Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość laguna55

mam 30 lat i jestem wdową!prędzej bym sie diabła spodziewała

Polecane posty

Gość sun83
Od kilku dni wchodzę na to forum. Czytając Wasze wpisy czuję się jakbym to ja napisała. Mam 26 lat. Mój mąż zginął ponad dwa miesiące temu. Byliśmy 11 miesięcy po ślubie. Jechaliśmy na nasze pierwsze małżeńskie wczasy w góry. Nie dojechaliśmy. żałuję że przeżyłam, że nie zginęłam razem z Nim. Nie czułabym tego okropnego bólu który już nigdy mnie nie opuści...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Waris13
sun83/ dokładnie wiem co czujesz, też wiele razy bijłam się z myslami dlaczgo nie razem??Kochana musisz być silna- dasz radę. Damy wszyscy i miejmy nadzieje że każdy z Nas kiedys napisze tu że jest lepiej, że jakoś można na nowo żyć. Nie raz tak wiele bym chciała Wam powiedzieć, ale czasem brak mi odpowiednich słow... U mnie nie długo mija 6 miesięcy, drastycznie szybko leci ten czas- nawet za szybko. Pozdrawiam Was wszystkich cieplutko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam ,dawno tu nie bylam,ale wiecie co czesto czytam wasze wypowiedzi i naprawde jest potrezbne nam takie wsparcie,mam zle dni ostatnio,tydzien temu byla rocznica smierci meza,kurcze tyle lat aja czuje to jak wtedy,wraca jak bumerang,,,,,nie zapomina sie nigdy milosci ,jesli naprawde ona byla,mozecie mi wierzyc ze nigdy nie bedzie juz tak normalnie ale ja caly czas nie poddaje sie i zyje ,,mam synow i to jest moj cel,obiecalam mojemu mezowi ze wychowam ich jak najlepiej bede potrafila,pozdrawiam wszstkich ipamietajcie wiara czyni cuda,wiem co mowie,rozumiem doskonale tych ktozy wlasnie maja smotne dni,przytulam Was,spokojnej nocy zycze ,Basia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sun83
My nie zdążyliśmy mieć dzieci. Za krótko byliśmy małżeństwem. Tak zazdroszczę tym z Was, które mają dzieci. To tak jakby cząstka męża nadal żyła. Mnie nie zostało nic. Chciałabym żeby dni szybko mijały, żeby to życie się wreszcie skończyło. Nigdy nie byłam zbyt religijna a po śmierci męża to już całkiem straciłam wiarę że Bóg istnieje. Nie odbiorę sobie jednak życia bo gdyby jednak coś istniało po tamtej stronie to pozbawiłabym się szansy spotkania z moim ukochanym mężem.Nie wiem czy to co napisałam jest sensowne ale tak właśnie czuję. Dobrze że istnieje takie forum. Tutaj znajduję zrozumienie. Gdybym to powiedziała komuś z rodziny lub przyjaciół nie zrozumieliby. Oni się cieszą że przynajmniej ja przeżyłam. Uważają że skoro wyszłam z tak poważnego wypadku to ktoś czyli dla nich Bóg dał mi jeszcze jedną szansę. Ja w tym co się stało nie widzę żadnego sensu. Bo jaki sens może mieć śmierć zdrowego 29-letniego chłopaka, który dopiero założył rodzinę i tak naprawdę zaczynał żyć? Nigdy się z tym nie pogodzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość axeszka
Sun83- nawet nie wiesz jak Cię rozumiem. Parę lat temu myślałam zupełnie tak jak Ty. Miałam 23 lata, byłam w 4-tym miesiącu ciąży i za 5 dni miałam wziąc ślub. Mój narzeczony te 5 dni przed naszym ślubem zginął w wypadku. Nie chciałam życ, nikt mnie nie rozumiał... było po prostu tragicznie... naprawdę. Rozmowa z księdzem spowodowała to, że zaczęłam nienawidzic kleryków. Przeczytałam cały Nowy Testament, żeby gdzieś trafic na fragment obiecujący mi, że będę kiedyś z moim ukochanym. I nic nie znalazłam. Czesto chodziłam na grób i po sześciu latach po wypadku zaczęłam myślec trochę na przyszłośc. Zaczęłam prosic mego kochanego, żeby dał mi poznac kogoś, kto pokocha mnie i moją córeczke. I naprawdę tak się stało. Minęło w tym roku 10 lat od wypadku, od 3 lat znam uroczego faceta, który chyba został podesłany przez tatę mojej córeczki. I jest dobrze. I Wam wszystkim również tego życze. Nie wierzyłam, że jeszcze kiedyś może byc dobrze a naprawdę jest

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sun83
Tak bardzo żałuję że nie mieliśmy dziecka. Miałabym się kim opiekować, miałabym dla kogo żyć. A tak to jestem sama. Nie znajduję pocieszenia w Bogu bo już nie wierzę. Jeden z psychologów mi powiedział że ludzie wierzący łatwiej znoszą takie tragedie bo wierzą że się spotkają ze zmarłym po tamtej stronie, że ta osoba była Bogu potrzebna i dlatego ją zabrał. A przecież Łukasz jest tak bardzo mi potrzebny. Ja nie byłam na pogrzebie, nie pożegnałam się z nim. Byłam wtedy w szpitalu na OIOM-ie. Przeszłam kilka operacji i półtora miesiąca spędziłam w szpitalach. Mama opowiadała mi o pogrzebie, tak poleciła pani psycholog ale do mnie to nie docierało. Tak jakby mówiła o kimś innym. Może to przez mocne leki a może po prostu nie chciałam tego przyjąć do wiadomości. Przez ten czas modliłam się za niego na różańcu, który dostałam w szpitalu od księdza. Ale modliłam się za Niego nie jak za zmarłego za jego duszę, tylko tak po prostu jakby on żył.Chociaż wiedziałam, że gdyby żył to byłby przy mnie. Od kiedy do mnie dotarło co się stało już się nie modlę.Przyjęłam do wiadomości to że mąż nie żyje, ale się z tym nie pogodziłam i nigdy nie pogodzę. I dlatego uważam że już nigdy nie będzie dobrze. Teraz życie to tak naprawdę wegetacja dlatego chcę żeby już minęło, żeby już się skończyło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mysza27
.......kiedys mówiłam "wszystko co piękne juz dawno za mną, moje ja umarło razem z moim mężem", dzis juz wiem,ze chcę sie obudzić na nowo, nie chcę ciągle płakać, chce wkońcu pokazać wszystkim ten uśmiech, który miałam na twarzy kiedyś......wiem, on juz nie bedzie taki sam, troszkę się zmienił, zycie dało mi po tyłku ale nie ma się co poddawać....mojego męza kocham i zawsze kochać będe-nic tego faktu nie zmieni-On zawsze będzie w moim sercu....... wczoraj przyjaciółka powiedziała mi-"kochana wracasz do Mnie, bardzo za tobą tęskniłam...." pozdrawiam WAS skarbeczki, trzymajcie się cieplutko, głowa do góry, BUZIAKI

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam was dziewczynki,ciesze sie ze mysz 27 zaczyna normalnie zyc,wczescniej czy pozniej kazda z nas musi odnalezc sie w zyciu ,przeciez ie bedziemy wiecznie samotne i zrzedzace baby,,, nam tez sie nalezy cos od zycia,,prawda??ja dopiero po 10 latach od smiercimokego meza ulozylam sobie zycie od nowa z mezczyzna ,,moze nie oicham go az tak jak powinnam ale chce z nim byc ,chce sie cieszyc ,mysle ze z czasempokocham go ,moj maz zawsze bedzie w moim sercu,mamy synowi oni zawsze beda mi go przypominac,pozdrawiamwszystkie samotne,dziewczynki trzymajcie sie cieplutko .Basia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mysza 27
:-) to uśmiech dla WAS , pozdrawiam serdecznie i życzę udanego weekendu :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hejka !!! to zów ja dawo nie zaglądałam do was. czytając wasze wpisy widze ze miałyśmy wszystkie tak samo ,czyli odejsć z tego świata ,ja też tak chciałam ale miałam dla kogo żyć dla córki.Ciesze sie ze mi sie to udało, wiem ze to wszystko zależy od naszej psychiki ja jestem silna osobą i szybko sie nie poddaje. moje życiowe motto to CO CIE NIE ZABIJE TO CIE WZMOCNI.wiele w życiu przeszłam i najwiekszemu wrogowi tego nie życze. dziewczyny uwieżcie że kiedyś bedzie lepiej i niepoddawajcie sie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hania20
v caaabf

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ona13
jestem starsza od Was. Kilka dni temu skończyłam 44 lata. I kilka dni temu obchodziłam drugą rocznicę ślubu, drugą rocznicę ślubu sama. Mój mąż chorował, zmarł na moich rękach prawie osiem miesięcy po ślubie. Ciągle mi go brakuje, ciągle za nim tęsknię. Źle mi bez niego...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zablakana87
Mam 22 lata a mój mąż zginal prawie 3 miesiące temu. Została mi po nim córeczka. Śwat staje na głowie a lista priorytetów diametralnie się zmienia. Współczuje wszystkim serdecznie. O ironio Jacek był zawodowym kierowcom a zginął jako pasażer.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jok.
(zablakana87) I my współczujemy Tobie. Wczoraj minęło 5 miesięcy kiedy zginęła moja żona. I mimo że zdarzają się chwile kiedy człowiek się czymś zajmie i wydaje się że nawet jakoś jest trochę lepiej niż na początku po tragedii, to w końcu zawsze do głowy przychodzi ta myśl, jak byłoby wspaniale gdyby ona wciąż tu była. A tak wszystkie cele do których się dążyło stały się tak mało istotne... wprawdzie człowiek nadal idzie do przodu i dąży do ich realizowania (przynajmniej tych, które nie tyczyły się nas obojga)... ale to wszystko jest już takie odarte z sensu... ale poddawać się nie można, a Tobie już na pewno nie, bo przecież masz córeczkę której jesteś potrzebna. Pozdrawiam serdecznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kokaba
Witam Jeszcze mnie tu nie było u was , a chyba powinnam :) Mam 29 lat straciłam męza 5 i pół roku temu W dalszym ciągu jestem sama tzn z dziecmi Mam dwoje , to oczywiscie dzieci mojego męża Mam tylko nadzieje , ze moze i moje zycie w koncu sie odmieni jak niektórych tu osób , bo ciezko tak żyć w samotnosci...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jok.
Ciężko żyć samemu... ciężko żyć bez najukochańszej... ciężko żyć. Byłem dzisiaj u rodziny... widziałem zdjęcia dzieci kuzynostwa co jest w moim wieku... ja nie doczekałem się dziecka... siedzę teraz na grubej fazie bo po powrocie musiałem się napić... nienawidzę tego życia. Namawiam wszystkich na to żeby walczyć... mimo że to tak mocno bez sensu.... cieszcie się ci co macie kogoś dla kogo żyć warto... mnie jest wszystko obojętne... ale życzę wytrwałości w tej chorej, nierównej walce..........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zuczek28
U mnie 17.12 mija rok bez mojej miłości, niby jest już lepiej ale czasami mam ochotę krzyczeć coś rozwalić i mówię q..... jakie to niesprawiedliwe Dlaczego? Moim sensem życia jest teraz mój mały "cud" Mikołaj ma 6 -m-cy cały mój świat dla którego chce żyć i się poświęcić. Wszystko potrzebuje czasu, fakt nie będzie nic już takie samo jak kiedyś ale jakoś to będzie...wierze, że mój ukochany jest przy nas i czuwa . Pamiętajcie żyjcie jak najlepiej potraficie , może to głupie ale wyobrażam sobie jakby mnie zabrakło Ja osobiście nie chciałbym aby mój ukochany cierpiał, płakał chciałabym aby żył i się uśmiechał pomimo.... Nie oczekujcie że wszystko od razu będzie ok musi upłynąć dużo łez, czasu aby aby móc dalej żyć... inaczej żyć. Pozdrawiam cieplutko :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jok.
(Zuczek 28) To głupie nie jest. Gdybym to ja odszedł... chciałbym aby moja ukochana była szczęśliwa, aby znalazła sobie kogoś jak najszybciej, kto by ją wspierał w tym ciężkim okresie i przy kim mogłaby na nowo rozkwitnąć. Myślę, że prawdziwa miłość właśnie tak się objawia. Chcemy czyjegoś szczęścia nawet jeśli nie możemy mieć w nim udziału. Dla równowagi do mojego ostatniego posta, chciałbym napisać, że dzisiaj mam jeden z lepszych dni :). Może nie potrzebnie wypowiedziałem się tutaj w chwili słabości, ale z drugiej strony myślę, że dzięki temu możecie dostrzec, że i ja jako ten który stara się iść do przodu chwilami upada... ale trzeba wstawać dalej bo poddawać się nie można. Liczę jak największej ilości tych lepszych dni!!! Pozdrawiam! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość abckldskffsdfs
.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam wszystkich........ Nawet nie wiem od czego zacząć, może opowiem kilka słów o sobie. Kilka dni temu obchodziłam swoje 24 urodziny, we wrześniu zostałam wdową. Mam dwie śliczne córeczki 21- miesięczną i 9 miesięczną. Byliśmy normalną, kochającą się rodziną. Z moim mężem przeżyłam ponad 8 lat, od ponad dwóch byliśmy małżeństwem. Aż do tego tragicznego wrześniowego dnia, kiedy to wszystko się skończyło........Mój mąż popełnił samobójstwo. Najgorsze w tym wszystkim jest to że nie wiem dlaczego......... te słowa już do końca życia zostaną bez odpowiedzi.Nie zostawił żadnego listu, po prostu nic....i to najbardziej mnie boli, jak mógł zrobić to rodzinie, która była dla niego najważniejsza, dzieciom, które tak bardzo kochał. Co dzień wstaję i pytam się dlaczego, jestem już u kresu wytrzymałości, jak mam dalej żyć.... Jak Wy wszyscy z tym sobie radzicie, jak wytrzymujecie tą pustkę????? przepraszam, ale dziś już chyba nie jestem w stanie więcej pisać...... Święta to chyba najtrudniejszy czas, dla wszystkich którzy stracili kogoś bliskiego i choćbym nie wiem co usłyszała, to tego bólu nic nie jest w stanie zmniejszyć......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grochu71
Od dwóch miesięcy jestem wdowcem. Małżonka chorowała. Spodziewałem się najgorszego, jednak nastąpiło to zbyt szybko. A tyle jeszcze mieliśmy planów. Została teraz męska trójka bez sternika. Radzimy sobie byle jak, a jednak radzimy. Gdyby nie ta tęsknota.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość olamakota111111111111
jak święta i sylwester?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mój Świat
Witam Mam 31 lat i od 13 dni jestem wdową. Mój mąż zachorował, jeszcze w stanie bardzo dobrym udaliśmy się do szpitala, tam zlekcewarzono nas i skończyło sie OIOM'em w Jastrzębiu, pocieszali mnie, że będzie dobrze. W śpiączce farmakologicznej utrzymywali go półtora miesiąca i próbując go wybudzić, zmarł... zasnał, wyciszył się... Pogrzeb był we Wigilię. Teraz Wigilia będzie dla mnie Narodzeniem i wspomnieniem śmierci. Jest wiele rzeczy, które chciałabym z nim zrobić jak zawsze, powiedzieć mu tyle nowinek, podzieliś sie problemami, pogadać, śmiać... Wciąż do głowy wchodzi mi, że "już nigdy". Już nigdy cokolwiek nie zrobimy razem... Byliśmy w związku małżeńskim ponad 6 lat, nie mamy dzieci. Jestem sama. Dziwne uczucie, że "już nigdy". Tak tu pusto i cicho...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie! Długo szukałam takiego forum jak to, pisałam na wielu, ale nic nie pomagało, brakowało tego zrozumienia. Atmosfera tego forum jest wyjątkowa, ciepła i serdeczna, tyle zrozumienia i empatii stworzyliście....Wiem, że tutaj można się wypłakać, pisać o swoim bólu, ogromnej tęsknocie, bo nikt nie zrozumie co się czuje w żałobie, kto jej nie doświadczył. Zostałam wdową nagle, przeżyłam wtedy swój koniec świata. Moje 30 letnie życie zmieniło się w wegetację jedynie dla córci. Od chwili śmierci mojego kochanego męża minęło prawie pół roku...W sumie nie pamiętam jak ten czas mijał, jak wtedy żyłam..taka luka w pamięci. Tęsknota, rozrywający serce ból, pustka, nieprzespane noce, rozmowy przy grobie - to do dziś jest moim życiem. Czasami przez chwilę jest lżej, ale to tylko momenty. Wszystko się zmieniło, ja się zmieniłam, wszystko co z Nim się skończyło. Mimo, że jestem osobą wierzącą przez ponad miesiąc Bóg dla mnie nie istniał. Nie potrafiłam z Nim ani rozmawiać, ani się modlić, nic nie potrafiłam, nie miałam nawet siły na bunt, taki marazm wewnętrzny... Dopiero później wróciłam i zbliżyłam się do Boga i to właśnie w Nim znalazłam jakiś sens dalszego życia. Wiara bardzo pomaga mi w mojej żałobie, daje nadzieję na więź z moim mężem, choć tylko w wymiarze duchowym, ale teraz to nawet taki kontakt jest na wagę złota. Modląc się za Niego odczuwam przypływ siły i nadziei. Minęło pół roku..Czy jest lżej? Na pewno jest inaczej.. Moje myśli, wszytko co robię jest przy moim mężu, zasypiam i budzę się z myślą o Nim, zresztą sami wiecie jak jest... Nie znalazłam odpowiedzi na pytanie dlaczego? Nie mam chyba na to jeszcze siły. Wciąż nie wierzę, że jestem wdową...A żyć trzeba, mamy przecież córcię, więc robię to dla niej... Pozdrawiam Was serdecznie życząc siły i doświadczania opieki naszych kochanych, którzy odeszli...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wampula-------witaj ,ja tutaj niezagladam zbyt czesto bo zwyczajnie brak miczasu,jestemtez wdowa od ponad 13 lat,,mam 2 synow ,,i uwierz mi nie jest latwo,,,,,,choc od kilku lat jestem w zwiazku nie jest tu udany i szczesliwy zwiazek,,,,najzwyczajniej nie kocham mezczyny tego ,,,,byc moze balam sie samotnoaci? przeciez jestem mloda,,,mam 38 lat ,sama nie wiem co dla nas jest dobre ,,,wiem jedno ,trzeba szukac szczescia pozdrawiam serdecznie,,odezwij sie prosze do mnie.BASIA

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie! /basia38/ jaka byłaś młoda, 25 lat i dwójka dzieci...Piszesz, że nadal nie jest łatwo choć minęło tyle lat..a jak sobie z tym wszystkim radziłaś, skąd brałaś siły? Żal mi Ciebie, że nie czujesz się szczęśliwa z obecnym mężczyzną czy mężem. A może jeszcze nie wszystko stracone, może się uda coś ożywić, zrozumieć. Nie znam sytuacji więc trudno cokolwiek wnioskować i radzić. Jedno jest pewne, że nigdy nie będzie tak samo jak było, gdy oni żyli. Ten rozdział naszego życia, choć się zakończył, to jednak nigdy nie będzie przez nas zapomniany. Naszej pamięci i miłości do kochanych mężów nie zniszczy ani czas, ani żadna sytuacja. I może za kilka kilkanaście lat ból będzie mniejszy bo nauczymy się z nim żyć, to i tak nigdy nie będziemy już takie same...tak myślę..Nawet jeśli będziemy szczęśliwe to także inaczej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mysza27
Witam WAS kochani wszystkich bardzo serdecznie, dawno nic tu nie pisałam ale to nie oznacza,ze o Was zapomniałam, wchodze zawsze jak pojawia sie kolejny wpis, czytam...bo przez to co przeżyliście i co ja przezyłam jesteście mi bardzo bliscy....rozumiem Wasze uczucia, choć od śmierci mojego męza minęło juz prawie 3i pół roku....mija kolejny dzień za dniem, moje zycie się zmienia, nie wiem czy na lepsze, po prostu sie zmienia....jest inaczej, ucze sie zyc bez Niego, nie mam innego wyjscia ON juz nigdy do mnie nie wróci-teraz juz to wiem....długo łudziłam się, ze to jakiś zły koszmar....że sie obudze, nie obudziłam się....to sie stało na prawde.....ale ja zostałam, skoro juz jestem to chce chociaz zaczać zyc znów normalnie, nie w ciągłym smutku...czy tak wiele od tego życia wymagam....? życze Wam Skarby i sobie również, zeby na tych Naszych twarzach znów pojawił sie usmiech, życze duzo siły i wytrwałości...zyczę nadziei na to,ze nadejdą lepsze dni.... może się łudze, może to tylko moje skryte marzenia...tego nie wiem....TRZYMAJCIE SIE CIEPLUTKO, POZDRAWIAM WAS WSZYSTKICH SERDECZNIE.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Larysa123 grochu71
PISZE DO CIEBIE ABY DODAĆ cI OTUCHY PONIEWAZ MÓ ZNAJOMY TAKŻE OWDOWIAŁ PARE LAT TEMU I ZOSTAŁ Z DWOJKĄ DZIECI W TYM JADNO NIEMOWLE I DAJE SOBIE SWIETNIE RADE .SAMA CZASAMI MU SIE WYZALE I CZERPIE SIŁY Z JEGO DOSWIADCZEN POZDRAWIAM CAŁA TRJKE MUSZKIETERÓW LARYSA

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Larysa123
(GROCHU 71) zAPOMNIAŁAM DODAĆ ŻE WYŻALAM SIE DLATEGO ŻE SAMA OWDOWIAŁAM PRAWIE 5 MIESIECY TEMU I MAM DOŁY A PO ROZMOWIE Z NIM TROSZKE MI LŻEJ , NO I SAMA MAM DOJKE DZIEDZIAKÓW TO TAKŻE DAJE SIŁE ..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×