Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość vegito

Dziewczyna mnie zostawiła, strasznie ją kocham i chce odzyskać

Polecane posty

boze wlasnie sie dowiedzialem, ze moja byla jest w szpitalu.....boze nie wiem co mam robic...nie wiem nic nie wiem czemu tam jest i w ogole,moze cos przez ta ciaze a moze przez co innego....kusi mnie by do niej pojechac albo zadzwonic do kogos z jej rodziny i dowiedziec sie co sie dzieje..boze....;(ale mam metlik w glowie....co ja mam zrobic w tej sprawie.?;(wiem, ze jak sie odezwe to znow bede musial zaczynac wszystko od nowa...ale z drugieej strony bardzo sie o nia martwie pomimo tego wszystkiego co sie stalo....co ja mam zrobic.????;(to mi nie daje spokoju...;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
w zależności od powodu dla którego tam jest.... ja myślę, że powinieneś pojechać. Pamiętaj, że może się stać tak, że jej nowy facet też tam będzie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie wiem zadzwonie do jej mamy i sie dowiem....pozniej napisze co i jak;(3maj cie sie.!;(pozdr.!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A wg mnie to jedna wielka lipa. Jak się cos robi - trzeba być konsekwentnym! Jak urywasz kontakt, to urywasz i nie ma zmiłuj. Jak co jakiś czas się do siebie odzywacie - odzywajcie się. Jak postanowiłeś walczyć - walcz! Takie skakanie po decyzjach tylko niszczy psychicznie. Zaczynasz wszystko od nowa, i od nowa. To się nigdy w taki sposób nie skończy :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No kondziu to tragicznie do tego podchodzi ;/ Staram się jakoś na niego wpłynąć, staram się przekonać się że są ważniejsze sprawy, itp. Ale ja rozumie, że serce to nie sługa, widać, że kocha prawdziwie, nawet jak był z nią tak krótko, doskonale go rozumie, bo ja też kocham... Ale co nam po tym ?? To jest trudne, ale to musi w końcu do nas dojść, że to co było to już nie wróci, zacząć myśleć o sobie, a kto wie jak nam się ułoży, to może wróci ta miłość z dawnych lat i z doświadczeniem stworzycie coś nowego, coś silnego, coś po prostu innego i z większą dawką miłości... Sorki, że tak piszę, ale ja po spotkaniu z Byłą i przełykam gorzką pigułkę prawdy ;/ Kondziu trzymaj się !!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość młoda staraczka 12
Nie da się tak po prostu zapomnieć o miłości

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zraniony(ten drugi)
Ja wczoraj widziałem byłą z nowym gosciem...Szok totalny,rzygałem,siadalem,rzygalem,mdlalem....masakra. Nie wiem czemu tak mialem. Nikomu nie zycze. Dobrze,ze sam bylem,to jakos doszedlem do siebie i nikt nie widzial mojego tragicznego stanu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie da się nie da... Ja ci powiem, że jeśli miałbym wybierać pomiędzy miłością do byłej, a zapomnieniem o niej, to wybrałbym to drugie, bo to pierwsze nie ma chyba racji bytu... Przypomniał mi się film "Zakochany bez pamięci" z Jimem Carrey... Ehhh, dlaczego tak nie da sobie wymazać pamięci ;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
pojechalem do niej...kupilem jakies owoce,soczki itp...zdziwila sie , ze przyjechalem....kurwa wszystko zaryzykowalem tylko po to by sie dowiedziec co jej jest i w ogole....zaryzykowalem to ,ze od nowa bede to przezywal i tak kurwa jest;(zapytalem sie co jej jest a ona, ze tabletki bierze na odchudzanie i ,ze miala jakies zawroty i ja pogotowie zabralo dla niej 54kg to za duzo...!!!!!!!!!ale mniejsza o to;(zaczela mnie dolowac kurwa...pierwszy jej tekst to ironiczny smiech i wypowiedz ,ze chce jej sie smiac ze przyjechalem,druga to ,to ze ona by nie przyjechala gdybym ja ja tak zranil,po trzecie zaczela cos tam gadac ,ze dobrze ze przyjaciele ja odwiedzaja i ten jej i,ze on sie specjalnie zwalnia ze szkoly...a ja to mialem za dogryzanie mi...ze mowi mi to by mnie jeszcze bardziej dobic....chociaz udawaem u niej ,ze jest wszysto ok...powiedzialem jej, ze dowiedzialem sie,ze jest w szpitalu i ze postanowilem ja odwiedzic i dowiedziec sie co jest nie tak....to dla mnie nie byla latwa decyzja jadac tam do niej..!!!!!!!!!ale kurwa musialem sie dowiedziec co jej jest;(potem zaczalem jej mowic, ze te odchudzanie nic jej nie da i w ogole a ona,ze i tak bedzie sie odchudzac...oczywisscie ciagle takich dziwno brzmiacym glosem...;(potem powiedzialem ,ze widze ze nie potrzebnie tu przyjechalem tu nie potrzebnie bo ona jest dla mnie nie mila...i jeszcze zaczela wypytywac skad wiem, ze jest w szpitalu....ja powiedzialem, ze nie moge powiedziec....a ona myslala,ze od kogos z jej rodziny i w ogole...ja powiedzialem, ze nie ale potem powiedzialem,ze jej daleka siostra mi powiedziala....no i potem przyszla blisko 20 i juz ja poszedlem...nie zatrzymywalem jej ani nic...po tem ona mi napisala sms-a, ze przeprasza mnie za to, ze jezeli naprawde byla nie mila i dziekuje mi za to ze przyjechalem i 3maj sie....ja juz nawet nic nie odpisalem;(;(;(;(;( kurwa teraz wszystko od nowa.!!!!;(nie wiem czy ja dorzyje chociaz swoich urodzin;(eh...;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oj Konradzie, żebym ja wcześniej o tym wiedział to bym ci to wybił z głowy, ten wypad do szpitala... ja dobrze wiedziałem, że tak będzie, kobiety nie szanuja facetów którzy sami się nie szanują, a takie odwiedzania byłych to kompletny brak honoru i one dobrze o tym wiedzą !!! Ahhh, mam ci ochote do dupy nakopać, dlaczego nie odezwałeś się do mnie !!! ;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
przynajmiej jestesmy na tym jednym...na tej samej dacie...ty sie wczoraj spotkales ze swoja byla i ja....i teraz bedzie rowny czas....;(boze eh;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Po nie przespanej nocy postanowiłem, ze od 25 Marca sprobuje zyc inaczej....sprobujje jakos z tym zyc,zaczac dbac o siebie i w ogole,chociaz mowilem to sobie juz setki razy;(ale spobuje raz jeszcze....nie bede wiecej sie odzywal ani nic bo wiem, ze to tylko pogarsza moj stan pozatym to i tak bez sensu;(do tego szpitala musialem pojechac bo strasznie sie martwilem ją i myslalem, ze moze byc jej cos powaznego,ale trafila tam z wlasnej woli przez jakies tablrtki na odchudzanie....gdybym tak nie pojechal ciaglby bym sie zastanawial co jej jest i w ogole...wiem, ze pogorszylem swoja sytuacje co swiadczy kolejna nie przespana tragiczna noc;(ale duzo myslalem i musze sprobowac zaczac zyc jeszcze raz;(teraz jestem po specjalnych lekach i pisze dosc spokojnie ,ale boje sie, ze ja nie wytrzymam tego wszystkiego;(niech nikt z was tak nie cierpi prosze.!!!!!pierw przytylem 5kg od czasu rozstania a teraz schudlem jakies 7kg....nie chce mi sie jesc ani nic;(ale sprobuje od czwartku jesc chocby na sile i w ogole;(....nic innego mi juz nie zostalo tylko takie zycie..zero wiary w siebie;(....mam nadzieje, ze znajde to wiare i kiedys ulozy sie na nowo i znajde prawdziwa milosc a nie falszywa;(3maj cie sie tam wszyscy...!!!i mowie wam dobrze...nie dajcie sie wplatac w takie cos co ja sie wplotalem.!!!wlaczcie.!!!!;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Po nie przespanej nocy postanowiłem, ze od 25 Marca sprobuje zyc inaczej....sprobujje jakos z tym zyc,zaczac dbac o siebie i w ogole,chociaz mowilem to sobie juz setki razy;(ale spobuje raz jeszcze....nie bede wiecej sie odzywal ani nic bo wiem, ze to tylko pogarsza moj stan pozatym to i tak bez sensu;(do tego szpitala musialem pojechac bo strasznie sie martwilem ją i myslalem, ze moze byc jej cos powaznego,ale trafila tam z wlasnej woli przez jakies tablrtki na odchudzanie....gdybym tak nie pojechal ciaglby bym sie zastanawial co jej jest i w ogole...wiem, ze pogorszylem swoja sytuacje co swiadczy kolejna nie przespana tragiczna noc;(ale duzo myslalem i musze sprobowac zaczac zyc jeszcze raz;(teraz jestem po specjalnych lekach i pisze dosc spokojnie ,ale boje sie, ze ja nie wytrzymam tego wszystkiego;(niech nikt z was tak nie cierpi prosze.!!!!!pierw przytylem 5kg od czasu rozstania a teraz schudlem jakies 7kg....nie chce mi sie jesc ani nic;(ale sprobuje od czwartku jesc chocby na sile i w ogole;(....nic innego mi juz nie zostalo tylko takie zycie..zero wiary w siebie;(....mam nadzieje, ze znajde to wiare i kiedys ulozy sie na nowo i znajde prawdziwa milosc a nie falszywa;(3maj cie sie tam wszyscy...!!!i mowie wam dobrze...nie dajcie sie wplatac w takie cos co ja sie wplotalem.!!!wlaczcie.!!!!;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Konradzie, powiem ci tak... Nie staraj się pamiętać takich dat jak wczoraj, że spotkałeś się z nią, itp. Wspomnienia są najgorsze, a po co tworzyć sobie kolejne ;/ Mówię ci, trzeba zapamiętać tylko to co było piekne między wami, a ze złego wyciągnąć wnioski, aby w przyszłości, jesli będzie kiedyś dane spotkać nową miłość czy też może NAWET stara miłość wróci, to można wszystko zacząć od nowa, oddzielić grubą krechą to co było, pamiętasz dobre to dobrze, a złego już nie ma, bo przecież wyciągnąłeś wnioski z tego... Wkurza mnie takie stwierdzenie, że " dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi", g**no prawda, bo można wejść, ale należy popłynąć innym nurtem ;) A tacy co gadają, że nie ma szans aby związek po powrocie był szczęśliwy to zwykli tchórze i lenie, bo dla chcącego nic trudnego, każdy z wiekiem mądrzeje i zawsze można spróbować... Jak ktoś się kocha to nie ma pojęcia takiego jak duma, honor, strach, jest tylko On i Ona, reszta się nie liczy;/ Tak więc wypowiedź do wszystkich, starajcie się żyć nowym, lepszym życiem, nie zadręczać się nie potrzebnie, bo jak widać że w najbliższym czasie nic się nie zmieni to nie ma co rozpamiętywać... Kto wie co będzie za jakiś czas ;] Aha, dla każdych których Była ma już nowego chłopaka !!! One wrócą tylko, jeśli w ich nowym związku zacznie się psuć !!! Innej opcji nie ma, to jedyna !!! Wiem to dobitnie po sobie ;) Coś mi się wydaję, że już o tym pisałem w tym temacie, no cóż, ale to musi sobie każdy utrwalić...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Powiem tobie Konradzie i zresztą wszystkim wam którzy cierpią p rozstaniu ;) Nie wiem czy każdy tak robi/robił jak ja, ale ja uzależniłem moje szczęście od moje dziewczyny, nic nie sprawiało mi takiej przyjemności jak nawet głupie przebywanie z nią, dawała mi tyle szczęścia po prostu będąc ze mną, będąc w tym samym pokoju, to wystarczyło abym był najszczęśliwszy na świecie i to jest właśnie błąd, bo w życiu trzeba mieć tych źródełek szczęścia o wiele więcej i to po rozstaniu boli najmocniej, ten gwałtowny upadek i strata tego szczęścia, ale trzeba się wziąć w garść i myśleć, że to nie one nam dały to szczęście, ale to my staraliśmy się im je dać, że to nie od nich zależało nasze szczęście, że my sami nim jesteśmy i tylko od nas samych zależy czy my będziemy szczęśliwi i czy ktoś przy nas będzie, nasze czyny kreują nasze życie więc nie wiem co stoi na przeszkodzie aby być szczęśliwym z samym sobą... Mi wczoraj moja Była powiedziała coś niesamowitego, że ona potrzebowała zaufania, ale nie do końca, potrzebowała aby ktoś ją szarpnął emocjonalnie, ktoś jej coś dowalił, zakazał... Że ja byłem dla niej po prostu za dobry !!! Więc nie ma co przesadzać z dobrocią, bo wtedy stajemy się tymi " ciepłymi kluchami", a kobiety mają to do siebie, że szukają wyzwań, a ciepła klucha już dla nich nie jest takim wyzwaniem, bo jest całkowicie jej oddana ;) Niestety ale aby być z kobietą to troszkę ich psychikę trzeba poznać, a i nieraz wyprzedzać jej czyny ;) I powiem wam, że nie ma co się bać życia w samotności, bo znam kilku takich osobników, każdy po zerwaniu, itp i każdy cierpiał ale z czasem zrozumiał, że jednak samemu też można być szczęśliwy, tylko trzeba chcieć !!!!! Ja przeżyłem najgorsze, żal, rozpacz, tęsknotę, miłość, próby samobójcze, alkohol, przelotny seks i powiem wam że to nic nie daje, ale to trzeba przeżyć aby to zrozumieć... Pamiętajcie, co nas nie zabije to nas wzmocni ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zeby moje wywody nie były bez pokrycia ;) To powiem wam, że często udzielam sie na tym forum, a najbardziej w moim ulubionym temacie: http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=4213826&start=8880 Powiem wam, że tyle znajomości co tam poznałem i to prawdę mówiąc dzięki rozstaniu to chyba nigdzie bym nie zawarła, bo tak to nawet bym nie zajrzał na te forum, na prawdę ale pomaga wysłuchanie, albo też pomoc innym, którzy stracili swoich ukochanych;/ Mi to pomaga ;) I was tez zapraszam do dzielenie się swoimi historiami... grunt to nie trzymać, nie dusić tego w sobie... Ja przeczytałem każdy post w powyższym temacie i na prawdę ale poczułem się jakbym był w swoich i zacząłem się tam udzielać od 285 strony ;) Tam dogłębnie opisałem moją historię... Poczytacie to uwierzycie w siebie, uczcie się na moich błędach ;) Ave

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
luki co nas nie zabije to nas wzmocni mowisz.?ciebie nie zabilo i co wzmocnilo cie.?moze troche inaczej myslisz o tym wszystkich, ale zaloze sie, ze wolabys zycie z pania a..a niz bycie w takim stanie jak teraz....nie ktorzy w ogole nie zaluja...ale ty chlopie 9 lat...!!!!tego nie da sie nie zalowac.....brakuje ci tego jak cholera i napewno nie jestes teraz silniejszy po tym rozpadzie.!sory ale wiem to...poprostu probujesz zyc bez niej..ale ten caly bol i cierpienie w tobie ciagle siedzie..zal ci tego...mnie jak narazie nie zabilo ,ale co mnie wzmocnilo.?wplontanie sie w taki stan.?zaczynajac brac rozne swinstwa.?ja nawet jednego dnia nie przyzylem bez myslenia o tym wszystkim nawet 2 min.!przez glupie 2 minuty nie moglem sie zbytnio skupic na czyms innym...!!!!!!i by zaczac jakos zyc sytuacja mnie zmusila by brac te swinstwa....bo nic przedtem mi nie pomagalo..ani leki,ani psychiatra ,ani psycholodzy ani nic...moze na chwile mnie pocieszaly rozmowy tu...przez chwile moglem uwierzyc w siebie ale doslownie za chwile to znkalo...!!!!!!!!!!!jaka ja ze 20 nocy to w ogole nie przespalem....tylko siedzialem na podlodze i nie wiedzialem co zrobic....bo z kim moglem pogadac o 3 czy o 4 nad ranem..?nie wiem czemu tak mam....bedac z nia zdawalo mi sie , ze nie kocham jej tak naprawde ze wszystkich sil bo nie byla idealna pozatym nie czulem takiej milosci,,,ale nie wyobrazalem sobie zycia bez niej....a po rozpadzie i do teraz sadze ,,ze kocham ja bardziej niz kogo kolwiek na tym swiecie.!bardziej niz samego boga...przepraszam...:(rozumiem jakby mnie zostawila taka dziewczyna jak lukiego888 "ideal" to wtedy moglbym to przezywac i w ogole....ale po takiej dziewczynie ktora traktowala mnie jak zabawke i na koncu tak bardzo oszukany tym wszystkim...eh...ja nie wiem ile jeszcze wytrzymam;(sprobuje ten ostani raz jak sobie obiecalem a jak nie wyjdzie to juz moge isc do grobu bo ja nie chce zyc bedac w takim stanie;(3maj cie sie wszyscy..!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a co tu ukrywać...wkoncu kazdy z nas probuje w jakims sensie sobie pomoc....a no kochamy,kochamy te Kobitki....co zrobic...kazdy z nas chce pozbyc sie tego cholernego uczucia.!;(nie ktorym juz prechodzi nie ktory nie...np. tak jak mi....zero poprawy...;(ale co ja moge...;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
@Luka888: Że się posłużę metaforami: diabeł nas wszystkich pokarał, ale Ciebie nam zesłał sam Bóg chyba (nie wnikam już w istnienie ;p)! :) Chyba najbardziej Ci się 'oberwało' od życia z nas wszystkich.. Podziwiam tym bardziej twoją silną wolę. Nie wiem jak inni, ale ja dzięki Tobie trochę odżyłem :) Chociaż dalej czuję się podle to zaczyna się we mnie tlić powoli chęć powrotu do 'normalnego' życia. Dzięki Ci za cenne rady i opinie :) A reszta: znaleźć sobie jakieś zajęcie - zacząć biegać, jeździć na rowerze, chodzić na siłownie, basen, aerobik, nauczyć się grać na czymś, kupić sobie zwierzaka, ukńczyć kurs tańczenia na linie, pojechać na safari... cokolwiek! Wiem, że wydaje się wam (mi niestety nadal też) że wasze życie straciło jedyny cel.. Ale to nie prawda. Nie ma jednej drogi, nie ma jednego celu. Realizujcie się w ten czy inny sposób, oderwijcie się od siebie samego. Możecie mnie zbić "łatwo powiedzieć", ale ja wiem, że nie jest łatwo. Potrzeba tylko waszych chęci. Bo jeżeli nie będziecie chcieli się z tego wydostać, to się nigdy nie wydostaniecie. I do końca parszywych dni z własnej woli będziecie tęsknić i szlochać. Wiary ludziska! Jak to moja rodzicielka mówiła do mnie "nie ty pierwszy, nie ostatni takie coś przeżyłeś", tak samo ja wam mówię: Nie wy pierwsi i nie ostatni dacie sobie z tym radę! Nie zostawajcie sami z tyłu. Pokażcie samym sobie że jesteście silni!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Konradzie wspomnisz moje słowa !!! Oj wspomnisz ;) Jeszcze kiedyś będziemy się z tego śmiać i to mówi ten którego kobieta zostawiał po blisko 9latach, którą kochałem jak nigdy nikogo, nawet matki tak nie kochałem i nie kocham !!! Ja byłem taki sam jak ty, będąc na takim etapie jak ty, chłopie ledwie co to przeżyłem, gdyby nie moja koleżanka która przygarnęła mnie pod swoje skrzydła, wspomogła w chwilach strasznego doła to bym tego nie wytrzymał, miałem już pętle na szyi ale powiem ci coś, że w ostatniej chwili coś mnie naszło aby napisać do tej koleżanki, pożegnać się chociaż z nią, bo do Byłej nie miałem odwagi pisać i uratowała mnie, chociaż ona Była w poznaniu a ja u siebie w domu na pomorzu i uratowała ;( Jedno zdanie jak mi powiedziała odciągnęło od tego haniebnego i tchórzliwego czynu (bo nie sztuką jest się zabić, sztuką jest przeżyć życie, teraz to wiem !!) Powiedziała, że jak to zrobię to już nigdy, przenigdy nie zobaczę mojej ukochanej i to wystarczyło, bo bałem się po prostu już nigdy jej chociaż nie zobaczyć, spojrzeć ;(... A najgorsze jest to, że mój rodzony ojciec popełnił samobójstwo wieszając się i ja od zawszę się bałem, że zrobię to samo, ale pojawiła się moja Była i przy niej nie zwracałem na to uwagi, nie myślałem o tym i jestem mocny, bo tego nie zrobiłem, nawet będąc tak załamany stratą ukochanej i śmiesz mi powiedzieć, że ja nie wzmocniłem się !!! Chłopie nie zabiłem się !!! Żyje bez niej, nie mówię, że chodzę i ciągle się uśmiecham, bo tak nie jest, bo tęsknie za nią jak nigdy wcześniej !!! I ja wcale nie czuje się jakoś wyróżniony tylko dlatego, że mnie zostawiła dla innego po blisko 9latach, bo ludzie się rozstają z większym stażem... Czuje sie niesamowicie pewnie, zdystansowałem się do siebie, spokorniałem, dorosłem i to jest nie jest wzmocnienie !!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a to taka sentencja ode mnie, fajna "" JEŚLI COŚ KOCHASZ, PUŚĆ TO WOLNO... JEŚLI WRÓCI, JEST TWOJE, JEŚLI NIE... NIGDY TWOJE NIE BYŁO" ;P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja odpowiem na to GÓWNO PRAWDA Jeżeli na czymś Ci zależy, walcz o to. I dodam od siebie: ale postaraj się żeby to nie była walka samobójcza. Wiedz kiedy dać spokój. I daj spokój jak przyjdzie na to czas.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tak na marginesie to ciekawe co z "malutką taką" cos sie martwie o nią... luksasz ja cie bardzo cenie ,ze tak na to wszystko patrzysz.!cieszy mnie to, ze mi pomagasz.!ze jestes...wiem, ze ty miales gorzej bo to bylo 9 lat.!!!!i sam sie dziwie sobie czemu ja tak to wszystko przezywam...przeiciez sa gorsze tragedie na tym swiecie ,ale dla mnie to bylo koncem swiatem....dla mnie....!!!!nie dla nikogo innego....myslisz, ze mi bylo milo jak prawie kazdy mi mowil bym sie ogarnal,wzial w garsc,czy przestal sie mazac..a ja ci nie moglem zrobic......zupelnie nic...juz nawet nie chodzilo bym chcial jej powrotu tylko o to, ze stracilem wiare w siedzie i zaczely mnie dreczec rozne mysli oraz wszystkie te wspomnienia....;/;( grzecho... taz ciesz, sie ,ze poznalem takiego kogos jak lukasz...kiedys jak moze z tego wyjde napewno mu sie za to wszysto odwdziecze...ale ty nie rozumiesz tego...mowisz, ze wystarczy chciec.....ja chce wrecz pragne z tego wyjsc.!!!!ale nic nie moge z tym zrobic..to tak w sercu zaciska ,ze to poezja...dochodza jeszcze te mysli i zachowanie psychiczne....dla ciebie moze to sie wydaje takie proste..."ze wystarczy chciec" moze i mowisz racje i,moze kiedys twoje slowa popiore ale teraz zyje jak w klatce z ktorej nie da sie uciec...!!!..ciaagle jestem o cos zazdrosny...boli mnie to gdy widze na ulicy idacaca szczesliwa pare,czy szczesliwe malzensto z dziecko albo chociaz idacy chlopak usmiechajacy sie..mowisz, ze ktos nie chce z tego wyjsc...a po co ja chodzilem po psychiatry,psychologa.?po co tu pisze.?po co zaczalem brac leki.?szukam pomocy gdzie tylko mozna...i staram sie ze wszystkich sil.!!!!!!!!..wasze slowa mnie pocieszaja daja mi duzo do zrozumienia...wiem, ze nie jestem sam....wiem. ze juz tego nie ma i nigdy nie bedzie a mimo to nic nie moge z tym zrobic....;(zyje bo zyje.!staram sie wierzyc ,ze wkoncu to minie, ze obudze sie ktregos dnia a tego juz nie bedzie.....to nie jest takie proste;(myslicie, ze sam sobie to robie...?;(nigdy nie sadzilem, ze mozna tak cierpiec psychicznie...teraz chociaz wiem co przyzywala moja siostra i nadal przyzywa gdy ja bylem z tamta dziewczyna...8 miesiecy depresja i tez nikt i nie jej nie pomoglo...nawet najlepszy szpital w lublinie gdzie ponoc wyciagaja kazdego z kazdej depresji...zabiegi elektrzyczne....nic...zupelnie nic jej nie pomoglo...to w niej siedzi i nie chce wyjsc ,tak jak teraz ze mna....moze to rodzinne bo doktorka leczaca moja siostre tak powiedziala jej bo nasz wujek tez tak przyzywal tylko, ze on na schizofremi...mama tak samo popadala w depresje....chce z tego wyjsc i chce by moja siostra z tego wyszla oraz wszyscy pozostali ktorzy tak cierpia z powodu rozstania czy innego tez powodu..!!!to chyba na tyle;(dzieki wszystkim...!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dzieki malutka... postanowilem jeszcze raz sprubowac zaczac zyc....nie stety zaczynajac wszystko od nowa...ale wiesz co ci powiem, ze z jednej strony ciesze sie , ze tam pojechalem chociaz pogorszylo to moj stan,ale chociaz wiem, ze jest z nia raczej wszystko wporzadku...po za tym kocham ja i musialem sie tego dowiedziec;(musialem zobaczyc w jakim ona jest stanie....a tak to bym pewnie do dzis siedzial na podlodze i zastanawial sie nad tym co jej jest......bardzo mnie skrzywidzila ,ale nawet to nie zatrymalo mnie by do niej pojechac.....ale teraz chociaz wiem, ze dla niej i tak to nic nie znaczylo a ja przyjechalalem tylko w czystych intencjach dowiedziec sie stanem jej zdrowia,nie pojechalem tam po to by ja prosic o powrot czy cos w tym rodzaju....ale duzo tez mi wczoraj uswiadomila...duzo sie roznimy....ja pomimo tak wyrzadzonych krzywd ,pomimo zaryzykowania jeszcze gorszego cierpienia pojechalem do niej bo w podobienstwie do nie interesuje mnie jej zdrowie....a ona mi powiedziala, ze ona by nie przyjechala jak ja bym bym w szpitalu...wiem...roznimy sie....zapytalem sie dlaczego jest dla mnie taka nie mila a ona, ze nie jest i w ogole...czulem jakby mi robila na zlosc mowiac o tym, ze jak dobrze , ze odwiedza ja ten jej i,ze specjalnie dla niej sie zwalnia, ale udawalem, ze to mnie nawet cieszy ze ktos taki jest przy niej....ale serce mi zaczelo planac...kocham ja bardzo mocno i odrazu wychodzac ze szpitala juz mi sie nie dobrze robiloo;(juz nawwet bedac tam,rozmawiajac z nia juz mi bylo przykro, ze ona taka jest i w ogole mi bylo przykro, ze juz nas nie ma...ale jakos udalo mi sie udawac przed nia , ze jest wszystko okej...nie pytalem i przeszlosc tylko pytalem o to po co bierze te leki na odchudzanie itp...a ona, ze i tak bedzie brala i tak...zblizala sie godz.20 i ona musiala juz isc bo zamykali sale czy cos w tym rodzaju no i ja powiedzialem jej "czesc i zycze szybkiego powrotu do zdrowia i tyle" i sie rozeszlismy...i ona napisala jaka godzine pozniej ,ze przeprasza mnie jesli naprawde byla nie mija i,ze dziekuje mi ,ze przyjechalem i 3maj sie...ja juz nawet nie mialem ochoty odpisywac...a dodam jeszcze ,ze w tym czasie kiedy przyszedl od niej sms ja pisalem do niej sms-a pisalem, ze wlasnie pokazala ,ze ma mnie gdzies i w ogole,ze nic dla niej nie znaczylo to,ze ja odwiedzilem,,,,,ale w trakcie tego sms-a przyszedl sms od niej i wkoncu zrozumialem, ze to bez sensu i usunalem pisala tresc sms-a do niej...bo zrozumialem, ze to bez sensu a na jej sms-a juz nawet nie mialem sily odpisywac....postanowilem od 25 marca sprobowac zyc...znow od nowa...teraz juz naprawde urywajac jaki kolwiek z kim kolwiek co by mi mogl cos przypominac...postaram sie nie brac nie ktorych swinst....bede sie staral..chociaz nie wiem czy to cos da...dlaczego od 25 marca.?te 2 dni zostawilem na taki zapas na przygotowanie do ostatecznej zmiany...mam nadzieje,ze sie uda;( ciesze sie ,ze poznalem takich ludzi jak was.!!!dziekuje;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zrniony(ten drugi)
A ja tam pierdole...Poznałem dziś fajną Panią,wspaniale się rozmawiało itd. Może coś z tego wyjdzie. Nie ma co się załamywać,była to była i trzeba żyć dalej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zraniony (ten drugi) zycze powodzenia.!!!!ja narazie mam nie chcec do dziewczyn..nie umiem zaufac...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×