Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Będąca w konflikcie...

Konflikt z narzeczonym co do przyjęcia weselnego

Polecane posty

Gość nidancal
a bujać się też nie potrafisz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no no 100xxxx
jak widzisz mało ludzi cię rozumie wiekszość lubi się pobawić. zjeść obiad i pogadać to można w domu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość scena z życia
ależ wszyscy Cie tu rozumieją - uważamy tylko ,ze z błachego powodu moszesz robisz poważny problem . Rozumiem Twoja niecheć - ale w doroslym życiu czesto musimy robić rzeczy których robić nie mamy ochoty ,albo nie umiemy , albo z innego powodu . I wtedy bardzo przydaje sie poczucie humoru i odrobina dystansu do siebie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nidancal
scena z życia - brawo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość scena z życia
nidancal scena z życia - brawo------------------------------------dziękuję , polecam sie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Będąca w konflikcie...
Widocznie powinnam udać się do psychologa, bo to jest w mojej głowie :P Naprawdę próbowałam się przełamać. Szłam z koleżankami na imprezę, wchodziłam w tłum, i... zamierałam. Nie umiałam zmusić się do jakichkolwiek ruchów. Później postanowiłam być dla siebie bardziej drastyczna. Do agencji wpłynęła oferta od klubu nocnego, że poszukują modelek na imprezy tematyczne do występów tanecznych. Zgłosiłam się, tańce były na barze (proszę tylko nie mylić z tańcami erotycznymi :D), przeszłam przez 4 takie imprezy, po 4 stwierdziłąm, że zaraz będę wrakiem psychicznym człowieka, tyle nerwów mnie to kosztowało...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a może może
Niestety rodziny się nie wybiera, a zrażanie do siebie całej rodziny ze strony meża już na samym początku nie jest mądrym posunięciem. Rodzina tego nie zrozumie, może narzeczony - w końcu tak, ale oni nie, dla nich to foch miastowej. Ślub jest dla Was, ale wesele rzeczywiście to taka bardziej dla rodziny impreza. Ze względów praktycznych - niezależnie od tego, kto ma rację, jeśli w ogóle o racji można tu mówić - łatwiej będzie Tobie w jakiś akceptowalny sposób się dostosować, niż walczyć z tymi wiatrakami. Wydaje mi się, że ten jeden taniec, nawet w formie pobujania się w objęciach męża, dałabyś radę. A potem możesz siąść przy stole i bawić się alej na swój sposób, rozmawiając z bliskimi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a może może
Może to publika jest problemem? Czy pomogłoby Ci, gdybyś wcześniej wielokrotnie przećwiczyła z narzeczonym ten jeden taniec w warunkach sam na sam? Wprawa zawsze robi różnicę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ((tak jest
scena z życia ma racje. wrzuć na luz dziewczyno bo inaczej popsujesz jedyny dzień w waszym życiu.albo ty bedziesz wsciekł albo młody i goście.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kattee
to przepraszam :) może spróbuj choreoterapii może ona uwoli w tobie blokade przed ruchami w innych tańcach?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Będąca w konflikcie...
a może - jest mi bardzo miło, że już tyle w tym temacie trwasz, musisz być twardą sztuką :D http://www.youtube.com/watch?v=Uz2Gp7a38DM&playnext_from=TL&videos=lNm4PZn2yfU&playnext=1 - ja mogę tak zatańczyć bez problemu... Problemem jest to, że moje ciało i psychika jest tak ustawione przez balet, że w niczym innym się nie czuję choćby znośnie. Swoją drogą i balet już nie dla mnie, po kontuzji kostki - pointy zostają już w sferze wspomnień i marzeń... Uważacie, że samo przyjęcie np w plenerze jest złym pomysłem? Nawet wymyśliłam, żeby o północy każdy dostał płonący lampion i puścić je razem w niebo... http://allegro.pl/item956892231_lampion_podniebny_latarnia_latajace_lampiony.html A żeby wystrój to były pochodnie i podwieszane okrągłe, papierowe lampiony, które nocą wyglądają jak księżyc w pełni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kattee
ja kiedyś miałam z tego zajecia na studiach i bardzo mi sie to podobalo.podswiadome blokady zniknęły o ktorych nie mialam nawet pojecia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a może może
A dziękować, dziękować ;) Nie uważam, że przyjęcie w plenerze to zło (gdybym miała wybierać dla siebie, to byłby ślub na tropikalnej plaży i małe przyjęcie pod palmą :) ), tylko że w opisanej sytuacji raczej nie uda Ci się tego rozwiązania przeforsować, a nawet gdyby, to będzie skutkowało masą negatywnych emocji ze strony wielu osób - więc czy warto?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość scena z życia
podejrzewam ,ze jeste perfekcjonistką i wszystko jest u Ciebie na glanc i kant ;)) Takie osoby nie potrafia sie odnaleść w improwizcjach , spontanicznych zachowaniach - bo w nic jest zbyt dużo ... " bylejakości "?:) Wierz mi dziewczyno - ludzie wcale nie są tak krytycznie nastawinie i to jeszcze do panny młodej w dniu jej slubu . bedzie dobrze - pozwól sobie tylko na radośc z tego dnia . Nie skupiaj sie tak bardzo na sobie - a ciesz sie wszystkim co sie będize dzialo :) a zobaczysz jak mila i piękna będzie to uroczystość :) a babkom i ciotkom w rodzinie sie nie dziwie ,ze sie chcą przy okazji wesela pobawić ,potanczć - sama bym na jakieś wesele poszla - a tu żadnego na horyzoncie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Będąca w konflikcie...
Poczytam o tej choreoterapii :) Narzeczonemu podoba się pomysł z plenerem, ale od razu dodał, że ma być ustawiony jakiś parkiet :) scena z życia - chyba trafiłaś z tym perfekcjonizmem. Na dodatek jestem osobą bardzo krytycznie nastawioną do siebie i innych. Co do tego, że dla panny młodej wszyscy są łaskawi w tym dniu - jak tu wierzyć, kiedy wielokrotnie słyszałam, jak fantastyczne ciocie itd obgadywały wygląd panny młodej, pana młodego, rodziców, jedzenia i całego wesela?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ((tak jest
lampiony są eksta.tylko w naszym kraju pogody nie da się przewidzieć:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a może może
Pogadają i zapomną :) Znacznie szybciej, niż gdyby wyłamywać się drastycznie z tradycji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Będąca w konflikcie...
Na niepogodę byłyby w pogotowiu namioty weselne i dmuchawy ciepła... Ale naprawdę wg Was samo przyjęcie jest takie złe? Przecież są coraz bardziej popularne...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Szukajcie kompromisu
a to znaczy że ty też będziesz musiała trochę ustąpić a nie albo moje albo twoje. Powiedz że ty troszke ustapisz jak on też trochę ustąpi. Jesli on troszkę nie ustąpi to tez bym się zastanawiała nad tym jak sie później dogadacie. Moim pomysłem jest to że możecie zrobić na przykład większe przyjęcie w mieście u ciebie. Ty chcesz powiedzmy 20 osób on chce 150 to weźcie 70, nie zapraszajcie jakichś tam sąsiadów tylko rodzinę. Jesli twoim jedynym problemem jest to że nie lubisz tańczyć, to może warto by się zastanowić czy z miłości jesteś w stanie to przecierpieć. Nie mówię o tym że masz całe wesele obtańcować. Możecie przeciez po obiedzie pojechać w plener na zdjęcia i przeciągnąć do kilku godzin albo posiedzieć sobie w domu. Można przygotować kilka wymówek, takich jak poobcierane stopy od nowych butów, jak skręcona kostka albo symulować (chociaż moja kuzynka ze skręconą kostką całe weselicho i poprawiny przetańczyła :D), możesz często wychodzić z sali.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Szukajcie kompromisu
A może warto by było z narzeczonym poćwiczyć taniec, nie mówię o lekcjach ale ja na przykład się przed ślubem się z wujkiem uczyłam trochę bo u mnie to z kolei mąż jest niereformowalny w tańcu :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja bym nie wyszła
za takiego, co musi postawic na swoim i ma mnie gdzieś. całe zycie to szukanie kompromisów, jeśli już nie umiecie, to bardzo źle wróży. ja mam gdzieś co kto z rodziny pomyśli, będzie skromny ślub i uroczysty obiad, nie potrzebuję pompy, tym bardziej w stylu remizy strażackiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Po ślubie
Witam! Jestem nowa na tej stronce a już bardzo się przejęłam Twoim podejściem do tematu, bo czytając Twoje słowa czuję się, jakbym to ja cofnęła się w czasie i znów przeżywała te katusze - nie chcę wesela, nie chcę kamerzysty... Wszystko to wprawiało mnie w panikę, że jak będę wyglądać, czy spodobam się rodzince itp.. Ale postanowiliśmy z mężem, że zrobimy wesele i postaramy się za wszelką cenę dobrze bawić.. Będzie kamerzysta i orkiestra... Wszystkie te elementy trzeba wybrać bardzo dokładnie, żeby nie okazało się, że np kamerzysta montuje fatalne filmy a orkiestra nie potrafi zagrać tego, na co mamy ochotę.. A co do tańca to ja również nie potrafiłam i nie lubiłam tańczyć i stresowała mnie myśl, że tyle osób będzie na mnie patrzył ale żeby to przezwyciężyć już pół roku przed ślubem przy każdej możliwości próbowaliśmy tańczyć, bawiąc się przy tym w wygłupy aby było wesoło ale także przezwyciężyło mój strach przed tym, że coś pójdzie nie tak... I dzięki takim próbom naprawdę polubiłam taniec i wesele wspominam z wielkim sentymentem i uwielbiam oglądać weselną płytę:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jak nie chcesz podejść do rzeczy asertywnie, zawsze możesz obwiązać sobie kostkę bandażem i jak będą podchodzić wujkowie, prosząc w tany, podmieść lekko kieckę, pokazać bandaż, zrobić smutną minę pt "chciałabym, ale nie mogę" i po sprawie :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Doczytałam, że rozwiązanie już padło :P ale z bandażem będzie bardziej wiarygodne ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Będąca w konflikcie...
Po tych wszystkich Waszych wpisach zaczynam myśleć, że to ze mną jest wielkie nie tak i muszę się zmuszać... Jak pisałam już parę razy, ja z mojej strony idę na taki kompromis, że wyrażam zgodę na więcej osób, chociaż od zawsze chciałam tylko my i świadkowie... Nigdy nie lubiłam wesel i nie chodziłam na nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
autorko. Podam Ci taki przykład - ja niecierpie byc fotografowana. Na każdym zdjęciu wychodze beznadziejnie, mam jakąs nieforemna twarzi tylko jedno na 100 zdjęć się może uda jakowo-takowo. Nie umiem sie do zdjęc ustawiać, nie umiem robic min, robie sie spięta i prawie zawsze zamykam oczy przy flashu. Kiedy tylko moge to zasłaniam twarz reką, na wiekszości zdjęc z róznych imprez mnie po prostu nie ma albo mam jakąś kitową minę skrzywioną. Po prostu teog nie znoszę. Ale ślub i wesele to niestety taka uroczystośc, gdzie bez zdjęć się nie obejdzie i Mąż nie chciał słyszeć o brkau fotografa czy kamerzysty :o niestety, na ten JEDEN dzień musiałam zacisnąc zęby i pozwolic dac sobie zrobic kilka zdjęć.Połowa i tak była do wyrzucenia chociaż wzielismy najlepszego fotografa w mieście (nie że on źle zrobił zdjęcia, tylko prawie żadne mi się nie podobało, na którym ja byłam). Reszta sie nimi zachwycała, ale ja i tka ich nie oglądam :P W skrócie - musiałam to przeboleć. Podobnie mam z tańcem, aczkolwiek jak nie musze to po prostu tego nie robię- na cudzych weselach zawsze ściemniam, że coś mnie boli albo udaję, że cos jjem ijestem bardzo zajęta, a jak Mąz chce mnie wyciągnąc na parkiet to mu zawsze odkładam na po nastepnej piosence ;) Nie wyobraałam sobie pierwszego tańca, gdzie całe pospólstwo będzie dygało w 'uroczym' kółeczku i gapilo sie na moja durną mine i kroki. no ale trudno- tez zacisnęłam zeby, poszłam z Mężem na kilka lekcji walca, wybralismy banalna piosenkę, oczywiście podczas wesela pomylilismy się ale mielismy ustawiony tkai 'trik', że wtedy robimy obrót i zaczynamy od nowa ;) Po prostu gapiłam się na Męża i na nim skupiłam swoja uwagę. Jak się skończyło to reszta mogła mi naskoczyć :P Latałam tu i tam, przysiadałam sie do gości byleby tylko nie przytupywac jakis głupot na parkiecie :P Parę razy mnie wyciągnęli, na jakąs obowiązkową lokomotywe :o i jeszcze raz na cośtam i tyle :P pojechalismy na plener, potem żarcie, cośtma sie troche migałma, że mi halka zjeżdża, że cośtam....jakos sie przeżyło :) Raz jakiegos wolnego zatańczyłam z Tata i jeden z wyjkiem, ale oni też dwie lewe nogi do tańca to obaj bylejak kuśtykalismy, zreszta pannie lodej łatwo jest sie wymigac, zawsze może zwalic na 'obszernośc' sukni slubnej i mozna niemalże stac kołkiem a i tka partner będzie zadowolony, że tańczy z 'gwiazdą wieczoru' :) Mozna cos zagadac żeby nie bylo niezręcznej 'ciszy' podczas tańca :) Zapytac o zabawe, o żarcie o cokolwiek :P Podsumowując- to tylko JEDEN taki dzień w Twoim zyciu. Czy na małej imprezie czy na weselichu-i tka bys musiała zatańczyć chociaz ten jeden taniec. Zacisnij zęby, pokaz narzeczonemu, żes uparta ale go kochasz- w końcu Małżeństwo to właściwie jeden wielki kompromis. Nie warto sie kłócic o takie pierdoły. Przezyjesz ten jeden raz, wcale nie musi być tak źle, wystarczy trochę pościemniać :) Powodzenia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no i dodam, że ja tez niecierpię hucznych wesel ani takich masowych imprez z ciociami i wujkami obsmarowywującymi policzki swoimi szminkami, no ale nie wydziwiałam- w sumie to fajna pamiątka potem, cała najbliższa rodzina w jednej kupie :) no i im więcej osób tym lepiej - większośc jest wteyd zajęta sobą, bo się nie widzieli 100 lat i maja miliony tematów, siedza, jedza, gadaja, na Pare Mlodą mało kto zwraca uwagę, mozna się łatwiej wymigac czy gdzieś w kibelku na uboczu sie skryc i odsapnąć. Na kameralnym 'wystąpieniu slubnym' jest sie pod ostrzałem non-stop, bo malo gości-nie wszyscy sie znają, więc najlepiej gadac z Mlodymi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Będąca w konflikcie...
Dzięki sękata, muszę przyznać, że dodałaś mi trochę otuchy :) Fajnie mi się czytało co napisałaś i jest to budujące :D Ja i tak postaram się postawić na swoim,a przynajmniej próbować, jak już wszystkie metody nic nie dadzą, to wrócę sobie do tych postów tutaj, jako "wsparcia" :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no bo ja znam temat i tez sama najlepiej bym wzięła ten slub na jakies bezludnej (może byc karaibskiej :P ) wyspie, ale niestety jestem Polką, mieszkam w tym kraju gdzie pewne 'swoje wymysły' sa wręcz obrazą majestatu reszty rodziny i czy sie chce czy nie- czasem trzeba kurde zacisnąć zęby i niektóre sprawy przeboleć. Nic na siłę, ale proponuję zgodzic się na to wesele z tańcem. Kopara narzeczonemu opadnie ale na pewno zapunktujesz tym nieźle, oczywiście stawiając warunki, że tak, pierwszy taniec, ale jak Cie spróbuje potem wciągać w jakies durne potańcówy to mu szczelisz focha na własnym weselu :P Mój zawsze idzie na takie pół-układy ;) Tzn. wierci mi dziure w brzuchu, ja pozornie się zgadzam dla świętego spokoju, cośtam minimalnego wynegocjuje ale i tak ostatecznie stawiam na swoim :) Tak samo bylo ze zdjęciami- zgodzilam się że będe normalnie do nich stawać, ale jak mi póxniej zrobi chociaz 1 pretens o to, że sie nie usmiechnęłam czy COKOLWIEK to może zapomnieć o reszcie :P Podziałało, był szczęsliwy, że w ogóle dałam sobie chociaz jedno normalne zrobić :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Będąca w konflikcie...
Narazie spróbowałam innej drogi. Niestety w dniu dzisiejszym rozmowa w cztery oczy z narzeczonym nie była możliwa, bo w środę wyjechał na tydzień do rodziców, ale... Wysłałam mu linka z jakimś pierwszym tańcem z pytaniem czy tego właśnie chce :) Jak narazie bardzo go to spłoszyło, co zobaczył :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×