Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Będąca w konflikcie...

Konflikt z narzeczonym co do przyjęcia weselnego

Polecane posty

Gość Po ślubie
Kobiety, ja Was naprawdę nie rozumiem!! Niby chcecie być szczęśliwe w małżeństwie, a jak czytam Wasze wypowiedzi to można się tylko uczyć, jak to zrobić żeby postawić na swoim!! Czy na tym wg Was polega wspólne życie?? Na tym, żeby jakoś to zrobić żeby i tak było tak jak ja bym chciała?? Wiadomo, że fajnie i przyjemnie jest gdy wypadki dzieją się po naszej myśli, ale wesele to nie tylko dzień Pani młodej, ale też Pana młodego, i jest jedynym takim dniu w życiu, już nigdy nie będzie okazji włożyć białej sukni i poczuć tych fantastycznych emocji... Trzeba po prostu pozbyć się swoich niechęci i kompleksów a ten dzień będzie naprawdę piękny!! Ja na początku prób nie chciałam nawet zrobić jednego obrotu, gdy przyszły mąż prowadził mnie do tańca, a tym bardziej było to dla mnie wykluczone gdy ktoś na nas patrzył, ale w końcu spojrzałam na to inaczej - w końcu robię to dla mojego najukochańszego, a reszta to tylko tło dla naszego święta i to jest najważniejsze!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Po ślubie
I zgadzam się z sękatą, że im więcej ludzi tym łatwiej "zniknąć w tłumie", a nasze plany ślubne też zaczynaliśmy od ok 20 najbliższych nam krewnych a w końcu po wielkich cięciach ledwo zmieściliśmy się w 50 bo tyle mogła pomieścić upatrzona i zarezerwowana przez nas sala... Radzę Ci droga przyszła Pani młoda, aby zamiast nad tym "czy w ogóle robić wesele" już teraz zacząć się zastanowić, kto będzie na nim grał, jakie ma być jedzenie i kto upamiętni to wszystko na taśmie na całe Wasze przyszłe, szczęśliwe życie... A poza tym obszerna suknia ślubna naprawdę ułatwia sprawę z tańcem, bo można się pomylić a i tak nikt nie zauważy;) Ważne, żeby była długa do ziemi;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Cyrk to wszystko
Ręce mi opadły jak to przeczytałam. nie szkoda Ci zdrowia na te przepychanki z tymi tańcami? Zatańcz pierwszy taniec i koniec. Może Ci korona z głowy nie spadnie. Więcej tańczyc nie musisz. Nie rozumiem dlaczego odmawiasz narzeczonemu możliwości tańca na weselu? Ty nie musisz tańczyć a może on chce się wytańczyć na swoim weselu? Pewnie to jedyna jego okazja skoro Ty wogóle nie chcesz tańczyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mala miii
a ja tez mam probelm z narzeczonym- wszystko juz ustalone co do wesela- zamowilismy wszystko oprocz kosciola- no i tutaj jest problem co do godziny. Generalnie powinnismy juz dawno byc u ksiedza a nie mozemy sie wybrac bo jak przychodzi co do czego to sie kłócimy. Ja chce na 16 a to i takj jest pozno wolalabym na 15 a moj N chce na 17 i mowi ze zdania nie zmieni bo o tej porze roku dzien jest dlugi itp. Normalnie nie wiem jakich argumentow uzywac zby go przekonac. nie chce mi sie z nim klocic to tez za kazdym razem jak zaczynamy rozmowe- koncze ja zmieniajac temat....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość co z toba nie ta ze tanczyc ni
umieszz???? chyba sztywna jestes

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja wole czekolade...
A moze autorko po prostu sie boisz ze Wam cos nie wyjdzie w tym 1 tancu i bedziesz czula ze sie osmieszasz (chociaz jestem pewna ze nawet jak para w ogole nie potrafi tanczyc to zaden gosc nie pomysli o nich nic zlego). Moze zapiszcie sie na kurs tanca towarzyskiego i cwiczcie tak dlugo az sama przekonasz sama siebie ze tanczycie pieknie i wszystkich gosciom to sie spodoba:) I tu dziewczyny dobrze mowia kompromisy sa wazne bo to jest czescia malzenstwa.... i nie warto zawsze sie tak upierac przy swoim :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie przekonasz go.naucz sie ćwicz tańcz. Albo naprawde skręc kostkę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Masz problem z tańcami autorko? Ja miałam taka sytuację, że rodzice mojego narzeczonego zawsze zamawiali na śluby swoich synów orkiestrę dęta która grała w Kościele i na nasz ślub też chcieli zamówić. Mi się ten pomysł wogóle nie podoba, chciałam tylko ograniste na ślubie, ale ustąpiłam. Orkiestra jest zamówiona. Na początku wspólnego życia odrazu miałam stwarzać konflikt z jego rodzicami? Skoda życia i zdrowia na to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
MALA MIII skoro nie możecie dojść do porozumienia w sprawie godziny może warto zapytać o zdanie jednych i drugich rodziców?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Generalnie powinnismy juz dawno byc u ksiedza a nie mozemy sie wybrac bo jak przychodzi co do czego to sie kłócimy. Ja chce na 16 a to i takj jest pozno wolalabym na 15 a moj N chce na 17 i mowi ze zdania nie zmieni bo o tej porze roku dzien jest dlugi itp." proponuje pojsc do ksiedza i sprawdzić ktora godzina jest wolna :D moze całkiem neipotrzebnie się kłócicie :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Z tą godziną - popieram poprzedniczkę. Może nie ma wyboru w kościele? Warto też wziąć pod uwagę, czy koś przed wami/po was ma ślub - żeby można było swobodnie składać życzenia po ślubie, nie przepychać się, nie szukać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jak dla mnie pierwszy, wolny taniec to niezły pomysł. O ile zgodzisz się na wesele z tańcami, oczywiście. Skoro wesele robicie i tak dla gości (bo ja uważam że jednak dla gości, ślub dla siebie) to ciężko byłoby odmawiać im głównej weselnej rozrywki jaką są tańce właśnie. Możesz zawsze poprosić orkiestrę żeby puszczała więcej wolnych kawałków, a wtedy wystarczy się przytulić do narzeczonego i bujać na boki- żadnych wygibasów, nagłych ruchów, żadnego widowiska. I rozpuść plotę w rodzinie (może przez przyszłą teściową?) że jeśli szybko tańczysz to masz krwotoki z nosa (możliwe, sama znałam taki przypadek) i po prostu odpuszczasz :D Od razu powiedz orkiestrze żeby nie było zabaw typu: zbieranie na wózek, bo wtedy wszyscy Cię obtańczą. Świetnie Cię rozumiem, też nie znoszę kiedy ktoś patrzy jak "tańczę"- z tym że Ty masz zapewne miękkie ruchy i poczucie rytmu, ja jestem sztywna i zero słuchu. Fakt, raczej w tej kwestii ciężko się dogadać- ale zauważ że i goście wolą potańczyć- wesele bez tańców przypomina wesele bez wódki, kiedy młodzi nie piją więc gościom nie dają. Za to powinnaś zwrócić uwagę na narzeczonego i na to że przekłada on opinię rodziny nad Twoje dobre samopoczucie- to poważny problem i lepiej żebyście to obgadali przed ślubem. Przejmowanie się tym, co powie i jak się poczuje rodzina mimo wszystko nie jest dla mnie takie złe- to znaczy że się ich szanuje, dba o ich uczucia, chce się żeby dobrze się bawili. Ja wiem że moja rodzina na ślub jechałaby 500 km. nawet na sam obiad, ale chciałam żeby świętowali nasz ślub, żeby dobrze się bawili i wspominali taką okazję. Może narzeczony marzy o takim weselu od zawsze, też trzeba zrozumieć. Nie zmuszaj się do niczego- ale publiczne tańczenie można obejść. A jakiś wybieg (typu krew z nosa czy wspominana wcześniej kostka) bardzo się przyda, bo fakt, na weselu przeważnie wszyscy obtańcowują pannę młodą. Głowa do góry, moim zdaniem bez powodu tu po Tobie jadą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Będąca w konflikcie...
Historynka - dziękuję :) Czekam aż narzeczony wróci, wtedy pogadamy, może wreszcie coś ustalimy. Może pokażę mu więcej filmików z pierwszego tańca, bo koniec końców on zawziętym tancerzem też nie jest :D Ten problem co do godziny ślubu jest boski ;) Czasem jak niewiele trzeba, żeby urodził się konflikt, który kiedyś najpewniej ze śmiechem będzie wspominany :) Może też zrób podstęp, idź sama do księdza przed spotkaniem w trójkę i poproś go, by mówił, że na 17:00 nie robią ślubu :D O ile ksiądz ma poczucie humoru... :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bzzzz....
Bozesz co za zbdety ze wesele jest dla gosci. Owszem goscie maja sie czuc dobrze na weseleu ale to jest dzien panstwa mlodych i oni organizuja przyjecie wiec to cholerne wesele ma byc takie aby to oni byli zadowoleni i szczesliwi,. To jest ich jedyny dzien w zyciu i autorka ma sie meczyc?? Ciotka czy wujek beda jeszcze na dziesiatkach takich wesel a dla nich to jest jeden jedyny dzien. Gdyby Narzeczony autorki mowil ze chce sie pobawic ze lubi tanczyc i zalezy mu na weselu ok mozna pojsc na jakis kompromis szukac rozwiazania ale on ma ja i jej odczucia w dupie a bardziej liczy sie to czego rodzina od niego oczekuje. O nie ja bym sobie nie pozwolila na cos takiego. Autorko jesli jedynym argumentem Twpjego Narzeczonego jest opinia i oczekiwania rodziny to walcz o takie wesele czy przyjecie jakie ty chcesz :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja wole czekolade...
Jak dla mnie sa tylko 2 opcje: albo poslubny obiad i do domu albo wesele z tancami. Nie wyobrazam sobie ze zapraszam np 80 osob a potem fochy wale i nie tancze.. To przeciez z tego wyjdzie stypa.. Wesele (obojetnie w jakiej formie) powinno byc w formie ZABAWY, tancow i smiechu a nie zeby 100 osob walilo mula przy stole bo panna mloda nie zyczy sobie tancow...... a poza tym jak sobie juz na poczatku drogi nie potraficie poradzic z takimi glupimi problemami to nie widze tego waszego malzenstwa.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość atramencik123
"jak sobie juz na poczatku drogi nie potraficie poradzic z takimi glupimi problemami to nie widze tego waszego malzenstwa....." zgadzam się

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 12345654321
Hmmm czesc osob twierdzi ze jak teraz nie umiecie sie dogadac w kwestii wesela z to waszego malzenstwa nic nie bedzie bo w zyciu sa wieksze problemy do rozwiazania niz wesele. Moze maja racje znam osobiscie faceta ktory mial ten sam problem z narzeczona. I od tego sie zaczelo wieczn klotnie bo on chce skromnie a ona chce wielkie wesele z tancami bo jej rodzina tego oczekuje ... on sie nie liczyl jego odczucia tylko jej parcie do bycia ksiezniczka jeden dzien i fanaberie jej rodziny. bylo coraz gorzej coraz wiecje jej pretensji w jego strone chociaz on na wszystko sie zgadzal i przytakiwal coraz wieksza jej niechec do niego az w koncu on zerwal zareczny bo byl nieszczesliwy ... liczyla sie tylko ona i zadnych kompromisow. On dzisiaj smutny ze samotny ale szczelsiwy ze oddycha pelna piersia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie zmuszaj się do czegoś, czego nie lubisz. Kompromis nie polega na tym, że zgodzisz się na wszystkie pomysły partnera, wbrew temu, co ci tutaj kilka osób usiłuje wmówic. Ty chciałabyś małego, kameralnego przyjęcia, partner weselicha. Szukajcie pośrodku. Ty z czegoś rezygnujesz, ale on także. Nie rozumiem argumentu, że w życiu trzeba robić rzeczy, których się nie chce- w dniu własnego ślubu też? A niby z jakiej racji? Bo akurat tego dnia najważniejszy jest jakiś wujek Marian i kuzyn Zenek? Chyba sobie kpicie. To dziewczyna nie ma prawa do własnych słabości? Goście, jak goście, dla nich to kolejna impreza z cyklu- jak sami chcieli tańców, to zrobili na własnym weselu, a do cudzych imprez byłoby kulturalnie się nie wpieprzać. Ona ma święte prawo podchodzić do tego egoistycznie. Dziewczyna jest egoistką, bo nie chce zmuszać się do czegoś, czego nie lubi w dniu własnego ślubu? Nie broni tańczyć innym- nie chce tylko być do tego zmuszana! To kim, do jasnej cholery, będzie ciocia Fredzia, która chce, żeby tańce były i panna młoda brała w nich udział, bo inaczej będzie obraza majestatu? Dajecie sobie wchodzić na głowę. Nie dajesz sobie wmawiać jak żyć- jesteś egoistą. To kim będą te wszystkie cwaniaki, które chcą ci wcisnąć swój pomysł na życie? Jak ich nazwiecie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Będąca w konflikcie...
Ajdyn, wreszcie ktoś, kto w pełni zrozumiał o co mi chodzi :) Dziwię się, że tyle ludzi tutaj pisze, że jak w tej kwestii nie możemy się dogadać, to nasze małżeństwo na pewno nie przetrwa :D Rozumiem, że cała reszta oprócz mnie ZAWSZE chce dokładnie tego samego, co ich partner. A jeśli nie, to przeganiają się od razu w tym, kto ustąpi drugiej osobie. Żadnych prób przeforsowania swoich poglądów, dyskusji nad nimi, upierania się :) Mówię o zdrowych relacjach, a nie o chorej zawziętości. Ja chce przekonać go do mojej wizji, on mnie do swojej. Nie rzucamy się z tego powodu talerzami ani nie kłócimy się, że słychać nas w odległości kilku km :D Szukam po prostu czym można zastąpić tańce, żeby Narzeczony nie obawiał się, że będzie to kolejny nudny obiad/kolacja, oraz czy ktoś zna jakieś ciekawe argumenty. To wszystko. Jeśli w jakiś sposób sytuacja się rozwiąże, to dam znać :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja wole czekolade...
ale jak z jedej strony ty zgodzisz sie na wieksza liczbe gosci a on ze nie bedzie tancow to wyjdzie z tego po prostu lipa.... mozesz albo go przekonac do malej imprezki np uzywajac argumentu finansowego albo ze marzysz o podrozy poslubnej na Hawaje i wolisz ta kase wydac na taki cel albo dasz sie przekonac do wesela ale np. zrezygnuj z zabaw i oczepin i zrobcie impreze np do 2 w nocy z DJ. Ale mysle ze bez jakichkolwiek tancow ciezko cos zorganizowac... albo nie bierzcie slubu poki on nie zmieni zdania :) jak bedzie starszy to moze odechce mu sie wesel :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja Cię rozumiem:). Brałam ślub dość dawno temu, byłam sporo młodsza od mojego męża i jego rodzina też uważała, że można będzie mnie ustawić. Przeżyli. Potem były teorie, że na starość złagodnieję, ale już 40 niedługo, a ja wciąz tak samo uparta, a małżeństwo mamy naprawdę udane udane:). To ja mam trudny charakter i robię za złego glinę w związku, a minęło 15 lat i dalej jesteśmy szcześliwi. Nie ma zasady, a pokora i ustępowanie na pewno nie jest żadną gwarancją szczęśliwego związku. Zupełnie inaczej podchodzę do relacji międzyludzkich, niż większość. Mam nie zadzierać od początku z rodziną? Nie, to rodzina ma nie zadzierać ze mną. Nie brałam pod uwagę podporządkowywania się, bo niby dlaczego. Nie chcesz żeby inni dyrygowali sobie Twoim życiem, to zrozumiałe. To zdrowy egoizm. Niezdrowy cechuje tych, którzy uważają, że mają prawo rządzić czyimś życiem. Byłam te kilka lat temu na Twoim miejscu... I co zrobiłam? Rozgoniłam towarzystwo. Nie lubię półśrodków- relacje mają być albo zdrowe (oparte na wzajemnym szacunku i asertywności) albo żadne:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rozumiem Cię:) Nie wiem skąd (naiwne zresztą) przekonanie, że pokora i ustępowanie to idealna recepta na udany związek. Własny ślub brałam 15 lat temu, byłam kilka lat młodsza od męża i w związku z tym ogromna częśc jego rodziny była przekonana, że będę potulnie przytakiwać. Pogoniłam towarzystwo. Obrazili się, ale przeboleli- nie mieli innego wyjścia :] Małżeństwem jesteśmy naprawdę szczęśliwym, mimo, że to ja mam trudny charakter i jestem "złym gliną" w tym związku. Nie znoszę, kiedy ktoś próbuje mnie ustawiać. Zdrowy i potrzebny egoizm (z którym wiąże się w pewnym stopniu asertywność) jest wtedy, gdy nie pozwalasz innym ludziom kierować swoim życiem. Chory egoizm jest, gdy ktoś wpycha się w cudze życie, bo ma w tym swój interes (vide ciotka Stasia, która chce wesela, bo może sobie potańcować). Nie daj się ustawiać. Nie warto. Asertywność to umiejętność określania swoich granic. To bardzo cenna umiejętność.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość To sie nazywa
Pokazać, że ja tu rządze od początku:-) brawo. Dalas popis na swoim weselu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W sensie, że ja? My nie robiliśmy w ogóle wesela- był tylko ślub cywilny (musieli przeboleć, że nie kościelny i przeboleli) i przyjęcie dla rodziny później, w mieszkaniu mojej świadkowej. Żadnych scen rodzinnych (czyli kłótni, awantur, itp) nie było, bo ciężko wyprowadzić mnie z równowagi, nauczyłam się spokojnie odmawiać i określać swoje granice, których nie pozwalam ludziom przekraczać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja wole czekolade...
Ajdyn ale zauwaz ze jest znaczaca roznica miedzy postawieniem sie rodzinie bo OBOJE tego chcecie i OBOJE nie chcecie zadnych wesel ani zabaw a tym ze TYLKO JEDNA OSOBA chce.... no chyba ze Twoj maz nie ma w tym zwiazku nic do gadania i zawsze jest po Twojemu.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak, biję go codziennie kablem od żelazka, żeby nie pyskował :) To moja sekretna recepta na udane małżeństwo :) Tylko, czy w wypadku autorki to mąż chce wesela, bo lubi wesela i jest to jego marzenie, czy chce, bo nie umie postawić się rodzinie (a ta na wesele nalega)? Z tekstu wynikało mi, że mamy do czynienia z drugą opcją. W pierwszym wypadku szuka się kompromisu- a to, jak pisałam wcześniej, nie polega na ustępowaniu jednej strony. PM chciałby skromnego ślubu i maksymalnie małego przyjęcia, on weselicha na sto fajerek. Szukać pośrodku i nie dawać sobie włazić na głowę. W drugim wypadku ustawiamy faceta do pionu. Z dwojga złego, jeśli jest ciapą i nie umie się stawiać, to lepiej, żeby siedział pod pantoflem żony (w końcu to ona będzie z nim żyć), niż rodziny :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość droga autorko
w Twoim(waszym) przypadku osiagniecie kompromisu jest bardzo ciezka sprawa, bo jak malusie przyjecie i wesele sie wyposrodkuje to wyjdzie wielkie wesele bez tancow czyli tptalna klapa. moze wiec zaproscie mala liczbe osob (np.nakblizsza rodzine) i dla nich zorganizujcie wesele. bo tanczyc przy (przykladowo) dwoch Twoich strarszych siostrach rodzicach tesciowej i szwagierce jest latwiej niz przy stu osobach z czego polowe pewnie slabo znasz. taka opcja wg mnie jest najlepsza bo Narzeczony dostaje tance Ty mala liczbe gosci. przyjecie w plenerze tez jest fajnym pomyslem. i blagam Cie- nie zmuszaj sie do tanczenia nic gorszego moim zdaniem nie ma. jesli masz zgodzic sie na tance i w nich uczestniczyc to nie wbrew sobie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość droga autorko
a co do dziewczyny z problemem o ktorej godzinie ma sie odbyc msza sw, to jesli bierzecie slub w miesiacach letnich to Twoj narzeczony ma racje, bo jesli slub jest na godzine 16 lub (o zgrozo!) 15 a sciemnia sie o godzinie 21 lub 22 to polowa wesela bedzie gdy za oknem bedzie jeszcze jasniutko. pozatym pamietaj, ze Ty masz na ten dzien wizyte u fryzjera i kosmetyczki trzeba odebrac kwiaty i jest tysiac spraw do zalatwienia a czasu malo, wiec po co jeszcze samemu go skracac?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×