Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość khkhkhk

kto jest gorszy? kochanka czy zdradzający mąż?

Polecane posty

Gość redger
ja opowiem moja historie, jestem zona juz 10 lat, mamy dzieci ,wychowuje jego dzieci,jeo zone znalam brdzo dobrze, kobieta po 2 miesiacach znjomosci zlpl go na dziecko, od 5 roku zycia miala problemy psychiczne, od 13 roku zycia miala n koncie kilk prob samobojczych, zatila prawde o swojej rodzinie, gdzie mtka siostra i brat mieli chroniczna depresje i shizofremie... po 2 miesiacach zaszla w cize, pobrali sie po urodzeniu blizniat, po 6 miesiacach polozyla sie do lozk i nie wstal juz prze z7 lat, mz probowal wszystkiego,lekarze, psycholodzy,psychiatrzy,leki psychoanlizy nic nie pomagalo, on lozyl najej utrymanie, nie prcowala, kiedy zazadal rozwodu (nie bylismy wtedy razem le ich znalam bdb) probowal sie utopic, ledwo ja odratowali, wkoncu po 8 latch zycia a nia , parcy od 6 rno do 8 wieczor 5 dni w tygodniu, byci matka ojcem bka ciaowtak i wujkiem w jednym maz i ja jaks no zeszlismy sie, nagle wybuchlo ogromne uczucie a on obwinial sie ze ona sie zbbije i faktycznie kazda proba zadania rozwodu konczyla sie proba samobojcza i zalami jak to nikt jej nie kocha, z dzicmi zero okntaktu, do mnie mowily i mowia mamo... do tego w kraju gdzie mieszkamy jesli ex partner jest chory i nie pracje to ex mauzonek musi utrzymywac go do konca zycia chyba ze t osob sie wyleczy, wiec probowalismy z mezem 7 lat, ja wyleczyc, 7 lat bylam kohank, ona nie wiedzila, robilismy wszystko co w nasze mocy ale on a nie chciala sie wyleczyc, ostatecznie powiedziala siostrze meza ze nwet jk bedzie chcial 10 raz rozwodu to bedzie musial jeje dawac 2000-3000 E miesiecznie na utrzymnie bo jest chora PRZEZ NIEGO!!! chlop prcowal dzieci wychowywal zycia nie mail tyle czasu ... wkoncu lekarz zadecudowal o umieszczeniu jej w klinice, rozwod maz dotl i koscielny i cywilny bez zadnych problemow ale to po 7 ltach mojego czekania,ukrywania sie... teraz jestesmy razem w 6 , jego 2 dzieci i nasza 2, jestesm szczesliwi i pielegujemy nasz zwiazek jak drogocnny skarb, wiec rozne sa historie, motywy, i to nie zawsz ekochanka czy fcet sa winni, sa choroby psychiczne, sa zony ktore po zaobraczkowaniu mysla ze juz na wlasnosc maja i starac sie juz nie trzeba, a tu niestety dorgie panie i pnowie kazda strona do konca zycia starac sie musi inaczej uczucie umiera smiercia naturlna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie tłumacz się
bo i tak nie znajdziesz zrozumienia u tych ,którzy generalizują i obrzucają ludzi bluzgami

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość upupupppppppppppppppppppp

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jak mozna chorej osobie
Takie swinstwo zrobic.zabrac jej meza.on jej slubowal ze jej nie opusci az do smierci w zdrowiu i w chorobie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość najgorsze są
jednak żony, te co zostają BYŁYMI najpierw robią facetom piekło z życia, a kiedy ten w końcu je kopnie w dupe i odchodzi to one wtedy strasznie poszkodowane, cierpiętnice :o jak się facet puszcza i wraca do żony to jest ścierwem, ale ta żona która siebie sama nie szanuje i mu na te powroty pozwala, wcale lepsza nie jest :o a facet który kopnie taką sukę w dupsko i ma odwage odejść, zacząć normalne życie u boku kogos kto go szanuje i kogo kocha - jest dla mnie prawdziwym facetem! punkt za odwagę a nie dawanie sobą pomiatać! byłe zdradzone kurwy sa najgorsze, a ile w tym jadu potem :p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość erb
jesli mauzenstwo jest ze soba tylko dla kasy, nie spia razem, nawet nie gadaja, a podzialu mjtku sie boja przy rozwodzie to to nie jest odbicie faceta czy kobitey, to samo z choroba psychiczn , wkazdym krauj choroba psychiczn partnera jest podstawa do rozwodu! wiec nie wymyslajacie glupie suki zdradzone bo nie pitrafilyscie ugotowc, dac dupy kiedy trzeba, posmiac sie i porozmawiac... ps. jestem kobieta, bylam zdradona i wycignelm wnioski, nie dbalam, myslalam ze jk mm obraczke to juz jest moj i kropka, a papier o rozwod zlozyc to jest 10 min, wiec nie takie trudne... fatec zdradz to zle nie powinien... ale zazwyczj zdradz bo kobieta niestety wyzej sra niz dupe ma...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hihuaha
jak suka nie da to pies nie iwezmie jak pies nie szuka suki nie znajdize to tak samo jak zadac pytanie oc bylo pierwsze jajko czy kura :-/ ... wedlug mnie pol na pol facet jak mu cos nie odpowiada w zwiazku szuka naiwnej czasami ja tez oszukuje ... lub... kobieta majaca rodzine szuka tego samego co facet na jedna noc ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uppppppppppppppppppppppppppppp

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pierdzielisz w kolko to samo
Znamy juz wszyscy ta spiewke.nie gotuje nie sprzata..dupy nie daje.to trzeba zostawic babe.ale na szczescie nie kazdy ma takie zdanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pierdzielisz w kolko to samo
Znamy juz wszyscy ta spiewke.nie gotuje nie sprzata..dupy nie daje.to trzeba zostawic babe.ale na szczescie nie kazdy ma takie zdanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to jest typowe
myślenie niektórych ograniczonych bab; "Jak mozna chorej osobie takie swinstwo zrobic.zabrac jej meza.on jej slubowal ze jej nie opusci az do smierci w zdrowiu i w chorobie! " Sama pinda pisze że ON ślubował, ale o tym, że to ON nie dotrzymał ślubów i to ON odszedł od żony to już nie piśnie, bo przecież jak większość pseudo-kobiet tutaj ma slużalczo-poddańczy stosunek do facetów. Oni wedlug takich istot bez rozumu moga robić wszystko a i tak są ok. Popatrzcie jak cudnie go wytłumaczyła. On bidulek został ZABRANY od żony, Tak, przszła podła, wsadziła chlopa do siatki i zabrala. I jeszcze jedno - jak sama pożyjesz kilkanaście lat z osobą chorą psychicznie i dotrzymasz przysięgi małżeńskiej, to wtedy będziesz mogla oceniac ludzi którzy postapili inaczej. Nie wiesz czy byś dała radę trwać w takim związku chociaż pewnie teraz byś krzyczała że ty to na pewno... No cóz, każdy ma pięknie mniemanie o sobie a nieraz jak przychodzi co do czego to okazuje się że czyny nijak się mają do wcześniejszych deklaracji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to jest typowe
"w zdrowiu i w chorobie" W przysiędze małżeńskiej nie ma takiego fragmentu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do to jest typowe
popieram :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bez przesady-kazdy lubi co inn
Innego.jeden chce sluzaca drugi dupodajke trzeci woli zeby mu dupy nie trula a inny partnerke do wspolhego zycia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość .aczkolwiek..
Ksiadz pyta czy chcecie wytrwac w tym zwiazku w zdrowiu i w chorobie..i wtedy odpowiadaja..chcemy..x

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hahahahahdhdh
ale ipszycie, jak milosc sie konczy,wypala to nlezy odejsc,po co sie meczyc z kims kgo sie nie kocha i dawc zludne nadzije... to jest nieszczenie sobie zycia,po to sa rozwody zeby z nich korzystac jak komus odpierziela jub jak milosc umiera smiercia natraln kazdy ma prawo do szczescia i szuka go cale ycie...niezawsze ta 1 osoba jestg ta wlasciwa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hahahhaaaaaaa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość asulka
aczkolwiek, nie masz racji. nie każdy ślubuje aż do śmierci, bo nie każdy jest wieżący i nie każdy bieże ślub cywilny, a te słowa które cytujesz mówi sie w kościele. W USC np. tak nie jest... nie jest tam powiedziane do końca życia , przeczytaj sobie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość komiczkaFrancuska
we francji jest to samo,wiekszosc ludzi bierze sluby cywilne i nie mam tam frazy typu az do smierci i w zdrowiu i w chorobie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ile czasu zostało
czyli bieżemy ślub na jakiś krótki okres czasu aż nam się miłość czy raczej namiętność ostygnie, a potem hop siup i rozwód i nowy partner na jakis czas, i tak skaczemy sobie. Podobno zauroczenie i namiętność trwają dwa lata, niech policzę ile razy skoczymy między 20 a 80 rokiem życia? wychodzi 30 ślubów i 30 żon/mężów. do dzieła panie i panowie, hop siup, aby zdążyć zaliczyć trzydziestokrotny przydział żon czy mężów, to wam się przecież należy jak psu zupa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wreszcie ktoś coś mądrego
napisał, doskonała ironia na wywody wszystkich myślących w kategoriach wszysko mi się należy, jestem wolnym człowiekiem, mam prawo do szczęścia, nie wszystko jest czarne i białe, dzieci kocham tak długo jak ich matkę, starą żonę wymieniam na młodszy model, stare dzieci na nowe,a chorą żonę to już najlepiej do gazu bo po co jej żyć, ex żony i ex bachory na odstrzał by nie zakłócały sielanki w nowym związku i uszczuplały budżet tatusia bo on ma nową rodzinę, liczy się tylko tu i teraz, życie jest tylko jedne, nowe uczucie spadło jak grom z jasnego nieba jest git. Zyć nie umierać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dobitnie.
:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do powyżej
masz rację, ironia doskonała...ale bardzo uproszczona bo tak naprawdę jest bardzo niewielu ludzi myślących w takich kategoriach, nie zawsze ktoś kto sie rozwodzi (a nawet śmiem twierdzić, że bardzo rzadko się tak zdarza) robi to bo "mu się znudziło" i "wypaliła się namiętność" zastanówcie się, każdy człowiek zasługuje na szczęście, ale ilu jest takich, którzy naprawdę się odważą być szczęśliwymi? często ( o wiele za często, jak na mój gust) ludzie poprostu "żyją" tak jak im to narzuca społeczeństwo, czyli - mam rodzinę, jestem mężem, ojcem, mam dobra pracę i dobrą opinię - to określa jakim jestem człowiekiem a, że jest mi źle, nie kocham żony i praca mnie wkurwia, to nic, MUSZĘ tak żyć ile jest takich osób? MNÓSTWO! a ile jest takich, które coś z tym robią? które mają odwagę zmienić, powiedzieć w końcu do żony ODCHDZĘ, do szefa, ZWALNIAM SIĘ! bardzo niewiele osób tak potrafi, bo nie można tak z dnia na dzień tego zrobić, a jeśli "można" to jest to BARDZO TRUDNA DECYZJA ironia osoby nad tobą, którĄ tak bardzo chwalisz, jest tak naprawdę bardzo nieżyciowa, bo takie rzeczy sie zdarzają bardzo rzadko, żeby ktoś sobie OT TAk nagle wcielił w życie "carpe diem" i wszystko zaczął od nowa nie każdy jest takim przysłowiowym chujem, który z dnia na dzień zostawia wszystko i idzie dalej, nowa żona, nowe dzieci, nowe życie :D jednak większość ludzi ma jakieś zasady, myśli o tym co będzie jak rzuci pracę której nienawidzi (nie będzie kasy, nie będzie miał jak utrzymać rodziny) a więc siedzi w tej pracy, aż się nie trafi coś lepszego, prawda? podobnie z żoną, której nie kocha - wyobrażasz sobie, że nagle po niedzielnym obiedzie, wysłuchaniu kilku zwyczajowych wyzwisk i obrzuceniu się codziennym błotem z małżonką, mąż wstaje i mówi: "mam dosyć, odchodzę!" widzisz to? ja nie jedyne co ja sobie mogę wyobrazić w takiej sytuacji to szloch żony, "jak to?? tak bez powodu??" prawda, czy nie? prawda! więc większość tych, co są nieszczęśliwi, jednak siedzą w tym i czekają, a może coś za nich życie jednak zmieni (faceci są w tym o wiele lepsi, bo kobiety częściej odchodzą dla "wielkiej miłości", rezygnując z rodziny, częściej mają dość, stawiaja na jedna kartę, rzadziej lawirują) a więc siedzą i czekają i nagle...dostają lepszą ofertę pracy, na jakimś wyjeździe i co? biorą! przychodzą w skowronkach, są szczęśliwi, czują się docenieni...rzucają stara pracę, nawet plując głupiemu szefowi w twarz, za to że ich przez tyle lat nie docenił i idą tam, gdzie patrzą na nich z podziwem, dają więcej pieniędzy... rozumiesz? nikt nie zmienia pracy na gorszą... a jak się nie pojawi oferta na stałe, to czasem biorą chociaż jakieś jednorazowe fuchy, żeby dowartościować się choć na chwilę i złapać troche gotówki...ale nie są to zbyt poważne oferty, rodziny za to nie utrzymają, więc trzymają się stołka rozumiesz analogię? mam nadzieje ze tak oczywiście - praca a rodzina to nie jest to samo wiem ale analogii jest mnóstwo i bardzo łatwo jest zrozumieć to wszystko, bo mechanizmów w związku jest o wiele więcej niż w głupiej pracy i o wiele trudniej jest zmienić związek, niż pracę ale czasem ludzie to jednak robią i trzeba być naprawdę głupim, żeby tak wszystko to uprościć jak w tej wychwalanej przez ciebie ironii powyżej albo trzeba poprostu nie znać ludzi i życia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość te uproszczenia
odnosi się do osób, które myślą takimi właśnie kategoriami. Pojawiają się chociażby na tym forum i wrzeszczą, że wszystko się im należy choćby po trupach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trochę o szczęściu
napisałaś..............każdy człowiek zasługuje na szczęście.............. gdybyś jeszcze pokusiła się o definicję szczęścia, jeśli ją znasz ale widać wyraźnie że uważasz że szczęście to jest coś co ci należy się i zrobisz wszystko aby otrzymać szczęście które ci się należy, czyli pakiet szczęścia jest gdzieś na zewnątrz ciebie a ty masz prawo sięgnąć po ten pakiet bo ci się należy a to nie tak ........bo raczej chodzi o sposób przeżywania szczęścia, to jest wewnątrz nas, chodzi o wewnętrzną zdolność do przeżywania szczęścia Nie jest ważne czy małżeństwo jest udane czy nie, bywa nawet że w nieudanym małżeństwie przeżywanie szczęścia jest większe niż w małżeństwie udanym nie pokusiłabym się nawet o twierdzenie że wewnętrzne poczucie szczęścia jest większe u kogoś kto ma wszystko od tego kto np. jest w pełni sparaliżowany i nie ma nic zależny od opieki innych a być może znajduje sens i czuje się bardzo szczęśliwy (mimo wszystko) i może jego poczucie szczęścia więcej waży niż szczęście innych. Bywają ludzie w nieudanych a może raczej trudnych małżeństwach którzy odnaleźli swój sens i ten sens mimo trudnego małżeństwa nadaje im więcej poczucia szczęścia wewnętrznego niż jesteś sobie w stanie wyobrazić. Ty wyraźnie podchodzisz w sposób konsumpcyjny i przedmiotowy do związku z drugą osobą zamiast w sposób osobowy i podmiotowy, dlatego jest tak trudno ci zauważyć że jakaś prawda życia jest niewidoczna dla ciebie. Nie zgadzam się z twierdzeniem ...że kazdemu się należy szczęście rozumiane jako zewnętrzny pakiet po który sobie sięgnę nie bacząc na krzywdę innych. Szczęście to nie pakiety porozrzucane po świecie, po które sobie sięgamy Poczucie szczęścia budujemy sami w sobie i mamy wpływ na nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aczkolwiek.
aczkolwiek, nie masz racji. nie każdy ślubuje aż do śmierci, bo nie każdy jest wieżący i nie każdy bieże ślub cywilny, a te słowa które cytujesz mówi sie w kościele. W USC np. tak nie jest... nie jest tam powiedziane do końca życia , przeczytaj sobie napisalam wyraznie_ KSIADZ!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do powyżej
do: trochę o szczęściu definicja szczęścia? żartujesz sobie? to tak jak z definicją bólu czy miłości - każdy odczuwa to uczucie inaczej! dla jednego szczęściem będzie samotny wypad do kina, dla innego wśród przyjaciół, dla innego z ukochaną osobą. To chyba oczywiste? "widać wyraźnie że uważasz że szczęście to jest coś co ci należy się i zrobisz wszystko aby otrzymać szczęście które ci się należy" - co za bzdura?! skąd taki wniosek? owszem, uważam, że każdy ma prawo być szczęśliwy, ale od takiego poglądu do "robienia WSZYSTKIEGO aby być szczęśliwym" jeszcza daleka droga... Poza tym, że chcę być szczęśliwa jak każdy (a Ty nie chcesz?) mam wiele innych zasad, myślę też o moich bliskich, ich szczęściu i nie stawiam swojego szczęścia ponad ich szczęście. "Nie jest ważne czy małżeństwo jest udane czy nie, bywa nawet że w nieudanym małżeństwie przeżywanie szczęścia jest większe niż w małżeństwie udanym" - nie bardzo rozumiem o akim szczęściu ty mówisz? jak ktoś jest w małżeństwie NIESZCZĘŚLIWY to nie może być jednocześnie szczęśliwy - to chyba dosyć prosta zależność.. jeśli chodzi o poczucie szczęścia u boku osoby sparaliżowanej czy u boku kogos zdrowego i bogatego - to chyba mieszasz pojęcia, albo zdajesz się nie rozumieć istoty szczęścia jako takiego, która jak pisałam wyżej, dla każdego jest SUBIEKTYWNA, KAŻDY PRZEŻYWA TO SZCZĘŚCIE INACZEJ I KAŻDY ZNAJDUJE JE GDZIE INDZIEJ - przecież nie ma jakiejś społecznej definicji szczęśliwego związku, to nie jest tak, że jak facet ma piękną i mądrą żonę, która jest bogata to MUSI być z nią szczęśliwy, a ten co ma trochę brzydszą i chorą, szczęścia nei zazna... poraz klejny, piszesz rzeczy oczywiste i zdajesz się je tłumaczyć, zupełnie niepotrzebnie "Ty wyraźnie podchodzisz w sposób konsumpcyjny i przedmiotowy do związku z drugą osobą zamiast w sposób osobowy i podmiotowy, dlatego jest tak trudno ci zauważyć że jakaś prawda życia jest niewidoczna dla ciebie" - czyli jakiej prawdy nie widzę? takiej, że można być szczęśliwym w każdym związku i to zależy od nas samych co nas uszczęśliwia? przecież to JA o tym cały czas właśnei piszę!! "Nie zgadzam się z twierdzeniem ...że kazdemu się należy szczęście rozumiane jako zewnętrzny pakiet po który sobie sięgnę nie bacząc na krzywdę innych." i co ty z tym "pakietem" znowu? gdzie ja napisałam o budowaniu szczęścia na cudzej krzywdzie?? oj, czytanie ze zrozumieniem się kłania.. jak opanujesz tę umiejętność, wtedy będziemy mogły podyskutować rzeczowo póki co, sama stawiasz teorie i sama je obalasz niepotrzebnie tylko adresujesz to wszystko do mnie, bo prowadzisz jałową dyskusje z argumentami które nigdy w moich wypowiedziach nie padły :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja doradzam z własnego
Co za bzdura!!! " czyli jakiej prawdy nie widzę? takiej, że można być szczęśliwym w każdym związku i to zależy od nas samych co nas uszczęśliwia? " Co za bzdura, że napiszę jeszcze raz!!! Jak mnie mąż niszczy psychiczne, to ja mam sama sobie wmawiać ,że jestem szczęśliwa, bo szczęście jest w nas. BULLSHIT!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość al...........
mam wrazenie ze siedza tu samekobiety z patologicznych domow..i wmawiaja sobie i wszystkim ze sa szczesliwe!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do powyżej
do: ja doradzam z własnego o bosze..a ty czego znowu nie zrozumiałaś? nauczcie się czytać ze ZROZUMIENIEM dziewczyny, bo szlag może trafić z co poniektórych mądrości... :o gdzie ja napisałam, że masz sobie cokolwiek wmawiać?? jakie szczęście "w nas"?? każdy może być szczęśliwy tylko w takim związku jaki jego uszczęśliwia (nie ciocię i babcię ani nie sąsiada z trzeciego piętra czy księdza), nic na siłę, rozumiesz? jak masz męża psychola czy pijaka, który cie gnoi na każdym kroku, to go rzuć w cholerę bo szczęśliwa nie będziesz, żadne śluby i przysięgi nie pomogą pokłóć się z tą co nade mną napisała, że "chodzi o sposób przeżywania szczęścia, to jest wewnątrz nas, chodzi o wewnętrzną zdolność do przeżywania szczęścia" bo widzę, że z tym się najbardziej nie zgadzasz, a pijesz do mnie, choć ja też uważam to za bzdurę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×