Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

yeez - \"wybaczjmy ale po namysle, po przerobieniu tego w sobie, po przeprosinach ale nie robmy tego na sile w brew sobie i swoim wew. odczuciom( sa niestety sprawy ktorych wybaczenie moze nigdy nie nastapic i nie katujmy sie tym ze jestesmy takie smakie czy inne ze nie wybaczamy) gdy chcemy zrobic to dla siebie by sie uwolnic a nie dla tego co skrzywdzil\" Jesli ktos kto skrzywdzil nie uwaza ze to zrobil, wiec po co mialby przepraszac - wtedy wybaczamy/zapominamy - tylko dla siebie. Dla wlasnego psychicznego komfortu, zeby nie dzwigac tego balastu w przyszlosc. Sama dostrzegam teraz owa zaleznosc - wybaczanie i myslenie, troska o siebie. Kiedys mialam takie zdarzenie - facet sie mnie czepil, uzurpowal jakies prawa plus proby wmowienia mi ze jestesmy dla siebie stworzeni tylko ja o tym jeszcze nie wiem i tym podobne banialuki. Doszlo do tego ze jak mu wyjasnilam ze mysle inaczej to sie zaczely prosby> grozby> a nawet szantaz i straszenie Interpolem (sic!). Pomijajac fakt ze w trakcie naszej znajomosci tez mi pare numerow wywinal. I na koniec zazadal zwrotu prezentow ktore na palcach jednej reki moglam policzyc :D Zalosne... I jakbym nie zerwala calkowicie kontaktu z ta osoba to pewnie bym nie \"wybaczyla\". W takich przypadkach wybaczyc znaczy odciac sie - calkowicie lub czesciowo (bo jesli sa dzieci to sie nie da odciac totalnie). A ja zas mam wrazenie ze nie zadbalam o siebie optymalnie, ze poszlam na jakies ustepstwa ktore sa tylko gra na zwloke... Oczywiscie mezowi postawilam sprawe jasno - mam prawo sie wycofac jesli nie bede sie czuc dobrze w tym ukladzie; choc odnosze wrazenie ze on nie bardzo wie o czym ja mowie bo nie ma pojecia ze ja moge miec jakies \"samopoczucie\". Jest zbyt skoncentrowany na sobie, na swoich myslach i wszystkim co jego dotyczy. Stwierdzenie: przeciez nie szlo nam tak zle - jest jego autorstwa i to jego przekonanie, nikt mnie nie zapytal o opinie. Jest to wiec jednostronna opinia ktora pozwala mi sadzic ze nie jest on zdolny do dostrzezenia interesu innych czlonkow rodziny inaczej niz przez pryzmat siebie. O Danielu wypowiedzial sie z zalem i pretensja skierowana do mnie ze przykro mu iz musi on byc czescia tego wszystkiego. A on, biedaczek, przeciez nic nikomu nie zrobil, troche mu nerwy puszczaja ale poza tym jest wszystko w porzadku - a ja musialam zrobic afere. Nie, wlasciwie nie ja - ja zaczelam to wszystko. Bo zaczyna sie zalic ile to on przeszedl w przeciagu ostatniego tygodnia, ile stresu, nerwow - az sie prawie zalamal (i sie wieszal :D :D :D, teraz to mi sie smiac z tego chce, a kolega mu poradzil ze jak cos go beda pytac o to niech powie ze chcial tym zwrocic uwage na siebie i ze ja mu powiedzialam ze chce odejsc). Wiec ja grzecznie i spokojnie zapytalam ze moze sprobowalby uswiadomic sobie ze ja tez mam jakies uczucia i tez cos przezywalam - a on na to: ale ty to zaczelas. Winni sa u syna w osrodku bo na niego napadli z oskarzeniami (NIC TAKIEGO NIE MIALO MIEJSCA! Nikt w taki sposob spraw nie przeprowadza!) i on sie przestraszyl (ON sie przestraszyl - kolejna proba zwalenia odpowiedzialnosci za wlasne emocje?), oni wogole nie powinni bla bla bla bo ludzi moga wykonczyc takim postepowaniem. Mnie jakos nie wykonczyli a chodze tam co miesiac, dwa. Wtorkowa rozmowe odebral jako przeprosiny (nikt go nie przepraszal tylko lekarka psych wyjasnila mu jak tym z osrodka syna powoli, spokojnie, prostymi slowami co i jak) ale on sie nadal czuje urazony. Z tym ze nie bedzie sie tym przejmowal bo mu lekarz co nieco doradzil i sie bedzie tego trzymal... Moj komentarz? Dawno temu w trawie. Ciesze sie ze do Polski jade teraz a potem latem i nie bede tu caly czas. Poza tym dostrzeglam ciekawa rzecz, niby od zawsze tak jest ale dopiero teraz mnie to uderzylo - maz prawie nigdy nie odpowiada na zadane pytanie. Nawet jesli jest takie proste jak: co jadles dzisiaj na sniadanie. To zacznie od tego ze wczoraj ktos zadzwonil i on sie przejal bo mial trudne dziecinstwo a wogole to byl adoptowany i przezyl smierc brata i matki - o ku*wa pytasz o sniadanie a masz caly zyciorys. A o tym co jadl to zapomnij - nigdy sie nie dowiesz. Nauczylam sie w zyciu odpowiadac na pytania konkretnie. Mowie: tosta z serem i goraca czekolade. Jakby pytajacy chcial znac moj zyciorys to by zapytal o to. Dzisiaj siedzialam w samochodzie, pojechalam do sklepu - i zachcialo mi sie plakac. Z bezsilnosci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
idaalio - "złodziej będzie wszędzie widział ludzi, którzy go okradają; kłamca będzie wszystkich słuchał podejrzliwie; plotkarz i spiskowiec wszędzie będzie doszukiwał się spisków i pomówień; każdy z nich żyje w piekiełku stworzonym przez siebie samego;" Swiete slowa. Ale nie zapominajmy o tych ktorzy zyja w bliskosci tych ludzi ktorzy tworza pieklo nie tylko sobie - ale i innym, przewaznie najblizszym...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Idaalia.. 🖐️ Bardzo ucieszyl mnie twoj wpis. Jesli masz tak porzadnie przerobione dziecinstwo i nie pozwalasz sobie na tolerowanie toksyn mamusi to praktycznie jestes na szekokim goscincu do satysfakcjonujacego i szczesliwego zycia. Twoja wczesniejsza wypowiedz na temat neutralizacji negatywnych uczuc rowniez mi sie podobala, ale zaskonczylas mnie ta koncowka o niewracaniu do przeszlosci, bo sie z tym nic nie da zrobic.. Stad ten moj komentarz... No ciesze sie, ze go zauwazylas ... :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oneil.. 🖐️ Pisalysmy tu kiedys o tym, ze los stawia na naszej drodze ludzi, ktorzy zmuszaja nas do zderzenia sie z nasza rzeczywistoscia i uswiadomienia sobie jak bardzo jestesmy chore. Przez to dostajemy szanse na odnalezienie siebie, zaleczenie tego co boli, a przez to takze szanse na dalsze szczesliwe zycie. Los ustawil twojego M. na twojej drodze i dzieki temu u ciebie nastapil ogromny progres w odszukaniu samej siebie. Mysle, ze z tego samego powodu los ustawil Ciebie na drodze twojego M... aby dac mu szanse zobaczenia na czym polegaja jego problemy i jak mozna sobie z tymi problemami radzic. Najwazniejsze, ze trafil pod opieke dobrego psychiatry.. Powodzenia. 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ewo.....a już Cię maiłam wywołać do tablicy :) to co dziś przeszłam to gehenna,szczyt chamstwa,bezczelności....i nie wiem jak jeszcze nazwać.....dawał mi na dzieci po 100zł. ma jedno miesięcznie(dzieci dwoje z tego związku)bo niską rentę ma wykłócał się nawet o 50gr za rachunek...........a to mieszkanie do którego ma iść mieszkać w poniedziałek kupił za 15tys......ale tego żal mu nie jest i na to ma ,ale to dla niego.....dziwne jak dla nas mieszkanie miało być to ja miałam kupić za swoje zarobione pieniądze i to było nasze kiedy on zarobił okazało się że są jego............... Na poniedziałek postaram się sprowadzić dzielnicowego chociaż na chwilę, jutro jeśli dam radę pójdę i zapytam o sprawę o znęcanie,nie ma na co czekać i z kim rozmawiać wystawię\" panu\" rachunek,może zrozumie wyrok sądu skoro nie rozumie moich słów że tak się nie robi rodzinie. A on najwięcej żalu do mnie ma nie o tego wirtualnego kochanka lecz o......\"niebieską kartę\"........typowe można by rzec.....powiem nawet więcej, typowe dla psychopaty...... Bardzo chciałabym nabrać dystansu i zacząć oddychać, te 8 miesięcy przy nim pozwoliły mi zapomnieć jak to wtedy było...... Boję się bardzo się boję,zaczynają mi się problemy finansowe,muszę podejść do tematu i zastanowić się gdzie jest problem skoro wcześniej go nie było,cholera. I boję się jeszcze jednej rzeczy że zabraknie mi miłości ,miłości dla dzieci,że nie sprawdzę się że mnie przerośnie codzienność..... A to jego mieszkanie piętro wyżej...............najgorsze z możliwych wyjść........ale wyjście.......dzisiaj wiem,że muszę wyjść z tego rejonu jego działań bo będzie niszczył dalej i dalej jego koszty nie obchodzą liczy się tylko własna korzyść!!! Tak masz rację Ewo ciężko mi......ale postaram się....przez te dni trzymała mnie przy życiu i w ryzach jedna myśl \"DAJ SOBIE SZANSĘ\" Pozdrawiam serdecznie,miłej nocy życzę🌼 Tekana......ten Twój to taki sam psychopata jak ten mój różnica w opowieści polega tylko na tym,że mieszkanie należy do mnie. To PSYCHOL taki sam jak ten za ścianą nie ma rady nie ma wyjścia. Ty możesz na głowie stanąć i tak będzie źle daruj sobie jakiekolwiek wyrzuty,pozostaw je za sobą ,one Ci tylko przesłaniają prawdziwy obraz. Gdyby Twój mąż był normalny nie szukałabyś przyjaźni poza związkiem bo miałabyś ją na miejscu! Wiem że do zdrady nie doszło ale kilka już razy przewijał się jeden wniosek który jest warty zapamiętania: Zdrada jest skutkiem a nie przyczyną rozpadu małżeństwa. Przemyśl,zastanów się na spokojnie ale nie śpiesz się.......... Pozdrawiam,buziaki:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Idalie......:) Bogumił Niechcic .....hmmmm......marzenie...nie tylko Twoje. A tak swoją drogą może właśnie dlatego tak lubię ten serial,do dzisiaj o tym nie wiedziałam ....a to chyba właśnie o to chodziło .........jakim powinien być mężczyzna. I jeszcze bardzo lubię serial "Daleko od szosy" ale to już z innych powodów:):) Dobrej nocy wszystkim

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wierna, nie zgadzam się z Tobą, że zdrada jest skutkiem rozpadu związku. Może być i skutkiem i przyczyną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Co do tej zdrady - chyba u kobiet jest skutkiem, bo u niektórych facetów, to jak puszczenie bąka...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tekana
Moim zdaniem cos w tym jest... Kobieta bezpieczna, kochana w zwiazku nie będzie szukała... Ja byłam w swojego meza wpatrzona jak w obraz, zawsze z podziwem wrecz... Często patrzyłam na niego z takim zachwytem w oczach, ze nawet speszony sam sie sie pytał "no o co Ci chodzi? Coś chcesz " Nigdy nie widziałam innych mezczyzn, widziałam ludzi ale nie mezczyzn... Akurat to że wyszła u mnie ta przyjaźń to był przypadek, to wyszło samo z rozmowy, z potrzeby wygadania sie niemal komukolwiek, a ze zostało zrozumiane, wysłuchane...to zaczęło trwać... Sądzę że normalnosć tego człowieka po prostu mnie zauroczyła... Rzeczy dla niego normalne były dla mnie cudem dnia codziennego, moja "normalnosć" go szokowała...choc i tak wiele rzeczy pomagł mi zrozumiec, podbudował, pomógł uwierzyc w siebie.... Generalnie poczucie niespełnienia, samotnosc w zwiazku, brak miłosci, zmeczenie na pewno moga sprzyjać zdradzie, na pewno łatwiej zauważyc taka mozliwość, choc z kolei indywidualna sprawą jest czy ktos sie tego podejmie czy nie... Ja np nie dałabym rady... Zabiłoby mnie poczucie że jestem gorsza od męża (jestem pewna ze mnie nie zdradził), wyrzuty sumienia byłyby kolosalne i w ogóle nie wyobrażam sobie tego zeby jakikolwiek facet poza mezem mógł sobie w duchu przyznać "miałem ją, ha"... Ale to juz załóżmy jakaś moja specyfika.... Wczoraj miałam opierdziel za.......dobry humor ! Wyszłam wieczorem sama, pojeździc na rolkach... Wróciłam, a u meża był kolega. Gadałam z nim, swobodnie i normalnie... Kiedy kolega wyszedł maz stanał w drzwiach i zacząl mi robic całe wyrzuty że w nase sytuacji powinnam sie dołować, że jak śmiem sie tak zachowywac, teksty typu "no wiedzę ze bardzo Ci do śmiechu, czy Ty jesteś normalna, czy Ty rozumiesz co sie dzieje, no to jeszcze sie pośmiej, no proszę, dalej skoro to takie zabawne, itd" To samo było w tym pubie kiedy ukarał mnie za dobry humor niezapłaceniem za mnie rachunku w wys. 6zł.... Potem wieczorem nawet sam do mnie mówił, zaczepiał jakos spokojnie... Pewnie gdyby nie to ze trzyma sie mysłi o rozwodzie to juz wieczorem byśmy sie godzili..... ech....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tekana
Oczywiście zdołowana powinnam byc naszym rozwodem (który jak znam zycie bedzie trwał i trwał) no i tym ze on jest obrażony na mnie, ze ma żal...a ja popsułam wszystko i próbuję życ normalnie... Owszem, powiedziałam mu ze dla mnie rozpad małżeństwa to też porażka ogromna, ale pogodziłam sie z jego decyzja i próbuję zyc dalej.... Nie płacze przy nim - przeciwnie.... tylko nie sądziłam ze jego to tak zdenerwuje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam 🌻 Podzielę się czymś co znalazłam w necie: Jak sobie pomóc w najtrudniejszych chwilach? Metoda EFT. Kiedy znajdujemy się w przełomowym okresie naszego życia, z reguły czas ten obfituje w zdarzenia w których nie mamy ochoty uczestniczyć. Chińczycy mają podobno przekleństwo, które wypowiadają życząc komuś \'aby żył w ciekawych czasach\'. Z perspektywy, ciekawym okresem jest niewątpliwie ten, w którym mnóstwo rzeczy się dzieje, dokonują się przełomowe zmiany przeobrażające zarówno świat wokół nas i jak nas w świecie. Jest tylko jedno \'ale\' - zazwyczaj dzieje się to wbrew nam. Z przyjemnością oglądamy filmy, w których bohater powraca do zdrowia po ciężkiej, nierzadko śmiertelnej chorobie, w którym ktoś staje się milionerem będąc wcześniej nędzarzem na skraju śmierci głodowej, czy też zdobywa nagrodę Nobla ucząc się po nocach przy świetle świecy, a w dzień pracując w fabryce. Takie rzeczy bardzo przyjemnie się ogląda, śledząc zdarzenia z bezpiecznego dystansu, przeżywając chwile wręczania nagrody i czując smak sukcesu. Mało kto z oglądających jest gotów zapłacić cenę. A najgorsze cierpienie w filmie kończy się po około dwóch godzinach. Tym, co nam przeszkadza w przeżyciu trudnych chwil związanych czy to z rozwodem, czy utratą pracy, chorobą, czy śmiercią bliskiej osoby, są towarzyszące temu zdarzeniu emocje. Nie chcemy ich, bo nie chcemy odczuwać bólu związanego z uczuciem straty. Czujemy się upokorzeni, mali i nikomu niepotrzebni. Nie uciekamy tak naprawdę od zdarzeń, uciekamy od uczuć. Często wtedy wycofujemy się w głąb siebie pozwalając okolicznościom podjąć za nas ważne decyzje albo tkwimy biernie w związkach niekorzystnych dla nas. Zdarza się też, że przemy do przodu nie zważając na własne uczucia, co czasami potrafi budzić podziw otoczenia. Ale pogrzebane żywcem uczucia nie umierają nigdy - w najmniej oczekiwanym momencie przypomną o sobie, np. niszcząc nasze kolejne próby stworzenia szczęśliwego związku, znalezienia lepszej pracy, czy podjęcia innych wyzwań. Wyjściem z sytuacji i alternatywą dla depresji, zgorzknienia i wycofania się z życia jest podanie sobie ręki i powitanie emocji jako tego, czym są - informacją o nas. To tak jakby pukały do Twoich drzwi, a Ty otwierasz, witasz je i pytasz \'z czym przychodzicie?\' Emocje pełnią tu rolę posłańca niosącego Ci informację o Tobie. Zignorowane i tak wtargną, ale o wiele dotkliwiej, raniąc Cię i pozostawiając urazy. Oczywiście do dialogu z emocjami służą różne metody. Można udać się do psychologa, przyjaciółki, poddać się terapii. Można też nauczyć się technik, które stanowić będą trwałe narzędzie, zawsze gotowe pod ręką w razie potrzeby, które uczyni Cię niezależnym. Jedną z takich metod jest EFT (ang. Emiotional Freedom Technique) oparta na kinezjologii. W Polsce kinezjologia znana jest głównie w jednej jej postaci pod nazwą Metoda Dennisona lub kinezjologia edukacyjna, stosowana w przedszkolach i klasach początkowych szkół podstawowych. EFT zawiera elementy kinezjologii klasycznej połączonej ze stymulacją punktów energetycznych znajdujących się w ciele człowieka. Określana jest mianem \'akupunktury bez igieł\'. Dzięki swojej prostocie i skuteczności zdobyła w USA wielu zwolenników. Jest bardzo łatwa do samodzielnego nauczenia. Twórca metody, Gary Craig (www.emofree.com) udostępnił na swojej stronie bezpłatnie podręcznik. Jest dostępny również w języku polskim po zarejestrowaniu się na stronie www.DobraMetoda.com Metoda polega na uwalnianiu emocji powodujących powstawanie w ciele blokad, które przyjmują postać przewlekłych chorób takich jak alergia, depresja lub teoretycznie niczym nieuzasadnionych problemów emocjonalnych takich jak lęki, czy niska samoocena. Ich lista może być długa. Uczymy się akceptacji siebie i umiejętności dialogu z sobą, co owocuje ustępowaniem dolegliwości, które do tej pory próbowaliśmy bezskutecznie leczyć. Nabieramy umiejętności neutralizowania intensywnych emocji i stwarzamy przestrzeń niezbędną dla działania w sytuacjach dla nas trudnych, kiedy jesteśmy często zablokowani przez uczucie gniewu, pożądanie czy lęk. Jeśli nadszedł moment w którym potrzebujesz takiego narzędzia, bo chcesz być samodzielna emocjonalnie, przetestuj skuteczność metody na sobie. W miarę jej stosowania na pewno pojawią się pytania i wtedy można się zawsze skontaktować i dopytać o niejasne kwestie. Jeśli oczywiście wcześniej nie znajdziesz odpowiedzi w artykułach dostępnych w Internecie. Gorąco zachęcam do jej stosowania, do prowadzenia regularnego dialogu z samym sobą. Zdrowe emocje, stabilizacja emocjonalna jest podstawą satysfakcjonującego, wydajnego życia, czyli tego, czego każdy z nas pragnie. Adrian Bakalarz -------------------------------------------------------------- przytulam i życzę :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No właśnei tekan, bo on nie che rozwodu tylko CIe pognębić. I wkurza go Twoja postawa. Ale trwaj w niej....a rozwiązanie przyjdzie...tlyko pamietaj...UNIEZALEŻNIJ SIĘ FINANSOWO. I niemyśl o tmy, ze nie beize CIe stać na wyjazd na super wakacje...teraz nie, ale za 5 lat, 7 lat...trzymaj się ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wierna - \"A on najwięcej żalu do mnie ma nie o tego wirtualnego kochanka lecz o......\"niebieską kartę\"........typowe można by rzec.....powiem nawet więcej, typowe dla psychopaty...\" U mnie troche inny scenariusz ale sens ten sam - zostal zwabiony podstepem i oskarzony na podstawie falszywych domnieman. Z tym ze nikt go nie oskarzal ani nikt nie zwabial - z punktu widzenia normalnego czlowieka. Ale - widzimy to co chcemy widziec i to co nam pasuje do naszego obrazu rzeczywistosci. Szkoda czasu aby przekonywac takich osobnikow ze nie jestes wielbladem. Jedno czego mi los oszczedzil to \"kochankow\" bo z zazdroscia problemu nie mam (choc moglby byc przy takim zaburzeniu) - za co owemu losowi wdzieczna niepomiernie pozostaje. Wiem co to znaczy z pierwszego malzenstwa gdzie maz cierpial na ostry zespol Otella a ja wracajac do domu z pracy/od rodzicow/od kolezanki itp zastanawialam sie o co sie bedzie czepial. Czasami sie nie czepial ale wiedzialam z doswiadczenia ze nastepnym razem to mi sie juz nie upiecze ;) To wszystko jest straszne jak sie przechodzi, jak jest nasza biezaca rzeczywistoscia - teraz, po ponad 25 latach to ja sie z tego smieje. Smieje sie z bezsensu zarzutow i sytuacji. Nie smieje sie z choroby - bo ci ludzie sa chorzy ale zrobia wszystko by temu zaprzeczyc. By ich choroba nie zostala odkryta, uznana i leczona - bo tylko wtedy maja szanse na normalne zycie, zdrowie i partnerskie uklady z ludzmi. A nie wtedy gdy ich oszukuja i na chwile jest dobrze bo to tylko fasada z gipsu pod ktora kryje sie stary, dobrze znany bajzel emocjonalny. A Ty Wierna nie boj sie - nie bedzie lekko przez pierwsze tygodnie/miesiace ale wyjdziesz na prosta. Najbardziej boimy sie nieznanego. Odloz te obawy gdzies na bok. Szkoda sie nimi zadreczac. A milosc do dzieci masz wbudowana i na pewno Ci jej nie zabraknie. Tekano - to co piszesz moge okreslic krotko: jak sie chce psa uderzyc to sie kij znajdzie. Jak zywcem nie bedzie mial powodu to przyczepi sie o rzucanie cienia. Jemu sie wydaje ze skoro on chce odejsc to straszna tragedia dla Ciebie i wogole koniec swiata - napisalam juz powyzej - naginanie swiata do wlasnej rzeczywistosci. On jest epicentrum Twojego swiata (w jego mniemaniu, Ty go zreszta w tym utwierdzalas dlatego sie z Toba ozenil, nie wzial jednak pod uwage ze czlowiek sie rozwija i swiadomosc wraz z nim, i wyrasta z pewnych schematow - on w tym schemacie bycia domowym bozkiem zostal a Ty poszlas dalej i zobaczylas ze jest tylko czlowiekiem) i skoro on chce odejsc to Ty masz sie smucic bo jak to zyc bez sloneczka?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tekana
Oneill, masz absolutną rację... Kiedy sie wiazalismy ze sobą było ustalone - on pracuje, ja zajmuje sie domem, dziećmi, studia podejmuje by mieć wykształcenie, by nikt mi nie powiedział ze siedzę w domu bo nic innego nie umiem, z resztą jego mama też jest kurą po studiach...Wtedy faktycznie czułam, ze bedzie mi w takim układzie dobrze, bezpiecznie, a kiedy urodziła sie nasza córka byłam taka szczęśliwa i wyróżniona ze moge byc przy niej cały czas, że nei musze martwic sie o to czy opiekunka jest ok czy nie.. Tak jak mówisz... świadomosć człowieka wzrasta i tak sie stało u mnie, tymbardziej ze zdałam sobie sprawę ze swojego położenia... Mój maż ma teraz tylko pretensje że na co innego sie umawialiśmy, ze o pracy mowy nie było itd....Tylko nie pomyslał że miałam wtedy 19 lat... Dokłądnie jak ze ścięciem włosów-mówi ze brał mnie z długimi i takie maja byc ;) Na szczeście je sama lubie wiec jakoś przejdzie ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tekana - wszyscy sie rozwijamy. Wczoraj chcielismy tego i tego a dzisiaj, skoro juz to mamy - dazymy do czegos innego. Taka jest kolej rzeczy. Swiaj sie zmienia a my musimy za nim nadazyc. Umowy takie jak opisujesz sa bez sensu - dobre na krotko ale nie na reszte zycia. Bo bywa dokladnie tak jak u Ciebie. Kazdy chce sie samorealizowac i ma prawo - jeden w pracy, inny w rodzinie. U Ciebie istotna jest praca - i racja, skoro masz wyksztalcenie (jakos dziwnym mi sie wydaje robienie dyplomu jako "sztuka dla sztuki", szkoda czasu i potencjalu bo pozostanie niewykorzystany) to trzeba sie sprawdzic. Dla samej siebie, dla Twojej higieny psychicznej. A malzonej mysli, niestety, stereotypami wyniesionymi z domu. I nie widac postepu. Beton. Twoim zdecydowanym atutem jest mlodosc i energia. Masz jeszcze cale zycie przed soba. Jeszcze bedziesz mloda jak dzieci odchowasz :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tekana
Wiesz Ewa, przypuszczam, ze ja potrafiłabym wytrwać nawet przy tej naszej umowie mimo wszystko, chocby z miłosci do niego, wiedząc jak ważny jest dla niego wspólny obiad punkt 16, świadomosć ze zona jest w domu, czeka na dzieci, ale przede wszystkim musiałabym czuć sie w tym spełniona, doceniona a nie traktowana jak pasożyt społeczny któremu na każdym kroku sie wytyka ze to nie Twoje, to też, a to nigdy nie bezie... W dodatku niedawno mój M zapytał: " Zastanów sie dziewczyno co Ty w życiu robisz od początku do końca dobrze, zastanów sie co w życiu osiągnęłać, co sobą reprezentujesz...i odpowiedz to sama sobie..." Myslałam ze padnę trupem na te słowa.... On oczywiscie pracuje i robi to doooooskonale, a po powrocie nie ma siły sie nawet uśmiechać, ma tak wyczerpujacą pracę ....przy kompie... Ja nic nie robie dobrze jego zdaniem, bo obiad-no nie zupełnie skoro sie z nim spóźniam, dom-nigdy cały nie jest posprzątany, studia-to robie dla siebie w jego mniemaniu wiec sie nie liczy, dzieci-za mało z synem biegam na spacerki wiec też nie..... ZAŁAMKA PO PROSTU ! Tym pytaniem z kolei co osiągnęłam to po prostu mnie rozwalił.... Z maleńkim dzieckiem zdawałam maturę, w swoim dziennym LO, nie przerywajac nauki zupełnie, choc nigdy nie miałam żadnych obowiazków nagle musiałam zajac sie sama totalnie domem i to od razu wg. wytycznych z jego domu, tym maleństwem, zaczęłam studia prawnicze, które ciągnę juz 4 lata, bez utraty chocby semestru, staram sie jak mogę być jak najlepszą matką, z resztą wg otoczenia, z obserwacji moich dzieci wychodzi mi to dobrze, robiłam wiele by był ze mnie dumny..... a On ma czelnosć sie pytać co ja takiego osiągnęlam, ze niewiele znaczę???? Strasznie mnie te słowa zabolały....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szkoda_zycia
i znowu wyszedł trzaskając drzwiami. i znowu usłyszałam, że to wszystko moja wina. że jestem skrajną egoistką, bo chciałam iść do koleżanki na urodziny. ale już nie płacze. czytałam te wypowiedzi wiele razy ale dopiero dzisiaj odwarzyłam sie napisac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tekana
Całe szczęście że potrafisz tak na to patrzeć... Ja taką sytuacje przerabiałam tydz temu...tyle że nawet zaproponowałam mu żeby poszedł ze mną... i usłyszałam że nie bedzie dodatkiem który z łaski zabiorę ze sobą... Nie poszłam co prawda i zaraz było wszystko ok...Zostałam dla świetego spokoju, choć moze to byl błąd.... Od koleżanki tylko zebrałam uzasadnione pretensje że zawsze jest tak samo - on mówi nie, a ja grzecznie zostaję... Ech...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
szkoda_życia ❤️ brawa za odwagę! ....że napisałaś! takie napisanie to jakby wyrzucenie z siebie swoich żali .... też przynosi ulgę a poza tym dobrze jest też później przeczytać sobie to co się napisało .....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szkoda_zycia
tak masz racje niebieska29. musiałam to w końcu wyrzucic z siebie, gdybym chciała opisać całe ostatnie 2 lata niektóre z Was by juz dawno spały:)) Tekana moja przyjaciółka mówi mi to samo. Moi przyjaciele go nie lubią, bo zmieniłam się będąc z nim. przestałam mieć własne zdanie. z uśmiechniętej dziewczyny stałam sie kłebkiem nerwów. ale ja juz tak dłużej nie chce żyć!!! przeciez są normalni faceci, którzy potrafią szanować i kochać. a ja zmieniłam sie bo myślałam ze to jest prawdziwa miłość do grobowej deski. mysłałam ze tak trzeba. ale teraz powoli do mnie dociera, że to nie miłość...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dobra dziewczynka
Moj pierwszy gnojek artysta ;) w koncowce naszego zwiazku, kiedy to stwierdzilam ze od dluzszego czasu nic nie robi, projekty leza nie ruszone, ludzie zaczynaja sie denerwowac a on bryluje w bezczynnosci, powiedzial ze jak siedzialam trzy lata na macierzynskim to on nic nie mowil przeciez a ja sie czepiam po niespelna pol roku hehe Polecam przeczytac na 21 stronie "zasady zwiazkowe" a raczej przemozne zyczenie wielu z nas ... ktore wkleila Ewa. Bardzo ciekawa lektura ;) 4G jest moja plaszczyzna, ale ze do tanga trzeba dwojga a moje gnojki zawsze jakos tak sie w 3G zadomowily, ze nie mozna bylo sie realizowac ;( co wiecej w skrajnych warunkach to chyba plaszczyzny dla nich brakowalo, nawet 0-rowy to za wysoko ;) aha, wydrukowalam to i dalam M. do studiowania ... po przeczytaniu stwierdzil - ze On to kreci sie miedzy tymi pietrami jeszcze ;) i tak prawde mowiac to juz go nogi bola od ciaglego latania z dolu na moja gore i z gory na jego dol ... i trzeba cos z tym zrobic. Teraz czyta to na okraglo, na kanapie, w wannie - mowi ze musi to objac mozgiem i nauczyc sie na pamiec.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tekana
Będę pamiętać ! :) Naprawdę biorę sobie do serca to co piszecie... Najgorsze, ze w tym całym kryzysie tak trudno o pracę... Wysłałam już tyle CV i raptem 2 odpowiedzi tylko były w dodatku nie mogłam na nie przystać... Żałuje bardzo, bo codzienne wyjscie do pracy tez byłoby dla mnie oderwaniem od tej rzeczywistosci, inwestycją w nową... To niesłychane ze patrzysz na ogłoszenie które jest w serwisie 4 dni i poszły na nie 452 np aplikacje... No ale cóż... Użalanie sie nic mi nie da... Muszę wysyłać kolejne i kolejne... Szkoda ze za to nie płacą, bo byłabym juz nieźle ustawiona hi hi ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
...........dlaczego jest taki dziwny mianownik niektórych (a może wszystkich) toksyków, że życie z nimi polega tylko i wyłącznie na dostosowywaniu się do nich, robiąc tylko to na co oni wyrażają swoją aprobatę ..... wtedy jest święty spokój ..... i wszystko OK ...... i do pewnego momentu tak jest a jak zaczniemy mówić o swoich prawach, o swojej niezależności, o pójściu na urodziny do koleżanki (to powinna być najnormalniejsza rzecz na świecie) to od razu .... bach! trzaskanie drzwiami ... pana i władcy naszego życia ............. bo coś mu się gdzieś chce wymknąć spod kontroli ............... bo kobieta chce mieć prawo za przeproszeniem normalnie oddychać ......................

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szkoda_zycia
tekana nie przejmuj sie, tym ze nie mozesz znalezc pracy. powiem Ci cos lepszego- ja mam prace i mi sie niedobrze robi, jak mam do niej rano isc. a wiesz dlaczego?? bo w porywach swoich uczuć i lepszego jutra postanowiłam założyc z NIM firme. jest moim wspólnikiem. widuje go codziennie do bólu:)) niebieska zgadzam sie z Toba. niestety tez to zauważylam. wszytsko jest ok jak pan i wladca ma to, co chce, a jak juz mowisz o swoich potrzebach to jestes skrajna egoistka. bo musi byc tak jak on chce. moja przyjaciólka ma chlopaka i jak na nich patrze to wiem, że nie tak powinien wyglądać prawdziwy związek, gdzie jest zaufanie i szacunek. nie mamy prawa decydowac o sobie- bo to od niego wszystko zalezy. jezu tak prosto sie o tym pisze, a jak przychodzi co do czego to uczucia biorą górę. mam nadzieje ze nie tym razem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
często czytałam tutaj, że trzeba ...powoli, małymi kroczkami, świadomie ...... i to jest najprawdziwsza prawda ............. do wszystkiego potrzeba czasu, spokoju, cierpliwości i konsekwencji w działaniu ..... myśleć o sobie i nad sobą pracować :) ...........Tekana! i w końcu nawet praca się znajdzie! :) byle tylko się nie poddać i cały czas do przodu ........... a oni ... no cóż .... albo to zrozumieją, siebie zrozumieją (wątpliwe ale się ponoć zdarza) albo "samoistnie odpadną"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szkoda_zycia
acha mam jeszcze pyatanie. skoro tak zaczelam wylewac swoje żale to może jest tu jakaś kobieta, która związała sie z żonatym facetem. wiem co o mnie pomylsicie... pewnie macie racje... ale to nie tak było...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×