Gość anulka140289 Napisano Marzec 28, 2017 wiem ze dziecko doda mi sily ale kompletnie sobe nie radze nie cieszy mnie nic najlepiej nie wychodzilabym z domu byl taki mlody cale zycie przed nim najbardzij obawiam sie porodu bo mielismy miec wspolny rodzinny porod nawet nie wyobrazam sobie chrztu komuni itd jak sobie radzic z tym wszystkim co usmierza bol Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość Napisano Marzec 28, 2017 Jest mi bardzo przykro z twojego powodu ja jestem sama juz trzy lata chciala bym chociaz tak na odleglosc Cie przytulic i pocieszyc bo wiem jak to boli na wszystko potrzeba czasu mam nadzieje ze jak urodzisz ,to dziecko nada sens twojemu zyciu i powoli wszystko sie pouklada Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość agiszpc Napisano Marzec 30, 2017 Do anulka140289 Dasz radę trzymaj się. We wtorek mija 4 lata jak jestem wdową, tez rodziłam sama trzecią córcię. Mąż zginął jak byłam w 7 tygodniu ciąży. Jeśli potrzebujesz z kimś pogadac to zapraszam agiszpc@wp.pl. Może wsparcie obcej osoby pomoże przetrwać ciężkie chwile. Dziś zaglądłam tu przez przypadek, nawet zapomniałam o tym forum. A pomyśleć że były takie miesiące że zaczynałam i kończyłam dzień od odwiedzenia go. Trzymajcie się dziewczyny będzie lepiej, ja to wiem :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Alice Lis Napisano Kwiecień 12, 2017 Witam Was wszystkich! Straciłam męża niecałe 3 tygodnie temu. Odebrał sobie życie. Zżera mnie poczucie winy. Jestem winna i to nie są puste słowa. Kochał mnie nad życie, a ja go zostawiłam kiedy najbardziej mnie potrzebował... Pół roku temu wyjechałam do innego miasta by skończyć studia. Musiałam wybierać, albo wznawiam się na studia teraz, albo tracę taką możliwość na zawsze. Nie chciałam tego, bo to był ostatni rok. Wybrałam skończyć studia, było ciężko, bo musiałam zostawić naszą córeczkę (2 latka) mojej mamie. Mąż pracował, starał się ją odwiedzać, lecz moja mama zawsze miała z nim okropne relacje, więc z czasem prawie przestał przychodzić do córy... Bardzo to przeżywał. Po moim wyjeździe mąż się załamał, było mu ciężko samemu, tęsknił za rodziną, nie mógł przebywać sam w naszym mieszkaniu, nie mógł spać. Były to akurat ciężkie czasy dla naszej rodziny, mąż stracił dobrą pracę, szukał czegoś innego, ale cały czas nie mógł znaleźć, miał długi, ale nie chodziło o jakieś duże pieniądze, a na dołatek groziło mu odebranie prawa jazdy za przekroczenie prędkości. A mnie nie było obok by go podtrzymać. Zamiast powiedzieć mu, żeby się nie przejmował, że to nie są jakieś poważne problemy i że damy radę, złościłam się na niego i obwiniałam go. Prosiłam go by się w końcu pozbierał i zaczął się starać, szukał pracę i mimo złych relacji z moją mamą odwiedzał corke... Myślałam że jak ja potrafię sobie radzić sama, studiuję i pracuję daleko od domu, od mojej ukochanej córeczki, to czemu on nie może być silny. Przecież wyjechałam tylko na kilka miesięcy... Nie rozumiałam, że on ma depresję, że ręce mu się już opuściły. Często kłóciliśmy się, naciskałam na niego, żeby się wziął w garść, mówiłam że niedługo przyjadę i znowu będziemy wszyscy razem... Ale nic go nie mogło pocieszyć. Nie wiedziałam jak się zachować, a teraz rozumiem, że zamiast ciągle narzekać musiałam poprosu powiedzieć mu, że go bardzo kocham i że wierzę w niego i w to, że wszystko będzie dobrze, bo on w to wszystko zwątpił. Byłam najgorszą żoną na świecie... Napisał mi... Że przeze mnie nie ma rodziny i nasza córka go nie zna... Nie wiem jak z tym żyć dalej. Kocham go, tęsknie, tak wiele nie zdążyłam mu powiedzieć, gdyby wiedział jak dużo dla mnie znaczy, nie zrobił by tego... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Alice Lis Napisano Kwiecień 12, 2017 Mój mąż inaczej odbierał ten świat, wszystko odczuwał niesamowicie ostro, był bardzo utalentowany. Pisał wiersze, muzykę, grał na perkusji. Kochał mnie i naszą córeczkę. Miał dużo przyjacieli. W moim mieście stał się legendą, mówią że dołączył do "klubu 27". Ale gdyby wiedział jak ja bardzo go kocham i jestem z niego dumna, był by teraz przy mnie, bo niczego tak nie potrzebował, jak mojego wsparcia i normalnej rodziny... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Alice Lis Napisano Kwiecień 12, 2017 Przepraszam, że tak się rozpisałam. Wszystkim wam bardzo współczuję... Jeżeli są tu wdowy po samobójcach z poczuciem winy, napiszcie, proszę. illusivefish@gmail.com Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość Napisano Kwiecień 12, 2017 bardzo ci wspolczuje ale czasu juz nie cofniesz nie mozesz sie obwiniac twoj maz mial dusze artysty byl wrazliwy i przerosla go nowa sytuacja Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Alice Lis Napisano Kwiecień 12, 2017 Dziękuję za odpowiedź... Nie mogę się nie obwiniać. Ciągle myślę, że gdyby zamiast nie kłócić się z nim o jakieś pierdóły, powiedziałabym mu, że go kocham i wierzę w niego, nie zrobił by tego. Tym bardziej, że sam już przyznawał się do tego, że ma depresję i że nie daje rady wybrnąć z tego samodzielnie, był gotów pójść do psychoterapeuty, ale później zrezygnował... A ja byłam cały czas głucha i ślepa, nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo go bolała zaistniała sytuacja. Nie mogłam sobie wyobrazić do czego to może doprowadzić... Nienawidzę siebie i nigdy sobie tego nie wybaczę. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość Napisano Kwiecień 12, 2017 bardzo ci wspolczuje moj maz w ten sam sposob odszedl z tego swiata mial depresje i problem z alkocholem Ja mam dzieci i mam dla kogo zyc ,nie zapominaj ze Ty tez masz dziecko To co zrobil to byla jego decyzja nie pomyslal co ty na to jak bedziesz zyc jak sobie poradisz z takim ciezarem, a zapewniam cie ze znam ten bol i wiemjak jest ci ciezko Jego juz nie ma a ty musisz zyc dla siebie dla dziecka Teraz jest bardzo ciezko ale z czasem nauczysz sie z tym zyc Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Alice Lis Napisano Kwiecień 12, 2017 Mój mąż inaczej odbierał ten świat, wszystko odczuwał niesamowicie ostro, był bardzo utalentowany. Pisał wiersze, muzykę, grał na perkusji. Kochał mnie i naszą córeczkę. Miał dużo przyjacieli. W moim mieście stał się legendą, mówią że dołączył do "klubu 27". Ale gdyby wiedział jak ja bardzo go kocham i jestem z niego dumna, był by teraz przy mnie, bo niczego tak nie potrzebował, jak mojego wsparcia i normalnej rodziny... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Alice Lis Napisano Kwiecień 12, 2017 Przepraszam, skasowała się moja wypowiedź, nie wiem dla czego zamiast niej wysłała się wcześniejszą Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Alice Lis Napisano Kwiecień 12, 2017 Modlę się nieustannie by Bóg mu wybaczył. Mój mąż nie zasługuje na wieczną ciemność. Był cudownym człowiekiem, pełnym życia, miłości, pomysłów, otwarty, zawsze wszystkim pomagał... A ja mu nie pomogłam kiedy najbardziej tego potrzebował. Miał bardzo impulsywny charakter, na dodatek tego wieczoru trochę wypił, ale nie dużo... Nie wiem czy był wpełni świadomy tego co robi, cały czas o tym myślę, pewnie nie, skoro tak długo cierpiał na depresję. Zostawił ślad w sercach wielu ludzi, planujemy z jego przyjaciółmi wydać zbiór jego wierszy. Wiem, że on mi już wybaczył, bo kochał bardzo i nie potrafił długo na mnie się gniewać... Ale ja sobie nigdy nie wybaczę. Żyję tylko dla naszej córki. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gośćwdowa Napisano Kwiecień 13, 2017 U mnie minął już ponad rok od śmierci męża, nie zostawił żadnego listu. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Alice Lis Napisano Kwiecień 13, 2017 Współczuję Ci bardzo. Jak sobie teraz radzisz? U mnie dzisiaj są trzy tygodnie. Pamiętam to, co napisał na pamięć i już chyba nigdy nie zapomnę. Boże, biedny mój kotek, jak się pomylił... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość Napisano Kwiecień 13, 2017 trzy lata jestem sama bylam zla ze mnie tak zostawil i ta zlosc pomagala mi wyciszyc bol po jego stracie nie wiem sama czy mu wybaczylam ale modle sie za niego i chce zeby tam bylo mu lepiej Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gośćwdowa Napisano Kwiecień 14, 2017 U mnie bywają chwile słabości, żalu i złości, że nas zostawił i odszedł w taki sposób, bez żadnego słowa. Wracam do tego co było i co byśmy teraz razem robili. Ale też wiem, że mam dla kogo żyć i muszę temu podołać, staram się myśleć pozytywnie, chociaż czasem nie jest łatwo. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gośćwdowa Napisano Kwiecień 14, 2017 A jak rodzina, rodzeństwo męża? Pomagają Ci w jakiś sposób? Twoja rodzina? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Alice Lis Napisano Kwiecień 15, 2017 Wszyscy bardzo mnie wspierają... Nikt nie obwinia. Gdyby było inaczej chyba bym zupełnie zwariowałam. Nawet mama męża, chociaż wie o wszystkim co między nami się działo i o tym, co mąż napisał mi przed śmiercią. Często myślę, że nie zasługuję takiego traktowania, bo to wszystko przez co przechodzi jego rodzina i przyjaciele to tylko moja wina. Przepraszam jeżeli piszę coś nie tak, polski nie jest moim rodzimym językiem. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gośćwdowa Napisano Kwiecień 18, 2017 Bardzo dobrze, że masz takie wsparcie, to dużo daje. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość Napisano Kwiecień 18, 2017 A ja uważam że twój mąż po prostu był tchórzem, od wszystkiego umył ręce ,zostawił ciebie samą z córką ,nie chciał być z wami dlatego odebrał sobie życie, nie myślał o tym co ty będziesz czuła co będzie czuła córka wychowująca się bez ojca... Spójrz na to w ten sposób. Ja bym była wściekła na twoim miejscu na męża że odebrał sobie życie! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość KolejnaWdowa Napisano Kwiecień 18, 2017 Gość wyżej piszesz bzdury Nie masz pojęcia o samobojcach,też jestem wdową po samobójca i w życiu nie powiedziałabym że to tchórze Po mojej tragedii przeczytałam już całą literaturę o nich ....teraz już wiem że każdy z tych ludzi miał za dużo bólu w sobie za dużo problemów gdzie nam się mogły wydawać one banalne.....dla nich one były wielkie.....tego nie potrafi "normalny"człowiek zrozumieć I najbardziej co mi utkwiło w głowie to zdanie które wypowiedział odratowany samobójca ......"Samobójstwo jest wtedy gdy ból przerasta ludzką wytrzymałość"...... To jest najbardziej wymowne i obrazujące zdanie.... Wiec proszę nie wypowiadaj się na temat tych ludzi skoro nie masz pojęcia co w nich siedzi Alice nie pisze tego żeby cię zasmuci,obwinić czy osądzić ja też nie mogę się z tym pogodzić i tez będę się już obwiniać do końca życia że mu nie pomogłam że nic nie zrobiłam ....że mi też się wydawało że nic się nie stanie Mogę Cię tylko pocieszyć że po tym całym moim nieszczesciu ...czytałam ich wypowiedzi ...przetrząsnełam cały internet w poszukiwaniu odpowiedzi....dlaczego? ...wręcz prowadziłam korespondencje z odratowanymi i większość z nich twierdzi że nie widzieli wyjścia z tego wszystkiego a wręcz myśleli że jak zniknął to innym będzie lepiej bez nich nie będą dla nikogo balastem Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość Napisano Kwiecień 18, 2017 moj maz tez popelnil samobojstwo mial problem z alkocholem i depresje byl tez czlowiekim zamknietym w sobie zawsze mu pomagalam usprawiedliwialam go przed wszystkimi staralam sie byc dla niego wsparciem to ja musialam myslec z kad wziasc na zycie oplaty szkole chcialam miec normalny dom a on tak mnie zostawil bez slowa i nie zgodze sie z moja przedmowczynia nie bede usprawiedliwiac takiego czynu minelo 3 lata ja ciagle mam zal ze o nas nie pomyslal o mnie o dzieciach mozna by napisac ksiazke na ten temat ale czlowiek normalnie myslacy kochajacy swoja rodzine nigdy by tak nie zrobil Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość KolejnaWdowa Napisano Kwiecień 18, 2017 Nie mowie każdy przypadek jest inny Ale nikt normalny ,nikt bez problemów nie odbierze sobie życia ....ot tak.... Nie pomyslałaś(przepraszam ze przez ty)że może zrozumiał jak wielką krzywdę wam wyrządzał przez to picie ...może dotarło to do niego.....może nie chciał was już krzywdzić ...może uświadomił sobie że będzie wam lepiej bez niego .....że i tak nie jest wam potrzebny... Przepraszam z góry ze tak pisze ....to nie jest to że wyciągam wnioski ....nie znam przypadku twojego....tym bardziej nie chce się bawić w sędziego......ale troszkę dowiedziałam się o tych ludziach....zresztą mój też miał podobne problemy Zresztą pisząc moje zdanie kierując to do Alice bo prześledziłam to co napisała nie chciałam żeby ktokolwiek kogoś usprawiedliwiał jak ty piszesz że nie będziesz go usprawiedliwiać chciałam jej dać do zrozumienia co innego Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość Napisano Kwiecień 19, 2017 Ja na wszelki wypadek staram się unikać alkoholu, czy innych uśmierzaczy. Boję się, że strzeli mi do głowy taka sama głupota co mojemu mężowi. Chciałabym go zrozumieć ale nie potrafię. Paskudna choroba ta depresja ale co niektórzy latami pracują na efekt końcowy. Ciężko żyje się z taką osobą. Alicja, pewnie tak brzmi Twój pseudonim po Polsku, jest jeszcze zbyt mało czasu od śmierci Twojego męża na logikę i normalność. Zobaczysz powoli wróci rozum do głowy. Dziękujmy Bogu, że same uszłyśmy z życiem. A jest ono piękne, trzeba się cieszyć, wykorzystać na maksa bo nie ma dogrywki. Mój mąż zawsze mnie ograniczał. Zawsze nie spełniałam Jego oczekiwań. Chciałam skończyć studia ale zawsze Jego priorytety były ważniejsze. Zostawił nas z masą problemów. Magda. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość Napisano Kwiecień 19, 2017 Ja na wszelki wypadek staram się unikać alkoholu, czy innych uśmierzaczy. Boję się, że strzeli mi do głowy taka sama głupota co mojemu mężowi. Chciałabym go zrozumieć ale nie potrafię. Paskudna choroba ta depresja ale co niektórzy latami pracują na efekt końcowy. Ciężko żyje się z taką osobą. Alicja, pewnie tak brzmi Twój pseudonim po Polsku, jest jeszcze zbyt mało czasu od śmierci Twojego męża na logikę i normalność. Zobaczysz powoli wróci rozum do głowy. Dziękujmy Bogu, że same uszłyśmy z życiem. A jest ono piękne, trzeba się cieszyć, wykorzystać na maksa bo nie ma dogrywki. Mój mąż zawsze mnie ograniczał. Zawsze nie spełniałam Jego oczekiwań. Chciałam skończyć studia ale zawsze Jego priorytety były ważniejsze. Zostawił nas z masą problemów. Magda. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość Napisano Kwiecień 19, 2017 Mysle tak samo jak ty latami pracuja na efekt koncowy nie moglas lepiej tego ujac Ja wyjezdzalam do opieki za granice a on pil dzieci byly male przestalam jezdzic zalatwilam mu bardzo dobra prace nie dalo rady probowalam handlu zeby byc razem utrzymac rodzine dom bylo ciezko wyjechalam na dwa tygodnie za znajoma do opieki nie dal rady picie jak wrocilam chcial sie leczyc po odwyku popelnil samobojstwo narazie nie umiem ani zapomniec ani wybaczyc moze kiedys Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość Napisano Kwiecień 19, 2017 Cześć Jestem również wdową po samobójcy i sądzę że każdy przypadek jest inny tak jak pisała Kolejnawdowa Mój móż nie żyje już ponad 2 lata zostawił mnie z 2 dzieci Pił tez dłuższy czas postanowiłam się wyprowadzić do mamy z dziećmi Wtedy się zmienił przestał pić poszedł na terapię lecz ja głupia chciałam go jeszcze przytrzymać i postanowiłam nie wracać do domu jeszcze Nie minął miesiąc po terapi zrobił to Strasznie żałuję wszystko zrobiłabym żeby cofnąć czas Uważam ze każda z nas może inaczej to odbiera bo zależne było chyba od stosunków Ja czułam ze on mnie kocha pomimo że pił często mi to powtarzał ze kocha zresztą Alicja pisze że ją też kochał i pewnie ma wyrzuty tak jak i ja że w porę nie zauważyła co się dzieje wkoło z nim A może jak ktoś ma w domu tyrana nie ma już żadnej miłości to wtedy nie czuje winy Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Alice Lis Napisano Kwiecień 20, 2017 Jak sobie radzicie z poczuciem winy? Byłam u psychoterapeuty, polecił mi pisanie listów do męża. Naprzykład o tym czego mnie nauczyło jego odejście, co zrozumiałam, jak się zmieniłam, albo za co jestem mu wdzięczna. Powiedział że później mogę je spalić, że to może przynieść ulgę... Nie wiem. I tak cały czas rozmawiam z mężem kiedy zostaję sama. Biorę jakieś leki przeciwdepresyjne, trochę pomagają się zdystansować, ale i tak niekiedy ból i poczucie winy są nie do zniesienia. Najgorsze są poranki, budzę sie od snu i rzeczywistość wbija mi w serce setke igieł. Za trzy dni minie miesiąc od jego śmierci, a ja wciąż nie mogę uwierzyć w to, że to nie jest jakiś chory sen. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość Napisano Kwiecień 21, 2017 Alicjo, bardzo Cię proszę, żebyś nie obarczała siebie winą. Po prostu miałyśmy szczęście trafić na takie słabe psychicznie osoby. W sumie w naszym społeczeństwie jest coraz więcej samobójców. Depresja jest chorobą cywilizacyjną, a samobójstwo podobno trzecią przyczyną śmierci wśród młodych osób. Wcześniej nie zwracałaś na to uwagi. Rozejrzyj się wokół siebie. Zobaczysz, że wiele osób będzie Ci opowiadać, że miało to samo u siebie w domu. Rodziny po samobójcach to z reguły bardzo życzliwi ludzie. Osoby uduchowione, wrażliwe emocjonalnie, uzdolnione artystycznie to często jednostki słabe psychicznie, nękane przez różne choroby umysłowe. Poczytaj Sobie o sławnych samobójcach, nawet o tych współczesnych. Czego im było w życiu brak? Miłości, sławy, talentu, urody, pieniędzy? Magda. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość Napisano Kwiecień 21, 2017 Nie wiem, czy u Waszych mężów też tak było. Mój mąż miał bardzo duże huśtawki nastrojów, takie swoje fazy. Albo był bardzo kochający, opiekuńczy, wyciszony albo popijał i nagle wpadał w histerię , robił różne głupstwa za które później się wstydził. Jak miał tę swoją fazę wyciszenia to był najwspanialszym mężem i ojcem na świecie. Natomiast w furii zachowywał się jak despota. Odszedł w jednym z tych swoich ataków agresji. Miał dwa promile. Wykrzyczał, że mam kochanka i że jest to dla niego największy cios. Zaczął się śmiać i powiedział, że idzie się wieszać. Dodał jeszcze, że na pewno sobie bez niego nie poradzę i zobaczę jak wygląda prawdziwe życie. Wiele razy pogrywał sobie po pijaku na moich uczuciach, myślałam że żartuje i poszedł spać. Kiedy poszłam do niego było już za późno. Cały tydzień poprzedzający te wydarzenia zachowywał się zupełnie przyzwoicie. W tym dniu zachowywał się na tyle dziwnie, że nawet pomyślałam że mógł alkohol pomieszać z czymś innym... Magda. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach