Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość citroneka

Przeżywalność z alkoholową marskością wątroby.

Polecane posty

Gość jarkajarka06
Dokładnie moja mama była w tej śpiączce wątrobowej 5 razy najczęściej 1-2 dni to trwało. Ostatnie trwala 5 dni już się z niej nie wybudziła :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość piotrek3334
Mi zdaza sie ostatnio zasnac na 24 godziny,wczesniej mialem problem ze snem.Chyba zle ze mna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jarkajarka06
Piotrek! Odwiedzasz czasem lekarza ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość piotrek3334
Pewnie ze odwiedzam,ale niechca mi nic mowic. Mieszkam w UK. Tutaj jest inaczej nawet wyniku krwi niepokaza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jarkajarka06
No co ty !!! To komu mówią ??? rodzinie ???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam.Jestem alkoholiczka mam 31 lat.przepiłam polowe swojego życia.zrujnowalam zdrowie.Nie chce juz pic.Dzis 7 trzeźwy dzien.Potem napisze wiecej o sobie.Trzymajcie sie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bezradna82
witam i pozdrawiam wszystkich.Do ,,alkoholiczki,,ja tez nia jestem no i yez nie ma zaduzego stazu nie picia drugi mc bedzie gdzies nie licze. tez bardzo duzo stracilam i jest mi teraz bardzo z tym zle ...ale co zrobic czasu nie cofne..:( mysle o tym ze jest mi teraz lepiej jak nie pije pomalu zaczyna mi sie ukladac niestety moralniak zlosc na sama sienie caly czas mi towazysza. No i strach ze sie napija bo mam chec niejednokrotnie wtedy biore sie za cokolwiek sprzatanie rozmowe z przyjaciolmi. wszystko aby sie nie napic pije takze codziennie ampulke ,,metadoxil,,niby to ma mi pomoc ale mysle ze to fikcja to trzeba sobie ulozyc w glowie i walczyc z checia napici si ...pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jankoja
boję się o mojego męża po przeczytaniu tych 47 stron. Tyle wspólnych sytuacji. czy zawsze to musi się tak skończyć? Mój mąż jest teraz w szpitalu i wszystko co napisaliście mu się zdarzyło. Jak mam mu pomóc żeby przeżył? Co zrobić????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
modlić się!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jankoja napisz opisz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Cierpiąca            bardzo
Przeżywalność? Dla kogoś kto chce leczenia.... Niedawno zmarła moja najukochańsza mamusia...Zmarła daleko.... bo za granica... we wloszech... Była alkoholiczka.. Ale zawsze starała sie nam pomoc.Zawsze myslala o mnie i moim rodzeństwie a poem i wnukach...Dla mnie jej smierc jest bardzo bolesna... Gdy mam problem msle o niej, tak jak zawsze do niej dzwonilam...Serce moje sie kraje gdy uswiadamiam sobie ze nie ma jej wsrod nas, wsrod zywych.....Moj syn oglada zdjecia babci i pyta kto to a mi łzy w oczach staja.... Bo moja mama wolała siedzieć za granicą pod mostem niz w domu z mezem boxerem.. zresza nie mi ja teraz oceniac.. Bardzo ja kochalam i jezeli widzi to teraz ez ja kocham... caly czas... z calego serca...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jankoja!!! tak, tak modlić się, albo na odwyk wysłać, może wtedy będzie jakaś szansa na przeszczep

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość onaona12
witam. wypowiadałam się już wcześniej na tym forum. mój ojciec pije chyba od zawsze, zaczynał od małolata, a od około 10 lat pije codziennie i nie wódke a te najtańsze wynalazki tzw koktajle, bączki. Ostatnio zauważyliśmy że nawet kilka razy dziennie ma straszne bóle brzucha, często jest opuchnięty na twarzy, bywają dni ze nic nie je. wygląda jakby go z Oświęcimia wypuścili, nie daje sobie pomóc. kiedyś widać było gdy chodził bez koszulki wyraźnie zaznaczoną wątrobę teraz jakby brzuch się powiększył ale nieznacznie. on w ogóle nie chce pomocy, uważa że przytył od jedzenia. podczas badań około 10 lat temu stwierdzono u niego echo serca dwa razy większe niż norma i nakazano natychmiast zgłosić się do lekarza jednak do tej pory nie był. będąc bez koszulki bardzo dokładnie widać jak bije mu serce. nie da się z nim porozmawiać bo do domu często wraca ledwo co na nogach. nie mam pojęcia co robić, jak mu pomóc czy w ogóle da się mu pomóc. Myślicie że on ma już marskość wątroby?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
onaona12 Twój tata opuchnięty jest od przepicia, co do marskości , takie rzeczy wyszłyby w badaniach (czy jest żółty, itd ) W tym momencie nie ma to znaczenia. Droga onaona12 Twój tata w stanie jakim jest obecnie : nie chce iść do lekarza, pije i wszystko tłumaczy wymówkami, niestety Ty nie możesz zrobić nic-nie zburzysz prośbami czy krzykiem fikcji jaką on sobie wybudował przez lata picia. Prawda jest taka, że nasi bliscy popełniają powolne samobójstwo, a my na to patrzymy-to boli strasznie. Poniżej wklejam tekst z jednej ze stronek, jedyne co może zadziałać to brak akceptacji na jego picie, Wiem bo dopiero miesiąc przed śmiercią mojej mamy udało mi się tak postępować by dać jej odczuć że ma ogromny problem z alkoholem.Mówiłam że ją kocham itd ale dopóki nie pójdzie na leczenie ja z córką przychodzić do niej nie będę...i tak było zachodziłam po to by podać leki i szłam z powrotem, po dwóch tygodniach napisała oświadczenie o prośbę na terapię...nie zdążyła : ( Trochę tak jak z dzieckiem, ostrzeżenie a potem konsekwencja ( oczywiście to jest osoba dorosła) i trzeba to mówić SPOKOJNIE, STANOWCZO, PATRZĄC W OCZY- informowanie naszej bliskiej pijącej osoby o naszych decyzjach jest bardzo trudne-stresujące bo musimy się tego co powiemy konsekwentnie trzymać. Uwierz mi tylko to pomogło bo jestem alkoholiczką Jak pomóc alkoholikowi ─ wskazówki dla osób bliskich Pomaganie mu to zadanie na lata, a nie na jedną rozmowę. Nie licz na to, że on się zmieni radykalnie pod wpływem jakiejś Twojej jednorazowej interwencji. Czyny znaczą więcej niż słowa – jeśli chcesz, aby on coś zrozumiał, musisz do swoich słów dołączyć działanie, a swoje nadzieje budować na tym, co on robi, a nie na tym, co mówi. Nie naprawiaj tego, co zepsuł przez picie – nie tłumacz przed innymi ludźmi, nie lecz mu kaca – pozwól mu doświadczyć bolesnych konsekwencji picia. Działaj konsekwentnie – jeśli powiedziałaś, że coś zrobisz, zrób to, jeśli nie czujesz się na siłach, to nie mów, że zrobisz. Pamiętaj ─ nie masz żadnego argumentu, który byłby mocniejszy od jego chęci napicia się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
muszę popracować na krótszymi wpisami :P tekst ze stronki od zdania : "Jak pomóc alkoholikowi-... Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość onaona12
ja wiem o tym ze nie zmienie go od razu ale powiedzcie mi jakoch objawów mogę się jeszcze u niego spodziewać... strasznie wychudł

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
onaona12 W pierwszych stadiach nie ma zauważalnych objawów, poza wynikami krwi...np podniesiona bilirubina. Droga onaona12 samo to że tata schudł jest normalne przy trybie życia jakie prowadzi. Ale jak zauważysz zżółcenie skóry i gałek ocznych, znacznie powiększony brzuch, kompletny brak apetytu, nadmierną senność, takie wyłączenie się to powiem Ci że już będzie źle , bo t będzie świadczyło o zaawansowanym stadium... Opisywałam wcześniej objawy u mojej mamy i dopiero gdy zebrała się woda w brzuchu (wodobrzusze) zauważyłam że dzieje się coś złego. I jak zadałaś pytanie w wcześniejszym wpisie : -" Myślicie że on ma już marskość wątroby?" Moja odpowiedź : -TAK , myślę, że Twój tata jest chory na marskość wątroby.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość marusia32
czytam wasze wypowiedzi, jak to kogoś udało się uratować, albo nie udało się uratować, niektórzy z was chwalą się że kilka dni nie piją, lub kilka miesięcy. rozpaczacie z powodu utraty bliskich osób lub cieszycie się że żyją i chcą się poprawić. Ale to wszystko bujda. Jedno wielkie kłamstwo. Kto z was na prawdę przyzna, że poczuł ulgę po śmierci takiej osoby?? NIKT, bo boicie się, że zostaniecie uznani za potwory. Za ludzi gorszych od tych alkoholików. Ja od piętnastu lat patrzę na postępujący alkoholizm i a od co najmniej siedmiu na zaawansowaną marskość u mojego ojca. Kilka razy był umierający. Kilka razy przestawał pić na kilka/kilkanaście miesięcy, ale później zawsze lądował w szpitalu "umierający". Za każdym razem lekarze mówią, że następny kieliszek alkoholu skończy się śmiercią i jakoś się nie kończy jego śmiercią, tylko osób starszych, które się nim przejmują! Wspaniałych ludzi! Zabija swoją chorobą wszystkich dookoła, tylko nie siebie! Oddałabym wszystko by ich odzyskać i żeby JEGO nie było na tym świecie! Moja mama mówi zawsze "Jak to jest, że umierają ci dobrzy, a taki skur**el z każdej choroby wychodzi silniejszy??". Zniszczył wszystko co kochałam, teraz się wyprowadził w miejsce gdzie nie ma nikogo z rodziny, kto mógłby w razie czego go uratować i mam nadzieję, że następnym razem faktycznie nikt nie zdąży!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nika0404
marusia32, to bardzo osobiste co piszesz i szczere, ale każdy kto tu pisze jest szczery bo to zapewnia nam anonimowość. To co czujesz do swojego ojca jest normalną reakcją na krzywdę, którą Ci wyrządził ten człowiek. W Waszym przypadku to alkohol jest przyczyną jego okrucieństwa ale to nie koniecznie alkoholicy krzywdzą. Katem dla rodziny może być abstynent, a równie dobrze alkoholik może być dobrym człowiekiem, który muchy nie skrzywdzi. I też o takich ludziach tu piszą bliscy. Wiedz, że doskonale Cię rozumiem bo mój ojciec był alkoholikiem, który krzywdził. Krzywdził mamę, która młodo zmarła też po częśc**przez jego picie. Krzywdził nas, swoje dzieci, nie troszcząc się nawet o to czy mamy co jeść. Jako dziecko się go bałam, jako nastolatka życzyłam mu śmierci, jako dorosła osoba starałam się mu pomóc, kiedy chorował byłam przy nim, kiedy zmarł płakałam i cierpiałam podobnie jak po stracie ukochanej mamy. Tak w jakimś stopniu czułam ulgę gdy umarł, bo przestał się męczyć. Ostatnie stadium choroby jest straszne i bolesne. Wież mi, że gdy pił też czasami myślałam, że ma zdrowie ze stali bo młodsi padali, a on pił dalej. Możesz mi wierzyć, czas Twojego ojca też nadejdzie. Jeśli wtedy będziesz przy nim zobaczysz chorego, przerażonego człowieka, poczujesz współczucie, żal i ból. Wybaczysz i zapłaczesz nad jego grobem. Jeśli tego nie poczujesz wtedy będziesz mogła napisać,że nasz żal po stracie bliskich pijących to kłamstwo. Teraz nie wiesz o czym piszesz bo jeszcze tego nie przeżyłaś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jarkajarka06
[ * ] podpisuję się pod tym

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aga66
Witam wszystkich bardzo serdecznie, od dawna czytam te forum ale nie miałam odwagi na wpis. Piszę bo może kogoś uda się uratować i przestanie pić tylko zacznie się leczyć tak jak zalecają lekarze a nie wybiórczo stosując się do zaleceń. Mój mąż choruje na tą chorobę a dowiedział się o tym będąc w szpitalu dwa lata temu. Doskonale Was rozumiem, mąż nigdy nie był aniołem ale teraz stał się bardzo agresywny, wszystko go drażni, nie można z nim normalnie porozmawiać. Na początku ukrywał, chyba się wstydził na co choruje bo nawet w szpitalu nie mogłam się dowiedzieć o jego stanie zdrowia (zaznaczył zakaz udzielania informacji) teraz też mówi ogólnikami. Nie widziałam go pijanego nie pije mocniejszych alkoholi tylko piwo. Dzięki temu forum dowiedziałam się dużo i czytam Wasze wypowiedzi z uwagą. Ma prawie wszystkie objawy opisywane tutaj, teraz twierdzi, że bolą go nerki ale do lekarza nie che iść, kilka razy zemdlał, tylko ja tego nie widziałam bo albo to jest w nocy- zaburzenia snu, albo w garażu, czasami mam wrażenie, że mówi to wszystko żebym się nad nim litowała. Łyka tabletki według zaleceń lekarza popijając piwem. Nie wiem ile ta męczarnia będzie trwała ale czasami mam już dość wszystkiego. Piszę trochę chaotycznie ale nigdy nie byłam polonistką. Pozdrawiam .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Często wiele naszej energii życiowej wykorzystywanej jest na podtrzymywanie niechęci, żali i pretensji do naszych bliskich - matki czy ojca, małżonka czy byłego partnera, dzieci. W ten sposób umacniamy się w poczuciu krzywdy i żalach, że nie kochają i/lub nie kochali nas wystarczająco mocno. I żyjemy w nieustannym napięciu, blokując nasze siły i potencjał miłości. Niemal każdy z nas doznał w życiu przykrości związanych z zachowaniami, postawami, działaniami innych osób. Często nie zdajemy sobie sprawy, że w naszym sercu jątrzą się rany, zadane kiedyś przez kogoś lub przez coś. W sytuacjach, kiedy doświadczamy podobnych bodźców w relacjach, otwierają się one na nowo i zaczynają krwawić. Wpadamy wtedy w stan poczucia krzywdy, który nie tylko zakłóca nasz spokój i możliwość szczęśliwego życia, ale wywołuje stres stając się przyczyną wielu poważnych chorób. Dopóki nie umiemy "puścić" lin związanych z naszymi przekonaniami, że bliscy są okrutni i źli, że nas krzywdzą, gdy trzymamy je z wielkim zaangażowaniem i siłą - nie możemy być wolni od stresu i cierpienia. A tym samym nie możemy kochać, tkwiąc w myśleniu i emocjach sprzecznych z miłością. Nasza energia, wykorzystywana na "trzymanie lin", jest wtedy wciąż uwięziona, nie możemy uruchomić jej i skierować na działania życiowe, na rozwój naszych pasji i aktywności. Już samo uświadomienie sobie, że nasze myśli ukierunkowane na osądzanie, oskarżanie innych są tylko wytworem naszych umysłów, są wyłącznie interpretacjami przepuszczonymi przez nasze własne filtry, przynosi pewną ulgę. To już początek zwolnienia uścisku, z jakim nasze „liny” poczucia skrzywdzenia kurczowo trzymamy. To rozluźnienie napięć, które są źródłem funkcjonowania w permanentnym stresie. I pierwszy krok w procesie wybaczania. Przynosi on dalszy wgląd. Możemy zauważyć, że gdy pielęgnujemy w sobie urazy do kogoś, mamy do niego głęboki żal, często równolegle oskarżamy też samych siebie. A gdy spróbujemy dotrzeć do genezy takich postaw, to znajdziemy tam z pewnością nie do końca uświadomione przekonanie, że nie zasłużyliśmy na miłość matki czy ojca, partnera czy dzieci, że nie jesteśmy godni tej miłości. Gdy "trzymamy liny", które mają przecież dwa końce, to efekty naszego działania dotyczą ich obu. Kogoś, do kogo żywimy żal i urazę, ale też nas po tej drugiej stronie - bo kurczowo tkwimy w dotkliwych uczuciach i stanach skrzywdzenia. Pozwólmy sobie samemu "puścić" linę - zarówno sami poczujemy ulgę, jak również doświadczy tego osoba po drugiej jej stronie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nuwcia71
witam was i ciesze się ze was znalazłam.znac wyrok bliskiej osoby nie jest latwo przyjąć ale musze być swiadoma żeby temu podolac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nuwcia71
czy może ktoś z was podac mi nr gg do pogadania na ten temat albo inny? mój nr 1812986

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nuwcia71
przepraszam: 1612986

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nuwcia71
Mysle, ze ta choroba jest bardziej podstepna niż inne, bo Watroba nie boli przeważnie. Moja mama już ma cale lata wodobrzusze, notoryczna biegunke, odrętwienie konczyn dolnych i gornych, brak apetytu i zaniki pamięci. Przez trzy lata miała 3 operacje z roznych powodow ale dopiero ostanie wezwanie pogotowia zawyrokowalo marskość (miała zimna kazda czesc ciala, nawet buzie!) Nie jest żółta ale biala jak trup z trumny, je bo ją przekonuje i karmie tabletkami. Jest niewladna, wiec się poddaje leczeniu ale to ja `się zalamuje czy to ma sens. ma 63 lata: Ciagle ja nic nie boli a chce roznych smakolykow których jej nie wolno. Wydluzac zycie dieta której ktoś nie nawidzi i być gestapowcem czy pozwolić na marzenia i zadowolenie (sraczka i tak jest: czy jadla czy nie...)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mój ojciec też ma zachcianki, np grzybki marynowane, czy sok z kiszonej kapusty, też mu nie wolno, je smażone, marynowane, dużo słodyczy...powinien trzymać dietę, ale lepiej żeby jadł to, niż żeby nie jadł nic, albo popijał piwko...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość molli
chce opisac moja chorobe zaczelem pic 18 lat ale nieduzo raz na miesiac ale duzo potem kac wyczerpanie zero checi zycia porem przerwa miesiac moze dwa i na nowo ostatnie lata to sie nasililo zaczelem sie czesciej upijac bylem pare razy w szpitalu wszystkie badania proby watrobowe wysoki USG watroby marskosc i sie wystraszylem bardzo powiedzialem koniec bo nawet z marskoscia mozna zyc tylko nie mozna pic i brac duzo witamin bialka itp kontrolowac sie u lekarza proby watrobowe enzymy itp Po szpitalu zrobilem wszystkie badania okazalo sie ze proby watrobowe sie unormowaly badanie u neurologa mozg czysty bez uszkodzen no i wreszcie USG watroby Internista obejrzal watrobe i powiedzial ze nie ma marskosci niema zwloknien i zapalen wszystko sie unormowalo a przeciez marskosc nigdy sie nie wyleczy albo w szpltalu zeby mi dac szanse na zdrowie oklamali mni piszac list do Sadu o przyznanie mi opiekuna przyznali mi go teraz po badaniach chce podac szpital do sadu o naruszenie moich praw obywatelskich wszystko wymyslili wpisujac mi taka diagnoze i nie tylko padaczke zoltaczke uszkodzenie mugu odebrano mi prawo jazdy na rok przez diagnoze niemam teraz pracy bo auto bylo mi potrzebne do pracy napiscie czy mam jakas szanse na wygranie tej sprawy Ja sie teraz bardzo dobrze czuje i napewno nie wruce do picia bo wiem jak alkohol niszczy zdrowie bardzo duzo czytalem na ten temat i to mi duzo pomoglo Z diagnoza sie nie zgadzalem od poczatku Nie mialem czerwonych rak zoltaczki bo zawsze w szpitalu tez nigdy nie przekroczona bibilurina 0.68 zadnych obiawow poczatkowych sledzona bez zmian trzustka tez bez znian wodobrzusza tez nie i innych zmian tez a oni wytawili mi taka diagnoze czuje sie pokrzywdzony i upokorzony dajes mi opiekuna prawnego na 2 lata napiscie czy mam szanse

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość molli
chce opisac moja chorobe zaczelem pic 18 lat ale nieduzo raz na miesiac ale duzo potem kac wyczerpanie zero checi zycia porem przerwa miesiac moze dwa i na nowo ostatnie lata to sie nasililo zaczelem sie czesciej upijac bylem pare razy w szpitalu wszystkie badania proby watrobowe wysoki USG watroby marskosc i sie wystraszylem bardzo powiedzialem koniec bo nawet z marskoscia mozna zyc tylko nie mozna pic i brac duzo witamin bialka itp kontrolowac sie u lekarza proby watrobowe enzymy itp Po szpitalu zrobilem wszystkie badania okazalo sie ze proby watrobowe sie unormowaly badanie u neurologa mozg czysty bez uszkodzen no i wreszcie USG watroby Internista obejrzal watrobe i powiedzial ze nie ma marskosci niema zwloknien i zapalen wszystko sie unormowalo a przeciez marskosc nigdy sie nie wyleczy albo w szpltalu zeby mi dac szanse na zdrowie oklamali mni piszac list do Sadu o przyznanie mi opiekuna przyznali mi go teraz po badaniach chce podac szpital do sadu o naruszenie moich praw obywatelskich wszystko wymyslili wpisujac mi taka diagnoze i nie tylko padaczke zoltaczke uszkodzenie mugu odebrano mi prawo jazdy na rok przez diagnoze niemam teraz pracy bo auto bylo mi potrzebne do pracy napiscie czy mam jakas szanse na wygranie tej sprawy Ja sie teraz bardzo dobrze czuje i napewno nie wruce do picia bo wiem jak alkohol niszczy zdrowie bardzo duzo czytalem na ten temat i to mi duzo pomoglo Z diagnoza sie nie zgadzalem od poczatku Nie mialem czerwonych rak zoltaczki bo zawsze w szpitalu tez nigdy nie przekroczona bibilurina 0.68 zadnych obiawow poczatkowych sledzona bez zmian trzustka tez bez znian wodobrzusza tez nie i innych zmian tez a oni wytawili mi taka diagnoze czuje sie pokrzywdzony i upokorzony dajes mi opiekuna prawnego na 2 lata napiscie czy mam szanse

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×