Gość w premanentnym bólu Napisano Luty 18, 2011 Niuniek :-( Przykro mi, ze tak cierpisz :-( wiem, co czujesz... :-( niestety :-( Jesli Ci to pomaga, to pisz tutaj, co tylko chcesz, my Cię tutaj wszyscy rozumiemy jak pewnie nikt inny w Twoim otoczeniu :-( Wzruszają mnie Twoje wpisy i zresztą ciągle płacze czytając ten topik, chciałam coś do Ciebie napisać, ale... kurcze, naprawdę nie umiem napisac nic sensownego :-( ja sama nie pamietam jak żyłam, co robiłam przez pierwsze 2 lata po śmierci mojego narzeczonego, zupełnie nie kojarzę żadnych faktów, wydarzeń... trochę szkoda mi tych 2 straconych lat, bo pewnie mój M.nie jest z tego zadowolony, pewnie Go zawiodłam tym, jak sałaba się okazałam, jak odwróciłam się od Boga i od ludzi... Musisz przeżyć żałobę, tylko czy ona kiedyś się skończy? :-( Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość basia8314 Napisano Luty 20, 2011 witam wszystkich jakie dzis macie samopoczucie???? lepiej, gorzej, zabiegani czy moze macie duzo wolnego czasu- ja juz osmy dzien ostro pracuje i nie mam czasu nawet na myslenie.........choc w takich momentach jestem wsciekla na michala ze mnie tak z tym wszystkim zostawil........wiem ze to nie jego wina ale mimo wszystko takie mysli do glowy przychodzą...... mam nadzieje ze u was jest jakos- jestem z wami myslami cały czas ..... pozdrawiam gorąco was wszystkich. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
niuniek 0 Napisano Luty 21, 2011 nareszcie skończył się kolejny weekend który przeżyłem bez mojego najukochańszego BĄBELKA:( ta monotonia mnie zabija, wszyscy bez przerwy mnie pilnują i pytają jak się czuję.... a jak ja mam się czuć ??? nie mam już nawet siły płakać... wróciłem z cmentarza, to ostatnio jedyne miejsce gdzie mogę spokojnie posiedzieć i pomyśleć, porozmawiać z moimi Skarbami... jedna myśl tylko troszkę mnie pociesza w tym wszystkim, cieszę się Kruszynki że jesteście tam razem... że macie siebie nawzajem, żadna z Was nie jest tak samotna na tym ziemskim padole jak ja... Moja KOCHANA ŻONECZKO nie wiem czy widzisz, ale każdego dnia przynoszę Ci Twoją ukochaną długą, wielką białą różę, i choć Twój grób cały tonie w białych kwiatach to ja robię to co najbardziej na świecie lubiłaś... obdarowuję Cię kwiatami.... jakby to mogło coś zmienić... żałuję, że kiedy byłaś ze mną nie wpadłem na ten pomysł żeby każdego dnia kupować Ci kwiatki.... chociaż wtedy widziałbym Twój cudowny uśmiech.... a teraz tylko mogę sobie wyobrazić jak bardzo się do mnie uśmiechasz, jak rzucasz się na moją biedną szyję, jak tulisz, całujesz dziękujesz za każdy drobiazg jaki dla Ciebie zrobiłem... KOCHANA, dlaczego nie miałaś siły walczyć??? Dlaczego zostawiłaś mnie samego??? KOCHAM I NIGDY NIE PRZESTANĘ KOCHAĆ>>>>> Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
krhr2010 0 Napisano Luty 21, 2011 U mnie samopoczucie marne... Nie wiem jak żyć, jak sobie radzić... Każdy chce abym zachowywała się jak dawniej, abym żyła dalej ale nie umiem, nie CHCĘ!!! Chcę do niego, boże jak ja tęsknie! Ostatnio siedziałam na cmentarzu i chciałam tam już zostać na zawsze. Też ciągle zastanawiam się dlaczego nie walczył, dlaczego musiało się to tak skończyć. Tęsknota nie zna granic... Chciałabym zasnąć i już nigdy się nie obudzić. Pytanie jak się czujesz, jak sobie radzisz, będzie dobrze mam już po dziurki w nosie. Nie wychodzę do ludzi, najlepiej czuję się przy moim Misiu, tam jest taka magiczna atmosfera. Czuję spokój i ciepło, mimo takich mrozów. Czemu to jest życie jest tak marne!!!!!!!!!!!!! Po cholerę taki życie, taka wegetacja!!! Trzymajcie się oby lepiej ode mnie!!! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
niuniek 0 Napisano Luty 24, 2011 wegetuje dalej..... brakuje mi tlenu kiedy nie ma Ciebie MALUSZKU przy mnie... wczoraj chiałem wejść do naszego domu... ale jakaś siła tak mocno mnie z tego miejsca odpycha, że znów uciekłem... nie wyobrażam sobie tego, że wejdę do środka a tam nie będzie Ciebie.. przecież zawsze na mnie czekałaś... a teraz Twoje rzeczy, kosmetyki, wszystko leży tak jak to zostawiłaś... na stole, teraz mi się przypomniało, leżą zdjęcia naszego Bąbelka w Twoim brzuszku, powiększone, uszykowane ramki, właśnie miałaś zająć się ich oprawianiem, ale wyszłaś z domu, na małe zakupy, bo zabrakło... Boże straciłem Cię i nawet nie wiem po co szłaś do tego głupiego sklepu...moje serce pęka... może gdybym poszedł z Tobą... może wtedy bym Cię uratował.... KOCHANIE... dlaczego??? dlaczego??? zawsze myślałem, że razem się zestarzejemy, że będziemy chodzić ze srebrnymi skroniami po plaży trzymając się za rączki, że zawsze będziemy... Ty .... ja .... Nasz MAŁY SKARB.... mój nieznany losie.... co ty uczyniłeś..... zabrałeś moje serduszka.... życia pozbawiłeś.... teraz moje życie jest pozbawione sensu i nigdy to się nie zmieni... co ja mam robić na tym świecie bez Ciebie... przecież Byłaś przy mnie od zawsze.... przynajmniej tak mi się wydawało.... chcę żebyś wiedziała jak bardzo, bardzo tęsknię za Tobą... teraz a co to będzie dalej.... jak mam żyć.... każdego ranka cieszę się że o jeden dzień jestem bliżej Ciebie... i gdybym tylko wiedział, że jeśli zrobię coś sobie to trafię do nieba do Was moje Aniołki, już dawno by mnie tutaj nie było......... ale niestety nie wiem czy nie skazał bym się na nieustanną tułaczkę duszy w przestworzach tak więc narazie nieryzykuję........ BRAKUJE MI WAS MOJE SZCZĘŚCIA...... KOCHAM WAS.............. MĄŻ I TATUŚ Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
krhr2010 0 Napisano Luty 24, 2011 Boże jak Ja Ciebie rozumiem.... Nie śpiesz się z domem, przyjdzie na to czas, będziesz miał siłę aby tam pójść... Ktoś już pisał o książce Życie po śmierci, jeżeli chcecie ją przeczytać to piszcie na gg 1901057 bo mam ją w wersji elektronicznej. Nie wiem czy pomaga jakoś nie mogę zabrać się do jej przeczytania... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Buzia1976 0 Napisano Luty 24, 2011 Ja też myslałam o sprzedaży domu a teraz to mój azyl. Tyle w nim wspomnień..... i wiem już że tak długo jak będę miała siły i środki aby samej ten dom utrzymać to go nie sprzedam. Mój mąż wybudował go swoimi rękami a później wykończył w środku, o wszystkim decydowaliśmy razem choć głównym "architektem" był mój mąż ja tylko akceptowałam, ewentualnie mówiłam o niewielkich poprawkach. Czekam w nim na niego cały czas . Każda ściana, mebel przypomina mi o nim i różnych sytuacjach, które miały miejsce. W nim czuję się bezpiecznie. To miejsce w którym bylismy bardzo szczęsliwi. Ja również zaczęłam czytać ksiązki. Przeczytałam "Życie po drugiej stronie" i polecam. Wiem że z moim mężusiem kiedyś się spotkamy tam po drugiej stronie choć nie będziemy dla siebie juz mężem i żoną i to jest trudne do zaakceptowania. Jeszcze rok temu bałam sie śmierci, nie lubiłam rozmawiać na ten temat choć mojego Zbysia interesowało co wtedy dzieje sie z nami. Dzisiaj nie boję się śmierci bo wiem że dołączę do niego. Choć jest mi bardzo trudno i za nim tęsknię chciałabym wychować syna na dobrego i szczęśliwego człowieka i wtedy dopiero "przejść na drugą stronę". Gdyby moje dziecko straciło jeszcze mnie nie wiem jakby sobie z tym poradziło. Po śmierci męża pilnuje mnie bardzo, obserwuje, pyta gdy mnie coś boli i wiem że wręcz panicznie boi się mnie stracić. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
-ja- 0 Napisano Luty 28, 2011 Czas nie leczy ran, nie wierze w to. Niedługo miną 4 miesiące od śmierci mojego męża i z dnia na dzień jest coraz gorzej. Tęsknie za Nim coraz bardziej, ciągle wracaj wspomnienia i ta okropna myśl, że mogłam nie pozwolić mu jechać, zatrzymać go, nie puścić... Nie mogę oglądać zdjęć, nie mogę chodzić na cmentarz, stoję nad Jego grobem i nic nie czuję tylko pustkę, ogromną przerażającą pustkę... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość basia8314 Napisano Luty 28, 2011 do JA wiem ze ci jest trudno tak samo jak nam wszystkim na tym forum - 4 miesiace to według mojej opini - duzo za wczesnie by powiedziec ze czas leczy rany- ja walcze juz 3 rok i dopiero moge powoli ogladac zdjecia czy pojsc na cmentarz- choc czasem i to jest nadal trudne. powoli te miejsca i rzeczy po moim ukochanym staja sie moim azylem moja pamiatka wspolnych chwil- wczesniej nie potrafilam po nie siegnac czy pojechac w "nasze" miejsca bo to za bardzo bolalo- na wszystko przyjdzie czas. u mnie czas raczej nie leczy ran tylko powoli pozwala oswajac sie z tym bolem i sobie z nim radzic w zyciu codziennym. trzymaj sie cieplutko i jestem z toba jak i z innymi na forum blisko myslami- ktokolwiek chce po prostu pogadac podaje moje gg 9336746 buziole Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość frugolina Napisano Luty 28, 2011 Wczoraj minęła I rocznica śmierci mojego Męża-byłam z córkami na mszy za Niego-cała drzałam i wszystko miałam po raz setny przed oczami-Jego straszne cierpienie i powolne odchodzenie od nas...kilka miesiecy strasznego bólu, potezne dawki morfiny, którą podawałysmy z córką na zmianę...domowe hospicjum i wielkie oddanie lekarza ale nie bylo odwrotu-rak kosci przykul go do łóżka na 5 miesiecy i w wieku 45 lat odszedł od nas...ale gdyby nie bagatelizowal oznak choroby, gdyby nie pogon za pieniędzmi i splacane długi,gdyby cofnąć czas...już nie ma odwrotu-życie toczy sie dalej...codziennie siadam w JEGO pokoju, piję poranna kawę zapalam swieczkę-moje córki juz wiedza co to cięzka choroba i wiem , ze moge na nie liczyć...dostały od zycia na starcie porządny policzek i szybko dorosly...pozdrawiam wszystkie mlode i te starsze WDOWY- choć do tej pory nie identyfikuję sie z tym okresleniem. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
niuniek 0 Napisano Luty 28, 2011 do krhr - wiesz... kiedyś za namową mojej żony - kiedy jeszcze byliśmy narzeczonymi przeczytałem życie po życiu, i życie po śmierci i jakoś ani troszkę nie jest mi łatwiej zrozumieć tego co się stało, ale próbuj jeśli masz siły... może Tobie to coś da... generalnie życie po śmieci dotyczy tematu śmierci klinicznej.... każdego dnia rano zaparzam sobie kawę, w drugim kubku robię inkę dla mojego Kotka.... codziennie razo szykuję dwie kanapki, Twoje ulubione kochane z białym serkiem, pomidorkiem i ogórkiem... już nawet zapamiętałem, że nienawidzisz soli.. ale co z tego Skarbie skoro jesteś tak daleko ode mnie.... po jakimś czasie przychodzi otrzeźwienie i studzi mnie myśl, że nikt nie wypije mojej inki, i nikt nie zje mojej kanapki.... nikt już nigdy nie będzie chciał ode mnie gryza jabłka, truskawki z bitą śmietanką.... wiesz jak nie znosiłem kiedy podkradałaś mi brązowe m&m ???? teraz kupiłbym ci całą tonę brązowych cukierków gdybyś tylko mogła być z powrotem moja.... KOCHAM CIĘ I TĘSKNIĘ KAŻDEGO DNIA BARDZIEJ, MOCNIEJ, GŁĘBIEJ!! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość eterme Napisano Marzec 1, 2011 dawajcie radę. warto walczyć dla Waszych Mężów, dla Dzieci, dla Was. stworzyliście razem coś, czego nie można ot tak zostawić. nie każdemu dane było spotkać tę idealną drugą połówkę, której powietrzem oddychamy, którym życiem żyjemy i bez której sami umieramy. niech to, wasze wspólne życie, będzie drogą do siebie w przyszłości. nie zapominajcie, że żyłyście ze wspaniałymi ludźmi i jako najlepsze ich odbicia dawajcie świadectwo ich dobra tutaj. przekażcie to, co dostałyście, nie pozwólcie temu zginąć. są z Wami. tak jak zawsze muszą być zawsze obok. czuwać i pilnować, by nic się Wam nie stało. jak Wy chcą być blisko. zasłużyłyście na miejsce obok nich w niebie, ale pokażcie swoim dzieciom, że warto żyć i kochać. że miłość jest tą prawdziwą siłą. że to,za czym goni reszta świata to marność, a bogactwo noszą w sercu. w tym sercu, w którym zawsze jest ktoś wspaniały, kto kocha, opiekuje się i zawsze będzie. opowiedzcie wszystko. pokażcie swoją niewypowiadaną miłość. na pewno wychowacie wspaniałych rodziców i małżonków. takich, jak ich rodzice. dacie to, co Wam zabrano. niech Wasze Dzieci kontynuują to, co stworzyliście razem swoją miłością. a jeśli ktoś z cierpienia wyciągnie odpowiednie wnioski, będzie potrafił docenić życie - niech to zrobi. jak najszybciej. czasu nie da się zatrzymać ani cofnąć. i niech zachowa to dla siebie, szanując wolę, uczucia i cierpienie innych. pamiętajcie, że nie jesteście tutaj sami. miłość nigdy nie umiera. kto prawdziwie kocha, ten wygrywa wieczność. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
krhr2010 0 Napisano Marzec 1, 2011 Ja tej książki nie czytałam jeszcze, jakoś nie jestem gotowa... Czemu to życie jest takie okrutne! Właśnie siedzę w koszulce męża, pachnie jeszcze tak jak On, jak ja chciałabym aby mnie przytulił. Ile oddałabym za przytulenie, za chociaż jeden pocałunek!!. Tęsknie.... P.S. Pomyliłam się mam książkę Życie po życiu... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość kajak kojak Napisano Marzec 1, 2011 jest wiele kobiet,ktore tak jak Wy, stracily swoja milosc i nie moga o nia dbac po smierci tak,jakby chcialy. bo... nie sa rodzina. sa odsuniete. nie byly zonami. byly partnerkami, przed slubem lub w wolnych zwiazkach. odsuwane przez rodzine zmarlego, traktowane jak obce i niemajace prawa do pamieci i mlosci. wspolczuje Wam niezmienie, ale sprobujcie docenic to,ze mozecie sie swoim cierpieniem podzielic, mozecie kiedy tylko zechcecie pomodlic sie przy grobie, wspominac. nikt Wam nie powie,ze nie macie prawa tesknic Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
niuniek 0 Napisano Marzec 3, 2011 ....zaczynam czuć..... coraz większy ból przeszywa moje serce, mój mózg, moje ciało i duszę.... Koku jak ja bardzo cierpię... tak strasznie mi źle, a Ty Kochanie przecież nie znosisz jak cierpie.... jak jest mi źle, zawsze pocieszłaś, tuliłaś, całowałaś, dawałaś mi swój promienny uśmiech.... tak bardzo bardzo Cię kocham....tak Cię potrzebuję.... teraz już tylko zostały mi wspomnienia, już nigdy Cię skarbie nie przytulę, nie dotknę, najchętniej rozkopał bym Waszą mogiłkę i położył się w niej razem z Wami.... tak bardzo mi źle.... samotność..... tego Kochanie zawsze bałaś się najbardziej na świecie.... może i dobrze, bo gbybyś miała czuć teraz to samo co czuję ja..... lepiej że to ja cierpię.... tęsknię za Twoim ciepłem, za zapachem, Twoimi blond włosami, zaokrąglonym brzuszkiem, za Twoim wnętrzem.... tak bardzo mi CIę brak Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
niuniek 0 Napisano Marzec 4, 2011 ...i znowu to samo... ból, smutek, żal, łzy, cierpienie, pustka i poczucie bezrdności... tak bardzo Cię KOTKU kocham... dzisiaj jest nasza rocznica poznania, to już jedenaście lat... jedenaście długich, wspaniałych i szczęśliwych lat, które przerwała jedna chwila...czas leci...jest mi z tym co się stało dużo gorzej... od poniedziałku mam wrócić do pracy ale nie wiem czy dam radę, chyba nie mam na to siły... nie mogę wejść do naszego domu... staję pod drzwiami, które tak bardzo Ci się Kochanie podobały i czuję odpychanie, nie mogę wyobrazić sobie tego, że wejdę do środka a Ciebie tam nie będzie, nie będzie rano ciepłych bułeczek, zapachu Twojego ciasta, ciepłego objadu, przecież ja nawet nie wiem jak zrobić pranie, zawsze to Ty jak Cerber stałaś na straży naszgo domowego ogniska... to Ty dbałaś o mnie, o kuchnię i pralnie.... ja bez Ciebie Skarbie nie istnieje... nic nie umiem, jestem wrakiem człowieka... potrzebuję Cię przecież jak rybka wody, a Ciebie nie ma nie ma i nie ma... co ja mam począć Iskierko...gdybyś widziała jak wyglądam, jak się teraz zachowuje wiem, że dostałbym od Ciebie niezłego pstryczka w nos... ale ja inaczej nie potrafię... nie potrafię wstać i nie myśleć, nie potrafię się uśmiechać, odpowiadać na pytanie jak to znoszę, jak sobie radzę... to żenujące... tylko jedna rzecz mogłaby przynieść mi teraz kapkę ukojenia...to gdybym znalazł się teraz z Tobą, z Wami moje najdroższe, nieocenione Skarbki... nigdy nie przestanę myśleć o Tobie i naszym Bąbelku, nigdy nie przestanę Cię kochać.... żegnaj ukochana... żegnajcie pragnienia i marzenia... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
krhr2010 0 Napisano Marzec 4, 2011 Współczuję Ci bardzo! Zarazem podziwiam, bo ja nadal nie wyobrażam sobie siebie wśród innych ludzi. Te spojrzenia, nieustanne pytania jak się czujesz, jak sobie radzisz mam już po dziurki w nosie. Tęsknota jest tak ogromna, że nie umiem nawet o niej mówić, ciągle słyszę jesteś młoda, ułożysz sobie życie, ale ja sobie już miałam je poukładane- wszystko runęło. Teraz pozostaje tylko czekać na śmierć. Nie mysle o przyszłości- żyję tu i teraz. Mam nadzieję, że za długo nie będę musiała tutaj być. Kochanie jeżeli tylko możesz to zabierz mnie do siebie. Każdego dnia walczę aby sobie nic nie zrobić, choć czasami zastanawiam się po co to wszystko? Boże zlituj się nad nami wszyskimi ile można cierpieć i po co to? Mowia wiara jest zasłaba aby to zrozumieć, aby się pogodzić, wszyscy wymagają ode mnie abym żyła dalej, ale nie chcę! Najlepiej co niektórzy to już by mi drugiego męża szukali- jakie to jest prostackie- chyba nie wiedzą co to miłość. Kochani trzymajcie się gorąco:* P.S. Jest może ktoś na tym forum z woj. pomorskiego? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość basia8314 Napisano Marzec 4, 2011 witam ponownie ja tez juz mialam i mam dosyc tych wszystkich ludzi ktorzy mnie zaczepiali i wciaz pytali jak sie czuje, jak sobie radze itp-z czego pewnie wiekszosc to byly i sa pytania nie z serca tylko z ciekawosci niestety- nigdy nie pokazuje po sobie ze jest zle- na poczatku trudno bylo to ukryc ale teraz zbywam wszystkich odpowiedzia ze jakos musze i koncze temat . co do wiary - po smierci mojego Misia odsunełam sie od Koscioła ale najbardziej dlatego ze moj proboszcz to za przeproszeniem kawał Ch...ja!!! moj synek urodzil sie po smierci mojego meza wiec gdy poszlam go ochrzcic zaczal mi robic problemy ze tylko ojciec dziecka moze mowic imie dziecka i trzymac swiece podczas chrztu- ja mu na to ze moze ojciec chrzestny albo ja to moge przeciez zrobic- on mi odp ze nie pozwoli by jakas baba trzymala swiece a nad tym to on sie musi powaznie zastanowic bo nie wie - i tak myslal dwa tyg - łaskawie sie zgadzajac by to ojciec chrzestny trzymal swiece- po prostu głupota!!!!! drugie starcie z nim mialam gdy przyszedl czas rocznicy smierci mojego meza- 8 miesiecy wczesniej zamowilam msze na rocznice by odbyla sie dokladnie w rocznice- ksiadz caly czas mnie zapewnial ze na pewno tak bedzie bo kilkakrotnie nawet bylam sie upewniac- trzy tyg przed rocznica okazalo sie ze przelozyl ta msze na tydzien wczesniej- poszlam wiec do niego by mi wyjasnil i odkrecil ta sytuacje - po dlugiej wymianie zdan byl na tyle bezczelny ze potrafil nawet powiedziec ze cytuje" CO SIE KOBIETO MARTWISZ O MSZE ZA ZMARLEGO LEPIEJ SOBIE POSZUKAJ NOWEGO MEZA"- mialam ochote szczelic mu w twarz- nie chodze juz od tamtej sytuacji do mojej parafii - po tej calej awanturze poszlam do ojcow franciszkanow - opowiedzialam cala historie i zrobili dodatkowa msze specjalnie dla mojego meza w dzien rocznicy. bylo jeszcze kilka dziwnych sytuacji z tym proboszczem jak np na kazaniu kiedys opowiadal w kosciele ze przyszla do niego mloda wdowa w ciazy zona motocyklisty i on ja przyjmowal by zorganizowac pogrzeb i ze byla tak roztrzesiona i wogole a on jednym objeciem sprowadzil na nia spokoj- wiadomo ze mowil o mnie - ludzie przychodzili do mnie do sklepu i pytali czy to prawda bo ja juz wtedy nie chodzilam do tej parafii wiec tego kazania nie slyszalam osobiscie- najlepsze wtym wszystkim ze on mnie wcale wtedy nie przyjmowal tylko jeden z wikariuszy!!!!!! od tej pory przewartosciowalam swoje przekonania- wierze w boga ale juz nie tak bardzo w kosciol- wiem ze sa ksieza jak ojcowie francikanie z mojego miasta gdzie wiare w boga i w zycie po zyciu we mnie rozbudzaja ze dzieki nim pozwalam sobie na wiare ze sie jeszcze z moim ukochanym spotkam i pomagaja mi choc w czesci zrozumiec moj bol i to ze moj Misiek musial odejsc - tylko czemu jest ich tak malo- dlaczego wiekszosc tych ludzi ktorzy powinni nam pomagac w tych chwilach probowac nam pomoc uwierzyc na nowo w boga odsuwaja nas od niego- bo jesli nie bede wierzyc ze sie jeszcze z nim spotkam ze jest tam cos po smierci - to po co meczyc sie samemu na ziemi Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość iglakowa Napisano Marzec 4, 2011 witam, jestem z pomorskiego z ustki, przez gapiostwo wczesniej sie logowałam tez jako asiapusia, teraz ca ky czas iglakowa, pozdrawiam a Ty skąd z pomorskiego? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
krhr2010 0 Napisano Marzec 7, 2011 Witam:) Tak z pomorskiego okolice Sierakowic, kojarzysz? Może kiedyś się spotkamy? Może jakoś nam ulży... A jak kochani u Was z walką? U mnie jakoś marnie, tak jak już większość z Was pisała czym dłużej tym gorzej. Żale przepełnia moje serce i co najgorsze mam wrażenie, że z dnia na dzień staję się bardziej oschła, mniej uczuciowa, sytuację które kiedyś doprowadziłyby mnie do łez teraz wcale mnie nie ruszają. Czy też macie nieustanne wyrzuty sumienia, które są związane z codziennym życiem? Mam na myśli np. wyjazd ze znajomymi nad morze, bądź zrobienie czegoś dla siebie? Ja nie potrafię, gdyż ciągle myślę, że mi nie wypada, że nie powinnam. Przyjaciele i rodzina namawiają mnie abym zaczęła myśleć o sobie, zaczęła dbać o siebie ale ja nie chcę i co więcej jeżeli zaczęłabym to robić to już do końca znienawidziłabym samą siebie. Nie wiem czemu tak jest. Dobrze mi jest jedynie na cmentarzu, bądź gdy jestem gdzieś zaszyta w domu. Ciągle o Nim myślę, wszystko zrobiłabym aby być z Nim. Kochani gorące buziaki przesyłam dla Was. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość wdowa30 Napisano Marzec 8, 2011 witam Jutro mija 4 miesiące ja niema koło mnie mojego kochanego mężusia:( A ja wciąż mam wrażenie że on jest w pracy:( ze zaraz przyjedzie przytuli mnie i dzieci...tak bardzo tego pragne...ale cóż czasu nie da sie cofnąć:( a my musimy zyc z tym wielkim bólem tu na ziemi...kiedys nie zwracałam uwagi na ilosc wypadków ale teraz jak słysze ze ktos zginął w wypadku odrazu myśle o tej rodzinie co musi teraz przejsc przez to wszystko szok... ja do tej pory niewiem jak ja przez to przeszłam...takie różne mysli dla człowiek przychodzą na mysl i pewno jakby nie dzieci i przeczytanie paru książek o zyciu po zyciu to pewno by mnie tu nie było:( ja wieże ze kiedyś sie spotkam z moim kochanym i wy też w to wieżcie bo oni już nam tam na górze szykuja nam nowy dom,ja smierci juz sie nie boje bo wiem ze on tam na mnie czeka:) pozdrawiam Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość iglakowa Napisano Marzec 8, 2011 do krhr 2010 bardzo chetnie mozemy sie spotkac, ja zapraszam do siebie do Ustki na kawke, pogaduchy, ja niestety chyba sie nie wyrwe nigdzie mam synka prawie 5 miesiecy no i do pracy musze wracac, :( mail a.s49@wp.pl jak bedziesz w okolicy albo chciała specjalnie przyjechac to zapraszam dzis dzien kobiet, kazda z nas sobie pomysli jak mąż, narzeczony, uczciłby dla nas ten dzien....w tamtym roku (mąz zmarł w styczniu) to koledzy męża byli u mnie z kwiatuszkami, czekoladkami, nasi przyjaciele stanęli na wysokosci zadania, jest strasznie ciezko bez męża, kazdy dzien to wyzwanie zeby wstac i cos robic w tym swoim zyciu, ja mam synka który swoim usmiechem daje mi siłe, jest cudny, grzeczny, wesoły, w ogóle nie płacze, i tak bardzo przypomina tatę.... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
niuniek 0 Napisano Marzec 14, 2011 ....... KOCHANIE ........ już nie mogę wytrzymać bez CIEBIE......... gorycz jaka mnie przepełnia jest nie do zniesienia.... KOCHAM I TĘSKNIĘ.... co mam zrobić abyśmy mogli być razem.... KOTKU WRÓĆ!! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
krhr2010 0 Napisano Marzec 17, 2011 Kochani już nie daję rady!!!! Moja tęsknota nie zna granic... Po co mi takie życie? Dzisiaj moje urodziny ale cóż są one warte bez Niego? To mój Aniołek sprawił, że zaczęłam się cieszyć życiem, a teraz wszystko zadaje mi tak straszny ból... Myślałam, że już "jakoś" sobie radzę, ale nic bardziej mylnego... Nie umiem bez Niego żyć. Siedzę całymi dniami w naszym domu, jednym pokoju bo po co mi więcej? Nie ma nic gorszego jak siedzenie w pustym domu, w który wiąże się z wspomnieniami, tymi pozytywnymi i negatywnymi niestety. Jak mogłam przejmować się i denerwować bo ściana nie tak wymalowana, czy meble nie na czas zamontowane. Teraz nie mam po co tam wracać. Pustka w domu i pustka w sercu. Ostatnimi czasy choruję, chyba szlak trafił moją odporność, sama siedzę i w głowę mi zachodzi. Mój Niuniek tak zawsze się o mnie troszczył, potrafił w nocy przyjechać tylko dlatego, że czułam się coś nie tak. Nie odstępował mnie na krok gdy tylko coś się działo,a teraz? Nawet pisząc to łzy ciekną mi po policzku. Nie umiem już dalej, brakuje mi siły. Każdy z moje otoczenia ma swoją rodzinę. mają dla kogo żyć, co oni wiedzą co ja przeżywam? Mam tak straszne wyrzuty sumienia za swoje postępowanie, nie doceniałam Go, może to za karę? Kochanie kocham Ciebie nad życie, tak mocno jak to tylko możliwe. Tęsknie... Przyśnij mi się błagam!!! Powiedz, że jesteś szczęśliwy, bo tylko na tym mi zależy. Mam nadzieję, że nie długo do Ciebie przyjdę, bo życie tutaj nie ma już sensu. Odstaję od wszystkich, chcę być tylko przy Tobie. Kocham Cię mój Aniołku:*:*:* A miało być tak pięknie.... Kochani trzymajcie się:* U mnie to już chyba koniec...:( Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość iglakowa Napisano Marzec 17, 2011 krhr, ja tez analizuje kazdy dzien ,kazda chwile gdy cos nie tak powiedziałam, zrobiłam, czyms Go zdenerwowałam, i mysle czy to miało wpływ na to ze odszedł ( na zawał), ale byismy bardzo zgodnym małzenstwem a ja miałam pogodna nature i charakter dobry i pozniej mysle ze było mu ze mną dobrze... naprawde zapraszam do siebie, na spacer i kawe do ustki, jestem obca osoba dla ciebie ale to moze lepiej, moze rozmowa nam pomoze... trzymaj sie ciepło, pomysl ze moze masz cos do zrobienia na tym swiecie tak jak ja mysle ze musze synka wychowac, moze ktos w twoim otoczeniu potrzebuje twojej pomocy, jakas starsza osoba? to by ci pomogło sie zmobilizowac, nasz synek ma prawie 5 miesiecy wiec ja niewiele moge zdziałac ja zrobiłam ostatnio nastepny odwazny krok za ktory mnie moze niektorzy potepią: oddałam czesc ubran męza dla potrzebującego młodego chłopaka, który ma chorą mame na raka a sam ciezko pracuje ale i tak go na nic nie stac, mam nadzieje ze mu sie przydadzą... rzeczy z którymi mniej byłam związana emocjonalnie... kilka mam oczywiscie i nigdy nie oddam, trzymajcie sie ciepło kobietki Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość totakieniesprawiedliwe Napisano Marzec 17, 2011 Ja mam znajomego który stracił w wypadku samochodowym żonę i najlepszą teściową pod słońcem żona zmarła w wigilię:( a teściowa dwa miesiące później dzień przed wyjściem z szpitala:( został sam z córeczką i z firmą na głowie która popadła w bankructwo ale jakoś pomału ciągnie:( Facet który spowodował wypadek nie chce sie przyznać do winy od wypadku mineły dwa lata a sprawa ciągnie się dalej:( Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość córkaBMW Napisano Marzec 17, 2011 bardzo mi przykro że tyle tragedii dzieje się wokół. Historia którą chcę opisać tylko po części dotyczy mnie. Jestem córką bardzo młodej wdowy... Mama miała tylko 35 lat gdy została wdową, tata 37 gdy utonął. Oprócz mnie jest jeszcze czwórka rodzeństwa mieliśmy wtedy najstarszy brat 16 lat i kolejno siostry 14,12,10 i ja najmłodsza 6 lat. Było nam bardzo ciężko i uwierzcie mi kochane dla Waszych dzieci to straszna trauma. tata utoną na moich oczach nigdy nie pogodziłam się z jego śmiercią. już nie płaczę na każde wspomnienie o nim. ale bardzo długo tak było. dziś mam 25 lat i własną rodzinę. i każdego dnia boję się że spotka mnie taki sam los jak Was jak moją mamę. Pamiętajcie o swoich dzieciach, one też bardzo przeżywają stratę rodzica. trzymajcie się ciepło i pamiętajcie że z czasem nauczycie się żyć z tym bólem... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
niuniek 0 Napisano Marzec 22, 2011 ja też się obwiniam, że za rzadko mówiłem, że kocham, że jest najwspanialszą żoną na świecie, że nie wyobrażam sobie życia bez niej... kiedyś rozmawialiśmy, że jeśli któremuś z nas się kiedyś stanie coś złego to to drugie zaciśnie zęby i da sobie radę, że wychowa nasze dziecko samo na porządnego człowieka, a tutaj taka tragedia.... nie mam kogo sam wychowywać bo moja żabka zabrała ze sobą nasze małe szczęście... bardzo bym chciał mieć dziecko, wtedy wiedziałbym, że cząsteczka mojej żoneczki żyje obok mnie... miałbym się komu poświęcić dla kogo żyć, a teraz... Pytam DLACZEGO??? DLACZEGO??? chcesz rozśmieszyć Pana Boga powiedz mu o swoich planach.... to stara prawda... chciałem wrócić do pracy, ale nie dałem rady... szef dał mi jeszcze miesiąc urlopu, miesiąc na poukładanie swoich spraw... ale ja już nie mam swoich spraw... ja po prostu żyje... wegetuje może raczej tak.. tak bardzo mi ciężko, niewyobrażalnie ciężko... był dzień kobiet... pierwszy bez mojej kobiety.... zaraz będą święta... nie wiem jak to przeżyć... wszyscy znajomi, rodzina mają kogoś, kogoś na resztę życia... ja już niestety nie... a najgorsze są komentarze "rzyczliwych" ... jakoś to będzie.... dasz radę... jesteś taki młody... a nawet tego kwiatu to pół światu.... tylko, że ja już miałem życie ułożone... już miałem tą jedyną.... ja innej nie chcę ani teraz ani nigdy.... KOCHAM CIĘ SŁONECZKO I JUŻ NA ZAWSZE BĘDĘ CIĘ KOCHAŁ.... nigdy Cię nie zdradzę... będę wiernie czekał aż śmierć przyjdzie i mnie zabierze do Ciebie... do WAS moje KWIATUSZKI.... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
krhr2010 0 Napisano Marzec 22, 2011 Ja słyszę to samo!! Nieustannie, jesteś młoda, ułożysz sobie życie- ale ja już je ułożone miałam... Miałam osobę, którą kocham nad życie i tak już pozostanie. Nie ma już żadnych celów, żadnych planów- życie z dnia na dzień. Jedynie siły mam do tego aby pójść na cmentarz- to daje mi przyjemność. Kochanie pamiętaj, będę czekała na swój cza, tylko po ta aby być z Tobą:* Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
krhr2010 0 Napisano Marzec 22, 2011 Może to przeze mnie? Może sobie na to zasłużyłam, bo przecież mogłam żyć inaczej, mogłam doceniać każdą wspólną chwilą, dlaczego pochłonęło mnie takie przyziemne życie? Wiem, że spotkało mnie szczęście, za które powinnam dziękować, tylko że ja chciałabym go troszeczkę więcej. Czy to tak dużo? Za oknem słońce, wszyscy się cieszą, a ja nie mam siły wstać z łóżka. Wyobrażam sobie nasz wspólne spacery, czy jazdy na rowerze... Kochanie moje miało nauczyć się grillować, a teraz? Nie chcę nawet gości przyjmować.... Ach co zrobić aby było lepiej... ? Niuniek nie dziwię się co do tej pracy, bo ja mega podziwiam osoby, które potrafią wrócić do codzienności, zająć się pracą itd. Szczerze im zazdroszczę, bo oddanie się w wir pracy niby pomaga,ale ja nie potrafię. Nie umiem się skupić na konkretnych czynnościach no i tęsknota przepełnia moje serce i rozum.... Do dupy to wszystko....!!!! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach