Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Mayaa

toksyczny związek - prosze o pomoc poważne osoby

Polecane posty

Gość winnnnnna
a w czym ty widzisz swoje winy? O co masz do siebie żal?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość całowicie czarny kot
ammazzi - jesteś mądrą kobietą do wszystkiego o czym mówisz, chyba trzeba samemu dojść niestety:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ammazzi
Dziekuje czarna koteczko :)) Ale widzisz jak jest, to nie wystarcza. Zaczelam chorowac w toksycznym zwiazku z ktorego nie potrafilam sie wyrwac, mimo, ze widzialam, co sie dzieje. Balam sie, nie moglam podjac decyzji, nie chcialam na ten temat rozmawiac z nikim. Jestem drugi miesiac na zwolnieniu i chwilowo czwilowo czuje sie, jak w ciemnym tunelu. Wszystko za malo, wobec tego, co sie czuje a co sie wie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mariusz78
A ja moge odpowiedzic z drugej strony (faceta), to ja sprawiam problem dla swojej partnerki. Przeskadza mi to ze za bardzo mezczyny zwracaja na nia uwage, jest ladna, zadbana, bardzo mila dla kazdego i kazdy ja lubi. Jest dobrze miedzy nami w 90% ale taki jedyny problem jest i wiem ze to moj. Wpadam w mala depresje jak mi opowiada o pracy ze na nia mlodsze faceci sie patrza czy ze kolezanka mowi jej ze jak chcialaby to mogla kazdego faceta miec. Nasze rozmowy wtedy sa bardzo niszczace i to juz jej meczy, nie wiem czy ja mam zerwac z nia, bo to ja robie jej krzywde :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gretchen
ammazzi napisałaś "Jednocześnie często powątpiewam czy faktycznie jedynie „neurotyczki” padają ofiarą psychopatów. wszystkie kobiety, niezależnie od tego, czy mają „neurotyczną” naturę, czy nie, bywają ofiarami psychopatów. psychopaci zawsze wiedzą, jak wypatrzyć podatną kobietę, która będzie podsycać ich wysokie mniemanie o sobie". Nie jestem neurotyczką - potwierdzone przez psychologa i psychiatrę ;) Trafiłam do nich przerażona tym, co sama sobie zrobiłam i szukając wytłumaczenia, dlaczego. Czy wyczuł we mnie podatna kobietę, łatwą ofiarę, kogoś kim można gładko manipulować? Byłam przerażona i chyba wciąz nadal jestem, jakie spustoszenie pozostawił w mojej psychice... Wciąz sie zbieram do całości... Według psychologa, byłam dla niego wyzwanie, przy którym chciał sie sprawdzić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ammazzi
Mariuszu Nie mam pewnosci, czy Twoja relacja jest juz tak toksyczna, jak to o czym piszemy w tym watku. Ale jesli zauwazasz problem, to dobry krok. Nie kazdy potrafi na siebie popatrzec z boku. Toksyczni ludzie raczej nie dostrzegaja tego, co robia innym Jesli Twoja dziewczyna jest ladna i lubiana, to wlasciwie powinienies byc z niej dumny. Ale jesli zazdrosc Ci w tym przeszkadza, to po prostu ROZMAWIAJ Z NIA O TYM. Jesli jest tez wrazliwa i madra to moze Ci w tym pomoc. Czasami kobiety lubia zazdroscia podkrecac facetow. Jesli bedzie wiedziala,m ze to dla Ciebie problem, to to uszanuje. Moze pytanie jest w Tobie Dlaczego jestes zazdrosny ? Czy czujesz sie gorszy ? Mniej dla niej wazny ? Mniej wazny dla siebie samego ? Popracuj nad poczuciem wlasnej wartosci Co z tym jest ? Kto mial swoj udzial w tym, ze czujesz sie czasami gorszy ? Jesli to dobry trop, to warto, jesli zalezy Ci na tej kobiecie zastanowic sie nad tym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ammazzi
Gretchen To przeczytalam w necie, ale sie tez z tym zgadzam. Zastanawialam sie, czy ja sama potrafilabym postepowac w taki sposob. Jako dziecko bylam manipulowana i trzymana na emocjonalnej smyczy. Zapewne posiadam taka umiejetnosc. To, co nie pozwoliloby mi przerkroczyc tej bariery, to fakt, ze czesto utozsamiam sie z tymi, ktorzy sa ofiarami, czegokolwiek. Nie mialabym przyjemnosci w dreczeniu kogos. Nie znosze, nawet w kinie ogladac obrazkow z upokarzania innych. Nie mialabym takiej przyjemnosci w tym, aby patrzec, jak ktos sie meczy, jest emocjonalnie zdruzgotany. Na tym chyba polega roznica. Moze to jest wlasnie w tej odrobinie empatii. Zal mi Ciebie i wszystkich ludzi, ktorymi inni posluzyli sie dla wlasnej przyjemnosci bycia podlym, okrutnym. Szczegolnie, jesli dotyczy to dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mariusz78
ammazzi, Dziekuje Ci za odpowiedz taka. Prawda czuje sie gorszy, ale nie wiem czy to calkiem moja wina ze tak, czasamy ona opowiada mi czegos i nie zdaje sobie sprawy ze to mnie boli, n.p. kochalismy sie dopiero, ja caluje delikatnie, rozmawiamy a ona mi mowi "ostatnio zauwazylam ze duzo mlodych facetow na mnie sie patrzy" ... Mam wybor, zrobic z tego zart albo pytac ja, kto, jak i kiedy ? Wiem ze nie uda sie ukryc ze zniszczyla chwile i moj humor w jednej sekundzie. W pracy, przyznala sie ze prawie kazdy facet z checia na nia patrzy i to jest "zabawne troche". Nie jestem od nich gorszy bo wcale zle nie wygladam ale napewno sa lepsze jakiesz tez, boje sie ze wczesniej czy pozniej cos sie stanie. Bardzo sie kochamy ale czuje ze inne ludzie nam przeszkadzaja. Wychodzi ze to jest moj problem bo swiat sie nie zmieni, jest tak jak jest i musze tego zakceptowac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jennifer.1
Mariuszu, posłużę się słowami Margaret Thatcher (bodajże jej to słowa): "Jeśli kobieta mówi że jest damą, to na pewno nią nie jest". Jeśli Twoja dziewczyna wciąż powtarza Tobie (i sobie zarazem) że jest tak rozchwytywana, to na bank ma niskie poczucie wartości. Gdy byłam niepewna mojego bylego faceta, często powtarzałam, że się podobałam temu czy tamtemu. Czułam się wtedy głupkowato ale myslalam ze wzbudzę zazdrość :) Po prostu ona nie jest pewna swej wartości tak, jak być może to okazuje. Kobieta o wysokim poczuciu wartości (nie mylić z poczuciem wyższości) nie musi powtarzać jakie ma powodzenie. Ja do tego doszłam po 10latach męki ze sobą :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość całowicie czarny kot
Prywata: byłam wczoraj na pierwszym spotkaniu w centrum terapii uzależnień w moim mieście. Będę się spotykać z terapeutka co czwartek. Z pierwszego spotkania wyszłam wyjątkowo spokojna, czułam, jakby spadło ze mnie 80 kg i mimo, że piździło niemiłosiernie (bo trudno nawet powiedzieć, że wiało :-) ) szłam spokojnie do domu i nawet mnie to specjalnie nie wkurzało. Jestem tak spokojna, jakbym wzięła 10 tabletek uspakajających:-) Powiedziałam głośno obcej osobie co mnie boli, czego się boję, co mnie spotkało i uzyskałam milcząca akceptację. Dziś przez przypadek widziałam się z eks. Jechał samochodem i zauważył mnie, więc wszedł w pobliski zakręt driftem - chciał się popisać. I... obeszło mnie to NIC :-) A jeszcze tydzień temu siedziałabym i rozkminiałabym i rozkładałabym to wydarzenie na czynniki pierwsze. Co on chciał, czego nie chciał, jak zareagować dobrze, a jak źle.... :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gretchen
Już wychodzę, ale przeczytałam słowa Mariusza i nie mogę pozostawić ich bez komentarza. Aż mnie wewnętrzenie trzepnęło... Bądzie ostro - wybacz. I to ma być co z jej strony? Na pewno nie podniesienie własnej wartości. Nie w tym momencie! Albo faktycznie nie zdaje sobie sprawy z tego, że Cie to boli, albo chce Cie zranić świadomie. Wiesz, co mówił mój były? Potrafił tuż po popatrzeć na mnie i powiedzieć - wole kobiety o bardziej chłopięcej figurze i mniejszych piersiach. Fakt, to było już ekstremalne i zaraz później nastąpił koniec, ale zaczęło sie właśnie od podkreślania, ile to on ma koleżanek - czasem chciał, bym razem z nim "podziwiała" ich urodę, opowiadania, jakie ma powodzenie itp. itd. Może przejaskrawiam, jednak jak dla mnie zawsze zaczyna sie od takich małych rzeczy. Tak, mój były był egoistą. Liczył sie tylko on, a ja liczyłam się tylko wtedy, kiedy byłam mu po drodze. Nie jestem pewna jak to było u niego z empatią. Chyba cos się tam tliło, ale egoizm był najważniejszy. Długo by opowiadać, jakich podłości z jego strony doświadczałam. I nie w sumie, czy chcę. Bo to tez fatalna wizytówka dla mnie samej. Zadawać sie rok czasu z takim śmieciem... Ale może opowiadania o tym jest też formą udowodnienia samej sobie - dostrzegam jego złe cechy, wiem jak się takie rzeczy przejawiają i muszę zrobić wszystko, by juz nigdy w podobne gówno nie wdepnąć... Przepraszam, że tak chaotycznie i nieskładnie. Chciałam napisać parę słów przed wyjściem... Pozdrawiam ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jennifer.1
Gretchen, podpisuję się pod tym co opisalas. Ja wspomnialam ze sama bylam zazdrosna i chcialam by eks wykazal zainteresowanie, poprzez wzbudzenie zazdrosci. Ale przypomnialas mi to co i moj byly robil - potrafil powiedziec wlasnie, ze woli wiekszy biust czy kobiety bardziej przy kosci,a do chudych nie nalezę, wiec mial specyficzne upodobania - waga ciężka, jak to mowie :D Gdy mnie zostawial, mial rozne przygody, z roznymi wizualnie kobietami. Potem wracajac do mnie twierdzil ze jednak ja mu sie bardziej podobam.. Po czym gdy znow sie psulo miedzy nami, dopiekal mi ze jednak moglabym wygladac inaczej, ubierac sie inaczej - szpilki, mini itp to byl jego ulubiony zestaw Big Mac :) Jeju, jak dobrze ze sie wyzwolilam z tego zwiazku i ulegania kaprysom faceta ktory po prostu nie umial mnie zaakceptowac, ufff... :) Rozumiem, zadbac o siebie trzeba, ale nie zmieniac sie w kogos innego by zasluzyc na czyjes pożądanie i adoracje..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gretchen
To mogę teraz na spokojnie ;) Całkowicie czarny kot - pierwsze koty za płoty ;) Brawo!! I za otworzenie sie na terapii - to wbrew pozorom nie jest łatwe - i za reakcję na popisy exa. Wielkie brawa! Tak trzymaj 🌼 Wczoraj krzątając sie po mieszkaniu, gdzieś z włączonego telewizora dobiegły mnie takie słowa - odrzucając przeszłość jesteśmy skazani na jej powtarzanie... I chyba uczynię z nich swoje motto. Pamietam, jak bardzo chciałam wyciąć, zapomnieć wiele spraw ze swojego życia. Zapomnieć ból po poronieniu, ból, kiedy wbrew temu, co czuło serce, mówiłam do byłego "żegnaj". Wymazać z pamięci wszystkie te za długie noce, kiedy płakałam aż do zmęczenia organizmu... Ale właśnie - lepiej nie zapominać. Nie można, bo kiedy zapomni się, jak było źle, znów można paść ofairą toksyka. Bo przecież na początku oni zawsze są cudowni... I nie wiem, jak Wasi, ale mój był cholernie inteligentny. Tak naprawdę to właśnie na to poleciałam, bo urody to on powalejącej nie miał ;) Nie katujmy sie wspomnieniami, ale nie zapominajmy. Ku przestrodze na dalsze lata... Miłego wieczoru ❤️ 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gretchen
Ammazzi, Jennifer 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jennifer.1
Całkowicie czarny kot - super reakcja na uliczne wygłupy byłego :) Widzę po sobie ze nic tak nie irytuje naszych eks,jak postawa tumiwisizmu lub calkowitej ignorancji - "jak to, ona mnie olewa? przeciez zawsze moglem ją zmanipulowac.. jeden sms podrywal ją na nogi i przybiegala na kazde moje skinienie".. Moj byly napisal tydzien temu sms zaczepny o zwrot dlugu. Choc wie ze od ostatniego jego zdania "dla Ciebie nie żyję" minely 4tygodnie i nie moglam zdobyc kasy. Przyjal wtedy spokojnie do wiadomosci ze potrzebuje wiecej czasu i nie mial nic przeciw, powiedzialam ze zrobie przelew jak tylko bede mogla,zgodzil sie, ale widac cos go przypililo. Zawsze zaczepial czyms takim czego nie moglam olac. Potem wątek sie rozwijal i czesto gęsto dochodzilo do spotkania, rozbudzenia uczuc, a potem.. same wiecie - błędne koło powracalo.. Tym razem olalam. I cisza narazie :) No bo sam napisal ze on dla mnie nie żyje.. Więc bardzo proszę - ma co chcial.. :) Gretchen - piękne slowa uslyszalas.. To prawda, nie ma co walczyc z emocjami.. Ostatnio co parę dni mysle i tęsknię za eks. Dotąd besztalam sie za takie mysli.. Odganialam.. Ze jak mogę wciaz tęsknic, juz bylo dobrze i spokojnie, nie mamy kontaktu, wiec nie mam zadnych czynnikow wywolujących wspomnienia.. Teraz spokojnie obserwuję co to za emocje, przezywam smutek, żal, wspominam dobre chwile.. I wiecie co, trwa to znacznie krócej i jest coraz mniej bolesne. Gdy zwalczalam te odczucia, strasznie sie wzmagały.. Trzeba odpuscic.. Oj jak dobrze że macie podobne doswiadczenia. To forum i rozmowy z Wami bardzo mi pomagają trzymać wytyczony kurs :*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jennifer.1
P.S. Gretchen - moj tez byl ( i jest chyba) cholernie inteligentny. Zawsze zastanawialam sie, skoro nie jest tępakiem, jak moze swiadomie tak mnie ranic. Nie wierzylam i do konca nie chce wierzyc ze manipulowal. Bo tak szczerze mu z oczu patrzylo gdy byl na "tak" i mowil ze mnie kocha, ze sam sobie nie radzi, ze tesknota za mna przewyzsza niechęć.. Teraz zaczynam myslec ze mimo iz mial szczere intencje - JEDNOCZESNIE manipulowal, czując korzysc i wygodę w chorych powrotach do mnie (to przyznal). Dlaczego, się głowię..? Chyba tylko zaburzeniem emocji mozna to tlumaczyc,jak myslicie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gretchen
Jennifer ❤️ Także bardzo sie cieszę, że jest ten topic ;) Cieszę się tym bardziej, iż jesteśmy w zbliżonym wieku i po prostu wiecie, jak to nie tylko jest leczyć się z toksyka, ale funkcjonować w społeczeństwie... ammazzi dała piękną charakterystyke mojego byłego. Mimo posiadania mnóstwa znajomych, tak naprawdę nie nadaje się do życia z innymi. Nie posiada empatii, nikomu nie współczuje, sprawia ból bliskim i ma to gdzieś. Nie liczy się z niczym i nikim. Jeśli ktoś z jego otoczenia cierpi, on tego nie rozumie. Nie ma nawet ochoty słuchać, że komuś jest źle. A jednocześnie opowiada o tym, jak bardzo sam został skrzywdzony! Pamiętam początek naszej znajomości. Opowiadał mi o różnych kobietach, które go wykorzystały, oszukały, były dla niego miłe tylko po to, by dostać coś dla siebie. Prawie ze łzami w oczach to mówił i co? Stworzył tylko pozór wrażliwego chłopca. Pozór, na który ja idiotka się nabrałam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość winnnnnna
hej dziewczyny! A u mnie coś dziwnego sie dzieje- zaczęłam zapominac to co złego mnie ze strony mojego ex spotkało....ale za to świetnie pamiętam - coraz wyraźniej ,swoje akcje.... Znalazłam gdzies na necie taki mały test na toxyczny związek- jest tam o borażaniu sie, o tym,ze ktoś reaguje na rozmowe o trudnosciach-\"znów sie czepiasz\" i kilka innych punktów... tak własnei było u mnie... tylko dlaczego martwie cie,ze to JA wszystko zepsułam... nadal... czy któraś też tak miała? Moj ex potrafił podejrzewac,ze nie byłam w szpilatu ( wyszłam po 1 nocy, po ataku astmy bo nie miał sie kto psem zajać..),zamiast mi pomóc z zakupami, psem, herbata- miał focha,ze chyba go oszukuje... podejrzewał,ze kogoś mam.... Czy to toxyczne? Czy tez bardziej toxyczne,z wybuchałam czasem, ze czepiałam sie? Próbuje znależć jakąś odpowiedz, bo strasznei sie martwie,zeby moj kolejny( jeśli Bóg pozwoli) nie był taki...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość winnnnnna
mam taka idee fix,zeby spróbowac wrócic...... Po co? Może sama sie oszukuje, ale NAPRAWDE chciałabym zobaczyc jak ten zwiazek by wygladał gdybym stała sie potulna, nie pokazywała ze coś tam mi nie pasuje.... Moze okazałoby sie,ze nie wytrzymuje tych napięć... potrafił być nabzdyczony,że masło twarde u mnie w lodówce, albo,że nie mam ochoty na tewn sam film, a przeciez ON go dla mnie ściągnął z netu..., albo,że oglądam głupoty w tv... zaraz krytykapołączona z lekkim fochem... Zastanawiam sie... czy to ja wprowadzałam toxyne- niepokornie mówiłam co mi nie odpowiada, czy on..? Bo układ przeciez był toksyczny... tak sie boje,ze to JA>>>>

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jennifer.1
Winnna, wydaje mi się że w toksycznym zwiazku obie osoby są toksyczne, tylko przewaznie odgrywają rozne role - jak przeczytalam w "Toksycznej Miłości" - jedno jest Nalogowcem Kochania (ja), drugie Unikającym Bliskości. Każde zatoksycznia związek swoimi zachowaniami. Nie ma jednego winnego, tak mi sie zdaje. Co do idealizowania przeszlosci - doskonale Cię rozumiem. Tez tak mialam - po jakims czasie pamietalam ze wlasciwie to on byl dobry, a ja zla. No bo to ja sie czepialam, bylam zaborcza, zazdrosna, kontrolująca, czepliwa, nieznośna (nawet bliscy mi to mowili).. On dlugo byl cierpliwy, potem zaczal sie zmieniac i oddawac pięknym za nadobne. Ale wina jest zawsze po obu stronach. Trafilam na kogos kto przyjal wyzwanie i rolę toksycznego partnera. Moze zdrowy partner nie przystapilby do tej walki, moze odszedlby, gdyby zobaczyl ze naruszam jakies zasady.. A moze nie, bo okazalby sie rownie uzalezniony od zwiazku.. Nie wiem tego. Wiem natomiast ze tesknota i chcec powrotu, by "spróbowac ponownie" to cos bardzo naturalnego. Bo oboje widzielismy ze z nikim innym nie udalo sie nam wytworzyc tej iskry, tego przyciągania, chemii.. Probowalismy albo na moja albo na jego prosbe, choc ja sie zawsze bardziej ponizalam, bardziej skamlałam o milosc.. Teraz juz na szczescie wiem ze nie chcę, nie ulegnę ani sobie, ani jemu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość winnnnnna
i nigdy nic sie nie zmieniało? Pomimo postanowien? Myśmy tak naprawde nigdy sie nie rozstali wczesniej- jaikes 3 dniowe regularne rozstania.. Teraz przy tym "prawdziwym" przemyślałam wszystko, każda jedna kłótnie która wywołałam i doszłam do wniosku,ze to moja wina... Ratując sie zrobiłam nawet liste- jego akcje kontra moje... jego jest oczywiście wiecej i sa ogromne... Dla porównania na mojej liscie jest- wybuchnęłam, ze sie spoznił pol godziny.. a na jego- zrobił mi awanture i napluł mi w twarz.... Fajnie, tyle,ze to nie pomaga jakoś. Dobrze wiedziec,ze ktos też tak sie czuł.... winny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość winnnnnna
wczoraj sie przeraziłam... napewno jestem "nałogowcem" Poczytałam sobie swoj pamietnik... przy kjazdym moim partnerze pojawia sie w którymś momencie zarzut,ze daje mi za mało milosci , za mało czułasci, komplementów... mowa o 3 panach.. wiec juz spokojnie moge wyciągnąć wniosek,ze to ze mna jest coś nie tak, to mnie ciagle mało, to ja musze miec podawaną miłosc na wysokim C, bo jesli nie - zaczyna mnie to uwierac, zaczynam byc nieszczesliwa i wytykac im brak tych cholernych komoplementów, kwiatków, głaskania po główce.. A przeciez spokojne zwiazki wcale tego tak nie łakną... żyja codziennym zwykłym życiem, sa zgodne i nie robią z takich pierdół kłopotów... czy kiedykolwiek bede umiała inaczej, czy juz zawsze bedzie mi źle , bo dostaje "normalna" dawkę zamiast nadwyżkowej? I oczywiście musze być non-stop w centrun zainteresowania... jesli z tego centrum na chwile znikam , czuje sie zlekceważona.. a stąd juz tylko krok do czepiania sie o nic... Pukam sie teraz w głowe- jak mozna miec pretensje,ze sie ukochany z pracy nie odzywa? Nie robiłam awantur, a on miał w zwyczaju odzywac sie co rano na GG, kiedy raz tego nie zdobił byłam zdenerwowana do granic wytrzymałosci... nie awanturowalam sie, ale napięcie świetnie wyczuł i dostało mi sie... i słusznie, bo odstawiłam paranoiczną histerie- wprawdzie tylko w swojej głowie, ale jednak....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość całowicie czarny kot
Gretchen, Jenny1 - dziękuję za dobre słowa :-) Podłączę się do głosów, mówiących, że fajnie, że że temat jest. Wszyscy wpisujący się na topiku stworzyli całkiem sympatyczną grupę wsparcia:-) To bardzo pozytywne, że jest miejsce gdzie można zajrzeć i spotkać osoby, które rozumieją o czym piszesz... Ostatnio mocno się skupiam na sobie. Nie na eks i nie na związku, ale na sobie. Pomaga mi taki egoizm. Rozkminiam siebie samą i analizuję (a przynajmniej próbuję) skąd się wzięły u mnie takie a nie inne zachowania. Przemyśliwuję czego chcę od zycia, a czego nie. Takie mocne spojrzenie wewnątrz siebie mi pomaga. I dużo prawdy jest w sformowaniu, że zanim się wejdzie w związek z drugim człowiekiem, trzeba być poukładanym samym ze sobą. Trzeba wiedzieć kim się jest, trzeba umieć zdrowo o sobie myśleć i zdrowo się kochać. Bardzo żałuję, że mam taki 'bagaż emocjonalny' jaki mam i że mój eks ma taki 'bagaż' jaki ma. Moglibyśmy stworzyć naprawdę dobry zdrowy związek. Pasujemy do siebie. Niestety - lęki i strachy okazały się silniejsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jennifer.1
Winnnna, niestety nie zmienialo sie mimo postanowien ze "się postaramy oboje".. Bo nie da sie naprawić zwiazku, gdy oboje tkwią w toksynie. Trzeba sie rozstać. Wątpię tez niestety czy po np roku da sie zaczac od nowa i odniesc sukces. Chyba po prostu jestesmy z eksami - jak uczulające się alergeny. Nie wiem, moze za lat parę, udaloby sie powrocic, gdyby jedno i drugie odwalilo robotę nad sobą. Z drugiej strony tyle zlego sie stalo, ze chyba zaufanie cieżko byloby odtworzyc. Pytasz czy dostaniesz tyle uczucia ile pragniesz, bo masz zawyżone zapotrzebowanie na milosc - ja tez to przerabialam. Gdy skupiamy sie na facecie ktory ma nas obdarzac wielką miloscia, obsypywac kwiatami i zapewniac bez przerwy o milosci - tak naprawde nie wierzymy w siebie dosc mocno - potrzebujemy zewnętrznych czynnikow, faceta ktory potwierdzi nam samym naszą wyjątkowosc, zapewni wyłącznosc i uspokoi zazdrosne mysli. A ja doszlam juz do tego czemu tak sie dzieje - bo my same siebie nie kochamy dosc mocno. Wiem ze to cholernie trudna do zrealizowania teoria, ale sama wojuję od paru miesięcy i widzę pierwsze efekty. Probujmy kochać siebie, będąc singlami. Zadbac, pochwalic, docenic siebie.. Bez rozglądania czy moze jakiś facet zrobilby to za nas. Niesamowicie zmienia sie energia w czlowieku, gdy zaczyna kminić, że sam jest swoim najwazniejszym w zyciu partnerem. Facet moze odejsc, a my jestesmy na siebie skazane 24h na dobę. Czyz to nie najwazniejszy zwiazek naszego zycia? Ze sobą samą? Taka mądra jestem bo sie naczytalam ksiazek :) ale naprawdę zaczelam mozolnie to praktykowac i slysze nieraz "cos sie w Tobie zmienilo.. taka jestes pogodna i spokojna, pewna siebie.." - moze wlasnie w tym tkwi ten sekret? Stać sie oparciem dla siebie samej, kochac siebie, nabierać poczucia wartosci - a w koncu pojawi sie zdrowy kandydat na drugą połówkę? I hope so :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość winnnnnna
Boję sie,ze takiego stanu nie osiagne nigdy... Jestem na siebie tak zla,ze bywam wybuchowa i czepliwa... juz nie widze w sobie nic, co dałoby sie lubic....Za duzo chciałam- to pewne,... kazdy niedostatek był atakiem wprost w serce.. jak ktokolwiak mógłby to zniesc???? Jak samej siebie pokochac, kiedy ma sie sobie do zarzucenia tyle zlego????????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zaczne od tego ze czytam temat od samego poczatku :) Mialam nie pisac, bo to wszystko juz za mna dzieki Bogu i balam sie,ze bede za bardzo moralizowac ;) Ale wypowiedz winnej sklonila mnie jednak do napisania ;) Mialam w zyciu kilka toksycznych zwiazkow i wlasnie kazdemu zarzucalam,ze mnie olewa :O Gdy sie nie dozywal kilka godzin to ja juz mialam jedna mysl w glowie \"juz mnie nie chce \" :O Ale ostatni facet baaardzo sie staral na poczatku, ja i tak nie ufalam i kazde dluzsze milczenie (mowie o kilku godzinach ) wywolywalo we mnie strach :( kazdego dnia sie balam,ze mnie zostawi mimo,ze sie staral :O Pewnego dnia wreszcie dostalam smsa ze musimy sie rozstac ni z tego ni z owego :O Pozniej okazalo sie,ze to on bardziej sie bal niz ja :O Ja do niego lgnelam a on uciekal :O Zeszlismy sie jeszcze na jakis czas ale to byl dla mnie koszmar :O Pozniej to ja zerwalam i pierwsze co zrobilam to poszlam do psychologa, bo wiedzialam,ze tak sie zachowujac nie stworze nigdy zczesliwego zwiazku :O Pol roku chcodzialam do psychologa i widzaialam jak nabieram pewnosci siebie, jak jestem bardziej szczesliwa ;) Choc do toksyka mnie tez ciagnelo :O Teraz jestem z kims innym i juz nie boje sie kazdego dnia,ze on mnie zostawi, jak milczy to ja nie urajam sobie,ze to koniec :) Potrafie sobie wytlumaczyc,ze z toksykiem bym sie kazdego dnia bala,ze znowu ucieknie ;) ale sa jeszcze dni,ze tesknie za ta glupia toksycznoscia choc jest ich baaaardzo malo juz :) Dziewczyny z tego da sie wyjsc ;) szczegolnie pisze to do winnej, da sie z tego wyjsc a ja jestem tego doskonalym przykadame :D ale bez psychologa bedzie Ci bardzo ciezko bo to jest zakorzenione w Twojej glowie, gdzies sa tego przyczyny prawdopodobnie w domu, w zachowaniu Twoich rodzicow :O W kazdym razie zapewniam Cie,ze da sie z tego wyjsc da sie zyc inaczej :) Ale trzeba ogromnej pracy nad soba :)Teraz moge powiedziec ze spotykanie sie bez strachu ejst cudowne :) ostatnio do mnie doszlo ze ja tym razem sie nie boje, nie boje sie,ze sie nie odezwie, nie boje sie,ze mnie zostawi nie boje sie niczego i to chyba nagroda za te lata cierpienia :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość winnnnnna
Kochana COCINELKO! Dziekuje za słowa otuchy.... Ja to chyba robiłam bardziej z chorej potrzeby kontroli niż ze strachu, chociaż to tez... Wydawalo mi sie,ze POWINNIEM.. gówno prawda!Chciałam byc centrum wszechswiata... a tak sie nie da. Teraz sie nad tym zastanawiam, ale chyba oboje wypracowalismy taki system- on chcial być centrum mojego wszechświata też... Sam mnie nauczył,ze codziennie w pracy kontakt na GG...całe dnie w kontakcie.. Martwie sie,czy mi sie jeszcze uda, bo...mam już 33 lata i same pewnie wiecie,ze tu juz cieżko o nową miłosc.... A mogę zapytac w jakim wieku wy jesteście?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość winnnnnna
kurcze.. rozmyślam... chyba az tak źle nie było,zebym panikowała po kilku godzinach... rzadko to sie wprawdzie zdarzało, ale jak sie zdarzało nie wpadałam w obłęd. Inna sprawa,ze prawie zawsze wiedzieliśmy co sie z kim dzieje. To raczej on panikował kiedy zapomniałam zabrac komórki i oczywiscie doszukiwał sie w tym dowodu zdrady.. Ja byłam chyba bardziej wyczulona na takie cholerne drobiazgoi w życiu codziennym i wkurzały mnie strasznie- to,ze budzi sie przy mnie i marudzi ,ze jest głodny wiec idzie do domu zamiast po śniadanie dla nas do sklepu..., ze nie przejmuje ode mnie torby z zakupami, że wiecznie się spóźnia, że pierwszy przełazi w drzwiach, ze jest niepomocny i nieempatyczny... potrafiłam zrobić zdrowa jazde o to,ze skrytykował moją nowa sukienke nieprzyjemnie, że wiecej od nbiego słyszalam negatywów o mnie niż pozytywów,ze ...eh. Ale z tym kontaktem mam problem tak,czy inaczej.... denerwowałam sie jak sie "w pore " nie odezwał.... Fakt. Chore.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
U mnie to byl bardziej strach ze mnie zostawi niz kontrola :O Tez sobie tlumaczylam,ze przeciez sam mnie tego nauczyl sam mnie do tego przyzwyczail,ze caly czas pisze to niech ponosi tego konsekwencje :O Wlasnie gowno prawda, moze mu sie nie chciec, moze nie miec czasu jest wiele powodow, przeciez ja tez nie zawsze mam ochote,zeby odpisac po 3 sekundach czy cos :O Nigdy nie rozumialam jak kolezanki moga sie nie wkurzac ze dostaja jednego czy dwa smsy dziennie :O A teraz wiem,ze to ejst calkiem normalne !! teraz nie dostaje mioliona smsow dziennie, nie jestem zapewniana,ze teskni i mysli o mnie, ale ja to wiem,ze tak ejst, pierwszy raz w zyciu czuje sie kochana mimo,ze byli faceci ktorzy duzo wiecej dawali z siebie a mi it ak bylo za malo :O Nie mzoesz sie za to obwiniac, takie zachowanie nie bierze sie z powietrza jest zawsze gdzies przyczyna czegos takiego :O Ja mam 26 lat i jestem zadowolona,ze to juz prawie za mna ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×