Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

Gość silniejsza
Konkretnego ? Nie... Ale jak już tu pisałam jeszcze dwa miesiące temu chciałam zmieniać siebie, a teraz już wiem, że to wszystko to nie jest moja wina. Powoli zaczynam odbudowywać poczucie wlasnej wartości, wygrzebuję resztki dumy. Kiedyś byłam przebojową, pewną siebie kobietą i mam nadzieję, że ta kobieta wróci. Wiem, że wróci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
consekfencja ❤️ wlasnie od jakiegos czasu zastanawiam sie czy jest zwiazek miedzy toksycznym zwiazkiem z matka a pozniejszym zwiazkiem z facetem widze ze ty tez nie bylas uzalezniona od faceta, ja tez nie ale tez obie zerwałysmy chore toksyczne układy,m obie przeciełysmy pepowine ciekawi mnie czy te z nas ktore tu pisza maja dobre zdrowe relacje z matkami ? czy ewentualnie i jak to wplywa na ich relacje z facetem, od ktorego nie umieja sie tez uwolnic. Renia wspolczuje ci- ja bym cos z takim układem jednak zrobila, masz jedno zycie i skoro dla ciebie taki układ zle na ciebie wplywa rujnuje ci zdrowie, sen samopoczucie...... to pomysl kto w koncu jest wazniejszy ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
MIŁOŚĆ DO SAMEGO SIEBIE ❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️ Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie... Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie, uświadomiłem sobie, że emocjonalny ból i cierpienie są tylko ostrzeżeniem dla mnie, żebym nie żył wbrew własnej prawdzie. Dziś wiem, że to się nazywa AUTENTYCZNOŚCIĄ. Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie, zrozumiałem, jak żenujące jest dla innych, gdy narzucam im własne pragnienia, wiedząc, że ani nie nadszedł odpowiedni czas, ani tamta osoba nie jest na to gotowa, nawet jeśli byłem nią ja sam. Dziś wiem, że to się nazywa SZACUNKIEM DO SAMEGO SIEBIE. Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie, przestałem tęsknić za innym życiem i mogłem dostrzec, że wszystko wokół mnie stanowi zaproszenie do rozwoju. Dziś wiem, że to się nazywa DOJRZAŁOŚCIĄ. Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie, zrozumiałem, że zawsze i we wszystkich okolicznościach jestem we właściwym momencie i we właściwym miejscu i że wszystko, co się dzieje, jest właściwe. Od tamtej pory mogłem być spokojny. Dziś wiem, że to się nazywa WEWNĘTRZNĄ PEWNOŚCIĄ. Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie, przestałem ograbiać się z wolnego czasu i przestałem tworzyć kolejne wielkie plany na przyszłość. Dziś robię tylko to, co sprawia mi radość i przyjemność, co kocham i co sprawia, że moje serce się uśmiecha. I robię to na swój sposób i we własnym tempie. Dziś wiem, że to się nazywa RZETELNOŚCIĄ. Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie, uwolniłem się od tego wszystkiego, co nie było dla mnie zdrowe. od potraw, ludzi, przedmiotów, sytuacji i od wszystkiego, co wciąż odciągało mnie ode mnie samego. Na początku nazywałem to "zdrowym egoizmem" Ale dziś wiem, że to MIŁOŚĆ DO SAMEGO SIEBIE. Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie, przestałem chcieć zawsze mieć rację. Dzięki temu rzadziej się myliłem. Dziś wiem, że to się nazywa SKROMNOŚCIĄ. Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie, wzbraniałem się przed życiem w przeszłości i troską o własną przyszłość. Teraz żyję chwilą, w której dzieje się WSZYSTKO. Żyję więc teraz każdym dniem i nazywam to DOSKONAŁOŚCIĄ. Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie, uświadomiłem sobie, że moje myślenie może uczynić ze mnie chorego nędznika. Kiedy jednak zwróciłem się do sił mojego serca, mój rozum zyskał ważnego wspólnika. Ten związek nazywam dziś MĄDROŚCIĄ SERCA. Charles Chaplin - reżyser, aktor, komik i kompozytor.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witajcie, wracając do wątku matka - córka. Wczoraj spotkalam sie z moja matka, bo odbieralam syna. I znow uslyszalam stek apodyktycznych rad, nie dopuszczajacych podjecia przeze mnie decyzji dotyczacych mojego dziecka. Zakonczylo sie drastycznie - chyba pierwszy raz w zyciu wyszlam bez pozegnania. Nigdy nie bylam zbyt dobra dla niej, co jej poweidizalam z licznymi przykladami. Generalnie niestety zakonczylo sie krzykiem obu stron i przykrym rozstaniem. Mam dosyc mowienia mi, ze moge cos zrobic lepiej, ze robie nie tak. Prze kogokolwiek - faceta, matke...KOGOKOLWIEK. RObie wszystko najlepiej jak potrafie i stan i rozwoj mojego syna jest w 90% MOJĄ zasluga. A reszta to pomoc innych. Mam wielkie slabosci, ktore edecyduja omojej obnizajacej sie okresowo samoocenie jako matki, ale jestem DOBRĄ MATKĄ. nigdy dosc dobrą dla mojej matki. Jestem dzis smutna, rozgoryczona, a jednoczesnie zla. Wiem, ze nasze relacje ulegna oziebienu, bo nigdy nie dopuszczala mysli, ze cos mozna zrobic inaczej, niekoniecznei zgodnie z jej widzimisie. Wybucha to we mnie. Mam 34 lata a ona mnie ciagle za przeproszeniem jebie o gooowna. jestem taka jak ona i mnie to przeraza! Staram sie zmieniac i mam nadzieje, ze mi sie uda, choc to trudny proces. Dwa dni temu po jakim s komentarzu pomyslalam pierwszy raz w zyciu - pieprzona tyranka. Do neidawna balam sie tak mowic i myslec. Z jakiej racji moja matka moze mi mowic, ze mi sie popeirdolilo w glowie? Bo mam wlasne zdanie, bo coraz czesciej bronie go jak lwica???? Z drugiej strony doceniam jej pomoc przy synu, ale mierzi mnie uzurpowanie jej sobei prawa do rabania mnie. Zawsze bylismy schludnie ubrani, na miare mozliwosci zapewniali nam jakies przyjemne rzeczy, ale wiecznie pamietam, ze chodzilam na paluszkach wkolo niej. Teraz mysle, ze chcialam zasluzyc na jej aprobate???? Jeszcze neidawno zaprzeczalam, ale teraz niestety weszlam w etap obwiniania. mam nadzieje, ze w koncu dojde do etapu kiedy bede mogla sobei powiedizec, ze juz jestem dorosla i moge miec gleboko w dupie to co mi mowia inni, ze nie potrzebuje poklasku, bo po prostu JA JESTEM i to wystarczy!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj corobic :D jakis czas temu zaznaczylas ze wiesz co robic i ....dawno nie pisalas co u ciebie pamietam jak sie oburzalas gdy pisalam o relacjach z rodzicami i jak zapewnialas ze masz wspanila mame.....no coz rozumiem ... czasami proces otwierania oczu jest trudny... gdyby tak bylo corobic to juz dawno zadbalaby o to by uznac twoja dorosłosc ale skoro ty masz 34 lata a ona do tej pory tego nie zrobila ... to na twoim miejscu juz bym nie liczyla ze to ona pozwoli ci dorosnac jesli chcesz byc dorosla w sensie psychicznym i doslownym. musisz sama uznac to za fakt i zaczac szanowac swoje życie, swoje decyzje, nabrac dystansu do tego co chce twoja mama bo to jej oczekiwania nie twoje i co najwazniejsze zaczac swoje własne oczekiwania postawic na swoim piedestale i to z wielkim spokojem i zaczac zyc po swojemu rowniez ze spokojem.... tak robia dorosli wolni ludzie wiesz juz dlaczego złoscily cie moje wpisy .... traktowalas jej tak jakbym to ja byla twoja matka.... ja nia nie jestem... ja tylko wiem jak sie uwolnilam od wlasnej i dorosłam biorac za siebie odpowiedzialnosc i nie przyjmujac jej. tak dziala nasza psychika, kiedy uznasz co twoje a co jej, nikt juz zaden facet tez ci nie bedzie mowil co masz rabic i jak zyc zaczniesz zyc po swojemu bez poczucia winy ze spokojem 4 umowy i blondi jak wpadniecie moze bedziecie chcialy przeanalizowac jak wasze stosunki z mama wpływaja na inne relacje pozdrawiam cieplo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość majkel.katowice
Witam. Z podziękowaniami : Do wszystkich osób które swoimi wypowiedziami mi pomogły :) i do wszystkich które potrzebują pomocy :) List do syna Rudyard Kipling Jeżeli zdołasz zachować spokój, chociażby wszyscy go stracili, ciebie oskarżając; Jeżeli nadal masz nadzieję, chociażby wszyscy o Tobie zwątpili, licząc się jednak z ich zastrzeżeniem; Jeżeli umiesz czekać bez zmęczenia, jeżeli na obelgi nie reagujesz obelgami, jeżeli nie odpłacasz na nienawiść nienawiścią, nie udając jednakże mędrca i świętego; Jeżeli marząc - nie ulegasz marzeniom; Jeżeli rozumując - rozumowania nie czynisz celem; Jeżeli umiesz przyjąć sukces i porażkę, traktując jednakowo oba te złudzenia, Jeżeli ścierpisz wypaczenie prawdy przez Ciebie głoszonej, kiedy krętacze czynią z niej zasadzkę, by wydrwić naiwnych albo zaakceptujesz ruinę tego, co było treścią twego życia, kiedy pokornie zaczniesz odbudowę zużytymi już narzędziami; Jeśli potrafisz na jednej szali położyć wszystkie twe sukcesy i potrafisz zaryzykować, stawiając wszystko na jedną kartę, jeśli potrafisz przegrać i zacząć wszystko od początku, bez słowa, nie żaląc się, że przegrałeś; Jeżeli umiesz zmusić serce, nerwy, siły, by nie zawiodły, choćbyś od dawna czuł ich wyczerpanie, byleby wytrwać, gdy poza wolą nic już nie mówi o wytrwaniu; Jeżeli umiesz rozmawiać z nieuczciwymi, nie tracąc uczciwości lub spacerować z królem w sposób naturalny, Jeżeli nie mogą Cię zranić nieprzyjaciele ani serdeczni przyjaciele; Jeżeli cenisz wszystkich ludzi, nikogo nie przeceniając; Jeżeli potrafisz spożytkować każdą minutę, nadając wartość każdej przemijającej chwili; Twoja jest ziemia i wszystko, co na niej i co - najważniejsze - synu mój - będziesz Człowiekiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
yeez generalnie to co piszę od czasu do czasu to opisywanie mniej lub bardziej burzliwych ( jak wczorajsze ) doświadczeń. W związku powiedzmy, że spokój, ja się zdystansowałam do wielu spraw, partner również. Nie zatruwamy sobie wzajemnie życia na codzień. Co nie oznacza, że nie ma starć. Ale oboje się staramy. A ja zmieniłam podejście, tak jak wielokrotnie pisałam. Nic na siłę, jak się nie uda, to świat się nie zawali. Również z moich doświadczeń które wydarzyły się w ciągu ostatnich 4 lat staram się wyciągać dobre i pozytywne wnioski dla mnie. Obojętnie czego to dotyczy. W negatywnych wydarzeniach staram się odnaleźć po co one były. Np. ostatnio zabraliśmy pewną osobę na wakacje, która miała się opiekować moim synem i okazało się, ze totalnie się do tego nie nadaje. Jest brutalna, a ja takiej nie chcę. Kiedyś byłabym tylko wściekła, teraz również byłam wściekłą, ale dodatkowo stwierdziłam, że bardzo dobrze nam te wakacje zrobiły. Wiem, że nie powinnam zostawić z nią mojego syna i czym prędzej się jej brzydko mówiąc pozbyłam. Podobnie z innymi sprawami. ZMieniam swój punkt widzenia. I też tak jak pisałam. Coraz więcej spokoju, którego mi tak brakowało jakis czas temu. A poza tym też nie tracę energii na niepotrzebne dysputy. Nie chce mi się dyskutować, czy Ewa to nie Ewa, czy Kornoran, czy Dziewczynyyy. Mnie to do niczego niepotrzebne. Mam wystarczająco własnych spraw. Zajmuję się sobą o to mnie cieszy. I jeśli czasem napiszę o swoich doświadczeniach, a ktoś wyciągnie z tego coś dla siebie, to super. Jeśli nie, to trudno. A proces dorastania trwa, choć jest bolesny. Więcej prawa daję sobie niż innym do stanowienia o mnie. I to mnie cieszy. Idzie mi to wolno. Cóż, zgadzam się na to:D Jak Twój bark? Pozdrawiam ciepło:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
corobic dziekuje -powoli odzyskuje swoj bark ale do pelnej sprawnosci jeszcze mi troche brak. ja tez musze sie uzbroic w cierpliwosc:D. jak wiesz ja nie jestem zwolenniczka szybkich rozwodow i rozstan, ( wyjatek : bicie, zniewazanie, zastraszanie słowne ) a skoro oboje sie staracie i oboje wkladacie wysilek w zmiany w wasz zwiazek to coz... trzymam kciuki.nie ma cudownych kompletnie bezkonfliktowych zwiazkow , trzeba nauczyc sie siebie nawzajem. wspone tylko, ze gdybys wyniosla z domu zdrowe granice miedzyludzkie np. z mama nie szarpalabys sie do teraz z nia a i z innymi ludzimi inaczej bys ukladala relacje pozdrawiam cieplo 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cholipa
"gdybys wyniosla z domu zdrowe granice miedzyludzkie np. z mama nie szarpalabys sie do teraz z nia a i z innymi ludzimi inaczej bys ukladala relacje" - generalizowanie nie jest dobra podpowiedzia pewnie ze gdyby czlowiek z rodzicami mial "normalne " stosunki w dziecinstwie, inaczej by funkcjonowal obecnie w doroslych relacjach z nimi tylko co to znaczy normalne stosunki? ( nie mowie o biciu, molestowaniu, ewidentnym praniu mozgu etc) jakos tu sie zapomina tez, ze czlowiek nie zyje na pustyni, ze na jego zycie wplywaja inni ludzie, nie tylko rodzice ze wlasne cechy osobowosciawe czesto powoduja ze mamy takie a nie inne relacje miedzyludzkie w mlodosci, co pozniej np. utrwala sie w zachowaniu ze rozne czynniki moga spowodowac to, ze nagle znajdziemy sie w relacji toskycznej a czy mozna zwalac wszytsko na dziecinstwo i rodzicow?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cholipo cytujesz moja wypowiedz ale tak mimochodem piszesz bezosobowo nie wiem kto zapomina ze istnieja inne relacje miedzy ludzkie i nie wiem kto zapomina ze nie zyjemy na pustyni dziecinstwo to podstawa potem kazdy dorosleje ..... lub nie- . to jego wybor rowniez wyborem doroslych kobiet jest z kim wchodza i pozostaja w zwiazku od nich tez zalezy jak zyja, jakie podejmuja wybory jesli nie mialy zdrowego dziecinstwa moim zdaniem jest im trudniej ty masz prawo uwazac inaczej napisz swoj punkt widzenia na ten temat moze komus sie przyda

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
yeez, w moim przypadku już nie wpływają :( I w sumie nie wpływały, bo nie zauważyłam projekcji. Być może, dlatego, że szybko wydoroślałam, a być może, dlatego, że miałam świetną rekompensatę w osobie mojej śp babci Marusi, która po prostu kochała. Potrafiła kochać i troszczyć się, czasem poświęcając się, ale inaczej nie umiała. To był sens jej życia. Ale od niej się też dowiedziałam, że każdy musi odnaleźć swój :) Pierwsze moje małżeństwo rozsypało się tylko dlatego, że poczułam, iż się w nim duszę. Zaczęło się dorosłe życie, a obok mnie został wieczny student :D Do tego z pretensją na bycie osobą rządzącą. Starszy był, ale... No cóż, łatwiej mi było, bo dzieci nie miałam, prace - i owszem, interesującą, czasochłonną, niańką dla męża być nie zamierzałam, jednostką podległa tym bardziej - więc, nie długo było czekać na decyzję. Drugi związek opierał się już na tym, że facet przyjmował mnie taką jaka jestem. Mama miała obawy, że to nie ta "gorąca miłość", co skwitowałam "miałyśmy piekielne miłości i jak na tym wyszłyśmy?" Po pierwszym związku podświadomie (nie było tych lektur, co by mnie uświadomiły) dążyłam do partnerstwa. Nie mogłabym być w związku z facetem, którego nie szanuje, ani ze słabszym od siebie, ani z zazdrośnikiem, ani z kontrolerem, nie mówiąc o pijących i agresywnych - czyli, poprzeczka była postawiona dość wysoko, warunki brzegowe określone, no i ... popłynęło się :D Matka? Miała prawo powiedzieć, miałam prawo się nie zgodzić. A po jakimś czasie zrezygnowałam z udowadniania własnych racji. Akceptowałam jej niedoskonałości ... liczyłam się z nimi, ale nie miały one wpływu na moje decyzje od czasu, kiedy pozwoliłam sobie na to, by być niedoskonałą :) Z kolei mnie zastanawia rada "zaczac swoje własne oczekiwania postawic na swoim piedestale i to z wielkim spokojem i zaczac zyc po swojemu" - czy w takim przypadku będzie dla kogokolwiek miejsce obok mnie? Moje własne oczekiwania mogą zrobić ze mnie osobę wolną, dorosłą, ale i samotną. Z powodu tego, że te oczekiwania mogą być w sumie egoistyczne, nie będzie w nich miejsca na odmienne od moich reakcje, zachowania itd. Co wtedy?.. Ja na przykład wychodzę z założenia, że w każdym związku jest nas trzech - ja, on i nasz związek. Ze względu na dobro - tego, tamtego, owego - robię tak, a nie inaczej. Nie podkładam się, tylko uwzględniam to, że nie żyję w próżni. Twoje wywody są bardzo logiczne, yeez, ale jak dla mnie... zbyt zimne :) silniejsza, co do zmieniania siebie, to to siłą rzeczy i tak przed Tobą. Żeby poczuć się naprawdę wolną i samodzielną jednostką, trzeba będzie hoho ile pracy nad sobą. Wytrwaj, Majkelu! :) To piękne i mądre słowa, trochę idealistyczne, ale dające dużo do myślenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cholipa
yezz , ale co to znaczy zdrowe dziecinstwo?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć, czasami to mi się żyć odechciewa. No ma nową, no mówi jej, że ją kocha, przygruchał ją sobie jak jeszcze byliśmy "razem" (w cudzysłów, bo czy to można nazwać związkiem?). Pisałyście, że nie powinnam przejmować się tym, że on sobie z kimś ułoży życie, to prawda, to już nie moja sprawa i nie moje życie, ale to boli, czasami bardzo, zwłaszcza odnosząc to wszystko do mojej osoby- to wszystko oznacza, że z jego strony naprawdę nie było żadnego głębszego uczucia. Do tej pory tłumaczyłam to, że jest trudny, że manipuluje, bo może boi się bliskości, bo dzieciństwa usłanego różami to on nie miał, ale widziałam, że się starał zmienić, to na litość, chyba powinien mieć w sobie jakieś uczucie do mnie, inaczej po co to wszystko? Tylko, że ja funkcjonuję na innych zasadach i opornie przychodzi mi przyjęcie do świadomości faktu, że inni niekoniecznie. Dla mnie wartościami są prawda, uczciwość, wierność, przyjaźń, miłość. Ja nikogo nigdy nie oszukiwałam, nie okłamywałam. Życie uczy mnie, że niektórzy potrafią robić to z zimną krwią, z premedytacją, bez mrugnięcia powieką. Nie takie wchodzenie w dorosłość sobie wymarzyłam, naiwnie brzmi, prawda? Z drugiej strony, to że ktoś zszargał wszystkie te ideały, nie znaczy, że ja nie mogę się nimi nadal kierować, ale ja modlę się do Boga, żeby nadszedł taki dzień, że kiedyś komuś ponownie zaufam, teraz i długo jeszcze, każdy będzie wilkiem w owczej skórze. Dlaczego czasami przychodzi płacić taką cenę za bycie osobą wrażliwą, prostolinijną, szczerą, oddaną? Dlaczego konkretna osoba jest niejako wyznaczona do tego, żeby dostać po tyłku, a inna może wieść spokojne, względnie szczęśliwe życie bez ekscesów? Nie wiem jak mam z tego wyjść, ja żyję z dnia na dzień, wykonuję swoje obowiązki, spotykam się w miarę możliwości z ludźmi, ale tę wyrwę w sercu trudno jest zapełnić. Za bardzo jestem rozżalona, żeby zapełniać ją teraz miłością do samej siebie... Nikt mnie jeszcze nigdy nie zdradził, można powiedzieć, że młoda, życia nie zna, że nie ja pierwsza, nie ostatnia itd. ale chyba lżej było myśleć, że to z innej przyczyny, a tak, tylko podkopane zostało po raz kolejny moje poczucie własnej wartości, na nowo rozbudzone poczucie winy. Nie wiem jak z tego wyjść, chyba lepiej byłoby dla mnie, gdybym się nie dowiedziała... :-( 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cholipa
bolondynaka b. ladnie napisala o piedestale :) bo ten piedestal to druga skarajna emocja, w ktora wpadaja wspouzaleznieni, albo np zdradzone osoby i nalezalo by to sobie uswiadomic i przepracowac, zanim stanie sie kolejnym schematem zachowan

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
blondi- dzieki ze jestes masz oczywiscie racje, czasami jak pisze zapominam ze czytajace mnie osoby i moga wziac moja wypowiedz az za doslownie Oczywiscie, ze bedac w zwiazku licza sie oczekiwania moje i partnera. .. dla mnie jest to tak zrozumiale ze zapomnialam to jasno i wyraznie zaznaczyc ale biorac pod uwage problemy kobiet, ktore tu wystepuja bede podkreslala ze aby w zdrowy sposob uznac oczekiwania partnera musimy umiec w pierwszej kolejnosci na poczatku brac swoje biorac swoje pod uwage, rozwazamy potem oczekiwania partnera jesli nasze wnetrze nie buntuje sie i jest zgoda to jest ok jesli nie ma w nas zgody na jego oczekiwania ... to ja nie robie niczego wbrew sobie a ty ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cholipo- juz wyjasnialam co to znaczy zdrowe dziecinstow.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kasiu popatrz na to z tej strony spotkalo cie to co cie spotkalo, moze własnie po to bys zobaczyła jak różni sa ludzie jak rożne maja wartosci , jak te wartosci są rożne od tych twoich jeseli chcesz wyniesc z tego bolu ktory obecnie przezywasz nauke, pomysl, jak sie nauczyc dostrzegac w pore pewne cechy ludzkie ktore ci nie odpowiadaja pomysl nad sposobami reagowania nad sposobami odpowiadania by chronic siebie w przyszłosci pozdrawiam cieplo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a dla uścislenia Blondi- moja rada by siebie ustawic na piedestale wraz z własnymi oczekiwaniami dotyczyla kobiet lub mezczyzn pozostajacych w toksycznych zwiazkach bo te osoby nie moga , nie chca, nie umieja nic zrobic ..... bo na ich piedestale stoi ich oprawca wraz ze swoimi oczekiwaniami i wymaganiami mam nadzieje ze teraz rozbiłam i wyjasnilam w sposob zrozumiały swoj poglad

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cholipa
no to ide szkukac na setkach stron,, gdzie to yezz wyjasniala co to znaczy zdrowe dziecinstwo;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cholipa
kasiu czasami lepiej nie wiedziec, bo wtedy nie boli ale tez doskonale pokazal ze nie byl ciebie wart

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cholipo nie musisz szukac..... gdzie to yeez wyjasniala masz inne możliwosci.. bardziej fachowe i ogolnie uznane, z ktorych mozesz skorzystac . portali psychologicznych na goolach i nie tylko jest bardzo duzo wybierzesz sobie taka definicje zdrowego dzieciństa , ktora uznasz sama za słuszną

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Widzisz, yeez, ja wcale nie jestem przekonana, że oprawca dziewczyn molestowanych stoi na piedestale. Na piedestał wynosi się kogoś/coś, kto/co ma jakąś wartość nadrzędną, na kim/czym można się wzorować. Tu raczej oddają pola, bez walki, walkowerem - nieświadome własnej wartości, zapominając o godności albo i z przyczyn praktycznych i pragmatycznych, żywiąc się nadzieją na zmiany, na lepsze jutro... "jesli nie ma w nas zgody na jego oczekiwania ... to ja nie robie niczego wbrew sobie a ty ?" - a z tym to bywa różnie, zależy czego te oczekiwania dotyczą ;) W kwestiach ważnych - tak, w kwestiach obocznych mogę iść na kompromis (pamiętając o tym trzecim - czyli, naszym związku). To wszystko nie jest takie proste i oczywiste :D 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Blondi ja nie widze tego w aspekcie wzorowania a raczej wewnetrznej bariery, ktora nie pozwala walczyc o siebie , o swoj szacunek i milosc do siebie o zwykle albo dla niektorych niezywkle NIE. to zle ustawione granice i zle pojmowana odpowiedzialnosc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kto ustawia granice ? kto uczy swiata ? kto uczy odpowiedzialnosci ? kto to potem weryfikuje i kiedy ? 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
yeez, no ja Cię proszę... :O Chyba wezmę sobie urlop na jakiś czas, bo zbyt drastyczne sceny mi się nasuwają: oto dziewczyna, odchodząc od oprawcy (de facto, zrzucając go z tego piedestału), wdrapuje się na świeżo zwolnione miejsce i mówi "A teraz, kurwa, JA!" Do zaś 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość love addicted
Kasia 3000. Mam w głowie te same pytania. Ale chcę wierzyć i wierzę w to, że kiedyś znajdę kogoś, komu można zaufać bezgranicznie. Kto nie będzie mnie oszukiwał, nie będzie miał tajemnic, tłumacząc ich "zachowaniem prywatności"... I przede wszystkim, kogoś kto będzie traktował kobietę z szacunkiem, bo bez tego nie da się zbudować normalnego związku... A co do szacunku. Rodzice zawsze mi powtarzali: Spójrz jak Twój mężczyzna zwraca się do swojej matki, bo będzie się tak zwracał do Ciebie. A ja, widząc jak mój partner zwraca się "niegrzecznie" do matki, wierzyłam, że ze mną będzie inaczej... Niestety nie było. Teraz mam nauczkę. Ale też wierzę, że nie wszyscy gentelmani wyginęli :) I to pomaga mi myśleć pozytywnie. Trzymajcie się ciepło ;]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Yezz 😍 "aby w zdrowy sposob uznac oczekiwania partnera musimy umiec w pierwszej kolejnosci na poczatku brac swoje biorac swoje pod uwage, rozwazamy potem oczekiwania partnera jesli nasze wnetrze nie buntuje sie i jest zgoda to jest ok jesli nie ma w nas zgody na jego oczekiwania ... to ja nie robie niczego wbrew sobie" Piękne i jakże proste. Ale w życiu często granice się rozmywają.Moje ciało buntowało się od 10 miesięcy. Ja musiałam paść na pysk, by zdobyć się na taką stanowczość. Dzisiaj miałam zaburzenia w orientowaniu się w terenie, w mieście, które znam od dziecka. Jak kiedyś koleżanka mi opowiadała, że nie wiedziała w którą stronę się udać, wydawało mi się to niemożliwe. Spałam w nocy 2 godziny, a dzisiaj w dzień nie mogłam zasnąć. A ponieważ jak się wali, to się wali wszędzie, to w pracy mam ogromny problem. I muszę być bardzo na chodzie. Czekam, aż zaczną działać leki. Mam też ustawione leczenie na zespół jelita drażliwego na pół roku.Za kilka dni przyjdą z Niemiec leki i wejdę w dietę. W pierwszym miesiącu nie jem chleba (mąka, makarony itd) i mleka w każdej postaci. Jarzyny tylko gotowane, owoce tylko gotowane lub pieczone. I bez cytrusów, i bez puszek i bez konserwantów i...i...i... I posiłek co 3 godziny.Co ja będę jeść w pracy? To dobrze, że tak się zawaliło, by nie poszłabym do lekarza i mogłoby być gorzej. Ciekawe, jak? :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutna 20
nie wiem co mam robic :( mam 20 lat i zakochalam sie w starszym facecie jest 11 lat odemnie starszy. na poczatku bylo wspaniale , byl troskliwy dbal o mnie bardzo , dzwonil codziennie , nigdy nie myslalam ze bedzie zadal odemnie bezgranicznej uleglosci. czesto wyzywal mnie za byle co, straszyl ze zostwi, uzaleznilam sie bardzo od tego zwiazku , zerwalam z nim i przez jakis czas nie odpowiadalam na jego smsy, bylo mi ciezko, ja ni e potrafie bez niego zyc, jestem bezsilna, nie potrafie tego przerwac, dzisiaj napisal do mnie abym wrocila do niego , obiecywal ze sie zmieni, zebym dala mu szanse, chcial sie spotkac zeby pogadac- ja nie mialam dzis czasu i odmowilam, mowil ze mnie kocha, ja powiedzialam ze musze to przemyslec, teraz pisze z nim i on jest znowu taki sam jak przedtem:( mowi ze mam byc ulegla i byc jego dziwk..:( to wtedy da mi wszystko. i obiecal ze bedzie mnie bardziej szanowal ale mam byc ulegla. nie wiem co mam robic, ja go tak bardzo kocham, jestem bezsilna. obiecywal ze sie spotkmay , wyjasnimy wszystko a terazchce sie najpierw pomacac w aucie a dopiero potem pogadac i wyjasnic wszystko, nie wiem co robic. prosze doradzcie mi cos. bo ja juz sil nie mam do niego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×