Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość smutnaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa

Ból rozstania

Polecane posty

Gość 172cm smutku
nie jesteś sama w tym co czujesz choć rok to już jakiś czas. ja gdy myślę o nim dostaję bólu głowy, zbiera mi się na płacz, wpadam w apatię i odrętwienie a do tego fizycznie boli mnie to co czuję i nic tego nie zmienia, każda myśl o nim kojarzy mi się z bólem i dziwnymi stanami a najgorsze jest to że nie mam żadnego wpływu na jego życie poza trwaniem w nim gdzieś obok i to sprawia, że boli wszystko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jane*
Ehhh Czasami mam wrażenie że popadłam w jakiś obłęd. Ale nie umiem sobie jeszcze z tym poradzić... pewni czas mnie uleczy. Był w czasie tego roku ktoś inny, kto chciał mnie poznać bliżej (mężczyzna) ale tak już się boję zranienia, że automatycznie ze strachu zerwałam znajomość. Na szczęście mam przyjaciół. :) 172. przyznam, że twoja historia jest wyjątkowo smutna :( zrób wszystko żeby zapomnieć nawet jakby chciał wrócić nie powinnaś się zgodzić, twoi znajomi mają całkowitą racje! Ja też kocham do granic ale już wiem, że nie dam sie poniżać zasłużyłam na coś lepszego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 172cmsmutku
Wiem, że historia smutna i tyle łez podeptanych, nikomu nie potrzebnych ale ja bez niego nie potrafię, czy to jest chore? Że kocham go za mocno, że wybaczyłabym mu wszystko i drżę że zaraz znów jakaś była wlezie mu do łóżka albo on pozwoli wleźć jakiejś nowej. Spotykamy się min raz w tygodniu, jest miło, ciepło, spędzamy razem jeden wieczór i noc i kiedy zasypiam w jego ramionach nie chcę byc nigdzie indziej a kiedy patrzę w jego oczy marzę żeby jeszcze kiedyś usłyszeć że mnie kocha. Nigdy tak nie kochałam. Nigdy tak nie czułam. Spędziliśmy ostatni weekend razem, znów robiliśmy to co kiedyś było tak bardzo jak dawniej, kocham go ponad wszystko i nie umiem uciąc tego w żaden sposób bo nawet myśl o tym mnie przeraża i wszystko traci sens.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jane*
172 wg mnie to jest jednak trochę chore. To co robisz pokazuje, że w imię jednostronnej wielkiej miłości pokazujesz brak szacunku do samej siebie. Miłość nie poniża... nie każe sie nieustannie bać, jakby Cię kochał dbałby o Ciebie a nie zajmował się romansami z kimś tam. Swiadomość tego, że raz w tygodniu jesteś dla niego jest na pewno wyjątkowo dla niego wygodna.. tylko co z tego, może Cię właśnie w taki sposób wykorzystuje i jak przyjdzie tylko odpowiednia okazja to i tak będzie z kimś innym. Zyczę Ci żeby albo okazał się facetem i zadbał w końcu o Ciebie albo trzymam za Ciebie kciuki żebyś miała odwagę w końcu żyć bez takiego toksycznego faceta. Ja też kocham kogoś nad życie... ale zrezygnowałam bo poniżyło mnie to uczucie jak jeszcze żadno inne...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 172cmsmutku
To, że on na pewno mnie nie kocha to ja wiem, przypomina mi o tym co jakiś czas, że jest mu tak wygodnie bo ma super seks i może spokojnie szukać innej też wiem i wiem, że to robi. On woli myśleć, że ja już przestałam go kochać co nie jest prawdą ale nie śmiem zaprzeczyć. Wątpię żeby okazał się facetem prawdziwym i w końcu zaczął o mnie dbać lub że stanie się cud i znowu się we mnie zakocha. To bardziej mnie potrzebna jest siła żeby go zostawić raz na zawsze a nie robić wszystko co on chce, problem w tym że próbowałam już kilka razy i zawsze było to samo, zawsze ponawiałam kontakt, spotykaliśmy się i było to samo. To ja nie potrafie bez niego życ, przeraża mnie myśl ze będzie nieobeny w moim życiu. Codziennie modlę się by odmieniło się jego serce, by dostrzegł coś więcej niż to co nas rozdzieliło. Wiem że nigdy mnie nie kochał naprawdę bo jak się kocha to nawet po rozstaniu nie mija tak szybko a on odkochał się w miesiąc a gdy mnie rzucał już praktycznie nie czuł nic. Jest mi cięzko jak cholera ale nie mam siły bez niego egzystować. Spotykam się z mężczyznami, spędzam miło czs, widzę kolosalne różnice ale co z tego, gdy wracam z takiego spotkania jestem w dobrym nastroju nie myślę o bólu a rano jakby wszystko znikało, znów jest tylko on i ból o którym zapomnieć nie potrafie :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jane*
Ja top wszystko doskonale rozumiem... mężczyznę z którym byłam też kocham nadal tak samo jak na początku... a kto wie czy nie bardziej :( i też chciałam mu pomóc się zmienić a p[otem już sie tylko właśnie modliłam o odmianę ALE nic nie można zrobić na siłę, bez czyjejś woli. Jak ON nie będzie chciał odmienić swojego postępowania to nic z tego nie będzie ... niestety :( Też nie mogłam nawet pomyśleć o tym, że mojego męczyzny nie będzie w moim życiu i decyzja życia na własny rachunek to najtrudniejsza (emocjonalnie) jaką przyszło mi dotąd podjąć... ale TAKIE żYCIE JEST MOżLIWE! Odwagi dziewczyno! :*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 172cmsmutku
Ja mu nigdy nie pomagałam się zmienić i teraz też nie pomagam bo on nigdy nie prosił o pomoc w tym sensie, on nigdy nie uważał że postępuje niewłasciwie i nadal myśli że jest fair, woli nie widzieć i przyjąć ze go nie kocham niż zastanowiać się nad tym co ja czuję. Jest mi z kazdym dniem coraz gorzej a nie umiem odciąć tego, nie wiem co musi się stać pewnie fakt ze ma kogos i brutalnie powie mi o tym, mnie załamią się nogi pęknie serce i wtedy siłą rzeczy bede musiała trzymać się z daleka czyli de facto los za mnie zdecyduje:( nie umiem sama, jakbym była więźniem samej siebie, za każdym razem gdy patrzę w jego oczy mam nadzieję że jego serce się odmieni, że pokocha mnie jeszcze raz ale za każdym spotkaniem dostaje obuchem przez glowe gdy on mói rzeczy z pozoru normalne które mnie ranią do głębi. Czy to brak mi odwagi? co ze mną jest nie tak ze inni faceci po jednym spotkaniu są w stanie złożyć mi świat u stóp a ten jeden którego tak kocham tak bardzo mnie krzywdzi:( P.S Jane skąd Ty jesteś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutne oczy zimy
http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=3630474&start=60 proszę, przeczytajcie mój topic i wypowiedzcie się. czy uważacie, że powinnam odchodzić albo zadręczać się z tego powodu... Wasz topic wiele dał mi do myslenia- ile mogę stracić i jak cholernie długo cierpiec, gdy odejdę od ukochanego... dziękuję 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jane*
z północy... pomorskie. 172 nie dziwię się, że czujesz sie jak zaszczute zwierzę a sytuacja w której jesteś nie ma dobrego rozwiązania :( do tej pory się zastanawiam skąd we mnie było tyle siły, żeby odwrócić się na pięcie i już nigdy więcej... to był impuls wiedziałam, że mam do wyboru albo siebie i swoje dobro albo bycie poniżanym niewolnikiem własnych uczuć. Jestem dumna, że wybrałam drugie. Sama mówisz, że inni mężczyźni byliby skłonni traktować Cię lepiej bo NA TO ZASłGUJESZ.! weź sie w garść czeka Cie w życiu coś lepszego... nikt nie zasłużył by być zabawką na jedną no c tygodniu i ja wiem, że zdajesz sobie z tego sprawę. Jeszcze raz ODWAGI!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zaginął odkurzacz w akcji
taki czerwony widzieliście zginął mi niedawno ktoś pożyczał z kafe ale nie pamiętam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Heart broken
Łzy płyną, zmyśły śpią. Bezsenna zimna noc;( Przed chwila rozstalam sie z moja pioerwsza miloscia. Zwiazek trwal 3 lata;( Ale co z tego skoro to ja kochalam za nas dwoje...;( Tego bolu naprawde nie da porownac sie z zadnym innym;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Heart broken
172cmsmutku! Doskonale Cie rozumiem. Czytajac to czulam jak serce rozrywa mi sie na kawalki;( Przezylam prawie identyczna milos(dalej przezywam). Tyle, ze u mnie nie bylo dziecka, czego z zcalego serca Ci wspolczuje:( Jak z tym zyc? jak przezwyciezyc tak silne uczucie do kogos kto nie potrafi obdarzyc nas nawet najmniejszym gestem szacunku?:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość klaraggg
a ja po 10 latach związku właśnie zamierzam skończyć go... bo wszystko u nas wygasło... zero pasji...smutek... mój narzeczony powiedział, że nie chce wcale ślubu, ze jemu jest na rękę , ze studiuję daleko do niego, ze nie wyobraża sobie jakby to było, gdybyśmy sie codziennie spotykali, jak pozałatwiałby swoje sprawy... przykre to było. Wczoraj, w walentynki zasnął przy mnie an kanapie..a ja się wystroiłam jak ciacho... przykro mi nawet o tym pisać... żal mi go... żal mi nas... nie wiem, co robić... boję się...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Natuchna
Tak czytam wasze posty i ech:( aż mi się płakać chce.Nie wiem co mam robić. 3miesiace temu rozstalam sie z chlopakiem z ktorym bylam ponad 2 lata a przedtym jak zaczelam chodzic walczylam o niego 3 wiec w caloscie ponad 5 lat oddalam jemu heh.bardzo dlugo sie staralam zeby mnie zauwazyl i w koncu to zrobil zaczelismy byc ze soba bylam szczesliwa po 7 miesiacach bycia ze mna powiedzial mi ze mnie kocha w moje 18urodziny cudowny prezent. powod naszego rozstania byl taki ze on chcial sie bardziej zaangazowac religijnie a ja jednak go od tego odciagalam byly tez inne problemy ale jakto w kazdym zwiazku nie ma idealnie.ale wlasnie ta religia zadecydowala o rozstaniu.to byla wspolna decyzja ale nawet gdy mowilismy zegnaj to tez powiedzielismy ze nadal sie kochamy.myslalam ze to bedzie tylko takie rozstanie na kilka dni przeciez zyc bez siebie nie moglismy,ale po 2 dniach on powiedzial ze to koniec ze kocha ale juz nie wroci.walczylam o niego bo go kochalam.po 2 tygodniach powiedzial mi prosto w oczy ze juz nie kocha ze jest mu dobrze beze mnie ze brakuje mu bliskiej osoby ale niekoniecznie mnie.myslalam ok pojdzie w ta strone w ktora chcial.mowil ze chce zostac Swiadkiem Jehowy ale niestety tak nie jest.nic nie robi w tym kierunku.woli isc sie pobawic jechac na jakis koncert codziennie pije piwo chociaz nie to mial robic.czuje sie oszukana bo nie robi to co mowil ze bedzie robil tylko na odwrot.moze jednak chcial sie poprostu mnie pozbyc nie wiem.Kocham go bardzo nie potrafie przestac o nim myslec.Wczoraj mu napisalam ze nie moge z nim utrzymywac kontaktu bo zabardzo go kocham a on napisal tylko ze ok i zebym sie trzymala.stal sie oschly w ogole go przestalam obchodzic nie poznaje tego chlopaka ale i tak go kocham.znajomi mowia ze on cierpi ale tego nie pokazuje i ze pomimo tego ze cierpi to i tak nie chce ze mna byc.a zapomnialam dodac ze mowil ze nie chce zadnego zwiazku ale ciagle mowi ze chcialby poderwac jakas dziewczyna.ja bylam jego pierwsza i nie wiem co zrobie jak sie dowiem ze on caluje i dotyka inna ech.nie wiem czy ja jestem taka beznadziejna czy co... Co ja mam robic co myslec? Prosze pomozcie MI;(!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mmfgt
3.5 roku razem. on 8 lat starszy.miałam 17 lat kiedy go poznałam. zwykły facet w szarym polarku...zakochałam sie.poswieciłam sie zupełnie dla niego. mając te \"naście\" lat wyciagałam go z długów...debetów...podnosiłam poczucie wartości...pokazałam jak sie ubierac...zachwywywać...dostał lepsza prace. przez dwa lata była nas 3-on ja i jego praca.moi rodzice kupili mieszkanie dla nas...za wszystko zapłącili a on miał tylko pretensje że cos mu nie pasuje... wiecie...kikla dni po tym jak mnie zostawił twierdzac \"ja chce miec zycie bez problemów\" spotkalismy sie zeby oddac sobie rzeczy i wiecie co...pierwsze jego zdanie : a dzisiaj w pracy... na poczatku chciałm sie rzucać w wir nowych miłosci...to zły pomysł.moim zdaniem trzeba poczekać.uspokoic sie...zeby pozniej nie okazało sie ze ta \"nowa\" miłosc jest tak naprawde tylko miłościa do byłego przeniesioną na inną osobe... mija juz prawie rok...on ma inna. nie kontaktujemy sie choc czasem mam ochote zadzwonic do niego pod byle pretekstem. zaciskam wtedy zęby i staram sie czymś zając. dopiero teraz powoli zaczynam stawac na nogi...czy boli? boli...czas wcale nie leczy ran..on pozwala nauczyc sie z nimi zyc...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Damian90
Kto by pomyślał że aby zabić ból i czas w trakcie nocy będę pisał sam do siebie...Heh kurcze chociaż to wydaje się być śmieszne mi nie jest do śmiechu. Dzisiaj dałem radę zjeść bułkę zwykłą i 4 ziemniaki bijąc rekord poprzednich że tak powiedzny "ciężkich" dni...Ogółem przez 3 dni całkowicie się najadałem niewielką ilością żywności co wyliczę;2 bułki zwykłe,połowa kanapki,7days i 4 ziemniaki. Teraz wiem co stało się przyczyną takiego braku chęci na zjedzenie czego kolwiek a apetyt na tytoń i kawę.Mój stan psyhicznie pogorszył się na tyle że sam w tym momencie czuję się jak ludzie którzy mając życiowego pecha w mniejszym bądź większym stopniu postradali zmysły.W przeciągu 3 dni ze względu na osłabienie spowodowane brakiem snu oraz oraz niezbędnym pożywieniem schudłem 7 kilogramów.Kolejną nieciekawą i tragiczną dla mnie sytuacją była jakaś zapaść serca. Lecz kluczem do odczucia największego bólu we mnie jest poważne skrzywdzenie na tle uczuciowym. Jako bardzo zakochany chłopak powiedzmy np.do szaleństwa lub na zabój.Wiadomość o niespodziewanym dla mnie zakończeniu związku była okrutna.Samo to oznajmienie wywołało we mnie naprawdę ogromne jak na mój wiek zaburzenie psyhiczne. Potęgując to z wcześniej powstałymi problemami doprowadziło mnie to do dokładnego przemyślenia ucieczki od wszystkiego złego co mi się przytrafiło czyli krótko mówiąc samobójstwa.Decyzja była szybka i nieprzemyślana,egoistyczne posunięcie pozbywając się jednego-mego bólu narodziło by troszkę więcej(rodzina,przyjaciele...ci którzy bardzo dobrze poznali wnętrze mojej duszy i którym by jej zabrakło).Dotkliwie lecz szczęśliwie jednak skonczyl sie ten incydent.Nie będę opisywał przebiegu tej sytuacji ale powiem jedynie,że od śmierci dzieliły mnie już tylko minuty.Człowiek zazwyczaj boi się śmierci, zaś ja nie czułem strachu i obaw byłem pozbawiony racjonalngo myślenia.Po ok 30 minutowym jak dla mnie strasznym i niepokojącym ataku serca,uczucia zbierania się wielkego ciśnieni w głowie przez co mój wzrok był zamglony i niewyraźny. Usta przy użyciu zębów pod wpływem nerwów zostały poprzegryzane przez co doszło do małego krwawienia. Nie napiszę także w jaki sposób znalazłem siłę w mej psyhice aby pisać.Poprostu teraz w mojej zbyt małe głowiej potrzebującej wsparcia drugiej,tej na której pomoc liczyłem a nie otrzymałem jej zostając odtrącony i pozostawiony ze swymi myślami sam na sam. Chwilowego wsparcia w zapomnieniu o bólu udzieliła mi najbliższa rodzina oraz najlepszy przyjaciel. Nigdy nie przypuszczałem że będę w stanie przywiązać się do kogoś tak,że przy stracie tej osoby moja równowaga psyhiczna została znacznie narażona i raczej już trwale uszkodzona.Tiki nerwowe jak niekontrolowane dziwne ruchy głową, powiększone źrenicę,totalny brak apetytu oraz wycieńczenie fizyczne także były poważnym zaniedbaniem, które w przypadku utrzymywania takiego trybu życie przez najbliższe doby skończyły by się zapewne śmiercią. Nigdy wcześniej nie doceniałem siły miłości lecz teraz ukazała mi ona swoje brutalne odbicie. Dostatecznie poważnie niszcząc moje życie.Siedząc teraz i rozmyślając w dalszym ciągu mam krótkie, szybkie lecz bardzo wyraźne myśli samobójcze.Wraca do mnie uczucie tego opuszczenia i obojętności wobec mnie jakiego doznałem w trakcie pobytu w Wejherowie.Mówiąc kolokwalnie czułem się jak zwykła,wykorzystana"szmata" żal i gorycz były ogromne,lecz tylko do czasu po kilku godzinach żal minął a ja napełniałem się nadzieją na to że przez tak minimalne nieporozumienie(co wg mnie oznaczało tylko zwykły pretekst) jesteśmy w stanie bez najmniejszego problemu wrócić do siebie i przy upływie czasu śmiać się z tego.Niestety okrutne przeciwieństwo uderzyło w moją już wówczas bardzo zestresowaną osobę z siłą,która w początkowym czasie nie trafiała do mnie...Brak reakcji na otaczający świat w pierwszej fazie poprzez ból psyhiczny jak i fizyczny(atak serca,graniczący z cudem poziom podniesienia adrenaliny i ciśnienia krwi)doprowadziły mnie po mękach czyli przez czytanie słów ukochanej osoby których byłem adresatem. Miłość jest zabójcza i to w dosłownym znaczeniu.Ja będąc w wieku 18 lat czyli będąc młodą osobą rozpoczynającą dopiero dorosłe życie wiem,iż napewno nie obdarze nikogo takim uczuciem ze względu na takie aspekty jak;długotrwały uraz psyhiczny spowodowany nieco nieodpowiedzialnie i totalnym brakiem wyobraźni,nie wspominając że ból który w sobie nosiłem i nosze jest potężny i nie do opisania,brak zaufania kobietą,I co najważniejszę i najdziwniejsze dla wielu ludzi wciąż kocham kobietę,która wkońcu doprowadziła mnie do takiego a nie innego stanu.Lecz bynajmniej slowa"Kocham Cię"wypowiedziane przeze mnie nie są puste bo to naprawdę jest uczucie jedyne szczere i prawdziwe szkoda tylko że tak zignorowane.Będąc facetem wstydzę się przyznać,że nie daję rady opanować serca... że gdy wracają do mnie wspomnienia,którymi żyję wyciskają ze mnie wszystkie łzy...Kończąc napiszę że dla miłości zagrałem z własnym życiem vabank i także w nieszczęśliwy sposób je przegrałem.Droga jaka dzieliła mnie od dziewczyny wymagała wkładu finansowego wymagała średnio 150 zł.Aby się z nią widzieć popadłem w niemałe długi,których termin oddania niedługo przypada...sam nie wiem co się wydarzy(lecz jak przypuszczam kary fizycznej nie uniknę)ale to nie jest wszystko...Pozbawiłem się szkoły,zawodu czyli także fachu w kierunku jakiego kolwiek wykonywania zawodu,powiedziawszy inaczej będę raczej skazany na ciężką pracę fizyczną,która będzie dla mnie ryzykiem a to ze względu na to,że jak pisałem wcześniej moje serce już nie jest takie same jak u większości mych rówieśników (lecz zniszczone stresem lekami znaczną ilością środków pobudzających osobno wyliczając bardzo częste spożywanie kawy dym tytoniowy i inne których nie wymienię)a to wszystko jak przypuszczam za nieoszałamiające czy też powalające z nóg pieniądzę.Przyczyną porzucenia szkoły w której w tym roku odziwo szło mi całkiem dobrze i ze 100% pewnością przeszedłbym do następnej klasy był brak funduszy na oddanie zaległości finansowych oraz potrzeba systematycznego i coraz częstrzego odwiedzania dziewczyny czyli podjąłem się licznych prac przeważnie budowlanych jak i elektrycznych.Z przykrością mówię o tym że będąc dobrym troskliwym romantycznym chłopakiem składającym takie ofiarne poświęcenie i ryzyko po to by zadowolić ukochaną zostaje niedoceniony i odrzucony, czyli można powiedzieć że pozostawiony na pożarcie.Nigdy nie próbowałem się użalać nad własnym życiem, które do momentu konca ziązku miało jeszcze jakiś sens,ale podsumowując je od pierwszych do tych ostatnich chwil jakie mam w pamięci nie było dla mnie za łaskawe i przychylne...więc albo to ja nieświadomie daję się mu kopać, bądź takie jest moje przeznaczenie.Przeznaczenie które mówi mi że ja nie zasługuję na szczęście. Nie wiem bo może tak jest ale tymczasem,nie będę się dalej rozpisywał bo napisanie tego sprawiło mi ogromny ból wracając do tych wspólnych,niezaleznie od sytuacji ale gdy będąc razem wszystkich bez wyjątku chwil... bo teraz to że wrócimy do siebie(wyłączna decyzja dziewczyny) jest raczej nie unikniona choć jak mówię,gdy Tylko wyjdzie do mnie z taką inicjatywą będę niezmiernie szczęśliwy...Mogę się o to jedynie modlić,bo to sam Bóg może rozważyć moje marzenie.Mówiąc żartem chyba znudziło mu się dziękowanie tylko za drugą połówkę i widok szczęścia u mnie a rozpaczy u innych podzielił nas równo...błagam tylko o zwrot tylko jednego... Błagam o to by oddał mi to co najcenniejsze memu sercu,ja nie proszę ja błagam...widocznie by się nade mną zlitował muszę oddać wiele łez,gdy zobaczy mój żal,smutek i cierpienie to da mi szczęście na które chyba zasługuję...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Damian90
Poniżej tej wypowiedzi w której całkowicie się wywewnętrzniłem...potrzebuję pomocy lub rady co mam zrobić.Jestem totalnie załamany...nie wiem co myśleć o tym że moja dziewczyna w ostatniej rozmowie którą przeprowadziliśmy powiedziała że mnie kocha ale dodała wzmiankę o braku sił...nie pamiętam dokładnie a nie chcę czytać większości tej rozmowy bo myślę że nie wytrzymam.Z wielkim wstydem przyznaje się że po tym zerwaniu wylądowałem w psyhiatryku ze względu na załamanie nerwowe i wyczerpanie psyhiczne...trochę mi się głupio o tym mówi...ale naprawdę sobie nie radzę sam.Potrzebuję rady...Ja tak jak wcześniej kocham tak samo...wybacze jej wszystko...zresztą ja już o tym zapomiałem...a niby pół roku to niedługo taaa?Roozstajac sie po 2 latach tak nie było...to jest całkiem co innego.Naprawdę szczerze kocham i jak nigdy i nigdy kochać tak nie będę bo czuję że bez względu na wszystko kochać ją będę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość panNikt
.. nie wiem jak zaczac..od poczatku. 3 lata temu odebralem sms z wiadomoscia od nieznanej kobiety ktora dostsala moj nr od kogos..rozmowa potoczyla sie na gg ,smsy,poznawalismy sie.Zwlekalem ze spotkaniem na zywo gdyz wiedzialem ze mus e wyjechac i nie moge szukac komplikacji balem sie tego ze moze ona mnie zatrzymac czulem cos do niej jakas magie , wyjechalem..kotakt sie urwal,az pewnego razu postanowilem w chwilach samotnosci odezwac sie do Niej..niby tylko gluchy sygnal,odpowiedziala,zaczely sie smsy.Ja za granica,ona w Polsce..5 miesiecy,w miedzyczasie nie spotykalem sie z zadna kobieta myslac o niej,ona natomiast byla wolna i zyla jak wolna kobieta.Wrocilem po 6 miesiacach do kraju ,spotkalem sie z nia,zakochalem od pierwszego wejrzenia jednoczesnie broniac sie przed tym bo wiedzialem ze musze znow wyjechac ..spotkania blizsze relacje ..cos sie rodzilo, ona nie rozumiala ze musze wyjechac,male komplikacje pozniej powiedziala mi ze wiedziala ze j oszukuje ze mam tam kogos..nieprawda,zylem jako single bo tak chcialem.codziennie pisanie maili,ona bawila sie nadal jako single tutaj w kraju..zylem myslac o niej,wiedzialem ze wroce dla niej ..jeszcze troche,dzien po dniu..w miedzyczasie ona wyprowadzila sie do innego miasta by studiowac..zylem tylko nia zasypialem z jej zdjeciem ,pisalem listy..modlilem sie by kazdy dzien mijal tak szybko jak tylko moze...wrocilem po 6 miesiacach,rzucilem wszystko,spakowalem sie i przylecialem..przenioslem do tego samego miasta co ona,dla niej tylko dla niej.znalazlem prace mieszkanie by byc przy niej kochalem ja tak mocno i ona rowniez mnie ,tysiace chwil razem,wspolne wyjazdy ,wspomnienia,klotnie o rozne rzeczy jak w zwiazku,bylem sam na siebie skazany bo jestem starszy ,nie mialem pomocy rodzicow i sam musialem ustabilizowac sytuacje w nowym miesice,znalazlem prace ,chcialem sie rozwijac i pogodzic moj czas z jej osoba ,potrzebami,gotow ja chronic,kochac i wspierac...kochalem i kocham ja nad zycie.problemem byli moi rodzice z ktorymi nie zyje dobrze,mam wiele problemow nawet dialog jest ciezki,ona tego nei rozumiala,zarzucala mi ze ukrywam cos przed nia,nie ufa mi ..liczne klotnie,dystans,jej koledzy ,wyjazdy z rodzicami na miesiac zostawiajac mnie samego tutaj,..fakt roznica wieku .ona studia/ja praca..ale kochalem ja bylem wierny,obwinialem ze nie poswiecam jej tyle czasu bo musze pracowac..wyczuwalem w pewnym momencie ze nie jest ze mna szczera ze interesuja ja faceci ..niby koledzy z dawnych lat nie ci nowo poznani,wolala spedzac sam czas niz ze mna,a ja skazany na samotnosc w nowym miescie zylem tylko praca i nadzieja ze to wszystko minie ze bedziemy szczesliwi jak kiedys nie tylkow sms ach i mailach,planowal ze mna rodzine,wspolne zycie,slowa kocham tysiace prezentow..tydzien temu spedzilismy wieczor z moimi znajomymi ,mowila o tym ze planuje ze mna rodzine wspolna prszyszlosc powrot do rodzinnego miasta po jej studiach...dwa dni temu..oklamala mnie ..wyszla z kolezankami na kolacje..a ja widzialem ja przypadkiem z kolega w samym centru miasta,nie wiem sam jak sie tam znalazlem chcialem sie przejsc pomyslec jak moge uratowac ten zwiazek,zobaczylem ja z mezczyzna..podszedlem zapytalem dlaczego tak mnie okalamala..ona zebym dal jeje spokoj,odszedl,nie zna mnie ZAPYTALEM ZOSTAJESZ Z NIM CZY WRACASZ ZE MNA BY POROZMAWIAC..ZOSTALA Z NIM A DZIS POWIEDZIALA MI ZE SMIALI SIE BOJE ZE MNIE Z MOJEGO ZACHOWANIA ZE NIE MAM KLASY W SOBIE..swiat mi sie zalamal.. wczorajsza rozmowa,uznalem ze to koniec,prosze o to zeby zniknela..nadal ja kocham..ona powiedziala mi w oczy ze juz dawno przestala mnie kochac..nic nie znacze jestem obojetny..odzywa sie do mnie gdy ma jakis problem,prosi o pomoc...noc bez odzewu i wiem ze znow sie z nim spotkala..kocham ja ale walcze ze soba ze to mus sie juz skonczyc,najgorsza jest samotnosc,zostalem sam..z moja miloscia ktora kocham i nienawidze..mysl ze obcy facet ja dotyka...nie mam nikogo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rudy222
Cześć PanNikt Wiem, że takie sprawy bardzo bolą poniewaz przezyłem cos podobnego. Kocham kobiete ponad wszystko byłem z nia 4 lata i wszystko sie posypało. Po jakims czasie sama sie odezwała i teraz znow mnie zostawiła twierdząc ze jej głowe zawracam. Starałem sie ja odzyskac pisałem, dzwoniłem byłem miły, kochany itd Powiem szczerze olej ja na maksa nie odzywaj sie do niej, nie pisz to ona powinna sie starac nie ty. Rzozum to ze ona ma cie w garsci i jestes na kazde jej zawołanie. Jeżeli bardzo tobie na niej zalezy to daj jej spokój a zobatrzysz ze to ona bedzie sie starała bo jak bedziesz nagegał to ona bedzie sie smiała i nietraktowała cie powaznie. Życze powodzenia i wytrwalosci poniewaz wiem ze nie jest to łatwe ale tak bedzie dózo lepiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość brat_niedzwiedz
jestem przybity:(:( byslismy ze soba około 3 lat....pozniej sie rozeszlismy:( z mojej winy(okłamałem ja) przez ostatnie pol roku dawała mi szanse powrotu ....starałem sie o nia,dbałem o nia oddał bym jej swoje serce dosłowanie az do 1 czerwca...przyjechał kolega znajomy z lat dziecinstawa i ciach trach WEKEND Z NIM PO CZYM 2 WYJAZD NA JAKAS WYCIECZKE........ z jej strony zero odzewu,,dzwoniac do niej piszac esemesy nic nie raeagowała...po czym stwierdziła ze 2 razy do tej samej rzeki sie nie wchodzi i ze serce nie sługa????? wiec pytanie???? czy to była zabawa z jej stony czy tez asekuracja az do przybycia innego faceta????? ona mnie kochała i ja ja???? lecz chyba mysle ze sie mna zabawiła???? jestem w szoku i nie chce mi sie zyc mimo swoich 32 lat..stagnacja pustka i nerwy a przede wszystkim mysli????? gdzie jest i co robi????? TRAGEDIAAAAAAAAA.....JAK SIE POZBYC TYCH MYSLI JESLI KOGOS SIE TAK MOCNO KOCHA????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kochany ...jak odnalezc siebie bez Ciebie? :\'( Apatia, niebyt, stany lekowe, gleboka depresja...to wszystko dziala na casze Malenstwo ktore nosze pod sercem... Jak Cie wyrzucic z serca ? Ty potrafiles mnie wyrzucic..daj przepis jak?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość TYNULINKA
Damian 90 jak bedziesz, odezwij sie, zostwa meila, pogadamy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość brat_niedzwiedz
jest zle kazdego ranka i wieczoru:(:(:( widze ja w kazdej minucie dnia......jak zapomniec mam o niej???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość brat_niedzwiedz
czekam na ten czas co zabije we mnie wspomnienia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Insomnia20
boże

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Insomnia20
chyba zaraz umrę z bólu... to ja go zostawiłam... 3 miesiace temu... żałuję... wszystko sie zmienilo... spotykamy sie... mamy bliższe relacje niż jak mieszkaliśmy ze sobą kilka lat... tylko czemu on nie chce?podobno się boi.... ale chce się ze mną spotykać... kiedyś go bardzo raniłam... czasu nie cofnę... mogłabym klęknąć i go prosić o szansę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to chyba koniec
2 lata... jeden telefon... koniec na zawsze. Jak zapomniec? Jak zyc normlanie? Pozdrwaiam wszystkich samotnych i cierpiacych...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna_taka_naiwna
13 lat razem, równo rok temu rozstanie, rok bólu, rozpaczy, łatania serca ... teraz on chce wrócić, spróbować jeszcze raz .... a ja nie wiem, nie mam siły drugi raz przeżywać tego bólu i cierpienia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Igusiaaaaa
Ból po rozstaniu jest ciężki do przezycia zwłaszcza gdy nadal kochamy tą drugą osobę. Do tego naprawde jest potrzebny czas i dystans do tego wszystkiego... Jest naprawdę cięzko ... Ale pozniej bywa lepiej:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×