Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

gniazdo1

Marwasku byłeś jak Anioł zesłany z nieba...a teraz tylko ból...

Polecane posty

Gniazdo - poznałaś tego goscia na forum? Sory bo nie czytałem wszystkiego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie jestem jedyna, ktora tak facet potraktowal...wiele niestety takich kobiet jest ....i na odwrot ...mezczyzni tez maja zadawane ciosy od kobiet...zdaje sobie z tego sprawe...ale ta sytuacja mnie dotyczy...to moje zycie...ja to przezywam ...nie Wy ...wiec mam prawo wyrazac to po swojemu...po swojemu przezywac i pisac...zabronicie mi? ciekawi mnie jaki macie cel by nie "prostowac" w moim postrzeganiu sytuacji? ...jaki cel Wam przyswieca zeby mi wbijac do glowy te "madrosci"...? czy uwazacie, ze na tyle jestem tepa by nie wiedziec i nie widziec dokladnego obrazu sytuacji...by mnie pouczac przesmiewczo?...znam ja lepiej od Was...i to nie Wy musicie stawic czola tej sytuacji...ja to robie...kazdego dnia... wiec dziekuje za te porady i sarkazmy...nie musicie mnie uswiadamiac... a teraz zegnam i koncze polemike

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kolejny dylemat...T. przebakuje cos ze chce odejsc z firmy...nie dziwie mu sie...ciagnie dwa etaty ...i jeszcze dodatkowo weekendy na spisach wyjazdowych...ja nie jestem teraz w stanie pracowac na wyjazdach...sam wiesz jaka to praca i jaki ma charakter...nie mam nikogo innego zaufanego na tyle by powierzyc los firmy ...musze znow nowy profil firmy obmyslic...bo przeciez zyc z czegos trzeba ...a liczyc moge tylko na siebie...jak zawsze...tego mnie zycie nauczylo i nie jest mi z tym zle jesli chodzi o niezaleznosc finansowa...nie martw sie dam rade...od Ciebie zlotowki nie wezme...wiesz, ze brzydzilabym sie ta kasa...milosci ojcowskiej nie zastapisz danymi z przymusu alimentami...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
znow pada...dobrze...deszcz zmywa caly brud...poszlam na spacer z Tekla...trasa, ktora razem chodzilismy jak przyjezdzales...nawet taki spacer z Tekla przywraca wspomnienia o Tobie...o wspolnych chwilach...ciezko Cie bylo wyciagnac na te spacerki...leniuszek byles...ale nawet nie wiesz ile mi one radosci przynosily ...gdy moglam isc z Toba ...przy Tobie ...tak blisko...brakuje mi Ciebie... wiem...zycie idzie dalej...trzeba zyc tym co los daje...nie patrzec do tylu...tak robie...ale jeszcze jest duzo chwil gdy patrze wstecz...te wszystkie wspolne chwile sa jeszcze takie bliskie...az trudno uwierzyc ze to juz koniec...ze wiecej Cie nie zobacze :\'(... i jeszcze mysli, ze nigdy nie wezmiesz na rece naszej corki...nie przytulisz...nie uslyszysz jej pierwszych slow...Jej placzu...Jej smiechu...nic... bedzie miala tylko mnie :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Justys ..ja tez nie wierze ze to koniec mimo ze on wszystko robi by tak bylo...naprawde szukalam w pamieci sytuacji w ktorych dawalby jakies znaki , ze ma mnie dosc...nic sobie nie przypominam ...do ostatniej chwili z Nim bylo jak w bajce...ostatnie spotkanie to dzien w ktorym dowiedzial sie ze bedzie ojcem...przjechal do mnie rzucajac wszystkie swoje obowiazki....balam sie wtedy Jego reakcji...ale zaskoczyl mnie swoim opanowaniem...nie byl wtedy jakis wystraszony itp. ...sam z siebie mimo ze ja mowilam iz Go do niczego nie zmuszam...mowil , ze nas nie zostawi i nie pzowoli zeby Jego dziecko sie wychowywalo bez Niego...mowil o slubie...powiedzial ze nie ze wzglledu na dziecko chce byc ze mna...tylko ze wzgledu ze kocha i wie ze jestem kobieta z ktora chce zwiazac przyszlosc...byl taki pewien tego...nocowal u mnie wtedy...wieczorem dostalam krwawienia ...myslelismy ze to spozniony okres a test sie mylil...tylko dziwilo mnie ze w ta strone sie mylil...pojechal nastepnego dnia...to byl piatek...a ja sie wykrwawialam przez weekend...zadzwonilam do swojej ginekolog...kazala mi natychmiast w poniedzialek przyjechac do szpital...i okazalo sie ze to bylo poronienie...zadzwonilam do Niego i powiedzialam o tym...od tego czasu zaczal mnie unikac...nie odbieral tela i nie odpisywal na esy... moze potrzzebowal czasu...by zrozumiec co sie stalo...to tez na pewno nie bylo dla Niego latwe...nie potrafil sie odnalezc w tej sytuacji...nie potrafil mnie wesprzec wtedy...pogubil sie... po tygodniu pojechalam na kontrole ...wczesniej nie zrobili mi odpowiedniego usg tylko te powierzchowne przez powloki brzuszne...okazalo sie ze jest drugi plod...poinformowalam Go o tym...potem proby kontaktu z mojej strony...odrzucal wszystkie te proby....nic nie wyjasnil...zdobyl sie tylko na rozmowe przez net...napisal ze ojcem teraz byc nie moze...i ze razem nie bedziemy...wiem ze na Jego decyzje wplynelo wiele zewnetrznych czynnikow...wiem ze jest mu trudno i tez to przezywa...jest miedzy nami sporo roznic...roznic ktore nie podobaja sie na pewno Jego rodzinie...ja za mocno kochalam a On nie mial sily by zawalczyc o nas z przeciwnosciami...a teraz wiem, ze nie moge juz probowac...moge czekac...nie wiem na co....czy na pustke czy na to ze zroumie...kim dla nas jest ...jakie sa moje uczucia do Niego...i kim my jestesmy dla Niego... Nie mam jednak pewnosci, ze czynniki zewnetrzne wygraja...bo jak na razie one sa Jego doradca :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie wiem co bym zrobila gdyby chcial wrocic...z jednej strony pragne tego bardzo...bo uczucia nie maleja...a dziecko potrzebuje ojca...a z drugiej strony...czy potrafilabym znow Mu zaufac?...czy znow w trudnej sytuacji by nie odszedl?...wiem ze milosc potrafi wybaczyc wiele...czasem wolalabym zeby mnie zdradzil z inna kobieta...wtedy latwiej by bylo zrouzmiec dlaczego znikl...ale w takim przypadku nie zaufalabym juz Mu nigdy i nie byloby drogi powrotu...przechodzilam juz wczesniej przez taki zwiazek...zdrada wybaczenia u mnie nie ma ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ta cała historia
to jakaś taka naciągana jest ... poronienie drugi płód , chory tu w szpitalu tu na spacerze z Teklą ,jakies ti\o wszystko pokręcone ... jak w kiepskim melodramacie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie bede w zaden sposob sie kontaktowac z Nim i informowac co u nas ...bo kazdy kontakt ode mnie byl odbierany jako proba nacisku na Niego... prosil bym sie nie kontaktowala ...On ma sie niby odezwac jak urodze...by ustalic co dalej w kwestii prawnej....tyle ze ja nie chce sie wloczyc po sadach i niczego od Niego nie oczekuje jesli chodzi o finanse ...a tylko to powiedzial ze moze od siebie zaoferowac...sa takie momenty w ktorych trzeba ze sceny zejsc i czekac na ruch drugiej strony... z jednej strony nie wierze , ze to juz koniec ...z drugiej jest swiadomosc ze postapil jak dran i ze przy nas Go juz nie bedzie... podjelam juz pewne decyzje i kroki poczynilam by kiedys gdy sobie uloze na tyle zycie z dzieckiem...gdy Jego obraz bedzie za mgla...nie pojawil sie znow w naszym zyciu i nie zrujnowal spokoju, ktory bede budowac...wiem, ze kiedys dojrzeje do tego by zrozumiec ta cala sytuacje....ze zrozumie co zrobil i moze nawet bedzie chcial przynajmniej wyjasnic to wszystko...ale w pewnm momencie jest to juz nie potrzebne...na pewne slowa i zachowania moze byc juz wtedy za pozno...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zmanierowany krytykant
czesc unijny test iq :) autorko - radze ci rozwazyc alimenty. dla zasady. nie mozna zrobic dziecka i pojsc w dluga.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
w ostatniej rozmowie spytalam Go czy chce wiedziec co z naszym Malenstwem...przemilczal moje pytanie...jakby ono nie bylo zadane...wiec sensu brak by informowac na sile... On chce na sile o nas zapomniec...tak bardzo jest zdesperowany w tym pragnieniu...ale sam dobrze wie ze nigdy nie zapomni ani On ani ja...a to co sie zdarzylo miedy nami bedzie mialo wplyw na nasze dalsze zycie i na relacje z ludzmi..to strasznie dziala na psychike...i slady pozostawia ogromne...ma wieksza swiadomosc tego niz ja... psychologia jest Mu blizsza niz mi... wiele rzeczy moge sie jedynie domyslac na podstawie tego jakim Go znalam i na podstawie naszych relacji...ale to moga byc jedynie domysly...bo przeciez nie wyjasnil mi nic :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
przede wszystkim alimenty są DLA DZIECKA, a nie dla matki, więc nie występując o alimenty, ona zabiera kasę swojemu dziecku... co za logika?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nic dziecku nie zabieram...bedzie mialo wszystkiego pod dostatkiem...nie chce dla corki marnych ochlapow ze stolu tatusia...moja sytuacja finansowa pozwala mi na taka decyzje...wiem jak wygladaja sprawy o aliementy...wiem ile to kosztuje kobiety, ktore sie o alimenty staraja dla swoich dzieci...od orzekniecia przez sad do wyegzekwowania od pozwanego jest dluga i ciezka droga...moje sily i psychika nie beda dodatkowo walczyc o to...wole calkiem oddac sie dziecku niz ciaganiu sie po sadach... jesli ma nie znac corki to od obcego faceta dziecko niczego nie potrzebuje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość desert roseee
Gniazdo, przepraszam, że się wtrącę i zaśmiecę Ci trochę, ale chciałabym coś napisać. Nie jest to udzielanie rady, bo i tak tego nie chcesz :) I słusznie :) Pragnę jedynie wyrazić opinię odnośnie rozmowy tu się toczącej :) Akurat co do alimentów, to zgadzam się z Gniazdo. Jeśli sama ma możliwość dać dziecku godne materialnie i emocjonalnie życie, to nie ma sensu sobie tego komplikować walką o być może śmieszną kwotę, nie licząc utraty nerwów i dobrego samopoczucia. Poza tym zgadzam się z Justyną w kwestii informowania mężczyzny (ojca), ale tylko do momentu poporodowego. Jeśli po narodzinach dziecka on uzna, że nie chce go widzieć i o nim słyszeć, to stanie się zadość jego pragnieniu. Ale możliwość zmiany decyzji możnaby mu ułatwić przez jakiś czas: informacje jako suche fakty odarte z wszelkich emocji. To tyle odnośnie mojej opinii. Gniazdo, trzymaj się :) Miej nadzieję i podniesione czoło. Nie daj się :) 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
On wie, ze z dzieckiem nie jest dobrze...od poczatku wiedzial, ze to ciaza wysokiego ryzyka...pisalam mu o tych czestoskurczach...wie ze jest leczone w moim lonie...wie o moich pobytach w szpitalu...nie wie, jak wpywa leczenie dziecka na mnie...nie wie tez o tym co okazalo sie po ostatnich badaniach... boje sie, ze gdy bedzie ta krew potrzebna...a wtedy nie bede miala wyjscia i bede musiala sie z Nim skontaktowac ....moj kontakt pozostanie bez odezwu...jak te wszystkie wczesniejsze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gniazdo, a czy jest możliwość innego dawcy krwi, czy to musi być on? A jeśli on by się nie zgodził (tfu tfu tfu) to co wtedy? W sytuacji, gdyby jego krew była potrzebna, to raczej powinno dojść do rozmowy w cztery oczy a nie monitor w monitor.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie wiem jeszcze czy ta krew bedzie na 100% potrzebna...bede wiedziec po badaniu w przyszlym tygodniu...mysle ze dawca moglby byc inny...wazne by grupa krwi sie zgadzala...tyle ze krew osoby z rodziny na pewno jest najlepszym rozwiazaniem ...a tym bardziej jesli dziecko ma grupe krwii ojca...na pewno jest wtedy ta krew latwiej "przyswajalna"... jesli bedzie ta krew potrzebna to moze bedzie mozliwosc ominac ojca...taka mam nadzieje ...bo chyba i tak moja prosba odbilaby sie pustym echem... boje sie wlasnie takich sytuacji w przyszlosci, ze gdy bedzie jakas sytuacja ...gdzie ojciec bedzie potrzebny ...bede zmuszona dla wyzszego dobra dziecka ...kontaktowac sie z Nim i prosic o cos...i wtedy On bedzie panem sytuacji...bedzie chcial pomoc lub nie :( i ta swiadomosc ze jesli nas calkiem skresli to i tak corka bedzie nas laczyc w jakis sposob i nigdy sie od siebie nie uwolnimy... za duzo dla mnie jak na dzis...musze odpoczac spokojnej nocy Wam zycze 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Justys zycz ...tylko ze z tym polaczenie to jest tak, ze pragne ale sie boje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
co powinno wygrac? ...MIŁOŚĆ... jesli byla miedzy nami i On uwierzy, ze jeszcze mozemy pokonac to co zlego sie stalo i te czynniki zewn.... jesli jest w Nim iskierka uczucia do mnie i dziecka ...to wierze ze zawalczy o nasze szczescie...a ja Mu w tym pomoge...amen Justys dzieki..uwielbiam Rynkowskiego ..starej daty czlowiek ze mnie...z checia zamieszkam na Twym topiku i dziekuje, ze jestes 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hehehe, Justyna, metal i Maleńczuk dają power, dlatego są dobre :) w sumie w stanie depresyjnym nie ma nic głupszego niż słuchanie romantycznych smętów o miłości :-o powinno się słuchać czegoś, co powoduje zdrowy wkurw i daje kopa do działania, przetestowane na zwierzętach :P pozdro

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aj kąt
"boje sie, ze gdy bedzie ta krew potrzebna...a wtedy nie bede miala wyjscia i bede musiala sie z Nim skontaktowac ....moj kontakt pozostanie bez odezwu...jak te wszystkie wczesniejsze..." Nie chcę Cię oceniać...ale przeczytaj ze zrozumieniem to co sama napisałaś...odzierać się z godności dla czegoś bo nie kogoś(no bo nie mężczyzny) który z jakiś tam powodów nie pomoże własnemu dziecku w takiej sytuacji-wybacz ale żaden powód nie go nie usprawiedliwia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
znow zaczelo padac... porzadny deszcz..to jak karcher zmywajacy zanieczyszczenia z powierzchni...z powierzchni bytu i niebytu...a moze z dna...podobno z dna mozna sie odbic w gore ...innej drogi nie ma...a co jesli dno jest muliste?...dzis chce mi sie krzyczec lecz sily zostaly na cichy wzdech...tyle z siebie dzis wydusic moge... dzis znow bylam na kontroli poziomu leku w surowicy i na usg...obrzek dalej jest...watroba tez powiekszona...z sercem lepiej...chociaz serce sie normuje...gdyby nie ten konflikt serologiczny...wracalibysmy do zdrowia calkiem...najgorsze to czekanie...na to badanie w przyszlym tyg...jest wyznaczone na poniedzialek...oczekiwanie znow co ono przyniesie...moja cierpliwosc caly czas jest testowana...ze wszystkim czekac...ehhh...i jak tu zachowac rownowage?... czy matka wybierze wlasna godnosc ...czy dobro dziecka...co wazniejsze?...jesli bede musiala to kontakt z mojej strony bedzie ...nie wiem jaki skutek przyniesie ...ale sprobuje...zeby nie miec potem do siebie pretensji,ze nie zrobilam wszystkiego...co mogloby pomoc mojemu dziecku...oczywiscie chodzi tu o kwestie zdrowia ...w innych kwestiach pomoc ze strony ojcajest zbyteczna...jesli wybral droge bez nas...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zmanierowany krytykant
a propos alimentow nie warto marnowac nerwow dla (niewielkich) pieniedzy ale w srodku europy w xxi wieku dziecko powinni utrzymywac i matka i ojciec. na tym polega cywilizacja. ojciec powinien byc pod reka nawet jesli dziecka nie wychowuje i nie chce byc w zwiazku z matka. oczywiscie niestety wiaze sie to z uznaniem ojcostwa i z uzaleznieniem sie od czlowieka od ktorego zaleznosc moze byc trudna. dlatego warto to przemyslec pisalam o alimentach z innego powdu, ktory teraz podnioslas. nazywasz to unoszeniem sie duma, trzymanie wysko glowy itp. samotne matki maja takie tendencje ale wplywa to na ksztalt relacji z dzieckiem, ktora robi sie pataologiczna i ciezka jak orka na ugorze. matka z misja to zla matka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aj kąt
No więc własnie...Ty zrobisz wszystko a on nawet w sytuacji zagrozenia zycia własnego dziecka będzie się zasłaniał powodami, z których kazdy jeden jest nieusprawiedliwiony...i warto czekac na kogoś takiego??? Na szczęście niedługo sama nim wzgardzisz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
http://www.youtube.com/watch?v=rdzFV-CGBG4&feature=related niech pozostanie we mnie...do Ciebie...wiecej sie nawet nie odwaze by Ci o niej powiedziec...zablokowales mnie..nie dales szans...ani mi ani coreczce...nie chcesz juz uslyszec...moje usta maja milczec....serce ma sie zamrozic...pamiec ma Cie zapomniec...cialo ochlonac... tak by nie pragniec chociazby dotyku dloni...oczy maja wiecej nie widziec...uszy maja nie slyszec...tego chcesz , prawda?... tak bedzie...wszystko zostanie we mnie...nie doswiadczysz juz nic z mej strony ... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
http://masal91.wrzuta.pl/audio/t9IplXVYEH/whitney_houston_-_i_have_nothing spij...zapomnij ze bylam...ze pragnienia mielismy te same....tylko odwagi i sil Ci zabraklo... gdzies , kiedys, ktos....ja i Ty ...my... nie ma Cie obok...a jednak jestes w srodku...paradoks ale jaki realny...dla mnie przynajmniej... niewidzialny...nieosiagalny...nierealny...nieobecny...Panie M.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
http://evelina1989.wrzuta.pl/audio/7KYjgWPM3B/dna-gal_-_przepraszam___kasia_wilk wymazales juz moj obraz z pamieci?... nie za zalety ...tylko mimo wad...taka moja milosc do Ciebie...pytaja za co Cie kocham? ...czy mozna nazwac miloscia uczucie jesli kocha sie za cos?... odrzucone...przekreslone ...Twoje dwie kobiety...jedna malenka...niezdolna jeszcze do samodzielnego istnienia...druga az nazbyt dorosla... i juz chyba tylko inny kontynent nam pzostal...kangury nas przyjma ...moze to nasze miejsce do zycia ...wiesz jak nie lubie wyjezdzac...ale teraz tak bedzie lepiej...daleko... bys mogl calkiem zapomniec :( tylko czy to calkowite zapomnienie jest mozliwe?... wiesz, ze nie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moze sie myle ( w sumie to nie jest tez wazne), mysle jednak, ze twoj topick by nie istnial, gdybys nie byla w ciazy...a gdyby istnial, bylby na pewno inny. Czy ty tez tak myslisz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×