Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Kingala

ławeczka 50-tek i więcej

Polecane posty

Gość LatajacaBiedronka
"tylko" Ide cmentarną aleją. szukam tego szarego pomnika gdzies na koncu cmentarza opuszczony... brudny.... zaniedbany... i tylko jedno małe zdiecie i tylko mały wygasajacy plomień znicza i tyko smutne spojrzenie ze zdięcia które maluje słowa... "Dlaczego o mnie zapomniałes..." Autor: Kwiatuszek2605

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj Laweczko! 🖐️ Kingalo! 👄 robilam juz karpia w galarecie, robilam kurczaka w galarecie i tzw.\" zimne nozki\" zawsze wszystkim smakowalo! A jaka rybke chcesz zrobic? Moze Ci pomoge! Pozdrawiam cala Laweczke!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pozdrawiam cala Laweczke🖐️😘 U nas hmm,szpital:(wszyscy chorzy,przeziebienie... Widze,ze juz po malu sa przygotowania do Swiat:) My jedziemy ok.16 do Polski na zakupy,polskie karpie,polska kapusta,wszystko kupie,co sie tylko da!!:D 2 tygodnie temu bylismy w Szczecinie i kupilismy sunie,yoreczke:)Kropka! Jest slodka!Dzieciaki maja przyjaciolke:) Pozdrawiam i macham🖐️ Buziaki dla Was KObitki;)😘

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość LatajacaBiedronka
❤️❤️❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość LatajacaBiedronka
http://www.ewa.bicom.pl/zyczenia/dobranoc/dbnz5.htm Sny są integralną częścią naszego życia. Często słyszymy "mnie się nic nie śniło" to jednak nie jest prawdą. Śnimy prawie zawsze tylko nie za każdym razem pamiętamy o czym po przebudzeniu. Jeśli uda nam się zapamiętać sen staramy się dowiedzieć co on oznaczał. Interpretacje snów są bardzo trudne. Ilość znaków, sytuacji i postaci, jaka może w nich wystąpić, często nie pozwala nam na ogarnięcie całego sensu snu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Wszystkie Panie na ławeczce.Dawno mnie nie było,ale samo życie-a to trochę choroba/zgodna z wiekiem/,a to końcowe porządki na działce,malowanie kuchni,sprzątanie itp.Do córci jadę w połowie miesiąca-daleko bo 1000 km /30 km.jest do granicy szwajcarskiej.Tereny przepiękne-już żyję wyjazdem.Zakupy gwiazdkowe zrobione,tylko się spakować,zatankować autko i wioooo.Przeważnie 2-3 razy w roku jeżdzimy do niej,a teraz jak jest wnucio to pewnie więcej.W tym roku byłam z mężem tam przez 3 miesiące no i córcia była w pażdzierniku przez tydzień. Kingalo ja robię galaretkę z ryby raczej na ostro przeważnie z karpia. Gotuję głowę i płetwy z dodatkiem liścia laurowego,ziela ang,dużo cebuli,pietruszka,kawałeczek selera,marchewka.Głowa musi być wyczyszczona ze skrzeli bo będzie gorzka.Wyjmuję warzywa jak są miękawe i wkładam dzwonka ryby.Gotuję jeszcze 15-20 minut i łyżką cedzakową wyjmuję rybę a resztę przecedzam.Do gorącego wywaru daję żelatynę/tak jak pisze na opakowaniu/ dosmaczam pieprzem,solą.Rybkę czyszczę z ości,układam na półmisku,przybieram pokrojoną marchewką,groszkiem.półplasterkami cytryny i zalewam wywarem z żelatyną.Myślę że możesz podobnie zrobić z innej rybki.Krótko gotować ją w wywarze z jarzyn i dalej postępować tak jak u mnie-myślę że będzie b.dobra.Może któraś z pań robi inaczej i poda swój przepis.Kiedyś jeden raz zrobiłam po żydowsku ale nikt nie jadł-była za słodka ,więc już ponad 30 lat robię taką i wszystką zjadamy.Pozdrawiam wszystkie panie na ławeczce.Miłego popołudnia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Laweczke! 🖐️ Kingalo! Przepis rybci 49 jest taki sam jak moj, ja tez robie karpia w galarecie i mysle, ze jest to najlepsza rybka do galarety, ale mozna zrobic inna i tez napewno bedzie smaczna!❤️ Rybciu49! zycze szerokiej drogi, milego pobytu u corki . Zgodze sie z Toba, tam jest naprawde pieknie! Pozdrawiam cala Laweczke!🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Akiciu dziękuję nareszcie nacieszę się wnusiem.Jak jesteśmy tam w cieplejszej porze roku jeżdimy nad jezioro bodeńskie,jest prawie o rzut bereta-tam jest wręcz cudownie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pozdrawiam i zaraz wyłączam komputer, bo kark mi już trzeszczy i oczy bolą od wgapiania się w ekran. Przez cały tydzień produkowałam anioły na szkolny kiermasz świateczny. Śliczne wyszły, więc obfotografowałam toto i teraz kombinuję, jak fotki wrzucić na stronkę i pokazać najkorzystniej - na kartki świąteczne przerobić, czy co? W każdym razie świąt już mam po dziurki w nosie. Rybka w galarecie, Rybciu, jest ok. Chyba też tak zrobię, ale nie z karpiem, bo jak widzę, co ludziska przed świętami z karpiami wyprawiają, to mi skóra cierpnie. Widziałam kiedyś na murze w Poznaniu taki napis: \"Bóg się rodzi - trzeba krwi!\" I do tego malunek, na którym siekiera rozłupuje głowę karpia. Brrrr... Dlatego znajdę sobie jakąś wielką, zamrożoną rybę, która już nie pamięta, że kiedyś była żywa.I która nigdy nie patrzyła mi w oczy.Tilapie jakieś ostatnio kupowałam. Całkiem niezłe. Duże pangi też dobre. Ale pstrągom to w tym roku nie daruję - takie z wody, z masełkiem, pycha...Oj chyba zgłodniałam.Ciabata z twarogiem to nie jest wystawne danie, ale jak któraś głodna - to zapraszam! Pa!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cześć , topiczanki miłe!!! witam was wszystkie cieplutko!!! jotazet używasz fotosika? tam mozna umieszczać swoje fotki....... znasz taką stronę www.fotosik.pl ? chcemy zobaczyć twoje anioły!!! 😍

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam w sobotni poranek,u nas zapowiadał sie b.brzydki dzień ale teraz jest pięknie-świeci słoneczko i przestał wiać wiatr.Aż chce sie życ.Wybieram się z pieskiem na spacerek bo obiad mam z wczoraj.Choinkę i przystrajać mieszkanie będę wieczorkiem,nie za dużo ,postawimy małą choinkę i kilka stoików.Jak przyjedziemy po nowym roku to i tak bedzie wszystko lekko zakurzone-skąd się ten kurz bierze,mimo nieobecności w domu.Choinki mam sztuczne,jedną niedużą ze światłowodami a drugą większą.No i malutką gotowca/przystrojoną/którą stawiam w sypialni.Choinki lubię bardzo kolorowe-zawsze takie lubiałam od dziecka.Córcia pokazywała mi przez skaypa jakie napiekła cudne pierniczki i ciasteczka- u nich adwent jest radosny,przystraja się domy,okna i piecze adwentowe ciastka,a mieszka w landzie gdzie przeważają katolicy.Co kraj to obyczaj.Ja już byłam kilka razy u niej na święta i przeżywamy je tak jak w kraju,chodzimy też na pasterkę,odprawia polski ksiądz.Ale ja Wam smucę o sobie.Dosyć.Miłego dnia kochane papatki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość emalke
Przez strumienie deszczu... -------------------------------------------------------------------------------- Przez strumienie deszczu dostać się nie mogę ide jak na szpilkach na swą własną drogę! Gdzie szukać pomocy mój Boże kochany, jeśli nie u Ciebie, mój ty niewidziany! Wierzę ,że mi ją oswietlisz promieniami tęczy, bo ta długa podróż czamem mnie już męczy! Pragnę na mej ścieżce spotkać przyjaciela niech sie kolor tęczy zbytnio nie wybiela! Pójdziemy wszak razem po zielonej łące, o uciesze mojej opowiem biedronce! Będę się radować od świtu do mroku, nie będę już sama- pójdę przez las w tłoku! Chwyćmy się więc za ramiona swoje, wówczas powiem ci o Panie: JA JUŻ SIĘ NIE BOJĘ!!! Lecz jeśli Twa wola nie da mi radości, chociaż na dni parę niechaj ON zagości! Wierzę jednak szczerze że deszcze strumienie, dadzą mi poczucie bezpieczeństwa a nawet natchnienie! Dziękuję za wszystko mój Boże łaskawy, za deszcze ulewne ,za drogę i za te obawy!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no chyba zima
laweczke zaskoczyla ale oby do wiosny to znowu wszystkie usiada.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no chyba zima
Noc szczęśliwego rozwiązania... AUTOR: tymianek Patrycja nacisnęła klamkę swojego mieszkania łokciem, ponieważ niesione z piwnicy dwa składane krzesła uniemożliwiały jej zrobienie tego ręką. Drewniane meble odbiły się od futryny, gdy wchodziła w ciepło jasnego przedpokoju. Od razu nadepnęła na czyjś but – dziś było ich na wąskim korytarzu dużo więcej, niż zwykle. Z kuchni oprócz świątecznych zapachów dobiegały rozmowy mamy z ciotkami, a tuż przed nosem Patrycji przebiegli w dzikim pędzie, właściwym sześciolatkom, dwaj kuzyni: jasnowłosi Marcinek i Michałek. Krzyczący bliźniacy swoim zachowaniem zupełnie zaprzeczali wyglądowi. Pod słodkimi buziami, za zasłoną błękitnych oczu i loczków, kryli prawdziwie wredne charakterki.. Patrycja, idąc do dużego pokoju, musiała pokonać jeszcze jedną przeszkodę. W progu leżał jej ogromny pies o imieniu Bigos, który z obojętnością przyglądał się wigilijnemu rozgardiaszowi. Dziewczyna uniosła do góry krzesła, a potem przeszła na drugą stronę domowego ulubieńca. Przecisnęła się jeszcze pomiędzy choinką a stołem i wreszcie znalazła się na miejscu. Oparła krzesła o ścianę z miną zdobywcy. Dopiero, kiedy zauważyła, że meble są ze sobą powiązane starym sznurkiem o tysiącu supłów, na powrót zmarszczyła brwi. — Babciu, a święty Mikołaj istnieje, czy nie? — zapytał Michałek, pakując się na kolana siwej staruszce, która siedziała w swym ulubionym fotelu pod oknem. Babcia wyciągnęła słabą dłoń, aby pogłaskać wnuka po jasnych włoskach, a jej uśmiech rozsnuł na twarzy siatkę tkliwych zmarszczek. — Tak, kochanie, istnieje. — Nieprawda! — zbuntował się Marcinek. Podparł się pod boki i zawołał: — Ten w markecie miał plastikową maskę! Patrycja na chwilę oderwała się od swojego zasupłanego sznurka. Nie mogła przecież pozostawić kuzynów w niewiedzy, chciała wytłumaczyć im ten element Bożego Narodzenia. — Święty Mikołaj to po prostu taka tradycja... — zaczęła z mądrą miną, ale kuzynkowie zaraz jej przerwali. — Sama jesteś tradycja! — wykrzyknął Marcinek. — Patrycja–tradycja! — ucieszony z dowcipu Michałek zeskoczył z kolan babci i zaniósł się radosnym, dziecięcym śmiechem. — Patrycja–tradycja! Patrucha... pietrucha! — zaśmiał się jeszcze głośniej. Dziewczyna spojrzała na babcię z krzywym uśmiechem. Odwróciła się z powrotem do swoich krzeseł. Chłopcy, którzy nagle zapragnęli przeszkadzać w kuchni, pobiegli korytarzem na drugi koniec mieszkania. W dużym pokoju przez chwilę słychać było tylko tykanie starego zegara wiszącego na ścianie za plecami babci. — Może go przetnij? — zaproponowała staruszka, widząc wysiłki wnuczki. Patrycja uśmiechnęła się, nie odrywając wzroku od swych sznurków. — Spokojnie, rozwiążę to. Nie pamiętasz, co się stało z węzłem gordyjskim? — mruknęła w odpowiedzi. Jej palce chwyciły dwa końce linki, delikatnie ją pociągnęła i – nareszcie! – krzesła zostały uwolnione. Patrycja z triumfem pokazała babci sznurek. Do pokoju weszła mama z miską pełną gotowanej kiszonej kapusty. Postawiła ją na stole tuż przy nakryciu dla niespodziewanego gościa. Patrycja, która podążała wzrokiem za rękoma mamy, zauważyła brak opłatka na tym talerzu. Pokazała na miejsce dla wędrowca, pytając o pustkę. — Nie mamy tyle opłatka — wzruszyła ramionami mama. Ich oczy, jednej i drugiej tak samo ciemne, spotkały się na chwilę ponad białym stołem. — Mogłabyś wyjąć ten kolczyk z nosa chociaż na wigilię — skrzywiła się kobieta, wycierając ręce w niebieski fartuch. — Nie, nie mogłabym — odparła dziewczyna. Jej twarz natychmiast stężała, a głos wychłódł. — Pomogłabyś mi w kuchni chociaż — burknęła mama, już odwrócona tyłem do córki. Patrycja ze znudzoną miną podążyła za nią, po drodze przechodząc ponad cielskiem obojętnego psa. W kuchni nie było już na szczęście bliźniaków, poszli psocić gdzieś indziej. Ich matka, ciocia Ania, blondynka o rumianych policzkach, z powagą mieszała czerwony barszcz, jakby czynność ta była prawdziwym misterium. Druga ciotka stała przy oknie i zaglądała zza uniesionej palcami firanki na pogrążone w ciemności podwórko. Na jej pociągłej twarzy malował się wyraz nerwowego oczekiwania. — Masz, tu, rozkładaj uszka — mama podała Patrycji wyjęty z lodówki pojemnik pełen małych dzieł sztuki kulinarnej prosto z zakładów garmażeryjnych, znajdujących się za rogiem. — No... to będzie kolejne dziecko — westchnęła ciężko ciotka Ania. — Kinga miała termin na dzisiaj? Mama, pochylona, z głową w szafce, wymamrotała coś, co brzmiało jak „tak”. — Ten twój syn, to sobie szybko znalazł żonę — okrągła matka bliźniaków pokiwała złotą głową. — Raczej ona jego — wtrąciła zimnym tonem ciotka Beata, wciąż zapatrzona w ponure podwórko. — Nie ma to jak złapać męża na ciążę. — Sławek jest dorosły, sam podejmuje decyzje — odcięła się od dyskusji mama. Postawiła przed Patrycją stos bulionówek. — Wrzucaj — poleciła krótko. — Kinga jest porządną dziewczyną — zaczęła ciotka Ania, ale nie było jej dane dokończyć. Na podwórku przed blokiem zrobiło się jaśniej za sprawą reflektorów nowego, pięknego samochodu. Obserwatorka Beata zmrużyła powieki i puściła firankę. — Jest Grzegorz z Martą. W całkiem nowym audi — powiedziała konspiracyjnym szeptem, od którego Patrycji po plecach przeszły ciarki. — Ciekawe, skąd oni na to wszystko mają, skoro on cały czas pije, a ona jest tylko prowincjonalną aktorką. — Beata, to twój brat! — ofuknęła szwagierkę gospodyni domu. Sama wyjrzała przez okno z ciekawością, gdy odstawiła na kuchenny stół karpia w galarecie. — Nalewać? — zapytała ciotka Ania, unosząc do góry znad garnka błękitne oczy oraz mokrą chochlę. — Ciociu, kapiesz — zawróciła jej uwagę Patrycja. Kobieta spojrzała w dół. Na podłodze rozszerzało się kilka czerwonych plam. Młoda matka niezdarnie odłożyła głęboką łyżkę, chwyciła papierowe ręczniki i rzuciła się, by wycierać ślady. Zastanawiając się, skąd oni mają pieniądze na te samochody, mama Patrycji wzięła do ręki chochlę, ponieważ był już najwyższy czas, aby nalewać barszczu. — Podawaj miski — rzuciła w stronę córki. Dziewczyna posłusznie podeszła z bulionówką na podstawce. Gdy zanosiła zupę na stół, znikąd pojawił się jej tata, wcześniej nieobecny, a przynajmniej zupełnie niewidoczny podczas przygotowań. Witał przybyłego brata, jego żonę oraz nastoletnią córkę. Szeroki, wąsaty wujek Grzegorz zajmował prawie cały korytarz, więc Patrycja z trudem przemknęła obok. Potem zgrabnie przeszła nad leżącym w progu Bigosem i postawiła na stole pierwszy barszczyk. Chciała wrócić do kuchni po następny, ale ciotka Marta zatrzymała ją, wcisnąwszy jej swój płaszcz wraz z kapeluszem. — Powieś to, skarbie — powiedziała przemiłym głosem, poprawiając przed lustrem fryzurę. Zawiłe sploty jej włosów bardziej, niż rodzinną wigilię, przywodziły na myśl bal sylwestrowy. Patrycja znalazła zaraz jakiś wieszak i wykonała polecenie ciotki. Mocny zapach perfum, który snuł się dookoła płaszcza, trochę jej w tym przeszkadzał. Przy tej czynności zastała ją Dorota, równoletnia kuzynka. — Od zawsze mówiłam, że najlepsze święta, to takie, kiedy każdy siedzi w swoim pokoju — jęknęła. Patrycja spojrzała na opartą o framugę drzwi, umalowaną na czarno nastolatkę. W myślach zgadywała, że Dorota wolałaby być teraz ze swoim chłopakiem. Nie zdążyła jednak wypowiedzieć się na ten temat, ponieważ znikąd pojawiły się wredne bliźniaki. — Dorota-wywrota! — zawołały z poziomu swych sześcioletnich, jasnych główek. Marcinek pokazał język, a młody poeta Michałek wymyślił kolejny rym. — Dorota-ciemnota! — Ja ci dam ciemnotę! Urwisy przeskoczyły ponad Bigosem i pobiegły za choinkę, a mroczna dziewczyna ruszyła za nimi. Patrycja odprowadziła wzrokiem ten mały pościg wigilijny, a potem udała się do kuchni. Tam ciotka Marta stawiała właśnie na stole własnoręcznie upieczone ciasto z paczki. — ...bo pomyślałam, że święta powinny być jak najbardziej rodzinne! — uśmiechnęła się szeroko do trzech kulinarnych sędziów. Tylko na okrągłej twarzy cioci Ani malowała się życzliwa aprobata dla tego wypieku. Gdy już „prowincjonalna aktorka” wyszła z kuchni wraz z zapachem perfum i brzękiem kolczyków, mama oraz ciotka Beata zgodnie prychnęły, a ciastu nie poświęciły już ani krzty uwagi, jakby było niegodne ich spojrzeń. Wigilijne sprawy toczyły się swym zwykłym rytmem. Dorota zaszyła się w kącie z komórką, bliźniaki napastowały babcię na tle świętego Mikołaja, a mężczyźni czekali przed dymiącym barszczem, rozmawiając głośno o polityce. Patrycja nosiła zupy z ostrożnością godną lepszej sprawy. Pies oczywiście ani myślał ruszyć się z progu. W trakcie jednego z manewrów wymijania Bigosa dziewczyna dostrzegła nowy prezent pod choinką. Odstawiła barszcz, a potem ukucnęła. Wzięła w ręce śliczną, wełnianą owieczkę, maskotkę opatrzoną kartką z napisem „dla Nowonarodzonego”. Uśmiechnęła się, widząc w krzywych literach drżącą rękę babci. Z czułością odłożyła na miejsce prezent dla dziecka Sławka i Kingi. Ciotki w końcu przybyły do stołu. Szybka, jakby trochę wstydliwa modlitwa rozpoczęła wieczerzę wigilijną. Patrycja dopiero, kiedy podniosła opłatek, zorientowała się, że nie przeczytali Ewangelii. Skoro jednak nikt oprócz niej – i prawdopodobnie babci – tego nie dostrzegł, nie było potrzeby otwierania Pisma Świętego, bo kto by go słuchał? Tym bardziej, że przy stole zrobiło się gwarno. Najwięcej hałasu robiły bliźniaki, które każdemu życzyły, aby w przyszłym roku dał się nabrać na ich kawały. Ciotka Marta też zwracała na siebie uwagę, gdy z wylewnym „skarbie!” całowała powietrze koło policzków innych ciotek. Wujek Grzego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no chyba zima
Wujek Grzegorz zaś donośnym głosem życzył bratu lepszego samochodu. Usłyszawszy to, ciotka Beata i mama spojrzały na siebie z przeciwległych końców stołu. Dorota zaś profilaktycznie (uważała, że życzenia i cała ta opłatkowa szopka są do bani),zaszyła się w ciemnym kącie. Jednak nawet tam dotarła do niej babcia, która uśmiechała się przepraszająco, bo zapomniała, czego właściwie chciała jej życzyć. Już po niedługim czasie zamiast rozmów rozlegało się szczękanie sztućców. Ktoś komentował co chwilę mruknięciem rybę smażoną, rybę pieczoną, rybę w galarecie lub śledzie. Bliźniaki zaś radośnie mlaskały, a ciotka Ania nie miała serca strofować swoich aniołeczków. Nad tym wszystkim wzniósł się nagle głos wujka Grzegorza, proszącego o „coś na trawienie”. Ciotka Beata z nieprzeniknioną miną podała mu butelkę, aby sam sobie nalał. Zdawało się, że kobieta zaraz wytrze rękę w serwetkę, żeby tylko nie mieć z tym nic wspólnego. Obserwowała go z ponurą uwagą aż do momentu, w którym ciotka Marta podjęła niesamowicie interesującą opowieść o swoim nowym reżyserze z teatru. — ... i wyobraźcie sobie, skarby, podarł cały dramat! — zamachała wypielęgnowanymi dłońmi nad stołem. — To niesamowity, wręcz niezwykły człowiek, ale taki porywczy!.... Dorota rzuciła swojej matce znudzone spojrzenie. Wyciągnęła z kieszeni komórkę, by napisać pod stołem wiadomość do chłopaka. Postulat bliźniaków i ciotki Ani, żeby może włączyć telewizor, nie doczekał się dyskusji ani realizacji, ponieważ w głębi korytarza odezwał się telefon. Mama odsunęła krzesło od stołu, przeskoczyła nad nieruchomym cielskiem psa, a potem wszyscy już tylko nasłuchiwali dźwięków, bo nie mogli nic widzieć. Dzwonek ucichł. W korytarzu zabrzmiało nerwowe „Halo?”. Goście patrzyli po sobie nad stołem z resztkami wieczerzy. Z korytarza dobiegł ich krzyk radości, który połączył ich spojrzenia, biegnące ku telefonowi. Mama odłożyła słuchawkę, stanęła tuż za Bigosem i rozpromieniona zawołała: — Kinga urodziła córkę! — Jedźmy ją zobaczyć! — zaproponował głośno wujek Grzegorz, podnosząc w górę kieliszek. — Ty na pewno nie będziesz prowadził — syknęła ciotka Beata. Jednak mało praktyczny pomysł ujrzenia niemowlęcia tak spodobał się całej rodzinie, że trudno było przekonać kogokolwiek, aby został. Mimo tłumaczeń mamy, że dziecka i tak nikt nie zobaczy, wszyscy koniecznie chcieli porozmawiać chociaż ze Sławkiem. Bliźniaki stały już w wejściu omotane kolorowymi szalikami, tata grzał silnik swojego fiacika, a mama podawała ciotce Marcie jej kapelusz. Patrycja, która właśnie zakładała but, spojrzała w stronę fotela pod oknem. Nikt w nim nie siedział. Dziewczyna rozejrzała się wokół siebie, zaniepokojona. Nigdzie nie błyskały siwe włosy, nie widziała szarego sweterka zapinanego na duże guziki. — Babcia znikła! — zawołała do rozgorączkowanych krewnych. Wszyscy nagle znieruchomieli. Przez chwilę trwali tak, jakby ktoś ich zamroził, a potem zaczęli spieszyć się jeszcze bardziej. — Idź jej szukać — powiedziała mama, patrząc na córkę z troską. — A może mam iść z tobą? Patrycja, pochylona nad drugim butem, w odpowiedzi tylko machnęła ręką. Babcia na pewno siedziała na cmentarzu przy grobie dziadka. Zawsze, kiedy znikała w tajemniczy sposób, tam ją znajdowali. — Nie wzięła kurtki — ciotka Beata wcisnęła bratanicy płaszcz należący do babci, który wisiał na wieszaku. — Jak ją znajdziesz, to zadzwoń — dodała mama i znikła za drzwiami mieszkania razem z resztą krewnych. Patrycja przez chwilę patrzyła z niewytłumaczalnym smutkiem na swoje odbicie w lustrze. Zaraz potem nacisnęła klamkę, by zbiec po schodach na zewnątrz. Padał paskudny, drobny deszczyk, a ulice lśniły migoczącymi lampkami sklepowych wystaw. Dziewczyna ochlapała sobie spodnie, biegnąc przez kałuże w stronę bramy cmentarza. Bez problemu trafiła pomiędzy linie żywopłotu i wreszcie, pośród lichych ogników zniczy wypatrzyła zgarbioną postać. Zwolniła kroku. Zbliżyła się całkiem do stojącej bez ruchu babci. Narzuciła trzymany w rękach płaszcz na wychłodzone ramiona staruszki. Babcia uśmiechnęła się do zatroskanej wnuczki, a potem z westchnieniem spojrzała na grób, przy którym obie stały. — Chciałam przynieść Czesiowi piernika — wyszeptała kobieta. Z jej ust w powietrze wzbiła się chmurka pary wodnej. Patrycja dostrzegła kawałek brązowego ciasta w ukrytych w cieniu dłoniach babci. — On tak lubił mój piernik — westchnęła staruszka. Dziewczyna otoczyła ją ramieniem. Spokojnym głosem, jakby mówiła do dziecka, odpowiedziała: — Wiec zostaw go dziadziusiowi tu, przy grobie. Kobieta uśmiechnęła się lekko. Z pobliskiego nagrobka dobiegała kiczowata melodyjka „Cichej Nocy”, wygrywana przez otwartą kartkę z pozytywką. Babcia pochyliła się nieco, by położyć kawałek ciasta na ziemi. Przyglądała się jeszcze przez chwilę płycie z wyrytym imieniem męża, ale jej oczy widziały chyba coś zupełnie innego, niż pusty, pogrążony w mroku i deszczu cmentarz. Patrycja ze złością zwróciła się w stronę grającej kartki. Jednak nie podeszła, aby ją zamknąć – przecież to też był kawałek czyjegoś świata, być może dla leżącego w grobie tak ważny, jak dla dziadka babciny piernik. — Wracajmy — powiedziała dziewczyna do staruszki. Pomogła jej porządnie założyć płaszcz, zapięła go na wszystkie guziki. Powolutku, krok za kroczkiem, ruszyły pomiędzy żywopłotami w stronę bramy. — Oj, Pati... Tak to jest. Jeden człowiek umiera, drugi się rodzi — westchnęła babcia, gdy przechodziły obok jazgotliwej kartki z pozytywką. — A oni tak pędzą do tego nowego dziecka, bo jeszcze jest czyste i ani nikogo nie obgadało, ani nie ma za wiele lat, żeby go przestać słuchać... Czy pójdziesz dziś ze mną na pasterkę? Patrycja w odpowiedzi skinęła głową. Z nagłym wzruszeniem ujęła drobne, słabe palce staruszki w swoje dłonie, by je ucałować. Ręce babci pachniały piernikiem. DOBRANOC Laweczko. Wasza Fanka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj Laweczko! 🖐️ Witam Cie Kingalo! 👄 Masz racje,ze w Polsce mamy piekne krajobrazy, zycze Ci spedzenia milego czasu i \" pstrykaj\" \"pstrykaj\" duzo zdjec, bede czekac na zdjecia! A przed nami Swieta, bardzo lubie Swieta Bozego narodzenia, i jak wiemy choinka jest z najbardziej rodzinnych zwyczajow swiatecznych. Ktoz z nas nie wspomina z dziecinstwa oczekiwania na te chwile, gdzie w Wigilie cala rodzina przystrajala ozdobami drzewko. Chociaz lata szybko plyna ja pamietam jak dzis, ubieralismy razem z naszym Tata, a Mama przygotowywala kolacje wigilijna! 👄Ile to bylo radosci .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kingalo ! Przygotowania moje ....... w tym roku nie musze nic przygotowywac, oprocz prezentow , wyjezdzamy cala rodzinka w polskie gory! 👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie bede ubierac choinki , udelorowalam z moimi Wnusiami nasz ogrodek i w tym roku wystarczy!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość emalke
Słyszałem i zapomniałem. Widziałem i zapomniałem. Zrobiłem i zapamiętałem. /Konfucjusz/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sztucznie podtrzymywana
ta laweczka, a gdzie p. Jadzia? tylko to tu czytalam, czy juz sie nie doczekam? zalozycielko topiku przywolaj p.JADZIE. Ustawilam laweczke pod dachem, juz snieg nie zasypie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No właśnie Venesso odezwij się,napisz nam coś o p.Jadzi.Tak ładnie opisywałaś, wszystkie panie na topiku czytały Twoją opowieść a teraz brakuje Ciebie i Twojego opowiadania.Dużo,dużo zdrówka i odezwij się,tęsknimy za Tobą.Wracaj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No to macie problemy dziewczyny. Sztuczna czy nie sztuczna i co z tego? Kurcze jak ktoś chce pisać niech pisze a jak nie chce to może znależć inne forum. Ja tu zostaje i już. Ławeczka była i jest fajna. Podoba mi się tutaj a wiecie ile jest ludzi tyle opinii na ten sam temat. No to dziewczyny musiałam rozstać się z jednym zwierzęciem domowym. Szczurek zdechł. Niektórzy czują wstręt do tego zwierza ale ono było fajne. Reagował na wołanie wogule reagował na głos. Stało się. Nawet nie zdawaliśmy sobie sprawy jak pies przywiązał sie do szczurka. Akwarium jeszcze stoi a pies ciągle podchodzi i macha ogonem nawewno czuje zapach. Dziwne. Chłopcy myślą ciągle o jakimś zwierzaku ale ja jestem przeciwna. Sąsiadka przylatuje w następnym tygodniu i mi udzieliło sie podekscytowanie. Za ścianą dziewczyny szorują i pucują mieszkanie. Ja też firanym pomyłam i na jej przyjazd przygotowuję uroczysty obiad bo co dziewuchy mogą przygotować kiedy sie uczą i pracują. Na każde gotowanie trzeba czasu. No to narazie dziewczyny i do następnego razu cześć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ojejejku, cocacola, szkoda szczurka! Też kiedyś miałam szczurcię i jak zdechła, to był płacz. Kiciunia miała na imię i przychodziła na \"kicikici\" , co było przyczyną niezliczonych zabawnych sytuacji. Zabierałam ją wszędzie ze sobą. Był to kłopot, ale miałam wtedy jeżdżącą pracę i nie było innego wyjścia. Zdechła po ciężkiej chorobie w wieku lat trzech. Weterynarze nie wiedzieli, jak ją leczyć, ale to byl jeszcze socjalizm, więc mało kto coś wiedział.Informacje też były reglamentowane, a może nawet przede wszystkim informacje... Pozdrawiam Ciebie, Twojego pieska i wszyściutkie panie na ławeczce. Pa!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kingalo, Zofinki - fotek aniołków jeszcze nie wrzucilam nigdzie, jak tylko się za to wezmę - to dam znać.Cześć!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość emalke
Sałatka z mango Składniki 2 owoce mango 1 jabłko 1 łyżka orzechów laskowych 1 łyżeczka soku z cytryny sos: 1 jajko 1/2 łyżeczki sosu Worcesterhire 1 łyżeczka soku z cytryny 2 łyżki jogurtu naturalnego sól, pieprz Sposób przygotowania Mango obrać i pokroić. Jabłko pokroić. Jajko ubić z pozostałymi składnikami sosu. Wymieszać i polać sosem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×