Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Załamany facet

Czy warto się żenić z kobietą, która nie potrafi i nienawidzi gotować??

Polecane posty

Gość patka-szmatka
Różnie z mężczyznami bywa przeciez. dzis niechce z wygody dzieciaczka ,A jak dojrzeje zechce i sie okaze ze Ty kobieta juz nie dasz mu. Naprawde to cienka linia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość patka-szmatka
Na jedno mnie stac. Pomysle moze o drugim. A ty ile masz niznajomy?bardzo interesuje cię mój związek? Jest bardzo udany i tez mój mąz niechciał dziecka na poczatku. jednak dojrzał i zrozumiał co jest celem w małżeństwei. Tak więc zdecydowalismy się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość patka-szmatka
widze ze wszyscy poszli Więc i ja papapa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jakaś taka bylejaka
dyskusja dawno obiegła od tematu. O dzieciach -prawdziwa kobieta gdy naprawdę kocha -bardzo pragnie dziecka z ukochanym -to jest normalne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość patko
my bardzo chcemy dziecko ale jak na razie nie mamy, 2 razy poroniłam. ale wcale nie uważamy że to jest celem, ale to nie oznacza że jak straciliśmy 2 dzieci że nie będziemy małżeństwem, kochamy się i szanujemy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wanda , mam podobne zdanie .nie wiem , czy dla hipotetycznego dziecka takim ogromnym szczęściem byłoby urodzic sie ze mnie i byc przeze mnie wychowanym.\\ Wczoraj prowadziłam podobną dyskusje z kolezankami i jedna , o której zawsze wiedziałam , że jest cholerna egoistka powiedziała , że musi mieć dzieci , bo sobie nie wyobraza samotnej starosci.Jedyny argument.Smutne , lepiej chyba , zeby ich nie rodziła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeszcze mozesz się zdziwić i zaskoczyć drogi autorze;) W moim przypadku było podobnie,nigdy mnie kuchnia nie interesowała,nigdy nie uczyłam się od mamy..:P Na widok mięsa mnie mdliło,ale powiem Ci jedno--dla chcącego nie ma nic trudnego,a tym bardziej,jesli sie kogoś kocha... Pewnego dnia poznałam mężczyznę,po roku się zaręczyliśmy,zaczełam sie martwic swoim kulinarnym beztalenciem,zwłaszcza jak juz przeprowadziłam sie do niego na dobre..... i to do innego miasta,wiec mamusia za mnie nie ugotuje:P Zanim wyjechałam,poprosiłam mamę,by mi podyktowała co sie robi krok po kroku,załozyłam zeszyt kucharski:P Zapisałam wszystko co lubie i co sie przecietnie jada:) I byłam taka wystraszona jak ja sobie poradzę..:) I zaczęłam eksperymentowac,wydobywając z siebie ukryty talent kulinarny,co sie okazało w czasie,lepszy od mojej mamki(a jest swietna kucharka) Najpierw robilam wszystko krok po kroku z przepisow mojej mamy i wychodziło,niektore potrawy robilam z wyczucia i logiki,jak sobie dane danie wyobrazałam tak robilam,jak wariatka:P Ale wychodziło:) i co najwazniejsze smakowało:P Na początku to nawet nie mogłam jadac ani patrzec na jedzenie,jak sie tak nawąchałam swoich wyczynow,nie wspomne jak brzydziłam sie miesa,nie patrzyłam na nie jak je myłam,jak kroiła to mnie mdliło.. Ale jakos wszystko z czasem przeszło,teraz jestem dobrą kucharką,narzeczony zadowolony,nawet jego wybredny siostrzeniec 10lretni twierdzi,ze u mnie a najlepsze obiadki:P i w domu nie chce jadac:P Zmierzam do tego,ze jak bedzie musiała to sie nauczy,samo przyjdzie,bo jesli sie kocha jest sie w stanie wszystkiego nauczyc,wiec daj jej czasu i szanse,polecam stworzenie takiego zeszycika,potem juz bedzie robiła z pamieci.. pozdrawiam i zycze wiele szczęscia i smacznych obiadków;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Szczerze mowiac zal mi takich ludzi,ktorzy twierdza,ze jedynym celem zycia jest posiadanie dziecka. Ich zycie moze byc strasznie nieciekawe...Na wstepie zaznacze,ze nie mam antymacierzynstkiego podjescia- wrecz przeciwnie ,bardzo chcialabym miec dzieci i mam nadzieje,ze bede je miala (ze nie wystapia zadne przeciwnosci natury medycznej itp). Ale twierdzenie,ze celem zycia jest dziecko (i to jeszcze jedynym celem) jest chyba gruba przesada. Dziecko jest na pewno ogromnym szczesciem, ale przeciez w zyciu sa tez inne rzeczy do zrobienia. Slyszalyscie kiedys o SAMOREALIZACJI? Niektore z was powiedza,ze dla nich samorealizacja jest macierzynstwo. Ale realizowac mozna sie na wiele roznych sposobow, i to niekoniecznie zarabiajac grube pieniadze, jak juz ktos wczesniej sugerowal. Mozna np robic kariere naukowa (ktorej rezultaty potem przyczynia sie na przyklad do rozwoju medycyny), mozna pomagac innym ludziom na wiele roznych sposobow, mozna podrozowac- mozna sie realizowac na milion roznych sposobow. Kazdy ma swoj model na zycie i kazdy jest do czegos innego powolany. Niestety religia katolicka jest baaaaardzo nietolerancyjna i mamy tutaj swietny tego dowod- niektore osoby po prostu nie moga zrozumiec,jak mozna nie chciec miec dzieci, jak mozna miec inny pomysl na zycie- a mozna. Niestety dla mnie jest to dowod ograniczenia wlasnych horyzontow. Oczywiscie druga strona sporu tez nie wykazala sie zbyt duza kultura nazywajac niektore panie \"rozplodowkami\" i innymi epitetami. Chcialabym wiedziec,jak to jest naprawde z ta srednia wieku na kafeterii, bo czytajac niektore wypowiedzi, glowe bym sobie dala uciac,ze pochodza one od 16,17- latkow. Sa mniej wiecej na takim poziomie intelektualnym i przede wszystkim emocjonalnym. Znaczna wiekszosc spoleczenstwa chce jednak miec dzieci, wiec moze dalibysmy spokoj tym,ktorzy nie chca? Uwazam,ze jest to zbyt powazna,a przede wszystkim zbyt osobista decyzja,zeby komus w tej kwestii cos narzucac. A swoja droga w zyciu nie slyszlalam glupszego argumentu, niz ten,ze dzieci trzeba miec,zeby nie zostac samotnym na starosc. Niestety, posiadanie dzieci nie gwarantuje szczesliwej starosci w otoczeniu rodziny. Takiej gwarancji niestety nic nie daje. I wspolczuje tym,ktorzy sobie z tego nie zdaja sprawy. Obyscie nie musieli sie rozczarowywac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Natomiast co do gotowania. Smieszy mnie,ze niektore dziewczyny (i to calkiem ich sporo) robia z nie-gotowanie swoisty manifest feminizmu. Obwieszczaja wszystkim,ze one nie gotuja. I uwazaja sie za bardzo wyzwolone, wyemancypowane kobiety. A mnie to smieszy. Smieszy mnie to dlatego,ze gotowanie z wyemancypowaniem nie ma wbrew pozorom az tak wiele wspolnego. Gotowanie to jest zwykla czynnosc uzytkowa, tak jak sprzatanie, pranie, robienie zakupow. To po prostu trzeba robic,bo nie ma innego wyjscia- jesc trzeba, a zeby jesc niestety trzeba to jedzenie wczesniej przygotowac,no chyba ze kogos stac na codzienne chodzenie do restauracji. Kwestia sporna dotyczy tego,kto gotuje. Abslotunie nie uwazam,ze powolanie kobiety jest stanie przy garach. Ale gotowanie prostych potraw,to naprawde nie jest zadna filozofia. Mozna sie przeciez podzielic obowiazkami,np w tygodniu ja gotuje,bo wracam wczesniej od ciebie z pracy. Ale za to w weekend ty gotujesz. Albo ustalic sobie jeszcze inny wariant,ktory wszystkim pasuje. Problem jest mi dosyc bliski,bo mam znajomych- mlode malzenstwo i sytuacja u nich wyglada nastepujaco: zona oznajmila,ze nie bedzie gotowac, bo nie. Wraca z pracy o godzinie 15, robi kanapki-oczywiscie tylko dla siebie,bo gdyby zrobila tez dla meza to by jej korona z glowy spadla, prawda? Maz wraca z pracy duzo pozniej niz ona, a ona mu nawet herbaty nie zrobi, nie mowiac juz o czyms do jedzenia, chociaz ugotowanie szybkiego obiadu to naprawde nie jest zadna filozofia. W weekendy on gotuje lub chodza do rodzicow. Dla mnie jej postawa to taki troche egoizm. Bo zrobienie obiadu to naprawde nie jest zaden wysilek. A mam wrazenie,ze pojecie partnerstwa troche sie wypaczylo w dzisiejszych czasach. Dla pewnej czesci kobiet partnerstwo = zona nie gotuje i nie sprzata. Troche dziwnie, prawda?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Poza tym naprawde szczerze mnie ciekawi, co jedza te dziewczyny,ktore tak uparcie i z wielka duma deklaruja,ze nie gotuja. Codziennie kanapki? Na sniadanie,obiad i kolacje...? :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość starsza.
Żabka zgadzam się z Tobą:) Zastanawia mnie,ze współczesne młode kobiety boją sie przeraxliwie obowiązków,chcą być niezależne itp,a wiszą niczym bluszcze na meskim ramieniu,często nie pracują,lub zarabiają marne grosze, w domu nic nie robią ,ale nie mają juz problemów z wydawaniem jego pieniędzy-to nie feminizm:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jakaś taka bylejaka
Masz rację zabka,że coś się dziewczynom poplątało co ma piernik do wiatraka,co ma gotowanie do emancypacji.Po prostu gotuję,bo:lubię dobrze jeść,lubię gdy Ci których kocham są dobrze odżywieni,bo gotując panuję nad jakością pożywienia,nad kalorycznością posiłków ,nad ich wartościami odżywczymi i nad portfelem.Gotujac dla wszystkich ponoszę ,mniejszy koszt niz gdybym wszystkich wysłała do restauracji.Lubię gotować i robię to podobno bardzo dobrze.Lubię ten moment kiedy ładny zapach z kuchni przywołuje wszystkich na obiad. Cieszy mnie,że rodzina nie ma problemów gastrycznych,że wszyscy mają świetne sylwetki i dobra cerę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tak tak żonka do garów i
rodzenia bachorów, bo mąż to pan i władca! :o :o :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jakaś taka bylejaka
Jeśli juz to w domu ja jestem władczynią nawet moje psy tak mnie traktują

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość starsza.
do tak tak zonka do garów a co mozesz powiedzieć na swój temat?Robisz coś poza wiecznym odchudzaniem, robieniem makijażu i bezpodstawnym krytykowaniem innych?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dlaczego niektorzy z was wszystko traktuja w kategoriach wladca- niewolnik. Czyli jesli kobieta gotuje,to jest niewolnica,a facet jej panem i wladca? Nie wydaje mi sie,zeby to bylo az takie proste. Moim zdaniem dowodzi to tylko jakichs kompleksow. No bo jak inaczej wytlumaczyc,ze kobieta wzbrania sie przed gotowaniem i sprzataniem,bo uwaza,ze to uwlacza jej godnosci? Czyzby sie bala, ze ktos o niej pomysli (albo ona sama o sobie pomysli),ze jest niewolnica i sluzaca ?Czyzby z powodu niskiego poczucia wlasnej wartosci?Jezeli bylaby pewna siebie i swojej wartosci,to wiedzialaby,ze jak trzy razy w tygodniu ugotuje obiad, to korona jej z glowy nie spadnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
znam dziewczyne, ktora zalala zimna woda zupke chinska no i stwierdzila, ze zupka jest stara. Czasem niechec do gotowania wynika z lenistwa, a czasem z braku myslenia - bo jak mozna zalac zimna woda zupke chinska? Osobiscie jeszcze kilka lat temu nie moglam dotknac surowego miesa - ciarki mnie przechodzily. Jednak z racji tego, ze bardzo lubie jesc musialam wyzbyc sie wstretow. Dzis nie traktuje gotowania jak czynnosc \"uzytkowa\" , bo wtedy jedzonko pozbawione jest fantazji i poezji smaku. Dzis gotowanie to moje hobby i w kuchni dobrze sie czuje, czasem ponosze porazke przy garach, moze zbyt duzo eksperymentuje, ale tez spotykam sie z duzym uznaniem. Gotowac nauczyl mnie internet, no moze nie doslownie ale wlasnie stad czerpie wszystkie niezbedne informacje. Nie mam ksiazki kucharskiej ani zeszyciku a dryg kulinarny moze i zagniezdzil sie w genach, bo moja mamusia swietnie gotuje. Tak czy siak moj chlopak byl zaskoczony, ze potrafie i teraz sam wola o ciasto, a niby wczesniej nie przepadal :-) Dobra rada dla gotujacych - to starac sie by potrawy na stole byly nie tylko przyszne ale i dobrze wygladaly, dzieki temu nie mamy ochoty sie opychac, ale smakowac, co pozwala zachowac zgrabna sylwetke :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jakaś taka bylejaka
Gotowanie jest częścią robienia domu dla całej rodziny.Jeśli kobiety tego nie rozumieją nie należy się dziwić licznym rozwodom,zdradom i kłopotom z dorastającymi dziećmi.Ja juz chyba wyłożyłam całą swoja teorię na ten temat .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jeszcze slowko do zalozyciela topiku - ona moze nigdy nie nauczy sie gotowac, bo moze nawet jesli wstret minie to lenistwo pozostanie. Ale z pewnoscia nie jest to koniec swiata, choc z gory wiadomo, czego beda dotyczyly Wasze klotnie po latach :-) Zapewne ma wiele zalet, bo przeciez ja kochasz i tego sie trzymaj :-) powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zikrakobieta
Załamenego faceta rozumiem, ma dylemat chciał sie doradzic. Jesli kochasz, powinniscie byc razem bezwgledu na wszystko. Wiele rzeczy przychodzi z czasem iz miłosci.Mozna nauczyc sie gotowac z miłosci, mozna zaczas pisac wiersze miłosci, mozna zrobic prawi jazdy z miłosci, mozna namalowac obraz z miłosci..mogłabym wiele wymieniac.. Poswiecenie niejako buduje miłosc..oczywiscie dwustronna.. Jedengo nierozumiem u Twojej dziewczyny, bardziej kocha zwierzeta niz ludzi...skoro nie chce miec dziecka..a na widok mieska mdleje bo to było z takiej biednej swinki... a niech obejrzy program "Przytul mnie", albo odwiedzi pobliskie hospicjum badz dom dziecka..tam jest tyle biednych storzen ...małych ludzi...ktorzy nie maja miłosci a jej bardziej potrzebuja niz zwierzeta.Nie przecze, nie jestem za meczeniem zwierzat, ale nie jestem tez za przesada.Sa ludzie ktorzy wiecej inwestuja w psa czy kota, niz mogli by zainstwestowac we własne dziecko.Na drodze ewolucji i w ogole na tle duchowym i psychologicznym..człowiek jest istota o wiele wrazliwsza , o wiele bardziej swiadoma i myslaca...w porownaniu do zwierzat... Gdyby Twoja dziewczyna znalazła sie jakism cudem na Safari i była by sama , gdyn natkneła sie na zgłodniałego tygrysa...mysle ze nie był by w stosunku tak humanitarny jak ona jest dla zwierzat, byłby głodny zjadłby ja i tyle.To normalne, łancuch pokarmowy, ewolucja...czysta, nie da sie temu zaprzeczyc. Natomiast wkurza mnie jak ludzie "wirtualnie potrfaia bic" innych w sposob wulgarny i chamski. Ja uwazam ze gotowanie to przyjemna, rzecz, przy tym jak przy wszystkim trzeba myslec...wystarczy odrobine...pomyslec ... Nie wiem gdzie TWOJA dziewczyna, pracuje, ale chyba tam tez musi myslec...tiu czemu nie moze sie do kuchni przekonac...moga to byc jakies leki blziej nieokreslone, lub zwykłe lenistwo.A mdlenie na widok miesa...to z tym trzeba naprawde isc do psychologa...bo to sa jakies leki...ja nie wiem jakie nie jestem Opowiem kiedys taka smieszna historie, mieszkałam w akademiku ze studentka prawa...ktora chciała podpalic zapałkami piecyk na prąd...hehe to było przezabawne..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie żeń się z nią
oboje będziecie nieszczęśliwi :( Sprawy podziału obowiązków(w tym też gotowania) i potomstwa należy uzgodnić przed ślubem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zikrakobieta
ale to nie znaczy, ze masz sie z nia nie zenic, jak kochasz...to sie zen:) miłosc powinna isc na kompromis

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ale macie problem
nie rozumiem dlaczego i przeciwniczki i zwolenniczki wiążą czynności domowe z emancypacją? ja nie lubię gotować... bo dla mnie jest to czynność nudna, powtarzalna, dodatkowo niszczy ręce... zajmuje czas w którym można zrobić coś bardziej pożytecznego... zgadza się, że ktoś musi to zrobić... ja też czasem robię jak muszę... albo mój mąż... ale skoro tylko mnie na to stać, to nie widzę nic złego w wynajmowaniu pomocy domowej... dlatego u nas w domu problemu gotownia nigdy nie było... ani problemu braku ciepłych posiłków... w końcu między innymi po to również ciężko pracuję... aby zapewnić sobie wygodę, nie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
alez facet tylko zadał pytanie a zaraz polecialy na niego kolki .....ech kobiety troche luzu czy musi byc zaraz cos za cos a co sie stanie tej kobiecie jak zrobi w niedziele obiad rece jej odpadna ?? zrobi jemu i sobie przyjemnosc bo jak on bedzie zadowolony to i one tez moze w inny sposob jej t okaze a moze nastepnym rzem on cos zrobi.... przeciez liczy sie inicjatywa a poza tym co sie nie robie dla kochanej osoby:) a gotowanie to znowu nie takie poswiecenie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jestem kobietą
i zgadzam sie z przedmówcą,bo która kochająca kobieta patrzyła by spokojnie jak jej ukochany chodzi głodny?:) ja napewno nie:P i uwielbiam gotowac,a kura domową nie byłam i zapewne nie będe:P to kwestia raczej charakteru i....wychowania i wartosci... tez jestem kobieta pracującą,balującą,ale przede wszystkim kochającą.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jestem kobietą
dodam jeszcze,ze kobieta dobrze zorganizowana swietnie godzi wszystkie obowiązki,a co więcej ma rowniez czas dla siebie....i to nawet sporo;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×