Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość krajanka1

do romansujących mężatek

Polecane posty

Gość Freya30
Witam.jestem romansującą męzatką jeszcze.mam męza od którego zamierzam odejsc i podjęłam juz kroki ku temu.mam kochanka od ponad roku.było miedzy nami czasem żle.bo chciałam odejsc ale i spedzilismy wiele wspaniałych chwil, dni, nocy, wieczorów.....i było i jest nam wspaniale gdy jestesmy obok siebie.to nie mój pierwszy romans.ale wczesniej były to znajomosci konczące sie bez bólu i dosc szybko.ten trwa i trwa. nie umie go zakonczyc.a on mi mówi ze to bedzie trwac bo kocha.to wszystko takie pokrecone.teoretycznie to kazdy mógłby napisac ksiazke a praktycznie to kazdy jest inny i kazda sytuacje jest inna.wiec co tu gadac?facet zdradza.kobieta zdradza.od p[onad roku jestem z nim i witam sie z jego zona a gdy bylismy razem na jego "rzadowej"imprezie on powiedział- gdy ta sie dowiedziała ze tanczył z kims i był cały wieczór jakby...itp. on przyznał ze to ja bo przeciez to ta sama branza.i ok.???nawet jej sugeruje zeby zwrociła sie o pomoc w napisaniu tam jakis prac.a ja z nia rozmawiam i mysle.czy ty kobieto wiesz ze jade teraz do twojego mea i spedimy razem wieczór noc i obudzimy sie obok siebie i wrócimy razem???nienawidze jej bo i tak on do niej wraca ale i zal mi bo zyje w takim zkłamaniu.wszyscy ich znajomi z ktorymi sie spotykaja a nawet jego część rodziny wiedza o nas.nawet jej własny brat.kiedys mnie piorun porazi.a mój mąz domysla sie.wiem.ale powtarza ze kocha i chce byc ze mna.a ja chce by był szczesliwy i zył beze mnie.pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość To teraz pomyśl co byś
powiedziała, gdyby inna kobieta była z Twoim mężem i myślała tak samo , i to samo, co Ty teraz myślisz? Myślę, że wówczas Twój optymizm byłby gdzieś poza Tobą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość To prawda życie jest bardzo
przewrotne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do satyra
Jesli to czytasz, to chę abyś wiedział ,jak wielką masz siłę perswazji. Pod wpływem Twych wypowiedzi, które czytałam kilkakrotnie, przestałam być nocnym motylem (po trzech latach). Nikt i nic nie było w stanie mnie przekonać, że lecąc do tego światła poparzę się. Twoje słowa utkwiły mi w pamięci, analizowałam je codziennie i postanowiłam...tak uwierz mi...ocaliłeś mnie. Dziękuję i pisz tutaj więcej, ogromna mądrość życiowa jest w Tobie. Widzisz jak jest twoja siła?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Satyr
Łatwo jest mówić księdzu o wierności, gdy szanse na romans są znikome, łatwo tez staruszkowi, bo nie myśli się o kochance kiedy zęby leżą w szklance, a Satyrowi także. Każde spojżenie w lustro przypomina kim jest i to, że nawet liście na niego nie polecą. Gdy chore jest i cialo i dusza pozostaje chęc zapobieżenia temu czego sam doświadczylem. Jeśli moje słowa w czymś pomogły, to większa zasługa jest Krajanki, bo ona wydobyła je z głębi mego serca. Niestety nic nie wiem jak dalej potoczylo się jej życie. Topic powoli usycha, a pisanie dla samego siebie przecież nie ma sensu. Zastanawiam się nad swoim życiem i nie wiem czy odpowiedzi na pytania, które sobie zadaję są prawdziwe, czy wnioski wysunięte są słuszne? A moje życie jest naprawdę zagmatwane.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Martyna35
Witam. Od ponad pół roku odkryłam kafetefię i forum. Czutałam różne topiki. o zdradach, nieszczęśliwych związkach, kochankach itd.Nie umiałam się określić, który najlepiej pasuje do mego życia. Dzisiaj znalazłam ten właściwy. Jestem mężatką . Właśnie dzisiaj mija moja 16 rocznica ślubu. Nie przyjmuję życzeń, bo nie ma powodu, by cieszyć się z tego. Mój mąż od początku potraktował małżeństwo jak nic nie znaczącą zmianę w życiu. Różnica tylko taka, że zmieniła się jego kucharka, sprzątaczka i praczka z matki na żonę. Czas gdy urodziły mu się dzieci i były małe właściwie przespał- sam się do tego przyznaje. Interesowali go tylko znajomi , imprezki i łatwe życie. Ode mnie żądał żebym była kochanką z "najwyższej półki", bo byle co go nie interesuje. Wiem, że już krótko po ślubie mnie zdradził, i nie wiem czy tylko raz. Cztery lata temu poznał kobietę z którą spotykał się prawie codziennie przez dwa miesiące. Gdy wszystko wyszło na jaw, to nawet nie próbował zaprzeczać, a wręcz przeciwnie uraczał mnie opowieściami jak mu było cudownie i co z nią robił. Ja płakałam, a on dominował, prosząc oczywiście o wybaczenie, bo to tylko przygoda. Oczywiście wybaczyłam licząc, że się zmieni. Zmiana była tylko taka, że zamiast z kochanką zaczął przebywać z kumplami i piwem. Półtora roku temu poznałam mężczyznę, który jest całkowitym zaprzeczeniem mojego męża.Niestety jest żonaty.Dał mi dotąd tyle czułości i miłości jakich mój mąż nie dał mi przez te wszystkie lata.Przy nim czuję się kobietą piękną i wartościową.Nasza znajomość nie zaczęła się od seksu, tylko "rozmów" na różne tematy.Po trzech miesiącach , wiedząc już że bardzo tego chcemy spotkaliśmy się , a prawie po roku znajomości spędziliśmy wspólną noc. Zakochaliśmy się w sobie z wzajemnością, ale niestety jak większość tu piszących osób nie możemy być razem i ukrywamy naszą miłość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do satyra
nie dość,że mądry, to jeszcze skromny:) Topik jak widzisz nie usycha, ja tu wciąż zaglądam szukając mocy Twych słow i jakże cieszę się widząc choćbykróciutki Twój post, w którym niewiele słow, a cały ogrom mądrości. Dziękuję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hate
Rzeczywiscie, Satyr pisze bardzo "życiowo" i mądrze, jak madry moze byc tylko czlowiek u schylku swojego zycia, kiedy wie, ze nic zlego juz w swoim zyciu, ani sobie, ani drugiemu czlowiekowi nie moze uczynic. Mnie jednak nie jego slowa ujely najbardziej, a zacytowany przez kogos tekst o skutkach okazywania litosci; moze nie tyle ujęły, co wrecz przestraszyly. Podobnie, jak wiekszosc tutaj mam za soba zwiazek "pozamalzenski", skonczony, tu rowniesz, jak u wiekszosci - raczej zalosnie, po niemalze dwoch latach; co do wyrzutow sumienia? tak, owszem, mam je, ale tylko wobec siebie samej, bynajmniej nie mojego meza; nie kocham go od dawna, moze nigdy nie kochalam; nie zgadza sie na moje odejscie, blaga o litosc!!!!!!! stad trwoga, ktora poczulam po przeczytaniu powyzszego; nie powiem, ze jestem w rozpaczy, to juz mam za soba; wszystko juz bylo, naduzywanie alkoholu, psychotropy, samobojcze mysli, na szczescie bez prob:), powoli wychodze na prosta, ale wciaz nie czuje radosci zycia; zyje, tak jakbym umarla, tylko praca, dom i samotnosc; mam tez za soba dlugi "odwyk" od kompa, dzisiaj zatesknilam za forum, stad moja obecnosc; Jednego sie w zyciu nauczylam na pewno - nie budowac zwiazku, zanim poprzedni nie zostal zakonczony definitywnie. Martyno - jesli potrafisz, nie brnij w to dluzej, kazdy dzien, to jedna lza wiecej, chociaz absolutnie Ci tego nie zycze, lecz tak to sie niestety najczesciej sklada w zyciu;

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Martyna 35
do hate Wiem, że dobrze i mądze mi radzisz, bo na przykładzie własnych doświadczeń. Wiem też, że źle robię i mam z tego powodu wyrzuty sumienia. Podobnie jak ty, nie w stosunku do męża.Nigdy nie byłam egoistką i zawsze na końcu myślę o sobie, ale teraz najbardziej żal mi siebie. W poszukiwaniu uczucia zabrnęłam w związek, który bardzo obciąża mnie psychicznie. Mam nadzieję, że w zakończeniu tej znajomości pomoże mi "czas" i nie zranię tego cudownego Człowieka, który obdarzył mnie miłością.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hate
Martynko, jesli cokolwiek robisz "zle", to tylko to, ze trwajac w tym nieformalnym zwiazku ranisz sama siebie; nie znam powodow, dla ktorych nie mozesz np. odejsc od meza, podobnie, dlaczego on nie moze opuscic zony; ja uwazam, ze jesli sie kocha, to wszystko jest mozliwe, nikt i nic sie wtedy nie liczy, poza ukochana osoba; sadze, ze Ty znalazlabys w sobie dosc sily i odwagi, zeby odejsc od meza, i ze glownym problemem jest niemoc Twojego ukochanego; tak, panowie sa dosc "slabi", jesli chodzi o podejmowanie "meskich decyzji", oni kochaja inaczej, jakos tak wybiorczo i bardzo ineteresownie, tylko kobiety w milosci moga sie zatracic, panom zas wadzi ich zdrowy rozsadek i jak slyszalam, odpowiedzialnosc za rodzine, tylko co to jest cholera za rodzina, gdzie jedno z malzonkow ma kogos "na boku"! falsz i obluda, cala masa nieszczesliwych, niespelnionych istot; Satyr juz podobno wie, co w zyciu jest wazne, ale ja jakos sie z nim nie zgadzam; sadzi, ze jest tak wielkoduszny, ze nie kazal isc zonie precz, ze wybaczyl zdrade itp., a to jest wlasnie zly ruch, powinien byl pozwolic jej odejsc; do milosci nikogo sie nie zmusi, nie zacheci, ani nawet nie kupi sie jej; bynajmniej nie osadzam, jako i sama nie chce byc osadzana, wyrazam jedynie swoje stanowisko "na temat"; Martynko, dopoki zwiazek bedzie trwal, dopoty twoja psychiczna kondycja nie bedzie najlepsza; i wierz mi, powrot do "normalnosci" zajmuje duuuuuuzo czasu; naturalnie zrobisz, jak uwazasz, ja Ci tylko dobrze zycze; pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Martyna35
hate Podobnie jak w twoim przypadku, mój mąż też błaga o litość i wybaczanie. A ja już szesnaście lat wybaczam i przeraża mnie to, że tak już będzie wyglądać reszta mojego życia. Bez miłości, uczucia, stabilizacji i poczucia bezpieczeństwa. Ten pozamałżeński związek dał mi wiarę w siebie. Zaczęłam bardziej się cenić, częściej mówić "nie" , bardziej wymagać. Przestałam płakać, a zaczęłam stawiać warunki. Mój mąż twierdzi, że mnie nie poznaje i nie może zrozumieć mojej zmiany. Wyzywa mnie od feministek i twierdzi że te babskie czasopisma i kobiece strony internetowe poprzewracały mi w głowie. Masz rację, że kobieta jest w stanie dla miłości zrobić dużo więcej niż mężczyźni. Oni nie lubią zmian. Boją się! Ja też się boję! Boję się tego, że nawet gdyby mój ukochany odszedł od rodziny , to nie byłabym w pełni szczęśliwa, wiedząc, że swoje szczęście zbudowałam na nieszczęściu innych. Jesteś bardzo mądrą kobietą hate. Dziękuję ci za to, że się nie wymądrzasz, a tylko dobrze radzisz. Dojrzewam do zakończenia tego związku, ale dojrzewam też do zakończenia mojego „legalnego” związku. Coraz częściej przekonuję się o tym, że lepiej być samą, niż tkwić w „niszczących” związkach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hate
Czesc Martyna:) Widze, ze ten topik sluzy nam jako niemal osobiste konto mailowe, ale dlaczego nie, prawda? Powiem Ci jeszcze cos, jesli rzeczywiscie myslisz o zakonczeniu malzenstwa, to powinnas wykorzystac ten wlasnie moment, kiedy jestes taka silna i dowartosciowana; bynajmniej nie "zwierzaj" sie mezowi ze swojego zwiazku "na boku", ale tak jak mowie, kiedy kochasz i czujesz sie kochana, mozesz wszystko! potem, kiedy np. romans zostanie zakonczony, skrzydla Ci opadna, popadniesz w apatie, bedzie Ci wszystko jedno, czy jestes sama, czy z mezem, bo przeciez tak naprawde zalezalo Ci na byciu z ukochanym, a teraz to juz nic nie ma znaczenia; dla dobra dzieci bedziesz wolala byc z mezem, dla swojego dobra, bedziesz wolala byc sama, ale dobro dzieci zwyciezy; ja tkwie w malzenstwie i jest mi bardo zle i smutno; dlaczego ludzie unieszczesliwiaja sie na wlasne zyczenie? tego nie wiem, ale na pewno tak jest w zyciu; tak trudno jest zakonczyc nawet nieudany zwiazek i zawsze ktos bedzie cierpial; nic sie na to nie da poradzic; ja szczerze zaluje, ze nie zaczelam "wojny" z mezem, kiedy jak Ty bylam jeszcze silna, choc nawet juz wiedzialam, ze moj romans nie skonczy sie happy end-em, ale powinnam byla zrobic to wtedy; teraz to juz mi chyba zostaje poczekac na kolejna milosc, ktora sie moze wcale nie zdarzyc, ale zawsze jest nadzieja:); Nie moge teraz dluzej pisac, zatem powiem Ci - czesc!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jagoo
Martyna .... Kazdy tu radzi wg swojego uznania, więc i ja coś Ci poradzę. Jeśli ten związek "na boku" daje Ci odrobinę szczęścia nie rezygnuj z niego. Myślisz, że jeśli zerwiesz to uwolnisz swoje mysli i swoje serce od tego ukochanego ? Nie ! Dopiero wtedy poczujesz ból i pustke w swoim życiu. Przezyłaś wiele upokorzeń ze strony swojego męża dlaczego więc nie możesz choć trochę pomyśleć o swoim szczęściu. Jak wiesz, w życiu piękne sa tylko chwile, więc korzystaj z tych chwil.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Martyna35
Cześć hate! Nie mam zamiaru zwierzać się mężowi z mojego związku „na boku”. On by mnie zniszczył, chociaż sam ma wiele na sumieniu. Pół roku temu przez moją nieuwagę przeczytał troszkę korespondencji z gg. Zgotował mi dwu miesięczne piekło. Nie będę opisywać szczegółów, bo nie warto. Teraz odpuściłam sobie i nie siadam w domu do komputera. Z resztą i tak wyposażył się w różne programy do łamania haseł i tym podobne. Hate, wiem , że teraz najlepiej byłoby zakończyć ten związek, szczególnie , że cała rodzina i moja, i męża jest po mojej stronie. Powstrzymuje mnie przed tym moje własne sumienie, a mianowicie to, że sama jestem nie w porządku, ale nikt o tym nie wie i uważają mnie za wzór żony, jednostronnie pokrzywdzonej przez męża. Wiem, że jak teraz tego nie zrobię, to będę tego bardzo żałowała. Mąż często powtarza, że nasze małżeństwo jest nieporozumieniem i bez sensu, ale jego nie stać na rozwód i alimenty. Wtedy sobie myślę dlaczego mam się nad nim litować, jeżeli jedynym powodem dla niego jest obawa pogorszenia sytuacji materialnej. Po niedługiej chwili mówi mi że mnie kocha i nie wyobraża sobie życia beze mnie. Droga hate bardzo bym chciała poznać Twoją sytuację. Co było powodem, że Twój romans nie mógł się szczęśliwie zakończyć i co skłoniło Cię do zostania przy mężu? Wydaje mi się, że mamy wiele wspólnego. Nie mam nic przeciwko, żeby podać Ci adres mojego konta e-mailowego. Jagoo po przeczytaniu Twojego pierwszego zdania, pomyślałam sobie, ale mi się teraz dostanie, a Ty mnie podtrzymujesz na duchu. Bardzo mi takie słowa są potrzebne. Ja tez tak sobie właśnie tłumaczę swoje zachowanie, a potem znowu przychodzą chwile zwątpienia i wyrzuty sumienia. I tak w kółko. Wzloty i upadki :( Nie wiem jak długo to wytrzymam i będę w miarę normalna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jagoo
Nie wiem czy czytałas moje wcześniejsze posty. Potem zamilkłam, bo dostało mi się od kilku ludzi bez skazy. Z reguły takie słowa pogardy piszą ludzie, których jeszcze nic złego w zyciu nie spotkało, albo wręcz przeciwnie kobiety, które były zdradzane przez mężów. Jest w nich wiele żalu i nienawiści do innych kobiet. Jesli moja zdrada byłaby tylko i wyłącznie dla seksu to pewnie też patrzyłabym na siebie z pogardą. Moja zdrada wyniknęła, podobnie jak u Ciebie, z poczucia samotności i bezsilności. Wiem Martyna co czujesz. Totalne wzloty i upadki. Od chwil euforii, kiedy jesteś przy boku człowieka, który Cię wysłucha, zrozumie po chwile zwątpienia i ciągłego zadawanaia sobie pytania - ile jeszcze tak pociągnę ? To bardzo trudne i niosące za sobą mnóstwo skrajnych uczuć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Martyna35
Jagoo czytałam topik, ale było to jakiś czas temu zanim zdecydowałam się napisać. Zaraz wrócę do pierwszej strony i przeczytam jeszcze raz Twoje posty. Zgadzam się z Tobą w 100 % co do opinii "nieskazitelnych" osób. Ja byłam też po drugiej stronie i wiem jak to jest być zdradzaną, mimo że było się wierną jak pies. Nigdy jednak nie miałam w sobie nienawiści w stosunku do tej kobiety i to nie ją osądzałam. Największy winowajca jest pod wspólnym dachem i we wspólnym łóżku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jagoo
W moich wcześniejszych postach jest mój mejl, więc jeśli masz ochotę zawsze możesz do mnie napisać. Może wymiana doświadczeń coś pomoże :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Martyna35
Jagoo dziękuję Ci , że po mimo tego, że się zarzekałaś, że już nic nie napiszesz, to odezwałaś się czytając mój post. Znalazłam Twój e-mail. Jak tylko znajdę czas to napiszę. Szkoda, że mam okazję tylko w pracy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hate
Czesc dziewczyny:) Otoz to Yagoo, popadanie w skrajnosci, od wysokich lotow uniesien - po "glebe", to sa wlasnie argumenty przemawiajace na niekorzysc tego typu zwiazkow; ja przeciez nie mowie, ze to zle, ja twierdze, ze to czlowieka wyniszcza, dlatego jest zle; dopoki jest nadzieja, to warto walczyc, ale tak jak powiedzialam, ja juz jestem po, juz nie mam nadziei, stad pozwalam sobie na takie, nie inne uwagi; Martynko, chcesz wiedziec dlaczego sie skonczylo? Calkiem zwyczajnie i po prostu, jego zona dowiedziala sie o nas; "burza" trwala krotko, bo po naglej jej decyzji o rozwodzie, nastapil odwrot i zmiana nastawienia - trzeba sprobowac jeszcze raz dla dobra dzieci; no wiec probuja i szczesc im Boze; a ja staram sie wybaczyc, po to, zeby zapomniec, chociaz troszeczke, na poczatek chociaz na dzien, potem na tydzien, a teraz pragne zapomniec na zawsze; niczego innego nie pragne, jedynie "przeskanowac" moja pamiec i zostawic w niej tylko to co dobre i to, co chce, zeby w niej zostalo; tego zwiazku "na boku" nie chce pamietac, wolalabym, zeby sie nigdy nie zdarzyl, przynajmniej nie wiedzialabym, jak bardzo jestem nieszczesliwa, jak zniszczylam swoje zycie, latwiej mi bylo bez tej swiadomosci; Moj maz nie wie o moim romansie, czasem tylko sobie marze, ze pewnego, pieknego dnia bede mu to mogla "wypluc" w twarz; rzadko o jakims czlowieku zdarza mi sie powiedziec, ze jest zly, a on wlasnie jest taki - zly czlowiek; staram sie go nie winic, bo nikt sie nie rodzi z grunytu zly, tylko niewlasciwe wychowanie i relacje w rodzinie, jak tez wplyw srodowiska, takim go ksztaltuja; mojemu mezowi nie trafilo sie najlepiej i jest to jego porazka, ale on tego nie rozumie, a juz na pewno nie przyjmuje do wiadomosci; wg jego "kodeksu" to ja zawsze bylam zla; W kazdym razie Martynko, nie zrozum mnie zle, ja nie uwazam, ze postepujesz niewlasciwie, chodzi mi tylko o to, ze z miloscia to jest tak, ze im wiecej jej dajesz, tym wiecej ci jej zostaje; zatem im dluzej bedziesz w tym nieformalnym zwiazku, tym dluzej pozniej bedziesz sie "podnosic" i te wszystkie cudowne, przezyte razem chwile, wspomnienie o nich, beda dla Ciebie narzedziem tortur; Naturalnie, jesli chcesz mozesz mi dac swoj adres mailowy, ja swojego nie podam tutaj na forum; nie moge; pozdrawiam cie serdecznie;

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Martyna35
Cześć hate! Ja rozumię Cię doskonale, dlaczego w Tobie tyle goryczy i smutku. Jesteś w nieszczęśliwym związku, a w dodatku człowiek, którego kochałaś i wierzyłaś w jego miłość wybrał żonę! Ja inaczej do tego podchodzę, bo ciągle wierzę w to, że jestem dla swojego najważniejsza i najukochańsza i że zrobiłby dla mnie wszystko.Dlatego trudno jest przekonać do swoich racji i radzić komuś, kto myśli, że mnie to nie spotka, że ja mam kogoś wyjątkowego. Chyba, każdy musi przeżyć to co Ty, żeby zrozumieć ile się liczy dla kochanego. Bardzo cierpisz, ale Ty już znasz odpowiedź i wiesz, że nie było warto. Ja jeszcze takiego "testu" nie przeszłam i ciągle mam nadzieję, że nie zrezygnowałby ze mnie. Może, to naiwność , może głupota na razie tego nie wiem. Podam Ci mój adres, bedzie mi miło jak napiszesz coś o sobie i swoim życiu. wenus70@vp.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hate
Czesc Martyna:) Oczywiscie zapisalam sobie twoj adres, ale nie sadze, zebym zdazyla napisac jakis dluzszy list o sobie i swoim zyciu; przez najblizsze dwa m-ce bede poza zasiegiem kompa, a jesli nawet, to w bardzo ograniczonym stopniu; moze w sierpniu sie odezwe, o ile bedziesz jeszcze tym zainteresowana; Doskonale zdaje sobie sprawe jak i co czujesz, czego jestes niemal pewna i nie bylo moim zamiarem udzielanie Ci rad; pozwolilam jedynie sobie na krociutki opis mojego stanu ducha bedacego nastepstwem takiegoz, a nie innego zwiazku; ja zycze Ci jak najlepiej i obys sie nigdy nie rozczarowala, wszak zdarzaja sie odstepstwa od regul:); moze? i niech Ci sie powiedzie! Sa w zyciu rzeczy, sprawy, czy wydarzenia, o ktorych intuicyjnie wiemy, ze bola, choc ich nie doswiadczylismy, sa jednak tez i takie "bole", ktorych nie jestesmy w stanie wyobrazic sobie, dopoki nie doswiadczymy na "wlasnej skorze" i w tej grupie znajduje sie wlasnie bol utraconej milosci, milosci niespelnionej, milosci wzgardzonej, podeptanej, jednym slowem - nie wzajemnej; Trzymaj sie dzielnie i walcz o siebie; pozdrawiam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Martyna 35
witaj hate! Zawsze możesz do mnie napisać. Życzę Ci żebyś odzyskała spokój ducha i znalazła sens życia. Mam nadziję, że nastąpi to jaknajszybciej! Bardzo się boję, że mogę się zmierzyć z takim cierpieniem i bólem jak Ty, ale na razie nie mogę myśleć o tym. Mam straszne problemy w małżeństwie z którymi muszę się uporać i utrata tej miłości w takiej właśnie chwili by mnie całkiem "pogrzebała" . Pozdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jacekccc
ja zrobię i zadowolę jak tylko byś chciała odpisz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Najlepszym sposobem na takich "partnerów" jest szpiegowanie. I mówię to całkiem poważnie. Zajrzyjcie tutaj - gospy.pl/. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×