Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Pasja

BIESIADA

Polecane posty

Gość BABCIU--trzeba krzewić radość
Nie ma ważniejszego zadania na świecie, jak bycie miłym i pełnym uroku. Krzewić radość dokoła siebie, promieniować szczęściem wokół, rozlewać jasność na ciemnych drogach życia... Czyż nie jest to wyświadczaniem innym największej przysługi? (Victor Hugo)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🌻Witam i pozdrawiam biesiade🖐️ Jodelko🖐️❤️ Cierpliwa leszczynko🖐️❤️ 🌻Zycze milego weekendu! 🌻Maria Konopnicka \"Preludium\" Nie kocham jeszcze, a już mi jest drogi, Nie kocham jeszcze, a już drżę i płonę I duszę pełną o niego mam trwogi I myśli moje już tam, w jego progi Lecą stęsknione... I ponad dachem jego się trzepocą Miesięczną nocą... Nie kocham jeszcze, a ranki już moje O snach mych dziwnie wstają zadumane, Już chodzą za mną jakieś niepokoje, Już czegoś pragnę i czegoś się boję W noce niespane... I już na ustach noszę ślad płomienia Jego imienia. Nie kocham jeszcze, a już mi się zdaje, Że nam gdzieś lecieć, rozpłynąć się trzeba, W jakieś czarowne dziedziny i kraje... Już mi się marzą słowicze wyraje Do tego nieba, Które gdzieś czeka, aż nas ukołysze W błękitną ciszę. 🖐️🌻❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WITAJ BIESIADO🖐️ KOCHANE DRZEWKA__________macham do WAS 🖐️ Jesli znajdziecie czas__________wpadnijcie na chwilke:D Przyjaźń jest jak lina taternika,,,,,,,, Przyjaźń jest jak lina taternika. Kiedy wiążesz się jedną liną z drugim człowiekiem, bierzesz do rąk czekan i powoli wspinasz się śnieżnym stokiem, to lina przestaje być tylko splotem syntetycznych włókien - jest czymś więcej i czymś jeszcze innym. Jest przyjaźnią i solidarnością na śmierć i życie. Ja mam w swoim ręku jego losy, on ma moje w swoim. Ale nas obydwu ma w swoich dłoniach Tamten. Nie idzie nas dwóch - idzie nas trzech. A kiedy wracamy i zasiadamy w schronisku za wspólnym stołem, to tak jak o wieczornej porze w Emaus łamaniem chleba łączymy się ze sobą i z Nim. I poznajemy Go w zniszczonych słońcem i wiatrem twarzach przyjaciół. Miłość w górach owocuje w przyjaźni i solidarności. PS. ks. Roman Rogowski Przyjaźń Ks. Marek Dziewiecki, Magdalena Korzekwa Najlepsza i najpiękniejsza książka o przyjaźni!!! Pozdrawiam bardzo serdecznie🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
KOCHANE DRZEWKA_____________zwolnijmy!!!🖐️ Dlaczego biegniesz? Wyglądając przez okno wychodzące na rynek, mistrz spostrzegł jednego ze swoich uczniów. Był to Haikel, który szedł w pośpiechu bardzo czymś zaaferowany. Mistrz zawołał na niego i poprosił go do siebie. - Haikel, czy widziałeś dzisiaj rano niebo? - Nie, Mistrzu. - A drogę, Haikel? Czy widziałeś dzisiaj rano drogę? - Tak, Mistrzu. - A teraz, czy widzisz ją jeszcze? - Tak, Mistrzu, widzę. - A powiedz mi, co widzisz? - Ludzi, konie, powozy, wymachujących rękoma kupców, wieśniaków, którzy coś krzyczą, mężczyzn i kobiety, którzy chodzą tam i z powrotem. Oto wszystko, co widzę. - Haikel, Haikel - napomniał go wielkodusznie Mistrz - za pięćdziesiąt lat, za dwa razy po pięćdziesiąt lat ta droga wciąż jeszcze będzie istniała i rynek podobny do tego też jeszcze będzie istniał. Inne pojazdy będą przewoziły innych kupców, aby kupowali i sprzedawali swoje konie. Ale mnie już nie będzie i ciebie też już nie będzie. Dlatego pytam się ciebie, Haikel, po co ty tak biegniesz, jeśli nie masz nawet czasu spojrzeć w niebo? Haikel, czy ty widziałeś dzisiaj rano niebo? Autor nieznany Pozdrawiam bardzo serdecznie🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WITAJ BIESIADO🖐️ GRABKU kochany___________piekny link! Dziekuje❤️ Dla CIEBIE dedykuje te bajeczke❤️ Bajka o Miłości Dawno, dawno temu, na oceanie istniała wyspa, którą zamieszkiwały emocje, uczucia oraz ludzkie cechy - takie jak: dobry humor, smutek, mądrość, duma; a wszystkich razem łączyła miłość. Pewnego dnia mieszkańcy wyspy dowiedzieli się, że niedługo wyspa zatonie. Przygotowali swoje statki do wypłynięcia w morze, aby na zawsze opuścić wyspę. Tylko miłość postanowiła poczekać do ostatniej chwili. Gdy pozostał jedynie maleńki skrawek lądu, miłość poprosiła o pomoc. Pierwsze podpłynęło bogactwo na swoim luksusowym jachcie. Miłość zapytała: - Bogactwo, czy możesz mnie uratować? - Niestety nie. Pokład mam pełen złota, srebra i innych kosztowności. Nie ma tam już miejsca dla ciebie - odpowiedziało Bogactwo. Druga podpłynęła Duma swoim ogromnym czteromasztowcem. - Dumo, zabierz mnie ze sobą! - poprosiła Miłość. - Niestety nie mogę cię wziąźć! Na moim statku wszystko jest uporządkowane, a ty mogłabyś mi to popsuć... - odpowiedziała Duma i z dumą podniosła piękne żagle. Na zbutwiałej lódce podpłynął Smutek. - Smutku, zabierz mnie ze sobą! - poprosiła Miłość. - Och, Miłość, ja jestem tak strasznie smutny, że chcę pozostać sam - odrzekł Smutek i smutnie powiosłował w dal. Dobry humor przepłynął obok Miłości nie zauważając jej, bo był tak rozbawiony, że nie usłyszał nawet wołania o pomoc. Wydawało się, że Miłość zginie na zawsze w głębiach oceanu... Nagle Miłość usłyszała: - Chodź! Zabiorę cię ze sobą! - powiedział nieznajomy starzec. Miłość była tak szczęśliwa i wdzięczna za uratowanie życia, że zapomniała zapytać kim jest jej wybawca. Miłość bardzo chciała się dowiedzieć kim jest ten tajemniczy starzec. Zwróciła się o poradę do Wiedzy. - Powiedz mi proszę, kto mnie uratował? - To był Czas - odpowiedziała Wiedza. - Czas? - zdziwiła się Miłość. - Dlaczego Czas mi pomógł? - Tylko Czas rozumie, jak ważnym uczuciem w życiu każdego człowieka jest Miłość - odrzekła Wiedza. Autor nieznany Pozdrawiam bardzo serdecznie🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WITAJ BIESIADO🖐️ Dorastaliście w latach sześćdziesiątych, lub siedemdziesiątych??? 🌻🌻🌻 Jak, udało się wam przeżyć???!!! Samochody nie miały pasów bezpieczeństwa, ani zagłówków, no i żadnych airbagów!!! Na tylnym siedzeniu było wesoło, a nie niebezpiecznie. Łóżeczka i zabawki były kolorowe i z pewnością polakierowane lakierami ołowiowymi, lub inną śmiertelnie groźną farbą... Niebezpieczne były puszki drzwi samochodów.... Butelki od lekarstw i środków czyszczących nie były zabezpieczone. Pozdrawiam bardzo serdecznie!!!🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Można było jeździć na rowerze bez kasku. A ci, którzy mieszkali w pobliżu szosy, na wzgórzu ustanawiali na rowerach rekordy prędkości, stwierdzając w połowie drogi, że rower z hamulcem był dla starych chyba za drogi... .... Ale po nabraniu pewnej wprawy i kilku wypadkach ...panowaliśmy i nad tym (przeważnie)! Szkoła trwała do południa, a obiad jadło się w domu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niektórzy nie byli dobrzy w budzie i czasami musieli powtarzać rok... Nikogo nie wysyłano do psychologa. Nikt nie był hiperaktywny ani dysklektykiem... Po prostu powtarzał rok i to była jego szansa. Wodę piło się z węża ogrodowego, lub innych źródeł ...a nie za sterylnych butelek PET. Wcinaliśmy słodycze i pączki, piliśmy oranżadę z prawdziwym cukrem ... i nie mieliśmy problemów z nadwagą, bo ciągle byliśmy na dworze i byliśmy aktywni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Piliśmy całą paczką oranżadę z jednej butli i nikt z tego powodu nie umarł. Nie mieliśmy Playstations, Nintendo 64, X-Boxes gier wideo, 99 kanałów w TV, DVD i wideo, Dolby Surround, komórek, komputerów ani chatroom'ów w Internecie ... lecz przyjaciół!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mogliśmy wpadać do kolegów pieszo lub na rowerze, zapukać i zabrać ich na podwórko, lub bawić się u nich, nie zastanawiając się, czy to wypada. Można się było bawić do upojenia, pod warunkiem powrotu do domu przed nocą... Nie było komórek... I nikt nie wiedział gdzie jesteśmy i co robimy!!! Nieprawdopodobne!!! Tam na zewnątrz, w tym okrutnym świecie!!! Całkiem bez opieki! Jak to było możliwe? Graliśmy w piłkę na jedną bramkę, ...a jeśli kogoś nie wybrano do drużyny, to się wypłakał i już. ...Nie był to koniec świata ani trauma. Mieliśmy poobcierane kolana i łokcie, złamane kości, czasem wybite zęby, ale nigdy, nigdy, nie podawano nikogo z tego powodu do sądu! NIKT nie był winien, tylko MY SAMI. Nie baliśmy się deszczu, śniegu ani mrozu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nikt nie miał alergii na kurz, trawę ani na krowie mleko. Mieliśmy wolność i wolny czas, klęski, sukcesy i zadania. I uczyliśmy się dawać sobie radę! Pewnie, można powiedzieć, że żyliśmy w nudzie, ale... byliśmy szczęśliwi !! /Tekst ten był rozsyłany pocztą elektroniczną/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
" Snuć miłość, jak jedwabnik nić wnętrzem swym snuje, Lać ją z serca, jak źródło wodę z wnętrza leje, Rozkładać ją jak złotą blachę, gdy się kuje Z ziarna złotego, puszczać ją w kłąb, jak nurtuje Źródło pod ziemią. - W górę wiać nią, jak wiatr wieje, Po ziemi ją rozsypać, jak się zboże sieje. Ludziom piastować, jako matka swych piastuje. " - Adam Mickiewicz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Szczęśliwe jutro Szła ciemną i straszną polaną, ale nie bała się niczego. Niosła w sercu wielką radość i wielkie marzenie o nieodgadnionej miłości... Nie była smutna, niosła w sercu nadzieję, nadzieję na szczęśliwe jutro, które niebawem miało nastąpić... Jej ukryty przyjaciel obiecał jej wielkie szczęcie, a ona wierzyła że jest o krok od jego odkrycia. Czy była w błędzie? Nad tym się nie zastanawiała. Nie miała czasu i ochoty zaprzątać tym sobie głowy. Jej kasztanowe włosy roztrzepywał wiatr, a ona szła ciesząc się jak dziecko z każdego szumu jesiennych liści. Powoli się rozjaśniało, a ona wciąż szła, nie wiedząc dobrze dokąd tak naprawdę zmierza. To nie miało dla niej znaczenia, chciała iść za głosem serca bo wierzyła głęboko ze dojdzie do celu, szła, brzuszek dopominał się o przerwę, ale ona nie zważała na nic. Niosła w sercu ogromny pokój, ale i pośpiech zarazem. Nie mogła czekać, zbyt wiele lat czekała na tą chwilę. Im bliżej celu była tym szybciej szła i głęboko wierzyła że tym razem się nie rozczaruje... Ludzie dziwnie się na nią patrzyli ale jej to nie przeszkadzało. "I co z tego ze jestem inna" myślała - "jest mi dobrze i mój skarb jest przy mnie, czegóż mi jeszcze potrzeba?" cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cel swój osiągnęła dopiero po 2 dniach marszu, przemęczona, wygłodniała i opalona jesiennym słońcem usiadła w cieniu przydrożnej kapliczki. Nie była w stanie nic powiedzieć bo zmęczenie i potrzeba snu były silniejsze od chęci modlitwy. Obudziła się rano, zmarznięta i mokra od deszczu. Nadzieja, którą niosła w sercu rozpierała jej myśli i radowała przepełnione miłością serce. Gromadziła ją przez wszystkie te lata, by w końcu ją komuś ofiarować. Nie mogła się doczekać zachodu słońca. Nie miała ochoty jeść ani pić, czekała tylko niecierpliwie i nie ustawała w modlitwie dziękczynnej i tak zanurzając się w marzeniach o szczęściu usnęła. Wieczorem obudził ją ciepły chichot dzieci bawiących się pod kasztanowcem. Nie miała sił by wydobyć z siebie głos, jakiś starzec przechodząc obok zaśmiał się jej w twarz, a kobieta prowadząca kozy pogardliwie się uśmiechnęła. A ona patrzyła im głęboko w oczy i prosiła o jakąkolwiek pomoc, nadaremnie. Wszyscy we wsi uważali ją za obłąkaną i nikt nie miał odwagi się do niej zbliżyć. Ale ona nie była taka, za jaką ją uważano, niestety dla niej wiedział o tym tylko jej ukryty przyjaciel i ona... cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Szczęscie, na które czekała przez te wszystkie lata było tuż, tuż. Jej przyjaciel obiecał jej, że odnajdzie je właśnie dziś, dokładnie w dniu jej 33 urodzin. Rozglądała się wokół siebie nie bardzo wiedząc czego szuka, była wyczerpana i nawet nie miała sił prosić o picie. Mały chłopczyk, który od kilku godzin przyglądał się jej z oddali zebrał się na odwagę o podszedł do niej niosąc jej w garści wodę z pobliskiej rzeki. Napiła się łapczywie i czuła jak odzyskuje siły. To był pierwszy gest dobroci jakiego w swoim życiu doświadczyła od całkiem obcej osoby. Ten biedny sierota nie obawiał się potępienia ze strony mieszkańców wioski, nie bał się krzywych spojrzeń, był dzieckiem i szedł za wewnętrznym głosem serca. A ona tak uradowana tym aktem miłości objęła go jak matka której nigdy nie poznał i przelała na niego całą miłość jaką nosiła w swoim sercu. Od tego dnia opiekowali się sobą nawzajem, on szukał dla niej pożywienia, a ona kochała go jak matka, nocowali w opuszczonej leśnej chatce i tak mijały dni pełne dobroci. Mieszkańcy wioski nie przestawali mówić o biednym sierocie, którego porwała obłąkana... cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Drugiego dnia kalendarzowej zimy starzec, który owego dnia śmiał się jej w twarz, znalazł ją przykrytą białą warstwą śniegu. Nie oddychała już od kilku godzin... Woda, którą przyniósł jej sierota była skażona i zjadała jej organizm od środka. W dniu, w którym mały chłopczyk odszedł zabrany przez bogatego lekarza z miasta, jej ukryty przyjaciel wezwał ją do siebie. Starzec stał nad jej ciałem dwa kwadranse, jego początkowy pogardliwy śmiech przerodził się w litość i zabrał ją na zardzewiałym wózku do wioski, by ktoś ją zakopał lub spalił. To był drugi akt dobroci jakiego doświadczyła, ale to było już jej obojętne. Kiedy ludzie w wiosce zastanawiali się kto zapłaci za trumnę tej obłąkanej jej przyjaciel wyciągał do niej swoje kochające ręce... Czekał na nią 33 lata i kilka tygodni, a ona nie odwracając się biegła ku niemu przepełniona radością i wiedziała już dokąd cały czas zmierzała. Owe szczęśliwe jutro właśnie nadeszło... Beata M.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🌻Witam i pozdrawiam biesiade🌻 🌻Jodelko,sama tu siedzisz,wiec spiewam dla Ciebie :D 🌻 Cierpliwa leszczynko,gdzie jestes? 🌻Jarzebinko,wracaj szybciutko do nas. 🌻Wiazku,naprawde nie masz czasu? 🌻Babciu D🖐️ 🌻Dla Ciebie jestem ja Znajdziesz mnie w różowym świecie, gdy powoli będzie gasła noc Będę tam, gdy tylko moje imię w tobie zjawi się Znajdziesz mnie, w samo południe wraz ze słońcem przez okrągły rok Będę tam, gdy tylko do mnie znów uśmiechniesz się Dla ciebie jestem ja, jak dla mnie jesteś ty Zamknięty cały świat w króciutkim słowie my W spojrzeniach, gestach, snach Pośród zwyczajnych dni Dla ciebie jestem ja, a dla mnie ty Znajdziesz mnie, razem ze zmierzchem w pierwszym świetle jarzeniowych lamp Będę tam, wystarczy tylko bardzo mocno tego chcieć Znajdziesz mnie, ukołysany ciszą nocy w swoich dobrych snach Będę tam, jak zawsze, gdy przyzywasz znów do siebie mnie Dla ciebie jestem ja, jak dla mnie jesteś ty Zamknięty świat cały w króciutkim słowie my W spojrzeniach, gestach, snach Pośród zwyczajnych dni Dla ciebie jestem ja, a dla mnie ty Dla ciebie jestem ja, jak dla mnie jesteś ty Zamknięty świat w króciutkim słowie my W spojrzeniach, gestach, snach Pośród zwyczajnych dni Dla ciebie jestem ja, a dla mnie ty 🖐️🌻👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WITAJ BIESIADO🖐️ GRABKU❤️_________pieknie spiewasz!!! Dziekuje za piekna piosenke 👄 Posluchaj,,,,, Ziarno kawy,,,,,, Córka przyszła do swojej mamy i powiedziała jej: - \"Moje życie jest tak ciężkie, że nie wiem, czy warto żyć.\" Chciała z nim skończyć, była zmęczona aby walczyć. Zdawało się jej, że jeszcze nie zdąży załatwić jednego problemu a już przychodził nowy. Mama zaprowadziła ją do kuchni. Napełniła trzy garnki wodą i zostawiła aby się zagotowała. Woda zagotowała się bardzo szybko. Do pierwszego garnka włożyła marchew, do drugiego jajko a do trzeciego ziarenka kawy. Bez słowa zostawiła wodę aby się gotowała 20 minut. Kiedy upłyną czas, wróciła do kuchni i wyjęła na talerz marchew i jajko a do filiżanki nalała kawę. Spojrzała na swoją córkę i zapytała: - \"Powiedz mi co widzisz?\" - \"Marchew, jajko i kawę\", odpowiedziała córka. - \"Dotknij marchew\" Córka stwierdziła, że marchew jest miękka i rozpada się. Następnie podała jej jajko. Dziewczyna obrała jajko i stwierdziła, że jest ono twarde. Na koniec mama dała jej spróbować kawy. Córka uśmiechnęła się i zachwyciła się aromatem kawy. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
- "Mamo, co chcesz mi przez to powiedzieć?" - "Wiesz, wszystkie te produkty gotowały się, a każdy inaczej reagował. Marchew najpierw była twarda i mocna. Po ugotowaniu stała się miękka i sypka. Jajko najpierw było słabe a w środku ciekłe. Po ugotowaniu stało się twarde. Ziarenka kawy reagowały jednak całkiem inaczej. Po tym jak dostały się do wrzątku, zmieniły wodę!" - "Jaka jesteś?" spytała mama córkę. Kiedy przeciwieństwa pukają do twoich drzwi, jak zareagujesz? Jesteś jak marchew, jajko czy ziarenko kawy? - "Jesteś jak marchew, która wydaje się twarda, ale w cierpieniu i nieprzyjemnościach, stanie się miękka i straci swoją siłę? Jesteś jak jajko, które ma delikatne serce, ale zmiení się przez problemy? Jesteś prężna a trudy zmieniły cię w nieustępliwą? Albo jesteś jak ziarnko kawy? Ziarnko zmieni wodę, przetworzy problemy. I gdy tylko woda się zagotuje uwolni aromat i smak. Jeśli jesteś jak ziarnko kawy, staniesz się lepszą i chociaż wszystko kroczy ku gorszemu, ty zmienisz świat wokół siebie." Jak Ty reagujesz, przy różnych nieprzyjemnościach? Jak marchew, jajko czy kawa? W każdym razie, już teraz nie patrz tak samo na filiżankę kawy! Autor nieznany

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tylko mnie poproś do tańca,,,,, Miałam na sobie perukę i strój, o jaki nikt ze znajomych nigdy by mnie nie podejrzewał – seksowną czarną kieckę. Nawet w pełnym świetle sama siebie ledwie poznawałam – profesjonalny makijaż nawet szarą myszkę przemienia w królewnę. A co dopiero taką myszkę jak ja, dla której pociągnięcie rzęs tuszem to już doznanie ekstremalne. Mańka, moja przyjaciółka, z zawodu kosmetyczka, obrzuciła mnie krytycznym spojrzeniem. – Nie ma mowy. Nawet własna matka przeszłaby obok ciebie obojętnie. Zjem własny kuferek, jeśli on cię pozna – zawyrokowała. – A tam będzie ciemnawo, no i przecież mam maskę – przytaknęłam trochę niepewnie. – Nie powinien mnie poznać. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
O to właśnie chodziło – żeby nie poznał. Wiem, trochę to wszystko głupie. Nie mam już przecież szesnastu lat, ale... No właśnie – ale. Głupia miłość nie wybiera. Znałam Krzysztofa prawie 10 lat. I dokładnie tyle czasu byłam w nim śmiertelnie zakochana. Pracowaliśmy razem, znaliśmy się i lubiliśmy. To znaczy – on mnie lubił. Ja długo się oszukiwałam, aż wreszcie musiałam przyznać, że czuję do niego więcej. O wiele więcej. Tylko co z tego, skoro w tej dziedzinie życia dla niego nie istniałam. I nawet zachowałam tyle rozsądku, żeby tego nie pragnąć. Bo Krzysztof – porządny, fajny facet, był takim wiecznym chłopcem. Istny Piotruś Pan. Nigdy nie związał się z nikim na poważnie i było mu z tym dobrze. Nie raz i nie dwa zwierzał mi się z sercowych perypetii. Bo wszystkie jego dziewczyny – jak to dziewczyny – prędzej czy później zaczynały marzyć o ślubnej sukni albo chociaż o wspólnym mieszkaniu, wakacjach... A on nie chciał i już. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Więc nie marzyłam nawet o romansie z Krzyśkiem. Miałam tyle rozsądku, żeby wiedzieć, że to mnie tylko unieszczęśliwi. Z drugiej strony... Przez tę niespełnioną miłość nie mogłam ułożyć sobie życia. Każdego faceta porównywałam do Krzyśka i każdego odrzucałam – właśnie dlatego, że nie był Krzyśkiem. "Muszę coś z tym zrobić, bo jak nic, zostanę starą panną" – myślałam. Łatwo powiedzieć – coś zrobić. Tylko co? To Mańka podsunęła mi pomysł. Siedziałyśmy któregoś wieczora przy winie i ona ciosała mi kołki na głowie, że znowu nie chciałam się z kimś tam umówić. – Wszystko przez tego twojego Krzyśka – burknęła. – Daj sobie z nim spokój. – Łatwo ci mówić – westchnęłam. – Pewnie, że łatwo. Ile ty masz lat? trzydziestka już dawno minęła. Od 10 lat do niego wzdychasz. I już nie wiem, czy naprawdę do niego. Wymyśliłaś sobie jakieś cudo i uznałaś, że to on. Założę się o co zechcesz, że gdyby zwrócił na ciebie uwagę szybko przejrzałabyś na oczy. Wzdychasz do niego, bo jest taki niedostępny... – Ty wiesz. że coś w tym jest... – zaczęłam się zastanawiać. – Możesz mieć rację. Tylko co z tego? Przecież ja dla niego jestem kumplem i tyle. Wcale nie widzi we mnie kobiety. – No, o to to sama starasz się jak możesz – burknęła Mańka. – Gdybym ja miała taką figurę... A ty co? Mogłabyś przestać nosić te bezkształtne wory, które nazywasz swetrami... Słuchaj! – krzyknęła nagle. – A jakbyś tak przeszła metamorfozę? cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wytrzeszczyłam na nią oczy, a ona wyjaśniła mi o co chodzi – generalna zmiana stylu. Makijaż, obcisłe kiecki, szpilki... – Zwariowałaś? – wzruszyłam ramionami. – Prędzej umarłabym ze wstydu. Chyba, że... że on nie wiedziałby, że to ja. Tak zrodził się pomysł. Od razu opracowałyśmy plan. Postanowiłam dowiedzieć się, gdzie Krzysiek spędza Sylwestra i pójść tam, jako tajemnicza nieznajoma. Udało się wszystko. Łącznie z tym, że brat Mańki zgodził się pójść ze mną i poderwać dziewczynę, która będzie z Krzyśkiem. No i teraz byłam tutaj, w najelegantszej knajpie w mieście – wystrojona, umalowana, zupełnie do siebie niepodobna. Trochę wystraszona, a z drugiej strony pełna jakiejś dziwnej determinacji. – Tyyy, ale z ciebie laska – pół godziny wcześniej Mikołaj, brat Mańki zamarł na mój widok. – Ja wcale nie wiem, czy chcę podrywać jakieś obce baby – dorzucił. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niekłamany podziw w jego oczach dodał mi pewności siebie. Znikło drżenie kolan, kołatanie serca. W tłumie gości na restauracyjnym parkiecie szybko wypatrzyłam Krzysztofa. Tańczył tango z tlenioną blondynką w ramionach. Kiepsko tlenioną. – Jesteś o dwie klasy lepsza. Wyjmiesz go jej, jak nic – szepnął mi Mikołaj i poprowadził w tańcu prosto do Krzysztofa. – Proszę państwa, uwaga! Odbijany – zawołał wodzirej do mikrofonu, a ja zrozumiałam, dlaczego parę minut temu Mikołaj zostawił mnie samą przy stoliku i o czym konferował z orkiestrą. – To cwaniak – pomyślałam ciepło. – Pani pozwoli? Odbijany – usłyszałam nad uchem. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Odwróciłam głowę i spojrzałam prosto w wyraźnie teraz pełne podziwu oczy Krzyśka. Mikołaj puścił mnie i skłonił się przed partnerką Krzysztofa. Chwilę później odpłynął z nią na drugi koniec sali. Krzysiek objął mnie i... nic. Nie oblał mnie rumieniec, serce nie zaczęło mi walić jak szalone, kolana pode mną nie drżały. Prowadził mnie w szalonych, prawie akrobatycznych figurach wymyślnego tanga, a ja... jakbym dostała skrzydeł – bez trudu dotrzymywałam mu kroku. "Przydał się ten piekielny kurs tańca do którego przymusiła mnie Mańka" – pomyślałam z nieoczekiwanym rozbawieniem. Reszta wieczoru była moim osobistym triumfem. Krzysztof przynosił mi szampana, zagadywał, próbował wyciągnąć numer telefonu. Nagle okazało się, że umiem prowadzić dowcipną rozmowę pełną niedomówień i podtekstów. Muszę przyznać, że nie było to trudne zadanie – znam go przecież tak dobrze. Kończyłam za niego zdania, które zaczął, "zgadywałam", jaką muzykę lubi i na jakim filmie zawsze zasypia. I intrygowałam go coraz bardziej. O trzeciej nad ranem miałam dosyć. – Znikamy – zarządziłam. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dla lepszego efektu wyszliśmy z Mikołajem niepostrzeżenie, akurat wtedy, gdy Krzysztof rozglądał się za mną w zupełnie innym zakątku sali. Mieszkam niedaleko tej knajpy, poszliśmy więc do domu na piechotę. Zaprosiłam Mikołaja na herbatę i zaśmiewając się wspominaliśmy co zabawniejsze momenty minionej nocy. Po sylwestrze miałam jeszcze dwa dni urlopu, a kiedy przyszłam do pracy cała firma nie mówiła o niczym innym. – Słuchaj, trafiła kosa na kamień – wrzasnęła Karolina, ledwie zdjęłam kurtkę. – Jaka kosa? Co się stało? – spytałam. – Kosa-Krzyś, kamień nieznany – zaśmiała się Justyna, która weszła zaraz za mną. – Krzysztof był na sylwestrze w tej knajpie przy rynku i tam spotkał cud-istotę. Przetańczył z nią parę tańców i oszalał. Zanim zdążył przystąpić do ofensywy czy choćby zdobyć telefon, nieziemska piękność zniknęła, jak sen jaki złoty. I teraz on usycha z miłości i zamęcza nas planami odszukania ukochanej – relacjonowała. Odwróciłam głowę, żeby ukryć uśmiech. Kilkanaście minut później przyszedł Krzysiek i wyciągnął mnie na korytarz na papierosa. Buzia mu się nie zamykała. Słuchałam i... nic. Czułam rozbawienie i żadnej ochoty pocieszenia go w jego rozterkach. Nagle, w samym środku opowieści rozdzwoniła się moja komórka. Rzuciłam okiem na wyświetlacz – Mikołaj. – Halo, chłopcze – rzuciłam do słuchawki, przerywając Krzyśkowi w pół słowa. – Halo, piękna nieznajoma – podchwycił. – Mam bilety na bal przebierańców i pomyślałem, że jeśli zaspokoiłaś już drapieżne instynkty, to może pójdziesz potańczyć tym razem już naprawdę ze mną. – Raczej... – zaczęłam, żeby odmówić i nagle zorientowałam się, że mam okropną ochotę zobaczyć się z Mikołajem. – A wiesz, że tak. Zaspokoiłam i pójdę. Tylko musisz namówić swoją siostrę, żeby znów zrobiła mnie na bóstwo. – Nie ma sprawy. To zadzwonię wieczorem i pogadamy, a może wpadnę? – Wpadnij, mam jeszcze świątecznego indyka – zgodziłam się. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×