Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

Gość zatruta
witam Was... mnie również zjada jego jad; W to co nie chciałam uwierzyć przez ponad 2,5 roku teraz otwiera mi oczy i mam nadzieję, że otworzy mi je na dobre bez powrotnego strzelenia klapami na oczy; starszy o 10 lat, wydawaloby się taki dojrzały wie czego chce teraz to g** prawda...Alkoholik z wszywą, na terapię nie dał się namówić bo jak twierdzi terapią dla niego jestem ja :/ ; DDA :( i rzeczywiście ma obsesję na punkcie kontroli, szperanie w komórce, włamanie się na mój komunikator, zazdrość o koleżankę), wychował się w rodzinie patologicznej, gdzie pewnie były chore relacje i jak mówił , że to on wychowywał swoje rodzeństwo; czuje się za to wszystko odpowiedzialny! Mistrz manipulacji, kłamstwa, szantażu psychicznego...ugniata mnie jak mu się podoba...pochodzimy z innych światów: ja z dobrej rodziny, studia, piękne dzieciństwo...co mi nieraz wytykał.Kocham w nim tą odrobinę dobrego człowieka ale całego życia z nim sobie nie wyobrażam. CHĘ SIĘ WYRWAĆ Z TYCH WNYK !!! ale on potrafi poruszyć wszystko aby mnie dopaść i truć i truć że to czysta boża miłość....widze jakie relacje są w innych związkachnp. mojej siostry czy brata i porównując swój to jakaś czysta choroba, ułomne...ide poryczeć i zbierać siły na nowy rozdział życia.............Słońca na niebie Wam życzę ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Autodetox
...oparcie znajdujemy w sobie i tylko to jest pewne i mało zawodne. nie pamiętam autorki wszystkim wam polecam książkę pt,,Tęsknota silnej kobiety za silnym mężczyznom,, jako podstawa do zrozumienia swej kobiecej psyche uważam że wszelkie poszukiwania powinnyście rozpocząć od tej lektury.jest jeszcze kilka innych ale.proszę spróbujcie od tego. ...jestem dowodem na to że przemienić może się każdy jesli chce. ...w moich wpisach zawieram tylko i wyłącznie konkrety. ...ważne słowo jeszcze raz JAKIMI ILUZJAMI MNIE WYCHOWYWANO (czytaj tresowano)....co powinienem odrzucić i wpisać sobie nowy program.... ...ciekawy temat ,,neurolingwistyczne programowanie,, wystarczy wpisać do google........... .....poznawać prawdziwe znaczenie ważnych słów które używamy oraz jak i zamiast czego ..... ....jak mówimy tak myślimy.................... ta książka dla kobiet jest bbbbbbb ważna......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Autodetox
przepraszam za błędy -chyba dyzgrafia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Autodetox
... ,,błondzem,, dziś strasznie......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Autodetox
...zatruta....Ty sama dajesz mu przyzwolenie na to co on robi. przyczyny są w Tobie i są proste aczkolwiek u każdej inaczej i gdzie indziej. w 99% procentach przypadków schemat jest ten sam. taki czy inny obraz mężczyzny dojrzałego w dzieciństwie wdrukowany w nieswiadomą część osobowości. w dojrzałym

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
We mnie jest jeszcze jakiś lęk, dzisiaj go znowu poczułam i taką bezradność w nim ...teraz już jest wszystko dobrze, bo zrobiłam coś żeby to przerwać , nie chciałam żeby mnie to dłużej męczyło więc chciałam to zmienić , zmierzyłam sie z \" tym \" i udało się... Mam to już za sobą ufff :-) Uczę się na nowo mówić - nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Autodetox
YEEZ---Twoja zdefiniowana wypowiedż jest powalająca w sensie pozytywnym oczywiście. gotowa recepta do stosowania.podziwiam. ...decyzja ,ptem DZIAŁANIE.... słowo w tym przypadku DZIAŁANIE zastąpił bym zwrotem i stosował jako precyzyjne i max dopracowane... WYKONANIE DECYZJI....jest to jednoznaczne..... ...dotrzeć do żródła -drogowskazem i drogą i środkiem przemiany jest BOL i CIERPIENIE NIE BAĆ SIĘ NIE OSWAJĄĆ AKCEPTOWAĆ OBSERWOWAĆ IŚĆ W NIM ----ZROBIĆ ODCZYT spotkać się z ,,demonem,, przytulić to zasmarkane wstrętne gówno porozmawiać poznać---zaprzeczyć to nie znaczy odrzucić ale ustawić w miejscu mu przynależnym ,wprowadzić mówiąc językiem komputerowym nowy program nowej postawy ,zachowań i wykonywać.pojawia się radość zmian. dbać o duchowość. być w każdej chwili w stanie obecności.obserwowac stany kiedy stare matryce wdruków przejmują nad nami kontrolę.bo tak będzie się dziać. poszukiwać otwarcia na DOBRYCH mężczyzn bo tacy są. potem okaże się że żródeł jest wiele.więc obejmujemy je po kolei.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
yezz ❤️:-):-) Boże kochany ty piszesz do załamanej mamy , czytam to teraz i oczy mi otwierasz , znam to ....ale tak mi tego jeszcze nikt nigdy nie przedstawił jasno i klarownie , ja wiem o czym piszesz. ❤️❤️🌼🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Autodetox
...siła.odwaga.strach----dzięki nim żyjemy.oto jestem. JA. KIERUJĘ SWYM UMYSŁEM. umysł jest moim narzędziem.odczuwam to w każdej sekundzie dnia. wiem o tym bo moje ciało wysyła mi sygnały żle , dobrze a Ja nauczyłam się je czytać. jestem obecna.widzę co robi mój umysł. odkrywam swą prawdziwą tożsamość. poznaję swą prawdziwą wartość nie budowaną na tym co posiadam . no lepiej w tej sekundzie nie potrafiłem. naszymi największymi wrogami jesteśmy my sami. do dzieła. nie ma końca droga przemiany ale z każdym krokiem jest piękniejsza i szersza. na dziś koniec .jeśli nudzę wybaczcie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Autodetox
..dziękuję .dziś w Waszym towarzystwie wiele się nauczyłem....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Autodetox
....albo taka teza.....JAK BARDZO I DLACZEGO JESTEM UZALEŻNIONA OD WŁASNEGO WYOBRAŻENIA TEGO CO MNIE PRZEŚLADUJE.DLACZEGO ODDAŁAM TEMU WŁADZĘ NAD SOBĄ.??????????????????????????????????????? .....WAŻNE SŁOWA---WŁADZA

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zmasakrowaliście mnie dziś..... To ja - wystraszona, wylękniona, wielki strach w oczach i sercu. Dół za dołem. Tylko dlatego, że przestałam go kontrolować. A skąd kontrola, bo wydawało mi się, że tak trzeba, żeby dotrzeć do prawdy o nim. A dalej idąc, ja byłam ustawicznie kontrolowana przez matkę - na każdym kroku i od niemowlęcia. Do domu rodzinnego wracałam ze szkoły płacząc ze strachu, bo przyniosłam -5 a nie 5, albo bo będzie sprawdzanie tornistra i nie wiedziałam czy wszystko mam poukładane. Nie daj Bóg plama ztramentowa i lanie. Ośle rogi w zeszycie i masakra. Potem nauka z mamą., bywało wesoło i fajnie, ale jeśli coś było nie po jej myśli to atmosfera się psuła. Potem kontrola wszystkiego - ubrania, godzin powrotów, z kim i gdzie jestem. Nawet skontrolowała czy jestem dziewicą w odpowiednim czasie. Tłumaczenia były że mam być porządną kobietą, że chce mnie wychować. Stąd jest mój strach pierwotny i potrzeba akceptacji, przekonanie , że sama nie znaczę nic. Trudne to wszystko. I bardzo boli. Pozwalam strachowi się opanować i dalej nic z tym nie robię. Utknęłam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Autodetox
yEEZ - nie jestem ortodoksyjny niech tak będzie. ja jestem z innej ,,szkoły,, akceptacji ,łagodności,wielkiej wyrozumiałości i czułego obejmowania -PRZEDE WSZYSTKIM SIEBIE. ..ZNACZEŃ I SPOSOBÓW JEST WIELE CEL JEST JEDEN JEST NIM MOIM ZDANIEM DROGA. TRZEBA ZROBIć PIERWSZY KROK Z ODWAGĄ CZY Z TCHÓRZOSTWA? CO JEST CZYM I KIEDY. nie krzyczę zapomniałem wył ten klawisz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja chciałam najpierw napisać Autodetoxowi, że ja swojego byłego nie kontrolowałam. Potem zatrzymałam się nad tym pisaniem, bo jeśli słowa Autodetoxa wzbudziły we mnie taki oddźwięk, to zrozumiałam, że coś jest nie tak... A dziś Yezz uświadomiła mi, że miałam i zapewne ma tę potrzebę kontroli. Bo Twoje słowa Yezz były tez do mnie. Wam obojgu dziś dziękuję za Wasze spostrzeżenia i to, że dzięki nim odkryłam nowy kawałek siebie [kw

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ups... Yeez, przepraszam Cię za pomylenie nicka :-( Słabo mi się dziś już myśli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WITAJCIE MOJE KOCHANE :D Od czegu by tu zacząc? Przede wszystkim bardzo stęskniłam się za Wami chociaż śledziłam forum na bieżąco. Dyplom zdany na piątęczkę :D czyli kolejny kamień milowy mam już za sobą...ufff.... W temacie \"molestowania psychicznego\" mam już niewiele do napisania. Ten temat już chyba mnie nie dotyczy. Co prawda wróciłam do Tomka ale na nowych zasadach, tym razem ustalonych przeze mnie. Miało to miejsce po pożarze, który ogarnął moje mieszkanie. Co prawda szkody były niewielkie i szybko uporałam się z remontem ale w pierwszej fazie byłam zrozpaczona. Gdy Tomek dowiedział się o tym nieszczęściu, schował swoje fochy w kieszeń i zachował się tak jak mężczyzna powinien się zachowac. Wspierał mnie, pomagał, mogłam na niego liczyć. Szkoda tylko, że dopiero po tylu latach nauczył się męskiej postawy i to w tak przykrych dla mnie okolicznościach. Tak czy owak zbliżyliśmy się do siebie ponownie i zaczęliśmy się spotykać. Od dłuższego czasu spędzam każdą noc w jego domu i dzięki temu skończyły się głupie pytania typu: czemu jesteś znowu niewyspana?, dlaczego wyłączyłaś w nocy telefon?, po co perfumowałaś się na noc? Zrozumiał, że im więcej czasu spędzamy razem, tym mniej jest niedomówień i podejrzeń w naszym związku. Co do innych przytyczek i głupich zachowań to uciełam je bardzo szybko ignorując wszystkie durne teksty skierowane pod moim adresem. Ostateczną bronią był brak reakcji na pogróżki, że w każdej chwili możemy się rozstać. Miało to miejsce po pozornie przeciętnej sprzeczce, która zdarza się również normalnym parom. Problem w tym, że u tych \"normalnych\" par nie kończy się to rozstaniem. Łzy cisnęły mi się do oczu ale strach przed kolejnym porzuceniem był tak silny, że pomyślałam sobie: \"Nie, Aricjo. To piekło nie będzie trwać wiecznie. Kocham go najmocniej na świecie ale najwyższa pora stawić czoło nieodwzajemnionym uczuciom\". Spojrzałam w dół, żeby nie widział moich przekrwionych oczu i z kamiennym wyrazem twarzy powiedziałam, że bobrze ale jest to ostni raz kiedy mnie zostawia. Widocznie moja desperacja zrobiła na nim duże wrażenie i musiał się naprawdę przestraszyć bo od tamtej pory jest taki jak zawsze chciałam: przytula mnie często, rozmawia ze mną jak z człowiekiem, wogóle rozmawia!, odbiera moje telefony, nie wrzeszy, nie czepia się, nie jest upierdliwy. Jest normalnym facetem jakiego zawsze chciałam mieć. Myślę, że na jego zmianę wpłynęła głównie MOJA zmiana. Przedewszystkim przestałam traktować go za dnia jak dziecko a w nocy jak boga. Przestałam traktować serio jego kaprysy i sełniać natychmiast jego żądania. Nauczyłam się lekceważyć jego humory. Zrozumiałam, że nasz związek to jego potrzeby i moje a nie: jego, jego, jego, jego..... Wiem, że bez tego forum byłoby to niemożliwe i wstyd przyznać, że ja też dopiero teraz dorosłam. Niestety gdzieś w środku, chyba do końca życia pozostanie lęk, że kiedyś się złamię. Że znów zbyt mocno się zaangażuję i wtedy on perfidnie to wykorzysta. Póki co jesteśmy normalną parą, która śmieje się do siebie a nie z siebie, która cieszy się z głupot i złości gdy drugie postąpi nierozważnie. Obrażamy się na siebie bo on przełączył mi serial na mecz albo o to, że ja zużyłam całą ciepłą wodę pod prysznicem. Tylko, że teraz jest tak, że nikt nikogo nie przeprasza i nikt tych przeprosin nie oczekuje. Nie da się żyć bez takich zwykłych sprzeczek ale to już nie jest molestowanie psychiczne. Nie wiem jak on ale ja już jestem zdrowa. Pytanie tylko czy to jest wyleczone czy zaleczone? Smutne jest tylko to, że aby mógł skończyć się ten koszmar musiało przestać mi zależeć... Pozdrawiam cieplutko 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prawie 40
"Smutne jest tylko to, że aby mógł skończyć się ten koszmar musiało przestać mi zależeć..." Własnie, dlaczego tak jest? czy to tak zawsze musi być... Fajnie Aricja, że się odezwałaś, i że ci się ułożyło. Nie zastanawiaj się nad tym co będzie... ciesz się tym co masz. Jak będziesz nad tym dużo rozmyślać, przyciągniesz złą energię do związku. Już znalazłaś klucz do szczęścia.. no i twój facet okazał się nie takim niereformowalnym człowiekiem... Życzę wam dużo szczęścia. Ciesz się nim i delektuj, a będzie go więcej... Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
yeez - \"...nie wiedzą że ktoś ich krzywdzi, pytają czy one mają prawo - mają - MAJĄ PRAWO DO OBRONY SIEBIE. ZOSTAŁY TAK MOCNO SKRZYWDZONE ,ŻE NIE WIEDZA CO ICH A CO CUDZE. CO WOLNO A CZEGO NIE. \" Odnajduje tutaj siebie sprzed topiku, kiedy zaczely sie problemy w moim domu, awantury, krzyki, rozbijanie przedmiotow, straszenie, znecanie sie psychiczne. To ja sie zastanawialam, cierpialam, znosilam to wszystko cieszac sie chwilami spokoju - a zastanawialam sie nad tym czy przypadkiem nie jestem wspolwinna, czy jakos nie przywolalam tego na siebie... I tutaj bym napisala: nie wiedzialam czy mam prawo sie bronic. W pbcym miejscu, posrod obcych ludzi ktorzy - jak mi sie wtedy zdawalo - nie uwierza mi a chocby nawet to i tak wezma strone meza bo on ta mieszka od dziecka a ja przyjezdna, obca. Moze jeszcze oskarza o mataczenie, o jakas chec zysku czy jakies podle intencje? Tak mysla osoby o zaburzonym obrazie samego siebie w kontekscie reszty swiata. To sie bierze z dziecinstwa i ciagnie nieprzerobione za nami w zwiazki z ludzmi, z dziecmi... Wlasnie to bylo u mnie kluczowe - niemoznosc rozgraniczenia co moje a co cudze. Co mi sie nalezy jako \"wiano\" w zwiazku - a na co nie moge pozwolic, z czym musze walczyc. I mysle ze gdyby nie ten toksyczny zwiazek - nie zaczelabym sie zastanawiac nad soba i nad moimi zaburzonymi granicami. Nie zaczelabym pracowac nad przeszloscia, nad zaburzonymi relacjami - i nigdy bym ich nie zrozumiala. Nie wybaczyla. Bo nie wiedzialabym ze tak mozna, ze tak trzeba. Nadal uwazalabym ze malzenstwo moich rodzicow bylo dlugoletnie i dobre, ze to ja mialam problemy ze soba i przez to sprawialam je innym, a co do klopotow w szkole to coz - bylam z tych slabszych socjalnie, dzieci to wyczuly, nauczycielka niedouczona z komunistycznej lapanki wolala prezenty a ja z niezamoznej rodziny wiec nie dawalam, to bylam latwym celem. Tyle tylko ze jednoczesnie bylam jedna z lepszych uczennic (wiekszosc kolezanek z tamtych lat z ktorymi sie spotykam nie pamieta nagonek na mnie ale pamieta ze bylam... najlepsza i najpilniejsza uczennica!). Tak to wszystko tlumaczylam nie wglebiajac sie. Poza tym niektore zdarzenia z dziecinstwa wycofalam, te bardziej traumatyczne jak molestowanie. Musialam je dopiero odgrzebac, przecierpiec, przeplakac - i wybaczyc. I patrze teraz na tamten dawny obraz samej siebie ktory pozostal we mnie jak zdjecie, klisza - widze ten strach, obawe, brak wiary w siebie, zamrozony potencjal. Widze to rozpaczliwe wiazanie sie z ludzmi ktorzy posiadali wszelkie cechy na \"nie\" - a ja mimo wszystko, jakbym chciala cos udowodnic - sobie, swiatu? Nawet potem jak juz wiedzialam ze ta osoba bedzie dla mnie nieodpowiednia - to jakos na przekor... Yeez - wspomnialas o zaindukowanych emocjach, a takich we mnie bylo mnostwo. Emocje nie moje, emocje ktore wzielam na siebie juz jako dziecko. Nie wiem dlaczego - moze dla swietego spokoju a moze dla \"rownowagi\" - bo zauwazylam ze czesto tak sie robi aby utrzymac equilibrium w rodzinie/zwiazku. Przyjmuje czesc twoich emocji za swoje. Nie znam jeszcze wszystkich przyjetych z zewnatrz emocji - ale na pewno czesc z nich mam juz z glowy. U mnie kontrola nie polegala na sprawdzaniu itp - tylko na \"trzymaniu wszystkiego pod okiem\". Jak na przyklad - ja rzadze rachunkami, domowa ksiegowoscia (tu wychodzi lek przed niedostatkiem, zdaje sobie z niego sprawe, mimo iz wiem ze nigdy do takiej sytuacji jak przed laty nie dojdzie - jestem jak ten byly wiezien z kacetu ktory w kazdej kieszeni nosil suchy chleb, to jednak musiala byc straszna trauma i faktycznie bylam wtedy calkowicie pozostawiona samej sobie bez mozliwosci konkretnego dzialania - ale udalo mi sie wyjsc na prosta, mimo to uraz pozostal; nie jest to moja glowna bolaczka wiec nie ma priorytetu na rozprawienie sie z nim, musze najpierw uporac sie z tymi bardziej upierdliwymi, robiacymi dywersje w zyciu), zalatwianiem spraw, wydzwanianiem do urzedow. To jest wlasnie kontrola w moim wydaniu. Zeby miec wszystko na oku. Ale nie kontroluje \"fizycznie\". Nie patrze w komorki, w korespondencje itp. Z dziecmi mam tak samo - maja swoja przestrzen do ktorej im nie wchodze i nie ingeruje. Nigdy partnera nie sprawdzalam bo uwazam to za upokarzajace, jestesmy doroslymi ludzmi i jesli robimy cos nie fair to na wlasna odpowiedzialnosc. Moja interwencja nie pomoze i nie zmieni babiarza w domatora. Kontrola u mnie? To przewidywalnosc. Potrzeba planowania. Trzymanie sie planu jesli juz go mam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
consekfencjo ❤️wklejam twój wpis, bo to ważne Ja tez mysle, ze wszystkie potrzebne narzedzia sa w nas ... ale nie tylko trzeba ich w sobie poszukac, ale znacznie wazniejsze .... trzeba sie nimi nauczyc poslugiwac... I tu wlasnie lezy pies pogrzebany... Wiekszosc dziewczyn tutaj ma ogromna wiedze self- help ..i wiekszosc zna mechanizmy ich problemu... czyli znamy/ mamy \"narzedzia\" .....ale poslugujemy sie nimi tak jak ja posluguje sie np. wiertarka Boscha ... czy jak jej tam... Jestem tutaj od ponad dwóch lat...uczyłam się, najpierw czyściłam swój wyprany mózg , czułam że tutaj sie uratuję , że tutaj powinnam być , to miejsce i ta nauka to cos na co czekałam i bardzo potrzebowałam tego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
yeez - przez lata szukalam potwierdzenia swej wartosci, kobiecosci itp w wygladzie i w tzw powodzeniu u plci przeciwnej. Wyglad byl dla mnie bardzo wazny choc nie bylam tak swiadoma jak teraz. Teraz wazniejsze od tego czy sie podobam innym jest to co ja sama czuje i mysle. Ubieralam sie kiedys bardzo seksownie itp ale to tez byla przykrywka dla leku pt: jak sie wam bede podobac to zostawicie mnie w spokoju, nie zaatakujecie - czy cos w ten desen. Teraz ubieram sie gustownie ale wygodnie, tak jak mnie to pasuje i w zaleznosci od okolicznosci. Uwazam ze w ktorkiej spodnicy wygladalabym groteskowo, mam prawie 50 lat; w miniowkach sie juz zreszta nachodzilam. Kiedys lubilam kokietowac i takie tak glupawe gadki, bawilo mnie to - teraz jakos nie. Byc moze wyroslam z tego. Ale wszystko co dotyczy seksu, zycia erotycznego - jest dla mnie jak za szyba, i zawsze bylo. Jakby byly jakies bariery, jakby cos mnie hamowalo. Ale nie przeszkadza mi to - szczegolnie teraz. Nigdy nie mialam jakichs wielkich potrzeb, nie czuje sie sfrustrowana seksualnie. Wogole nie czuje frustracji, czasami jak tylko cos pojdzie nie tak z przyczyn obiektywnych (czyli cos na co nie mam wplywu) to sie troche zzymam ale tez nie dlugo. Dzisiaj otrzymalam bardzo zla wiadomosc - corka poprosila zebym do niej zadzwonila, wlamali sie do naszego mieszkania w Krakowie. Zginela kolekcja jej chlopaka warta ok 5000 zl, komorki i aparat fotograficzny. Weszli przez balkon, musieli obserwowac mieszkanie, byli tylko w pokoju u corki, do naszych nie wchodzili (tzn przeszli przez moj ale wyraznie kierowali sie do pokoju mlodych), nigdzie nie bylo sladow tylko tam. Nie zabrali np laptopa ktory lezal na wierzchu... Policja oczywiscie przyjechala, z psami. Niemila wiesc ale jakos nie przezywam tego jak tragedie - kiedys pewnie tak by bylo. Jak mowia - wypadki chodza po ludziach. To nie sa straty nie do odrobienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oneill:) nic nie pisali w lokalnych gazetach:D:D:D Ja mieszkam właśnie w Kraku. Kochanym Kraku. Poczytałam, potem była walka ze sobą. Potem stanęłam oko w oko z moim demonem. Pomogło mi kilka osób bliskich. Koleżnaka z pracy, koleżanka nie z pracy. Moje demony? Kontrola, strach przed zdradą, kłamstwem, bo to się równa temu, że ktoś mnie nie kocha, nie szanuje. Kolejny demon - bo on może będzie szczęśliwy z inną. A ja ciągle myślę \"MÓJ\" !!! Na wieczór się wyciszyłam po rozmowie z dobrą, bradzo dobrą koleżanką. Taką przyjaciółką :) Zadała kilka bolących i ważnych pytań. Musiałam z bólem na nie odpowiedzieć. Ale kiedy już odpowiedziałam, jakoś się uspokoiłam. Tak. Co będzie jutro nie wiem. Wiem co jest dziś. Spokojny wieczór. Czytam teraz \"Leczenie uzależnionego umysłu\" To co dziś napisaliście o kontroli, strachu, cirpieniu to dokładnie wyczytałam tam. O tym, że żeby się wyleczyć, trzeba działać, stanąć ze swoim strachem oko w oko, przyjrzeć mu się, zobaczyć skąd naprawdę pochodzi, by stwierdzić, że to kompletna lipa ten strach, też wyczytałam. Ja moje demony zamykałam głęboko w piwnicy zakamarków mojej duszy. Kiedy już im się przyjrzałam, i głośno o nich powiedziałam, poobserwowałam, stał się spokój. Wcześniej dałabym się zabić, ale nie powiedziałabym nikomu, że tak bardzo kontrolowałam męża, owszem może i mówiłam, ale zawsze dodawałam, bo sobie na to zasłużył, bo kłamał, bo bez tego nie znałabym prawdy o nim, tylko dalej karmiła się marzeniami i iluzjami. Wszystko pięknie i ładnie, ale ja kontrolowałam 7 lat. Kiedy odkryłam, miałam odwagę skontrolować do końca, i odkryłam już kim jest - że zdradził, że pieniądze przehulał na babę i jej dzieci, że kłamie, że opowiada o mnie wyssane z palca historie, powinnam była powiedzieć sobie dość. Dość kontroli. Już się dowiedziałam kim jest, nie jest mi z tym dobrze, nie akceptuję tego i działam, czyli nasze drogi się rozchodzą. A ja nie../.// Usiłowałam zmienić jego. Nakręciłam koło młyńskie. Kolejne kontrole, kolejne prawdy, których coraz bardziej się bałam. Przykro, wychodzilo ciągle to samo. Babiarz, lewe ręce do roboty, pieniądze dla siebie, albo ewentualnie dla kolejnej przybocznej. A ja dalej sprawdzałam..... Po co>? Żeby cierpieć! Jampolsky w \"Leczeniu uzależnionego umysłu\" opowiada pewną anegdotę. Przychodzi facet do faceta. Jeden z nich jest właścicielem kina. Zaprosił kumpla, bo ma fajny film. Puszcza. Po kilkunastu minutach pyta zaproszonego, czy film mu się podoba. A ten, nie mówiąc nic, podchodzi do ekranu i zaczyna go próbować zniszczyć. Tak jest z osobami uzależnionymi psychicznie od innych osób. Osoba zdrowa po prostu mówi, że film jej się nie podoba, dziękuje i wychodzi. Osoba chora - próbuje zmienić....nie siebie, ale partnera...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Autodetox
...związek kobiety i mężczyzny powinien być przestrzenią w której mogą się przenikać nawzajem i swobodnie poruszać. to nie ma być podwójny nelson.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jakoś nigdy nie przyszło mi do głowy kontrolować M. Ale wiem dlaczego... on nigdy nie dał mi powodów do jakichkolwiek podejrzeń. Nigdy nie złapałam go ma kłamstwie. Nie miałam w ogóle potrzeby. Czasami kontrolowałam mu komórkę, ale to na zasadzie złości na niego, że on mi ją notorycznie kontrolował i robił bez powodu awantury. On kontrolował mnie w każdym momencie i przesłuchiwał....ja uważam, że nie dawałam mu powodów, ale on uważał inaczej. Tylko u niego to była jakaś patologiczna zazdrość i chęć zagarnięcia i podporządkowania mnie sobie w stu %. Najchętniej założył by mi GPS i to jeszcze z podsłuchem. Więc uważam, że powody do kontrolowania to jedno, a natura kontrolującego to jeszcze co innego. Może to co się u mnie wydarzyło...musiało się wydarzyć, żebym doświadczyła na swojej skórze...chociaż wcześniej już tyle razy się źle działo, ale jednak teraz dotarło do mnie, że nawet w obliczu zagrożenia życia nie uzyskałam od m wsparcia i troski. A to chyba jest fundamentem związku. Więc nie ma związku, nie ma partnera, nie ma uczucia, nie ma niczego. Amen. A generalnie czuję się coraz lepiej... :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutek123
Witajcie, czytam Was od jakiegoś czasu i w końcu zdecydowałam się poprosić Was o rade. Jestem w związku w którym (i tu się właśnie pogubiłam kto kogo molestuje psychicznie) w którym jest dużo przemocy psychicznej. Ja nie mam łatwego charakteru wiem że jestem dość trudna we współżyciu w związku. Ale to co się teraz ze mną dzieje to jakiś koszmar. Mój partner w stosunku do mnie stosuje teksty typu: jesteś głupia, nie dasz sobie rady, wariatka, psychiczna, nic nie osiągnęłaś a twoja praca to siedzenie na tyłku, itp. Nie mogę go o nic poprosić bo z wszystkim ma problem. Jak już coś zrobi to ja słyszę że musiał mi to lub tamto zrobić bo ja nie potrafię. Potrafi też po kłótni odwrócić się ode mnie, wyjść z domu i się nie odzywać. Czuję się wtedy tak jakby sprawdzał ile dam rady wytrzymać. Jeszcze nigdy nawet jak bardzo skrzywdził nie usłyszałam słowa przepraszam. Jak już sytuacja jest podbramkowa potrafi być chwile miły, ale zachowuje się tak jakby przykra sytuacja nie miała miejsca. Nie przeprosi tylko żyje dalej normalnie. Ja kiedyś byłam bardzo wesołą silnie stąpającą osobą, praktycznie ze wszystkim radziłam sobie sama. Teraz już nie potrafię, jestem smutna, zgryźliwa zaczęłam nawet szpiegować i kontrolować (z czym się czuje podle, bo wiem że to podłe). Już mam za sobą środki uspokajające i antydepresanty. Teraz zaczynam się już nawet czuć winna że to wszystko moja wina bo sprawdzam, kontroluje, nie daje żyć. Pogubiłam się w tym wszystkim kto tu jest winien. Nie chodzi mi o to aby kogoś obarczyć winą, chodzi mi o to że jeżeli ja jestem winna to powinnam zacząć pracować nad sobą a jeżeli partner to powinnam pracować dla siebie i zakończyć związek. Pogubiłam się do tego stopnia że nie wiem co dalej. Będę wdzięczna za pomoc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutek123
aha zapomniałam dodać że kontroli nauczyłam się własnie od niego. Nigdy tego nie robiłam a on od początku naszego związku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Smutek....a gdzie jest ta Twoja przemoc psychiczna? Tzn ta, którą Ty miałabyś stosować, bo albo nic nie napisałaś, albo zwyczajnie jej nie ma. Natomiast co do Twojego partnera to raczej złudzeń nie ma. Skoro czytasz topik to wiesz jakie są mechanizmy... Ściskam Cię i trzymam kciuki...za CIBIE 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutku .....
Jesteś z paskudnym typkiem, i jak już szukasz winy w sobie za to ze ktoś cię podle traktuje to znaczy że jesteś chora. Współczuję Ci bardzo. Co się stało by strasznego gdyby sobie poszedł i nigdy by ci już nie ubliżył, nie musiałabyś się trząść i brać prochów????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Autodetox
SMUTEK- opisz dzieciństwo,rodzinę,szkołę,pierwsze związki.bez pospiechu i po kolei.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cztery umowy❤️ :) Odpowiem inną anegdotką: partia szachów. W pewnym momencie jeden z graczy mówi: - Ależ tak się nie gra! Zabiorę Ci tego króla! Drugi na to: - To co? Ogłoszę republikę i będę grał dalej! 1. Nie bądź drugim graczem, odłóż szachownicę. 2. To nie znaczy, że pierwszy gracz wie lepiej. Chodzi tylko o to czy CHCESZ grać w porąbany sposób. 3. Jeśli teraz zdecydowałaś, że już nie chcesz, to gówno Cie obchodzi gracz, szachownica i zasady nie Twojej gry. I tego się trzym ;)🖐️ PS. Wczoraj źle tłumaczyłam o tych skrzyżowaniach i wspólnych odcinkach drogi. NIE JESTEŚ WINNA, ŻE ON CHODZI ZYGZAKIEM, ani tego, że chciałaś widzieć inaczej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutek123
dzięki za reakcje na moją prośbę Niebo błekitne - wiesz staram się teraz przeanalizować czym mogłam dręczyć mojego partnera. Może tym, że cały czas chciałam żeby pracował, był odpowiedzialny za siebie, odpowiedzialny także materialnie. Nie za mnie tylko za siebie. Może tym że jak tego nie robił (nie pracował) to ja byłam marudna i klóciłam się. Może żle to robiłam ale ja chciałam być bezpieczna w związku. Nie bezpieczna materialnie (z tym radze sobie sama). Ale bezpieczna czyli że mam na kogo liczyc. A najbardziej winna się czułam zawsze kiedy mi mówił że jemu się nic nie udaje przezemnie, że to moja wina. do smutku pewnie jakby poszedł i nie wrócił to bym żyła dalej, pewnie by bolało i było bardzo smutno w samotności. Pewnie tylko to i aż to. Autodetox - moje dzieciństwo było spokojne, szcześliwe, rodzice to bardziej przyjaciele, mama może troche wymagajaca i mówiąca że stać mnie na wiele, tato mój autorytet za to że nigdy nie mówił jak mam żyć i nigdy nie kwestionował moich decyzji. Zawsze miałam sama decydować i ponosić konsekwencje swoich decyzji. Szkoła też bez problemów. Zawsze sobie radziłam. Może problemem jest to że zawsze radziłam sobie sama, nigdy nic nie chciałam od nikogo brac. Wiedziałam że muszę sobie poradzić i jestem za siebie odpowiedzialna. Może jestem (a raczej byłam) zbyt twarda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×