Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Słońce mojego życia

Wiara w uczucia

Polecane posty

Gość Słońce mojego życia

... pewnie sytuacja jak wiele, ale dla mnie całe moje życie... Poznaliśmy, Ona ode mnie starsza ładnych parę lat, jednak wygląd i uroda kompletnie na to nie wskazywały (choć nie jesteśmy już młodziakami). Było to coś pięknego. Szczera chęć przebywania ze sobą, ciepło z jej oczu i twarzy... Pocałunki i tęsknota... smsy, e-maile, pierwsze spotkania jak najdalej ludzi żeby nikogo nie spotkać (ze względu na róźnicę wieku). Namiętność (na seks było jeszcze zawcześnie - oboje to wiedzieliśmy, ja szczególnie). Radość w oczach i w duszy. Jednak mogliśmy być w końcu blisko. Być może brakowało mi doświadczenia, odwagi, obycia i chęć traktowania kobiety jako tego "subtelnego piękna". Nie chciałem jej skrzywdzić, jakimś swoim gestem, zachowaniem wybujałą fantazją, erotomaństwem - bardzo się tego bałem, żeby nie skrzywdzić kobiety, nie skrzywdzić w bliskości kiedy wchodzimy w sferę seksu. Różnica wieku i Jej wcześniejsze tarapaty życiowe jeszcze bardziej (i hamowały) mnie utwierdzały w tym, że nie wolno zrobić mi niczego, przez co tak kobieta mogłaby cierpieć - a tym bardziej przeze mnie i to byłby w jej życiu kolejny ciężki moment. Tak strasznie się bałem żeby nie skrzywdzić!!! Gdy byliśmy blisko, przeżywaliśmy rozkosz - Ona szczególnie - widziałem, widziałem i mówiła mi to. Pierwszy raz byłem tak blisko z kobietą. Nie odważyłem się na 100% wspóżycie - brakowało tylko drobinkę i nic więcej, jednak w mojej głowie była ciągle ta odpowiedzialność za tą kobietę - "nie możesz dopuścić do tego żeby cierpiała", Ona samotna z dzieckiem - właśnie dlatego że jej życie tak się potoczyło... Nie mogłem sobie na to pozwolić - żeby kobieta zaszła w ciążę, idąc jak to się mówi na żywioł. Rozumiała to. Trochę zaczęliśmy się "stopować" mimo pięknego uczucia. Czy podołamy, ja szczególnie. Cały czas to mówiłem (może niepotrzebnie). Zaczęły się dziwne spojrzenia ludzi, uśmiechy, ciekawość, wścibskość, ploty. Nie mogłem tego znieść - chociaż się ukrywaliśmy - nie mogłem już na tych ludzi patrzeć, nawet telefon od "życzliwych" - czy Ty masz kobietę z dzieckiem. Chamstwo! Na pewien czas uczucie próbowałem przygasić - pojechałem na kilka dni nad morze z dziewczyną która jakgdyby przez otoczenie była wkręcona, żeby się "może poznali" i może coś wyjdzie. Nie wyszło nic - totalna pomyłka - 5 dni nad morzem - jako kolega i koleżanka i koniec dalszych kontaktów. Ją to bolało, później dowiedziałem się o tym, tylko że sami się zaczęliśmy stawiać zdrowy rozsądek. Potem znów przez rok dwa serdeczna, zażyłam przyjaźń, momentami namiętna. Niespowdziwanie przeprowadziła się do większego miasta z powodu m.in. pracy. Kontakty niestety musiałby być rzadsze - raz na tydzień lub dwa. Chociaż bardzo pragneliśmy blikości tej cielesnej - też zarówno Ona i ja, to w pewnym sensie się trochę otrzeźwialiśmy. Ona potrzebowała seksu, ja też, ale ciągle było coś... Ona mieszkała z rodzicami, ja też, kolejna blokada. Ona miała tych blokad mniej. U mnie w domu ciągle, wyrzuty że nie planujesz przyszłości, że się nie żenisz, awantury, kłótnie, na siłę wskazywanie jakiś kandydatek, ciągłe wyrzuty, nie ważne z kim, ważne byle się ożenić. Ona też była odpowiednią kandydatką - tak. OK! Ja czułem że jest naprawdę właśnie pod każdym względem właśnią "tą" na którą czekałem - tylko różnica wieku - czy podołam, żeby mi kiedyś nie odbiło i... Ale w domu ciągle, "gadanie", męczenie psychiczne do granic... Nie mogłem tego w żaden sposób zmienić. Tylko do chłonąć jak gąbka. W końcu zącząłem utrzymywać w tajemnicy jakiekolwiek spotkania, odwiedziny u niej itd. Ale czekałem na każde spotkanie, sms, e-mail, rozmowę - choć traktowałem to zwyczjanie, nawet szorstko. Jednak robiłem "praktycznie" wszystko, żeby to oddać czynami, czego mogło brakować. Wyjazdy rowerami, piękne spacery w zimie drogami przez las, pola, jeziora - po prostu to czego potrzebowałem. Nadal namiętność co pewien czas przychodziła, ale bez tego 100% seksu. Ja stałem się bardziej rozpoznawalny z racji swojej pracy. To też nie sprzyjało. Bo nie lubię zainteresowania swoją osobą. Z jej strony były delikatne sugestie - może przyjechałbyś (tam gdzie mieszka) - owszem byłem - ale znów tylko, jakby przy okazji... Dlatego, że w domu komentarze - po co gdzieś tam jeździsz, nie rozumiem itd. Kiedy przychodził weekend - chciałem spędzić trochę czasu z Nią u Niej - panika, horror, depresje i lęki - w nocy wrócisz, nie wiadomo co się dzieje (parę ulic dalej) - męczenie psychiczne itd. Choć z drugiej strony wypominanie (np. przy rodzinie) "nie chciałeś jej - tak i taka kobieta, nie brzydka" - po to żeby mi narobić wstydu, zdołować? Bałem się nadal - przyjdę, czy przyjadę - i co wykorzystam i pójdę do domu - tak nie wolno, seks daje przyjemność, ale tak nie wolno... I ostatnie pół roku, rok - nadal piękne spacery kiedy można było, spotkania - z mojej strony zawsze taki dystans uczuciowy, choć wiedziałem, że przyjedzie za tydzień i może będzie akurat możliwość, zbliżenia tego fizycznego i czy choćby wycieczki rowerowej. Kiedy myślałem o przyjeździe do Niej - przychodziło na myśl - czy Ona też pragnie tego co ja - tzn. miłości fizycznej, może tylko przyjadę i herbatka bo za ścianą córka... Kiedy wyjadę z domu na dwa dni - będę miał dziwne komentrze u siebie w domu, spojrzenia, sugestie - jak to tak, co to ma być... Znów blokada. Na to nakłada się otoczenie - ciągłe rozwody - wokół mnie najbliższe osoby (4-5) i rozwody. Widzę to co się dzieje i jeszcze więcej to mnie przeraża. Ale w końcu sylwester u Niej w domu - namiętność, choć z Jej strony jakaś chwilowa blokada, przepraszała. OK. Kolejne miesiące - chcę przyjechać do Niej - ale mam zajęte częściowo weekendy - szukam, jakiś pretekstów, żeby mnie potraktowała, że jestem przysłowiowym samcem który przyjeżdża wykorzystać kobietę. Jednak bardzo jej pragnę i robię wszystko, żeby to uzmysłowić. Jest maj - nabieram odwagi (nie patrząc na otoczenie - mam dość tych ludzi) jedziemy na majówkę - las jezioro ,rzeka - pięknie spędzony czas. Robimy ognisko na działce - siedzimy do 2 w nocy, pocałunki, dotyki. Słyszę że "Ona chciałaby się kochać" ja też odpowiadam tym samym, ale jest jak jest w tej chiwli jest to niemożliwe. Na pożegnanie - czuły pocałunek od Niej. Za tydzień jedziemy do lasu, leżymy na kocu, w blikości ciał, słyszę że jestem romatyczny - ja daję Od siebie wszystko co mogę dla Niej. Kolejne dni - otrzymuję sms: "buziaczki na dobranoc", umawiamy się na kolejne ognisko, w myślach planuję ewentualny wyjazd na morze (może wreszcie). Mijają dwa dni - dostaję wiadomość - poznałam kogoś - jest to taki i taki ktoś. Dla mnie to poprostu coś w co nie wierzę. Piszę sms-y (bo żal mi nie pozwala mówić) - wyznaję miłość to czego bałem się wprost powiedzieć. Usycham z tęsknoty. Przyznaję się do wszystkiego. Za dwa dni - rzucam wszystko jadę do Niej - proszę na kolanach o szansę - tłumaczę z kwiatami, winem. Błagam o szansę. Nic - kamień. Brak jakiegokolwiek mrugnięcia okiem, chłód. Żadnych uczuć. Nie, nie i nie. Jestem załamany - płaczę w domu w kącie jak dziecko. Spotykam się jeszcze raz - próbuję walczyć, proszę pytam, co mam ze sobą zrobić z tym uczuciem. Dostaję chłód, ignorancję, odrzucenie. Dowiaduję się, że wyjeżdża nad morze z tym człowiekiem, tak o... po prostu już i tyle. Nie mogę sobie z tym poradzić - walczę wysyłam kwiaty olbrzymi bukiet, piszę dla Niej wiersz, proszę, tłumaczę błagam. Wiem, że nie odwzajemniałem uczuć tak jak powinienem - ale marzyłem i śniłem o Niej po nocach, kiedy jej nie było na miejscu chodziłem tymi samymi drogami, kiedy chodzimy razem. Dzwoniłem w środku nocy - tak po prostu żeby tylko pobyć "na telefonie". Patrzyłem przez okno dachowe w nocy w kierunku gdzie światło jeszcze było widać - bo tam była jej ulica. Dostaję odp. - nie chcę, nic to nie zmieni - nie myślę o Tobie, tylko o sobie. Wreszcie dostaję e-maila który mnie ma dobić, dosadny, tak do bólu, że można to prównać z wbić noża w samo serce - sam środek i śmiać się z tego. Dot. to czym jest seks dla dwojga wolnych ludzi. Spotyka sie ze mną - żeby mi wydać "wyrok" - powiedzieć, dziękuję ci za te lata i tyle. Mnie łzy zalewają - choć nie przystoi to facetowi - trudno - to to co czuje. To kobieta mojego życia. Sens mojego życia. Jednym słowem wyrzuca mnie na śmietnik. Walczę jeszcze przez 2 m-ce - nic. Robię rzeczy jak z filmu żeby przekazać jej jak bardzo ją kocham. Nic, nic - żadnej reakcji jakiegokolwiek wzruszenia. Chcę ją odwiedzić, - nie. Zapraszam tu czy tam - nie. Przyjeżdżam zostawiam różę z krótkim listem - w którym mówiłem i powtórzyłem, że chciałem i chcię się z Nią zestarzeć - iść z Nią przez życie cały czas trzymając za rękę... Dostaję poraz kolejny "w serce" wyjeżdża do tego człowieka, później kolejny raz - że jest z nim. Ale dla mnie miłość - mimo że może tak mało słownie jej wcześniej okazywana jest dla mnie - właśnie Ją - ta którą opisują św. Paweł - "Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest..." Ból jest taki - że jestem na skraju załamania zdrowotnego, nie można spać - kiedy człowiek czuje to... co czuje - tak jednym słowem - jak zużyty przedmiot się porzuca - choć wiem ile winy było we mnie - jak ja mi brakowało odwagi do ujawnienia światu. Ale nigdy nie szukałem sobie "kogoś". To najgorsze co w moim życiu przeżywam - to co najpiękniejsze, jest zdeptane - wiara w uczucia, w Ją - byłem Niej najpewniejszy niż czegokolwiek na świecie - oddałem jej swoje serce i byłem tego pewny tak jak nigdy żadnej kobiety i zaufania jak nikogo innego. Wysyłam kolejne róże z krótkimi słowami o moich uczuciach, dostaję wzamian, nie przeszkadzaj mi życiu, zejdź z drogi, usuń się, byliśmy tylko przyjaciółmi, nie chcę, daj mi spokój. Powiecie - co z Ciebie za facet - łzy... i to że nie postawił na pierwszym miejscu seksu (z różnych powodów) tylko jednak wiarę w uczucie. Te miesiące były dla mnie druzgocące, taki ból, że chciałem wyć, gryźć ścianę - osoba której bezgranicznie zaufałem, z którą byłem tak blisko - nie mógłbym gdybym wiedział, że to nie jest "to". Nie jestem ideałem - nawet więcej - robiłem głupie rzeczy wiem, jak bardzo winny jestem, ale czy aż tak bardzo można mnie skreślić... Nie chyba Ona nie powinna mnie skreślać - wiem to jest egoistyczne. Ale ja też przez takie dosadne słowa o tym że "łożko" tak bardzo scala ludzi i inne tracę wiarę w piękno, subtelność kobiety, to co poeci nazywają muzą. Ja miałem w Niej wszystko, to była i jeszcze nadal jest moje całe życie. Wiem że tego oparcia Ona we mnie nie miała - ale wystarczyło powiedzieć, ale jej w większości to odpowiadało. Bez Niej nic nie ma sensu, teraz wiem co to jest samotność, jak mam co mam swojemu sercu powiedzieć co??? Kiedy ja Jej tak potrzebuję jak powietrza. Co powiedzieć sercu kiedy nadal ją kocham?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Słońce mojego życia
c.d. Powiecie - co z Ciebie za facet - łzy... i to że nie postawił na pierwszym miejscu seksu (z różnych powodów) tylko jednak wiarę w uczucie. Te miesiące były dla mnie druzgocące, taki ból, że chciałem wyć, gryźć ścianę - osoba której bezgranicznie zaufałem, z którą byłem tak blisko - nie mógłbym gdybym wiedział, że to nie jest "to". Nie jestem ideałem - nawet więcej - robiłem głupie rzeczy wiem, jak bardzo winny jestem, ale czy aż tak bardzo można mnie skreślić... Nie chyba Ona nie powinna mnie skreślać - wiem to jest egoistyczne. Ale ja też przez takie dosadne słowa o tym że "łożko" tak bardzo scala ludzi i inne tracę wiarę w piękno, subtelność kobiety, to co poeci nazywają muzą. Ja miałem w Niej wszystko, to była i jeszcze nadal jest moje całe życie. Wiem że tego oparcia Ona we mnie nie miała - ale wystarczyło powiedzieć, ale jej w większości to odpowiadało. Bez Niej nic nie ma sensu, teraz wiem co to jest samotność, jak mam co mam swojemu sercu powiedzieć co??? Kiedy ja Jej tak potrzebuję jak powietrza. Co powiedzieć sercu kiedy nadal ją kocham?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
o jezu ale sie rozpisales facet Ty chyba powinienes sie w innych czasach urodzic tacy jak Ty maja w zyciu pod gorke facet blagajacy kobiete prawie na kolanach? to wzbudza politowanie, nie zacheca pozytywnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tu nie chodzi o to, że zachowałeś się jak rycerz, mimo że czasy rycerskie mamy dawno za sobą, bo ile we mnie to wzbudza odrazę, to są kobiety, które to uwielbiają. Problemem jest to, że prawdopodobnie kompletnie inaczej odczytałeś sygnały tej babki, albo po prostu nie spodobałeś jej się. Napisałeś, że nie poszliście do łóżka, nie daje Tobie to do myślenia? Przeciez babka nie była dziewicą, tylko doświadczoną kobietą i gdyby jej zależało na Tobie, to myslę, że to by się inaczej skończyło. Nie mogę powiedzieć, żebe się z Tobą bawiła, bo może to być krzywdzące dla tej kobiety, ale wiesz, to tak bywa, spotykasz się z kimś i po jakimś czasie stiwerdzasz, że nie, bo nie. Nie płacz, proszę, to jest akurat słabe. Weź się w garść!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Niedowierzająca kobieta
A ja się ogromnie wzruszyłam, Sisi. :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
koles wzial sie za prawdopodobnie starsza od siebie kobiete z dzieckiem, zakochal sie na amen i zostal porzucony nie ma co przesadzac z uczuciami wspolczuje mu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To dobrze, na niektóre kobiety to działa i niech tak będzie. Tylko facet powinien stanąć na nogi a nie pograżąć się w rozpaczy, zwłaszcza, że jedyne co miał to parę spotkań i złudzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Niedowierzająca kobieta
No wiesz, Sisi, nie od dzisiaj wiadomo, że faceci, to frajerzy. Jak facet spotykający się z kobietą może mieć jakieś pozytywne złudzenia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wydaje mi się, że są tak do końca frajerami. Złudzenia pozytywne mogą mieć wtedy, gdy druga strona odwzajemnia to uczucie.. Tutaj chyba nie tego nie ma...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Niedowierzająca kobieta
Każdy facet, to skończony frajer! Że też natura wymyśliła coś tak bardzo felernego? Co może w końcu nie jest takie najgorsze, Sisi. Najgorsze jest to, że my, kobiety, jesteśmy na tych osobników skazane przez naturę. :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Niedowierzająca kobieta
Ja nie przeczytałem, ale streścić mogę. Nie streszczę, ponieważ mi się nie chce. :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Słońce mojego życia
Dzięki - za jakikolwiek odzew, wiem że to co napisałem to strasznie długie i chaotyczne - ale nie da się pod wpływem emocji i tylu przeżyć tak "ładnie". Postaram się odpisać wieczorem - teraz nie mogę. Przykro mi że mówicie, że jestem frajerem... To nie tak - ja po prostu spotkałem kobietę która faktycznie od ładnych parunastu lat była dla mnie tą ukochaną. Zapewniam że mam swoją godność i honor i mogę twardą ręką "walnąć w stół", ale wydaje mi się miłość z męską dumą i honorem nie idzie w parze. Tak jak serce z rozumem. Odpiszę wieczorem. Dzięki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wodzisz, bo z kobietami to jest taki, że bardzo nam miło jak mamy dżentelmena obok, czujemy, że uśmiechnął się do nas los, że taki wychowany facet się nami zainteresował, że traktuje nas jak księżniczkę, że jest przy nas,że troszczy się.... ale czasem dobrze by było, żeby ten książę z bajki pokazał swoje oblicze pałającego żądzą zwierzęcia. i może w tym tkwi problem, a może... może pokochała cię nieseksualnie,może próbowała przemóc się i chciała tego - bo taki dobry człowiek z ciebie, ale biologia wygrała... tak to już jest niestety, że czasem niby wszystko nam w drugim człowieku odpowiada, ale brakuje chemii, brakuje uczucia pożądania... najgorsze, że - jak wynika z opisu - trwało to lata i nie potrafiła jasno dać ci do zrozumienia, że nie czuje w stosunku do ciebie ... nie biorę tu pod uwagę, że mogłeś się pomylić w odczytywaniu jej sygnałów

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taki nikt sobie
z perspektywy tej starszej babki - masz co chciałes. ile miała na ciebie czekać?! Normalny zdrowy człwoiek potrzebuje bliskosci, uczucia i - nie bójmy się tego słowa - seksu. Ty ja odpychałes i trzymałeś na dystans, widać to wyraźnie z tego, co napisałeś. I bwaiłbyś się jeszcze tak z nią długo w kotka i myszkę, ale ta zabawa jej się znudziła i postanowiła znaleźc normlanego człowieka do zycia. Nie dziwię się. Bawitko uciekło i teraz dopiero wiesz, ze kochasz? Kłamiesz. :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Słońce mojego życia
Moi drodzy - jeszcze raz dzięki za odpowiedzi. Powtórzę - fakt opisałem to może trochę chaotycznie, bo ciągle żyję tym wszystkim. Tamara - pisze, że facet na kolanach wzbudza politowanie - i co z tego? Dla niej poszedłbym w ogień! Wiem, że ludzie i otoczenie mnie doprowadziło do tego, że chowałem głowę w piasek, ale to było tak obrzydliwe... Nie wszystko jest opisane w książce - jak sobie z tym poradzić. Takie sytuacje kiedy się pojawiają pierwszy raz w życiu nie jesteśmy zawsze odpowiednio zareagować... Sisy pisze, że nie spodobałem się jej - nie to nie jest prawda - to się czuje - tą iskrę w oku, ciepło, spojrzenia - tym chyba ciężko mnie oszukać. Jak można się wziąc w garść kiedy to Ona była Tą dla dzięki której chciało mi się cokolwiek robić - w domu, wokół domu - bo wiedziałem, że jest, że się z Nią spotkam - miałem energię... chęć do życia. Co jest warte wszystko, bez kogoś kogo się kocha, nawet wtedy kiedy się wprost tego nie powiedziałem. Ona to wiedziała i też tak samo czuła. Mówienie weź się w garść - przepraszam, ale do mnie nie przemawia. Kiedy traci się przez jedno pstryknięcie z dnia na dzień najważniejszą osobę w życiu - którą czułem jak żonę - choć Nią nie była. Nie dziwię się osobom które zaczynają mieć myśli... powiedzmy na granicy życia i śmierci. To jest tak, że choć wiem jak nie uzewnętrzniałem uczuć - może żeby też nie robić z siebie taką slodką wazelinę, czułem radość życia... to jest nie do opisania. Ktoś kto mi mówi - że nie ta to inna (to mnie trzęsie jak słyszę) lub "ja nigdy bym się tak nie dał" - to właśnie ktoś kto tak mówi - chyba nie kochał nigdy. Miłość nie podlega rozsądkowi - choć nie mogę powiedzieć, że nie stąpam po ziemi. Owszem jeszcze stąpam, ale dla miłości człowiek jest w stanie zrobić wszystko! Wszystko!!! No może poza rzeczami nienormalnymi - bo to odrzucam. "Czarny nick na potrzeby" napisała że ale brakuje chemii, brakuje uczucia pożądania..." - to też nie tak - skoro słyszę, że chciałabym się z Tobą kochać - ale no jest to właśnie wtedy kiedy wiemy obydwoje że w tej chwili to niemożliwe - to chyba pożądania nie brakuje - wręcz przeciwnie. Ja - przyznaję miałem za dużo obaw do wszystkiego - i do wspólnego życia, wyjechania do innego miasta, zmiany pracy, otoczenia - choć to wszystko pestka. Obaw do wspóżycia - tak jak pisałem żeby Jej nie skrzywdzić. Wokół nas wszystko jak nasycone seksem, zmysłowościa - OK, ale to wpływa na człowieka, mamy też takie same odczucia - i tego się bałem, żeby nie stać egoistycznym zwierzęciem - bo można się w tym zapomnieć, a kobieta potrzebuje delikatności, rozkoszy... I to dawałem. Brakowało jej większego oparcia we mnie - to prawda. Ale wystarczyło, żeby to powiedzić, żebym to usłyszał. Gdyby choć jedna łza w jej oku - to bym na rękach ją niósł. Teraz nie potrafię się z tym pogodzić, czuję jakbym stracił swoje życie, coś co miałem najcenniejszego. Ja sobie tego nie podaruje nigdy... "taki nikt sobie" napisał(a), że "Bawitko uciekło i teraz dopiero wiesz, ze kochasz? Kłamiesz." Tu powiem stanowczo - nie, tak nie wolno powiedzieć. NIE!!! Nigdy nie była dla mnie zabawką. Protestuję takim słowom. Gdybym kłamał, nie robiłbym tego co zrobiłem. Ona sama powiedziała, że wie jak ją kocham. To ja mimo moich win, poczułem się jak zabawka tymczasowa. Bo trafił się ktoś, kto wykorzystał to czego ja nie chciałem zrobić, bo nie chciałem potaktować kobietę jako "obiekt". Nie jestem jakąś mameją czy obleśniakiem - jeste chyba normalnym zdrowym facetem... Ale jak ktoś chce mnie zniszczyć niech mnie dobije uczuciowo - wbije mi nóż w serce, wtedy to jest mój koniec. Marzyłem i marzę żeby się przytulić, siedzieć i patrzeć w zachodzące słońce, iść aleją drzew wśród spadających liści, przy świecach. Patrzeć w oczy i całować... Czy można mnie tak potraktować jak odpad?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eweere4r5t5
dziwne , nie rozumiem dlaczego piszesz o wyjeżdzie do innego miasta? ???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Słońce mojego życia
Dlatego, że Ona teraz tam pracuje, nie musiałbym patrzeć na tych wrednych wścibskich ludzi, byłbym przy Niej - wszystko byłoby proste...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Słońce mojego życia
Proszę napiszcie coś jeszcze - bo naprawdę potrzebuję choćby kilku słów - jak, jak - czy można uciszyć serce???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie mozna ...
:( probuje juz 6 mc i mi sie nie udaje. Podobne dylematy z powodu roznicy wieku :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Taka jedna z.....
chyba nie jest łatwo uciszyć serca, na to trzeba duuużo czasu. Wiem coś o tym :( Szkoda, że tak późno sie określiłeś. Ona chyba potrzebowała jakiejś stabilizacji, przecież ma dziecko, a więc potrzebowała czegoś co jej zapewni "jutro". Wiesz romantyczne randki są cudowne, facet romantyczny (moim zdaniem) jest cudowny, ale życie pokazuje, ze oprócz tego romantyzmu trzeba też umieć stać twardo na ziemi. Ty byłeś tylko romantyczny. Tak na prawdę on nie mogła na Tobie polegać. A bliskość w postaci seksu, oczywiście jest potrzebna, ale nie najważniejsza. I tak jak wyżej napisałam, sądzę, że Ona potrzebowała kogoś, kto twardo stoi na nogach, kto zaakceptował ją i jej dziecko, i nie wstydził się pokazać ją światu... Poczekaj, czas sam sobie poradzi z tym uczuciem, a przed tobą jeszcze wiele innych miłości czeka. Za Tobą pewne doświadczenie - wykorzystaj je, gdzy przyjdzie na to czas... :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Słońce mojego życia
"Nie można..." napisał(a) -eś że próbujesz już 6 mc i nie udaje się - ale z powodu właśnie różnicy wieku czy próbujesz sobie poradzić z odrzuceniem? Napisz coś więcej. Natomiast "Taka jedna z..." - ok, ale tu nie chodziło o dziecko - to dorosła dziewczyna. To jest sprawa tego, że nie mówiła tego wprost, że brakuje jej oparcia, bezpieczeństwa - gdybym to wiedział, to napewno nie zignrowałbym tego. Problemem jest fakt to że ja byłem tak osaczony przez otoczenie, że nie mogłem na to patrzeć i słuchać tego - wiem, nie potrafiłem powiedzieć brzydko od... cie się wszyscy ode mnie. I to właśnie też kolejna rzecz która powoduje, że mam tak ogromne poczucie winy w sobie - nie potrafię sercu powiedzieć "trudno" tego nie można sobie tak "pstryk" podarować. I to jeszcze bardziej dobija jak człowiek nie jest w stanie tego sam sobie wytłumaczyć jak straszną rzecz zrobił, która zaważyła na moim życiu. Ale dochodzi też do tego to, że z Jej stony, można powiedzieć z minuty na minutę pozbyła się mnie jak śmiecia - czy wiecie jaki to jest ból - to jest nie do opisania!!! Mówić o uczuciu a za chwilę to uczucie i człowieka wyrzucić bez najmniejszej oznaki jakichkolwiek emocji. Osobę do której miałem 101% zaufania (mimo mojej ogromnej winy - to prawda) - zrobiła tak jak, żadna z najgorszych osób które cokolwiek mi złego zrobiły w życiu. Co zrobić z sercem, kiedy w głowie plany, marzenia, piękno... Jak!??? Co mam z tym zrobić co??? Iść do lasu i krzyczeć do drzew? To jest moje życie...!!! "Taka jedna z..." napisałaś też że przed Tobą wiele innych miłości czeka - (tak niektórzy mówią którzy nie kochali - nawet w taki skryty sposób przepraszam Cię że tak piszę), ale tak jak już napisałem, to mnie wogóle nie rusza, to tak jakby odeszła moja żona... W życiu też już miałem dwa przejścia. Ale Ona jest tą o której ja śniłem co drugą noc - więc odpowiedz sercu, że teraz ten przycisk trzeba wyłączyć - przecież takiego przycisku nie ma - to jak wyłączyć, tak długi okres czasu. Jak???!!! Nie przechodziłem, takiego bólu w życiu bo tyle jest Ona dla mnie warta. "Piękno" na które tyle czekałem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Słońce mojego życia
Dopiszę, jeszcze coś co przyszło mi do głowy i żeby zapełnieć pustkę. Otóż to co jest jeszcze najgorsze to, to że ja nie wytrzymuję tej rozłąki - nie wytrzymuję... Tesknota jest tak ogromna, że każda chwila, to ciągłe obrazy z naszych spotkań, tego uśmiechu, słów. Co mam zrobić, patrzeć jedynie na jej dom, oglądać zdjęcia, czytać e-maile... i krzyczeć, krzyczeć!!! Że jej potrzebuję... potrzebuję!!! Kiedy słyszałem od Niej "że nikt tyle dla mnie nie zrobił co ja" to chciało się płakać, a teraz nie przeszkadzaj mi w życiu... Co mam powiedzieć swojemu sercu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jestem porażona tą opowieścią. Czytałam ją wczoraj kilka razy i dziś usiadłam do komputera zaczynając od tego wątku. Jesteś tak wrażliwym człowiekiem, że aż trudno uwierzyć, że żyjesz we współczesnym świecie. Przeżywam to razem z Tobą choć wiem, że nie jestem w stanie Ci pomóc, a nawet nic mądrego doradzić. Czy ja dobrze zrozumiałam, że byliście razem ponad 2 lata? Piszesz: " Potem znów przez rok dwa serdeczna, zażyłam przyjaźń, momentami namiętna. " Zrozumiałam tez, że rozstaliście się gdzieś w maju. Mamy wrzesień, a Twoje serce ciągle krzyczy? Nasuwa mi się jednak pewna wątpliwość: też jestem dojrzałą kobietą i wydaje mi się jednak dość nienaturalne, że dorośli ludzie tak długo nie osiągają pełnego fizycznego zbliżenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Też jestem porażona...jak można byc takim idiotą, żeby odmówić ukochanej (podobno) kobiecie seksu????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Słońce mojego życia
Dzięki "zza rzeki" i kyyrene za wypowiedzi - to dla mnie bardzo ważne - że choć ktoś coś napisze... "zza rzeki" napisałaś, że tak wrażliwy człowiek, trudno uwierzyć itd. Otóż powiem Ci tak: - tak jest kiedy to uczucie się skrywa, kiedy człowiek tłumi je (nawet nie zdając sobie z tego sprawy) - np. zajmując się pracą, swoim hobby, zainteresowaniami itd. Czy byliśmy 2 lata - nie to tak nie da się usystematyzować - znamy się dłużej, ale raz byliśmy bliżej raz dalej, ale cały czas bardzo blisko. Tak właściwie to wszystko runęło w czerwcu. Tak moje serce krzyczy i to cały czas. Boję się trochę też (przepraszam za egoizm) o siebie - bo zdrowotnie to się mi trochę też udziela. Piszesz też "nie osiągają pełnego fizycznego zbliżenia" - widzisz teraz sam sobie zadaję to pytanie - dlaczego, ale ja wiem dlaczego. To nie znaczy że ja jestem jakiś... no... "nie ten" - nie wręcz przeciwnie :-) Tylko ta kobieta miała w życiu przejście z tym związane i moja obawa o to żeby Jej nie skrzywdzić tak czy inaczej była tak silna (to właściwie odpowiedzialność za nas dwojga można powiedzieć) że powodowało to we mnie taką blokadę. Poza tym ciągle brakowało pewnej swobod bycia sami (naprawdę tak było)- to dla mnie podstawa. A przecież było tak proste - wystarczyło gdzieś wyjechać - marzyłem i marzę o tym nadal (też były tutaj pewne trudności nie będę teraz opisywał - może brak mojego twardego walnięcia pięścią w stół - tak chyba tak). Zaraz jednak stopowałem się tym, że tak nie wolno jeżeli pojedziesz gdzieś na jakiś urlop - to skończy się na tym, że ja (przepraszam) nie wyjdę z łóżka i schrzanię wszystko - wszysytko co można. Wyjdę na erotomana który tylko po to zorganizował urlop - wierzcie że to mnie tak blokowało - choć powiem, że były chwile takie że bardzo tego chciałem - ale wtedy coś u Niej z kolei... A fakt faktem, że też człowiek zawsze ma to "coś" żeby kobieta poczuła to chciałoby się jej dać - tzn. rozkosz, obawa czy jestem w stanie to dać, a nie żeby to tylko było w mojej głowie, też była. Poza tym miałem w życiu też dwie historie z innymi kobietami - i obydwie to ja zakończyłem - właśnie twardą ręką, po prostu nie wiedziały czego chcą a w drugim przypadku, nawet żadnego uczucia nie było. Nie pozostało to dla mnie obojętne - wręcz przeciwnie, kolejna blokada. Kiedy w życiu dwa razy się daj z siebie co można i kocha się (lub stara się to okazywać) a z drugiej strony beton (po pewnym czasie) - to właśnie kiedy trzeci raz trafia się na kobietę która to akceptuje - człowiek myśli - nie zaraz coś tu nie tak!!! To coś za szybko to chyba niemożliwe. I zaczyna się - chłopie pomyśl - czy Ty temu podołasz (właśnie to dot. tej akurat osoby i sytuacji którą opisuję w głównym wątku) czy nie okaże się że to tylko zauroczenie i człowiek zaczyna włączać zdrowy rozsądek. No zdrowy to on może nie wiem czy jest ale głupi napewno. I tak to trwa. Lepiej nie powiedzieć kocham, niż osłodzić co tylko się da a w rzeczywistości Ona może wcale tego nie odczywa właśnie ode mnie tym co robię. Więc lepiej normalnie się zachowywać - tylko to jest szczere. Cóż brakowało mi tego żeby mi ktoś powiedział, że nie bój się tego ujawnić, spróbuj. To właśnie też jest też i odp. dla kyyrene - cóż jestem może idiotą, ale jak ktoś nie jest na moim miejscu to tego nie zrozumie - wielu rzeczy nie opisywałem bo czasu i miejsca nie wystarczyłoby. Poza tym jest też to co pisałem wyżej, kiedy człowiek trafia na "tą" właściwą to tu nie potrafi okazywać uczuć (a właściwie trzyma to na wodzy...) - kiedy przejechał się dwa razy w życiu. Dodatkowo kiedy do tego cały czas (co chwilę) rodzina dorzuca swoje - "grając" na tym jak to wszyscy wokół potrafią ułożyć sobie życie ten, tamten itd. itd. to można psychicznie się wykończyć. Ale nie mówmy akurat o tym. Wiem, że Ona to jest Słońce mojego życia - co mi pozostało??? Puste ściany, złość na wszystko i wszystkich wokół. Co mam? Nic!!! Najpiękniejsze lata (nie moje) wogóle lata... tego nie potrafię wyrzucić... Pozostaje robienie (nomen omen) zdjęć zachodzącego słońca - to co uwielbiam - ale ja wierzę że to Słońce może zachodzi, ale może też znów wzejść. Ehhh... miałem jeszcze wysłać Jej jeden wiersz który ostatnio napisałem - dla Niej, ale już się nie odważyłem, bo jest taka sytuacja. Może tutaj w następnej wypowiedzi wrzucę. Dzięki za wypowiedzi - i zapraszam na kolejne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"ale ja wierzę że to Słońce może zachodzi, ale może też znów wzejść\" Musisz sobie uświadomić, że jeśli to Słońce wzejdzie, to będzie to już inny dzień - i inna kobieta. Wiem, że uznasz to za szczyt braku taktu z mojej strony, ale taka jest prawda. I im szybciej to zrozumiesz, tym lepiej będzie dla Ciebie. Rada? Wykasuj numer z telefonu, e-mail z komputera, wszystkie pamiątki i zdjęcia włóż do pudła i zanieś na strych. Wiem, są to rzeczy bardzo cenne, ale dopóki się z nimi nie rozstaniesz, dopóty się nie oczyścisz i nie będziesz gotowy żeby stawić czoła normalnemu życiu. Będziesz żył wspomnieniami. Wiem, jest czas żałoby i nie wolno go skracać, bo człowiek sam musi przez nią przejść, musi ją przeżyć i poczuć. Bądź jednak uważny, żebyś nie przedłużył jej w nieskończoność, to może być dla Ciebie niebezpieczne, a (jak sam piszesz) ze zdrowiem tez coś zaczyna się dziać. Poza tym im dłużej będzie trwała żałoba, tym dłużej będziesz miał naciski ze strony rodziny, że czas Ci ucieka. Choć prawdę mówiąc nie bardzo rozumiem postępowanie Twoich najbliższych - w końcu czas, w którym ludzie wiążą się i zakładają rodziny ulega sukcesywnie przesunięciu. Dzisiaj samotny trzydziestokilkulatek (zakładam, że możesz mieć tyle lat) to już nic niepokojącego. Zajrzę tu jeszcze - pisz, jeśli dzięki temu będzie Ci lżej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Oblech
Jesteś lessbijką, bo faceci takich pierdół nie wypisują :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×