Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Kobieta dojrzała

Pogaduszki na werandzie

Polecane posty

Werando miła🌻 Coś mi się przypomniało,w związku ze zbliżajacym się swiętem.. Nie ,nie jakieś wspominki.. To też,ale innym razem.. Kiedyś czytałam o święcie zmarłych na Haiti.Byłam pod wrażeniem. Haiti,jak pamiętacie była odkryta przez Kolumba w r.1492 i nazwana przez niego na cześć sponsora wyprawy - Espaniola.. Była to wysepka zamieszkała przez bardzo dobroduszne plemię Arawaków.Kolumb,przed powrotem do Europy zostawił na wyspie załogę w ufortyfikowanej warowni. Wrócił za rok.I co ? Ani śladu fortu i zalogi.Pewnie usiłowali nawracać na jedynie słuszną wiarę i w dowód wdzięczności zostali zjedzeni,a może tylko wyrżnięci ? No,wujek Kolumb pokazał Arawakom gdzie raki zimują... A poźniej ? Wyspa przeszła w ręce francuskie i co rusz wybuchały na niej bunty wywoływane przez kapłanów voodoo.I ja własnie o tym! Haitańczycy wierzą,że każdy z nich to nie tylko żyjący człowiek,ale także suma poprzedzających ich pokoleń.A są tam także korzenie polskie,gdy Napoleon -cesarz Francuzów-wysłał polskie legiony ,walczące u jego boku o wyzwolenie kraju z niewoli - właśnie do stłumienia powstania niewolników. Ot,jeszcze jeden z bzdurnych paradoksów.. Voodoo na Haiti,to religia będąca zlepkiem wierzeń Indian,niewolników z Afryki i katolicyzmu.Duchy przodków są otaczane czcią,groby są zadbane ,ale....jednocześnie kości zmarłych są bardzo pożądane.Amulet zrobiony z piszczela pradziadka,dodaje siły podczas uroczystości voodoo... A siły do tego trzeba mieć niemało. W czasie święta składa się duchom ofiary,a one wchodzą w ciało ofiarodawcy...brrrr.... Duch,siedzący w takim ciele ,dostaje głupawki.Słyszy jednostajne bicie w bębny i zmusza biedaka,który mu coś tam ofiarował - do wielogodzinnego tańca.Ofiara wpada w trans,i pewnie wyzionęłaby ducha - tego ,który w nią wlazł,a także i swojego- gdyby nie ów cudowny goleń przodka.. Cmentarze na Haiti,w czasie święta voodoo wyglądają jak miejsca pełnych grozy orgii.Obrzędy prowadzą kapłani obu płci.Niestety wielu zajmuję się czarną magią,i moje miłe....bardzo trzeba pilnować swojej duszy,bo mogą oni ją ukraść,aby ożywić jakiegoś zmarłego. Ufff... A na naszych cmentarzach grasują tylko poczciwe,swojskie hieny. Co one mogą? Ukraść kwiaty? znicze ? porfele ? Śmiechu warte.A nasze dusze ? Wrócą w komplecie na Werandę ! Uściski ,dziękując Bogu,że voodoo jest daleko - Aleks..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aurinko🌻 To jest tak niesamowite,że tylko zacytuję !!!! \"PRZEGLĄD PRASY: Czy na cmentarzu w podczęstochowskim Wąsoszu pochowany został legendarny Hubal, czyli major Henryk Dobrzański, pierwszy partyzant II wojny światowej? Pochodzący z Wąsosza Stefan Szaflik, obecnie mieszkający w Lublinie jest pewien, że tak - pisze \"Dziennik Zachodni\". - Wiem na pewno, że na przełomie kwietnia i maja 1940 roku pochowano w tej miejscowości polskiego majora, który zginął w walce i - jak wówczas mówili Niemcy - był dowódcą partyzantów - powiedział gazecie Stefan Szaflik. - Kto inny mógł to być, jak nie major Dobrzański? Oczywiście potrzebne będą badania, aby zamknąć usta niedowiarkom. Mężczyzna twierdzi, że wiarygodne wiadomości na ten temat ma od nieżyjącego już proboszcza parafii księdza Franciszka Bara. Duchowny ten był wikarym w Wąsoszu, gdy wiosną 1940 roku ciężarówką, w skleconej byle jak trumnie, Niemcy przywieźli do wsi i pochowali, ciało polskiego żołnierza.....\"itd.... Akurat teraz ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Widzę Aleks, że bliska Ci jest postać majora Hubala. Czy przyczynił się do tego Ryszard Filipski ? ;) Witaj Werando 🖐️ Nagle zaświeciło słońce i zrobiło się radośniej na świecie. Chciałabym, aby taka pogoda zachowała się aż do 1 listopada. Zobaczymy. Póki co, cieszę się każdym promieniem słońca. Moja górka z wodospadem już na ukończeniu. Mam wrażenie, że wraz z majstrami przerzuciłam tony kamieni. Przynajmniej tak mi się zdaje, sądząc po boleściach w kościach i kręgosłupie. Woda szemrze płynąc leniwie po kamieniach, kojąc niepokój i nerwy ( jestem już po pierwszych próbach). Ja myślałam, że nasypię kamieni, doprowadzę wodę na samą górkę, korzystając z pompki z obiegiem zamkniętym i będzie gotowe. Nic podobnego. Zapomniałam, że działaność twórcza, kreatywnośc są tu nieodzowne, jeśli nie chce się mieć kiczu poprostu. Ponieważ doświadczenia żadnego w dziedzinie układania wodospadów i strumyków nie mam, więc i narobić się musiałam nieźle. Ale efekty są całkiem ... całkiem. Wiosną, kiedy górka się zazieleni, a roślinki skalne zakryją wszelkie niedoróbki, zrobię zdjęcie i pokażę na Werandzie. A co!.. tyle się przecież napracowałam....;) Pozdrawiam 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Linko, czy TY przypadkiem nie robiłaś czegoś podobnego w swoim ogrodzie w tym roku? Chyba wspominałaś o oczku i rybkach. Zapewne taaaką twórczośc masz już dawno za sobą. Jaki efekt ? Pochwalisz się nam ? Proszę! 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dobry wieczór moje miłe🌻 Coś Wam powiem! Dziś był ten ważny dzień mojej młodszej córki! Od dziś jest to hm,hm,mgr inż:D:D Wreszcie promotor wyznaczył termin,wreszcie się wszyscy stawili i ja tam byłam i coś niecoś podglądałam. Młodzież była niezwykle przejęta,by po obronie stwierdzić,że niepotrzebne były lęki i stresowanie tygodniowe! Moja mała córeczka,mój dzieciaczek,moje maleństwo takie duże. A tak niedawno robiła pierwsze kroczki w kombinezoniku typu misiaczek:D Pierwszy raz w przedszkolu z niepewną minką:D Bez żadnej tremy pójście do szkoły,wszak starsza siostra była tam wtedy w ósmej klasie! My obie przejęte przy listach przyjętych do liceum. A za cztery lata telefon:no, mama jestem na studiach i.... balowanie do końca września:D Jutro już do pracy!Tak jakoś wyszło! Jestem zmęczona,wczoraj pan na jodze bardziej się postarał:D,ale to i tak nie było to co osiągnęłam przez poprzednie 1,5 roku. Aurinko🌻aby wykonać wodospadzik zakupiłam tonę płaskich kamieni granitowych na palecie:D Układała moja córka,oczywiście z wielką pomocą swojego chłopaka i to nie było wcale proste! Nasz wodospadzik z początku troszkę przeciekał i był podlepiany:D zaprawą,ale przez całe lato szemrał przyjemnie i natleniał wodę złotym rybkom. Ściskam mocno👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Usiadłam \"na komputerze\", jak mówi moja córka ;) Chociaż dwa słowa, ale coś napiszę. :) Tak mnie korci. Tak chce mi się być na Werandzie. 🖐️ Znalazłam sposób na czytanie \"bez czytania\". Dzięki internetowi. Firma \"Mozaika\" przysłała mi już kilka książek, które sobie zamówiłam. Właśnie skończyłam czytać \"Trzech panów w łódce, nie licząc psa\". Świetne. Przede mną \"Ostatni sędzia\" Johna Grishama. Czy korzystacie z takiej formy czytelnictwa? Dla mnie to nowość. Aurinko, Linka zazdroszczę Wam wody w ogródku. Chciałabym czasami posłuchać szemrania, pluskania itp. u siebie. To tak uspakaja. Przez nasze miasteczko przepływa rzeczka. Jest kilka mostków. Na tym w parku miejskim najmilej słucha się przepływającej wody. Na szczęście mam blisko do parku i droga jest prosta. Mogę się tam wybrać sama. Ktoś powiedział, że nie można wejść dwa razy do tej samej rzeki ( :) ). Nasza rzeczka zawsze jest inna. Trzeba się tylko jej dobrze przyjrzeć i przysłuchać. Inaczej płynie wiosną- spieszy się gdzieś; inaczej jesienią - niesie kolorowe liście. W lecie ma tak mało wody, że czasami się jakby zatrzymuje na chwilę. Chyba zacznę ją fotografować. Będę się mogła nią pochwalić. Jutro znowu wpadnę na Werandę. 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiosna 52
🖐️ witajcie miłe panie z werandy. Dawno tu nie zaglądałam. Szukałam miejsca w sieci dla siebie. To nie jest łatwe. Byłam juz na wielu forach. Nigdzie nie moge zagrzać miejsca./ A tu się dużo zmieniło. Znowu cicho i spokojnie.🌻 Życzę wszystkiego dobrego. Przetrwałyście kryzys, trzymajcie się więc dalej. Nie dajcie się. Pozdrowienia 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj Werando🌻 Przede wszystkim - Linko🌻 -cieszę się Twoją radością ! Sukcesy Werandowiczek ,są naszymi sukcesami - a jest to także Twój osobisty sukces.. Oczka wodne na naszych działkach... ...Mam już takie ,w stanie dzikim,bo ma już więcej niż 10 lat. Na mojej leśnej działce była naturalna skarpa.Stanęła na niej duża altana,a poniżej zbudował mój mąż oczko z wodospadem. Teraz jest całe w szuwarach i liliach wodnych.Miejsce nad wyraz romantyczne.Tylko w moim życiu jest tyle romantyzmu ,co we wiązce włoszczyzny czekającej na wrzucenie do rosołu... ....Może kiedyś będę słuchała szumu sosen pomieszango z pluskiem wody.Teraz to są rzadkie chwile,niestety... O rybkach napiszę innym razem.. W tej chwili mieszka w sadzawce niezwykle miła żaba,ze swoją liczną rodziną. Pozdrawiam - Aleks.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie🌻Aurinko🌻,Stello🌻,Aleks🌻 i Wiosno🌻 jesienią:DU nas najcieplej,wpadaj się ogrzać!:D Aleks🌻moje oczko wodne bez rybek zrobiło się takie osamotnione:D Nawet Imitacji jest chyba smutno bez nich,już nie wpatruje się tak intensywnie w wodę,nawet już tam nie przysiada. No nic,z wiosną przybędą nowe rybki,bo na żabę z rodziną chyba nie mam co liczyć. Chociaż!Moje osiedle przylega do lasku marcelińskiego.Na jego brzegu jest nieduży stawek,mocno zarośnięty szuwarami. Latem,póżnym wieczorem rozlega się stamtąd rechot i kumkanie żab.A jakby tak któraś zabładziła wraz z rodziną:D do mnie? Stella🌻,jestem ciekawa zmieniającej się rzeki w Twoim miasteczku. To masz w pobliżu takie naturalne szemranie?:D Pozdrawiam serdecznie❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzień dobry Werando, witam Panie. Dawno nie uczestniczyłam w rozmowach Werandy. Zalały mnie nieprzewidziane sprawy, zagęściły się terminy wokół mnie. Letni kleszcz i antybiotyk osłabił mnie nieco, pojawiły się zawroty głowy. Zbieram siły. Dziękuję Linko za zaproszenie na spotkanie w Poznaniu. Znajoma z Werandy, Stary Browar a do tego pyra z gzikiem na ulicy Półwiejskiej. Ogrom szczęścia tak wielki, że nie można go stracić. Prędzej do wiosny!!!! Szymonko, napiszę coś o Powązkach, ale muszę mieć spokojną chwilę bez odrywania się od klawiatury. I nie będzie to tekst konkurencyjny a uzupełniający. Ale o tym nie dziś. Dziś o innym cmentarzu. Cmentarz Wolski Dzielnica Warszawy Wola położona jest na zachód od Śródmieścia. Przy ulicy Wolskiej znajdują się 4 cmentarze: Prawosławny, Powstańców Warszawy, Wolski i Mariawicki. Cmentarz Wolski powstał w 1874 r , kiedyś chowano tam ubogą ludność przedmieścia Warszawy – Woli. Po trzykrotnym powiększaniu cmentarz ma obecnie wielkość 12 ha. W latach 60. XX w (ale to brzmi, ubiegły XX wiek!) na terenie cmentarza zbudowano kościół pod wezwaniem św. Grzegorza Wielkiego. Cmentarz jest zamknięty, nie ma już miejsca na nowe nagrobki. Oprócz pojedynczych nagrobków i grobów rodzinnych są tam też mogiły zbiorowe żołnierzy poległych w obronie Warszawy w 1939 r. Nie znałam tego cmentarza do czasu, kiedy pochowana została na nim moja przyjaciółka. Małgosia była moją przyjaciółką-nierozłączką przez 43 lata, zmarła mając 47 lat. Takie przyjaźnie zdarzają się rzadko. Od czwartego roku życia większość czasu spędzałyśmy razem. Potem trochę się od siebie oddaliłyśmy, mieszkając daleko od siebie, ale pozostałyśmy bliskie sobie, chociaż znalazłyśmy sobie bardzo różne miejsca w życiu. Małgosia była śliczną dziewczyną, potem bardzo ładną młodą kobietą, zawsze wesołą, życzliwą dla wszystkich i bardzo tolerancyjną. Lubiana była wszędzie i przez wszystkich. W mojej pamięci pozostała słoneczną uśmiechniętą dziewczyną. Na cmentarz wybrałam się z koleżanką (ze szkoły podstawowej), która nie mogła znaleźć grobu Małgosi. Pogoda była pochmurno-deszczowa, położyłyśmy kwiaty, zapaliłyśmy znicz i porozmawiałyśmy o Małgosi. W drodze powrotnej zaświeciło słońce. Promienie oświetlały wilgotne zielone drzewa na tle czerwonych buków. Zrobiło się kolorowo i ciepło. Szłyśmy dróżką, na której leżały liście, poruszane wiatrem. Kościół wydawał się monumentalny, mimo że taki nie jest. Było cicho i bardzo spokojnie. Ludzie wchodzili przez bramę cmentarza, niosąc donice z kolorowymi chryzantemami. Cmentarz wydawał się miejscem bardzo kameralnym. Wyszłyśmy na ulicę Wolską. Nagle znalazłyśmy się w innym świecie. Sznury samochodów, autobusy i tramwaje, spaliny, pisk hamulców, oczekiwanie na możliwość przejścia na drugą stronę ulicy. Olbrzymi napis Fort-Wola nieopodal cmentarza; kilka marketów w jednym, ruch, hałas. Pożegnałam się z koleżanką. Ona do domu miała kilka przystanków autobusem, ja – przejazd przez całe miasto. Miałam czas na rozmyślanie w czasie podróży. Myślałam o przeszłości, o Małgosi i jej szybkim, krótkim życiu, tak barwnym i pełnym różnych wydarzeń, że można by było napisać powieść. Obrazy w mojej głowie przesuwały się jak kolorowy film: dzieciństwo, młodość, wiek dojrzały ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Idalio🌻 witam,dalej,poproszę dalej❤️ Czekam w Poznaniu,jak tylko droga Cię tu poprowadzi i zechcesz odpocząć. 👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cieszę się, że zawitała do nas Idalia. 🖐️ i dziękuję za pierwszą część ciekawej opowieści. Niezmiennie piszemy ostatnio na Werandzie o cmentarzach, wspominamy tych, którzy od nas już odeszli. To smutne tematy. No cóż jesień i zbliżające się święto robią swoje. Ja chciałabym żyć w kulturze, w której ludzie nie boją się tak panicznie zmarłych, cmentarzy i śmierci w ogóle. Wiem, że takie kultury istnieją. Wszystko jedno jak radzą sobie ze zrozumieniem faktu odchodzenia z tego świata, czy jest to wiara w reinkarnację, czy życie wieczne w Edenie. Chciałabym, żeby przygotowała mnie ta wiara do zrozumienia, że tylko dwie rzeczy na świecie są pewne i nieuchronne : narodziny i śmierć. No i abym umiała to zaakceptować. Byłoby mi o wiele łatwiej na tym świecie. Mniej lęków i obaw. Leciałam kiedyś samolotem nad warszawskim cmentarzem; wieczorem, jakoś tak pod koniec października. Pierwszy raz w życiu zobaczyłam wtedy jak wyglądają rozświetlone groby. Miliony maleńkich światełek i .... smog unoszący się nad terenem cmentarza. Wtedy powiedziałam sobie, że jedno światełko na grobie wystarczy. Dotrzymam teraz tego słowa w tym roku; na grobach moich bliskich zapalę jeden zniczyk i pogadam sobie z nimi. Jak zawsze. To wystarczy. I tak są przecież wiecznie obecni w mim sercu i w mojej pamięci. 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzisiaj przyjeżdżają do mnie goście. Cztery osoby. Dwoje dorosłych i dwoje rozbrykanych dzieci. W tempie rekordowym szykujemy dla nich pokój. Sasiadka zgodziła się pomóc w przygotowaniu powitalnego obiadu. Później nich radzą sobie sami. Ja, niestety nie dam rady dalej się nimi zajmować. Moja kuzynka ( jest między nami dziewiętnaście lat różnicy) jest paleontologiem. Uwielbia opowiadać o swoich \"pupilach\". Znowu będą się snuć opowieści o zamierzchłych czasach. Uwielbiam to. Ona świetnie to robi. No cóż, ma doświadczenie, pracuje na uniwersytetcie. Dla dzieci kupiłam dużo zabawek. Może się uda i nie będą przeszkadzać ;) Jakiś czas nie będę zaglądać na Werandę. Ale będę o was myśleć. Może uda mi się zapamiętać jakąś opowieść młodej pani paleotolog i podzielić się nią z wami. Będę uważniej niż zwykle słuchać. Pozdrawiam. Aurinko życzę Ci, aby dzień Zaduszny kojarzył Ci się z zadumą nad przemijaniem, a nie tylko ze smutkiem i żalem. 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj Werando.. Pogoda u mnie taka jak lubię,czyli wiatr.Sosna przed moim oknem chodzi cała ,razem z pniem.Nie jest to jeszcze ten wiatr jaki nieraz bywa,ale ten jednostajny szum nastawia mnie pozytywnie do świata,chociaż nieco zaczepnie.Tak to ze mną jest. W tym nastroju postanowiłam napisać wspomnienie o Ojcu,zdając sobie sprawę,że jest to nie na miejscu.O Zmarłych należy w tym czasie pisać w sposób podniosły,ale mój Ojciec wymykał się wszelkim regułom,a ja jestem jego nieodrodna córka.. Oczywiście,mogłabym pisać o jego zasługach,o martylologii w ubeckim więzieniu - ale po co,jak o tym nie mówił ? Jedynym śladem jego upokorzenia ,było zagłuszanie tegoż - przez alkohol /przedtem nie brał wódki do ust /.. Klasę miał we wszystkim co robił.Jak popijawa-to w najlepszym lokalu w mieście i w najlepszym towarzystwie.Jak zabawa - to do upadłego. No,miała z nim matka krzyż pański ,miała na pewno.Ale miał tyle wdzięku w tych wybrykach,że to On właśnie był dla mnie wzorem. Wybacz Tatusiu,że Cię obgaduję.Ale wiem,że nie masz mi za złe.. Pamiętam jeden nasz wypad do teatru. Była to sztuka \'Stworzenie świata\' w reżyserii Augusta Kowalczyka,ówczesnego dyrektora teatru.W mieście tak katolickim jak moje,była to sztuka wyklęta na wszystkich ambonach ... W roli głównej śliczna Barbara Bargiełowska.To ,i to wyklęcie, było głównym powodem wyboru repertuaru przez mojego papcia.Sztuka podobała się nam- mnie i Tatusiowi. Po teatrze poszliśmy do restauracji na kolację.Jako licealistka nie bywałam w lokalach - nazwijmy to - nocnych.Grała muzyczka,był nastrój.Kelnerzy powitali Tatusia bardzo wylewnie..Karta ...osobna dla mnie...poczułam się jak diva... Co pijemy ? - zagaił Tatuś ... Ja wszystko !!! cokolwiek,byle poczuć się jak kobieta! Proponuję ci czerwone winko,jest zdrowe dla takiego szczawia - powiedział z troską przodek.. Może być:) - ja na to. No i popłynęliśmy z Tatusiem,po raz pierwszy w życiu i nie ostatni.Poczuliśmy wspólnotę krwi i więź pokoleń.To samo zamiłowanie do kaczki po staropolsku i rumsztyku z cebulką.. Wszystko to mocno podlane !! O godzinie 2 w nocy pomyśleliśmy z Tatusiem o domu.Jeszcze strzemiennego i uprzejmy kelner zawołał nam taksówkę.Wyszliśmy odprowadzani przez szefa sali,który we mnie zobaczył sztafetę pokoleń / nigdy nie udało sie Tatusiowi namówić na taki wypad,żadnego z synów /... W taksówce Tatuś zaśpiewał.Nie pamiętam teraz co to było.Coś ponurego,jakiś song traperski....mnie wyglądało to na śpiew przedśmiertny wodza Siuksów.Starałam się wtórować,ale dostałam ataku smiechu...nie wiem,ale śmiałam się do łez,tak komicznie wyglądał Ojciec-jak mały chłopczyk,który za chwilę dostanie w skórę. Zajechalismy.W hollu świeciło się światło.Uuuuu.......źle ! Pies przywitał nas radośnie.I to był ostatni miły akcent tego wieczoru. W hollu czekała Mamusia.W szlafroku.Blada,z zaciśniętymi ustami. Zmarnowałeś mi życie - wycedziła.A teraz marnujesz mi jedyną córkę. Ooo rany....i o co tyle rabanu ? Tatuś nie mówił nic.Spuścił tylko głowę.Ja patrzałam /nieco przez mgłę /na moją rodzicielkę,która właśnie psuła mi taki piękny wieczór. ...Ciąg dalszy był,nie powiem.Wspominam go często w rozmowie z Mamą,która ma już bardzo blisko do setki. A Tatuś ? Myślę ,że póki jest TAM bez matki ,to używa życia towarzyskiego.Wszak ma tam wszystkich kumpli ! Pozdrawiam -Aleks..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cmentarz parafialny w Pyrach Wieś Pyry została przyłączona do Warszawy w 1951 r. Pyry zawsze miały szczególny klimat i zachowały go w dużej mierze do dziś. Mieszkańcy zabudowy jednorodzinnej, zwani „badylarzami,” byli ludźmi zamożnymi, żyli sobie spokojnie i dostatnio. Linia trolejbusowa, zlikwidowana kilka lat temu, stanowiła wygodne połączenie z miastem (samochodów było o wiele mniej), najdłuższą warszawską ulicą - Puławską. W 1975 r zaczęła się budowa największej w Polsce dzielnicy mieszkaniowej Ursynów. Zniknęły wiejskie domy, pola, zagony i łąki, zaczął się wyłaniać w krajobrazie Wysoki Ursynów. Wizja budowy metra pojawiała się i znikała i, jak mówią wtajemniczeni, gdyby nie stan wojenny – to w dalszym ciągu nie byłoby tego środka komunikacji. Obecna dzielnica Ursynów to nie tylko budynki z wielkiej płyty; to także Zielony Ursynów, którego część stanowią Pyry. Dla mieszkańca Warszawy Pyry kojarzyły się na ogół z modną ekskluzywną restauracją Baszta. Nieliczni znali kościół pod wezwaniem św. Piotra i Pawła i parafialny cmentarz. Pyry nie wtopiły się w „organizm” Ursynowa i stanowią oddzieloną Lasem Kabackim odrębną strukturę funkcjonalno-przestrzenną, Niewielki cmentarz był kilka razy powiększany i ma teraz bardzo dziwny kształt, co wynika z możliwości wykupienia ziemi od właścicieli przez parafię. Stara część cmentarza ma dorodne drzewa o rozłożystych koronach, które nadają mu malowniczy wygląd i stanowią wspaniałą oprawę. Część nowsza jest skromniejsza. Ścieżki są wąskie, groby usytuowane gęsto, ale i tak jeszcze w miarę rozsądnie w porównaniu z ziemią dokupioną, gdzie geometryczny podział ze ścieżkami kończącymi się na grobowcach spowodował dysonans ze stanem istniejącym. Nie pomyślano o projekcie i zagospodarowaniu całościowym (drogi, zieleń), teren został podzielony po gospodarsku, bez polotu. Po kilku latach wyrosły jednak iglaki, posadzone przez ludzi przy grobach oraz tuje zasadzone przy głównej alei. Zamożność mieszkańców Pyr jest tu wyraźnie widoczna. Grobowce są bardzo duże i bogate, szczególnie te usytuowane wzdłuż alei. Dwa zakłady kamieniarskie pracujące nieopodal prześcigają się w pomysłach. Różnego rodzaju „ozdoby”, wykonane przez artystów – amatorów w drogim kamieniu pysznią się na gigantycznych nagrobkach. Puszy się prowincjonalna architektura cmentarna. Nieodparcie nasuwa mi się myśl: dużo i bogato. Mieszkańcy Pyr bardzo dbają o groby, prawie nie spotyka się tu mogił opuszczonych i zaniedbanych. Nagrobki są czyszczone, sadzone są kwiaty wymagające codziennego podlewania i tak się je pielęgnuje. Czysto i kolorowo jest tu przez cały rok. Oprócz żywych kwiatów nagrobki dekorowane są sztucznymi wiązankami i bukietami. Jakże wyróżniają się w tym miejscu nagrobki redaktorów telewizyjnej Sondy - Kurka i Kamińskiego – z prostymi brzozowymi krzyżami. Początkowo trudno mi było przyzwyczaić się do tego – teraz już wiem, że jest tak jak powinno być. Grób mojej rodziny jest skromny i prosty w wyrazie, zgodnie z wolą, wyrażoną za życia. Los też ma swój udział w zachowaniu innego stylu. W miejscu, gdzie przed innymi grobowcami leżą dywaniki z betonu lub kostki - pięknie zieleni się wrotycz. Wyrosły jako samosiejka, deptany i potrącany, w tym roku bardzo się rozrósł się i wzmocnił. Ścinając zasuszone już koszyczki kwiatowe, wyobrażałam sobie jak wspaniale będzie wyglądał na wiosnę. Teraz jest już silny i trudno będzie go zniszczyć bez dużego wkładu pracy. Lubię ten cmentarz na przekór i mimo wszystko. Jest stworzony na miarę mieszkających tu ludzi, dopasowany do ich gustów i potrzeb. Trudno mi wyobrazić sobie w tym miejscu inną nekropolię. Panuje tu zawsze spokój i cisza. Zawsze też krzątają się starsze panie, porządkując to, co i tak jest uporządkowane. Nawet 1 listopada można tu spokojnie wejść, pospacerować i porozmyślać bez uczucia nadmiaru ludzi. Za kilka dni odbędzie się parada futer i pelis w lekkim obłoczku naftaliny, skrzypiących zimowych butów – bez względu na pogodę i wysokość słupka na termometrze. Olbrzymie donice z kwiatami i wielkie kolorowe znicze znajdą się na nagrobkach. Cmentarz stanie się uroczysty i odświętny. Wieczorem zapach chryzantem i dym zapalonych zniczy przebije się ponad 1 listopadową naftalinową elegancję, poszybuje w górę i pokaże się wieczorem jako rozświetlona smuga lecącym pasażerom samolotów. A my tu na dole zobaczymy migotliwe ciepłe płomyki w mroku wcześniejszym o 1 godzinę zegarową, przypomnimy sobie bliskich, którzy odeszli i przedłużymy chwilę melancholii.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Miłe Panie
Kto jak kto ale wy na pewno bedziecie wiedzialy-ktory papież ustanowił dzień Wszystkich Swietych? dziecko ma za zadanie na religię wyszperać i nie bardzo mu sie udaje? prosze o pomoc i pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja myślę,że Grzegorz IV,na początku IXw.ale sprawdź serce,bo może kolejność papieży jest nie taka.Na pewno Grzegorz przeniósł święto z 1-go maja na 1 -go listopada. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W 610 r papież Bonifacy IV poświęcił pogański Panteon na kościół pw. Matki Boskiej Męczenników, złożył w nim relikwie i od tego czasu czczono wszystkich zmarłych męczenników 1 maja. Papież Grzegorz III w 731 r przeniósł to święto na 1 listopada. W 637 r papież Grzegorz IV ustanowił 1 listopada świętem nie tylko męczenników, lecz wszystkich świętych. Źródło: Wikipedia, wolna encyklopedia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rok 837 - Grzegorz IV ..tak jak mówiłam ustanowił to święto oficjalnie,a z 1-go maja na listopad przeniósł Grzegorz III. Uściski dla dzieciaczka🌻 ps.tak wynika z pocztu papieży....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Miłe Panie
Dziekuję Wam bardzo :) Wiedziałam,ze pomozecie🌻 w tym radio niestety nie znalazłam-pewnie xle szukałam,jestem początkująca:o pozdrawiam serdecznie,z przyjemnoscią podczytuję,milego tygodnia 👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj Aleks, dzięki za poprawkę, oczywiście, że 837. Kot siedzi między mną i klawiaturą, zasłania ekran i \"pomaga\" pisać. Na dodatek macha ogonem. A ja sie gimnastykuję zamiast zdjąć go ze stolika. Pozdrawiam. 🌻 Ps. Nie umiem wysyłać symboli, to pierwsza próba

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie🌻 Dzisiaj rano zima,szron na trawie i przejmujący wiatr,br.... Wychodziłam z domu 6.30:D Zauważyłam wielki bałagan w mieście, w okolicach przystanków tramwajowych:D Na barierkach oddzielających przystanki od jezdni już dość dawno temu poprzywieszano plakaty wyborcze naklejone na dykcie? Zrobiło się tego takie mnóstwo,że jedne wiszą np.na jednej zawieszce,inne leżą,a jeszcze inne wiszą tyłem do przodu:D Po takim kandydacie PiSu na prezydenta Poznania była zmuszona się przejść:D,leżał sobie biedaczek z wyciętymi żyletką oczkami i domalowaną bródką,tłuściutki taki. I nic mu nie pomogło,że napisał sobie: NOWY PREZYDENT - WIĘCEJ POZNANIA! Skąd on u licha weżmie więcej Poznania to naprawdę nie wiem! Dla samej ciekawości zagłosowałabym na niego,ale sobie wyobrażam,że to raczej ściemnianie:D Są też panie.Jedna z pań napisała sobie na tej dykcie:D: Więcej pieniędzy dla Poznania! Zastanawia mnie kto jej da te pieniądze!Może podatki podniesie biednym obywatelom,no to rzeczywiście Poznań będzie miał tych pieniędzy więcej. A nie lepiej by było tylko dobrze rządzić miastem,ot choćby tak jak Waldy (uuuu,kojarzy mi się z ordynatem Michorowskim:D) Dzikowski,wieloletni wójt Tarnowa Podgórnego. Jest znany w Poznaniu z tego,że z małej podpoznańskiej osady zrobił centrum nowoczesnego przemysłu. A może on tylko pozwalał,aby takowe powstało? Czasami mi się wydaje,że władza służy wyłącznie do tego,aby przeszkadzać! Rozpisałam się jakby politycznie? Pozdrawiam serdecznie 👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Werandę opuszczoną ostatnio i bardzo nieliczne Panie. W Warszawie już odczuwa się wzmożony ruch na drogach, przez miasto trudno przejechać. Na cmentarzach tłumy ludzi. Wokół cmentarzy mnóstwo samochodów. Jesień już nadeszła; ta deszczowa - wczoraj i ta zimna - dziś. Przeżyłam szok: w ręce zimno, w głowę wieje, pod szyją lodowato. Kurtka cienka, buty lekkie. Same straty, zaczęłam więc sukać zysków i oto co znalazłam. Różnica czasu jeszcze bardzo odczuwalna, ale szybko się przyzwyczaimy. Mamy znaczne zyski: lato było gorące i długie, ciepła w nas więcej w tym sezonie, jesień ta piękna polska trwała do wczoraj = wielki zysk ciepłego czasu i utrata czasu zimnego. Z tego wyniknie mniej czasu na paskudną jesień i na wstrętną zimę - to jest nasz czysty zysk. Dla mnie - osoby gorącolubnej - to bardzo korzystne. A teraz następna kalkulacja: listopad już się zbliża, trzeba go przeżyć. Wyda się krótszy przez 2 dni świąteczne (niestety 1 wypadł w niedzielę) i 1 dzień wyborów. Grudzień jest najkrótszym miesiącem w roku, ponieważ: mamy święta, mamy przygotowania do świąt, mamy koniec roku i trzeba różne sprawy zakończyć. Dodatkowo zwalają się przeróżne nieprzewidziane i zapomniane sprawy do zakończenia. Wszysto to skraca ten miesiąc. Jest to miesiąc ciągłego pośpiechu. Pod koniec grudnia zaczyna się wydłużać dzień. Od Nowego Roku zaczynamy nowe życie i czekamy na wiosnę. Każdy dzień nas do niej przybliża, oddalając jednocześnie od zimy. Szaleństwo wyborów skończy się niedługo i wróci stare, lepsze lub gorsze. Nowe władze będą się uczyć, popełniać nowe błędy i powielać stare. To wszysto już znamy, więc nie przejmujmy się. Deszcze i śniegi zniszczą plakaty, które jak zwykle zostaną sprzątnięte \"na gębę\". A potem może jakaś akcja sprzątania się znajdzie. Piszę to jako znana w moim otoczeniu cierpiąca na jesienno-zimową chandrę osoba. Linko, nie przejmuj się! Przeżyjemy to, bo musimy i nie możemy się poddawać. Już wiem co to jest pyra z gzikiem i szneka z glancem, z przepisów wielkopolskich z Gazety Wyborczej. Pozdrawiam wszystkie Panie jawne i ukryte. 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 Idalia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Werando miła🌻 Kajam się na kolanach.I mnie dopadł dół ,głęboki jak Rów Mariański. Dziwne.Nie zdarza mi się to....raczej.Pewnie się starzeję.Czas zresztą na to.I spacja mi ledwo chodzi....i białkę mam puklatą ...i ludzim w górach potracił...Nie !...to z Krzyżowcow ! Oczywiście nie spacja...ble..ble.. I nikt mnie nie lubi,wiem to na pewno.:( Wyjątkowo zamieszczę coś produkcji nie własnej.Coś jak kupne ciasto,ale z najlepszej cukierni... Tadesz RÓŻEWICZ... \"Spadanie\": Dawniej bardzo bardzo dawno bywało solidne dno na które mógł się stoczyć człowiek człowieka który się znalazł na dnie dzięki swej lekkomyślności lub dzięki pomocy bliźnich oglądano z przerażeniem zainteresowaniem nienawiścią radością wskazywano na niego a on czasem dźwigał się podnosił splamiony ociekał Było to solidne dno można powiedzieć dno mieszczeńskie inne dno było przeznaczone dla pań inne dla panów w tamtych czasach bywały na przykład kobiety upadłe skompromitowane bywali bankruci gatunek obecnie prawie nie znany swoje dno miał polityk kapłan kupiec oficer kasjer i uczony bywało niegdyś także drugie dno obecnie jeszcze istnieje mgliste wspomnienie ale dna już nie ma i nikt nie może stoczyć się na dno ani leżeć na dnie Dno o którym wspominają nasi rodzice było czymś stałym na dnie jednak było się kimś określonym człowiekiem straconym człowiekiem zagubionym człowiekiem który dźwiga się z dna z dna można też było wyciągać ręce wołać \"z głębokości\" obecnie gesty te nie mają większego znaczenia w świecie współczesnym dno zostało usunięte ...koniec... Potem dolewamy do dyni 1 szklankę wody i gotujemy/dusimy na małym ogniu pod przykryciem 30 minut. Tak moje miłe.Znalazłam to w przepisie na zupę z dyni,którą zamierzam ugotować w ramach wkładu w anglosaską kulturę Halloween.Do tej zupy jest potrzebny garnek o grubym dnie... Jako osoba czująca Józefa skupiłam się na dnie,a nie na zupie... Podejrzewam,że onaż- ta zupa - też osiągnie dno w moim wykonaniu ...a szkoda... Pozdrawiam - Aleks.. Ps...nawet de Mello gdzieś przepadł. A tak by się komponował / kolorystycznie z tą zupą /.. Idę spać... Zeszłam na psy...dosłownie i w przenośni.../ i nawet nie są to OGARY/..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A może w Zaduszki zejdziemy na \' Dziady \' ? Ciemno wszędzie.. Głucho wszędzie... Co to będzie... Co to będzie... A może ,jak mi wróci energia,opowiem Wam,jak mając 8 lat schowałam się w częstochowskim kościele św.Zygmunta,aby w Zaduszki podejrzeć dusze- rzekomo świętujące w tę noc ? Mówię - RZEKOMO ....nic dodać,nic ująć......veni...vidi...vici... Dobranoc 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam🌻 Ja też właśnie rozmyślam o tym jak tu nie być zdołowaną:D Właśnie na dziś zaplanowałam sobie czyszczenie cmentarza,miało być cieplej,ok.13 stopni i nie deszczowo. Od rana jednak deszcz leje jak z cebra i jest bardzo zimno,więc patrzę w mokre okno i dołuję się nieustannie: co to będzie! Nie wytrzymał jednak ten cud złotojesienny do listopada i stąd całe to rozczarowanie i dół:D Aleeeeks🌻,no kto Ciebie nie kocha,no kto?Nie wierzę w to zupełnie.A już sobie nie wybrażaj,że nie kocha Cię Weranda🌻 Myślę,że to sprawa Twojego wczorajszego nastroju i długiego siedzenia po nocy:D! Cos z klawiatura.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🌻🌻🌻🌻🌻🌻 Lineczko... Jakby mi lepiej po Twoim wpisie . Co z tą Wielkopolską ? ! Parafrazując nieco Tomasza Lisa - że się tak wyrażę .. Jura jest słoneczna od rana.Jest zimno,ale słońce ostre - jak na tę porę roku.Nie wiadomo kiedy i na mojej leśnej działce pojawiły się kolory jesieni- żółć i czerwień.To na krzewach ,które powsadzał starszy pan.. Ten las to nie dla niego.. On lubi wsadzać,pielić,podlewać...A tu ? Tylko szyszki grabi..Bo jeżeli o mnie chodzi,to tu może być Puszcza Białowieska.. Przyznaję się....niech już to mam za sobą !!! Nie lubię prac w ziemi ...Mieszkają w niej różne stworzenia,które po ruszeniu łopatą wychodzą na powierzchnię.Jak Mahatma Ghandi - nie chcę ich skrzywdzić.Więc co mam zrobić ?Nie lepiej nie zakłocać im spokoju ? I tę piaszczystą ,jurajską ziemię zostawić samej sobie? A ileż tej ziemi na Jurze ? Po wykopaniu dołka ,okazuje się ,że jest jej około 5 cm grubości.Reszta to złoty piaseczek. Ale dla chcącego - nie ma nic trudnego. Mój starszy pan miał swego czasu parcie na kawałek ogrodu w lesie. Nawiózł kilka wywrotek najlepszej ziemi - podobno...Wsadził co miał wsadzić....i czekał... Pięknie wyrosło- głownie perz,bo to zawierała ta cudowna ziemia. Miał zajęcie na 2 lata...walczył z perzem...i poległby był .:) Gdyby nie mądre sosny .. One nie dopuszczają intruzów do siebie ! Wszystko marnieje ! Nawet perz.Tu jest miejsce dla sosen,ich córek ,i córek ich córek... Odkąd tu mieszkam - z maleńkich samosiejek,wyrosły spore drzewa. A te nieszczęsne krzaczki ? Uchowały się.Tylko te,które były pokorne i nie zadzierały głowy zbyt wysoko. Perz chciał rządzić,więc zniknął. A prawdziwe królowe stoją dumne.Wiatr leciutko porusza ich koronami,pełnymi owoców - pachnących szyszek. Przyzwyczaiłam się...Gorzej...ja mieszczuch pokochałam ten las i tę wiochę.. Nieraz myślę,że jako staruszka prawdziwa- będę musiała opuścić to miejsce.. Będzie ciężko... Uściski - Aleks...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×