Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

lalala

Zakochać się w przyjacielu..

Polecane posty

Gość empatia
Zawszemadra masz racje to by było najlepszym rozwiązaniem-być szczerą i powiedzieć co leży mi na sercu. Problem w tym, że ja już raz powiedziałam co czuję i zostałam odrzucona:( Drugi raz na nic takiego się pewnie nie zdobędę. Ja próbowałam się od Niego odciąć, ale On twierdzi niezmiennie,że Mu na mnie zależy.Poza tym to On robi pierwszy krok, ażeby nasze relacje się ocieplały.Mam jeszcze na tyle honoru,ażeby się nie odezwać pierwsza,ale co z tego skoro to On ma mnie w dłoni. Ostatnio napisał mi taką wiadomość, jakiej nigdy od nikogo nie dostałam. Okropnie się wzruszyłam, jednocześnie ciesząc się w duchu,że tyle dla Niego znaczę. Jednakże już po chwili odżyła świadomość, a wraz z nią runęła ostatnia krzta nadziei, nadziei która była mi potrzebna jak nigdy. Przecież On mi już takie rzeczy mówił, wtedy kiedy byłam pewna Jego uczuć, kiedy wszystko było takie (jak się wydawało) klarowne i jasne... teraz jestem sama wśród pustych ścian i wiem,że Jemu też jest ciężko.Chciałabym iśc do Niego,przytulić się i powiedzieć,że wszystko rozumiem,że chcę ażebyśmy byli przyjaciółmi, że wszystko będzie dobrze, tylko, że to nieprawda:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to rzeczywiscie trudna sytuacja ja mam - juz sama nie wiem czy lepsza czy gorsza - bo powiedzial, ze bedzie sie staral, ze chcialby, a tego nie robi. czasem cos napisze. bez sensu. wszystko do bani. ale wiem, ciezko jest jak ON jest obok, bo chce, a niby nie chce...bez sensu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość empatia
zawszemadra ja mam wprost odwrotną sytuację, bo M. odzywa się często, aż zbyt często i tym co pisze i mówi daje mi tylko nadzieję:( Muszę tu wspomnieć,że obiecałam Mu kiedyś, że zawsze będę przy Nim, zawsze będę Go wspierać i postaram się nigdy nie zawieść Jego zaufania. Dotrzymam obietnicy, za wiele dla mnie znaczy, ażeby móc tak to wszystko przekreślić. Poza tym staram się nie rzucać słów na wiatr, szczególnie jeśli chodzi o osobę,na której tak cholernie mi zależy. Problem w tym, że to ja kiedyś mogę nie dać sobie z tym wszystkim rady,a On nie będzie umiał mi wtedy pomóc gdyż każde Jego przytulenie będzie dla mnie cierpieniem. Jesteśmy tak blisko siebie, a ja Go nie mogę mieć:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tez mam wpanialego przyjaciela. Rozumiemy sie we wszystkim.I problem jest ten sam co u Was. Na poczatku wszystko bylo normalnie. Nagle w sercu poczulam cos innego .Zakochalam sie w nim.On oczywiscie nie wie o tym. Najgorsze jest to ze on ma dziewczyne i DZIECKO(nie zaplanowane).Z jego laska nie mam zbyt dobrych kontaktow. Nie moge o nim zapomniec i meczy mnie to juz ponad rok.Wczesniej widywalismy sie codziennie. Nie bylo dnia w ktorym by do mnie nie zadzwonil.On i jego dziewczyna zerwali ze soba 3 razy ale i tak wracali do siebie po paru dniach. W tym czasie jak byli w separacji bylam z nim 24 godziny na dobe. Nawet spalismy ze soba, i mysle ze to wlasnie seks zblizyl mnie do niego. Teraz juz sie zmienilo. Nie widzimy sie tak czesto. Zadko do mnie dzwoni. I to nie z jego winy tylko jego dziewczyny. Jak sie juz w koncu zobaczymy to rozmawiamy ze soba z 3 godz. I nie mamy z byt wiele czasu dla siebie bo on musi juz wracac.On spotyka sie ze mna potajemnie.Jego dziewczyna jest strasznie zazdrosna. Ostatnio nie widzielismy sie przez jakis miesiac. Nagle w srodku nocy zadzwonil do mnie i proisl zebym sie z nim spotkala. Wiec wyszlam no i stalo sie przespalismy sie znow. Wszystko do mnie wrocilo. I do tej pory o nim mysle. On mi kiedys powiedzial ze gdyby nie jego dziecko to dawno bym z nim byla. Ale to byly przelotne slowa. Ja juz sama nie wiem co mam zrobic. To mnie przerasta

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zalamanazakochanawprzyjacielu
u mnie jest odrobinę inaczej . jestem w liceum, w drugiej klasie. Od trzech lat mam przyjaciela. Kiedy najbardziej Go potrzebowałam -zawsze był obok . Przyglądał się jak pakuje ssię w nieodpowiednie związki, a potem pomagał mi stanąc na nogi zaraz po ich zakończeniu . Tak było i tym razem . Skończyłam dość długi związek i było mi niezwyklę ciężko . X, (mój przyjaciel) dawał mi poczucie bezpieczeństwa , że nie zniknie jak wszysycy i ,że nie zostawi mnie jak każdy. TRudno powiedzieć kiedy, jak i dlaczego, ale moje serce zaczeło bić ku niemu . I tu pojawia się problem. X. nie miał i nie chce mieć na razie dziewczyny, zależy mu tylko na tym by dostać się na wymarzone studia. Tyle,ze zauważam, zreszta nasi wspólni znajomi również- że X. patrzy się na mnie w ten inny sposób, zachowuje się dziwnie w moim towarzystwie oraz tak często chce ze mną rozmawiać, przebywać..co radzicie ? Mam wyznać mu swoje uczucia, i zniszczyć te przyjaźń ? Co byście zrobili na moim miejscu ? :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jajaMaja
On nie odzywa się już jakiś czas, spotkaliśmy się raz, było fajnie i koniec, cisza od dwóch miesięcy. Zadzwoniłam raz, nie odebrał, nie oddzwonił. Może nie mógł, może zapomniał a może nie chciał. Nie wiem. Po prostu nie chciałam dzwonić po raz kolejny, żeby nie wyszło na jaw jak bardzo mi zależy... Jak bardzo Go chcę... znowu... Nie wiem jak to się dzieje, On jest jak jakieś cholerne przeziębienie które wraca za każdym razem jak tylko powietrze zrobi się wilgotne i zawieje silniejszy wiatr. Nie mogę się Go pozbyć ze swojego życia. Spotykam się teraz z kimś, jest dobrze... ale nie na tyle dobrze żeby wyrzucić K. z pamięci. Co ja mam zrobić? Ma być tak do końca mojego życia? Czekając na znak życia, na jakiś przejaw uczucia do mnie? Są Święta a On nawet standardowego SMSa mi nie przysłał... Nic... A u mnie w szufladzie od 3 miesięcy leży prezent pod choinkę, specjalnie dla Niego. To, co wiem, że tak bardzo chciałby dostać, zapakowany w śliczny błyszczący papier, taki niepozorny prezent z głębi serca... Poleży do czerwca... Może odezwie się w swoje urodziny... albo ja się odezwę, złożę życzenia jak gdyby nigdy nic i dam Mu prezent. Ani słowa o tym ile na Niego czekał, powiem że kupiłam dzień wcześniej i pomyślałam że byłoby Mu miło. Pójdziemy na kawę i jak zawsze będzie cudownie. Przy nikim nie czuję się tak bezpiecznie, nie czuje się tak kochana. W tym wszystkim jestem tak bezinteresowna... a samo uczucie tak bezwarunkowe... nigdy nie myślałam że będę do czegoś takiego zdolna. Zdarzyło się to tylko z Nim. Gdyby powiedział mi jasno, że nic z tego może byłoby mi łatwiej. Za każdym razem jak już mi trochę minie, zaczynam żyć swoim własnym życiem, otwieram się na innych, to On wraca. Pod byle pretekstem przepraszając że się nie odzywał. Mówiąc, że mnie kocha, że tęsknił. Już mam coraz mniej sił, chciałabym się odciąć, wyjechać, urwać kontakt. Ale nie mogę przecież zmieniać całego życia przez wzgląd na Niego. Mamy tylu wspólnych znajomych... za każdym razem pytają mnie czy wiem co u Niego słychać, czy kogoś ma, jak sobie radzi w życiu... A ja nie wiem i nawet nie jestem pewna czy chcę to wiedzieć... Dlaczego życie jest takie skomplikowane, czy druga połówka nie mogłaby mieć wytatuowane na środku czoła, że jest przeznaczona właśnie dla nas? Byłoby o tyle prościej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mam podobny problem.... proszę o pomoc. Moja historia jest dość dziwna. Zacznę od początku... mam przyjaciela od kilku lat. Nigdy nie spotkałam w swoim życiu takiej osoby. Pamiętam jak się poznaliśmy i jak od razu załapaliśmy kontakt. Byłam wtedy osobą, po długoletnim związku pragnącą odpocząć od facetów. Wiecie początek studiów nowy etap w życiu. Istne szaleństwo i bycie wolnym. Teraz jestem już na ostatnim i bycie wolnym weszło mi w krew. On jest starszy o parę lat, wcześniej robił coś innego. Zakochał się w mojej najlepszej kumpeli i wtedy się zaczęło. Przyjaźń oczywiście. Z kumpelą mu nie wyszło, jednak nasza przyjaźń rozkwitła na dobre. On ja i jeszcze dwóch kumpli jesteśmy zawsze razem. Tylko, że to my tak naprawdę jesteśmy elementem nierozłącznym. Rozmawiamy o wszystkim nie ma miedzy nami krępacji. Teraz mieszkamy razem i z dwoma koelgami. myślałam, że to dobry pomysł, ale teraz to horror... codziennie go widuję i więdnę.... no ale po kolei. Przeżywałam z nim trzy nieudane związki. Zawsze słuchałam i pomagałam. Pragnęłam jego szczęścia, ponad wszystko. Nawet teraz tak mam.... nigdy mnie nie zauważał jako kobietę, tylko kumpelę ale nie miałam mu za złe, też nie traktowałam go jako mężczyznę...zawsze razem śpimy bez podtekstów, gadamy całą noc... w końcu po roku szalonej znajomości na jednej z imprez zaczeliśmy się całować... nie wiem jak to się stało, przecież nic do niego nie czułam. Pamiętam, że potraktowaliśmy to jak dobry żart. Jesteśmy wyluzowanymi ludźmi tak więc nie wzieliśmy tego na poważnie. Żartował, że świetnie całuję, a ludzie na roku brechtali, że wszyscy ale nie my, bo byliśmy jak rodzeństwo. Minęło pół roku i jakoś tak wyszło, że znów to się stało. Znów impreza... teraz było namiętniej... było cudownie. Nawet nie przypuszczałam, że straciłam szansę na coś więcej... wszystko dlatego, że nie pamiętałam o czym rozmawialiśmy i na następny dzień znów podeszłam do wszystkiego z żartem... o całej rozmowie powiedział mi dopiero teraz... po ponad roku... wiec nie rozumiałam jego zachowania na następny dzień i żartów o małżeństwie... Rozmawialśmy o tym jak Świetną możemy być parą, bo oboje szukamy tego samego. Nikt z nas nie jest zaborczy czy skłonny do robienia chorych jazd... no ale nie pamietałam, wiec zachowywałam się jak dobra kumpela... znów. Tylko, że wtedy dopiero mi się rodziło...Od tej pory był jednak dla mnie inny, bardziej miły, czuły i opiekuńczy. Zawsze murem za mną, choćby nie wiadomo co. Ale minęło znów trochę czasu parę miesięcy i znów pojawiła się jakaś ona w jego życiu... potem kolejna. Wiecie to typ faceta za którym biegają tłumy... przyzwyczaiłam się już ze wiele kobiet zaprzyjaźnia się ze mną tylko dlatego aby być bliżej niego... potrafią nie raz się tak poniżać.... ja mam honor i dlatego tak bardzo się boję... mówię mu że potrafi być chujem dla kobiet.. nie bałam sie mu powiedzieć, że nigdy nie mogłabym mieć takiego faceta bo za bardzo go znam... ale wtedy nie wiedziałam, że go kocham.... wiem, że się oddalił, ze się boi że go odrzucę... gdybym pamiętałam tamtą rozmowę byłoby inaczej. Teraz kiedy tak bardzo go kocham już 5 mięsięcy...Ostatnio znów się całowaliśmy, a później znów. Widzieli to wszyscy... nagle ludzie zaczeli gadać. Kumpel powiedział mu ze musi być ślepy ze nie widzi jak bardzo go kocham. Tylko że ja nienawidzę jak w tych sprawach miesza się tłum... zaprzeczyłam. Powiedział mi to. Skłamałam, że kochałam go, ale że mi minęło... że potrafię sobie z tym poradzić i że już nic nie czuję. Wystraszyłam się, że mnie odrzuci i że będę tą kolejną... Ale z drugiej strony nikt nie był dla mnie taki czuły, nie mówił mi że jestem piękna na każdym krokiem i nie uśmiechał się mówiąc, że jestem urocza kiedy znów stłukłam szklankę lub rozlałam sok... rozumiemy się bez słów i jesteśmy bardzo blisko siebie. Jest między nami napięcie zupełnie nieprzyjacielskie... raz omal się ze sobą nie przespaliśmy, przed przyjściem znajomych. śmieliśmy się z tego... wszystko moja wina to ja zaczęłam obracać wszystko w żart, a teraz nie wiem co jest żartem a co prawdą.... nie raz mówi mi, że jestem inną i niezwykła kobietą, ponad te wszystkie latające za nim kobiety... że jego mama tak bardzo mi lubi. Ostatnio wróciła jego eks, która ciągle jest u nas... tuli się i widać, że chce więcej.... odsuwam się jak tylko mogę, życzę mu szczęścia, co nie zmienia faktu, ze nie potrafię powstrzymać łez... ale nie potrafię walczyć, robić pierwszego kroku... nie wiem czy mam szansę....kocham go jak nikogo nigdy. Nie wiem co mam o tym myśleć, bo kiedy siedzi obok tak bardzo pragnę, aby mnie dotknął... ostatnio płakałam dwa dni, nie wiedział o co mi chodzi, ciaglę uciekałam, a on za mną przytulał i cierpiał ze mną... nie wiem jak mu to powiedzieć, boję się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poszukująca sensu życia
Moja historia jest odmienna od większości z Was- tak jakbym była po drugiej stronie. W ubiegłym roku miałam praktyki,gdzie poznałam fajnego kolege.Szybko znalezlismy wspólny język,dobrze nam sie współpracowało i gadało. Wiem,że praktycznie od początku naszej znajomości wpadłam mu w oko.Zreszta wszysyc w pracy patrzyli na naszą znajomosc z przymrużeniem oka i znaczącym usmiechem,co mnie irytowało, bo on był dla mnie tylko dobrym kolegą.Po zakończeniu praktyk nadal utrzymywalismy kontakt pisząc do siebie. Kiedy spotkalismy sie po raz pierwszy ot tak,żeby pogadac dłuzej upewniłam się, że jest mi zupełnie obojetny- nic do niego nie czułam.Nasza znajomosc z miesiąca na miesiąc pogłębiała sie- ale w sensie zaprzyjaznienia sie, wiedzielismy o sobie coraz więcej.Ale kiedy on wychodził z delikatną propozycja chociazby wspolnych spacerow-kategorycznie odmawiałam. Nie chciałam robic mu nadzieji, ranic jego uczuc.W pewnym momencie zdałam sobie sprawe z tego, ze w jakis sposob pociaga mnie jego wewnetrzne cieplo, swego rodzaju poczucie bezpieczenstwa jakie przy nim czuje. Ale pomyslalam, ze moze po prostu czuje sie bardzo samotna, i ze cos mi sie tylko wydaje. Stwierdziłam,że na pewno kiedy sie spotkamy jak zwykle stwierdze, ze nic do niego nie czuje, i ze on jest tylko moim dobrym przyjacielem. I tu sie mylilam. Podczas spotkania myslalam jak swietnie wyglada (nigdy nie podobal mi sie fizycznie, kompletnie nie moj typ) i jak zwylke swietnie mi sie z nim rozmawialo. Poczułam,ze i z mojej strony pojawiła sie chemia. Ciagle o nim mysle, nie potrafie sie na niczym skupic. Z jednej strony bardzo chciałabym sprobowac byc z nim- z drugiej boje sie,że nam nie wyjdzie, oboje wyjdziemy z tego zwiazku poranieni (a dopiero teraz po baaardzo dlugim czasie wylizałam rany po poprzedniej nieudanej milosci). Wiem, ze mam ciezki charakter, ze probowalabym pozmieniac w nimkilka rzeczy, ktore mnie irytuja,a nie wiem, jak on by na to zareagowal... Ehhh, sama juz nie wiem co robic- dac nam szanse czy zachowac dobra przyjazn?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość melkiah
"poszukująca sensu życia " myśle że możesz śmiało spróbować;Ja mojej przyjaciółce powieedziałem że się w niej zakochałem kiedy byla podczas bardzo poważnego związku i mimo że coś powiedziała o tym że nie jest pewna czy powinniśmy się widywac dalej nasze relacje się umocniły-Wiec próbuj ,tylko w ten sposob dowiesz się czy jest to wwszystko cos warte PS.Moja koleżanka jest już po kolejnym związku ,znów było ciężko dlatego całą energie skierowała na inne zajecia zeby nie mysleć o tym gościu.Teraz ja planuje uderzyc mowiac ze ja kocham bo mialem sporo czasu zeby zrozumiec kim tak naprawde dla mnie jest,nie ma co czekac na nastepnego kolesia co pojawi sie na horyzoncie.Utrudnieniem jest to ze jestesmy w roznych miastach ale za jakies poł roku moglbym sie przeniesc w jej rejony na stale-wiec nie to jest przeszkoda.Niczego tak nie chcialem jak byc z nią A wy co myslicie??(czy to dobry moment bo jest troszke zraniona po tym zwiazku) ???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poszukująca sensu życia
Skoro piszesz,że jest trochę poraniona to poczekaj na lepszy moment,aż się choć troche pozbiera...Tylko nie czekaj zbyt długo,żeby nie zdążyła zakochać sie w kimś innym:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tanya
Ja mam dziwny problem... chodziłam z chłopakiem 10 miesięcy, ale okazało się, że jest on jeszcze niedojrzały i nie chce na razie mieć dziewczyny... mówi, że na razie nie wyobraża nas sobie jako parę, że coś do mnie czuje, ale tak naprawdę nie wie jeszcze, czym jest miłość (pierwszy zwiazek) no a mi z kolei zależy na nim i odeszłam, bo tego pragnął, ale on proponuje mi przyjaźń. I zastanawiam się, czy nie spróbować... może być przy nim a on w końcu dojrzeje i spojrzy na to wszystko inaczej? Ciężko by mi było z myślą, że przyjaźnię się z kimś, kogo kocham... czuję jednak, że to nie jest jakieśtam zauroczenie i że warto walczyć o niego. Może i ja wyciągne jakieś wnioski z tej przyjaźni? Poza tym bez niego teraz jest mi niesamowicie trudno. Co zrobić?:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mickiewiczowa
Moja sytuacja wygląda następująco... Poznałam się z nim przez kumpli na jakiejś imprezie. Bawiliśmy się świetnie razem. Parę dni później napisał do mnie. Od tamtej chwili nie mogłam przeżyć godziny bez komórki w dłoni. Po ok. Miesiącu spotkaliśmy się znowu na dyskotece. Również było wspaniale. Mniemam, że już wtedy byłam zakochana. Bałam się stracić to co nas łączyło, bo nigdy nie wychodziliśmy poza ramy przyjaźnii. Pewnego dnia, idź poczułam, że zaraz oszaleje z miłości (tak, to jest możliwe:( ) napisałam mu, że potrzebuje czasu, i na parę tygodni zrywam z nim kontakt. Nie był zadowolony i pisał do mnie dalej. Bolało mnie, że nie mogę/chce się wyłamać i mu odpowiedzieć. Usunęłam jego numer, on już też nie pisał. Po paru tygodniach stwierdziłam, że to nie ma sensu i napisałam do niego na gg. Nie było odpowiedzi. Napisałam drugi raz i trzeci. Rezultat ten sam. Pomyślałam, że się dokonało i muszę zapomnieć. Przez parę miesięcy chodziłam przybita, w końcu przestałam o nim myśleć, ale coś dalej dławilo mnie w gardle. Zbliżało się lato. Siedziałam u koleżanki i odezwał się sygnał połączenia. Spojrzałam na telefon. Usunęłam jego numer, ale wiedziałam, że to on. Serce zabiło mi mocniej, jakbym wzięła zbawienny łyk powietrza. Mimo tego z ciekawości wysłałam do niego sms.a -kim jesteś? Odpisał. -CLOSING TIME... Tytuł naszej naj naj naj piosenki. Odżyłam. Okazało się, że gdy zepsuł mu się komputer, i ściągał nowe gg, nie miał listy kontaktów. Ludzie robili sobie żarty i zablokował otrzymywanie wiadomości od numerów spoza listy. Moje także do niego nie dotarły. Na wakacje zawsze wyjeżdżam do rodziny za granicą, ale zawsze utrzymywaliśmy jakiś kontakt sms, lub gg. W końcu nadeszła nasza rocznica poznania. 24października. Postanowiliśmy się wreszcie spotkać, ale z powodu braku czasu przeciągneło się aż do... 1 listopada. Było świetnie. Umówiliśmy się jeszcze na basen i zaproponował mi wspólny koncert. Zgodziłam się bez wahania. Nadszedł ten wymarzony wieczór. Jechaliśmy jako pasażerowie. Mimochodem oparłam się mu o ramie. Nie stawiał oporu. Był nawet zadowolony. Trzymaliśmy się też za ręce... Było bardzo romantycznie. Myślałam, że po tych wydarzeniach coś się zmieni, jednak było tak samo. "PARA KUMPLI" Spotykaliśmy się jeszcze parę razy. Za każdym razem było równie pięknie, ale bez żadnych słów miłości itd. Wprawdzie bywały chwilę, kiedy mogłam to odebrać z jego gry słów, ale to nie to samo co bezpośrednio. Bałam się fallstartu z mojej strony. Tym bardziej, że oprócz mnie on ma jeszcze ze cztery takie koleżanki. I nie mogę mieć pewności, że np. Z nimi też się tak nie przytula itd. i, że jest to dla niego normalny element przyjaźni. Do tego jestem pewna, że przynajmniej dwie z nich też na niego lecą... Naprawdę go bardzo kocham, ale znów postanowiłam użyć próby z zerwaniem kontaktów. Tymrazem nie wytrzymałam bez niego nawet dnia. W tym roku nadeszły ferie zimowe i znów wyjechałam do Austrii. Postanowiłam wykorzystać ten czas, żeby jakoś ochłonąć. On pisał do mnie na gg i smsowal, ale nigdy mu nie odpisałam. Wysłałam mu tylko kartkę z pozdrowieniami. Wróciłam trzy tygodnie temu i dalej się do niego nie odzywam. On też już przestał. Ma tylko opis (czasem milczenie jest największym krzykiem...) ta cisza mi nic nie pomaga. Wysłałam mu ostatnio linka do zdjęć z jednego z naszych koncertów, dzwoniłam, lecz nie odbierał. Nie wiem już co mam robić... Nigdy do nikogo nie czułam czegoś podobnego. Teraz mam ciągle dola. Z jednej strony tak bardzo chciałabym z nim być, a z drugiej nie chce stracić przyjaciela. Boję się, że gdy mu to wyznam już nie będzie tak samo i będzie trzymał mnie na dystans, albo jeżeli odwzajemnia moje uczucia, to przez mój charakter szybko się rozstaniemy i nie będzie już szansy powrotu do przyjaźni. Z drugiej strony jestem o niego cholernie zazdrosna i nie chce, żeby miał jakieś ważniejsze ode mnie dziewczyny. Jednym zdaniem pomieszanie z poplątaniem.:/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć, chciałabym podzielić się z wami własną historią. Obecnie od dwóch lat jestem szczęśliwą mężatką oraz matką mojego jednorocznego synka Kubusia. Droga do szczęścia nie była taka łatwa. Dorastałam w bardzo katolickiej rodzinie, rodzice dbali o tym żebyśmy byli zawsze blisko Matki Bożej czy też Pana Boga. Od najmłodszych lat uchodziłam za osobę nieśmiałą co nie przeszkadzało mi cieszyć się powodzeniem u płci przeciwnej. Jednak nie zawracałam sobie głowy chłopcami, uważałam że najlepiej zdać maturę dostać się na studia a pożniej zacząć myśleć o miłości. Posiadałam swój typ faceta, czekałam na kogoś kto nie tylko będzie posiadał podobne wartości (co przekreślało wielu na wstępie) ale kogoś kto sprawi że poczuje motylki w brzuchu jak go zobaczę. I tak niestety się stało. Mając 18 lat poznałam Łukasza. Poznaliśmy się przypadkiem na urodzinach mojej koleżanki w Poznaniu gdzie wówczas studiowałam. Pomyślałam ze to jest właśnie to coś, nigdy tak się nie czułam, mogłam z nim rozmawiać całymi dniami nie czując w ogóle zmęczenia. Dodatkowo spostrzegłam ze Łukasz ma bardzo podobne wartości do moich co jeszcze bardziej sprawiało że ciągło mnie do niego. Wymieniliśmy się numerami oraz postanowiliśmy zacząć się spotykać. Po około miesiącu zostaliśmy para i tak był przez kolejne 6 mięsięcy. Około 5 miesiąca zaczęło się coś psuć, nagle ten chłopak który deklarował wartości oraz szacunek do mnie zaczął domagać się coś więcej mówiąc ze nie ma w tym nic złego a to jest dowód miłosny, W miedzy czasie poznałam w duszpasterstwie innego chłopaka (mojego obecnego męża Pawła). Spędzaliśmy dużo czasu razem, rozmawiając podczas spotkać w naszej grupie czy też podczas przerw na uczelni. Po pewnym czasie podczas rozmowy Paweł wyznał co tak naprawde do mnie czuje. Byłam zszokowana, nigdy nie myślałam o nim jak o kims więcej niż koledze czy przyjacielu. Ogólnie nie był w moim guście więc postanowiłam grzecznie mu odmówić. On z kolei zadeklarował ze zamierza czekać i walczyć o mnie ale ja nie mogę być z kimś do kogo nic nie czuje mimo ze ma te same wartości- tak wtedy myślałam. Nie wiedziałam ze tym sposobem odrzucam swojego męża, jaki bląd popełniam. Modliłam się codziennie prosząc Boga aby udzielił mi rozeznania oraz pokierował moim życiem. Miesiąc później zakończyłam związek przez co nie mogłam dojść do siebie przez jakiś czas. Przestałam nawet chodzić na spotkania mojej grupy w duszpasterstwie. Jakiś czas później zupełnie przypadkowo spotkałam Pawła, pytał czemu nie przychodzę na spotkania, co się ze mną dzieje. Kończąc rozmowe obiecałam ze zjawie się na bliższym spotkaniu mimo że czułam ze nie jestem jeszcze na to gotowa. Chcąc nie chcąć poszłam i nie załuje tego do dziś. Wspólnota pomogła uporać mi się z problemami, dawała mi siły do dalszego życia, umacniała mnie na każdym kroku. Odnowiłam swoją relację z Pawłem i po pewnym czasie postanowiłam i dać nam szanse. Nie czułam nadal nic do niego ale pomyślałam że skoro Pan chce byśmy byli szczęśliwi tzn że chce żebyśmy go szukali w drugim człowieku a więc warto być z kimś kto ma podobne wartości i wizje życia jak my. Spróbowałam i dziś nie załuję po około pół roku w wyniku pewnej sytuacji zrozumiałam ze zaczałam go kochać, ze stał się dla mnie kimś więcej niż zwykłym kolegą czy przyjacielem. Tak zaczała się nasza miłośc i tak trwa do dziś. Zbudowaliśmy ją wspólnie zawierzając Bogu a nie kierując się przeczuciem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poszukująca sensu życia
Czas mija,a u mnie nic sie nie zmienia... raz wydaje mi się,że nie moge bez niego żyć,innym razem,że kompletnie nie pasujemy do siebie...nie mam pojęcia czego ja chcę,totalny mętlik w głowie:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ada91
przyjaźń z chłopakiem... Hmmm wybaczcie ale to bardzo mało realne. Prędzej czy poźniej ktoś się zakocha. Wiem coś na ten temat bo sama to przechodzę. Mam przyjaciela od 2.2 lat... Zawsze byliśmy tylko przyjaciółmi. Chodzilismy na basen, na wycieczki, potem zaczeliśmy chodzić do jednej klasy. I nagle się zakochałam.Nie wiem kiedy i nie wiem jak. Jestem bardzo nieszczęśliwa, jak nigdy w życiu tym bardziej że jestem w związku teraz, an też dopiero co zakończył śwój... Sama jestem sobie winna. Ostrzegali mnie że prędzej czy później coś się stanie. I stało się po 2 latach. Kazdego dnia jest coraz trudniej, trudniej mysleć, i uważać go za przyjaciela. On wie co ja czuje bo dałam mu to jasno do zrozumienia, a ja wiem, że on tego nie czuje. Dlatego muszę się oddalić... Bo zwariuję....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zakochana nieszczęśliwie
Tez jestem w takiej sytuacji. Ja zakochałam się w najlepszym przyjacielu (Michale) mojego przyjaciela (Piotrka). Natomiast Piotrek zakochał się we mnie.Michał ma super dziewczynę z którą nie mam szans. CO ROBIĆ???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trala la la
ja zamierzam uwieść mojego przyjaciela .. plan jest taki - zawsze zachowywałam się jak koleżanka - tj. głupie smsy, szalone gadki, nieprzemyślane akcje razem typu wycieczki, kursy językowe itd... a teraz zaczynam z nim flirtować - zaczęłam w tym tygodniu -))) Trzymajcie kciuki, żeby się udało -)) Myślę, że mu się bardzo podobam, ale że mamy zbyt lużne podejście do siebie .. kurcze jak mi się uda i jak odnjadę to forum jeszcze raz, to dam znąć -))) może jest dla nas jakaś szansa -))) pozdrawiam -))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość melkiah
No to nie jesteś jedyna , ja też spróbuje w jakis sposob uwiesc moją przyjaciółke .Robie dlatego zeby po pierwsze sprawdzic czy potrafie i mam nadzieje ze sie uda , a moje pobudki są przecież dobre bo zależy mi na niej i to bardzo .Zmienie swiadomie typ naszej relacji bo chce z nią byc , a jesli sie nie uda to moze strace przyjaciółke ale wtedy bedzie to oznaczalo ze nie byla to prawdziwa przyjaźń a "Ania" była tylko pijawką.Zaczynam wszystko zmieniac tym bardziej ze niedawno rozstała sie z kolejnym bojfrendem o czym zostałem poinformowany osobiscie (osbiscie tez zostal mi on przedstawiony) Teraz cierpi ale bede dzialal najpierw subtelnie a później ostrzej niech spojrzy na mnie jak na faceta a nie jak na meską koleżankę moją duma już wystarczająco oberwała

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tratata
A ja jestem zakochana w mym przyjacielu od 4 lat. Ostatnio domyślił się, ze kiedys mi się podobał. Nie zaprzeczyłam,a le on nie ma pojęcia, że to nie był zwykły krótkotrwały kaprys. NIc mu nigdy nie powiedziałam i nie powiem. On nie wierzy w miłość i nasz zwiazek nie miał by szans. Nie mogłabym żyć z myślą, że on wie. Od jakichś 4 miesiecy podoba mu sie jedna z moich przyjaciółek. Oczywiscie pomagam mu ją zdobyć. Mimo wiem,z e on jej nei kocha izapene nie pokocha, tylko mu sie podoba to i tak jestem cholernie zazdrosna. Ale co robic? Nie ważne co czuję . Wazne,z e by on był szczęśliwy. Zrobiłabym wszystko, aby mu sie ułożyło, bo jest wspoaniałym, wartościowym facetem i na to zasługuje... Udaje sama przed sobą,z e moje uczucia są nie ważne. Próbowąłam sie od niego odsunać i zapomnieć, ale widziałam, że mu mnie brakuje i mnie potrzebuje. Wiec będę zawsze u jego boku... Moze kiedys mi przejdzie. Mma nadzieje. Umawaiam się z innymi, ale myśle wciaż o nim . I tak te 4 cholerne lata. Znam go od 12, a przyjaźnimy się od 5:D Echhhhh, zeby mi sił starczyło, bo trzymam to wszystko w sobie i czasami mam ochote mu wszystko wykrzyczeć.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość melkiah
Zacznij działać tak żeby go sobą oczarować zmień troche swoje podejście i sposób postępowania , żeby widział Cie z innej strony niż zwykle może wtedy coś zaiskrzy.Ja zacząłem wobec mojej koleżanki i coś się zmienia.A jak chcesz mu coś powiedzieć to nie wyjeżdzaj od razu z miłością bo sie przestraszy.PS.Kazdy facet niezaleznie czy wierzy w milosc czy nie moze jej doswiadczyć(kiedys ludzie nie wierzyli w bakterie na przykład a na anginę chorowali;) ) tylko pamietaj nie na wariackich papierach ba wiekszosc z nas boi sie takich slow jak milosc,slub , dzieci itp i nie tyle ze musimy dojrzec ale przyzwyczajc sie do mysli stworzenia czegos trwalego i zobowiazujacego jakim jest powazny staly zwiazek

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zakłopotttanaaa
Witam serdecznie ja mam problem z przyjacielem z tego wzgledu iz jestesmy jedynakami bylismy dla siebie jak rodzenstwo niewiem jak mam postepowac w tym momencie od jakiegos czasu mnie kontroluje z kim sie spotykam jak gdzie i kto to jest jak jestesmy razem pyta sie kto dzwoni i czyta smsy spotykajac sie z pewny mezczyzna zaczol mi wyrzuty zrobic ze zawsze uwazal mnie za osobe ambitna i ze takiego frajera wzielam sobie mowi mi ze potrzebuje ustatkowania i stabilnosci do tego pytania piszesz z kims no masz szczescie a jak pisze z inym staje sie arogancki zuca obelgi pod moim adresem niewiem co robic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mickiewiczowa
Hmm... Jakiś czas temu pisałam tutaj... Odważyłam się na poważny krok, i... NAPISAŁAM DO NIEGO LIST!!! Teraz on już wie o wszystkim i jeszcze chce mnie znać, bo pisze do mnie codziennie, że się musimy umówić i pogadać!! Tylko ja cały czas odwlekam spotkanie, bo trochę się boję. ;] Trzymajcie kciuki!!!:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tratata
Dzięki za rady melkiah. Są rozsądne, ale ja już po tak długim okresie znajomosci wiem, że nic nie będzie;p Jak zachowuje się "inaczej" to on to bierze za żarty... Pogodziłam się z tym. Zakłopotanaaa, może to porprostu taki typ. Mój przyjaciel uważa, że powinien wiedzieć o mnie wszystko, do granic możliwosci ingeruje w moje życie, też czyta moje smsy. Mogę się spotykać z innymi tylko wtedy, gdy nie ejstem mu akurat potrzebna. Dziś się lekko obraził, ponieważ nie chciałam mu opisać w jaki sposób całował mnie chłopak... Jeżeli jednak ma do Ciebie żal, że widujesz się z innymi to może zależy mu na Tobie w ten inny sposób:). Poobserwuj jego reakcje. Mickiewiczowa, trzymam za Ciebie kciuki:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poszukująca sensu życia
Mickiewiczowa- powodzenia:) Melkiah-i co, skutkuje? sa jakieś postępy?:) Ja z moim przyjacielem nadal nie jestem- po prostu boję się zdecydować na związek z nim, boję się,że oboje wyjdziemy z tego związku poranieni i zawiedzeni...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zakłopootanaaa
do tratata dzieki za wypowiedz a jak mam odebrac jego tresc iz ja potrzebuje ustatkowania i stabilnosci dlatego chce on zemna spedzac wiecej czasu?? jak ograniczylam kontakt to napisal mi ze I TAK CIE NIE PUSZCZE

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zakłopootanaaa
do tratata dzieki za wypowiedz a jak mam odebrac jego tresc iz ja potrzebuje ustatkowania i stabilnosci dlatego chce on zemna spedzac wiecej czasu?? jak ograniczylam kontakt to napisal mi ze I TAK CIE NIE PUSZCZE-czy to jest normalne?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rtjmnbvcx
up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość AngeliSka
Ja powiedzialam o tym co czuję przyjacielowi i nie zburzyłam przyjazni. Normalnie dalej sie przyjaznimy i jest zajebiscie ;p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mickiewiczowa
No cóż... Spotkałam się z nim... Ale jak zaczął nawiązywać do właściwego tematu poprosiłam go, żeby odłożyć to na inną okazję... Głupio zrobiłam, ale za bardzo bałam się tego ostatecznego wyjaśnienia. Jak bym się zachowała, gdyby mi powiedział, że to się nie uda? To byłoby dla mnie straszne upokorzenie, wstyd. Pokazałam mu wszystko, co siedzi w mojej duszy, odsłoniłam słaby punkt, a on miałby wbić weń nóż. Boję się mojej reakcji na takie słowa. Zaczełabym płakać? Biec przed siebie? Kurcze... Miłość jest naprawdę trudna... A taka, to dopiero:/ Pozdrawiam Was!:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ojtamojtam
Przeczytałam część tego wątku... i opowiem, jak to było ze mną. Poznałam go na pierwszym roku swoich pierwszych studiów. Przyciągnął moją uwagę na jedną króciutką chwile. Taki impuls. Szybko jednak zwróciłam uwagę (po ok. 3 sekundach) na innego kolegę. W tamtym okresie dość nieumiejętnie starałam się zaleczyć rany, które przynosił mi bardzo toksyczny związek, w którym trwałam/bywałam od ukończenia gimnazjum. W ramach odnowy emocjonalnej przepływałam z jednego związku do drugiego (w międzyczasie bywając ze swoją toksyczną miłością). Jego poznałam bliżej w czasie jednego ze spotkań integrujących (jak się później okazało i tak zbyt zintegrowany) mój rok. Gadaliśmy i gadaliśmy... i później, i za tydzień, i za miesiąc gadaliśmy dalej. Ja opowiadałam mu części swojej historii, on opowiadał mi o swojej dziewczynie i historiach przed. Nie były to oczywiście jedyne tematy naszych rozmów ;). Dodam jeszcze, że jest bardzo specyficznym człowiek, w zasadzie nie będzie to nadużycie, jeżeli powiem, że ekscentrycznym. Co za tym idzie, albo ludzie go lubią, albo nie cierpią. Często zresztą trudno zrozumieć, co on ma na myśli, a ja miałam ten rzadki dar, że część łapałam. I na tym oparła się nasza przyjaźń. W wakacje, po tym pierwszym roku wspólnych studiów, zaczęło być z nim źle. Pracowałam wtedy w pubie i bardzo często swoje nocne przygody kończył u mnie przy barze. Jeżeli chodzi o moją sytuację emocjonalną - dalej zmieniali się aktorzy (z wyjątkiem jednego) aż pewnego dnia poznałam bliżej stałego bywalca tego pubu, w którym pracowałam. Zauroczenie totalne. Myślałam - tak, to ten! I tylko jeden problem - w momencie, gdy się poznaliśmy miał już wykupiony bilet do Irlandii. Dostałam się na kolejne studia. On też, tyle że w innym mieście. Widywaliśmy się rzadziej. Mój związek na odległość kwitł przez pół roku. W międzyczasie próbowałam przyjaźnić się ze ze swoją toksyczną miłością. W grudniu poszliśmy pić (jak widać i ze mną nie było za dobrze). I nie umiem powiedzieć, jak to się stało, że zaczęłam go całować. Obudziliśmy się u mnie. Byłam w totalnym szoku. Miałam przecież górę swoich własnych zidioceń, a o nim nigdy nie myślałam jak o mężczyźnie! Zresztą dalej tak o nim nie myślałam. Wyobraźcie sobie, po prostu przeszliśmy nad tym do porządku dziennego i przyjaźniliśmy się dalej. Jeżeli o mnie chodzi, odrzuciłam oświadczyny stałego bywalca. Wróciłam do toksycznej miłości. Finał był taki, że w kolejne wakacje obaj polecieli jednym samolotem do przeklętej Irlandii, a ja siedziałam zaryczana i pusta gapiąc się w okno. A on napisał któregoś dnia, poprosił o rozmowę. Chciał mi opowiedzieć dlaczego było z nim tak źle. Kwestia dotyczyła byłej już wtedy jego dziewczyny. W trakcie rozmowy przyznał, że nigdy nie powiedział jej, ani nikomu innemu, że kocha. A ja dostałam ataku paniki. Zupełnie bezpodstawnie stwierdziłam, że to właśnie mi to powie, chociaż nic na to nie wskazywało. Bo to nie była rozmowa, żeby mi coś wyznawać. To była rozmowa o stracie czegoś pięknego z przyjacielem (czyli ze mną). Jak zawsze zapomniałam o moim przeczuciu. Dalej normalnie się spotykaliśmy, a ja starałam się znormalnieć. Po pół roku nagle zaczęłam się przyłapywać na tym, że się zastanawiam, co na siebie założę, kiedy mam go zobaczyć. Czy nie gadam głupot. Co on myśli o ważnych dla mnie sprawach. Przyszło olśnienie. Kocham. Jak to? Jego? Mojego dziwacznego egocentrycznego przyjaciela, którego dojrzałość emocjonalna jest dużo niżej od mojej, choć moja wciąż kwiliła w powijakach? Męczyłam się. Płakałam. Wściekałam. Były sytuacje, że i on szedł w moją stronę, były. W końcu zmęczyłam się na tyle, że mu wszystko powiedziałam. Nie z zaskoczenia, torowałam aluzjami i smsami. Był przerażony. Ale się zgodził, nie chciał mnie stracić. Nasz pierwszy wspólny rok był absolutnym koszmarem. On nie umiał z nikim być i ciągle go nie było (studiował w innym mieście). Ale zacisnęłam zęby. Traktowałam to trochę jak karę za wszystko, co wcześniej nabroiłam. Czekałam. Kiedyś nie umiał mówić. Teraz ciągle mówi, że mnie kocha. Kiedyś zabierałam tlen. Teraz troszczę się, by mógł oddychać. Kiedyś... Już trzy lata minęły. I nie mamy wątpliwości, że chcemy by z naszej walki były i inne owoce. Pozdrawiam Was serdecznie, K.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×