Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Black cashmere

??? gdzieś między pierwszą a nastepną miłością ???

Polecane posty

Ginka --- > Jest dokladnie tak jak piszesz o sobie ... On tego nie przyjmuje do wiadomosci,ze jest wiele wart,nawet w momencie kiedy mu tlumacze,ze gdyby byl nikim (jaki pisal) ,i gdyby nic nie znaczyl,nie wzbuzilby we mnie takich uczuc ... Ale on tego nie przyjmuje. Jak dotrzec do takiej osoby ??? :( ... Juz wczesniej zrobilam tak,jak piszesz teraz - czyli staram sie z nim duzo rozmawiac,zeby sie otworzyl ... i opowiedzial mi o swoich rozterkach jakie ma w sobie,ja go wysluchalam,powiedzialam,co o tym mysle - bez krytyki oczywiscie,tylko przedstawilam mu kilka spraw po prostu inaczej,niz on myslal .... Tylko,ze kosztowalo mnie to duzo czasu - czekanie na jego jedno slowo,jedno zdanie ... takie bardzo osobiste ... ale najwieksza dla mnie nagroda za to byly jego slowa,ze bardzo mi dziekuje,bo pomoglam mu zrozumiec kilka spraw ... i dodal,ze jestem pierwsza osoba,z ktora umie rozmawiac o wszystkim - owtarcie ... i,ze z nikim nie rozmawialo mu sie tak dobrze ... Jednak to byly tylko momenty ... Generalnie jak juz rozmawiamy o nas,czy o jego problemach,to jest strasznie ostrozny.. I jak juz mysle,ze w koncu udalo mi sie dotrzec w 100%,to zaraz czuje,ze stawia mi taka granice ... daje do zrozumienia,ze ma kolejna watpliwosc ... i,ze nie jest tak pieknie,jak mi sie wydaje ... Bardzo bym chciala do niego jakos dotrzec,tylko jak ??? Ginka,jak postepowac z takimi osobami jak TY,zeby donich przemowic ?:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiesz co, zebym ja to wiedziala... To chyba musi Ci moj Mis napisac bo czasem mu to bardzo dobrze wychodzi. Ale jak? Nie wiem. Napewno mowienie ze jestes wspanialy, ze twoje obawy sa nie uzasadnione to wazne ale nic tak naprawde nie daje. Nie pomaga sie otworzyc. Czesto nawet wrecz przeciwnie. Trzeba napewno storzyc intymna atmosfere. Nie koniecznie romantyczna. Moze nie miec nic z romantyzmu. Poprostu intymnie. Czasem dobrze jest powiedziec cos o sobie - o swoim problemie. To mi pomaga. Tak jakbym wtedy dochodzila do wniosku ze inni tez nie maja latwo sami ze soba. Ja nie mowie o problemie w pracy czy ze znajomymi. O czyms skrytym, inytmnym. Nie mam pojecia. A i tez tak mam ze nim powiem jedno slowo, jedno zdanie to moj Mis czasem nie wytrzymuje. Nie dziwie mu sie. Ale gdy tak cierpliwie czeka, nie ponagla... to sama sie otwieram - pomalu sie rozkrecam. Wiesz zapytam go dzis czy mialby ochote Ci cos dodac od siebie. Moze on ma sposoby jakich ja nie znam. Ba... napewno ma tylko ma malo czasu ale moze cos Ci napisze. W koncu zan mnie juz dlugo to cos tam sobie wypracowal. Pogadam z nim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ginka --> dziekuje ...:) W sumie kazdy jest inny,ale niektore zachowania ludzi o podobnych charakerach sa podobne,tak wiec kazda rada sie przyda :) tesknie --> To prawda,wszystko jest zagmatwane ...:( Ja jak odkrylam ten topik,to bylam bardzo zdziwiona,ze tyle kobiet jest w podobnej sytuacji... Pozdrawiam ,buziaki :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Boże, Dziewczyny przez co my przechodzimy...., jak czytam Was to mysle, ze moje połozenie i emocje mimo, ze baaaardzo dalekie od ideału, sa przynajmniej na jednym poziomie, te najwieksze kryzysy chyba mam za soba, tylko czuje sie taka zmeczona... na poczatku po rozstaniu z pierwszym miałam nadzieje, ze jakos uda mi sie z tego wyjsc, ze przyjdzie dzien kiedy powiem sobie jest dobrze i to mnie trzymało, ale mineło juz 1,5 roku i cholera nie jest dobrze to mnie tak załamuje, ze nie potrafie sie odbic(jest tylko smutna monotonia) Ginko pytałas o co tak własciwie mi chodzi... to jest tak: Pierwszy był moja ogromna miłoscia, oddałam mu wszystko srece, dusze, ciało, mysli cała siebie..... tez byłam kiedys takim zamknietym dzikuskiem i to on własnie nauczył mnie otwartosci, i w ogóle zrobił dla mnie sporo dobrego.... Było pieknie, bylismy niemal jak Romeo iJulia, nawet od znajomych kiedys usłyszelismy, ze jestemy dla nich najbardziej idealna para.. 3 lata absolutnej sielanki miedzy nami ..... a potem przyszło piekło - dziwne telefony, smsy od kobiet, kłamstwa(mysle, ze mnie zdradził), obelgi ze strony jego przyjaciela i siostry przed, którymi nigdy mnie nie bronił, miałam spore problemy w domu - nie probował mi w tym pomoc, momentami potrafił byc tak chłodny, ze az mnie paralizowało. Przez nasz ostatni rok mowił mi o wspolnym mieszkaniu, o tym jak bedzie pieknie, ze kocha itd. ... wierzyłam mu mimo wszystko, ale to co mowił nijak nie przystawało do rzeczywistosci, było gorzej i gorzej... nie potrafilismy juz rozmawiac, awantury były takie, ze wstyd, podeptał wszystko co kochałam, obrzucił mnie wyzwiskami, popchał, kiedys nawet rzucił stołem( nie we mnie, ale jednak) nie poznawałm go , nie wierzyłam,ze to człowiek, którego pokochałam i nie rozumiałm czemu sie tak dzieje.... odeszłam, bo bolało zbyt mocno, byłam na skraju zrobienia strasznej głupoty, chyba domyslacie sie o co mi wtedy chodziło po głowie.... Po rozstaniu on zyje jak w bajce: kariera, pieniadze, zona, dziecko... hight life... a ja?? ja nawet nie wiem kim byłam dla niego i co miały znaczyc te 4 lata, bo to w co wierzyłam prysneło jak mydlana banka Jeszcze kiedy byłam z nim, przez gg poznałam mojego Cudaka , duzo rozmawaialismy( o dziwo wtedy potrafił), on jest inny, duzo spokojniejszy. Po rozstaniu zaczelismy sie spotykac, na poczatku myslałam, ze to tylko kolega, ale nagle, nie wiadomo kiedy okazało sie, ze własciwie jestesmy razem.... Czułam, ze odpoczywam przy nim, uspokoiłam sie.Tylko on jest strasznie zamkniety w sobie, nawet przyjaciołom sie nie zwierza. Mnie tez nigdy o nic nie pytał, chociaz cos tam wiedział, ze sie z kims rozstałam. Poczatkowo mi to odpowiadało i myslałam, ze tak naturalnie przyjdzie czas na takie rozmowy. Teraz ta sytuacja jest absurdalna, bo ja nie jestem taka jak on mysli, przy nim jestm wesoła, ale to jest jak maska pod, która sie chowam a w srodku chce mi sie wyc. Probuje go skłonic do jakis rozmow, ale bezskutecznie. Znajomi dolali oliwy do ognia. Poniewaz spotykalismy sie przez pare miesiecy a nikt z jego kumpli o tym nie wiedział, wiec kiedy prawda wyszła na jaw, zaczeły krazyc plotki na nasz temat, co poniektórzy sugerowali, ze jest ze mna z braku laku(chyba do tej pory mysla ,ze z jego strony to nie jest prawdziwa miłosc).... było mi strasznie przykro, ale jakos to sobie wyjasnilismy. Problem w tym, ze mnie to nadal kuje. Nigdy od niego nie usłyszałam, ze mnie kocha, ze jestem wazna a po tym co przeszłam ciezko jest mi zaufac, on w zaden sposob tego nie ułatwia. Tłumaczy to wszystko tym, ze jest taki zamkniety i taka ma nature. Nic nie mowi o sobie i o nic nie pyta. Probowałam to zwalic na to, ze ma ciezka sytuacje - powoli umierał jego ojciec. Tylko ilez tak mozna?? Boje sie tego, ze jak juz sie otworze, zaufam rozstaniemy sie, on bedzie z inna i okaze sie, ze jest w stanie całkiem normalnie okazywac swoje uczucia a ja znowu okaze sie zabawka... i nie moge pozbyc sie takich mysli, probuje z nim rozmawiac o uczuciach, ale z nim sie nie da, zaczynam podejrzewac, ze on traktuje to duzo swobodniej niz ja... dlatego czasem chce odejsc, on wtedy sie wkurza, powie pare suchych słow, a na nastepny dzien robi sie taki kochany ... A ja sie boje, tak strasznie, bo naprwde nie mam pojecia co on o mnie, o nas mysli.... a to juz prawie 1,5 roku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Black - to,co piszesz to takie smutne ... :( Aaz nie wiem,co powiedziec... A chcialabym jakos pomoc :( 4 lata w zwiazku ... ja po 8 miesiacach juz nie wyobrazam sobie zycia bez niego,tak szybko zdazylam go pokochac ... a 4 lata,nie umiem sobie tego nawet wyobrazic ... Podziwiam Cie,ze mialas na tyle sily,zeby sprobowac zwiazac sie z kims innym ... Ale tu tez widze sielanki nie masz :( ... Wierze jednak w to,ze sie dogadacie z tym Cudakiem ;) Faceci niektorzy tak maja - i sama nie wiem dlaczego - raz jest dobrze,a drugim razem nie wiadomo czego sie spodziewac,a podobno to \'\'z dziewczynami nie wie oj nie wie sie...\'\' a tu wychodzi,ze to z facetami sie nigdy nic nie wie .... Jestem z Wami :* :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ojej Black, widze ze sprawa jest naprawde powazna. A mowilas mu to wszystko co tu piszesz? Mowilas o swoich obawach? O tym co Cie boli i dlaczego? Moze on ma jakis problem sam ze soba. On o sobie nie mowi a moze przeszedl w zyciu podobny zawod do Twojego? Ja tam nigdy nie bylam zwolenniczka chodzenia do psychologa itp. Nawet sama sie upieralam - gdy jeszcze bylam taka opuszczona w Polsce - ze nie ide nigdzie. Ale dzis mam troche inne podejscie. Wiem, ze z soba musze pojsc napewno. Fajnie byloby namowic na to mojego Misia tak bysmy poszli razem do jakiejs poradni malzenskiej - choc malzenstwem jeszcze nie jestesmy ale wierze, ze kiedys. Wiem ze faceta jest cholernie trudno na cos takiego namowic. Tymbardziej jezeli samemu sie nie ma odwagi isc i zwierzac obcej osobie. Ale na razie my jestesmy w Stanach a Wy? Moze to jest sposob? Tylko dobry psycholog a nie taki domorosly jak ja ;) Ktos z prawdziwego zdarzenia. Nie wiem co Ci jeszcze poradzic. Rozmawiasz i nie skutkuje. Ja mysle ze on jest napewno dobry czlowiek i nie jest z Toba z litosci. Poza tym skad ta litosc mialaby sie w nim brac. I nie rozumiem ludzi, ktorzy sie wtracaja w takie rzeczy jak zycie dwojga ludzi. Tu mam bynajmniej spokoj. Nikt mnie tak naprawde nie zna i o moim problemie rozmawiam tylko z Misiem a w Polsce mialam tysiac doradcow. Jeden przez drugiego wykrzykiwal wrecz co powinnam zrobic. Co mi wolno a co nie. Ze mam sie nie ponizac przyjazdem tutaj itp. I wiesz co? Nie mieli racji. Przyjechalam, cierpie ale to bylo nieuniknione. Nie zaluje jednak. I co najwazniejsze nie czuje sie ponizona przez ten moj przyjazd. Zdrada zawsze jest ponizajaca ale nie ten przyjazd i jestem tu o wiele szczesliwsza przy jego boku niz bym byla z ta cala sterta \"przyjaciol\". Brzmi to troche niewdziecznie i to musze tu napisac, ze gdyby nie oni wszyscy to moze bym tu teraz nie pisala - tez mialam glupie pomysly na rozwiazanie problemu. Jestem im za to bardzo wdzieczna. Mam znajomego psychiatre (ktory to wlasnie mowil mi ze mam sie udac do psychologa albo psychiatry a ja nie chcialam sluchac). Po 3 dobach ryczenia bez spania i jedzenia powiedzial mi cos co mnie jeszcze bardziej wtedy dobilo: Ze mam nie sluchac nikogo poza wlasnym sercem i rozumem. Przyjaciele, rodzina - oni chca dla mnie zapewne dobrze ale tylko ja wiem co dla mnie jest dobre i ja wiem co chce zrobic. Dzis wiem ze mial racje. Tylko czasem siebie trudno odnalezc jak zyjesz wsrod ludzi ktorzy zawsze maja Ci cos do powiedzenia na temat twojego zwiazku. Moja sytuacja zapewne byla inna niz twoja teraz ale wiem jedno: nie sluchaj innych tylko siebie i jego. I wyciagaj z niego ile sie tylko da. Jezeli wszystko uklada sie w logiczna calosc to dlaczego mu nie uwierzyc? Trzeba zaryzykowac. A jak Tobie sie cos nie zgadza to rozmowa sprobuj rozwiazac problem. Jak sie wyjasni to dobrze a jak nie, i coraz wiecej sie nie bedzie zgadzac, to zastanow sie czy ma powody byc z Toba nie szczery. Walcz o Was i nie daj zatruc tego tym co mowia inni. Powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzien DObry!!🌼 Ginka, Zawsze dziekuje Wam:) teraz nie mam czasu zeby tu posiedziec,wieczorem cos na skrobie. Trzymajcie sie!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam :) Mi sie dzis znowu dzien bardzo smutno zaczal ...:( Rozmawiamy wlasnie o planach na wakacje ... On planuje sobie biwaki ze znjaomymi w swoich okolicach .... Mnie nie uwzglednil w ani jednym \"planie\" ...Nie wiem,co myslec :( ... Chyba bede musiala sie z tym pogodzic,ze nie bedzie mnie wtedy w jego zyciu juz ... :( Zaraz wyjde z siebie :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Eehhh tylko nie to ... znowu sie zaczelo :(:(:(:( Siedze i rycze ... Znowu czuje,ze ma mnie gleboko gdzies ... Nie mam juz sily :( Jestem juz prawie pewna,ze nie ma dla nas przyszlosci ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zawsze, wyplacz sie do bolu a potem bez zalu przemysl sprawe. Pogadaj z nim - powiedz co Ci robi. Tak mi przykro, ze tak cierpisz. Jestes niesamowita wiesz? Kochasz mimo tego wszystkiego. A taka jest chyba milosc - kocha sie nie za cos tylko pomimo. Namawiam Cie na rozmowe z nim. O twoim bolu i dzisiejszych rozterkach. Moze mu sie wreszcie oczy otworza. Lepiej jak to zrobia pozno niz wcale. A tak z innej beczki. Opowiem Wam moj dzisiejszy sen - bo ja niedawno wstalam (u mnie po 9). Jemu nie moglam opowiedziec bo czulabym ze go krepuje. Powiedzialam tylko ze jak sie obudzilam to bylam rozczarowana ze to byl tylko sen. A wiec bylo tak.: Mis jak zwykle przychodzi z pracy poznym wieczorem. Zmeczony - ba wykonczony. Znow szef nafikal.Zjadl obiadek i walnal sie w lozko. Objal mnie jedna reka i przysunal do siebie. Pocalowal i powiedzial: \"Kocham Cie\". Juz w tym momencie sen byl najpiekniejszym snem od kilku miesiecy ;) Ale to nie koniec. Widzac moj usmiech na twarzy mowi dalej: \"Kochanie, chcialbym bysmy razem wrocili do Polski we wrzesniu. Tak na poczatku, zebym mogl tu jeszcze troche popracowac. Co sadzisz o tym zeby przedluzyc twoja wize do wrzesnia? Wiem ze to troche malo czasu Ci zostanie na nauke przed rozpoczeciem zajec na uczelni ale sadzisz ze dalabys rade?\" No i nagle w mojej glowie wszystkie problemy zniknely. Nagle ta banka z papierosowego dymu prysnela i zrobilo sie tak przejrzyscie. Poprostu pieknie. W jednej chwili wrocily wszystkie piekne marzenia i wspomnienia. I to juz nie byla nadzieja na to ze sie uda. Znow wiedzialam ze tak bedzie. Ze kryzys za nami i jestesmy wielcy. To co nas laczy przezwyciezylo wszystko! Niesamowite. Ale to nie koniec snu. Pyta dalej: \"Kochanie...Wyjdziesz za mnie?\" To juz bylo za duzo szczescia jak na jedna mala chwile. Na mojej twarzy lzy. A on zamrtwiony mowi: \"Jezeli placzasz bo nie jestes po tym wszystkim pewna to nie przejmuj sie. Nie musisz odpowiadac. Ja poczekam, ale tam w Polsce przy Tobie i bede o ciebie tam dbal. Nie zostawie cie juz wiecej samej. A jak bedziesz juz wiedziec to mi powiesz.\" A ja z tego wszystkiego zupelnie sie pogubilam. Przezylam szok. Bo to bylo tak ni stad ni zawad. Bylam pewna ze ten dzien jest jak kazdy inny a tu takie wielkie slowa. A moj Mis nie rzuca slow na wiatr. To bylo pierwsze \"Kocham Cie\" Od listopada. Zmieszana, zamotana ze szczescia odpowiadam mu: \" Dobrze moj Misiu. Nawet nie wiesz jak sie potwornie ciesze\". I z tego wyszystkiego mu nie odpowiedzialam na to najwazniejsze pytanie tylko zaczelismy sie kochac. A chwile pozniej mnie obudzil bo wychodzil do pracy. Pewnie bym mu po tym kochaniu powiedziala: \"TAK\" ale sie nie dowiem juz jak by sie czul jak czlabym sie ja ;) A moze tak mialo byc? Moze to uczucie ma mnie zaskoczyc a nie przysnic sie wczesniej. Szkoda, ze to byl tylko sen. Tak marze, ze sie wreszcie spelni. Dzien mi sie zaczal cudownie. Mam nadzieje ze taki pozostanie do wieczora ;) To co czuje do tego faceta to najprawdziwsza milosc. Nie taka szalona, mlodziencza. Nie naiwna i z poczucia ze mi sie juz z nikim innym nie uda. Ja naprawde chce byc przy nim w kazdej chwili. Naprawde chce wyciagnac do niego reke gdy poprosi. Wyobrazam sobie nasza starosc i wiem ze bede przy nim trwac zawsze. Jak bedzie schorowany, nieznosny - bo to jest milosc. To nie cos co sie znudzi jak jest zle. To nie cos gdzie uciekasz bo przerazaja Cie problemy. Tak sobie mysle, ze gdyby, odpukac, cos mu sie stalo teraz. Tfu, tfu, tfu.... Byl ciezko chory, albo na wozku to jemu napewno nie byloby latwo ale mi... Ja bylabym najszczesliwsza osoba pod sloncem mogac sie nim opiekowac. Tak naprawde nie wiemy co nam zycie jeszcze napisze. Kocham go i zrobie dla niego wszystko. I to nie sa wyrzeczenia czy powinnosc albo lek przed samotnoscia. To radosc z tego ze moge mu siebie dac. To cudowne uczucie ;) A i zapytala mnie niedawno kolezanka czy ja nie trwam przy nim bo boje sie samotnosci. Odpowiedzialam nie. Bo wiecie co? To piekielko jakie mam teraz. Ona i on wahajacy sie co z soba zrobic... Ja tu sama i nie ma caly dzien do kogo sie przytulic i porozmawiac. To jest o wiele gorsze niz samotnosc. Ja jestem jeszcze na tyle mloda ze nie czuje sie stara panna. Nie potrzebuje go teraz dlatego ze chce miec dzieci i rodzine. Ja z tym moge dlugo czekac. Nie mam zadnych innych powodow ponad moje uczucie. Wiem ze podobam sie mezczyznom i wiem ze jakbym chciala to nie bylabym sama. Ale samotnosc w mojej dzisiejszej sytuacji to zbawienie. Nie ma zazdrosci, poczucia ze jest sie nie kochanym, odrzuconym... a tak samo jak teraz trzeba liczyc tylko na siebie. Nie boje sie samotnosci wogole... A jak jest ze mna bardzo zle i rycze przez cale tygodnie to nawet o niej chwilami marze ;) To nie lek przed samotnoscia pcha mnie w jego ramiona... Ja go najprawdziwiej na swiecie pokochalam. I jestem siebie pewna bo znamy sie tak dlugo i tyle ze soba przeszlismy dobrego i zlego ze dobrze wiem kogo kocham. To nie jest zadne zauroczenia ani determinacja z jakichkolwiek innych powodow. Mam nadzieje ze on poczuje to samo ;) Ale sie rozpisalam... ;) Mam nadzieje ze dotarlyscie do konca ;) Ciesze sie ze chociaz tutaj moge sie swobodnie \"wygadac\". Pozdrawiam Was dziewczynki. Ciesze sie ze jestescie ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć Wam!! Ginko - Przeczytałam wszystko!!:) Z całego serca zycze CI zeby to wszystko sie sprawdziło, wiem, ze to wszystko czego pragniesz. Uff, aż zazdroszcze Ci tej pewnosci, ze to właśnie on, ja niczego takiego nie czułam ,od nie wiem nawet jak dawna..... :( Słuchaj swojego serca ono wie, czego potrzebujesz ;) Podziwiam, Cie za to jak to wszystko znosisz i za twoja niezachwianą wiare .... boże czy on wie jaka ma madra kobietke, jak tego nie doceni bedzie najwiekszym głupcem pod gwiazdami..............

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Black---> popieram Cie w 100% ... Mezczyzna Ginki bylby glupcem,gdyby nie docenil milosci takiej kobiety :) Ginka ---> Cudowny sen ... Miejmy nadzieje,ze proroczy :) A z tym co napisalas pozniej ... - calkowicie sie identyfikuje ... Ja tez nie boje sie samotnosci ... Zrobilam,tak jak pisalas - porozmawialam z nim,powiedzialam,co mnie boli i przeprosilam za to,ze byc moze odbiera to tak,ze czepiam sie jego slow ... I po dluzszej rozmowie napisal mi tak : \" Jestes Kwiatuszkiem kochanym i dziisaj znowu ja zaburaczyłem z jakimis biwakami przepraszam \" \"nie pojade na zadne biwaki bez Kwiatuszka!\" Wydaje mi sie,ze on chyba nie zdaje sobie sprawy,ze takie rzeczy mnie bola - dlatego tez mu o tym powiedzialam ...Problem tkwi w tym,ze za kazdym razem musze sie \"upominac\" o to,ze chcialabym uczestniczyc w jego zyciu ... I nie wiem,czy to znaczy,ze sie narzucam,czy po prostu on to robi nieswiadomie i dobrze,ze mu to przypominam ? Sama sie gubie w tym wszystkim,ale kocham i chce walczyc ... ale walczyc,nie narzucajac sie - ciezkie zadanie,mam nadzieje,ze podolam :) Buziaki dla Was ! Jestescie kochane :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zawsze -> :( sprobujcie sie jakoś spotkac, porozmawiać o wszystkim tak na zywo twarza w twarz, rozmowy telefniczne i na gg tego nie rozwiążą..... wytłumacz mu, ze to co przeszedł to rozdzial, który tzeba zamknąć, ze mozna pokochac raz jeszcze, tylko trzeba chciec cos zmienic...... a TY przeciez jests osoba, która by go nie zraniła.... on musi to wiedziec. Tobie też życze dużo sił, zreszta zycze Nam wszystkim tego, obysmy znalzazły jakieś rozwiązanie naszych problemów.... Ja chyba chce odejsc od tego mojego Cudaka, niechce takiego zwiazku, w którym jestem tak samotna, ale nie mam sił zeby to zrobic, boje sie... nie chciałabym stracic z nim kontaktu a tak pewnie bedzie jak sie rozstaniemy. Jego mysli sa dla mnie zagadką a jego znajomi patrza na nas jak na jakiś jego chwilowy kaprys... słyszałam, ze jest ze mna z braku laku, dlatego, ze akurat mu sie napatoczyłam...słyszałam sugestie, ze nie chciał mnie przedstawic znajomym, bo obawiał sie ich negatywnej oceny, a przeciez kazdy chce miec dziewczyne, ktora sie podoba, od kogos innego usłyszałam, ze nie ja pierwsza nie ostatnia a ostatnio usłyszałam, ze on nie jest jakis wymagajacy w sosunku do kobiet - i co ja mam o tym myslec?? Nie jestem ani jakas brzydka ani głupia, nie czuje sie w niczym gorsza od dziewczyn jego kolegów, a moze nawet lepsza, bo przynajmniej nie jestem plotkara, ktora wtyka nos w nie swoje sprawy i w wolnych chwilach zajmuje sie obagdywaniem ludzi- brzydzi mnie to plotkarstwo...On twierdzi, ze nie ma wpływu na to co mówia inni i im tych rzeczy nie nagadał. ja jednak coraz czesciej mam tego dosyc i mam ochote rzucic wszystko w pioruny.... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A jak ja sie ciesze ze jestescie :) Jak czytam Wasze slowa to az lezka mi sie kreci w oku. Ale nie ze smutku a ze wzruszenia - bo ja jestem strasznie wrazliwa osobka. To czasem wada a czasem zaleta. No ale taka juz jestem i tego nie zmienie choc czasem trudno z tym zyc ;) Black, dziekuje za te cieple slowa. Troche mnie to krepuje. Ja chyba nie potrafie przyjmowac zadnych dobrych slow na moj temat. O stokroc wole jak mnie ktos krytykuje. Wiesz ja nie jestem chyba taka madra. Jak bym byla to przyjechalabym tu razem z nim albo nie puscila go tu wogole. Nie bylabym zaborcza wpychajac go w rece innej a poza tym bylabym bardziej otwarta na jego potrzeby. Teraz jest czas zeby zrozumiec swoje bledy i naprawic to co sie popsulo. Oby nie za pozno. Jest mi strasznie przykro ze ten twoj Cudak jest taki nie kumaty. Mysle, ze jezeli Cie kocha to sie wreszcie ocknie. Moze nie czuje realnego zagrozenia? Moze uwaza ze robisz z igly widly? Wiesz co? Mnie tez juz zaczyna wkurzac. Jak mu otworzyc oczy, bo w sumi eldaczego mialby byc z Toba z braku laku? To sie kupy nie trzyma. Po co? Nie rozumiem. A to jego towarzystwo to juz wogole mnie doprowadza do bialej goraczki. O mnie rozmawiaja za moimi plecami - to wiem, ale nikt mi nie przychodzi i nie trabi jak to Mis mnie wykorzystuje i wogole. Przeciez w tej sytuacji to mozna takie rzeczy nawymyslac ze glowa mala. I napewno wymyslaja ale minie tym nie obciazaja i ciesze sie ze tak jest. Chociaz tyle im zawdzieczam. Naprawde wspolczuje Ci tej sytuacji. Zawsze, ciesze sie, ze poskutkowalo. Pewnie na chwile jak zawsze. Ale nie lam sie. Jak tak bedziesz nad nim pracowac i zmuszac do glowkowania to bedzie mu coraz latwiej. Z czasem sie przestanie bac i moze nie bedzie szukal wzgledem Ciebie bezpiecznego dystansu. Moze wreszcie poczuje sie tak bezpiecznie ,ze nie bedziesz sie musiala o nic upominac. A tymczasem rozmawiaj z nim o tym co Ci robi gdy tak postepuje. On chyba rzeczywiscie nie zauwaza twoich krzywd. Ja mysle, ze jak on poczuje, ze mu sie narzucasz to Ci powie. Moj Mis musial mi sie dlugo \"narzucac\" ale ja wcale tego za narzucanie sie nie uwazalam. Mi z tym bylo bardzo przyjemnie tylko nie wiedzialam, ze to jest taki duzy problem z jego strony. I ze on to tak przezywa. W koncu cos we mnie peklo. Wiesz w tej sytuacji jakiej jestem teraz... To ja czuje, ze mu sie narzucam. Tym, ze chce wszystko wiedziec, z tym, ze go kocham i potrzebuje czulosci. Jestem ciekawa jak on to odbiera. Czy to jest mile czy uciazliwe. Widzisz... role sie z czasem odwrocily ;) Dziwne to zycie ;) Ja wierze ze Ci sie uda... e tam... Nie Tobie tylko Wam!! Wierze, ze bedzie dobrze. Ze on sie wreszcie odwazy zaufac bezgranicznie i nie bedzie sie bal odrzucenia. Badz cierpliwa. Cierpliwosc to jedna z wazniejszych cech, ktore prowadza do celu. Ciesze sie, ze drobnymi kroczkami wszystko brnie ku lepszemu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ginko - uwierz, jestes fajna Babeczka, błedy kazdy popełnia, ale nie kazdy wyciaga z nich wnioski na przyszłosc. Masz racje on mysli, ze ja robie z igły widły i sam mi to kiedys powiedział( dla niego to pewni zespoł napiecia;) ), bo co on moze, ze inni gadaja.. ja pomyslałam, ze cos w tym moze byc, bo zeby az tyle osób tak gadało, chociaz z drugiej strony jestesmy razem juz dobrze ponad rok, wiec po to by ciagnał skoro mu nie zalezy. Dwie sposórd tych osób to dziewczyna jego brata( z ktora sie nieznosza) a druga to dziewczyna jego kolegi i przyjacióleczka tamtej - na nie dwie biore poprawke, ale zabolało mnie, ze jego kumple tez jakos krzywo na to patrza. Nie znam historii jego poprzednich zwiazków i przejsc, on nie chce o tym rozmawiac i nie rozumiem o co to całe \"halo\", ten szum wokoł nas. W innej sytuacji bym to zignorowała, ale po tym co przeszłam nie potrafie tak poprostu zaufac i sie tym nie przejmowac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja sie nie dziwie ze nie potrafisz zaufac. Bo to cholernie trudne. Przykro mi ze tak cierpisz. Moze jak ni rzeczywiscie powaznie potrzasniesz to cos dostrzeze. Miejmy nadzieje ze dostrzeze. Trzymam z Ciebie kciuki, wiesz :) Nie daj sie. A ten twoj Cudaczek moze oprzytomnieje. A moze jakis inny Cudaczek sie pojawi? Bierzesz to pod uwage?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hhehe, on dumny jest, raczej nie bedzie zabiegał, nawet jak oprzytomnieje. Innego cudaka nie biore po uwage, jesli teraz sie rozstaniemy to chce byc sama, nie dałam sobie czasu na \"dojscie do siebie\" a moze powinnam. A propos snów, ja ostatnio miałam bardzo makabryczny az nie wiem czy to opowiedziec, ale opowiem, moze ktoras z was zna sie na snach. Sniło mi sie, ze bylam w ciazy i ta ciaze usunełam. To wszystko sniło mi sie bardzo realistycznie i dokładnie, cały zabieg (brr) a zaraz potem sniło mi sie, ze odbywam z kims stosunek(normalnie nie uzywam tego zwrotu, ale w tym wypadku to ciezko inaczej okreslic, kims dlatego, ze nie wiem kto to był) i potem na jego penisie było pełno krwi i \"czegos\" jeszcze. Koszmar, ja chyba wariuje. W ostatnim czasie w ogole nie myslałam o ciazy a tym bardziej o tego typu zabiegach, zreszta raczej nie usunełabym ciazy. Wiec nie wiem skad mi sie to wzieło,(Freud, by to wyjasnił;) ) ale to jakos makabrycznie obrazuje moja sytuacje, wskoczyłam w kolejny zwiazek nie bedac pogodzona z tym co sie stało wczesniej i moze stad problemy. Dziewczynki gdzie sie podziewacie?? Zawsze- Kwiatuszku gdzie jestes?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No to zeczywiscie makabra. Ale ja tez szukam kogos kto cos wie o snach. Moze by mi cos madrego powiedzial na moje. mi sie kiedys snilo cos w podobnym guscie. Ze boli mnie brzuch i ide do toalety a w majteczkach kaluza krwi... a w niej dwie male, urwane nozki. A potem korpusik wyskoczyl. Moze brzmi smiesznie - makabrycznie ale dla mnie to byl jeden wielki koszmar. Marze o dzieciach i nigdy mysle ze bym nie usunela a tu taka masakra. Sny maja wielka moc. Potrafia rozwalic mi nawet caly dzien jak sie dobrze posataraja. Ale potrafia go tez umilic - tak jak dzis. Wlasnie... Wiecie cos blizej o snach? Ja ostatnio przeczytalam gdzies ze jak sie sni komus smierc to znaczy ze czekaja go w zyciu powazne zmiany i ze sie ich obawia. Dziwne. Mnie zmiany czakaja to jasne. Nie wiadomo czy na dobre czy zle... ale sny o smierci snia mi sie conajmniej 2 razy w tygodniu. Zwykle samobojstwa. Moje, jego, nasze wspolne. Ostatnio snilo mi sie ze jechalam z nia samochodem. Ona kierowala. Wpadla w poslizg i walnela w drzewo. Ja wyszlam z tego cala a ona wykrawawiala sie na moich oczach. Rycalam, krzyczalam. Wolalam pomoc. Probowalam zatamowac krew, robic sztuczne oddychanie itp (medykiem jestem) To bylo straszne. Najgorsze bylo to ze nie potrafilam jej pomoc a robilam co moglam. Cala utaplana w jej krwi. Sen byl tak straszny ze krzyczalam przez sen i Misiek mnie zbudzil. Wlasnie zancie sie dziewczynki na snach?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W koncu nie wiem czy ja uratowalam czy nie ale nie moglam potem przez godzine usnac. Koszmar. Skad sie biora takie sny? Co oznaczaja?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja sie ciutke tym interesowałam, ciutke, bo to temat rzeka..... Szczerze mowiac w takie typowe senniki to nie wierze za bardzo, bardziej ciekawe i chyba pradziwe jest podejscie od strony psychologicznej ... psychoalaitycy sie tym zajmuja, moze sie dokopac ciekawych rzeczy :D Ja jak chodziłam do psychologa, to ona czesto pytała sie o moje sny i przy niej nauczyłam sie je interpretowac.. znaczy tylko swoje a nie tak ogolnie. Sny sa odbiciem naszych emocji czesto tych nie do konca uswiadomionych......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No ja mam do tego takie samo podejscie. Z tym ze ja nie bylam jeszcze u zadnego psychologa i nie wiem jak oni to widza. Czytalam troche Freuda... Ale jest mi to mimo wszystko dosc obcy temat. Mi sie wydaje ze te moje sny sa wrecz dokladnym przerysowaniem moich emocjii w codziennym zyciu. Pragnien i obaw jednoczesnie. Ciekawa sprawa tak poznawac siebie poprzez wlasne sny ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A pamietasz czy ten wypadek, był niechcacy czy ona to specjalnie zrobiła?? to moze byc istotne ja bym powiedziała tak, na moj rozumek i odnoszac do twojej sytuacji: ona stwarza dla Ciebie zagrożeniem ( w twojej swiadomosci albo podswiadomosci ona jest niebezpieczna) -- ten wypadek, bo to ona jednak prowadziła samochod - naraza Ciebie na niebezpieczenstwo. A to, ze probowałas ja ratowac to chyba te twojej watpliwosci i zrozumienie dla jej połozenia, pisałas ona jest starsza, moze bardziej jej zalezy, ma wiecej do stracenia - moze gdzies w srodku czujesz sie winna, ze ja krzywdzisz w jakis sposob. Chyb postrzegasz ja jako zagrozenie ale z drugiej strony rozumiesz i nie chcesz jej krzywdzic - chyba jestes zbyt dobra:D zdewcydowanie jestes za dobra!! Ten sen rzeczywiscie niezły i pewnie ciekawy dla jakiegos psychoanalityka.. takiego z prawdziwego zdarzenia nie jak ja;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jak sie rozstałam z moim byłym - ciagle mi sie sniły mieszkania, co noc prawie i wszystkie były moje, raz mi sie sniło, ze on oddał mi mieszkanie i ja zaczełam w nim goraczkowa sprzatac, bo mieli przyjsc goscie( chyba chodziło o Cudaka jako tego goscia;) ) Czesto te mieszkania przemeblowywałam i sprzataąła je non stop. Potem poszłam do psychologa o ty mtez jej opowiadałam no i okazłą sie ze to proste jak drut. To mieszkanie to moje wnetrze, z ktorego on sie wyprowadził, a ja musiałam wszystko sobie poukładac od nowa ( na przyjecie Goscia;P - zartuje)Prawie w kazdym z tych snow pojawiało sie cos takiego, ze on mi je zostawił, chociaz w tylko jedym z tych snow był. Po rozstaniu nie snił mi sie prawie nigdy, czasem mi sie sniło, ze go szukam, ale nie moge znalezc i nikt nie wie gdzie on jest, był gdzies, ktos go widział, ale nie wie gdzie jest. Czesto sie rozstawalismy,ale po tych snach wiedziałam, ze to rozstanie było ostatnim.. A tuz przed rozstaniem sniło mi sie, ze byłam z nim na wakacjach, bylismy w sklepie, kłocilismy sie i ja musiałam wrocic do hotelu po pieniadze. Zamiast w hotelu znalazłam sie we własnym domu, wszedzie był remont. Kiedy sie rozstalismy naprawde, pod domem kopali rowy i wszystko było rozryte, prawie jak we snie........... choc ten senny remont pewnie oznaczał te porzadki, ktore musiałam przeprowadzic....... niezłe :( Teraz tak pomyslałam o twoim snie, moze to Ty "wygrasz" jego serce skoro ona zgineła.............. moze twoja nadswiadomosc daje Ci juz jakies znaki - to by było dobre :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No powiem Ci ze chyba trafilas w sedno. Jest rzeczywiscie tak ze sie jej boje. Wiem ze kombinuje i wiem jak bo ona rozmawia o tym z innymi a Ci mi mowia. Jest nie zla - w koncu ma doswiadczenie ktorego mi brak. Umie to robic tak ze moj Mis caly czas powtarza ze ona nic nie robi tylko czeka. Ale jednoczesnie mowila mu ze sie nie podda. Dla mnie jedno przeczy drugie ale nie dla niego no i o to tu chodzi. Wiec boje sie jej jak diabli bo co ja moge. Ja jestem soba bo tylko tyle potrafie. Nie udaje nic. Jak jest mi zle to jest i on o tym wie... jak sobie radze to sobie radze a nie udaje ciezko skrzywdzona. Jestem soba bo tyle moge mu dac i tak naprawde tyle ma sens. On ma kochac mnie a nie maske jaka przybiore na te okolicznosc. Ale jest jednoczesnie tak ze czuje sie jak bym wchodzila w ich zwiazek. Tak bylo na poczatku i wiem ze strasznie to przezywala. Wiem ze cierpiala. Probowalam sobie tlumaczyc ze przeciez wiedziala co robi. Wiedziala z kim sie wiaze i powinna byla to przewidziec ze lekko jej nie bedzie. To byl jej wybor mi poniekad nikt takiego wybory nie dal. Wiedziala ze istnieje i ze Mis jest ze mna blisko a jednak sie zdecydowala i nie czekala na jego chwile zwatpienia. Dzialala. Stalo sie tak jak sie stalo ze jestem tutaj i czuje ze jestem przyczyna czyjegos bolu. Jak sobie przypomne siebie i co przezywalam gdy pojawila sie ona. To teraz widze ja jak ona przez to przechodzi a ja jestem powodem jej cierpien. Nigdy w zyciu nie pragnelam niczyjej krzywdy. Wiem jak to boli i ranie szukajac wlasnego szczescia. Moze moja sytuacja jest nieco inna ale ... Bol to bol a ja chcialabym zeby ona byla szczesliwa. Jestem wierzaca. Co wieczor modle sie za wszystkich bliskich. Od kiedy jestem z Misiem modle sie za szczescie mojego bylego i jego bylej. Zeby im sie udalo. Troche potrwalo nim pozbylam sie zlosci na ta kobiete. Ale dzis modle sie co noc o jej szczescie. Zeby byla z kims kto ja pokocha prawdziwa bez maski. By miala szczesliwa rodzine i upragnione dzieci. Nie modle sie o to kogo mialby wybrac Mis... Nie wazne tak naprawde czy aby nie modle sie o szczescie jej przy jego boku. Chce by byl moj. Pragne go i kocham do szalenstwa ale chce by byl szczesliwy. Choc mam nadzieje ze on to szczescie widzi przy moim boku. Te modlitwy nie maja wymiaru personalnego. Poprostu ja chce dla wszystkich jak najlepiej. Chce by wszyscy byli w ostatecznosci szczesliwi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No nie :) teraz to przesadzilas z ta wygrana :) Hihi Dobre by to bylo fakt :) Ale Misiek mnie obudzil nim przysnilo mi sie zakonczenie. Nawet juz na jawie plakalam i mowilam ze nie wiem czy ja uratowalam. No wlasnie nie wiem. Tak wiec nie wiem czy ona zginela. Poza tym chyba bym wolala ja uratowac i np zeby sie spodobala jakiemus przystojnemu lekarzowi w karetce, ktory oniesmielony nia zakocha si epo uszy i beda zyli razem dlugo i szczesliwie i on spelni jej wszystkie marzenia. A mis bedzie dumny ze ja taz zazrcie bez zadnych watpliwosci probowalam uratowac ;) Tak mi sie bardziej podoba :) Musze sobie dzis dosnic zakonczenie ....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiesz ona prowadzila ten samochod... Ta tak jak pisalam wczesniej ona miala wybor. Nie musiala przeciez brnac w to wszystko skoro wiedziala ze on jest zajety a chciala... Ona kierowala a ja siedzialam na siedzeniu obok bo nie moglam nic zrobic bedac tysiace kilometrow od miejsca wydarzen. Moze tak? Ten wypadek byl raczej nie spwcjalnie. Jakas sytuacja na drodze - poslizg i skrecila kierownica w drzewo. Z jej strony samochod zgnieciony a z mojej prawie nic. Wyskakuje z samochodu i pierwsze co lece ja ratowac. Nie mam zadnych watpliwosci. Ratuje ja jak kazdego innego czlowieka. Albo nawet bardziej chce ja uratowac. Tak jakby dla Misia... bo moze on ja chce a ja jej nie uratuje. Cos w tym guscie. No i coraz wiecej krwi a ja coraz bardziej zrozpaczona ze juz nie wiem co robic. Tak bardzo chce by zyla. Dziwna sprawa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ginka -przestan!!!!!! Daj jej spokoj, niech sobie karwawi i umiera, przynajmniej bedzie spokoj:D Mowie tak, bo chorobliwie nie znosze takich ludzi co to swiadomie właza z butami w czyjes zycie. Ona wiedziała w co wchodzi, nic jej nie tłumaczy, Swiat jest pełen facetów, niech szuka szczescia gdzie indziej........... A z ta nadswiadomoscia to jest troche prawda(... przynajmniej na dzis masz przewage, ja jestem za tym zeby umarła :P - diabełek we mnie sie odzywa:D) Tuz przed swiatami Bozego Narodzenia zmarł moj dziadek, a gdzies miesiac wczesniej sniła mi sie moja sp. babcia, ktora kategorycznie powiedziała mi, ze dziedek swiat nie przezyje, miała bardzo zdecydowany i stanowczy głos, wrecz troche wkurzony... chyba sprzykrzyło jej sie tam bez dziadka i na swieta go sobie wzieła.... Takich snow nikomu nie zycze, obudziłam sie wtedy cała mokra i długo jeszcze nie mogłam zasnac....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
TAK!!! Z ta kierownica - to dobre !!!! ona kierowała, bo Ty byłas daleko, jak sie zjawiłas zatrzesło jej swiatem , stad ten wypadek - to jest dokładnie tak!!! :D teraz Ty jestes i Ty mozesz kierowac:) Kieruj Ginka!!!! My Ci kibicujemy:) Radzimy sobie bez Freuda i bandy psychoanalityków :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×