Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

Gość Autodetox
...dzieci w rozdarciu....pierwsze co przychodzi mi na myśl to najbardziej jest im potrzebna autentyczność uczuć ,prawdziwość wymagań,obecność ,jej niezachwianie,prawo do popełniania błędów,pewność współodczuwanie wraz z nimi ,cierpliwość wobec siebie samego. ..tyle na teraz.z grubsza.......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pan Bóg wymyślił długie zimowe wieczory chyba po to żeby ludzie wpadali w depresję :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ostatnio robienie sobie samej krzywdy wychodzi mi najlepiej... ale spróbuję :) dziękuję ❤️ i dobranoc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutek123
yeez co do drugiej umowy - ja to staram się (chociaż nie zawsze wychodzi) tłumaczyć i reagować tak. to co ktoś powie na mój temat np. obrazliwego jest w stanie obrazić mnie tylko wtedy gdy ja sama chce poczuć się obrażona. czyli jeżeli ktoś wygłosi opinię na mój temat - ma do tego prawo - ja staram się tego nie brac do sibie. ktos coś powiedział ale to tylko słowa nic pozatym. jezeli na skutek tej złej opinii informacja zła o mnie będzie się powielać u innych - trudno. ja nie jestem w stanie zapanować nad tym aby wszyscy myśleli o mnie pozytywnie lub aby mnie znali z dobrej strony. staram się na opinie innych ludzi nie reagowac - nawet jak są moim zdaniem nieprawdziwe. sytuacja wygląda inaczej wtedy kiedy ja poprosze kogoś o wyrażenie opinii na mój temat - wtedy nie zawsze się zgadzam ale próbuje dociekać czemu taka jest opiniia innej osoby. chciała bym dojść do tego momentu kiedy opinie innych ludzi na mój temat nie wpływają na mnie wogóle. ani te negatywne ani te pozytywne (bo to tylko słowa i chwilowa ułuda). oczywiście z tymi drugimi jest trudniej, bo niby fajnie jak ktoś chwli

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Maxunia... czy całe życie chcesz przepraszac za to ze zyjesz? Jezeli ktos ma problem ze swoimi emocjami, to nawet gdy bedziesz chodzic na palcach, on i tak znajdzie dziure w calym. Dziewczyno, po co go przepraszasz, jezeli wiesz ze nie jestes niczemu winna? Chyba na tyle jestes samodzielna, ze mozesz pojechac do lekarza pociagiem i nic Ci sie zlego nie stanie. Przynajmniej bedziesz miala spokojna droge. Po co sie tak jego usilnie trzymasz? Wyzywa Cię - podoba Ci się to? Pomylilo Ci sie juz co jest biale a co czarne. To jego zachowanie jest zle i takie wyzwiska nie moga miec miejsca... a Ty go przepraszasz... placzesz.... prosisz... o co? Co w nim jest takiego super? Jezeli chce zakonczyc z Toba znajomosc, to tylko to wykorzystaj, bo to dobry moment zeby sie od niego uwolnic. Jezeli nie dajesz sobie rady sama idz do psychologa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"no coz no coz"... z takimi osobami nie tak latwo zakonczyc zwiazek. Chce sie mscic, bo jakas jego duma zostala naruszona. Takie straszenie zawsze mozesz zglosic na policje. Mnie taka interwencja pomogla.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gdzies tu przewija nam sie opinia nt ksiazek, poradnikow itp. Juz stwierdzilam ze wg mnie ksiazka to narzedzie, instrument. Ale nasz organizm posiada zdolnosci samoleczenia w sferze fizycznej - wiec powinien podobnie posiadac takie zdolnosci dazenia do rownowagi psychicznej. I czasami moze dobrze jest odlozyc na chwile poradnik - i wsluchac sie w siebie. I - jak juz ktos doradzal - posluchac intuicji, \"odgluszyc\" ja, pozwolic jej dojsc do slowa. My wcale nie musimy robic to co ona nam podpowie - natomiast jak najbardziej ustosunkowac sie do tego. Co mowi intuicja? Co ja zaglusza? Jaki jest dialog miedzy nia a rozsadkiem czy tez bawykiem czy wreszcie nasza dysfunkcja? A moze zdominowana jest przez lek?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W zeszłym tygodniu oneill 🌻 pisała w jaki sposób pomagała swojej małej dziewczynce oneill... jak ją chroniła przed wychowawczynia i dyrekcją w szkole. Ja z kolei pisalam jakiś czas temu, że nie umiem pomóc swojej małej dziewczynce w sobie, że nie umiem jej odnaleźć. Pomyślałam nawet, że to jakaś abstrakcja jest...no bo o jakie małe dziecko chodzi i jak to zrobić etc, etc.... Wczoraj wieczorem miałam przemyślenia o tym co pisała oneill i tak mnie to zainspirowało. Mam w moim rodzinnym albumie takie jedno, czrno białe oczywiście zdjęcie... stół zastawiony jak na imieninach, za stołem goście, w rogu pokoju moje łóżeczko i ja w tym łóżeczku stoję a jakaś ciocia mnie trzyma za rękę, a w drugim ręku trzyma papierosa. Zawsze to zdjęcie wzbudzało we mnie gniew, ponieważ na zdjęciu jest ciocia z papierosem, a stół zastawiony, z pewnością było duzo ludzi... oni wszyscy palili papierosy, a ja tam stoję, mam gdzieś ok 10 misięcy. Moja astma nie wzięła się z niczego...Owszem mam ją na tle alergicznym, ale też musiałam mieć do tego predyspozycje, od dziecka miałam problemy z oskrzelami. I wczoraj przed zaśnięciem duża ja poszłam do tej małej i ją stamtąd, z tego zadymionego, śmierdzącego pokoju zabrałam. Przytulałam ją i się nią zaopiekowałam i... zaczełam strasznie płakać, z takim bólem, nagle... To był pierwszy raz, kiedy odnalazłam kontakt ze swoim wewnętrzynm dzieckiem, Dziękuję Ci oneill ❤️ Moja teraźniejsza sytuacja zaczyna się klarować... nie mam już kontaktu z M niemal od miesiąca, z krótkim epizodem dotyczącym mojej choroby. Myślę, że mój pobyt w szpitalu, pomimo całej grozy pomógł mi w wytrwaniu i ustaleniu samej ze sobą, że to ostateczny koniec, że nie tylko mój umysł, ale i ciało \"pożegnało\" się ze wszystkim toksycznymi brudami, które były we mnie po M. Miłego dnia i...tygodnia dla Wszystkich ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dokoncze wczorajszy watek o chorobach, mialam dodac cos istostego ale wyszly ze mnie tamte bole - i dobrze, bo wreszcie moglam je wylac na zewnatrz, to siedzialo we mnie 40 lat, ten zal, to rozczarowanie, brak oparcia, strach... Te wszystkie emocje - i dobrze ze je uwolnilam. Czuje ulge, taki maly kroczek do przodu. Cos jeszcze jest za mna, pozostawilam za soba. Ale zastanawiam sie - ile jeszcze? Wiem, to bez sensu, ale jesli nagle, za jakims jednym wspomnieniem ukazuja sie inne, jak przy obieraniu cebuli warstwy - to mysle sobie, czy nie ma czegos co calkowicie wyparlam. Bo wiedzialam ze i tak nikt nie wyslucha, nikt nie zrozumie a moge sie co najwyzej bardziej narazic - wiec wiedzac ze i tak z tym nic nie zrobie - upchnelam gdzies w zakamarkach niepamieci. I nawet nie wiem czy to jest czy nie ma... To sa zreszta takie spekulacje - ale skoro nie mozna o czyms mowic i cos z tym zrobic - to trzeba o tym zapomniec. Bo intryguje mnie ow lek ktory wciaz w sobie czuje. Nie potrafie znalezc jego zrodla - a przekopalam naprawde mase materialu, jeszcze nie wszystko przerobilam, ale czulabym gdybym dotknela tego leku. Mam wrazenie ze jak w tej zabawie: zimno-cieplo-goraco: kraze wokol niego i jest zimno, cieplo - ale nie ma goraco. Nie jestem nawet w poblizu - a jesli jestem to nie mam o tym pojecia. Bardzo bym chciala bo czuje ze tu jest jadro tego leku, i tutaj mozna go unieszkodliwic. OK, z tym moim chorowaniem - nie pamietam, w podstawowce chorowalam bardzo czesto i to na poczatku, pozniej juz rzadziej. Ale zastanawia mnie czy nie bylo to ucieczka od problemow z rowiesnikami; szkole sama bardzo lubilam i lubilam tez sie uczyc. Nagle zaczelam sie jakby "bac" chorowania. I przestalam chorowac. Chorowanie niczego nie zmienialo, nie rozwoazywalo - a stawalam sie przez to "mniej wartosciowa". Mysle ze ten brat matki i podejscie rodzicow (takie formalne, a nieraz slyszalam: ubierz czapke bo jak sie rozchorujesz to znow bedziemy musieli kolo ciebie skakac) spowodowaly ze uznalam chorowanie za bycie ciezarem - malo tego - ze ja celowo cos robie by chorowac i sprawiac klopot, jakby oni nie mieli dosyc wlasnych problemow. Tak sie czulam. I jak na kolonii dostalam angine ropna i przewiezli mnie do szpitala to cie cieszylam ze to nie w domu i ze znowu nie musze wysluchiwac ze pewnie pilam zimna oranzade czy cos... Dziene - zaczelam chorowac na czeste anginy jak mi sie zaczelo psuc poprzednie malzenstwo. Przy okazji nasunelo mi sie jedno - wszyscy moi zyciowi partnerzy nie mieli w sobie troskliwosci i opiekunczosci. Nie odwiedzali w szpitalu (chyba ze jakies papiery zalatwic, przywiezc mnie gdy sama nie moglam albo pod presja rodziny/znajomych), nie przynosili nic. Dlaczego wybieralam partnerow ktorzy nie potrafili sie troszczyc? A wrecz uznawali za cos nagannego ze choruje? Dlatego bylam okazem zdrowia - bo balam sie podswiadomie ze jako chora zostane odrzucona, uznana za "towar gorszej kategorii". Jako dziecko chorujac pewnie sie tak czulam. Ze chorujac jestem ciezarem. A nie moglam przeciez byc ciezarem, mialam byc szczesciem. Za to ze jestem czyims szczesciem i ulatwiam zycie - mialam otrzymac milosc, akceptacje i troske. Niezle to wszystko po*ebane :) Dlatego moge juz o tym normalnie pisac - ze widze jak dysfunkcyjne bylo moje myslenie. Wtedy wydawalo mi sie normalne ale nie umialabym o tym szczerze mowic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niebo - to przychodzi samo wtedy kiedy jestes gotowa. Nic na sile. Jesli w trakcie swojej pracy nad soba czujesz bezsilnosc, zniecierpliwienie, strach - odloz to. Jak bedziesz gotowa - to do Ciebie wroci bo jestesmy juz na tej drodze. I wiele spraw ktore poruszylismy - to samograje. Przyjda kiedy bedziemy na nie gotowe i wpasuja sie jak element ukladanki. A placz to te uczucia ktore przez tyle lat trzmalysmy w zamkniecieu, wreszcie je uwalniamy. Tamten smutek ktorego nie moglysmy okazac, czy tez jakas emocje ktorej nawert nie znalysmy i balysmy sie jej bo byla tak silna - wolalysmy z nia walczyc i zepchnac w glab umyslu... Teraz jest czas na to by te emocje odszukac i zwrocic im wolnosc. Robiac jednoczesnie w naszej duszy miejsce na inne, pozytywne, budujace, dajace odwage i pewnosc siebie. Niebo 😍 Ta mala dziewczynka musi Ci zaufac, nie wolno Ci jej zawiesc. Nigdy. Ona ma tylko Ciebie - i pamietaj o tym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej po weekendzie, prawie 40 dzięki. CO do naszej dyskusji o małej dziewczynce we mnie...myślę i myślę i do niczego nie mogę dojść tak naprawdę...może to jeszcze nie czas....a może bład tkwi gdzieś indziej...nie czuję tego...po prostu nie czuję. wiem na razie jedno...im mniej się przjmuję zachowaniami partnera i jego gadaniem, tym lepiej dla mnie, tym lepiej sie czuję, tym więcej dla siebie robię. I to chyba cały czas ma też związek z zeszłotygodniowa dyskusją z yeez. Kiedy nie mogłam przestać, cały czas się tłumaczyłam, po co..dlaczego...bez sensu i wiedziałam, ze to bez sensu, a jednak to wałkowałam. Wiedz też yeez, że nie chciałam Cię obrazić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
maxunia, no cóż no cóż widzę siebie sprzed póltora roku. Zastrachana, bo on odejdzie, bo co ja zrobię, bo opieka nad małym dzieckiem z pewnego rodzaju kłopotami, bo pieniądze....wszsytko to sranie w banie....za przeproszeniem... Nic Wam nie są w stanie zrobić, to tylko gadanie. A jeśli uznjecie, ze ich gadanie przekroczyło granicę Waszego bezpieczeństwa, zawsze możecie zgłosić to na policję lub oznajmić im, że to zrobicie jeśłi nei przestaną Was straszyc. To o straszeniu, to w zasadzie do no cóż no cóż. DO Maxuni, wiem jakie to trudne powiedzieć, nic chesz, to nie droga wolna. Wiem też, że to co w tej chwili do Was piszemy, to są słowa opartne na naszych doświadczeniach, a dla Was to śa na razie tylko słowa, bo nie wiecie jak poukładać swoją układankę. Ale da sie, jeśłi tlyko bezeicie chciały. Da sie być wolną i szcześliwą. Tylko to trwa, u jednych krócej, u innych dłużej. Ale się da! JEłśi tlkyo się nie poddacie słowom keirowanym w Waszą stronę. Życzę Wam tego z całego serca. Z czasem pewnie przyjdzie czas na przemyślenia jak si enei wpakowac po raz kolejny w podobny związek, jak go rozpoznawać. Dlaczego taksie stało. Na to pytanie dlaczego ja mam duży kłopot, zeby odpoweidzieć. A Wam życzę, żeby wszsytko stąło sie szybciej🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość placz
czesc dziewczyn, wlasnie odkrylam, ze jestem molestowana przez mojego faceta. jestesmy ze soba ponad rok. na poczatku bylo cudownie - czulam sie jak ksiezniczka, najwazniejsza, kochana i wogole. na poczatku przez pierwsze miesiace nie przeszkadzalo mu ze mialam kogos przed nim, ze nie bylam juz dziewica...on twierdzil ze byl prawiczkiem... a potem zaczal sie moj koszmar :/ teraz ma do mnie pretensje o to ze nie czekalam z dziewictwem na niego... glupia bylam ze zwierzylam mu sie z mojej calej przeszlosci! takie awanturo-wyzwiska zdarzaja sie raz czesciej raz rzadziej. moze tak z raz w miesiacu. a wynikaja nawet po seksie, nawet po milej rozmowie, tak ni z tego ni z owego. teraz moj facet od poczatku stycznia jest w pracy za granica i taka sytuacja miala miejsce juz 2 razy, w tym wczoraj. przytocze wam wczorajsze sms tuz po bardzo milej rozmowie ktora skonczyla sie bardzo niemilo... \"z cipą to jak z batem w wode - rozejdzie sie i zejdzie i nie ma śladu\" \"idz sie poruchaj z pierwszym lepszym\" \"to ty jestes kurwa, nara\" \"nara dziwko\" na to wszystko pisalam tylko \"kocham cie\" po tym bylo \"a ja ciebie nie, nara\" \"nie pisz bo na chuj, nara, wiesz za kogo cie mam, wiec nara\" potem napisalam \"no to chyba o tobie i twojej inteligencji swiadczy, wiesz, madry czlowiek sobie dziwki za dziewczyne nie bierze...a skora ja jestem dziwka to ty kim jestes? alfonsem?\" on na to \"pewnie tak i zaluje ze wybralem tylko problemy przez to\" \"idz w pizdu\" \"nie chce zebys byla ze mna\" ja mu na to \"szkoda ze nie zdajesz sobie sprawy ze to co robisz jest molestowaniem psychicznym\" wiecej juz mu nic nienapisalam... \"chyba dotarlo, dobrze ze nie seksualnym, malotenia dziwko \"dziwka zawsze bedzie dziwka\" \"nie bede pierdolil tobie zycia ani sobie nara\" \"jednak to prawda ze nie bierze sie dziewczyny kolegi bo to towar przechodzony i tylko problemy\" a teraz moje wyjasnienia - dziwka nazwal mnie kiedys jeden z moich ex i mowilam mojemu obecnemu o tym ze mnie to zabolalo i ze nigdy dziwka nie bylam, nigdy z nikim do lozka nie poszlam bez milosci. seks byl u mnie tylko w zwiazku w ktorym kochalam swojego faceta. co do maloletniej dziwki to mam 21 lat, dziewictwo stracilam krotko przed 18, przed obecnym facetem mialam 2. co do tego ze sie nie bierze dziewczyny kolegi- to bylam w toksycznym zwiazku z jego kolega, z ktorego paradoksalnie moj obecny mnie wyciagnal... pomocy. ja go kocham. on tez ciagle zapewnia mnie o swojej milosci do mnie, mowi ze jestm miloscia jego zycia traktuje mnie jak ksiezniczke ale tylko gdy jest dobrze... planujemy wspolna przyszlosc, slub, dziecko. ja nie wiem co robic. on te swoje napady wyzwisk itp tlumaczytym ze nie nie moze sobie poradzic z moja przeszloscia, z tym ze on czekal na mnie z pierwszym razem, a ja na niego nie poczekalam. pare razy przewijal sie temat psychologa i zamierzamy sie tam wybrac tylko sama nie wiem, czy mamy isc razem, czy kazde osobno... po czyms takim on przeprasza, mowi ze to nie moja wina, ze to on ma problem, ze to on sobie nie radzi itp. nie wiem co mam robic. ja go bardzo kocham, bardzo, jednak czesto gdy jest taki zly i chamski to mysle gdzie sie podzial ten facet ktorego kocham i ktory kocha mnie, gdzie jest ten ktory traktuje mnie jak swoj najwiekszy skarb, dba, pociesza i pomaga w kazdej sytuacji... pomocy czy ktoras zwas byla w takiej sytuacji? czy psycholog jest w stanie pomoc nam, czy jedynym wyjsciem jest ratowanie samej siebie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość placz
ale czy naprawde nie ma szans zeby pomoc i jemu i mi? znacie jakiegos dobrego psychologa (najlepiej kobiete) toruń

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
placz.....Ty Kochanie tutaj trafiłaś, Ty szukasz pomocy, Tobie jest z tym źle... więc zacznij od siebie... POMÓŻ sobie! On nie potrzebuje pomocy, jemu z tym jaki jest, jest dobrze, on nie cierpi, on nie chce się zmienić. Nie zmusisz go, a jesli nawet....nic to nie da, bo człowiek musiz sam chcieć zamian. Pokochaj siebie, nie pozwól się tak traktować.... Sama napisałaś, że już ktoś tak Ciebie traktował. Idź do psychologa, czytaj ten topik... żebys kolejny raz nie popełniła błędu. Najlepiej dla Ciebie byłoby pobyć jakiś czas samej, bez mężczyyzny, abyś doceniła samą siebie, abyś siebie uszanowała i pokochała. Powodzenia Dziewczyno! Przytulam ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość placz
na szczescie teraz mam jakis dystans do tego, on jest tysiace km stad a ja mysle co robic, analizuje wszystko. pierwsza propozycja psychologa wyszla od niego. on mial ciezkie dziecinstwo, czy mozliwe by nauczyl sie takiego postepowania od ojczyma? jego ojczym molestowal psychicznie matke przez 15 lat. wyrzucil ojczyma z domu. on sam musial wziac kredyt mieszkaniowy by matka i siostra mialy gdzie mieszkac. z matka ma zle relacje, z siastra prawie zadnych. on wie ze ma problem, ja go nie bede zmuszac do niczego. musze walczyc o siebie... juz kiedys jeden z moich ex dal mi piescia w twarz i wtedy natychmiast odeszlam. moj obecny o tym tez wie. on nigdy nie udezyl, ale nigdy nie mow nigdy, prawda? czasem jak analizuje siebie to dochodze do wniosku ze jestem taka matka teresa, ze trafiam na facetow, ktorzy maja jakies problemy i chce im pomoc, ale przeciez nie moge robic tego swoim kosztem... a moze ja ich jakos przyciagam?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość placz
dziekuje za rady. pisze tak troche haotycznie bo wszystko sie we mnie gotuje...dobrze ze jest to forum i ze jestescie wy kochane dziewczyny. nie czuje sie sama ze swoja bezsialnoscia. dziekuje. chcialabym sie do kogos przytulic, ale niestety nie mam do kogo... ehhh czemu cos tak pieknego tak szybko zmienilo sie w koszmar ;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie dziewczyny;) Ewo, Ciebie chcialabym zapytac, na czym konkretnie polega autodestrukcyjne zachowanie Twojego syna. Jesli nie chcesz o tym mowic, zrozumiem. Pozdrawiam;) Niebo... - trzymam za Ciebie kciuki; Twoja mala dzieczynka ma juz za soba etap \"raczkowania\", zaczyna stawiac pierwsze samodzielne kroki; super, na pewno nie raz jeszcze nabijesz sobie guza, ale tego procesu juz nie zatrzymasz; ciesze sie bardzo;) Milego dnia, ja zjezdzam do pracy;

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Vacancy ❤️ dziękuję Ci. Prawie jak ten Syzyf idę pod górę z tym kamieniem, który co wtoczę to muszę zaczynać od nowa... Ciężka parca przede mną...wciąż i wciąż, ale najbardziej cieszy mnie moja świadomość tego co się dzieje ze mną, we mnie... to był determinujący wszytsko moment. A to dzięki temu, że znalazłam to miejsce i Was 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Płacz... po co chcesz sie wiazac z takim czlowiekiem? Juz sa problemy, a co dopiero za 5 lat? Gdzie tutaj masz milosc?... Po co szukasz dla Was pomocy? Poszukaj dla siebie, bys nauczyla sie wybierac wartosciowych partnerow na przyszlosc. na poczatku bylo pieknie.... no kazdy sie jakos stara na poczatku, ale ile mozna udawac?... Teraz widzisz jaki jest jego prawdziwy charakter. Nie szukaj tych pieknych chwil z poczatku, bo moze one byly udawane ? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
pamiętacie może moje wpisy z maja zeszłego roku jak również temat Sposoby zdradzanych żon co u mnie nic się nie zmieniło poza tym że zaczęłam wreszcie odczuwać większą obojętność nadal się przejmuję kiedy wychodzą kwestie finansowe-cytat z mojego męża\"znów ja mam płacić?!\" nie mam pracy musiałam zrezygnować zaczęły mi nawalać stawy prawdopodobnie wszystko ze stresu nawet reumatolog przepisuje mi antydepresanty na nic nie dostaję pieniędzy od mojego męża zabrał mi kartę i sam robi zakupy ja dostaję czasami coś od mojej siostry na leki i jakieś drobiazgi jesienią zdarzyły się 2 sytuacje z machaniem rączkami przez mojego męża ram wykręcił mi rękę i popchnął mnie poszłam do prawnika napisałam doniesienie do prokuratury i pozew o alimenty i tyle nie zrobiłam nic a mój mąż albo ma szpiega w kompie albo domyślił się i nagle zgrzeczniał a ja może to głupie z mojej strony ale nie zrobiłam nic nie chcę alimentów rozwodów ani szarpania choć kiedy o mało mnie uderzył chciałam żeby zniknął nienawidziłam go z całej siły na razie odpuściłam alimenty czy prokuratura nie poprawią poczucia wartości muszę znaleźć pracę myślę że to poprawi mi samopoczucie i da poczucie niezależnośc uczę się cały czas wysyłam cv i szukam ogłoszeń mam nadzieję że w końcu coś znajdę nie wiem czy dalej go kocham chcę wrócić na psychoterapię bo zrezygnowałam chcę się upewnić czy chcę jeszcze poczekać, czy chcę go jeszcze, czy chcę żeby wrócił, czy jest szansa że się zmieni, czy dam radę wybaczyć i zapomnieć i żyć szczęśliwie? drogie psycholożki poradzcie mi coś please przestałam się skarżyć rodzinie i znajomym i wiecie co ?lepiej mi wyciszyłam się, odstawiam leki i chyba zaczynam sobie radzić sama ze sobą choć jest mi nadal przykro jak codziennie wychodzi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a ja dzisiaj przeżyłam coś na kształt ataku lęku, w miejscu publicznym. Tak nagle na mnie spłynęło obezwładniające uczucie strachu, które kazało mi uciekać nie wiadomo od czego, a właściwie od ludzi i schronić się w jakimś bezpiecznym miejscu, ale jednocześnie paraliżowało tak, że czułam się bezradna i nie wiedziałam co mam zrobić. Długie sekundy, serce zaczęło bić zdecydowanie szybciej i ta przerażająca myśl, że jego już nie ma, nie ma \"nas\", że to zrobiłam, zostawiłam kogoś kogo kocham, że sobie teraz sama nie radzę. Zdarzyło mi się to już wcześniej dwukrotnie. Matko przenajświętsza, że się już tak wyrażę... co się ze mną dzieje? :-O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziękuję Ci Ewo za wsparcie ❤️ ostatnio dopadały mnie takie drobne słabości, popłakiwania w poduszkę itd. dzisiaj mnie to po prostu przestraszyło. Przypominam sobie siebie sprzed roku, uśmiechniętą, spokojną. Nie wiedziałam, że kiedyś "zostanie ze mnie" to co teraz mam, że będę uosobieniem pewnie większości możliwych lęków. Mam 22 lata i moim największym marzeniem jest wyjście na prostą... 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak, masz rację, to tylko czekało żeby się uwolnić i ujrzeć światło dzienne i to relacja z tym człowiekiem, podobnie pewnie zresztą skonstruowanym (czy powinnam napisać- zaburzonym ?), to umożliwiła. Od początku mi się wydawało, że są dwa scenariusze- albo będzie to coś prawdziwego i głębokiego do grobowej deski, albo skończy się tragedią. Bo on nigdy nie mógłby być mi obojętny. Wiem, że prawdą jest to co piszesz, że to ma mi pokazać lepszą, pełniejszą drogę. Na razie nie umiem się jednak do tego odnieść z dystansem i mimo, że wiem, iż mówi się, że "nie ma tego złego...", to obecnie nurzam się w tym smutku i nie potrafię tego dostrzec. Obym kiedyś zrozumiała, że tak się musiało stać. Śledzę to co piszesz, z Twoich wypowiedzi bije tyle ciepła i autentycznej życzliwości, fajnie, że są tu takie mądre kobiety :) ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ewo w raju 😍 Poruszułaś moją czułą nutę. Bo ja także mam problem z synem. Ewidentne są dwie sprawy. Po pierwsze - mój syn to skóra zdarta z mojego pierwszego męża. To, czego nie byłam w stanie zaakceptować u pierwszego męża, uczę się akceptować u mojego syna. Bo od niego nie mogę uciec :D Odeszłam od pierwszego męża, gdy syn miał 9 miesięcy. Potem przez dwa lata mąż widywał się z nim dwa razy w tygodni. Raczej nie zabieral go do domu. Po kolejnym roku zmarł. Syn miał wtedy niecałe 4 lata. Ojca nie pamięta. Ale geny cholera przeszły w ogromnej ilości. Syn wygląda jak on, myśli jak on i wkurza mnie jak on.Nawet je jak on. Jest strasznie zamkniętym człowiekiem. Także przyblokowanym na uczucia.Zupelnie innym niż nasza pozostała trójka ( mój drugi mąż i wspólna córka) Z drugiej strony - Jak syn był mały byłam zajęta głównie sobą i swoimi tragediami i przeżyciami. Nie umiałam okazywać mu uczuć. Byłam prawdziwie zaburzoną osobą. Syn ma dzisiaj prawie 21 lat. Bardzo zdolny człowiek. Skończył bardzo dobre liceum praktycznie nic nie robiąć. Dobrze zdał maturę. Potem poszedl na Politechnikę i zawalił I rok. A właściwie odpuścił pierwszy rok, bo nawet nie dostal zaliczenia z w-f. Bardzo szybko zmusiłam go do podjęcia pracy przy budowie autostrady (mój sasiad ma taką firmę). Po niecałych dwóch miesiącach znalazł sobire pracę w Telekomunikacji. Praca dla :inteligenta: Pracuje do dzisiaj. Postawiłam sprawę krotko. Albo praca przez 8 godzin dziennie i studia zaoczne (albo bez studiów), albo studia dzienne bez powtarzania. Wtedy mieszka u nas w domu. Jeśli nie - wyprowadza się i radzi sobie sam ( ma rentę rodzinną). Powiedziałam jasno, że nie ma drugi raz zawalenia I roku. Syn wybrał, jak zawali studia, wyprowadza się. Ja mu nawet w wakcje znalazłam akademik, bo do pracy mu się nie spieszyło. On nawet myślał, że pojedzie na wakacje :D No i dwie wizyty u psychologa, ale bez współpracy z jego strony. Jaki będzie efekt - nie wiem. Wiem jedno, muszę być konsekwentna. Odpuściłam sobie to, że np. musi skończyć studia. Bo w końcu nie musi. Ja za niego życia nie przeżyję. Wiem, że co włożyłam w niego jakoś cholera musi zaprocentować. Tego się trzymam. Jego ojciec zawalił 3 klasy w szkole średniej. Potem poszedł na studia i uczył sie dobrze. Man nadzieję, że mój syn jest tylko dziecinny i zmądrzeje. Ale bardziej martwi mnie coś innego. On jest zamknięty emocjonalnie, nie ma dziewczyny. Nigdy nie miał. Ma problemy, moim zdaniem, z nawiązaniem głębszych relacji z drugim człowiekiem.Jest chyba uzależniony od komputera. Jego kontakty, to głownie kontakty przez komputer. Z drugiej strony jest dusza towarzystwa. I jest lubiany. Ale sa to kontakty powierzchowne. Nie umiem sie do niego przebić. Moim zdaniem, nałożyły się dwie rzeczy,. Bardzo silne geny i powtarzanie życia takiego, jak jego ojciec (skąd? nie wiem). Po drugie, moje zastawienie go emocjonalne w tych pierwszych kilku latach. To jest moje poczucie winy. Mimo to wiem, że poczucie winy niczego nie rozwiąże. Nadal mam nadzieję, że się wyprostuje, zmądrzeje. I że nawiążemy ze sobą bliski kontakt. W końcu to także mój syn i moje geny :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ANIA OD EX TOMKA
wiem jak jest zyc z tyranem, mialm kiedys chlopaka ktory mnie bil .... i psychicznie przesladowal, musialm zmienic miejsce zamieszkania,dopieo pomoglo, znalazl sobie inna kobiete z ktora ma teraz dzieci,ale nie jest ona jego zona, bo chyba przechodzila lub przechodzi to samo co ja, zycze wam kobiety wytrwalosci , wiem jak to jest jak ktos nie daje Ci spokoju,jest takie powiedzenie raz pobil , zrobi to zas, zdradzil tez bedzie zdradzal....przemyslcie czy warto tracic zycie dla i z takim czlowiekiem!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość KOBIETY NIE BOJCIE SIE MAZOW
mam bratowa ktora bije maz,ale ona nic na to nie mowi, tylko ukrywa to bo sie chyba wstydzi, najczesciej spada ze schodow, upada na wanne..itd...;-) zyje z nim bo ma 3dzieci,super dom na raty , super auto na raty, a to wszystko trzeba splacac, a jak sie rozstana, bedzie koniec tego bogactwa, boi sie chyba zmiany zycia....ale szkoda ze te niby bogactwo jest az tak drogie, ma juz 45 lat tyle wytrzymala, z oprawca pod jednym dachem,ale doprowadzi do katastrofy ,gdy synowie zabija ojca:-( bo do tego dojdzie chlopcy maja po 20,17,16 lat i juz kije przygotowali,bedzie sie dzialo,ale co ja nie ma wplywu na jej decyzje, TAK LUBI I TAK MA;jest ona kobieta samowystarczylna,nie wiem czego sie boji, napewno kocha meza bo jest przystojny ,ale co z tego jak psychiczny, KOBIETY OBUDZCIE SIE !!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
bylam 2 lata, skonczylam:):)nareszcie ciesze sie zyciem i rozkwitam:):)wiem, ze zasluguje na to by byc traktowana jak kobieta i wiem ze ktos bedzie mnie tak traktowal, czego i wam zycze kochane:)nie bojcie sie konczyc toksycznych zwiazkow!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Autodetox
Ewa w Raju--- będę nudny. myślę że narzędzia znajdziesz w książce ,,nowa summerhill,, a.s neill. mogłem coś pokręcić z nazwiskiem autora.myslę że nie wystarczy ją przeczytać dobrze byłoby nauczyć się jej na pamięć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×