Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość ..majutek24

Zostawił mnie chłopak - wesprzyjcie

Polecane posty

Waniliowa Judi duzo racji w tym co piszesz wiem ze to dupek ale jednak mnie to boli i zastanawiam sie nad tym ze my faktycznie tych dobrych odrzucamy a wybieramy takich kretynów...., ja mu źle nie życzę ale jeżeli kiedyś go to spotka to zobaczy co to znaczy bo on mi opowiadał jak to go dwie zostawiły a mi glupiej bylo go szkoda a ile w tym prawdy to niewiem, ile on zostawil juz nie wspominał haha, a moze i jakies go zostawily bo jak tak sie zachowywal to nie dziwne, szkoda tylko następnych naiwnych a bajer ma dobry.., ale ja to juz mam za soba i dobrze łudze sie tylko tym, ze mnie takie cos juz nie spotka w koncu nic dwa razy sie podobno nie zdaza oby;D. A tak odbiegajac od mojej sytuacji dzisiaj rozmawialam z kolezanka z ktora sie juz chwile nie widzialam i jej opowiedzialam co sie stalo a ona do mnie ze jakby siebie widziala ze praktycznie to samo jej gosc robi..., tylko ona jest krok wczesniej bo jeszcze sie nie rozstali ale sa na etapie milczenia i tak sie zastanwiam czy są faktycznie jacys normalni czy takich juz nie ma....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hawanaa - co on jeszcze musi zrobić, żeby dotarło do Ciebie, że nic miedzy wami już nie będzie? czy naprawdę musisz się tak upodlać?:( Skoro nie odpisuje nawet z grzeczności, to znaczy, że naprawde jedyne co chce, to odciąc sie od Twojego świata, Twojej osoby... Ja iwem, że siła, która każe Ci pisac sms czy w inny sposób odzywac się do niego jest miażdżąca i nie wytrzymuje konkurencji z Twoją wolą, za pomoca której starasz sie przeciwstawić swoim pokusom, ale naprawde Tobie nie jest potrzebna żadna forma kontaktu. To Cie tylko oddala od Twojego celu jakim jest odzyskanie spokoju i równowagi emocjonalnej. Bardzo niedobrze, że do niego napisałas, ale może w ten sposób uda Ci sie powstrzymac od podobnego kroku w przyszłości. Trzymaj się mocno, ściskam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Teraz przynajmniej wiesz, że nie ma co do niego pisać..... no chyba, że odpisał, a my jeszcze nic o tym nie wiemy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czesć Dziewczyny:) Hawanaaaa - jak się dzisiaj czujesz? Już lepiej? Piękne słońce za oknem, niedługo zbiore sie na siłownię, wysiłek fizyczny zabija głupie myśli w głowie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość thiara
Hawana nie wyrzucaj sobie tego, że napisałaś do niego. Widocznie potrzebowałaś tego, namacalnego dowodu jego obojętności. Jest źle ale z czasem może będzie lepiej. Chciałabym sobie tak pięknie i mądrze wszystko tłumaczyć jak robi to Aneri30, ja ciągle gubię się w gąszczu niedobrych, dołujących mnie myśli. Nie umiem z tego koła zaklętego wyjść. Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość thiara
Hawana ja też popadam w takie stany, totalny obłęd, mam piękne plany, świetnych znajomych a za chwilę pauzuję się i ni z tego i owego powraca mega dół. Z tego też powodu częściej wolę pobyć sama choć to paradoksalnie nakręca mnie chyba jeszcze bardziej w stronę cienia. Ja już tak nakręcam się 3-ci rok i nie mogę z tego impasu skutecznie wyjść ale jak już wspominałam my mamy dziecko i widujemy się kilka razy w tygodniu więc siłą rzeczy to bardzo trudne. Z drugiej strony myślę sobie że takie cierpienie duszy nie jest tak do końca negatywnym doświadczeniem choć samo w sobie jest okrutne dla duszy i zabija wiele piękna. Myślę też, że jeśli się nie stoczę to jeszcze wyrośnie na tym gruncie coś pięknego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość thiara
Hawana, właśnie nic nie powinnyśmy, nie ma przymusu bycia szczęśliwym, zakochanym tudzież nieszczęśliwym czy cierpiącym. Myślę, że młodość ma to do siebie że tak się szarpie z uczuciami i trzeba to uznać za część życia. Takich pięknych, ciepłych wiosen będzie jeszcze sporo a każda wiosna będzie w związku z tym miała inny smaczek więc nie martw się upływającym czasem tylko głaskaj swoją psychikę by szybciej uleczyć swoją duszę. Ja tam mam w nosie że jest wiosna, czasem idę po ulicy i płaczę sobie na żywca bo tak chcę. Ludzie na mnie patrzą pewnie jak na wariatkę, czasem podpytują co się stało ale to moje ciało płacze, moja dusza, nie mogę tego zabronić czy zmienić bo na razie nie umiem, nie mam takiej siły sprawczej. Chciałabym wepchnąć moje myśli na inny tor ale na razie ciągle jestem jeszcze w żałobie po starcie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeszcze chwilę jestem, ale niedługo muszę iść . Hawanana słuchaj Thiary ona ma rację.... wszystko się ułoży. U mnie też nie jest tak do końca kolorowo. Oszem jest miłość ale co raz bardziej mam dość tych zgrzytów miedzy nami. Mimo, że on stara się je załagodzić ja jestem za uparta i czasem robie duży błąd i dolewam oliwy do ognia..... a później sama mam do siebie żal... heh kobiety :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość thiara
Hawana ja beczę na ulicy i śmieję się wraz z obcymi ludźmi. Dzięki temu czuję się częścią świata i to mi w jakiś magiczny sposób pomaga bo moja sytuacja jest strasznie skomplikowana przez to że ja muszę się widywać z moim oprawcą i przyczyną moich cierpień. Czasem boję się że nigdy się nie uleczę i będę wiecznie smutna, przygaszona ale czasem mam napady dobrego humoru i ktoś obcy w życiu by nie uwierzył ile przeszłam. Długo nie chciałam o tym rozmawiać co mnie spotkało, małe dziecko i masa obowiązków zrobiły swoje a chciałam być względem dziecka bez obciążeń i tłumiłam w sobie wiele ale zdrowiej jest wyrzucić z siebie ten ból, im szybciej tym lepiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hawananana to jest chyba najlepsze podejscie:) optymistyczne, które uwazamm ze napewno nastapi w przypadku czy Ciebie czy mnie, bo w krotkim okresie po rozstanu nie bedzie swiat odrazu kolorowy musimy nabrac dystansu do tego, nauczyc sie na nowo samemu zyc i z czasem nawet same nie zauwazymy kiedy bedzie lepiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutasek-guptasek
Czytam dziewczyny o tym, co Was spotyka i czuję się częścią Waszych historii. Miesiąc temu, mój chłopak, po 9 latach, powiedział mi, że się zakochał w koleżance z pracy. W pierwszej chwili poczułam niesamowitą złość i nienawiść, później, po chwili przemyśleń, zaczęłam go prosić, żeby ze mną został. Na następny dzień sama z nim zerwałam, a kolejnego dnia zadzwoniłam i powiedziałam mu, że nie wiem, czy dobrze zrobiłam, że jeśliby chciał, to żebyśmy ratowali nasz związek. I cały czas żyję w zawieszeniu, z nadzieją, że jednak zrozumie co traci. Spotykaliśmy się parę razy, za każdym razem kłótnia. Najgorsze jest jednak to upokorzenie. Wiem, że on się z nią codziennie widuje w pracy, że stała się jego przyjaciółką i radzi mu co ma robić, że dzwonią do siebie i spotykają się. Normalnie jak w telenoweli brazylijskiej. I uwierzcie, dziewczyna, w której się zakochał, stała się jego przyjaciółką, powiernicą?! Nie wierzę w jej dobre intencje, bo sama zastanawia się, czy nie zerwać ze swoim narzeczonym. Nie wiem, czy jest taką manipulantką, czy jest taka głupia i naiwna, że myśli, że mu pomaga? Wiem jedno, jakby była fair w stosunku do mnie, drugiej kobiety, to dała by mu spokój, a wiem, że tego nie robi. Tydzień temu radziła mu, żeby ze mną próbował, ale nie mogłam się z nim spotkać, bo wyjechałam. Jak wróciłam, to mi powiedział, że wtedy był niemalże pewny tego, że chce próbować, ale dzisiaj już nie czuje tak tego, że przyjechał na nasze spotkanie z takim neutralnym nastawieniem. I nie wiem, czy sobie nie pomyślał, że jak ona jest wspaniałomyślna, a ja tak bym nie potrafiła. On twierdzi, że to nie chodzi o nią, tylko o mnie, czy między nami mogłoby się zmienić na lepsze. Dodam, że nie było między nami jakoś strasznie źle przed tym co się stało. Obydwoje w sumie przestaliśmy się starać, ale dogadywaliśmy się, a teraz nie potrafię się z nim dogadać, mam wrażenie, że jest strasznie źle do mnie nastawiony. W ogóle go nie poznaję. I teraz czekamy, co czas pokaże. No i właśnie, to zawieszenie nie do wytrzymania, ta chęć ciągłego kontaktowania się z nim. Wiem, że tak nie można, że muszę zacząć dalej żyć, bo z tego może nic nie wyjść. Ale tęsknię za nim niemiłosiernie, kocham go, choć wiem, że ktoś mi powie, że to przyzwyczajenie, ale mam w głowie słowa mojego nauczyciela, że po tylu latach, przyzwyczajenie jest kolejną fazą miłości. Ten straszny ból, że on z nią ciągle rozmawia, ale twierdzi, że dalej w to nie brnie, tylko układa sobie to wszystko w głowie. Wiem, że jestem na straconej pozycji i nie ważne, że byliśmy ze sobą tyle lat. Dla faceta ważne jest chyba to, co jest tu i teraz, choć twierdzi, że jemu też strasznie brakuje tego, co było. Ale jak zapytałam, czy za mną tęskni, to odpowiedział, że nie za bardzo, tylko za pewnymi rzeczami. No ale jak ma za mną zatęsknić, jak ma ją w pracy, a potem na telefon, z nią rozmawia na spokojnie, a ze mną się kłóci. I nie wiem, czy jest tak głupi, że nie potrafi odróżnić tego, że od niej dostaje ten spokój i komfort psychiczny, bo przecież z nią nie ma żadnych problemów, nic ich nie poróżniło. Usłyszałam od bliskiej mi osoby, że gdyby mnie kochał, to by mi tego nie zrobił... Musimy się dziewczyny pogodzić z tym, że dzieje się tak dlatego, że nas nie kochają i musimy dalej żyć. Tak jak napisał ks. Twardowski: "...nie płacz,...nie ma na ziemi sytuacji bez wyjścia, kiedy Bóg drzwi zamyka-to otwiera okno. Odetchnij, popatrz, spadają z obłoków małe wielkie nieszczęścia potrzebne do szczęścia..." Musimy przez to wszystko przejść z godnością i być cierpliwe. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Wiem jedno, już nie będę do niego pisać, nie wyciągnę pierwsza ręki, jak to miałam w zwyczaju robić to przez te 9 lat. Muszę się zaprzeć i być silna, pokazać mu, że sobie bez niego radzę. Niech zobaczy, co traci. Chciałam Wam podziękować, bo od dłuższego czasu czytałam Wasze wypowiedzi i [powiem Wam, że było mi lżej, bo widzę, że tak jest nas strasznie dużo i tak wspaniale potraficie się wspierać. Dziękuję...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
smutasek guptasek no jest nas wiele i to jest w tym wszystkim najgorsze..., bo jak widać dla facetów to jest tak normalne jak wszystkie inne sprawy ze nas rzucaja i szukaja sobie innych.., niestety trzeba być twardym albo chociaż probowac bo inaczej nie damy rady w tym beznadziejnym swiecie ptrzetrwac...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutasek-guptasek
zalamanietotalne- najgorsze jest to, że pierwsze sobie szukają, a potem rzucają i jeszcze twierdzą, że nas nie oszukiwali, że samo przyszło, że się o to nie prosili. Wiem, że nie wszyscy tacy są. Pewnie miałam kiedyś szansę na bycie z kimś, kto kochałby mnie taką jaka jestem, z moimi wadami i zaletami, ale był on i tego nie zrobiłam, bo byłam uczciwa i go kochałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dokladnie masz racje poszukaja sobie a potwem rzucaja i zgrywaja sie ze uczucie wygaslo pstryk i wygaslo no żal... rozmawialam dzisiaj z moim przyjacielem na ten temat i on mi powiedzial ze niektorzy tacy poprostu są wkrada sie rutyna, pojawiaja sie problemy, kobieta nie jest zawsze usmiechnieta milutka to sie wycofuja bo przeciez znajda sobie nastepna a na poczatku zawsze wszystko jest fajnie wiec znowu maja sielanke a jak minie znowu sobie wymieniaja no coz...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutasek-guptasek
tylko w moim przypadku jest tak, że teraz jestem w stanie zawieszenia, bo on nie wie czego chce. Twierdzi, że nie chodzi o nią, ale ciągle do siebie dzwonią i ona mu radzi, że chodzi o mnie. Masz rację, po 9 latach wkradła się rutyna, "przechodziliśmy" związek, tylko teraz nie wiem co mam myśleć, czy to co robi, tzn, zastanawia się, ma związek z tym, że sobie robi furtkę? Twierdzi, że jej nie sprawdza, ale jak to mówi mój brat, jestem strasznie naiwna i głupia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
niewiem co Ci powiedziec..., ja ich nie rozumiem, wiem tylko tyle ze oni sa jak choragiewki na wietrze i nigdy nie jestwsmy w stanie przewidziec ich kroku, no poki co uwazam ze bawi się Twoimi uczuciami, 9 lat wydawaloby sie ze to juz tak dlugo ze nie moze sie cos takiego zdarzyc jednak jak widac dla nas to faktycznie duzo a dla nich to nie ma znaczenia czy to miesiac czy pare lat jak im cos w móżdzku sie pomysli to nasze uczucia sie nie licza wcale licza sie tylko ze swoimi na innych nie patrząc...;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witajcie. u mnie okreslajac nastoj i zamopoczucie jedna buzka.... - :( smutasek - guptasek. - chcialam Ci tylko napisac kilka slow, przeczytalam to co napisalas i wierz mi ze doskonales Cie rozumiem. mam idenyczna sytuacje - rutyna i nowa kolezanka z pracy. i niby to nie chodzilo o nia, ale wiem, ze glownie przez nia to wszystko. aha, no i tez uslyszalam, ze sie wypalilo, ze to i tamto. tez probowala byc zostawiona furtka. powiem Ci jedno, chociaz u mnie minelo niecale dwa miesiace od rozstaniaa, to ja ciagle nie umiem przyzwyczaic sie do bolu i sa dni, w ktorych nie powinnam byl azachowywac sie tak jak sie zachowuje. czasem to tak silne, ze mam ochoty do niego napisac i wogole. powiem Ci jedno - nie warto. i powiem Ci tez cos jeszcze. Wszystkie dziewczyny na tym forum musza zaczac wierzyc ze oni nie sa warci tych lez ktore za nie wylewamy, i to smieszne ale ja tez tez w to jeszcze nie uwierzylam. to przyjdzie z czasem. przykro mi to mowic, ale wydaje mi sie, ze nie uratujesz juz swojego zwiaqzku. jak wiesz do tego trzeba dwojga ludzi. Niestety ktos mi tu niedanwo napisal, ze te ich kolezanki, sa tak czy siak na wygranej pozycji, bo po prostu sa nowe, to jest cos nowego, choc nie wiadomo czy lepszego, to wyjdzie z czasem. nie trzymaja teraz glowy na karku, zyja chwila jak male dzieci, niech zyja. Ty jak najszybciej ucz zyc sie swoim zyciem, ja mam dni ze mi to wychodzi calkiem dobrze, a sa dni, ze nie wychodzi wogole. ale zyje nadzieja, ze wkoncu przyjda te naprawde nowe dni. Jeszcze jedno, zakoncz to Ty, nie pro sie o nic, naprawde to juz stracone. Watpie, czy wygralabys ta bitwe, lepiej sie odsun i odejdz z podniesiona glowa. Trzymaj sie 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutasek-guptasek
Dziękuję,że porozmawiałaś ze mną zalamanatotalnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutasek-guptasek
Dziękuję Naboobek. I wiem, że tak muszę zrobić, choć to strasznie trudne. Masz rację, bo jakby kochał, to by tego w ogóle nie zrobił. Będzie jeszcze kiedyś tego żałował, a ja mam nadzieję, że nigdy, bo widocznie oni na nas nie zasługują. Wierzę w to, że szczęścia na nieszczęściu innych nie można zbudować, miłości na krzywdzie, cierpieniu i kłamstwie, też nie. Najgorszy jest ten zawód na człowieku, którego się kochało, dla którego było się w stanie zrobić wszystko, a on mi się tak odwdzięczył. Kumpel powiedział mi, że i on będzie kiedyś cierpiał, choć życzę mu jak najlepiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja tez uwazam, ze w pewnym momencie ich zycia to wszystko sie odwroci, moze nie pod ta postacia, ale zycie skrzywdzi ich tez mocno. akurat moj D dostanie naprawde kopa w dupe, bo jak na razie ma wszystko, doslownie wszystko z gorki. i choc tez tego mu nie zycze, to mysle ze tak bedzie. tez mam zamiar pokazac co stracil, ale jak zbiore sily, dopiero wtedy, na razie musze skupic sie na sobie. odzyskac go nie chce, stracil u mnie szanse, jakby kochali, to durne mysli do glowy by im nie przychodzily.... co do slow, ze czyjego szczescia nie buduje sie na czyims nieszczesciu, tez sie zgadzam, ale czasami jednak zdarza sie inaczej. moze kiedys oni beda z nimi i za iles tam lat beda sie smiali i wspominali, ze byla taka sytuacja, ale sa ze soba szczesliwi. ja tylko mam nadzieje, ze tez w miare szybko odzyskam jakis tam spokoj, bo jak na razie to czuje sie jakbym byla bez glowy bez niego, i pozbawiona jakichkolwiek uczuc w stosunku do kogokolwiek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej! Pisałam tutaj jakiś czas temu, później jedynie czytałam coraz bardziej załamana jak ludzie (szczególnie mężczyźni) traktują związki. Smutasek-głuptasek jestem w takiej samej sytuacji jak Ty ja również rozstałam się ze swoim chłopakiem po 9 latach, tylko że od tego momentu mija już 7 miesięcy. Wszystko zaczęło się psuć po jego wyjeździe integracyjnym z pracy w lipcu tamtego roku Opisywałam tutaj wszystko już wcześniej, nie chcę robić tego znowu. Ale w moim przypadku też znaczącą rolę odegrała jego koleżanka z pracy, która też miała narzeczonego Teraz są najprawdopodobniej razem. Nie wiem nawet dokładnie, ponieważ nie mamy żadnego kontaktu. Sama w sumie tego chciałam, ale czasami żałuję Zerwał kontakt z moją rodziną, wspólnymi znajomymi, nie wysłał mi życzeń na święta, moje urodziny Nie wiem tak naprawdę czy znałam człowieka z którym byłam tyle lat. Bardzo Ci współczuję, trzymaj się dzielnie z czasem będzie mniej bolało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
smutasek "Wierzę w to, że szczęścia na nieszczęściu innych nie można zbudować, miłości na krzywdzie, cierpieniu i kłamstwie, też nie." tez się tym kieruję, wszystkie piszecie ze zyczycie im jak najelpiej a ja wlasnie nie, moze to wredne ale niech ktos mu zrobi cos takiego jak on mi to wtedy sie przekona co to znaczy bo jezeli ktos cos takiego przezyje to w zyciu ale to w zyciu nie zrobi tego innej osobie bo wie jak bardzo to boli i ile to kosztuje. Wika nie moge porownywac swojego zwiazku do Twojego bo trwal on duzo duzo krócej ale tez stwierdzilam ze go nie znalam i utkwily mi slowa mojej przyjaciolki która mi mowila nie patrz jak on traktuje ciebie ale patrz jak traktuje innych ludzi wtedy dowiesz sie o nim wiele wiecej i uwazam ze to bardzo madre slowa bo teraz jak na to patrze to naprawde wiele dostrzegam szkola zycia trwa, jeszcze wiele przed nami ale zawsze bedziemy bogatsze o te nowe doswiadczenia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutasek-guptasek
Mi ta cała sytuacja uświadomiła jedno, że mam wspaniałą rodzinę i przyjaciół. Tylko co do tych drugich, to niestety są w innym mieście, tam gdzie studiowałam. Widuję się z moimi współlokatorkami rzadko, ale dużo rozmawiamy przez telefon. Strasznie mi pomogły. A tu, gdzie mieszkam, kumpele powychodziły za mąż, albo nie mają czasu , bo mają swoich chłopaków, i niestety tak jest, sama wiem z doświadczenia, że zaniedbuje się w takich chwilach koleżanki. Muszę odnowić stare kontakty. Ciężko jest tak po 9 latach nagle zapomnieć o nim, a wiem, że to muszę zrobić, muszę się z niego wyleczyć. Brat mi powiedział, że co te 9 lat do całej wieczności. Niby tak. Ale dla nas to jest taki ból i strata, jakby to był koniec świata. Nawet się zrymowało:) Wiem, że musimy żyć dalej i trzeba się pogodzić z tym co się stało. Przeczytałam fajny cytat z książki "Zahir" Coelho: "Trzeba wiedzieć kiedy kończy się dany etap życia. Zataczamy koło, zamykamy drzwi, kończymy rozdział - nieważne jak to nazwiemy, ważne, byśmy zostawili za sobą to, co się skończyło. Dotarło do mnie, że nie mogę wskrzesić przeszłości i sprawić by wszystko było jak dawniej". No właśnie, już nic nie będzie takie jak kiedyś, ale trzeba mieć wiarę i nadzieję, że to co najlepsze jeszcze przed Nami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
smutasek miejmy nadzieje ze jeszcze nas to spotka chciaz narazie w to nie wierzymy ale moze jednak... na dzisiaj się juz zegnam bo umowilam sie z przyjaciolkami, spokojnego wieczoru:*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Te słowa o tym, żeby patrzeć jak druga osoba traktuje innych ludzi są bardzo mądre i żałuję że nie znałam i stosowałam tej zasady wcześniej. Może dzięki temu dostrzegłabym rzeczy, których wtedy nie widziałam, albo nie chciałam widzieć... Ale jeśli jest się z człowiekiem tyle czasu to jest się przekonanym o tym, że znasz tą osobę tak dobrze jak siebie samego. Niestety - ja w ciągu kilku ostatnich miesięcy przekonałam się że chyba nie znałam go w ogóle - ciągle powtarzał 'nie wiem', stał się nieprzyjemny, prawie opryskliwy, w ogóle ze mną nie rozmawiał, a jeszcze do niedawna, pomimo tylu lat nie brakowało nam tematów do rozmów. Czasami żałuję, że nie mam z nim żadnego kontaktu, ale z drugiej strony może to lepiej. Jedyne co mam to poczucie, że po ostatecznym zakończeniu o nic go nie prosiłam (chociaż było piekielnie trudno wytrzymać) - i jestem z siebie dumna że się przed nim nie upokarzałam - nie dałam mu przynajmniej tej satysfakcji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej, jak wieczór? Ja właśnie wróciłam do domku. Na uczelni ok, jakoś minął ten dzień. Po zajęciach poszłam z koleżanką z dawnej pracy na duuuuuże lody mniam mnia heheh a teraz siadam do recenzji książki na jutro. Witam nową koleżankę, obiecuje że przeczytam i napiszę coś później

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość thiara
Waniliowa, ja zawaliłam rok przez te moje ekscesy z byłym. Nie dałam rady, dziecko praca studia. Zbyt ciężki maraton. I dla jasności nigdy nie płakałam za byłym ani z powodu tego co się stało, ryczę nad sobą, żal mi samej siebie, dziecka ale nigdy nie czekałam na gest ze strony jaśnie pana. Dawno zamknęłam drzwi za nim ale nie mogę dojść ze sobą do ładu. Moje myśli ciągle uciekają od codzienności, analizują, ogólnie nie jest łatwo. Moje myśli tworzą przykre uczucia, które we mnie mieszkają. Ale czuję, że ten rok będzie przełomowy..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×