Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

konwalia f

Jedzenie kompulsywne - komu jeszcze marnuje zycie?

Polecane posty

Gość na-hustawce
hej, vanilla, z tym sniadaniem mam to samo :( i tak sie zastanawiam, że może teraz ja nie powinnam za wszelką cenę chudnąć, tylko zacząć jeść w miarę normalnie. bo po ostatnim poście, a potem obżarstwie mój organizm jej rozregulowany? teraz jem 1300-1500 kcal, jak mam ochote na ciacho czy piwo - jem, pije, ale wyznaje jedną zasadę - nie obżerać się. moge zjesc 3000 kcal, byle nie 10 000 :( może to zadziała? bo jestem juz zmęczona tymi kompulsami...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość liljetka
Mi pomaga terapia, jestem po drugiej wizycie. Wyszło oczywiście, że moim preblemem nie jest jedzenie tylko moje lęki i strach, zajadam sobie negatywne emocje, a problemy wzięły się z dzieciństwa i pewnych przykrych spraw. Wszystko ze mnie wychodzi... na razie nie rozumiem w jaki sposób ona mogłaby mi niby pomóc, ale skoro na razie to działa to jest dobrze... zobaczę co będzie dalej. W środę wizyta nr 3. Polecam już teraz wszystkim terapię, samemu czasem się nie da, zwłaszcza dlatego, że to nałóg jak każdy inny, to jak alkoholizm, nikotynizm.. tylko trudniejsze bo przecież coś trzeba jeść! Alkoholikowi nie wolno ani kropli, dlatego jest takie jedzenie nałogowe bardzo trudne do zerwania w samodzielny sposób, tak myślę. Walczę, robie coś, myślę, że zmierzam w dobrym kierunku! Pozdrawiam was wszystkich i powodzenia życzę! :))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość upuuuuuuuu
up? .....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ale to kosztuje
nie każdego stać na psychologa.jedna wizyta to 90zł dowiadywałam się bo tez jestem gruba i sie obżeram

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość liljetka
płacę 100zł za 45minut, w sumie wychodzi tak, że i tak jestem u niej godzinę, jak na razie stać mnie na wizytę raz w tygodniu, chociaż kosztuje mnie to trochę wyżeczeń, tylko to jest tak, że jak mam napady to potrafię wydawać przez tydzień 50zł np dziennie na jedzenie, więc jeśli dzięki terapi mam tych napadów nie miec to wyjdę na plus, jednak fakt tania pomoc to nie jest. liczylam tez ile kasy wydawalam na rozne srodki odchudzajace i jednak wole ta kase wlozyc w terapie..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zdesperowanaaaaa
Bardzo dawno tu nie zaglądałam ale cieszę sie że jednak ten temat nie umarł zupełnie i jeszcze czasami ktos cos napisze. Denerwuje mnie w tych wszystkich terapiach że starają się doszukiwać jakis głębszych przyczyn, przeżyć. A czasami to jest zwykły nieposkromiony apetyt. Ja miałam szczęśliwe dzieciństwo, teraz tez nie najgorzej, nie mam stresów na codzień ale jednak sie objadam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej, niedawno odkryłam ze też mam podobny problem...ciesze sie ze jest takie forum, daje mi silę... teraz wiem ze nie jestem sama z tym problemem i w końcu nazwałam go po imieniu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ZNOWU,,,,,,,,,,NIE MAM JUż SIłY!!!!!!!!!!!!!!!!POMOCY!!!!!!!!!!!!!!!1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A myślałam ZE BĘDZIE dziś DOBRZE...codziennie tak myśle odkąd wrociłąm do domu...ale za każdym razem jest tak samo!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość liljetka
Już 4 wizyty u terapeutki, to daje mi praktycznie miesiąc terapii. Myślę, że to dopiero początek, ale radzę sobie już lepiej sama ze sobą, z emocjami i ogólnie ze wszystkim. Od pierwszej wizyty ani razu nie miałam napadu kompulsywnego jedzenia. Nie odchudzam się, jem normalnie i chociaż czasem zastanawiam się czy jeszcze jestem głodna czy jem, dlatego, żeby się zapchać, ale zawsze kończę w granicach rozsądku, nie miałam napadu, a u mnie napad zazwyczaj stawał się ciągiem dwutygodniowym ok., teraz jest lepiej. Myślę, że terapia mi bardzo pomoże w życiu, a skutkiem ubocznym może być to, że nagle stwierdzę, że wszystkie ubrania stały się za duże. Cieszę się, że zdecydowałam się na terapię i jeszcze raz polecam każdemu taką terapię, najlepiej z osobą, która zajmuję się głównie lub najlepiej tylko tego typu problemami. Pozdrawiam wszystkich!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość liljetka
bardzo wam wszystkim współczuję no i sobie też... to straszne kiedy po raz kolejny sięgamy po jedzenie i już przed wiemy że to się dobrze nie skończy i potem to poczucie winy, albo oszukiwanie się, że jest ok, lubię jeść, usprawiedliwianie, że po prostu to jest silniejsze, bo jest to nałóg. Trzeba się inaczej nauczyć wywalać z siebie emocje a nie je "zjadać". Zaczęłam też biegać, prawie codziennie rano, i chodzę na basen, polecam wszystkim - fajne sporty i nikt nic nam w nich nie karze więc sami czujemy, że potrafimy zrobić coś dobrego dla siebie itp. polecam! ps. jest tu może ktoś z wrocławia????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Też mam kompulsy. POMOCY
I ja niestety borykam sie z tym problemem. U mnie podłozem jest psychika. Przykre doswiadzenia z dziecinstwa, i z przed 3 lat inne doswiadczenia... nieraz płacze bez powodu...mój facet mnie nie rozumie...mówi ze jestem psychicznym dzieckim bo rycze bez powodu....nie chce mu powiedziec czemu....jak mam wykrztusic z siebie ze jestem brzydka, gruba, beznadziejna....przytylam w dwa tyg. 5 kg przez kompulsy. Rycze codziennie. Nie wiem czo ze sobą juz zrobic. mam 21 lat. a czuje sie na 50!!! nie mam siły do życia!!! obżeram sie i czuje sie jak świania...u psychologa bylam dwa razy z powodu przykrych przezyc w dziecinstwie...raz u innego a raz u innego...nigdy nie poszłam drugi raz....nie potrafie o tym gadac z nikim...jak zaczne to zanosze sie płaczem ze nie da sie dalej ze mna gadac o niczym!!!! wkurza mnie psycholog ze sie mnie pyta a ja nie mam siły o tym rozmiawiac....wiem ze to jego zadanie ale co ja mam zrobic..........bylam u mężczyzny psychologa....stwierdziłam ze to zboczeniec!!! wiec kto ma mi pomóc w takim razie....nie wiem.... jak łykam psychotropy to jest ok. łykam raz na jakis czas pół ALPROXU i wtedy czuje ze nic mnie nie obchodzi!!! ale nie chce wpadac w nałóg wiec powstrzymuje sie od tych tabletek. tylko w krytycznych sytuacjach je biore

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość liljetka
Psycholog? Polecam specjaliste, kogoś kto zajmuję się właśnie kompulswnym objadaniem się, anoreksją, bulimią.... nałogami nie jakiś tam psycholog. Poszukaj na forach dla chorych osób, ja na takich forach znalazłam polecaną mi psychoterapeutkę, jestem bardzo zadowolona. Na pewno ktoś może Ci pomóc. Powodzenia! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jaguśkaaa
Witajcie Mam bardzo ważne pytanie wiem że to nie w temacie ale musze wiedziec Z jakiej mąki sie robi pierogi z truskawkami ? Błagam dziewczymy pomóżcie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kigug
Przeczytałam całe to forum. Niestety się z wami idenyfikuję dziewczęta. Nie będę opisywać swoich,,dokonań\'\', bo nie ma sensu. I chyba też nie opiszę historii choroby, bo ona jest taka jak wasze.Szkoda , że forum się wykrusza. Od dwóch dni normalnie się odżywiam dzięki konwalii f. Nie dietkuję i nie obżeram się. Narazie jest ok. Ale najtrudniej po obiedzie. Bo ja zwykle albo jem mało albo wszystko. Teraz to coś innego , to wszystko ale z umiarem. Mam nadzieję , że ktoś się odezwie. Bardzo lubię to forum

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość liljetka
współczuje!!! :(( ja jestem w dalszym ciągu w trakcie leczenia, radzę sobie coraz lepiej, ale wiem, że to nie koniec...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czesc dziewczyny:) mam to samo własnie sie zastanawiam czy nie iść z tym do lekarza... jestem młoda 22latka a nie radze sobie zupełnie w życiu:( moje zwiaki wszystkie były totalna porażka teraz jestem sama czuje sie bardzo samotna... jezcze mój ata ciagle mi dogryza a to że mało sie staram że mogłabym lepiej, nie idz na prawo jazdy bo i tak nie zdarza... jeses gruba odchudzaj sie wez sie za siebie... mówiłam mu już że mnie tym dobija trae wiare w siebie a on mówi ze chcce nie zmoilizowac do życia tylko jakos mu to nie wychodzi... ostatnio non stop placze nie moge powstrzymac łez nawet teraz gdy to pisze.... a o jedzeniu juz nie wpomne gdy sie zajadam czuje ulge tylko co z tego mam tyje i tyje... nie potrafie zapanowa nad tym wszystkim czuje sie gorza brzydsza od wszystkich... nie wiem juz co robic...wczoraj na noc zjdłam tyle że nie potrafie tego nawet powtórzyc masakra poprostu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość EKGMiriama
Oj tak rozumiem Cię Kitka w domu mam tak samo , najgorsze jest to że wielu ludzi nie zdaje sobie z prawy że to nie fanaberie czy łakomstwo a choroba.NA okrągło słyszę jakieś docinki. Mama: ,, zrób coś z tym brzuchem , zacznij pić herbatę z pokrzywy jak ja to Ci pomoże'' taa jasne ...mamo nie jestem tobą ...wiem ty masz budowę po tacie... Babcia:,,oj Kasia nasza ma sadełko już chyba tak jak ja.." Mój brat w ogóle nie ma serca . On mi zazdrości ocen , tego że rodzice są dla mnie bardziej pobłażliwi , że czasem się do taty przytuję a on nie.. Ciągle mówi ,, dynia'' , ,, gruba'' Nastawił tak swoim kolegów. Teraz wstyd się z domu ruszyć bo jak jakiegoś widzę to od razu mnie przezywa. On jest takim klasowym komikiem i strasznie zależy mu na ich aprobacie . A ja tylko słyszę ,, taki komplemet'' to od razu sie załamuję i obżeram. Kiedyś np. odchudzałam się 2 tygodnie i potem jeden kompuls. A teraz są prawie codziennie , kiedyś byłam chuda , a teraz lepiej nie myśleć.. Nie umiem sobie radzić ciągle próbuję i ciągle sie nie udaje. Też jesem, młoda. I wiem , że jak się nie wezmę za siebie to kompletnie zniszczy mi życie. Cóż od jutra zaczynam znów ale nie dieta tylko postaram się jeść normalnie 4 posiłki. po 9 po 12 po 15 po 18 Najgorzej popołudniową porą , ale co mam do stracenia spróbuje mam nadzieję , że forum nie umrze i będzie ktoś tu zaglądał

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość EKGMiriama
Na prawdę w zupełności Cię rozumiem Kitkaa pomóżmy sobie razem? Wspierajmy się... Może się uda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ponioslam kleske totalna odkad pisalam tu ostatnio. Znowu waze jakies 10 kilo wiecej i jestem w tragiczym stanie psychicznym. Biore sie za siebie - kto ze mna? Kompulsywna, napisze do Ciebie jak wroce z Polski do domu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ewelka***
hej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ewelka***
trafilam na ten temat dopiero dzisiaj, mysle, ze ten problem mnie tez dotyczy:( Zaczelo sie jakis czas temu, gdy zostalam sama z dzieckiem i mnostwem innych prblemow... mam nadzieje, ze czasami zagladacie na to forum, i ze bedziemy mogly/mogl sie wzajemnie wspierac... czuje sie strasznie zle sama e soba, nie chce mi sie wychodzicz domu, nawet unikam wychodzena nplc zabaw zdzieckiem, mam przez to strszne wyrzuty sumienia...dlaczego ona musi cierpiec dlatego, ze ja nie potrafie sobie poradzic ze swoimi poblemami....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ewelka***
mam jakies dziwne problemy z klawiatura, stad te literowki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ewelka***
kazdego wieczora obiecuje sobie, ze wlasnie skonczyl sie ostatni taki dzien, i ze od jutra zaczynam normalne odzywianie... niestety...jeszcze taki dzien nie nadszedl...:( trwa to jakies 5 misiecy. Nie jestem moze jakos strasznie gruba, jeszcze...waze 56 kilo przy wzroscie 160...boj sie jednak o bedzie dalej, bo z kazdym dniem waga sie podnosi....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ewelka***
mam nadzieje, ze ktos sie w koncu odezwie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość liljetka
rozumiem dobrze jak to jest keidy jesz i z każdym kęsem obiecujesz sobie, że jutro będziesz się zdrowo odżywiać, marzysz jesz i marzysz jak będzie pięknie kiedy schudniesz, kiedy będziesz miała kontrole, kiedy w końcu będziesz jeść dlatego, że potrzebuje tego organizm a nie umysł. To jest tak silne, kiedy już pomyślisz o tym, że za chwile musisz się najeść, że masz ochotę, że chcesz to nic już cię nie powstrzyma nic ani nikt, jesteś pod wpływem jakiejś wyższej siły która karze ci iść i to zrobić, bo co nie wolno mi? mogę! to zrobię i jak już zaczynasz to chwila szczęścia, że zrobiłaś co chciałaś, że możesz, że zasłużyłaś na to, a dlaczego niby nie? a potem uświadamiasz sobie, że zrobiłaś coś złego, że tak nie powinno być, że coś jest nie tak, że sama robisz sobie krzywdę, ale dalej jesz i jesz i zaczynasz mówić, że od jutra.... rano wstajesz silna... do czasu aż znowu zapragniesz pomyślisz, ten głos się odezwie i tak w kółko :(( tak to jest, okropne..... :/ nałóg, ale przecież coś trzeba jeść nie da się 100% odstawić a ciężko panować nad ilością :(( współczuję sobie i wszystkim innym mającym podobne problemy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ewelka***
Juz kiedys tak mialam, w szkole sredniej, jadlam i jadlam, w koncu doszlam do 63kilo, pozniej spotkalam 'milosc swojego zycia'- nie moge uwierzyc,ze kedys tak myslalam. Poczulam sie taka kochana, akceptowana... schudlam troche, zaszlam w ciaze, po ciazy schudlam jeszcze bardzej, utrymywalam wage 50kg. W grudniu zeszlego roku okolicznosci zmusily mnie do odejscia... zostalam calkowcie sama, sama z moja 3-letnia coreczka, bez rodziny blisko mnie... Przestalam jesc, nie moglam, nie czulam potrzeby...schudlam do ok.47kilo. W ktoryms jednak momencie wszystko sie odwrocilo...zaczelam jesc, nieograniczone ilosci, glownie slodkie rzeczy, gotowalam obiad dla corki, a sama jadlam czekolady, ciastka, nie potrafilam sie powstrzymac... ciagnie sie to o tej pory... boje sie tego, co sie ze mna dzieje, jestem ciagle nieszczesliwa...nie chce, zeby moja coreczka mnie taka widziala...a jednak nie potrafie z tym skonczyc...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ewelka***
dzisiaj po raz kolejny obiecalam sobie ze od jutra......nie wierze,ze mi sie uda... zasanawialam sie nad glodowka, czytalam troche o tym, podobno jesli przeprowadzi sie ja prawidlowo, pomaga zmienic nawyki zywieniowe...mysle jednak, ze u nas wcale nie o nawyki chodzi, tylko o nasza psychike.... :( czasami wieczorami, gdy malutka spi, probuje przeanalizowac moje zycie, znalesc odpowiedz na pytanie, dlaczego tak sie dzieje...wmawiam sobie, ze to nie az takie wielkie prblemy, ze powinnam przestac tak bardzo sie wszystkm zamartwiac,bo nie jest az tak zle...niewiele to jednak daje....wszystko wraca nastepnego dna....jem sniadanie(muslie z jogurtem ma przyklad i mysle, 'zjem tylko to i wystarczy, pozniej jablko, obiad, kolacja...' niestety,po jednej misce z musli jest kolejna, dzisiaj na sniadanie zjadlam 3, pznij w ciagu dnia nastpne chyba 2 lub3, nawet nie pamietam....to jest chore...to jest tak bardzo chore....... CHCE Z TYM SKONCZYC....tak bardzo chce z tym skonczyc......:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ewelka***
czasami juz nawet nie czuje smaku tego, co jem... nie daje sobie z tym rady.... jak dlugo u Ciebie to trwa? Musimy to jakos pokonac...uda nam sie...prawda...?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość liljetka
no pewnie że się uda, musi się udać. Ja korzystam z pomocy psychoterapeutki, chodzę już od 3 miesięcy na terapię. Widzę efekty bo nie obżeram się do bólu, ale jem. To jak oszukiwanie nałogu, alkoholik pije pije, no ale ok nic się nie stanie jak wypije jedno piwo dziennie, nic? no właśnie o jedno za dużo... dowiedziałam się, że nie o jedzenie chodzi, ja zajadam emocje i problem w tym, że jem wtedy gdy jestem nieszczęśliwa ale i wtedy gdy jestem szczęsliwa, dużo emocji nie radze sobie wtedy. Wszystko wynika z przeszłości, z tego jak było mi ciężko poradzić sobie z sytuacją w domu z pijanym ojcem, który robił różne straszne rzeczy, to na przykład, i nie mogłam nic zrobić, nigdy sama nic nie mogłam zrobić, nigdy o niczym sama decydować, no ale jeść tu nikt mi nic nie mógł zabronić, zadłam co chciałam i ile chciałam, to mi dawało wolność, tu mam kontrole, chcę to mam, łatwy sposób na stres. To jest tak skomplikowane, że kilka zdań to zdecydowanie za mało i myślę, że każda mająca z tym problemy osoba ma swoją historię. Wiem, że mam skłonności do autodestrukcji, jedzenie, zawsze jak byłam na diecie szukałam zastępstwa hhmmm np w sexie, mogłam się wyżyć nie jedząc, nie chodziło o mnie, nie o drugą osobę a o to, żeby wyrzucić te emocje. Mam nie marzyć, mam myślenie typowe dla dziecka, marzę a potem się zawodzę bo jest to niemożliwe do realizacji w krótkim czasie. Zaczynam się odchudzać to marzę jak będzie cudownie być szczupłą idealną, ktoś zobaczy jaka jestem piękna w środku, ale ktoś to zobaczy jak będę taka piękna na zewnątrz no a potem widzę, że tak szybko się nie da spełnić tych marzeń to kolejny krok albo poddanie się i obżarstwo połączone z wymyślaniem kolejnego planu albo coś bardziej drastycznego i i tak w końcu muszę się najeść! nawet jak jestem na diecie to marzę o tym, jak kiedyś usiąde i będę mogła jeść jako osoba szczupła taka wolność że jedzenie przestanie być pułapką, ale tak nigdy nie będzie nie mogę dążyć do takiej wolności. Chodzi o to, żeby jedzenie przestało być w centrum i zamiast jeść zacząć się żywić. A mi terapeutka mówi oczywiste rzeczy, np. że na wyrzucenie emocji najlepsza (tak powiedziała, że najlepsza...) jest rozmowa i faktycznie dużo daje, jak się coś w sobie tak dusi to nie jest łatwo, ale nie zawsze ma się komu powiedzieć, nie zawsze jest ktoś kto zrozumie. Ja zaczęłam uprawiać sport, staram się mówić co jest nie tak, co mnie boli itd. Dom rodzinny odwiedzam, ale jak tato pije to wyjeżdżam i uciekam, mam do tego prawo, mogę się od tego odciąć i mieć swoje własne życie. Mam przyjaciół rodzine, taką jaka jest ale oni mnie kochają, nieświadomie krzywdzą, nie mam jak im tego uświadomić jeszcze nie jestem gotowa i nie wiem czy będę chciała, wolę mieć swoje życie, rozmawiać z nimi mieć kontakt, dobre relacje ale też swoje własne życie, robić co ja uważam za dobre dla mnie a nie to co mój tato by uważał za dobre dla mnie. Mój problem trwa wydaje mi się, że od zawsze, ale wiem, że odchudzam się od jakichś 10-12lat, teraz mam 22 i dopiero w tym roku uświadomiłam sobie, że to trwa tak długo i że potrzebuję pomocy. Mam rozwalony metabolizm, już mniejsza ilość jedzenia nie wystarcza żeby schudnąć, czasami nie mogę się powstrzymać i marzę do przodu jak byłoby cudownie być szczupłą i mieć kontrolę i myślę, że to już niedługo ale potem budzę się i jest inaczej i zaczynam jeść... postęp jest taki że umiem przerwać, nie obżeram się do bólu, nie zjem całej czekolady, nie zjem 5 zupek chińskich nie napcham się do bólu, ale często wiem, że zjadłam choć mój organizm wcale tego nie potrzebował. Masz kogoś poza córką, jakieś wsparcie/???? dlaczego musiałaś odejść od jej ojca???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×