Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Polecane posty

Gość gość
Zglaszajcie jej posty do usuniecia. Niepotrzebny tu offtop.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pani chyba się nudzi i musi w dyskusje się wdawać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ignorujmy. Dzien Dziecka. Co robicie? :) My jedziemy do parku miejskiego, sa jakies atrakcje. Potem na cmentarz, a potem na obiad, moze dzisiaj pizza w knajpoe? Raz sie zyje ;) Dzissobie wyobrazam co wymysliby moj P. na dzien dziecka... Zawsze mial glowe pelnych pomyslow, zawsze wyjatkowo swietowalismy ten dzien.. A w tym roku musze postarac sie za dwojga :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćwdowa
U nas to tak naprawdę w weekend będzię dzień dziecka, w jeden dzień festyn, a na drugi pojedziemy gdzieś pozwiedzać itp. U nas też pierwszy dzień dziecka, bez taty. Ale musimy dać radę. Jak się ogólnie czujecie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość buńka78
Witam też jestem chyba młodą wdową przed 40 z dwiema dziewczynkami. Mój mąż zginął w wypadku. A ja nie mogę się ogarnąć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
🌻 nie moge spac... bierzecie cos na sen?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Do buńka78, w jakim wieku są Twoje córki?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ciekawa jestem dlaczego juz nikt tu nie zaglada?nie wiem czy sa jeszcze inne fora gdzie mozna szukac zrozumienia po stracie kogos bliskiego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witam. Czy ktoś tu jeszcze jest?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jestem wdowcem, gdyby któraś z Pań chciała porozmawiać to mój email piszczyk41@gmail.com

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witam. Jesli komus pomoze rozmowa to tez zapraszam do pisania na corrado_15@wp.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
5 miesięcy po stracie. Dopiero dochodzę do siebie. Zaczynam dostrzegać życie i inne możliwości. Wiem, że przeszłość nie wróci. On nie wróci. Nic już nie będzie takie samo, ma już nie będę taka sama. Ale życie toczy się dalej. Dwoje dzieci 11 i 2 lata. Straszny lęk przed tym, że sama umrę i co z dziećmi zelżał odrobinę. Jak dobrze byłoby znów choć na chwilę być dzieckiem i mieć dziecięce problemy, albo choć takie zwyczajne, codzienne, małżeńskie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witam, czy są tutaj młode wdowy, po smobójcach?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak sa, musisz troszke sie cofnac, chyba nawet niektóre zostawily kontakt do siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mlodawdowa
witam, jestm tu od 2 lat, nie udzielam się ale często czytam Wasze wpisy. Jestem młoda wdowa po samobojcy, i tak juz od 2,5 roku. mam synka, zycie powoli nabiera barw, chodz chwilami było ciężko bo jak nikt nie widział nie raz miałam sznur na szyji. Teraz cieszę sie że nigdy nie miałam odwagi doprowadzić tego do konca, mam wspaniałego synka, partnera z ktorym jestem od poł roku. Miłość do męża a zarazem żal że nas zostawił zostanie na zawsze. Kochane piscie jeśli chcecie monika199222@o2.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wilczyca31
2 lata i 9 miesięcy minęło od śmierci mego ukochanego. Nie zmieniło się nic, oprócz tego, że zabijam czas zajmując się "sobą". Niestety - myślę, że jestem stracona - w kwestii jakichkolwiek przyszłych związków...to jest tak, jak się kochało za bardzo... Pewnie mam z głową, ale co zrobić. Pozdrawiam wszystkie dziewczyny ze statusem BMW....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
szkoda ze tu juz nikt nie zaglada ja zawsze wchodze czytam i czuje jakas wiez ze wszystkimi ktorych zycie doswiadczylo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jak to nikt nie zagląda, wiele osób zagląda ale mało kto pisze:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witam, ja również tutaj zaglądam często, ale nikt nie pisze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kochane, co u Was?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Yvcka
Witam, mam brata (37l.), który stracił żonę. Ale on potrzebuje kobiety i chyba tylko taka, która straciła męża, może zrozumieć jego ból i stan umysłu. Może znajdzie się osoba, która chciałaby z nim porozmawiać ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Yvcka
Witam, mam brata (37l.), który stracił żonę. Ale on potrzebuje kobiety i chyba tylko taka, która straciła męża, może zrozumieć jego ból i stan umysłu. Może znajdzie się osoba, która chciałaby z nim porozmawiać ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam , długo czytam Wasze wpisy. Jestem wdową od roku, prawie. Mąż zmarł w listopadzie zeszłego roku po dwu letniej walce z nowotworem. Miał 31 lat... Ja teraz mam 31 i mamy 5 letniego syna. Czas leci nieubłaganie a mi strasznie go brakuje. Gdyby nie synek nie dałabym rady tego znieść. Z zewnątrz jakoś się trzymam , gorzej w środku. Tłumie te wszystkie smutki w sobie żeby jakoś funkcjonować. Człowiek myśli że czas leczy rany, myślę że nic nie leczy tylko stan przechodzi w przewlekły...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zrozpaczona wdowa
Witajcie dziewczyny! Długo mnie tu nie było.. ( dla przypomnienia: jestem 24 letnią wdową po samobójcy z 6 letnim synkiem). Od śmierci męża minęło 1 rok i 4 miesiące. Czy jest lepiej? Na pewno w jakimś stopniu tak, ale dalej są bardzo ciężkie momenty, napady płaczu, ból i tęsknota. Dalej jestem sama, chociaż trafiają się faceci którzy coś próbują do mnie, ale ja nie jestem na to jeszcze gotowa. Gdybym miała sobie życie z kimś ułożyć to chciałabym żeby ten ktoś był chociaż w połowie taki jak mój mąż, ale wiem że minie jeszcze dużo czasu zanim się z kimś zwiąże. A u Was jak tam dziewczyny? Jest trochę lepiej? Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Niestety juz wdowa
Dzień dobry, Bardzo młoda nie jestem, ale wystarczająco młoda i zrozpaczona, żeby tu wejść i pisać. Mam 33 lata, troje dzieci (5,5,11). Mój mąż umarł 30 października. Na weekendy pracowaliśmy razem On grał na gitarze, ja śpiewałam w zespole Byliśmy na weselu, na scenie kiedy mój mąż powiedział, że musi na chwilę zejść (miał w tym okresie robic badania, echo serca itp, bo z krwi i ekg były niepokojące sygnały). Po trzech minutach kazał dzwonić po pogotowie. Pobiegłam, zadzwoniłam, ale gdy wróciłam on był już nieprzytomny. Zaczęłam z kolegą go reanimować do przyjazdu pogotowia. Oni potem prowadzili resuscytację, adrenalina itp. przez pół godziny po czym stwierdzili, że mój mąż nie żyje. Ja dodatkowo pracowałam na tygodniu, więc Marcin zajmował się dziećmi, domem, gotował, w międzyczasie miał wiele innych pasji jak muzyka (wiadomo), akwarystyka, modele do sklejania i obsesja na punkcie kupowania (szukania w internecie okazji) zabawek dla dzieci. Zawsze byłam z niego dumna, mimo iż zdarzały się kłótnie, dlaczego nie jest odkurzone. Oczywiście, że się kłóciliśmy, bo żadne z nas nie było ideałem. Byliśmy normalnym, szczęśliwym małżeństwem. Mieliśmy plany i wspólne marzenia. Zawsze pomagał mi w wyborze....wszystkiego. Kocham go najbardziej na świecie. Nie pomyliłam się po dwóch tygodniach znajomości, że to ten jedyny. Połączyła nas wspólna pasja i dzieciom tez chcieliśmy wpoić miłość do muzyki. Ku jego czci i pamięci dalej będę śpiewała i uczyła synów i córkę tej pasji. Koszmar każdego ranka wraca, ból i ogromna tęsknota towarzyszy mi w każdej minucie mojego życia. Kilka dni temu byłam u psychiatry, która przepisała mi antydepresanty. Miałam je zacząć brać w piątek. W środę wieczorem czułam się gorzej niz zwykle. Myślałam, że miłość do moich dzieci nie zwalczy tego bólu i pójdę za moim mężem. Siostra załatwiła mi wizytę u psychologa. Po tej wizycie poczułam ulgę (ból i tesknota nie znikły) i po części zrozumiałam, że taki stan po stracie najukochańszej osoby jest normalny. Mam płakać, krzyczeć, piszczeć i odczuwać ten ból, bo taka jest kolej rzeczy. Nie patrzę w przyszłość, bo ona jest teraz w czarnych barwach. Nie obchodzi mnie to kiedy mój żal i cierpienie minie, bo na dzień dzisiejszy uważam, że nigdy. Codziennie rozmawiam z moimi dziećmi o tatusiu, płaczemy razem, ale i cieszymy się z życia we czworo (musimy, bo nie chcę, aby moja rozpacz i nie daj boże obojętność wpłynęła na ich późniejsze życie). Jest ciężko, ale nic na to nie poradzę. tak musi być. Zaczęłam pisać wspomnienia jak się poznaliśmy, wszystko co pamiętam. Słucham głośno jego ulubionej muzyki. Wiem, że będą chwile, gdzie te wszystkie moje dzisiejsze słowa, które dają mi nadzieję będą g****o warte i moje cierpienie przysłoni wszystko co powinnam robić, aby nie zatracić sie w tym bólu. Dlatego mam zamiar raz w tygodniu chodzić do psychoterapeuty, aby wyrzucić z siebie cały żal (choć część). Poznałam go jako nastolatka, był moim jedynym mężczyzną w życiu, wspierał mnie, kochał najbardziej na świecie. Blizna pozostanie na zawsze. Tak jak blizna którą mam gdy zmarł mój tato. Miałam lat 19, a mój tato był ze mną bliżej niż mama. Przed śmiercią męża potrafiłam być szczęśliwa, więc blizna po śmierci taty została, ale mimo to z czasem zaświeciło słońce. U nas też zaświeci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ustyna
Hej. Bardzo długo nie mogłam się przełamać do mówienia, że jestem wdową, ale niestety nią jestem. Mój mąż zginał w wypadku samochodowym w maju ubiegłego roku. Wyszedł rano z uśmiechem na buzi, powiedział ostatnie KOCHAM WAS i ZARAZ WRÓCĘ. Nie wrócił. Miał niespełna 31 lat, Ja natomiast niecałe 30. W jednej chwili z kochającej żony zostałam wdową z siedmioletnim dzieckiem. o wypadku dowiedziałam się z internetu....tak działa nasze państwo. Żeby się nie zabić zabrałam się za załatwianie spraw, pogrzebu. Nie dałam sobie nawet chwili na żałobę, bo wiedziałam, że jak wpadnę w czarną dziurę to nikt mi nie pomoże. Niby robiłam wszystko, ale nic już nie miało sensu. Nawet wychowanie syna już nie było ważne, bo jak?? Bez niego niby miałam to robić?? Po co mi dziecko gdy zabrakło jego ojca. Żyłam, ale jakbym nie żyła. Wszystko było takie nie realne, nie rzeczywiste. Bo przecież mój mąż nie mógł odejść, przecież zaraz wróci. Nie spałam, nie jadłam. Jedyną rzeczą którą tak naprawdę chciałam to odejść do Niego, znów się przytulić, poczuć jego siłę. I mimo, żre mój synek do tej pory był całym moim światem, to wtedy nie liczył się wogóle. Przełom nastąpił gdy znajomy uświadomił mi, że wtedy obaj mogli jechać razem, że obaj mogli zginąć. Dotarło do mnie,że chociaż mój Piotrek odszedł to tak naprawdę zawsze będzie obok. Nie zostawia się tych, których się kocha a wiem, że my byliśmy całym jego światem. Zaczęłam dostrzegać różne rzeczy, ludzi którzy o mnie walczyli, którzy byli obok mimo wszystko. Zobaczyłam, że mam Syna który musi mieć uśmiechniętą mamę i że tak naprawdę mam dla kogo żyć. Zbierałam się bardo powoli, to nie było łatwe. Ale każdy nowy dzień przynosił coś miłego. Do tej pory tęsknię, często płaczę. Wiem, że Piotrek by chciał abym była szczęśliwa i poniekąd jestem. Mam wspaniałych przyjaciół i syna dla którego warto wstawać i się uśmiechać. Boję się zmian i nic nie jest łatwe, ale podobno wszystko się dzieje z jakiegoś powodu. Nie układam sobie życia z nikim, bo wiem, że po pierwsze nic na siłę a po drugie nikt, nigdy nie będzie nim. Wiem, że tak naprawdę na nic nie mamy wpływu i wszystko się dzieje z jakiegoś powodu. Spędziliśmy ze sobą 11 lat pełnych miłości, żyliśmy intensywnie i szybko. Przeżyliśmy wiele rzeczy razem tych dobrych i tych słabszych. Było kilka chwil gdy wątpiliśmy czy dobre zrobiliśmy pobierając się w tak młodym wieku,ale zawsze dochodziliśmy do wniosku, że się kochamy i nie potrafimy bez siebie żyć. Mówią, że czas goi rany....Nic bardziej mylnego. Czas nas tylko przyzwyczaja do bólu, który będzie w nas zawsze. Ból staje się częścią nas samych i dlatego z biegiem czasu wydaje nam się, że jest lepiej. Zawsze będą momenty gdy będę zła, smutna czy też załamana. Teraz czeka mnie jeden z takich momentów. Synek idzie do komunii, boje się tej chwili, ale wiem, że On będzie obok. Może nie fizycznie,ale będzie obok nas. Trzymam za was kciuki, nie jest łatwo nauczyć się żyć samotnie, znaleźć nowy cel w życiu, zacząć się cieszyć z małych rzeczy, ale myślę i chcę wierzyć że warto. Chociażby dlatego, żeby kiedyś usłyszeć z ust ukochanego, że dałam radę, że jest ze mnie dumny, że dobrze wychowałam Jego syna mimo wszystko. Tak, chcę wierzyć, że kiedyś znów się do Niego będę mogła przytulić i zrozumieć dlaczego tak szybko Nas rozdzielono....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czy ktoś tu jeszcze zagląda?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ustyna
Zagląda

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćwdowa
Witam, mnie też tutaj dawno nie było. Co tam u was dziewczyny?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×