Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość laguna55

mam 30 lat i jestem wdową!prędzej bym sie diabła spodziewała

Polecane posty

Gość ika160378
syl.kwi, jestem z Tobą myślami i wierzę, że dasz radę. Musisz dać radę, nie ma innej opcji. Jesteś bardzo silna i ciągle sobie to powtarzaj. Jak wrócisz i ochłoniesz z tych bolesnych emocji daj znać jak poszło. Ściskam mocno. darcunek, to dobrze że już macie za sobą tą trudną rozmowę. Bardzo długo każą czekać na wyniki sekcji, zdaję sobie sprawę, że jest Ci podwójnie ciężko bo tak naprawdę nie wiesz co przyczyniło się do śmierci Twojej żony. Musisz to przetrwać i dzielnie się trzymać bo masz dla kogo żyć. Pamiętaj, że dla swojej córeczki jesteś teraz całym światem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość iga29
darcunek jestem pewna,ze zona jest z Ciebie bardzo dumna,poradziłes sobie naprawde bardzo dobrze,bardzo mądrze wytłumaczyłes córeczce tą cała sytuacje,z laurka tez dobry pomysł dzieci musza wiedziec ze mimo ze tego rodzica nie ma przy nich,w dalszym ciagu moga cos narysowac i podarowac. syl.kwi Szerokiej drogi,równiez trzymam za ciebie kciuki,odezwij sie jak poszło. pozdrawiam was.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ika160378
iga29, oprócz wysłania balonika do nieba możecie jeszcze zrobić laurkę dla tatusia, iść na cmentarz i spalić ją. Powiedz, że dym który leci w górę dotrze do nieba, do taty. Psycholog twierdzi, że dla dziecka będzie to również forma kontaktu ze zmarłą osobą. Dzisiaj znowu pójdę na cmentarz ale tym razem z synkiem (wczoraj i przedwczoraj byłam sama) i właśnie tak mamy zrobić. Odprawimy taki mały rytuał. Mnie to nie pomoże ale mój syn może poczuje pewien rodzaj ulgi, taką mam nadzieję. Przytulam i pozdrawiam. Trzymajcie się dzielnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przelotnie
wśród tych wszystkich idiotycznych, żenujących, bzdurnych tematów na które się tu natknęłam, znalazłam się na tak bardzo realnym, głębokim i przejmującym jak ten Wasz.... Granica między szczęściem i rozpaczą jest tak jak między życiem a śmiercią naprawdę b.b.cienka... Trzymajcie się i wspierajcie się - to na pewno pomoże wam przetrwać ten trudny czas... "Człowiek nie ginie - przeobraża się w echo, sen, cień..." "Człowiek nie umiera, lecz przez bramę zmierzchu przechodzi na inną ulicę..." " Nie opuściłaś nas, tylko stałaś się światłem w pamięci i będziesz jak płomień niewidzialny - wśród nas..."

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość syl.kwi
Wróciłam. Zmęczona. Boję się jak cholera tej walki, ale jestem zadowolona. Sąd przyznał mi rację, zwracając uwagę na uchybienia prokuratury i przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia. Rozpętałam swoją własną małą wojnę o dobre imię mojego Męża. Z sądu wyszłam roztrzęsiona, z bólem w klatce piersiowej z nogami uginającymi się w kolanach, odmawiającymi mi posłuszeństwa. Jak sędzie czytał, w jakiej sprawie się spotykamy, to nie mogłam uwierzyć, że dotyczy to mojego Męża. To było takie nierealne, a może po prostu chciałabym, żeby takie było. Darcunek, cieszę się, że masz już to za sobą. Teraz tylko razem z córeczką musicie powoli uczyć się z tym żyć. Nie przychodzi to łatwo, właściwie wcale to nie przychodzi, ale czas jednak leci. Strasznie pusto, smutno, ale niestety leci. bardzo bym chciała, żeby się cofnął. Chciałabym móc zapobiec tej tragedii. Te pomysły z laurkami, rysunkami są bardzo fajnymi pomysłami. Ja moją córkę uczę codziennych rozmów z tatą. Tłumaczę jej, że w każdej chwili może powiedzieć tatusiowi o wszystkim, bo przecież On jest blisko. Widzę, że to robi. Bierze zdjęcie, tuli do siebie, opowiada Mu i płacze. Mam nadzieję, że za jakiś czas będziemy mogły obie opowiadać Mu o naszym dniu z uśmiechem na twarzy. Na razie to takie trudne, niewyobrażalne i wydaje się być takie odległe. Niedługo Walentynki. Nigdy nie lubiłam tego Święta, ale teraz....... Teraz będzie jeszcze gorzej. Córa pyta, co damy tatusiowi, a ja na to, że pójdziemy wcześniej i zamówimy u naszej zaprzyjaźnionej kwiaciarki serce z żywych róż. :( Tak wiele mam Mu do powiedzenia, tak strasznie bardzo mi Go brakuje, tak bym chciała, żeby mi poradził, co robić, żeby chociaż mnie wysłuchał, przytulił, i powiedział, że będzie dobrze. Nic już nie będzie dobrze. Boję się tej walki. Nie wiem, jak dam radę bez Jego wsparcia. Chcę schować się w Jego ramionach.... :(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość iga29
ika160378 Pomysł z balonikiem bardzo spodobał sie mojej córeczce,patrzyłam na nią i juz dawno nie widziałam na jej twarzy takiej radosci,ja z trudem powstrzymywałam łzy kiedy pytała 'kiedy tatus dostanie ten balonik itd' Tak bardzo bym chciała zeby wrócił,zeby nas przytulił,zebysmy znów czuły sie bezpiecznie :( byłam na cmetarzu i nawet czytajac imie i nazwisko na pomniku czasem mam chwile ze nie wierze ,ze to On...nie chcem uwierzyc.Z dnia na dzien coraz wieksza tesknota,ból i ten żal dlaczego On,dlaczego w takiej chwili.Zamiast oswajac sie z tą mysla ja coraz bardziej sie pograzam.Nie mam juz siły,nie mam checi na nic.Bez niego wszystko jest tylko w szarych barwach i nie moge zniesc mysli ze tak juz bedzie do konca,ze On juz nie wróci. A jak sytuacja u ciebie? jak synek ? syl.kwi Fajnie,ze sprawa zakonczyła sie pomyslnie. Co do Walentynek to ja bardzo lubiałam to swieto :( KIEDYS teraz kazde swieta,urodziny mogłyby dla mnie nie istniec bo juz nie ciesza...juz tylko sprawiaja ból darculek dobrze,ze trafiłes na to forum.Dobrze jest wyrzucic z siebie cały ten ból ,wygadac sie.Tymbardziej ze nikt nas nie zrozumi tak jak osoby które to samo przezywają. POZDRAWIAM WAS WSZYSTKICH

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ilona Godlewska 264
ika160378 czy mozesz napisac czy maz w liscie pozegnalnym napisal przyczyne dlaczego postanowil odebrac sobie zycie? jestem blisko czegos podobnego... :( caluje sciskam boze łzy same plyna do oczu, nic nie widze na monitorze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tina2005
Witajcie, wczoraj przeczytałam wszystkie wpisy 2009 - 2011 i doszłam do wniosku, ze to jest właściwe miejsce dla osób , które chcą wspierać się , kiedy żyć się odechciało. Mojego męża nie ma już i dopiero dwa i pól miesiąca. Zmarł na raka, drugi rzut choroby po 5 latach, kiedy byłam już PEWNA, że to cholerne raczysko odpuściło, nie tylko ja, lekarze też straszyli nas 3-rokiem, że wtedy może wrocić, ale nie wróciło. Uśpiło podstępne bydlę mój strach. Ja już nawet nie myślałam o jego chorobie. On inaczej, nawet wkurzał się na mnie, ze jestem naiwna i jak zwykle mial rację.Potem 5 i pół miesiąca walki i.... jestem tutaj. Mial tylko 43 lata , mieliśmy całą masę planów na przyszłość, teraz zaczynał się dla nas drugi etap życia, bo córka już 19 lat , mieliśmy ją dość wcześnie, więc planowaliśmy jak sobie pożyjemy. I co? Dużo lepiej się trzymałam na początku, teraz widzę, że życie wokoło wróciło do normy, każdy ma swoje sprawy a ja? Teraz nawet nie chce mi się o nim , o mnie rozmawiać z przyjaciółmi, chodzę z kluchą w gardle, łzy lecą w najmniej oczekiwanym momencie.Jak to wszystko przetrwać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość syl.kwi
Na razie wygrałam mały pojedynek w tej całej mojej wojnie. Bardzo się boję, że nie dam rady, że nie znajdę w sobie tyle sił. Widziałam, co się działo dzisiaj ze mną, a przecież wszystko było po mojej myśli. "Jak trudno żegnać na zawsze kogoś, kto jeszcze mógł być z nami - Ja nie potrafię. CHCĘ, ŻEBY WRÓCIŁ!!!!! TERAZ!!!!!! :(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maja 46 poznan
syl, a co sie stalo? Twoj Maz spadl z dachu na budowie? tak czytajac po łebkach tak wnioskuje. chcialabym krzyczec razem z Toba!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maja 46 poznan
piekne slowa pewnej piosenki " wszyscy sie spotkamy w niebie...." tylko dlaczego akurat my musimy tyle czekac na to spotkanie???????? czemu wszyscy nie zginelismy np w ypadku samochodowym? wszyscy razem? czemu jeszcze z 30 lat zanim sie z nim spotkam !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ika160378
syl.kwi, widzisz jaka jesteś dzielna? Przeżyłaś trudną sprawę a sprawiedliwość jest teraz po Twojej stronie. Wiem kochana, że dasz radę i wygrasz tę wojnę, masz mnóstwo siły w sobie tylko musisz w to uwierzyć. Uwierz w siebie. Nie poddawaj się mimo, że czasem czujesz, że nie podołasz. Takie chwile zwątpienia przychodzą aby po nich nadeszła siła do działania, do życia. Wiem jak bardzo chcesz aby wrócił, ja też pragnę tego najbardziej żeby mój najdroższy mnie przytulił i powiedział: "Kocham Misiunię najbardziej na świecie". Byliśmy rodziną "miśków", ja Misiunia, On Miś a nasz synek Misio. Tak też mamy wprowadzone w telefonach. Moje życie się skończyło w chwili kiedy Jego serce przestało bić. Czasami mam wrażenie, że się duszę, nie mogę złapać tchu bo Jego już nie ma. Nie umiem żyć bez Niego, nie mogę oddychać, boję się żyć, boję się o dziecko, boję się ludzi. Zostaliśmy sami, bez Niego czuję się tak jakbym była odarta z miłości, którą On mi dawał. To tak jakby ktoś nagle, brutalnie wyrwał mi duszę i serce. Czuję pustkę. Boję się, że ktoś nas skrzywdzi i nie będzie miał nas kto obronić. Mój mąż...................Przepraszam, odezwę się jutro.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość darcunek
dziś właściwie tylko czytam Wasze wpisy - mam zły dzień, depresje na maxa i chociaż wiem że Zuzia śpi za ścianą to ja tęsknię za jej mamusią i moje myśli błądzą wokół możliwości dołączenia do niej...ale to musi minąć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ilona Godlewska 264
ika160378 zadałam Ci pytanie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ilona Godlewska 264
darcunek ile masz lat aile Twoja zona miala? to piękne jak kochasz swoja zone... sam teraz musisz pokazac swiat swojej coreczce :( wierzysz w boga?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość darcunek
ja mam 35 lat a Kasia w szpitalu krótko przed śmiercią skończyła 30...otworzyła oczy po przeszczepie w swoje urodziny...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość syl.kwi
Tak, mój Mąż spał z dachu z wysokości 13 metrów. Na dole były barierki i gdyby nie one.......być może...... Uderzył o nie kręgosłupem, w okolicy lędźwiowej. Złamał kręgosłup. Zmarł praktycznie na miejscu, pomimo usilnych starań pogotwia. :(:( Prokuratura praktycznie się nie przygotowała. Umorzyła postępowanie od razu, zrzucając winę na mojego Męża. Firma Męża nawet nie złożyła mi kondolencji, a w protokole powypadkowym wpisali, a raczej chcieli wpisać, że wypadek nastąpił "w wyniku rażącego niedbalstwa bądź umyślnego postępowania". Nie pozwoliłam im na to, walczyłam, szukając pomocy u prawników i niezależnych inspektrów bhp. Teraz walczę o prawdę oraz ustalenie faktycznej przyczyny wypadku. Tina2005, klucha w gardle, kłucie w mostku i łzy cisnące się same do oczu tak szybko nie miną. Mnie to nie opuściło do dnia dzisiejszego. Jak dobrze, że są te dzieci, jak dobrze, że czujemy się za nie odpowiedzialni. Czuję to każdego dnia, że mogłabym pójść do Niego. Tylko, że za chwilę patrzę na córcię i sama karcę się za te myśli, które mnie nachodzą. Jak jestem na cmenatrzu myślę o tym, żeby wszystko odrzucić, odkopać i położyć się obok Niego i zasnąć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ika160378
darcunek, chyba każdy z nas ma takie myśli ale dzieci trzymają nas tu na ziemi, myślimy jeszcze na tyle logicznie, że naszym obowiązkiem jest je wychować. Ja wiem, że nie mogę zostawić syna mimo, iż jestem pewna, że moja rodzina zajęłaby się nim najlepiej na świecie. Najważniejsze osoby w życiu dziecka to mama i tata więc gdy zabraknie jednego z nich musi pozostać drugie, żeby kochać za dwoje. Dzisiejszy dzień zaczął się fatalnie, nie umiałam się umyć i ubrać, wszystkie prozaiczne czynności wykonywane każdego ranka rosną do niewyobrażalnych rozmiarów. Jeszcze nerwy mi puściły i nakrzyczałam na mojego synka. On jest tak samo rozbity jak ja, robi wszystko dużo wolniej, nie chce rano wstać i mówi, że nie pójdzie do szkoły. Ja natomiast oczekuję, że będzie wszystko posłusznie robił jak gdyby nic się nie stało. Muszę być lepszą matką, muszę być łagodniejsza dla mojego synka. Muszę dać mu tyle miłości ile dałoby dwoje rodziców. Iga29, z moich wczorajszych planów pójścia z synem na cmentarz nic nie wyszło. Moje dziecko powiedziało, że nigdzie nie pójdzie bo jest zły na tatę. Później długo milczał. Namawiałam Go jeszcze kilka razy ale nie zmienił zdania. Teraz nie będę naciskać, poczekam aż sam powie, że chce iść do tatusia. Boję się żeby nie zamknął się w sobie bo w ogóle nie chce rozmawiać o tacie, o nic nie pyta. Ilona, mój mąż wyjaśnił w liście dlaczego podjął taką decyzję ale nie chcę o tym pisać. Byliśmy normalną, porządną rodziną, żyliśmy razem i bardzo się kochaliśmy. Po prostu nie zauważyłam odpowiednio wcześnie, że tak bardzo dotknęła Go sytuacja w jakiej się znaleźliśmy. Gdybym coś przeczuwała może żył by dzisiaj... Czy ktoś z Twoich bliskich też odebrał sobie życie? Ściskam Was mocno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziekuje ze...
syl.kwi dziekuje ze odpisalas, te setki mysli jesli sa najgorsze, gdyby barierka stala pol metra dalej, gdyby jej wogole nie bylo, gdybym zachorowala i wezwa go zeby byl w domu ze mna, boze WWWWWYYYYYYYYYYYYYCCCCCCCCC z bólu sie chce !!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziekuje ze...
Chcialam tylko dodac... jedna dziewczyna pisala ze maz chorowal pol roku, i kilka dni przed smiercia lekarze powiedzieli ze nie daja mu wiecej jak 3 dni.. dziewczyna pisala ze nie rozmaielwi o smierci... ja bym rozmawiala caly czas, jak mam dalej zyc, jak mam przezyc to zycie gdy go zabraknie, jakby sobie tego zyczyl... a tak zostalo wielkie niedomówienie, slowa ktorych sie nie wypowiedzialo.... wiem ze to kiepskie porównanie, ale taka smierc na ktora sie pzygotowujemy jest "lepsza" od takiej gdy ktos wychodzi z domu a za kilka godzin odbierasz tel ze zdarzyl sie wypadek... Maz Pani ktory popelnil samobojstwo, widze jak rozpacza, jak dzielnie walczy kazdego dnia... piszac to co teraz napisze bede okrutna ale jakim trzeba byc slabym psychicznie by odebrac sobie zycie, majac wspanialego synka, zone.. jesli byly to problemy finansowe, to naprawde nic nie jest wazniejsze od zdrowia, od szczescia rodzinnego, nawet jesli by sie mialo jesc chleb z maslem, zawsze mozna probowac wyjechac za granice, odbic sie finansowo, to satrszne odebrac sobie zycie swiadomie, wiedzac ze zsostawia sie same sobie SWOJE dziecko. sama mam dzieci i codziennie sie modle o zdrowie rozniez dla siebie, wychodzac z domu uwazam na kazdym kroku, 5 razy rozgladam sie przechodzac po ulicy, poprostu nie wyobrazam sobie gdybym miala sama z siebie zabrac im to co najcenniejsze w zyciu, czyli milosc rodzica :( :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ika160378
Od dwóch dni jest już ze mną bardzo źle, nie umiem powstrzymać łez nawet kiedy odbieram synka ze szkoły. Czuję, że opadłam z sił całkowicie. Napiszcie proszę czy ktoś z Was korzysta z pomocy psychiatry, czy bierzecie jakieś leki, jeśli tak czy to chociaż troszkę pomaga, czy da się w miarę funkcjonować. Ja dzisiaj miałam w planie aby nie zawozić dziecka do szkoły ale obudził się i bardzo chciał iść bo mają dzisiaj zajęcia na basenie. Z niewyobrażalnym trudem musiałam wstać z łóżka, zrobić śniadanie i odwieźć synka. Nie wiem jak długo wytrzymam, czuję jakbym miała niedługo umrzeć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość syl.kwi
Ika160378, idź do lekarza. Ja byłam. W pewnych sytuacjach, tak jak np. w poniedziałek, kiedy kolana mi się uginają, cała się trzęsę, a serce galopuje, jakby miało za chwilę wyskoczyć, pomagam sobie lekami. Mam zapisane przeciwbólowe, to ze względu na nerwobóle oraz uspokajające. Całkiem dobrze na nie reaguję. Mogę nawet po nich prowadzić auto. Natomiast czuję się po nich taka obojętna. Myślę logicznie, funkcjonuję, tylko że wtedy mam wrażenie, jakby wszystko działo się obok mnie, jakby mnie nie dotyczyło. Natomiast z tego, co piszesz, to Ty raczej potrzebujesz antydepresantów. Czasami nawet nie warto udawać twardej. A teraz, głowa do góry, patrzymy na synka, uśmiechamy się i cieszymy się Go mamy, bo jest częścią Twojego męża. To dzeci nam przypominają najbardziej tą naszą ukochaną osobę. To dla dzieci bierzemy się w garść, bo chcemy żeby te nasze drugie połówki gdzieś tam na górze były zadowolone widząc, że sobie radzimy. Przytulam Cię mocno :*:*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość darcunek
Witam Odnośnie leków - ja przyjmowałem jakiś lek uspokajajacy przez pierwsze trzy dni, byłem zobojętniały, wszystko jakby toczyło się obok mnie...do czasu...jedno slowo mojego taty które mialo mnie pocieszyć spowodowało jakiś atak histerii i właściwie gdyby nie pomoc to już bym z Wami nie pisał (skończylo się na rozbitym lustrze w sypialni). Za bardzo nie pamiętam co się właściwie stało ale był to ostatni dzień w którym przyjąłem tabletkę. Zrozumiałem że jeżeli mam przez to wszystko przejść to musze być świadomy. Czuję się fatalnie, radzę sobie słabo ale jestem sobą i nie zagrażam ani sobie ani bliskim. Pozdrawiam Was dziewczyny i modlę się o wytrwalość dla Was i dla siebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lenka
Witajcie Trafiłam na forum przez przypadek,ale to chyba dobrze.Czytajac wasze wypowiedzi łzy kreciły mi sie w oczach.Mam 36 lat i jestem od 4 lat wdową,mój mąż zginął w wypadku samochodowym.Cały mój poukładany świat zawalił sie w jednej chwili,byłam totalnie załamana. Obecnie całym światem są dla mnie dzieci,własnie dla nich i dzięki nim jestem silna i niepoddaje sie Pozdrawiam Was wszystkich cieplutko:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dobry wieczór, dzisiaj przez przypadek trafiłam na to forum... Droga iko 160378 dwa lata temu miałam 33 lata i spotkało mnie to co Ciebie. Myślałam, robiłam, czułam to co Ty...Pomyśl, że jest ktoś kto przechodził to samo co Ty... Dziękuję za to co dzięki Wam mogłam przeczytać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ika160378
daga x, błagam napisz coś więcej, napisz jak sobie radzisz , w jaki sposób funkcjonujesz. Pomóż mi, proszę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Iko, bardzo chciałabym Ci pomóc....W dniu tej tragedii ani nigdy potem nie brałam ani jednej tabletki, nie byłam u psychiatry ani psychologa.Zaden człowiek, zadna nauka nie była w stanie odpowiedzieć mi na pytanie: dlaczego? Właśnie dlatego przez przypadek a może i nie znalałam odpowiedź w religii ale to sprawa oczywiście indywidualna.Teraz robię to co mogę będąc "tu"czyli modlę się za Niego.On uwielbiał swojego syna, kochał go nad życie i wiem, że teraz opiekuje się nami i mam kogoś "po tamtej stronie" .Kazdy dzień przybliża mnie do spotkania z Nim, zmienił się mój stosunek do śmierci, nie boję się jej już, bo wiem,że On będzie na mnie czekał... A rzeczywistość taka moja, codzienna...od razu rzuciłam się w wir pracy, udawałam,że nic sie nie stało, praca, dom,dziecko....byle tylko uciec,zagłuszyć niewyobrażalny ból, nie myśleć.Nie mam do Niego pretensji, rozumiem go, zdziwiła mnie jego odwaga,że się zdecydował, nie bał...Czy mam żal do siebie? że mogłam się domyśleć,że mogłam powiedzieć,zrobiś coś innego, być w tym momencie z nim, zapobiec?Oczywiście myslałam o tym, obwiniałam się ale to bez sensu.? Nikt już tego co się stało nie cofnie a ja muszę żyć dalej i być dla mojego syna, wesoła, pełna życia bo On by tak chciał. Dziecko musi mieć oparcie w rodzicu, muszę być silna. Słowa "wdowa" również nienawidzę, "owdowiała" -też.Do tej pory mam nie załatwione sprawy urzędowe, majątkowe.Nie mam na to siły.Moje poczucie wartości spadło do zera, unikam ludzi,znajomych...z nikim o tym nie rozmawiałam ani nie rozmawiam.Teraz piszę o tym po raz pierwszy i próbuję to wszystko odbudować, załatwić, pozbierać się.I muszę Ci napisać, że mimo wszystko czas działa w tym przypadku na naszą korzyść...Jedni powiedzą,że goi rany inni, ze tylko uczy nas z tym żyć ale uwierz,że z kazdym dniem będzie lepiej.Teraz jeszcze jest za wcześnie żebyś to zobaczyła ale z perspektywy czasu na pewno Ci się uda...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość różyczk@
Witam pewnie za to co napiszę zostanę skrytykowana jestem rozwódką z dzieckiem , sama od 4 lat . Zastanowicie się co tu robię ? A mianowicie jestem bo bardzo burzliwym związku, gdzie mąż znęcał się nad nami , a ja go bardzo kochałam i chyba nadal kocham Czasami zazdroszczę osobom, którym współmałżonek zmarł , powiecie jestem okropna ! A ja myślę tak. Wy macie przynajmniej wspaniałe wspomnienia, nikt wam tego nie zaburzył. Nie licząc oczywiście śmierci. Was traktują jako osoby biedne, żałują was i współczują. Na mnie wiecznie patrzą jak na osobę , która została bez męża i szukają powodu co zrobiłam, ja wiecznie jestem winna. Cały czas muszę pokazywać że teraz jest mi lepiej pomimo faktu że tak wcale nie jest. Powiedziano mi że jak po śmierci współmałżonka przejdę "żałobę" i będę żyła dalej.Ja bym tego tak nie nazwała . Dla mnie jest to wieczna walka i udowadnianie ze ja nie jestem niczemu winna. Dziecko moje, jak wasze nie ma ojca, bo się nim nie interesuje i nawet nie może zrobić mu laurki bo nie ma jej gdzie zostawić. Nie napisałam tego żeby udowodnić że rozwódce jest gorzej od wdowy. Dla mnie to i tak jest fakt Życzę wam aby wasza żałoba trwała dłużej, bo pomimo tego co napisałam i tak wam współczuje, bo okropnym i niesprawiedliwym jest stracić osobę która się kochało

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość syl.kwi
"Śmierć nie czyni cię smutnym - czyni cię pustym. To właśnie jest w niej złe. Wszystkie twoje zaklęcia i nadzieje, i śmieszne nawyki znikają pędem w wielkiej, czarnej dziurze i nagle zdajesz sobie sprawę, że odeszły, bo, równie nieoczekiwanie, niczego już nie ma w środku." Kolejny weekend bez Niego, kolejna niedziela bez Niego. Tak mi źle, tak pragnę, żeby tu był.... Różyczk@, ja Ciebie nie ocenię negatywnie, potrafię na to co piszesz spojrzeć obiektywnie. Sama nie tak dawno zastanawiałam się, co gorsze i wiesz co, patrząc na to, co przeżyła moja mama, jak odszedł tata, to przyznam Ci rację. My, tak jak Ty zostałyśmy/zostaliśmy same/sami, tylko, że u nas nie ma tego poczucia odrzucenia i niechcenia. Zgadza się, my mamy piękne wspomnienia, które pielęgnujemy. Ostatnio moje dziecko mówi tak: "mamuś, inne dzieci u mnie w klasie mają lepiej niż ja, bo mają tatusiów, daleko, ale mają". Ja jej odpowiedziałam tak: "kochanie, to nie jest tak do końca, Ty też masz tatusia, co prawda nie ma Go fizycznie z nami, ale na pewno jest obok i czuwa nad nami, tatuś Cię kochał i nie chciał Ciebie zostawić, inne dzieci nie mają tatusiów, bo ich tatusiowie ich nie chcą". To są trudne tematy, każdy ból inny, każde z nas przeżywa swoją tragedię inaczej. Ja tu niczego bym nie porównywała. Tak, jak piszesz, pomimo wszystko kochałaś męża i na pewno też cierpisz, ale my również. Ty możesz mieć żal do niego, możesz być zła, zmienić swoją miłość w nienawiść, bo tak się często dzieje a my??? My mamy żal do losu, nam miłość pozostanie na zawsze i to cholerne uczucie pustki i wypalenia. Wszystkim nam jest źle, wszyscy cierpimy, niezależnie od tego, czy spotkała nas śmierć ukochanej osoby, czy ta osoba nas zostawiła. Ja natomiast życzę nam, aby przyszedł taki dzień, który przywitamy z uśmiechem na twarzy. Jak na razie każdy witam łzami i pytaniem dlaczego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ika160378
Jutro minie miesiąc odkąd Go nie ma. Czasem wydaje mi się, że czas płynie tak szybko a czasami mam wrażenie, że to stało się wczoraj. Ja oddałabym wszystko żeby mój mąż żył i wolałabym nawet żebyśmy się rozwiedli i żyli osobno, żeby tylko był. Ale On opuścił nas świadomie, to jest podwójny cios. Wiedział doskonale, że nikt nie kocha Go tak mocno jak my, że nikomu nie zależy na Nim tak jak nam, a mimo tego odebrał sobie życie. Pozostawił piętno tak głęboko odciśnięte, tyle pytań bez odpowiedzi, tyle strachu przed każdym następnym dniem. Daga, dziękuję za odpowiedź. Mój syn jeszcze nie wie co spowodowało śmierć jego taty, napisz proszę czy Twój synek dowiedział się od razu, co mu mówiłaś, jak tłumaczyłaś. Ja nie umiem zebrać się na odwagę żeby mu to wszystko wytłumaczyć ale wiem, że muszę to zrobić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×