Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość niepewna23

Nie chcę tego ślubu!!

Polecane posty

To normalne, naturalna kolej rzeczy, ze w zwiazkach z dlugim stazem (i to niekoniecznie takich z lat mlodzienczych) pewne uczucia zastepowane sa innymi uczuciami i wydaje sie, ze \"milosc sie konczy\". Mysle, ze dopiero milosc sie zaczyna, tak naprawde. Niektorzy maja myslenie: jestesmy ze soba tyle lat, jest nudno, jak go zdradze to bedzie fajnie! A inni mysla tak: jestesmy ze soba tyle lat, tyle razem przezylismy, tyle nas laczy - jak ja mam go zdradzic? Pani autorka zdradza myslenie nr 1.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Masz dylemat i radzisz się nas co zrobić. Moja odpowiedź nie będzie optymisyczna: COKOLWIEK ZROBISZ - BĘDZIESZ ŻAŁOWAĆ :o Jeśli z nim zostaniesz - będziesz czuła, że robisz to z przymusu lub z wygody ten związek nie będzie już radosny. Jeśli zerwiesz - będziesz miała kaca moralnego. Nowy facet też Ci po jakimś czasie spowszednieje i historia zatoczy koło. Tak niestety bywa gdy dzieci bawią się w dorosłych. Seks, wspólne mieszkanie, wspólne wyjazdy - ale bez zobowiazania w postaci ślubu, bez odpowiedzialności - bo po co? Po jakimś czasie bajka zmienia się w prozę życia i któraś strona ma dość, chce się wycofać. Do tego związek na odległość - to osobny temat. Co ci mogę doradzić - przede wszystkim refleksję nad swoim dotychczasowym życiem i zrozumienie błędów które popełniłaś. Bez tego nie znajdziesz wyjścia z sytuacji i popełnisz nowe. Dalej poważne spojrzenie w przyszłość - jak byś chciała, żeby Twoje zycie wygladało za 10, 20, 40 lat. Ludzie w Twoim wieku popełniają często podstawowy błąd - są młodzi, zdrowi mają duże możliwości zawodowe i inne. I wydaje im się, że tak będzie zawsze. Ale, niestety, zegar chodzi tylko w jedną stronę... Pozdrawiam i życzę.... szybkiego wydoroślenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Łukasz - no obyś za pare lat nie załowal straconych szans :o jesli zwiazek nie jest stabilny to rozłąka moze mu zaszkodzić, fakt ale jesli obydwoje partnerzy są w stanie znieśc czasową rozłąkę, przedyskutowali to, jesli ich uczucie jest silne, wyjazd do szkoły lub pracy nie jest niczym złym nie chciałabym aby mój partner trzymał się mnie na tyle kurczowo, ze nie moglibyśmy spedzac czasu, nawet dłuższego okresu - bez siebie to niezdrowe uzaleznienie od obecnosci drugiej osoby

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"Ekhm... powiedzmy, ze kobiet sie o wiek nie pyta\" przypuszczam, ze nie masz 30... bo jesli nie, to poczekaj az dopadnie Cie ta magiczna granica...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mówienie o facecie \"będzie moim do konca życia\" to podstawowy wyznacznik niedojrzałosci i małej znajomosci sytuacji życiowych.... bo tego nigdy nie mozna stwierdzic na pewno...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
komiczne, pamietaj, opierasz sie tylko na przypuszczeniach ;) Nie ma \"magicznej granicy\". Moi rodzice sa ze soba dlugo, dlugo, zaczeli \"chodzic\" jak ojciec mial 18 lat, mama 19. Do dzisiaj sa razem, bez zdrad i wielkich klotni. Wychowali dzieci, szli razem przez zycie i ida tak samo jak kiedys - za reke. U nich nie bylo \"magicznej granicy\", dlaczego wiec mialaby byc u mnie? komiczne, jestes strasznym pesymista jesli chodzi o zwiazki. Przypuszczam (bo nie da sie inaczej ;) ), ze nie byles w takim zwiazku i wydajesz sady z perspektywy obserwatora. Wiem, ze za osoby ktore zyjac w zwiazku budza sie z letargu i gonia do przodu, bo musza sie nagle wyszalec (a kto mowi, ze nie mozna szalec razem?), bo tyle facetow/kobiet naokolo. Tylko zostaje pytanie, czy o to w zyciu naprawde chodzi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie wiem po czyjej stronie...
on dokonał wyboru luksusowe zycie bez kobiety przy sobie... myslisz ze kochajacy facet by tak postapił?wątpię jestesmy w tym samym wieku ale jak czytam twoje wypowiedzi to... mam wrazenie ze jestes jak mała dziewczynka boisz sie wyrazic swoje zdanie bo co? co inni powiedzą? chcesz byc męczennicą? chyba juz powoli sie nią stajesz bo nie chcesz przerwac teatrzyku...i tak skonczy się to potem rozwodem bo znudzi Ci się przymuszanie do seksu poczujesz do niego odrazę wstret psychiczny...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nigdy nie mozna powiedziec, ze cos bedzie do konca zycia, dlatego to okreslenie ujmuje zawsze w cudzyslow.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
alez własnie miałem taką jedną dziewice z dobrego domu, ktora tez miala zasady i tez tak jak Wy tutaj mówiły że ona NIGDY i że ona DO KOŃCA... po prostu cód, miód i wzór cnoty... a własnie wiek 30 lat jest magiczną granicą (plus minus 2 lata)... wiekszosc znajomych w tym wieku sie rozwiodła.... a 2 lata przed rozwodem byli zakochanymi kwilącymi do siebie skowronkami...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
paris masz troche racji . no ale w tym niescie gdzie sie uczymy tez mozna znaleźc dobra prace itp. Przyznaje ze troche sie boje o nia bo jej ufam ale innym cholpakom juz nie ufam bo wiadomo jacy sa chlopcy gdy chca zdobyc dziewczne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
oj, komiczne, daleko mi do kwilacego skowronka. Ja mysle, ze trzeba tutaj umiec rozroznic: 1) nadzieje na trwaly zwiazek i wiare w to, ze moze sie udac 2) swiadomosc, ogolne pojecie o zyciu a nie pierdolki dyrdymaly ze sie kochali do konca swiata i tak dalej. Mozna miec nadzieje ze \"do konca zycia\" ale jednoczesnie byc swiadomym, ze moze sie nie udac. Proste.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Była kiedyś... nawet jeszcze jest, ale przeważnie traktowana jako staroświecki relikt, instytucja zwana małżeństwem. Młodzi ludzie poznawali się, zakochiwali w sobie, postanawiali być razem do końca życia. Potem była uroczysta przysięga, dzieci... wnuki. Żyli z sobą w doberj i złej doli, w biedzie i dostatku. Czasem się kłócili i godzili. Czasem nie mogli z sobą wytrzymać i gdy nie dalo się inaczej rozstawali się... ale to były wyjątki potwierdzające regułę... Ech.... I komu to przeszkadzało.... ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dlaczego ja nosze w sobie przekonanie, ze gdy zdradze nie osiagne nic ciekawego tylko SOBIE rozwale zycie? Inna jestem czy jak :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niepewna23
L'ete - Tak kiedyś mnie zdradził tlumaczył się zbyt dużą ilością wypitego alkoholu... Dziekuje tej jednej osobie która uważam że nie jestem dziwką ani kurwą :) Mile pocieszenie z tych wielu negatywnych wypowiedzi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Łukasz - nie mogę się zgodzić z tym co napisałeś tu nie chodzi o inne, trzecie osoby jeśli ma dojśc do zdrady, dana osoba musi tego chcieć jesli nie chce, wszelkie zabiegi innych adoratorów /adoratorek sa bezcelowe zdrada rodzi się w umysle... (inna historia to jest bzykano pod wpływem alkoholu - żałosne, bezsenosowne wyskoki jak ktoś nie panuje nad soba na tyl,e, aby nie rozkładac potem nóg to niech lepiej nie pije wcale :O)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"Dlaczego ja nosze w sobie przekonanie, ze gdy zdradze nie osiagne nic ciekawego tylko SOBIE rozwale zycie?\" bo jeszcze sie nie znudziałas, nie ma pierwszego kryzysu i nie trafiłas na tego kogos, przy kim Twoj obecny wyda sie szary, wyblakły i płaski...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niepewna23
Ty Haris Pilton nie Ale prawie całe Towarzystwo Panów owszem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
komiczne :D Nie zyje pod kloszem, facetow krecilo sie kilku i byly momenty zauroczenia - kto ich nie ma? Kryzysy rowniez byly, pierwszy nawet po 2 latach, wiec o jakims totalnym zakochaniu czy gruchaniu golabkow nie ma mowy. Ale widzisz, tutaj chyba wkracza kwestia tego, ze sa pokusy i trzeba umiec sie im opierac, przynajmniej w kwestii zdrady. Jest mi dobrze, jestem szczesliwa chociaz proza zycia nie omija naszego domu - nie widze sensu zdrady, bo w imie czego? Czy my MUSIMY sie zdradzac? komiczne, takie jest twoje zalozenie ze predzej czy pozniej tak.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie wiem po czyjej stronie...
skoro Cię zdradził to po co z nim jestes? dla miłych wspomnien? a nie pomyslałas ze jak zerwiesz to mozesz znaleźć lepszego faceta?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niepewna23
Nie wiem po czyjej jestem stronie - odniosłeś dobre wrażenie- jestem tą małą dziewczynką, która liczy się z opinią innych. Jestem osobą naiwną i robiącą wszystko by komuś było dobrze a nie mi.Na tym najwięcej tracę.Mój związek nigdy nie byl idealny...zawsze to ja ulegałam... nie mówiłam słowa "Nie"...robiłam wszystko by Jemu było dobrze nie patrząc na samą siebie...A teraz kiedy przybyło mi lat ..stwierdziłam że nie tędy droga ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie wiem po czyjej stronie...
na Twoim miejscu to nawet nie dopusciłam bym do oswiadczyn...niie chciałabym sobie marnowac zycia z kims kto nie potrafi nad soba panowac a o zdradę oskarża alkohol! głupie tłumaczenia..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość l.ete
Wg mnie łatwo wyzwac kogos od takich siakich i owakich ale nie o to w tym chodzi.Po pierwsze nie znam calego Twojego zycia wiec nie moge oceniac po kilku zdaniach.Po drugie ja mam poradzic a nie oceniac :)osobiście nie potrafiłabym zdradzić nigdy ale ludzie są różni:)i odmienne problemy .Wydaje mi się,że w Waszym związku to nie jest "to coś",albo poprostu bylo kiedyś i się skończyło.Wazne jest teraz abyś w jak najmniej bolesny sposob to zakończyła.Zebyscie mogli na nowo bez wyrzutów sumienia rozpocząć szczęsliwe zycie :)Pewnie nie bedzie to łatwe ale trzeba wziac się w garsc :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
paris no tak ale okazja moze czynic zlodzieja. ja mojej ufam ale wlasnie autorka topiku napisala mniej wiecej ze skoro facet wybral dorabianie za granica a ja zostawil w nowym domu itp to ona z tych tak jakby nudow zaczela wychodzic ze znajomymi na imprezy- oczywiscie sama bo go nie bylo przy niej. Skoro on postawil dom do musial byc za granica dosc dlugo. wiec i dosc dlugo mogla znac tego tak jakby kolege czy kogos tam z kim sie przespala i stwierdzila ze juz nazeczonego nie chce. Ktos moze powiedziec ze autorka to dziw...a itp ale o zwiazek trzeba chyba troche bardziej dbac niz tylko podsylac funty czy euro...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niepewna23
Nie wiem po czyjej stronie - byłam z nim bo wiedziałam że żałuje tego co zrobił ( to było 2 lata temu) żal mi bylo wówczas tych 5 lat związku ... Znów chciałam dobrze dla niego a nie dla siebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czy mozna wybaczyc zdrade? Boli, ale chyba mozna? Kurcze, nie wiem, nie wiem jakbym sie zachowala w takiej sytuacji :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Łukasz 1. Haris, nie paris, ok? :) 2. okazja czyni złodzieja - owszem, ale wtedy, jesli złodziej CHCE ukraśc rozumiesz? w przypadku autorki, moim zdaniem ona zdradziła nie dlatego, ze faceta nie było, z nudów, tylko dlatego, ze uczucia między nimi sie wypaliły co do dbałości o zwiazek - zgadzam się

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×