Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

Jesienna Różo 🌼 Zaden toksyk na poczatku nie pokazuje swoich zlych cech. Pokazuje, tzn. "ma wpadki" Nikt mi nie powie że "nie ma sygnałów" - bo są - tylko że: i właśnie teraz ciekawy moment - są na początku bardzo takie malutkie(takie detale) na które przymyka się oko, nazywając to po swojemu -jakimś nieporozumieniem-jakimś niedomówieniem-itp itd - i idzie się dalej z tym kimś ,myśląć ślepo i wierząc ślepo że tą samą drogą ale ta droga prowadzi do ruiny emocjonalnej,niestety. Może to być np.juz na samym początku - okazywanie zazdrości,zaborczość,kontrolowanie - lub- UWAGA ! - bardzo PRZESADZONA dobroć,troskliwość,zainteresowanie,takie "przecukrowane" zachowania itp.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak więc sygnały na początku są,fakt,w mniejszej"dawce"mniejszej"częstotliwości"ale są. I bywało że nie chciało się ich widzieć - ale kiedy nastąpi - "odczarowanie" ❤️nie ma siły aby wpaść ponownie w sidła i "ręce" toksyka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wklejam Wam mini test, czy jestescie z toksykiem: 1 Czy rozmowa z nim paraliżuje Cię i wyczerpuje emocjonalnie? 2 Czy jego obecność sprawia, że jesteś spięta, zdenerwowana lub smutna? 3 Czy w obecności innych osób on traktuje Cię tak, jakbyś w ogóle nie istniała? 4 Czy często zdarza mu się bardzo złośliwie Ci dogadywać, po czym dodawać z uśmiechem: "To był tylko żart"? 5 Czy czujesz lub czułaś się przez niego kilka razy w życiu zdradzona? 6 Czy masz wrażenie, że on stale Cię "gasi", lekceważy i poniża, zwłaszcza przy Waszych wspólnych znajomych? 7 Czy masz wrażenie, że on wciąż osądza wszystko to, co robisz i absolutnie nic nie znajduje w jego oczach uznania? 8 Czy będąc z nim zaczynasz widzieć świat wyłącznie w czarnych barwach? 9 Czy choć raz w życiu zdarzyło Ci się przez niego płakać lub czułaś się zdołowana? 10 Czy będąc z nim czujesz się nieatrakcyjnie, masz coraz większe kompleksy? Jeśli bodaj na trzy z powyższych pytań odpowiedziałaś "tak" - masz problem, bo twoj partner należy do ludzi, których psycholodzy nazywają toksycznymi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Eutenio - no, dokladnie tak! U mnie bylo "rozstrzyganie watpliwosci na korzysc oskarzonego" - zamiast przyjrzec sie nim dokladniej i zapytac siebie co moga oznaczac, czego moga byc zwiastunem. Bylo tych watpliwosci w cholere i troche. I czasem nawet pomyslalam: OK, niech bedzie ze ma jakies klopoty, problemy ale przeciez ja sie tak nie zachowuje jak sama mam problemy, nie pokazuje "humorow" ani tym bardziej nie milcze kilka dni (lub tygodni) bez powodu - ale zaraz potem nadchodzila mysl: nie mierz wszystkich wlasna miara - ty tak odbierasz, ktos inaczej i badz wyrozumiala. Czyli wyglada na to ze sama sobe podstawialam noge ;) a wlasciwie robila to moja dysfunkcja. No i slynne juz "jakos to bedzie"... Dziwne, bo nie jestem typem osoby "jakos to bedzie" - staram sie wiedziec jak najwiecej i planowac (oczywiscie to co jestem w stanie i co zalezy w sporej mierze ode mnie) - mam na mysli ze nie lubie niejasnych sytuacji i takiego "gdybania"... Nie wiem na ile to moja prawdziwa natura a na ile wypracowana przez lata doswiadczen, ale jestem cholernie konkretna osoba, lubie miec czarne na bialym a jak cos nie jest wystarczajaco jasne to mam stres i draze temat na ile moge...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość odp.....
Wg tych punktów to mnie dotyczy tylko punkt 9. płacz i nerwy to mam ostatnio stale.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość odp.....
symptomy na początku związku: zdecydowanie zaborczość i nadmierna troskliwość, on się denerwuje jak mówię że jestaborczy. twierdzi że po prostu sie mną interesuje. pyta czy ma się nie interesować? ja zawsze odp. że chcę żeby się interesował. jaka jest więc granica zainteresowania a zaborczości

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
odp- jesli mowisz partnerowi, ze odbierasz jego zachowanie jako zaborcze a on tego nie przyjmuje.... to juz masz sygnal, ze twoje odczucia nie sa dla niego wazne.... bo on ma potrzebe zaborczosci ale sie jej wypiera. mozna sie kims interesowc i mozna byc wscibskim ze swoim zaintersowaniem jesli ty chcesz pewnej intymnosci a on ja przekracza i nie szanuje TWOICH GRANIC to jest zaborczy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to samo z nadmierna troskliwoscia i innymi zachowaniami skoro ty jej nie potrzebujez a on cie nia obdarza to daje ci cos czego ty nie chcesz.....ale byc moze tak naprawde to wlasnie on tego potrzebuje...bo np. jako maly chlopiec nie dostal tego od rodzicow i tak naprawde to on moze dzialac nieswiadomie dlatego tak wazna jest terapia bo tam leczysz siebie, poznajesz siebie, rozpoznajsz swoje granice, rozpoznajsz czego w dziecinstwie nie dostalas a czego dostalas w nadmiarze, ustalasz tym samym czego tak naprawde chcesz i potrzebujesz, rozpoznajsz gdzie rodzice popelnili bledy i naduzycia osoba wychowana w zdrowy sposob nie ma tych nalecialosci i dlatego wyczuwa toksyka na kilometry a osoby wychowane w dysfunkcyjnej rodzinie .... odchyly przyjmuja za NORME.... i ddopiero muszą sie nauczyc ze to nie jest norma tylko toksycznosc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zaborczosc i nadmierna troskliwosc to cechy kontroli... A co do graniczy miedzy "fizjologia i patologia" - to sie chyba wyczuwa. Ta "wskazana" odrobina zaborczosci nie czyni spustoszenia, nie wywoluje leku, jest czyms w rodzaju "przyprawy", okazaniem, ze "zalezy mi na Tobie". Troska to wyplywajaca z empatii dbalosc o nasze dobro - czyli to co dla Ciebie dobre jest wazne dla partnera (nie to, co sam uzna za dobre dla Ciebie). Nadmierna troskliwosc to osaczenie - bo "normalna" troska to poczucie bezpieczenstwa i cieplo, pewnosc ze jest ktos bliski, kto zna Ciebie dobrze i chce Twojego szczescia. A ja sie tak zastanawiam nad swoja "toksycznoscia", dysfunkcja... Moj maz nie nadaje sie zupelnie do zwiazku co potwierdzal licznymi zachowaniami. Bylo mu wygodnie dopoki dla swietego spokoju ustepowalam i dawalam sie wykorzystywac (co rodzilo we mnie spory dyskomfort). Teraz z tym skonczylam - moje slowa to nie wiem, nie potrafie, nie mam, nie znam (nawet moja podswiadomosc sie zbuntowala)... Czlowiek chyba powinien dazyc do wiekszej niezaleznosci i to cieszy jak sobie sam potrafi cos bez pomocy zrobic - u meza bylo odwrotnie, czasami zachowywal sie tak jakbysmy byli na jego uslugach a on wcale nie musi pewnych rzeczy umiec bo ma nas. Nie sadzicie ze to wk**rwiajace? On sie generalnie wysluguje ludzmi ale ma na to zupelnie inna nazwe, a ze w przypadku obcych nie jest to na codzien to nikomu nie wadzi. Ale to sie skonczylo. I jak sie cos teraz chce to trzeba albo obcych prosic albo samemu sie nauczyc. Mnie sie wydawalo ze jestesmy dla niego wygodni bo nie musi sie wiele starac a wszystko co podstawowe ma. Rachunki oplacone, martwic sie nie musi, w domu tez jest co potrzeba. On tylko przychodzi, je, oglada telewizje nie majac pojecia ze na to tez sa rachunki, korzysta z netu (jw). Ale zauwazam tez ze mu przeszkadzamy. Uzywa okreslenia "zejsc z drogi" co oznacza ze nie przyjmuje do wiadomosci koegzystencji, tylko ktoz musi komus z drogi schodzic. Nie moga dzialac w tym samym miejscu i czasie dwie osoby. Denerwuje go czyjas obecnosc (mam na mysli albo mnie albo chlopakow bo doobcych ma zupelnie inny, sluzalczy stosunek), okazuje to niewerbalnie ale ostentacyjnie. Ale za nic sie do tego nie przyzna. Jest niereformowalny. Trzyma sie kurczowo nawykow ktore utrudniaja wspolprace w rodzinie. Nie przyjmuje do wiadmosci niczyjego zdania procz swojego. Czasami nawet nic nie znaczacy zwrot, slowo odbiera jako atak na siebie i powod do slownej agresji albo milczenia. Ale nie o tym mowa a o mojej dysfunkcji. Powiazane z tematem z poprzednich postow - czyli o nie dostrzeganiu pewnych kwestii albo ich racjonalizacji. Otoz bylo zbyt wiele prognostykow - przed slubem, nawet zaraz po slubie kiedy jeszcze moglam sie wycofac (teoretycznie) - ze to jest osoba ktora nie nadaje sie do wspolnego zycia! A ja to oczywiscie zlekcewazylam - mowiac dosadnie: olalam. I przez prawie 10 lat chcialam udowodnic (komu?) ze zwiazek z kims takim jest mozliwy i moze byc udany! Czy to nie jest toksyczne? A myslicie ze mi latwo przyszla ta swiadomosc? I ze latwo mi sie teraz o tym pisze? Jest mi wstyd i cholernie glupio za siebie ale jak rozliczenie to do konca, bez wmiatania wstydliwych tematow pod dywan. Czyli - ja tez nie jestem tak zupelnie bez winy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
oneill- gdyby twoj maz mial twoja postawe zyciowa, to.... uczylby sie od ciebie.umiejetnosc dostrzegania swoich brakow, swoich slabosci, to cecha godna nasladowania. tylko w ten sposob czlowiek moze sie uczyc i rozwijac. tylko wtedy gdy siebie samego nie postrzega jako osobe doskonala a poprostu czlowieka, ktory moze sie cale zycie czegos uczyc i zmieniac. ty masz to czego jemu brak ale skoro on wyznaje zasade "zejsc z drogi" zamiast.... isc razem, wspolpracowac, wymieniac sie w obowiazkach,itd.... to on stoi skostnialy w swych brakach w miejscu.... ty patrzysz rozglasz sie, uczysz sie sie siebie i innych, wyciagasz wnioski, nawet gdy ci nie pasuje twoje wlasne zachowanie masz w sobie sile by je dostrzec, samoskrytykowac ..... i zmienic.twoj maz sie boi, on boi sie popatrzec na siebie samego, boi sie dzialania.... bo zmiana to inne dzialanie. nasi partnerzy zazwyczaj posiadaja cechy, ktorych nam brak, lub mamy je ale nie sa w dostatecznej mierze wyksztalcone. czasami zwyczajnie nie sa zachowane wlasciwe proporcje ale male lub wieksze świadomie wykonane korekty wzajemnych zachowan moga nas oboje uleczyc i nauczyc pozdrawiam cieplo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cytuje: "Rodzice........ Jesienna Roza Mialam podobne jak Ty przezycia w dziecinstwie, kiedy nie mialam prawa glosu zupelnie, mialam tylko sluchac i wykonywac polecenia rodzicow, ktorzy byli wszechwiedzacy...." JR-w moim odczuciu twoja obecna postawa i sposob wypowiedzi jest wiernym odzwierciedleniem postawy twoich rodzicow.MAsz swoje prawa nikt ich juz nie kwestionuje a ty odpowiasz w taki sposob jakbys sie bala i niedowierzala ze tak jest naprawde.... dlatego jestes taka ostra jak brzytwa ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przyznam sie ze glupio mi teraz ale czuje sie dziwnie lekka, ten "wstyd" (za swoja niedoskonalosc? ;) ) nie jest wstydem ciezkim, kladacym sie cieniem na kazdej mysli - ale wstydem uwalniajacym. Jestem niedoskonala, przyznaje sie do tego - i swiat sie nie zawalil ;) Za to jestem szczesliwa ze moge byc niedoskonala, ze to jest moj prywatny komfort. Ze moge bladzic. Daje sobie do tego prawo jako czlowiekowi. Ale obarczam siebie jednoczesnie obowiazkiem czlowieka myslacego - wyciagania wnioskow ze swoich bledow. Nie powielania ich. To jest moj obowiazek wobec siebie samej. I ja sobie te slabosc wybaczam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość odp.....
tez zastanawiam się nad jakąś terapią ale we 2 skoro ja widzę cos zupełnie inaczej niż on to trzeba dojść do jakiegoś kompromisu. u mnie w domu rodzinnym nie było żadnych problemów. moi rodzice bardzo mnie kochali, z mamą mam do dziś bardzo dobry kontakt.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość odp.....
Yeez gdyby było tak jak piszesz to żadna para nie doszłaby do porozumienia. jeden jest troskliwy i juz tak ma kto inny jest zimny nie potrafi okazywać uczuć i trudno to w sobie zmienić to nasze cechy charakteru. wiążąc sie z kimś akceptujemy partnera bez sensu jest związać sie i liczyć że sie zmieni. skoro go wybrałyśmy to znaczy że jego charakter nam odpowiada. to potem wspólne zycie niesie problemy i pojawiają sie konflikty (tak jak u mnie z synem albo z seksem) na początku były randki i nie było żadnych problemów problemy zaczęły się po zamieszkaniu razem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A moze i ja nie nadaje sie do zwiazkow? Wzorcow najlepszych nie mialam. Tak sie wlasnie od jakiegos czasu zastanawiam... i wychodzi, ze cos w tym jest. Teoretyk ze mnie wyborny ;) wiec dodam cos na temat owego "docierania sie". Jest to oczywisty i naturalny objaw gdy dwoje ludzi, roznych przeciez pod wieloma wzgledami, rozpoczyna wspolne zycie. Skrajna naiwnoscia byloby oczekiwac ze wszystko odbedzie sie jak w bajce i jak golabki z dziobkow bedziemy sobie wyjadac. Problem jednak w podejsciu do owych roznic i w tym co rozumiemy przez kompromis. Sa to bowiem ustepstwa na rzecz wspolnoty i jej dobra. Np rezygnujemy z brydza co drugi dzien i chodzimy raz w tygodniu (bo rodzina nas potrzebuje, jak czlowiek jest sam to ma wiecej swobody i wtedy na rozrywki bardziej sobie moze pozwolic). Nie mam na mysli calkowitego pozbawienia sie przyjemnosci ale jedynie ich ograniczenia swiadomie - bo teraz mam rodzine to trzeba o nia dbac. Tyczy sie to zarowno jednej jak i drugiej strony. Owszem, mozna uporczywie obstawac przy brydzu co drugi dzien i nie zmieniac swoich dotychczasowych zachowan/zasad - ale ucierpi na tym rodzina i watpliwy sens jej zakladania skoro komus sie wydaje ze bedzie tak jak bylo z ta tylko roznica ze ktos ze mna zamieszka. I wlasciwie to jego/jej problem czy zaakceptuje moje nawyki/zasady a najlepiej jakby sie do nich dostosowal/a bo po co mam je zmieniac? Kompromis to wziecie pod uwage zdania partnera oraz troska o niego/nia. Przyklad? Jesli jedno z nich pali lub chociaz ma palacych przyjaciol - nie pala w domu bo drugiemu to moze przeszkadzac - ale wychodza kulturalnie na dwor. No i przede wszystkim szacunek dla partnera. Dla jego/jej potrzeb, upodoban, pragnien, gustu. Stawianie przed faktem dokonanym jest manipulacja i pokazaniem ze moje na wierzchu. Jesli decydujemy sie byc z kims, nalezy sprawy dotyczace wspolnegoo zycia przedyskutowac w atmosferze spokoju, aprobaty, bezpieczenstwa. Bo moze sie tak zdarzyc ze jedno z nich obawia sie jakiejkolwiek dyskusji bo drugie moze wyskoczyc z pyskiem albo sie wkurzyc albo... No to unika dyskusji chcac miec spokoj i nie ma wogole komunikacji. A brak komunikacji to poczatek konca w zwiazku bo prowadzi do izolacji, zamykania sie w sobie - i w rezultacie dwie obce osoby zyja w jednym miejscu i dzialaja sobie na nerwy. Niestety, ja mam wlasnie tendencje do takiego zamykania sie, nie mowienia o istotnych sprawach bo obawiam sie reakcji a chce miec spokoj (jak chyba kazdy z nas). Zaznaczam, ze tendencje takie przejawialam zawsze ale nie zdarzylo mi sie (od dziecinstwa i wyjscia z domu rodzinnego) zeby byly az tak nasilone jak teraz. Nie stalo sie to bez przyczyny ale jakos nie potrafilam walczyc z tym tylko po pierwszym zlym doswiadczeniu zamknelam sie w sobie i tak trwam. Teraz mam mniej oporow zeby mowic o tych sprawach ale nie widze sensu. Moim glownym celem na teraz jest uporzadkowac siebie. Dla siebie. Od dobrych kilku lat nic nie stoi mi na przeszkodzie - zadne "zakochanie", oczarowanie itp emocja ktorych bylam kiedys pelna i za ktorymi tesknilam, bez ktorych czulam sie pusta. Nie ma we mnie szarpaniny jak kiedys - za to jest mnostwo miejsca na siebie sama. Juz nie karmie sie mrzonkami i fatamorgana - i jestem o wiele bardziej zadowolona z zycia, mimo wszystko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zonka27
W mezy na poczätku nie widzialam toksyka,nawet nie wiedzialam co to znaczy,bo nigdy nie bylam wczesniej w takim zwiäzku. Byl czyrujäcy,wyrozumialy i straszenie troskliwy o mnie!dzwonil codziennie,pisal smy,kwatki kupowal...strasznie podobala mi sie jego troska o mnie,martwil sie o mnie itd. naprawde nie widzialalam oznak troksycznych,myslalam ze ma ciezki dzien jak poszlo cos nie tak-kazdemu sie zdaza-. no ale niestety to nie trwalo dlugo,bylo coraz gorzej,ja wybaczalam,ale potem trafilam tu na te forum,nie udzielalam sie tylko czytalam,i zaczelam zauwazac jego cechy toksyczne....zaczäl powoli mnie izolowac od rodziny(mialam i mam super kontakt),ale to sie jemu nie podobalo!dzwonilam jak go nie bylo, potem od kolezenki,nie moglam z niä nigdzie wyjsc,a o klubie moglam zapomniec!!!no a potem mnie sklocil z rodzina,wiec mial mnie cala dla siebie!! gdybym wiedziala wczesniej co to znaczy toksyk,to bym moze zauwazyla to,ale niestety Ci ludzie potrafiä latami sie maskowac!!! psycholog powiedziala,ze i tak mam szczescie, ze tak szybko okazal prawdziwä twarz,casami ciägnie sie to latami.... pozdrawiam serdecznie wszystkich

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Oooooooooo...
Yeez jestes genialna! Wkleilam wypowiedź JR własnie dlatego, żeby się "załapała", żeby się zamysliła... dlaczego właśnie taka jest, będąc zapewne dobrym człowiekiem,po bolesnych przejściach. Ale ona nie poznała SWOICH własnych słów... Nikt na to nie zwrócił uwagi, a Ty tak :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Oooooooooo...
Dlaczego taka jest- w sensie tych ostrych kolców' tylko i wyłącznie! Żadne to ocenianie z mojej strony!, mam nadzieję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Oooooooooo...
A nick Rodzice- to była podpowiedź.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
To faktycznie jest genialnosc, nawet najlepsi psychologowie tego nie potrafia....zeby po dwoch zdaniach ocenic czlowieka. No - rewelacja. Jakie super-madre Ooooooooooooo i Yeeeeeez. Przemadre. Mamo, nas chwala. A kto? Ja ciebie a ty mnie. Chwalcie sie nawzajem i opluwajcie kogos, kto mysli inaczej. To sie nazywa genialnosc. Yeez - zejdz ze mnie, zajmij sie soba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
Oooooo - wybierz sie na ryby, jak jestes taki cwany rybak, co to podpuszcza i zalapuje. I miej odwage uzyc wlasnego nicka, bo tchorzem smierdzisz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
JR, z kim tak naprawdę walczysz? Bo chyba nie z Yezz i innymi? To by było bez sensu w świetle tego co wcześniej pisałaś? Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
JR - ja ciebie nie opluwam, ani nie walcze z toba - nie jest to moja intencja. ale jesli masz inne zdanie to bardzo prosze zacytuj, w ktorych moich slowach do ciebie cos takiego zauwazylas .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
JR, ja też nie widzę, żeby Yezz Cię atakowała, 'opluwała', walczyła z Tobą. Ty masz w sobie wojownika. Siecze, grabi, tłucze gdzie popadnie. Żeby ochronić twierdzę, zbudowaną w dzieciństwie. Tam do środku przez wysokie mury zagląda skrawek błękitnego nieba, promienie słońca kuszą, ptaki zaglądają i ćwierkają jak za tymi murami świat wygląda. Jesteś go spragniona. Ale czyż nie powinien Ci wystarczyć skrawek niebieskiego nieba, chwila ciepła w słońcu i kilka nut wiosennych ptaków? Niech nikt się nie ośmieli Cię wyciągnąć zza murów! Jakim prawem? Tobie tam jest dobrze. Tylko samotnie. Ale to nic, gorzej by było, gdyby miały się mury kruszyć i ktoś odebrałby mi ten skrawek dobrze mi znanego nieba, jakiś intruz, może nawet wielu. Strzec tego co nasze, nie ze strachu, a ze świadomości jak wielką ma to wartość, to dwie różne rzeczy JR. Jestem pewna, że tynk już zaczął odpadać ;-). Powodzenia JR :-D http://www.youtube.com/watch?v=ZLOglnjC6iY&feature=channel

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
6 rano - bezsenna - radze ci wyspij sie, to bedziesz sensowniej pisac. Ja za murem nie siedze, mam przed soba piekny moj ogrod, w ktorym karmie ptaki, ktore calymi chmarami przylatuja, kocham przyrode, slonce, zielen. O jakim murze ty gadasz??? Rymy czestochowskie ci na mysl przychodza? Jak kiedys napisalam do jednej, ze szkoda, ze po zgwalceniu przez taksowkarza nie podala go na policji, to by dalej nie gwalcil, to takie gromy sie na mnie tutaj posypaly, ze az hej. Teraz znowu napisalam, ze to niemoralne spac z zonatym szefem, to znowu to samo. Juz do dziecinstwa mojego zalecialy te sprytne i genialne. A skarza sie jakie to one sa gnebione, ale widac nauki nie poszly w las, bo same jakby mogly to by czlowieka zezarly. Nic lepszego!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 6 rano napisała
"Ty masz w sobie wojownika. Siecze, grabi, tłucze gdzie popadnie. Żeby ochronić twierdzę, zbudowaną w dzieciństwie. Tam do środku przez wysokie mury zagląda skrawek błękitnego nieba, promienie słońca kuszą, ptaki zaglądają i ćwierkają jak za tymi murami świat wygląda. Jesteś go spragniona. " Przystopuj dziewczyno, bo sie zapędzasz ze swoimi przemyśleniami. Az stajesz sie smieszna ze swoja "poezją". Rożyczka sie po prostu zdenerwowała tą podpuchą. I tym tekstem o "genialnosci". Ona ma taki styl, taki charakter, jest spontaniczna i szczera, nie idzie w swych załozeniach na zadne ustepstwa. Jezeli ja cos uderzy, jezeli z czyms sie nie zgadza, to mowi to glosno. Jest konkretna i bezkompromisowa. Jak ktos jest na forum dluzej niz 2 tygodnie, to juz chyba zdazyl to zauwazyc. To jest powiew ożywczego ducha na tym forum.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
JR :-) Pozdrawiam. Oh, nie, ja za poezję się nie biorę, moje preferencje raczej w prozie :-), w modzie, w duperelkach ... ;-). Ciekawe czy mnie byś przygarnęła wiedząc o jakie niemoralne życie się potknęłam. Ale co tam, lubię tańczyć i wiem co to trening :-). Lubię też przenośnie. Kto ją rozumie, wiem że przestał się bać. Życzę Ci żebyś przestała się bać :-). Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×