Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość citroneka

Przeżywalność z alkoholową marskością wątroby.

Polecane posty

Gość mnie się udało
do bezradna :-) ...uzbierałoby się około dziesięciu lat ale przez ostatnie trzy, mój organizm miał chyba więcej alkoholu niż krwi :-), doszedłem do takiego stanu, że nie mogłem bez niego funkcjonować. Dzień zaczynałem od setki whisky, w pracy kolejne dwie, trzy, a po pracy, żeby odreagować, kolejne dawki. Nie upijałem się, miałem odpowiedzialną i bardzo stresującą pracę (wysoka pozycja w dużej firmie), tajemnicą poliszynela było, że chodzę codziennie na niezłym rauszu. Z czasem potrzebowałem tego coraz więcej, oprócz tego, że byłem alkoholikiem, byłem też pracoholikiem, nie narobiłem nigdy żadnych głupot, nie chorowałem (przez pięć lat nie byłem nawet przeziębiony) więc egzystowałem jakoś... Alkohol był najważniejszy !!!, on był sensem mojego życia, reszta daleko gdzieś tam. Ale kiedyś zauważyłem, że nagle przytyłem, opuchnięte łydki, itd... pewnie skończyłoby się to tragicznie. Jednak któregoś dnia źle się poczułem, nie poszedłem do pracy i poprosiłem lekarkę o przyjazd do domu. Wystarczyło kilkanaście sekund, żeby stwierdziła, że mam bez wątpienia marskość wątroby, kazała mi iść natychmiast do szpitala, po dwóch dniach chodzenia, żaden nie chciał mnie przyjąć z powodu braku miejsc, nie padłem na ulicy, chodziłem, więc mogę poczekać... Podczas prywatnej wizyty trafiłem na panią ordynator oddziału zakaźnego, po przejrzeniu wyników stwierdziła, że muszę iść do szpitala i przyjęła mnie na swój oddział. Jak się okazało w ostatniej chwili, miałem prawie wszystkie wymieniane tutaj na forum, objawy. Wodobrzusze, żylaki przełyku, uszkodzona śledziona, trzustka, na szczęście nerki nie były uszkodzone. Jednym słowem byłem wrakiem człowieka. Prawie miesiąc spędziłem w szpitalu, z epizodem ostrego krwawienia żylaków przełyku, gdyby to miało miejsce poza szpitalem, nie miałbym żadnych szans na przeżycie. Potem przez trzy miesiące dochodziłem do siebie, żeby wrócić do pracy. Nie potrafię powiedzieć, co tak naprawdę mi pomogło, że nie wróciłem do picia... Po wyjściu ze szpitala przecież dalej byłem alkoholikiem, w dodatku z jeszcze większymi problemami, bo śmiertelnie chory, z perspektywą kilku, może kilkunastu miesięcy życia. Byłem sam, rok po rozwodzie, bez żadnego wsparcia, moja matka i rodzeństwo nie znało i nie zna mojej sytuacji (nie chciałem ich martwić). Chodziłem przez trzy miesiące na terapię AA, tam dopiero zobaczyłem co alkohol potrafi zrobić z ludźmi... Dzisiaj wiem jak bardzo żałuję tego okresu, ale w okresie kiedy piłem, nie trafiały do mnie żadne argumenty, nawet to, że tracę rodzinę, żonę, dzieci, dom, miałem kilka poważnych wypadków. "Bohaterowie" tego forum nie potrafią docenić wsparcia jakie mają u najbliższych, ja też nie potrafiłem... Alkohol był najważniejszy i wszechmocny, oprócz niego nic się nie liczyło... Podziwiam Was za miłość jaką okazujecie swoim bliskim ! Jestem pełen szacunku, tutaj widzę, że Ich kochacie, kochaliście, bo są, bo byli Wam bliscy ! Bezradna !, ja miałem 39 lat wtedy..., dzisiaj mam już 46, udało mi się przeżyć ! na trzeźwo siedem lat, co prawda dalej ze śmiertelną chorobą ale żyję, i dopiero teraz widzę, że życie bez alkoholu jest dużo piękniejsze, ciekawsze, ma inny smak, jest przede wszystkim świadome i prawdziwe ! Masz dzisiaj dużo mniej lat niż ja wtedy, uwierz mi proszę, niczego alkoholem nie naprawisz, nie uleczysz, nie uciekniesz przed problemami, lepiej sobie radzić z nimi na trzeźwo. I nie życzę Ci, abyś kiedyś musiała patrzeć na swoje minione lata z poczuciem wstydu, upokorzenia, żalu czy nawet przerażenia ! Czego ja teraz dostępuję czasami, tego się nie da wymazać ani zapomnieć. Jeżeli nie dla siebie, to trzeba naprawdę walczyć dla najbliższych, bo to oni najbardziej cierpią, nie my !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mnie się udało-szacunek podziw ale tez wyrazy wspolczucia.pisz tu więcej bo zapewne wielu pomożesz S

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jarkajarka06
(Mnie się udalo) - Dziękuję. Popłakałam sobie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"mnie sie udało", żałuję, że mój tata nie ma tej wiedzy, co Ty, takiego samozaparcia, co Ty i, że te słowa, że ta historia, Twoja historia nie jest jego historią, zakończona wspaniałym happy endem, ogromną życiową wiedzą i radością z życia, bez alkoholu...pozdrawiam, szkoda, że mój tata nie wybrał takiej drogi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
bezradna co u ciebie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zani76
witam kochani !!!! Boze jak czytam ,,,mnie sie udalo,,, to serce mi placze pierwsze ze szczescia ze tobie sie udalo po drugie z bolu bo mojej mamie sie juz nie uda , przestalismy sie ludzic ze przestanie pic. To co sie teraz dzieje w domu to jest tragedia , wczoraj moja siostra znalazla mame na podlodze nieprzytomna , lezala nie kontaktowala a pozniej tylko cos belkotala , w kubeczku oczywiscie wodka , a jak moja siostra powiedziala a wlasciwie zapytala co to jest to powiedziala zeby nie robic z niej wariata. super tak jest prawie codziennie . Nierozumiem tylko jednego przed dwoma miesiacami byla w szpitalu , wyszla w stanie super , myslala trzezwo i logicznie , zrozumiala ze nie moze pic ..nie to chyba my sobie zrobilismy zludna nadzieje ....teraz pije wszystko co popadnie 24 na dobe , pije spi pije spi . tylko jedno mam pytanie jak dlugo organizm wytrzyma ? potrafi czasami dwa dni nic nie wypic ale to sa te dni gdy trzezwieje , Moja mama nigdy nie miala wody ale za to ma sline serce jak cholera !Nie mam ochoty wogole na te swieta ja nie wiem czy mama wogole kontaktuje ze sa swieta . Boze jak dlugo jeszcze ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zani76
bezradna !!! trzymaj sie i nie daj sie bo ta choroba jest czyms okropnym , robi spustoszenie w calym organizmie na zewnatrz i wewnatrz . prosze nie dopusc do tego jestes za mloda !!!! Pamietaj nie jestes sama sa ludzie ktorym na tobie zalezy napewno twoja rodzina i my pomimo za sie nie znamy ale kazda z nas tutaj na tym forum wspiera cie i jest z toba . caluje mocno was wszystkie . jarko jak sie czujesz , jak sobie radzisz i ty natko pamietaj nie jestes sama !!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bezradna82
Witam, bylam u lekarza mam zastrzyki brac przez 10dni dostalam mnustwo lekow. lekarz mi powiedzial ze tylko nie picie mnie uratuje znowu sie napilam. znowu nie moge na siebie patrzec mozecie mi wierzyc albi nie ale to jest silniejsze odemnie chce nie pic a nie moge .. i nikt kto tego nie przezyl mnie nie zrozumie nie chce mi sie nic. kompletnie. juz chyba nie ma szans dla mnie...:(pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam wszyskich! Trzy dni temu pierwszy raz natknęłam się na te forum, szukając odpowiedzi na dręczące mnie pytania. Czytając Wasze wpisy płakałam jak bóbr, byłam zła, czułam smutek, żal, bezsilność. Dziś kolejny dzień przesiedziałam z mamą w szpitalu.Zaczęło się kilkanaście lat temu, pare lat temu stwierdzono u mamy marskość wątroby, tyleże wtedy nie zdawałam sobie sprawy z konsekwencji takiej diagnozy.Dziś odczuwam. Ale zanim.najpierw parę słów o sobie i dla tych co krytykują. Jestem szumnie brzmiącym : Dorosłym Dzieckiem Alkoholika, ale także jak na ironię sama jestem Alkoholiczką ( od 4 lat nie piję,dziś mam 29 lat ). Jakby to była kwestia wyboru czy woli to zawsze powtarzałam, że" Nigdy nie będę taka jak matka', "ja pić nie będę" a tu niespodzianka... dopiero jak sama zmagałam się z uzależnieniem na terapii zrozumiałam ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
...cd...Tak samo jak cukrzyk nie chce być chory na cukrzycę i pilnować insuliny, tak samo nikt nie chce być alkoholikiem, ale tak jak każda choroba działa bardzo podstępnie, pijesz najpierw na imprezach, ze zajomymi , przy okazjach, potem tych okazji jest coraz więcej, i więcej następnie pijesz w samotności, bo trzeba sobie ulżyć, i tak powoli alkohol staje się jedynym celem życia. Tyleże w tyn momencie są w głowie argumenty na to że wszyscy i wszystko jest nie tak poza alkoholem ( tak zwana podwójna osobowość ) Prośby, groźby, błagania o nie picie... to tak jakby dziecku tłumaczyć, że cukierki są niezdrowe...sami o tym wiemy i co z tego ???? 5 lat temu wiedziałam że jest ze mną źle, płakałam i piłam kolejny rok. Uwieżcie to był koszmar. A ile razy gdy wytrzeźwiałam obiecałam sobie i innym,że już nie będę- co lepsze sama w to głęboko wierzyłam...nie chciałam nikogo krzywdzić...a jednak ta silna potrzeba napicia się i ta ciągle błąkająca się myśl "tylko pół piwka, absolunie nie więcej, tylko troszęczkę" kończyło się jak zwykle ciągiem picia, potem znowu obietnice ,wyrzuty sumnienia, wsytd i kolejna puszka pusta itd. Wspomniałam o tym, nie po to by usprawiedliwiać ( się) alkoholików za to co zrobili bliskim, bo czasu i krzywd się nie cofnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Opisałam po to byście starali się zrozumieć i nauczyli wybaczać, WYBACZYĆ to nie zapomnieć, ale więcej tego nierozpamiętywać nie karmić się tym i nakręcać własną złość. Odkąd nad tym pracuję jest mi lżej bo nie kipię złością i żalem za do wszystkich o wszystko. Na koniec tematu mojego AA pytanie do tych co gardzą alkoholikami ; A skąd wiesz co Ciebie w życiu spotka ? Wracając do tematu mamy to serce mi pęka. W przeciągu tych paru lat od zdiagnozowanej marskości miewała padaczki poalkoholowe i bolał kręgosłup innych dolegliwości silniejszychh i widocznych niebyło. Pod koniec pażdziernika, mama przestała chodzić, po 3-4 dniach zauważyłam bardzo opuchnięty brzych, nic nie jadła, zrobiła się żółta. 2 listopada zadzwoniłam po pogotowie, lekarz stwierdził wodobrzusze, żółtaczkę...mama odmówiła pomocy, lekarz stwierdził, że na siłę nic nie mogą.Odjechali.Na drugi dzień sytuacja ta sama.Spytałam tylko o rokowania.Powiedziano, że jeżeli mama nie trafi na SOR to może z miesiąc jak się uda.Zaniewmówiłam, W głowie miałam jedną myśl, że co by się nie działo musi trafić do szpitala,...prośby, groźby...akurat, usłyszałam znane mi że jutro pójdzie do przychodni (niechodząca)!!! Cały dzień stopniowo, proponowaliśmy (z ciocią) i uspokajalismy, że niech się chociaż wykąpie, że się lepiej poczuje-udało się ,(jak okazało wstydziła się bo była brudna ) potem mówliśmy, że tylko na jedną kroplówkę, żeby wzmocnili, zgodziła się mama pojechać, ale tylko na chwilę. Na SORze pochwaliłam że jestem z niej dumna, że to była najmądrzejsza decyzja w jej życiu, że ją kocham. Uff, pomyślałam sobie, jest w dobrych rękach. a, oporna była jak nie wiem, i im więcej krzyczałam tym bardziej się burzyła, im więcej prosiłam tym bardziej mnie zbywała wymówkami. Ba nawet mówienie, że jeśli nie pojedzie to umrze nie działało. Tak naprawdę podstępem się udało. W , szpitalu potwierdzili marskość wątroby, żółtaczkę, wodobrzusze, żylaki przełyku stopnia OMEN I, wrzody żołądka i niewydolność nerek. Na szczęście w trakcie leczenia nerki ruszyły, leżała mama dwa tygodnie i wypisali do domu. Stan się poprawiał, była bardziej rozbudzona,******iwsza, brzała leki, przychodziła pielęgniarka badała wyniki krwi. Porawa była do piątku..Czuła sie dobrze,ale zaczęły wypadać przedmioty z rąk. Od poniedzialku lezy w szpitalu,miała dializę. Podają Dopaminę, Furosemid, Penicylinę, narazie na tym zakończę, bo mi się płakać chce, a pisząc to pojawiło się uczucie jakbym spisywała mamuśkę na najgorsze. A nadzieja jest zawsze... :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do : bezradna82 Czy pytałaś o terapię stacjonarną?, Trwa 5 / 7 tygodni. Na AA powinni o takiej wiedzieć.. Ja początkowo też próbowałam w AA , ale dalej piłam i się użalałam nad sobą, chociaż chciałam przestać. AA jest dobre , ale jak w moim przypadku to grupa wsparcia,która wspiera później. Początkowo mi pomogła terapia, rozmowa z psychologami, którzy nie słuchali moich zwierzeń, ani nie opowiadali mi swoich, ale dobrali mi się "tyłka". Po 7 tyg. pobycie na tej terapii, chodziłam jeszcze na terapię ambulatoryjną przez 2 lata, dwa razy w tygodniu po około 2 godziny do tego byłam w grupie AA. Mi też na początku było ciężko, w trakcie terapii odeszłam od uzależnionego chłopaka i zostałam z małym 4 letnim dzieckiem, do tego musiałam pracować. Sorki, że to napiszę, ale PRZESTAŃ SIĘ UŻALAĆ, ZACZNIJ DZIAŁAĆ. JEŚLI CHCESZ, DASZ RADĘ.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jarkajarka06
ooTAMIoo , tzn ,że ty też jesteś chora na marskość?? No a co z Twoją mamą?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie kochana Jarkajarka06, ja nie jestem chora na marskość, bynajmniej nic o tym nie wiem, chociaż piłam 10 lat, szczerze to się nie badalam bo nie było takiej potrzeby. Chociaż skutki picia mogą wyjść po latach. U mojej mamy pomimo, że marskość wątroby stwierdzono parę lat temu, do października tego roku nie miała poważniejszych objawów, i sama wiesz że gdyby przestała pić, byłoby inaczej. Niestety w tym czasie narzekała na skutki alkoholizmu , natomiast przyczyna leżała gdzie indziej a tego nie leczyła-to już wiadomo. A dziś... jak wczoraj pisałam ,mama od tego poniedziałku leży w szpitalu, dziś w nocy miała drugą dializę, od wtorku podają trzy antybiotyki, Penicyline, Metronidazol i coś jeszcze, nie pamiętam miała złe wyniki na posiew. Cała masa bakterii i toksyn, amoniak i te inne paskudztwa. podali też albuminy, glukozę, hepa merz, masa płynów. nerki w kiepskim stanie. Jak spytałam lekarki, czy to zespół wątrobowo-nerkowych, popatrzyła na mnie i dała do zrozumienia że nie ma znaczenia jak się to nazywa, powiedziała że się nie pomyli jak powie że to stan septyczny. Wyniki na bakterie poprawiły się, za to bilirubina podskoczyła do 15, no i ciśnienie jest niskie , podają Dopaminę. Jestem dobrej myśli, choć te pędzą jak szalone i te uczucie jakby czas przyspieszył, dodam że mama zgodziła się iść na terapię stacjonarną

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Do ooTAMioo: Witaj fajnie, że dajesz radę, ale skoro piszesz, że piłaś 10 lat i masz małe dziecko czy to znaczy, że piłaś w ciąży? I jeszcze jedno, wzywając karetkę do chorej matki nie pomyślałaś jako córka, że trzeba ją umyć? Przecież to podstawa by chory czuł się świeży podczas badanie (mówimy tu o przytomnym chorym).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do gość: czasem nawet "przytomny" chory nie daje się umyć, np. mój ojciec...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do gość : Zadałeś 2 pytania i od razu widać, że błądzisz po internetowych forach. Ale odpowiem na Twoje jedno pytanie : Tak piłam w ciąży...-Skandal no nie? Do pytania drugiego się nie odniosę . Radzę sobie, bo czy jest inne wyjście, każdy tutaj sobie JAKOŚ radzi,jak tylko potrafi i dziękuję za zainteresowanie. Natomiast do tych co mnie rozumieją. Mamaie spadło ciśnienie, dziś miała 60 / 30, podają Dopaminę 7 ml/h. Jest świadoma, chociaż dziś bez przerwy płynęły Jej łzy z oczu-bocznymi kącikami. Czy to jakiś objaw. Jak pytałam czy płacze, zaprzeczyła. Zauważyłam też lekko opuchnięte nogi, pewnie od nerek. Jest mi bardzo smutno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Do gonia84; pewnie masz rację, że są chorzy, którzy nie dają się umyć, ale ooTAMIoo pisała, że jaj mama po umyciu się dała zabrać się do szpitala, wystarczyło jej to zaproponować i pomóc, a trafiłaby do szpitala wcześniej. Do ooTAMIoo skąd wniosek, że błądzę po internetowych forach? A to, że piłaś w ciąży to nie skandal tyko egoizm i głupota zrobiłaś krzywdę własnemu dziecku, bo odbije się to na jego zdrowiu, że też takie kobiety zachodzą w ciążę bez problemu, a starające się o dziecko, odpowiedzialne nie mogą w nią zajść.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do gość...i wyobraź sobie, że z tą świadomością żyję. mało tego tak samo jak Ty uważam że picie w ciąży jest głupotą . i właśnie teraz powinnaś lub powinieneś zauważyć, jak paskudną chorobą jest alkoholizm...wcześniej pisałam że to nie jest kwestia wyboru czy silnej woli, i tak samo nie jest egoizmem ani głupotą...zrozum jak potężne są sidła alkoholizmu. I dlatego też pisałam o WYBACZENIU,, ja wybaczylam swojej mamie i wybaczylam sobie również. O błądzeniu na forach napisałam, bo nie rozumiesz tej choroby i tyle, przypominam że jest to forum o ALKOHOLOWEJ marskości wątroby. Może opisz swoją historię, podpisz się nickiem...póki co łatwo wystawiasz opinie i możesz być każdą osobą . Co do do umycia się mojej mamy, i Jej trafienia do szpitala to nie była prosta sprawa i jak to piszesz "wystarczyło". Jak by wystarczyło poprosić osobę uzależnioną od alkoholu o jego nie picie, nie byłoby tego forum. Pozdrawiam raz jeszcze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nika0404
Witam ooTamioo, zaglądam tu jeszcze czasami i bywa, że poruszy mnie jakaś historia. Tak jest też z Twoją. Pochowałam tatę alkoholika dwa lata temu, trafił ostatni raz do szpitala mniej więcej w tym czasie. Okres przedświąteczny mi o tym przypomina. Piszesz, że Twoja mama ma bardzo niskie ciśnienie, to nie jest dziwne w tym stanie bo jest leżąca ale też to nie jest dobre bo oznacza, że organizm ,,zwalnia" tak było z moim ojcem i jeszcze spadała mu temperatura. Dobrze, że wybaczyłaś mamie to co przeszłaś w życiu z alkoholem to też pewnie wynik życia w jego cieniu. Jestem DDA nigdy nie piłam, moje rodzeństwo też nie ma z tym problemu i codziennie za to dziękuję Bogu. Nie każdy może sobie z tym poradzić, niektórzy ,,toną", dobrze, że wyszłaś z nałogu bo musisz żyć dla dziecka i dla niego być trzeźwa. Dobrze, że wybaczyłaś mamie bo żal i pretensje uderzyłyby w Ciebie, mi jest łatwiej odkąd wybaczyłam ojcu. Staram się nie patrzeć w przeszłość ale czasem jeszcze tu zaglądam, choć przypomina to rozdrapywanie starych ran. Trzymaj mamę za rękę bo teraz po za modlitwą tylko to możesz dla niej zrobić i bądź silna dla dziecka. By nie zaznało takiego życia jakie Ty miałaś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nika0404... Z całego serca dziękuję Ci za to,że pojawilas się raz jeszcze na tym forum i ten spokój z jakim piszesz... Jestem przy mamie , kremuję Jej dłonie, podaję leki. Jutro ma robione USG. Dzisiaj stan bez zmian. Teraz śpi...jak była pijana chciałam -żeby spała, a teraz boję się ,że już się nie obudzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jarkajarka06
Witajcie. Jak ciężko. Święta .... . Zawsze na święta mama przestawała choć na moment pić, jak wtedy było fajnie... Jak przeżyć te święta bez niej... ooTamioo, przechodzisz dokładnie to samo co ja. Jestem z Tobą,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a ja nienawidzę świąt właśnie przez ojca...zawsze na Wigilię musiał się nawalić, nawet pamiętam jak się mamy zapytałam:dlaczego tata nie może wytrzymać i chociaż we Wigilię nie pić...zawsze kłótnie, wyzwiska,zamiast śpiewania kolęd :( ale cóż, teraz mam swój dom, swoją wymarzoną Wigilię z mężem i synkiem, bez alkoholu, bez kłótni...oczywiście tatę odwiedzam, składam mu życzenia, dzielę się opłatkiem, ale pamiętam jakie wspomnienie wigilii mam przez niego...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jarkajarka06, DZIĘKUJĘ! Naprawdę w tych chwilach jak ważna jest świadomość tego, że są na świecie takie osoby , które poprostu rozumieją, nie oceniają nie wystawiają opinii. Z moją mamą jest źle, nerki nie pracują, bilirubina rośnie, wczoraj do południa spała non stop, a wieczorem kręciła się z bólu.nie mogła się ułorzyć. Serce mi krzyczy, że gdyby przestała pić, wtedy kiedy stwierdzono marskość, gdybym ja zdawała sobie sprawę z następstw, gdyby ona , gdyby i gdyby...Stop. Dziś jest tak jak jest. W Biblii jest napisane Objawienia/Apokalipsa rozdział 21,werset 4: "I otrze z ich oczu wszelką łzę, i śmierci już nie będzie ani żałości, ani krzyku, ani bólu już nie będzie. To co poprzednie przeminęło"\ do gonia84, Miałam to samo, mamy nie było jak się wnuczka urodziła, w święta jak jeszcze obchodziłam , też była pijana. Albo jak byłam nastolatką jak ja nienawidziłam tych awantur i krzyków.Modliłam się o ciszę...płakałam do lustra i pytałam Boga dlaczego mnie tak ukarał. Ale to nie Bóg,a mamie wybaczyłam i nie mam do niej o to żalu, i mi jest przez to lżej. Przeczytaj proszę mój wcześniejszy wpis...alkoholik to osoba chora, nie robi celowo, nie planował swojego życia z myślą..."Dobra zacznę pić, i zniszczę szczególnie bliskie mi osoby, zepsuję wszystko, w tym święta." , a tak nie jest. Pozdrawiam i trzymaj się. Na koniec dodam że w tym roku zmarł mój znajomy, co prawda starszy, nie pił 10 lat, chodził na AA. I wystarczyło że raz po tych 10 latach bez alkoholu, sięgnął ten jeden jedyny raz...ostatni. Ja nie piję 4 lata i tak naprawdę przy tej chorobie dopiero 15 minut po śmierci będę mogła stwierdzić że mi się powiodło. Czuję sie wolna , ale mam ograniczenia, które pomagają mi trzymać się zdala alkoholu, co nie jest łatwe. A myśli są różne np. Może ja tak do końca nie jestem alkoholiczką, albo tyle lat nie piję może mi przeszło... i jeszcze parę takich i po mnie, najgorszy jest ten wewnętrzny doradca :) trzeba go pilnować Póki co idę do mamy. Pozdrawiam cieplutko i trzymajcie się, jestem jedną z tych co rozumieją :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Szczerze współczuję członkom rodzin którzy mają zmartwienie z powodu tej choroby. Przeszłam przez to z moim mężem, opamiętał się rok przed śmiercią gdy już nie było ratunku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jarkajarka06
ooTamioo rozumiem, że Twoja mama jest przytomna? Jak ciężko bez matki. Piła owszem ,ale zawsze jakoś na świeta wszystko ucichło... Przygotowania na święta w pełni. Odruchowo już kilka razy lapałam za telefon, żeby zapytać ją jak ten cholerny barszcz czy rybę przygotować??? Zostanie tylko ta lampka na grobie, wybiorę najpiękniejszą jaką znajdę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość onaona12
witam. wypowiadałam się już wcześniej na tym forum. mój ojciec pije chyba od zawsze, zaczynał od małolata, a od około 10 lat pije codziennie i nie wódke a te najtańsze wynalazki tzw koktajle, bączki. Ostatnio zauważyliśmy że nawet kilka razy dziennie ma straszne bóle brzucha, często jest opuchnięty na twarzy, bywają dni ze nic nie je. wygląda jakby go z Oświęcimia wypuścili, nie daje sobie pomóc. kiedyś widać było gdy chodził bez koszulki wyraźnie zaznaczoną wątrobę teraz jakby brzuch się powiększył ale nieznacznie. on w ogóle nie chce pomocy, uważa że przytył od jedzenia. podczas badań około 10 lat temu stwierdzono u niego echo serca dwa razy większe niż norma i nakazano natychmiast zgłosić się do lekarza jednak do tej pory nie był. będąc bez koszulki bardzo dokładnie widać jak bije mu serce. nie da się z nim porozmawiać bo do domu często wraca ledwo co na nogach. nie mam pojęcia co robić, jak mu pomóc czy w ogóle da się mu pomóc. Myślicie że on ma już marskość wątroby?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czytam to forum dość regularnie i dziewczyny naprawdę was podziwiam za walkę o waszych bliskich za to że tyle krzywdy jesteście w stanie wybaczyć!!! Ignorujcie tych co was osądzają bo upadać można a podnieść sie trzeba a obrazić i ocenić anonimowo to każdy potrafi. Życzę tu wszystkim zdrowych i spokojnych świąt i tego żeby to dobro do was wróciło bo naprawdę na to zasługujecie. Serce mi sie kraja jak czytam niektóre posty:-( trzymam kciuki za was wszystkich i waszych bliskich;-* sama mam mamę chorą (nie na marskość wątroby) dlatego wiem co to strach o najbliższą osobę. Jak jesteśmy mali to boimy się rodziców a potem przez resztę życia boimy sie o nich. Ostatnio usłyszałam to w jakiejś reklamie i jest to prawda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bezradna82
Witam wszystkich,nie pije 14dzien jest dobrze...:8moze niektorym wyda sie smieszne ale dla mnie to duzo mysle wzielam dziesiec zastrzykow nazywajacych sie detox z tego co lekarz powiedzial to na oczyszczenie organizmu jak tu ktos pisal bardzo madrze przestalam sie nad soba urzalac tylko wzielam sie za siebie bo urzalanie konczylo sie piciem ...,,bo jak sie napije to mi przejdzie zapomne,ale to co jak tylko na chwile .....;;posrane pojecie swieta za pasem bedzie trudno tesknota za rodzina obcy ludzie ale moj tata powiedzial mi ze najlepszym prezentem dla niego bedzie moje nie picie bo nie chce mnie pochowac tak jak mame jeszcze dwa mc i wracam do Pl trzymajcie kciuki za mnie zycze Wam Zdrowych,Wesolych i spokojnych Swiat pozdrawiam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×