Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość laguna55

mam 30 lat i jestem wdową!prędzej bym sie diabła spodziewała

Polecane posty

roza Zdziwiła mnie ta pani z kancelarii, przecież to normalne, że patrząc na całe rodziny, a zwłaszcza na tatusiów trzymających maleństwa i mężów stojących obok żon pęknie ci serce...ale sama wiesz, że kto tego nie przeżył to nie zrozumie co to znaczy stać wśród pełnych rodzin i czuć jak coś cię kłuje i dusi w środku aż brak tchu..dla mnie wystarczy, że spojrzę na rodziny a zwłaszcza ojców z dziećmi na ulicy a co mówić w takich okolicznościach jak chrzest. Wiesz ja myślę, że albo faktycznie ochrzcić maluszka w kancelarii i potem pójść na zwykłą mszę w Jego intencji, albo porostu wstrzymać się i odczekać, choć ten ból nie minie tak szybko. Przemyśl to kochana dokładnie, porozmawiaj z zaufanymi osobami, bo co to za chrzest skoro Ty przepłaczesz całą mszę, Twoja rana jest zbyt świeża, aby wytrzymać nawet godzinę. Pozdrawiam Cię serdecznie. ata Ja również podpisuję się pod Twoimi słowami, że wiara jest podstawą siły w żałobie. Nawet jeśli jest przepełniona buntem i żalem to i tak ufność w Boga pomaga i daje nadzieję na bliższy kontakt z naszymi kochanymi mężami. Jeśli możesz, napiszesz kiesy straciłaś męża i czy długo byliście małżeństwem? Oczywiście jeśli chcesz. ksama, farmer trzymajcie się !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ata 733
Kochane kobietki jak świeża jest strata bliskiej osoby -tym trudniej dojść do równowagi wew.Tylko czas jest najlepszym lekarstwem na żałobę. Jest jeszcze coś co trzeba zrobić by mogło WAM się lepiej żyć to pogodzić się z tym że ONI odeszli .Wiem, że to jest bardzo trudne ale trzeba to zrobić by odzyskać spokój swojej cierpiącej duszy -WASZEJ i TYCH co odeszli. Ja swojego męża straciłam 2,5 roku temu -zginął daleko od domu pod okiem lekarzy,którzy zaniedbali swoje obowiązki a był tylko na badaniach lekarskich w przychodni -miał 42 lata.Po prawie 10 latach starań o dziecko urodził nam się syn a pózniej córka .A gdy ona skończyła 17 miesięcy mój mąż juz nie żył.Wiecie że w momencie gdy umierał przyszedł do mnie się pożegnać a przecież był na drugim końcu Polski. Czułam jego zapach i dotyk-nawet sobie zażartowałam, ze przyszedł sprawdzic jak sobie radzę z maluchami i tej nocy zmarł.Snił mi się jeszcze wiele razy i nadal czasami.Wiem jedno kochani -płaczcie dla siebie w poduszkę tak by ludzie tego nie widzieli bo dobiją wam ostatni gwóżdz do trumny i są szczęśliwi jak ktoś jest nieszczęśliwy. Dla ludzi mały uśmiech -wiem że to trudne ale tak jest dla was lepiej-rodzaj zaprawy na przyszłość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ata 733
Byliśmy małzeństwem 15 lat

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Chcialbym się wypłakać , ktoś kiedyś pieknie powiedzial ,,łzy oczyszczają duszę '' nie umiem , zawsze daleki byłem od okazywania skrajnych uczuć żona żartowała czasem ze jestem oschły niczym wiktoriański dżentelmen , strasznie rozszlochalem się gdy zamykano jej trumnę nie moglem zapanować nad sobą gdy szliśmy na skraj wioski do przydrożnego krzyża skąd dalszą drogę już się przejeżdza , i od tej chwili już nie potrafię płakać, czasem uronię pojedyńczą łzę .Chciałbym , jest warta morza łez, ale nie potrafię , narasta we mnie wewnątrz coś na granicy szlochu ale nie potrafi się przebić i nie potrafie sobie ztym poradzić . Rozwiązałem to nieco dziwnie , tydzień po Jej śmierci kupiłem ławkę do ćwiczeń mięsni brzucha i jesli zaczyna mnie dławic to dziwne uczucie zaczynam ćwiczyć czasem w srodku bezsennej nocy do zmęczenia , endorfiny robią swoje zostaje tylko smutek , roztrzęsienie rozpływa się na jakis czas , nieco szalone , ale skoro choc na chwile pomaga. Na Boga nie obrazilem się , jesli ktos jest winny to my oboje tyle że to nie ja poniosłem konsekwencje, Ona nigdy nie dbała przesadnie o zdrowie , nie rozpoznała objawów zawału , mnie nie było przy niej gdy byłem potrzebny.Często czasem gdy zbudzę się w środku nocy modle się za Nią ,mam wtedy wrazenie jakbym nie tyle się modlił co rozmawial z Nią.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość roza30
Farmer39.7 dopiero teraz zdalam sobie sprawe, ze kilkakrotnie zwracalam sie ogolnie do dziewczyn, mam nadzieje ze nie zwrociles na to uwagi, oczywiscie nie chcialam Cie zignorowac. wiesz, zastanawialam sie nad tym stereotypem, ze "chlopaki nie placza". nie wiem kto tak ustalil, jest o chore, zdalam sobie z tego sprawe teraz po smierci meza, gdy zobaczylam, ze moj 11-letni syn wstydzi sie plakac. napewno w jakims stopniu przyniosloby to ulge, a on dusi wszystko w sobie i udaje twardziela. tlumaczylam mu, ze to jest naturalny odruch wszystkich ludzi, ale on sie zamknal w sobie. z drugiej strony wasze(meskie) lzy sa chyba trche cenniejsze. mam tu na mysli to,ze ja czesto plakalam przy mezu nawet wtedy gdy tylko bylo mi smutno. nie bylo to jakies wyjatkowe. a lzy mojego meza widzialam chyba tylko kilka razy. np. wtedy jak urodzilam syna.i to bylo piekne, wzruszajace i cudowne. oczywiscie wiele mam pieknych wspomnien, ale ta chwila zawsze bedzie zawsze na pierwszym miejscu. a mi zawsze bez problemu plynely lzy, a teraz jakbym wyschla. wiesz, wlasnie teraz jak pisze to co pare zdan musze odchodic od komputera, bo maly marudzi. biore go na rece, nosze i mowie:"juz dobrze, nie trzeba plakac". ale to cos innego. ata733 to, co piszesz jest takie oczywiste, a jednak moglabym Cie sluchac(czytac) godzinami. potrzebuje tego. domyslam sie ze mialas jakies przykre doswiadczenia z ludzmi? napisalas ze sie ciesza z cudzego nieszczescia. w sumie sama tego nie doswiadczylam, ale ta prawda jest znana i powszechna, nie tylko przy nasych okolicznosciach. ja narazie ze strony ludzi nie mialam wiekszych przykrosci, widze, ze czasami nie wiedza co powiedziec albo zle sie wyraza, ale niechcacy. mysle, ze maja dobre intencje i chca mnie pocieszyc, ale slowa jednej kolezanki mnie rozwalily: " super wygladasz, strasznie szybko doszlas do siebie po tej tragedii, ja to bym chyba do grobu wskoczyla i nigdy nie przestalabym plakac". tylko dlatego, ze chodze i nie leze i nie gryze ziemi to ktos mnie oceni, ze juz wszystko jest dobrze? pewnie cos w tym stylu mialas na mysli? wampula rewelacyjnie mnie rozumiesz, choc my wszyscy, wdowy i wdowcy, potrafimy sie chyba rozumiec bez slow. przyszla mi do glowy dziwna mysl: jakby na swiecie wszyscy przezyli taka tragedie, to kazdy dla kazdego bylby mily, bo my przeciez rozumiemy sie lepiej, niz z kims z najblizszej rodziny. chociaz mam to szczescie, ze rodzina bardzo mnie wspiera i moge na nich liczyc, to jednak inna nić porozumienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Roza30 Nigdy nie poczułem sie ignorowany na tym forum , przez nikogo , los doswiadczył kazde z nas wystarczjaco ,by nikomu nie chciało się bawic w jakieś gierki . Wydaje mi się , że kazda /każdy z piszących bardzo potrzebuje pozostałych ze względu na wspólne bolesne doświadczenie , ale również a może czasami głownie z powodu nie tyle podobnego spojrzenia na świat bo te przypuszczalnie mogą się bardzo róznic , co na to jaką rolę w naszym życiu odgrywała ta najwazniejsza ,przynajmniej dla mnie zasada ,, kochać i być kochanym ", gdybyśmy stracili tylko wspólników , świetnego kumpla , drugiego rodzica naszych dzieci czy też partnera/ partnerkę do nie wiem jak wspaniałego sexu czym z pewnością byli nie byloby tak przerazająco smutno i źle. Dzis syn zajął 2 miejsce na szczeblu wojewódzkim w konkursie PCK , piszę to nie po to by się chwalić a powiedzieć jak paradoksalnie smutno może byc w takiej sytuacji ,w pierwszej chwili ucieszylem sie ,a kilka sekund póżniej naszła mnie wizja Jej radości , jak nie może nawet na chwilę ustać w miejscu jak podescytowana niemal biega po domu jak sie śmieje , w sukcesach moich zdolnych dzieciaków zawsze najbardzej lubiłem tę Jej radośc i szczęście ,byly dla mnie wazniejsze niz same osiągnięcia dla mnie istota miłości polegała własnie na tym ,radosci ze szczęścia ukochanej osoby.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ata 733
Myślę o ty co od WAS przeczytałam i zastanawiam sie nad tym ile czasu jest od śmierci twojej żony-Farmer39,7? jesteś zbyt dla siebie krytyczny! każdy z nas w jakim stopniu czuje się winny ze pewnych sygnałów nie zauważył ,odczytał! Twoja zona na pewno była cudna kobietą :) czy na pewno chciała byś sie tak obwiniał i cierpiał? Moj syn dziś zdobył nagrodę za udział w konkursie o strażakach i cieszyłam się wraz z nim-co nie znaczy że nie pomyślałam o swoim mężu który też by szalał z radości! Roza 30 miałam na myśli że 1 rok po śmierci -to rodzaj ochronki potem jest zwykłe życie i ludzi spotyka się różnych-ale na szczęście spotykam tych lepszych więcej:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moja Gosia umarła 2-go lutego .Jak na razie czas nie leczy ran wszystkie poranki zaczynają się równie podle , w słoneczne dni jest jeszcze gorzej źle znoszę tę radość przyrody ,bo ona nie moze się juz tym cieszyc. Staram sie kontrolować i nie zamęczać dzieciaków mówieniem o mamie , a strasznie lubię z nimi rozmawiać czuję się jak bym to z nią rozmawiał , potrafię się nawet smiac i wcale nie muszę udawać . Poczucia winy chyba nigdy się nie pozbedę i nie bedę próbował , jak juz kiedys napisałem , nie będę oszukiwał samego siebie , postaram sie zmazac to tragiczne zaniedbanie będąc najlepszy rodzice jak się tylko da .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość roza30
widze ze dzis mamy dzien dumy z synow. moj starszy syn wprawdzie w niczym nie wygral, ale od malego jego pasja byla elektryka. tak, dobrze przeczytaliscie. majac kilka lat tlumaczyl mi czy np lampki na choince sa podlaczone szeregowo czy jakos tam inaczej, on nie rysowal jakichs dzieciecych obrazkow, tylko schematy, obwody. on sie nie bawil autami, jemu wystarczylo kupic baterie, zarowke, przelacznik i kawalek kabla i byl w siodmym niebie. nieraz podlaczal(pod okiem taty lub dziadka)jakies instalacje. i dzis mial pierwsza lekcje na ten temat w szkole. pierwszy raz poszedl z checia do szkoly. oczywiscie dostal 5, pani spytala czy nie chce zamiast niej czegos tam tlumaczyc dzieciom, i on prowadzil lekcje. byl bardzo z siebie dumny, ja oczywiscie tez. i ta sama mysl co Wy- czemu tata tego nie moze slyszec?to jego zainteresowanie pradem bylo tematem zartow mojego meza- po kim on to ma? bo maz moze nie antytalent pod tym wzgledem, ale mniej wiedzial od syna. a teraz nastepny temat:wyrzuty sumienia. wydaje mi sie ze kazdy w naszej sytuacji je ma lub mial.ja dopiero po paru godzinach namowilam go na pojechanie do szpitala. oczywiscie nie bralam pod uwage takiej opcji ze to sie tak skonczy, ale widzialam ze cos sie dzieje. kto wie moze jakbysmy od razu pojechali do szpitala................ pozniej inna lekarka powiedziala mi ze byc moze stres wywolany wczesniejszym porodem tak oslabil jego odpornosc. niby nie mialam na to wplywu, ale palilam w ciazy kto wie czy jakbym nie palila to moze urodzilabym w terminie. on sie wsciekal na mnie za te fajki. ale z drugiej strony biorac pod uwage ta opcje ze kazdy ma swoj czas, to jakbym urodzila w terminie to on by dziecka nie zobaczyl .błedne kolo.ale psycholog wybila mi z glowy wyrzuty sumienia. bardzo sie natlumaczyla, ze kazdy w mojej sytuacji nie pojechalby odrazu do szpitala z biegunka, ona takze. zachowalam sie normalnie, tak jak wszyscy by zrobili. jak sie nie pozbedziemy tych wyrzutow, to nie bedziemy nigdy normalnie zyc. chociaz ja sobie i tak nie wyobrazam, ze kiedys bedzie normalnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ata 733
Kochani wiem ze nie jest WAM łatwo ale chciałam spytać o Wasze dzieci te starsze-jak przeżyły śmierć swojego rodzica ? Bo ja osobiście miałam straszny problem z synkiem -miał 5 lat i musiałam skorzystać przez pół roku z pomocy psychologa dziecięcego i nadal korzystam ale już mniej. A osobiście korzystam z pomocy neurologa-silny stres spowodował silne bóle głowy i zawroty . Jestem bardzo ciekawa waszych wspomagaczy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość roza30
a wiec moj przypomne ma 11 lat. jak mu to powiedzialam to wybiegl na balkon i wrzasnal. brzydkie slowo. troche malo pamietam, do mnie wezwali pogotowie dostalam relanium. a syn mi sam powiedzial ze musi isc do psychologa. ja nawet o tym nie pomyslalam. w sumie malo pamietam z reszty tego dnia. moja siostra umowila nas na nastepny dzien rano do psychologa dzieciecego. bylismy. w sumie jak wychodzilismy z gabinetu to syn powiedzial ze troche mu pomoglo. bylismy umowieni na za tydzien , on spytal czy nie mozna szybciej zaraz po pogrzebie. jednak za pare dni powiedzial ze juz nie chce do niej isc. probowalam go namowic, ale stanowczo nie chcial.dziwnie sie zachowuje, tak jakby nic sie nie stalo. chyba troche tak udajemy.wiem ze to zle. a jesli chodzi o mnie to pare dni bralam relanium, ale przestalam, bo wszyscy mnie naklaniali zebym probowala jeszcze karmic malego. mial 3 tygodnie. odstawilam, a i tak bylam tak zamroczona jak po jakichs narkotykach. pozatym przez jakis czas duzo osob u mnie spalo, a potem tylko siostra. mam szczescie ze mam taka wspaniala siostre. zamieszkala u mnie. ale w nocy jak maly sie budzi to staram sie sama sobie radzic, bo ona na rano do pracy. jakbym brala cos to moglabym malego w nocy nie slyszec. ale raz sie poddalam, wyladowalam u psychiatry i chcialam leki. ona mi odradzila, bo jakbym np przez kilka miesiecy brala, to bym byla taka otepiona, a jakbym je odstawila to znowu moglabym byc na poczatku tej drogi przezywania zaloby. wiem, ze powinnismy jak najmocniej rozpaczac, jak najintensywniej przezywac ta zalobe, zeby potem moc wracac do jakiejs rownowagi. a ja sie zablokowalam, nie placze, wiec i tak nie przyblizam sie do "wyzdrowienia". nie da sie kolo tej rozpaczy przejsc i ja ominac tylko trzeba ja przezyc. niestety. a jak Wy sobie radzicie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Roza 30 Gratuluję pasji syna , poczułm sie jak bym to o sobie w tym wieku czytał .Konfucjusz ok. 6 wieków przed naszą erą miał kiedyś powiedzieć o takich osobach ,, rób w życiu to co lubisz najbardziej , a nigdy nie poczujesz że będziesz pracował" nie wiem czyto doslowny cytat ale oddaje sens myśli

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość roza30
madra mysl. zawsze zarujemy sobie z niego, ze bedzie dyrektorem jakiejs elektrowni, a on odpowiada ze nudne bedzie siedziec za biurkiem i nic nie robic, on bedzie chodzil i pomagal pracownikom;-). kiedys, jak byla koleda ksiadz zapytal go czy nie chce byc ministrantem. a on na to ze nie, bo on bedzie elektrykiem. myslal ze ministrant to zawód.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tuż po Jej śmierci , po odjeździe pogotowia gdy siedzialem przy niej trzymając ją za ręke córka ukryła twarz w dloniach i cicho płakała synowi zaszkliły sie oczy i poszedł do swojego pokoju , jakiś czas oboje popłakiwali ale zawsze w ukryciu gdy otwierali drzwi zawsze byli spokojni ,tylko te zaczerwienine oczy.Wbrew sugestiom rodziny i znajomych nastepnego dnia posłałem ich do szkoły , po krótkiej naradzie uznaliśmy ,że Ona by tak chciała i zaniedbując szkolne obowiązki zmarnowalibysmy jej pracę i wielkie nadzieje , chociaz tak naprawdę to bałem się , że pozostając w domu będą mialy za duzo czasu na rozpacz załamią sie i wtedy naprawdę zniweczymy Jej wysiłki , a pracowała z nimi naprawdę dużo ,przez większość czsu po prostu rozmawiali może dlatego nauka odbywała sie bez atmosfery przymusu .Na pogrzebie syn trzymał rekę na moim ramieniu próbując mnie podtrzymac na duchu gdy się rozpłakałem.Gdy idziemy na cmentarz córka wygląda na przygnębioną , na codzień jest już chyba dobrze , tuż po Jej smierci powiedziałem dzieciom , że rodzice zawsze wolą umrzeć wcześniej niż ich potomstwo , tylko czasem dzieje się to za wcześnienie i myślę ,że te słowa jakoś unormowały sytuację .Gdy Ją wsponinają to wyłącznie te radosne , zabawne chwile i wydaje mi się ,że tak jest dla nich lepiej , Ona chciałaby własnie tego , wystarczy mój smutek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość roza30
farmer a moge zapytac w jakim wieku masz dzieci?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Syn 2 kl gimnazjum w styczniu skończył 15 lat, córka 1 kl , w maju skończy 14. Rozsądni nad wiek , byli tacy jeszcze gdy bylismy w komplecie , czasem mówiłem żonie , że chciałbym byc taki jak oni będąc nastolatkiem . W perspektywie czas burzy chormonalnej i tu może się okazać , że mężczyzna wszystkiego nie załatwi pewnych uslug nie kupię wychowanie to nie korepetycje , rozmawialem z najbliższą przyjaciółką żony , kimś kto byl jej jak siostra prosząc by w takich chwilach rozmawiala z córką . Z ćórką mialem zawsze świetny kontakt czsem lepszy niz z synem , po prostu nadawaliśmy natych samych falach rozumiejąc się w pól słowa , ale pewnych problemów w przyszłości mogę nie przeskoczyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość roza30
bardzo Ci zycze, aby ta tragedia nie oddalila Was od siebie, a jeszcze zblizyla. sadze, ze jak do tej pory mieliscie takie dobre relacje, to napewno sie one noe pogorsza. sama jestem kobieta i potrafie sobie wyobrazic ze dziewczyna w takim wieku potrzebuje mamy. co ja pisze, zreszta w kazdym wieku sie jej potrzebuje.ale chodzi mi o te "babskie sprawy". za to ma wspanialego tate, ktory sie nie poddaje, nie mysli tylko o swoich uczuciach ale troszczy sie o dzieci. bo nie ma sie co czarowac, slyszalam duzo relacji osob, ktore stracily jednego rodzica, ze ten drugi, ktory zostal, nie poradzil sobie. pochlonela go rozpacz, i stracil nad zyciem kontrole. mam tu na mysli alkohol, szpital psychiatryczny. obysmy mieli tyle sily zeby nasze dzieci nie cierpialy jeszcze bardziej. a ja wlasnie wrocilam z cmentarza, ta wiosna mnie dobiła! jak moze rozpoczynac sie na nowo zycie, wszystko rozkwitac jak nam sie skonczylo? bylam tam doslownie pare minut, nie dalam rady...... wogole strasznie cieko chodzic mi na cmentarz, choc na ironie losu widze go z okna, wychodze z klatki i za minute jestem przy grobie. przez to, ze mieszkam kolo cmentarza, mialam duzo refleksji na temat smierci juz dawno temu. zawsze sie martwilam jak to bedzie gdy ktorys z rodzicow odejdzie? myslalam ze to jest nie do przezycia.a ja nie umarlam, choc umarl nie rodzic( co jest naturalna koleja rzeczy) tylko moj ukochany? jedyna prawdziwa milosc.milosc od pierwszego wejrzenia, te motyle w brzuchu...........pocieszam sie ze nam dane bylo to przezyc, bo jednak niektorzy nie trafiaja przez cale zycie na te swoje drugie polowki.ale co to za pocieszenie?marne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ata 733
Musze wam powiedzieć,ze ja też nie brałam leków zaraz po śmierci mojego męża-bo zachorowały moje dzieci i trwało to pół roku , a pózniej okazało się ze złe leczenie lekarzy 1-kontaktu doprowadziło do astmy.Trwało to 1,5 roku -byłam tak skupiona na dzieciach że doprowadziłam sie do wyczerpania organizmu.Badania wykazały,że jeszcze trochę -groziła mi białaczka.Piszę do was tylko po to byście szukali pomocy gdy czujecie że nie dajecie rady :)Proście o pomoc bo to co sie odkłada na potem...Wsparcie moich przyjaciół pomaga mi z wszystkimi problemami -zostały tylko bóle głowy ale pracuję nad tym.Pozdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Miłośc od pierwszego wejrzenia , gdy przeczytałem przez resztę dnia myslałem tym jak powiedziała mi , że bardzo mnie kocha po pół roku regularnych spotkań , ja nie potrafiłem powiedzieć tego pierwszy , nigdy wcześniej nikomu nie powiedziałem tego słowa było zbyt wielkie , byly jakieś zuroczenia ale nigdy tak głębokie , była pierwszą , która to powiedziala przez następny tydzień nim się zobaczyliśmy ponownie chodziłem jak odurzony ,wzystko we mnie śpiewało ,,ona mnie kocha , ona mnie kocha'' wprawdzie wtedy była już jesień , ale ta radośc budzącej się przyrody jest dobijająca. Budzę sie bardzo wczesnie od razu z myślą ,że Jej nie ma ,dawniej spalem ok.9 godzin teraz nie mogę więcej niż 6 z przerwami , a gdy się obudziłem uwielbiałem sie do niej przytulać ,poponad 15 latach po ślubie wciąż przez cała noc spaliśny mocno przytuleni , nie lubila gdy musiałem czasem w nocy coś robić , mówiła że nie moze zasnąć i bardzo zle znosi moja nieobecność Teściowa sugerowała mi jakiś czas temu gdy odwiedziliśmy ja z dzieciakami jakieś leki , tyle że ja już widziałem jak funkcjonują całkie młodzi ludzie po takich środkach , dla osoby prowadzącej wlasną działalnośc , a tak traktuję gospodarstwo to ostatecznośc największy problemem który zauwazyłem były problemy z pamięcią i niezdolność planowania z wyprzedzeniem nawet niewielkim . Nie biorę poważnie pod uwagę leków , praca ze zwierzętami wymaga refleksu , umiejętmości chłodnej błyskawicznej i niemal podswiadomej oceny sytuacji dodatkowo zbieranie danych obliczenia ,planowanie synchronizacja działan , składanie zamowień planowanie zakupów z uwzględnieniem wachań cen .Nie mam jakichś bardzo dalekośiężnych planów , umarły wraz z Nią ale plan minimum doprowadzenie dzieci do końca studiów , do podjęcia pierwszej pracy to wciąz sporo czasu ,czasu bez Niej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lekarz pogotowia w wystawionym dokumencie wpisał ,,zawał/tętniak'' . Skoro juz o tym piszę wspomnę dlaczego czuję się winny , tydzień wczesniej naciagneła bolesnie ścięgno , obuje to zlekceważyliśmy wybrała się dwukrotnie do masazystki mogła chodzić , więc na kilka dni zrobiła sobie wolne siedziała w fotelu ,troszkę lezała nie bylo zadnej opuchlizny, zasinienia bolalo tylko przy nieostrożnym gwałtownym poruszaniu się .W czasie pierwszej bezsennej nocy po Jej śmierci nagle coś zaskoczylo w moim umysle zacząłem czytać ulotkę od tabletek antykoncepcyjnych , odszukałem stare wyniki badan jeszcze z czasów Jej studiów na uniwersytecie miala wówczas kłopoty z krążeniem w ,,żyłach /naczyniach głębokich kończyn dolnych '' twierdziła że był to efekt spędzania długich godzin w bezruchu na wykladach i po nich w czasie nauki .W ulotce napisano że jesli połączymy czynniki -ograniczenie ruchu /unieruchomienie kończyn dolnych , nadwagę i pewne skłonnosci u 1-2% kobiet może dojśc zakrzepicy po ok2 tygodniach i zawału . Lekarz stawiał raczej na tętniak wg relacji corki na pół godziny przed zdarzeniem wzięła gorący prysznic po którym poczuła bardzo silne mdlosci , bardzo dbała o włosy piękne czarne , grube i sztywne ,niechętnie poddajace sie zabiegom fryzjerów. Po wyjsciu spod prysznica miala być strasznie ,nienaturalnie blada .Przypisała to atakowi grypy jelitowej. Nigdy nie miała najmniejszych problemów z sercem ,tylko czasem te dziwne objawy grypy jelitowej. Mialem wrócić do domu pół godziny pózniej ,mogłe własciwie już być ale nie chciałem robić zaległosci.Gdybym był rozpoczął akcję reanimacyjną wcześniej o 2-3 minuty może byłyby szanse. Po uszkodzeni nogi zaproponowalem wizytę u ortopedy , uleglem jednak jej woli. Teraz strasznie mnie to męczy , być moze w niczym by to nie pomogło , ale teraz nie daje spokoju.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
witajcie w ten pochmurmy u mnie dzien z czego sie ciesze. nie chce wiosny! farmer a czy myslales o wizycie u psychologa?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kalinówka
Zostałam wdową w czerwcu 2009. I dwa tygodnie po śmierci męża związałam się z jego najlepszym przyjacielem, który dla mnie zostawił swoją rodzinę. Dzisiaj jestem szczęśliwa. Mamy siebie. W sierpniu bierzemy ślub. Dzięki odejściu męża żyję zgodnie z zasadą carpe diem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kot13
oj Pani Kalinówko................................................

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kalinówka
Mam 29 lat. Na co miałam czekać? A wiem , że mąż nie życzyłby sobie abym była sama. Jedynym problemem jest była partnerka mojego narzeczonego. Uważa mnie za osobę niemoralną i pozbawiona szacunku dla innych ludzi. Ale czy to grzech nie chcieć być samej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie rosa Z tymi słonecznymi i pochmurnymi dniami dobrze Cię rozumiem, ja też wolałam deszcz, śnieg bo wtedy czułam, że taka pogoda cierpi razem ze mną, a kiedy jest ciepło bardziej tęsknię, bo takie dni kojarzą mi się z naszymi spacerami, wycieczkami do lasu , jazdą rowerami w dalekie trasy...razem z całą naszą trójką a teraz nawet zapach ciepłego powietrza mi o tym przypomina i wzmaga mój ból życia bez Niego..Także bardzo dobrze Cię rozumiem. Ale nic nam nie pozostaje jak pogodzić się z tym, że teraz musimy żyć z tą wielką raną i utwierdzać się a tym, że Oni są z nami, ale w innym wymiarze - duchowym, wiem, że to marne pocieszenie, ale musi nam wystarczyć. Mi dziś się znowu śnił mąż, obudziłam się się stęskniona jeszcze bardziej, dziś też mija kilka miesięcy od Jego pogrzebu, a mnie wydaje się że wogle nie było tego koszmarnego i najbardziej tragicznego dnia w moim życiu..Przytulam Cię mocno, ucałuj dzieciaczki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
kalinowka nie oceniam Cie, ale zdajesz sobie sprawe ze to (nie wiem jak to nazwac) troche nienormalne? wasze malzenstwo nie bylo udane? jak sie czujesz z tym, ze komus rozbilas rodzine?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kalinówka
Mam 29 lat. Na co miałam czekać? A wiem , że mąż nie życzyłby sobie abym była sama. Jedynym problemem jest była partnerka mojego narzeczonego. Uważa mnie za osobę niemoralną i pozbawiona szacunku dla innych ludzi. Ale czy to grzech nie chcieć być samej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kalinówka
Mam 29 lat. Na co miałam czekać? A wiem , że mąż nie życzyłby sobie abym była sama. Jedynym problemem jest była partnerka mojego narzeczonego. Uważa mnie za osobę niemoralną i pozbawiona szacunku dla innych ludzi. Ale czy to grzech nie chcieć być samej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Farmer Wiesz, kiedy przeczytałam o konkursie Twojego syna i o tym jak brakowało Ci Waszej żony i mamy by dzielić tę radość to odrazu pomyślałam jak jest u mnie, dokładnie tak samo. Ja mam małą córeczkę i serce mi się kraja jak mój mąż nie słyszy jak codziennie więcej mówi, jak zaczęła śpiewać, mówić wierszyki jak każdego dnia mnie czymś zaskoczy, cieszę się wtedy bardzo, ale oczy się szklą na tę myśl, że jestem sama, że Go nie ma, że zostałyśmy tak bardzo osierocone Jego odejściem. Tłumaczę sobie, a nawet w to wierzę, że jednak On to wszystko widzi i wie co się z nami dzieje i życzę Ci także takiej wiary, bo na pewno i zmarły ojciec i także mama są przy swoich dzieciach razem, opiekują się nimi a nam pomogą ich wychować jak najlepiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×