Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Pomoc doraźna

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.3

Polecane posty

Gość Ela po przejściach
Jesienna Różo, bardzo Ci dziękuję za odpowiedz, bardzo mnie to pocieszyło. Pewnie to "chore" i niewytłumaczalne, że ja w głębi duszy chcę, aby mój mąż nie zmienił się, bo chyba wówczas może żałowałabym mojej decyzji o rozstaniu. Wiem też, że nie powinnam mu źle życzyc - lecz to tylko teoria. Czy da się z tego wyleczyc? może potrzeba czasu i samo minie. Chcę również powiedzieć wszystkim "rozstającym się" dziewczynom ze swoimi mężami, że życie może być trudne w pojedynkę. Ja akurat tego zaznałam i pod wzgledem fizycznym i materialnym. Byłam szczesliwa tylko przez rok, a pozniej trauma samotnosci, bezsens zycia, brak obiektu uzaleznienia, bo wspomne, ze jestem wspoluzalezniona. Nie umialam sie niczym ucieszyc, zazdroscilam wszystkim parom. Ja - samotna szukalam rozpaczliwie kontaktu z innymi ludzmi, ale to nie to samo, co zycie rodzinne. Czy ktos tez tak mial? Stracilam prace, nie mialam na podstawowe potrzeby i jeszcze córka na utrzymaniu, to byl horror. Chce rowniez napisac, ze tez wzielam rozwod bez orzekania o winie meza aby dzieci nie miszac do zeznan a innej opcji nie bylo, bo sad z dokumentow nie chcial uznac jego winy ani nawet zeznan naszego dzielnicowego, koniecznie chcieli zeznan dzieci, nie zgodzilam sie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ela po przejściach
Sama wśród ludzi, miło mi napisac, ze byłąm w przepięknym galway, Rok temu byłąm w irl przez pol roku, mieszkałam troche na południu w /cobh koło Cork oraz w /Limerick, własciwie zwiedzilam prawie cala irlandie. Wprawdzie niem znalazłam tam pracy, ale ten wyjazd był przełomowym okresem w moim zyciu po rozstaniu z byłym. Tam - własnie w Galaway sprzedawałam swoje obrazki malowane na jedwabiu oraz malowane szklane wazoniki na festiwalu sztuki. Mam wiele milych wspomnien. Wrócilam jednak do kraju po nieudanej probie poznania Janusza, ktory na stałe mieszka w irl. Nie wyszło nam, ale ja wiem, ze to oderwało mnie od mojej traumatycznej rzeczywistosci w kraju. Wróciłam i poznałam wowczas mojego obecnego partnera, jestesmy razem 1,5 roku i na razie jest ok. I nagle okazalo sie, ze tutaj w wawie znow blisko tamtych wydarzen wszystko powraca, Stale dochodza mnie jakies nowinki, a to o ich slubie, a to zobaczylam ich szczesliwe fotki na nk itd, okropne Chce sie z tego wyleczyc. pozdrawiam Cie "sama wsrod ludzi" na tej obczyznie (chociaz ja dobrze sie czyulam w irl.). Zawsze zreszta moge tam podleciec do kuzyneczki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
Czas leczy rany. Po czasie czlowiek nabierze rozsadku, dystansu do przeszlosci, zobaczy te przeszlosc przez prawdziwe, nie rozowe okulary. Zal jedynie straconych zludzen, ale co zrobic - zycie niestety nie idzie zawsze wymarzonym torem. Zastanawiam sie skad sie bierze tyle mezczyzn ze zwichrowana psychika, takich domowych bijcow, wariatow, agresorow. Czy i im jest przyjemnie prowadzic taki styl zycia? Czy po to sie zenia, zakladaja rodziny? Pewno po to aby wprowadzic w zycie swoje sadystyczne instynkty, zeby miec posluszna kochanke, sprzataczke, gotowaczke, praczke, rodzicielke dzieci, ktore czesto tez gnebia. A kobiety mysla, ze oni je kochaja. Oni najwiecej to kochaja siebie, a praktycznie to tylko siebie. Nie maja za grosz wspolczucia, milosci ani nawet przyjazni. Sa egoistyczni, przekonani o swoim moznowladztwie, autokratyczni, nie znoszacy sprzeciwu. Wiele kobiet tkwi w nieskonczonosc w takich zwiazkach. Przedtem - bo slub to byla rzecz uswiecona, a teraz, bo sa uwiazane w rozny sposob - psychicznie, ekonomicznie, mysla, ze dzieci musza miec ojca itp. Ale nic nie jest warte aby tkwic w niewoli tak potwornej. Nic....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość TEŻ PO
witam. Przypadkiem weszłam na tę stronę - czytam i --- niektóre wypowiedzi są wręcz zadziwiające. W większości Macie pretensje do swoich obecnych lub eks za takie, owakie i inne sytuacje. Niewiele lub wcale jest samokrytyki. A przecież, jak to mój właśnie eks mawiał - winne są obie strony. Zastanówmy się więc ile jest w tym naszej winy, że jesteśmy poniżane, nie szanowane, bite, zdradzane, oszukiwane, opuszczane. Jak wytłumaczyć, że po rozwodzie z alkoholikiem któraś tęskni za dawnym życiem? Chce mieć adrenalinę w postaci okresowych wybuchów miłości? (ELA PO PRZEJŚCIACH). Jak wytłumaczyć brak konsekwencji i popełnianie kilkakrotnie tych samych błędów? Wszystko na tym świecie co ma jakieś skutki ma i swoje przyczyny. Ja uważam, że musimy być konsekwentne i czasami bezwzględne, a wówczas będziemy szanowane i kochane. Nie powinnyśmy tez oszukiwać siebie i partnera. Jest źle - dajemy czas na poprawę - nie ma poprawy - żegnamy się i tyle. Koniec, kropka. Jeżeli ktoś uważa inaczej - męczcie się i nie narzekajcie. A już zupełnie nie rozumiem jeżeli któraś pisze i powtórkach z rozrywki - tu już chyba tylko chirurg może pomóc. Wydaje się, że po prostu niektóre kobiety muszą trafiać na określony typ faceta i jeżeli trafi jej się inny typ - spokojny, zrównoważony, dbający - czują się źle w takim związku. Brakuje adrenaliny. No to jest jakaś tragedia niewytłumaczalna. Potem zwalanie na alkohol, na charakter, na otoczenie, rodzinę, warunki. Bądźmy sobą i łkajmy jak dzieci. Jeżeli kogoś uraziłam przepraszam, ale tak uważam. I niech nikt nie tłumaczy się warunkami materialnymi, mieszkaniowymi i innymi. Chirurgia czasem jest lepsza niż próby leczenia długotrwałego - tylko uśmierzającego ból.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"I nagle okazalo sie, ze tutaj w wawie znow blisko tamtych wydarzen wszystko powraca, Stale dochodza mnie jakies nowinki, a to o ich slubie, a to zobaczylam ich szczesliwe fotki" przypomnij sobie, jak z nim bylas...tez na pokaz udawaliscie szczeslliwa pare, tez na pewno wstawialiscie fotki na nk czy inne miejsca, tez wszyscy znajomi przez dlugi czas wierzyli, ze jestescie najwspanialsza i najslodsza para na ziemi...prawda? A co sie odbywalo za zamknietymi drzwiami, wiedzialas tylko TY.... tacy ludzie sie nie zmieniaja. z wlasnego doswiadczenia - moj byly w tym momencie jezdzi ze swoja partnerka po swiecie, bede sie niedlugo zenic, kupili razem mieszkanie, widze ich na zdjeciach na facebooku, slodcy, zakochani, szczesliwi...robiacy razem to wszystko, na co ja go namawialam przez lata, a jemu sie nigdy nie chcialo. Tylko pozazdroscic, prawda...? Ale, ja znam ta dziewczyne...bylysmy przyjaciolkami jeszcze zanim oni zaczeli byc razem, i dalej sie widujemy, juz rzadziej, ale wciaz jakies zaufanie pozostalo...i widzialam jej blizny po tym, jak pociela sie po nadgarstkach, szwy zakrywane duza iloscia bizuterii i koronkowymi rekawiczkami.....i ten kontrast przyklejonego usmiechu, zapewniania ze tak, co jakis czas cos sie zdarza, ale oni sie tak bardzo kochaja i w gruncie rzeczy ona jest tak niesamowicie szczesliwa, ze po prostu brak slow.... tak. z tego niesamowitego szczescia chciala sie zabic, prawda? i nie wiedzialabym nic z tego, gdybym tylko patrzyla na fotki na nk i sluchala opowiesci dalszych zanjomych. bo przeciez\ na zewnatrz wszystko jest wspaniale. tylko pozazdroscic................ 🌻 dla Was wszystkich Kochane Dziewczyny :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie, nie zmieniaja sie. I to trzeba powtarzac dotad, dopoki kazda z nas nie zrozumie. Ze oni sie nie zmieniaja. Moga przybrac jakas poze na chwile - ale w glebu pozostana tymi samymi toksykami. Czy z Toba, czy ze mna, czy z inna kobieta. Tylko daj im czas niech poczuja sie swobodnie i bezpiecznie zeby byc soba. To tylko my sie zmieniamy w coraz bardziej smutne, bezradne, zastraszone, niepewne jutra. To nie jest bliski zwiazek jesli nie ma zaufania - bo zadna z Was nie powie mi ze takiemu toksykowi ufa! Zaufanie to podstawa. I poczucie bezpieczenstwa. Czujecie sie bezpiecznie w swoim zwiazku? A jesli on sie zakonczyl pomyslcie - czy czulyscie sie w nim bezpiecznie i czy mialyscie do partnera zaufanie? I do tego chcecie wracac? Bo co? Bo on zapewnia ze sie zmienil ze zrozumial itp a nie mozna przeciez czlowieka przekreslac i trzeba mu dac druga szanse bo moze on sie naprawde zmienil... ONI SIE NIE ZMIENIAJA! W takim razie - zapytacie - po co tak nas nagabuje, pisze, blaga, przeprasza? A jak myslicie? Po co bedzie sobie urabial nowa ofiate skoro ma juz jedna urobiona na sto dwa! Tylko ze mu sie wymknela ale spokojnie, on ma na to swoje sposoby... I taniec chocholi trwa. Dziewczyny ktore przeszly przez taki zwiazek powiedza Wam jak to wyjalawia, stajesz sie emocjonalnym zombie. Ale... kazdy musi przejsc swoja droge, kazdy ma swoisty prog wytrzymalosci i nadziei. I tu nie ma reguly. Przychodzi taki moment ze peka cos w Tobie i wiesz ze juz dosc, ze dalej juz nie pojdziesz - i zaczynasz walczyc o siebie. Kurcze, lece jutro do Polski a tu w Irlandii sniezyce i loty odwolane...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ela po przejściach
Jesienna Róża piszesz tak, jakbys dokładnie znała moje życie, czy te scenariusze sie na prawdę tak powtarzaja i jesli jedna z nas cos napisze to innym wydaje sie, że to własnie o niej? Dzieki za Twoje słowa jeszcze raz. Staram sie brac wszystko na przetrzymanie, mam nadzieję, ze czas zrobi swoje. Właściwie w pewnym sensie jestem szczęściarą, że były miał gdzie odejść po pół rocznym mieszkaniu i piciu na naszej działce. Ma kobietę, która pewnie sie o niego zatroszczy, bo ja juz nie chciałam. /moje dno osiągnęłam w momencie jak były zadzwonił do mnie do pracy, że w naszym samochodzie na parkingu własnie odbiera sobie zycie, a mojej córce w domu - abyśmy go skremowały (po czym wziął z domu wszystkie leki z apteczki). Nie wiesz jak wracałąm do domu, w amoku, pomyslałam, ze nie moge tego nigdy przezyc, bo juz nie podołam. Zawezwałam policje na parking, wyprowadzili go zywego. Gdy go zobaczyłam, gd zeznał przy policji, ze pojdzie sie leczyc bo tak bardzo nas kocha, uległam, ale juz wiedzialm na pewno..... jedna jego wpadka i ....... no własnie jak wyrzucic meza z domu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ela po przejściach
Też po, Dokładnie myslalam tak jak ty, albo czarne, albo białe. Nie rozumiałam ludzi, którzy nie umieli podejmować według mnie oczywistych, prostych decyzji. Również uważam, ze obie strony są winne. Jednak nie wiedziałam jak postępować, aby przestał pić a przy tym kochałam bardzo i chciałam nas uratować. Wybrałam go na męża, była trzeźwy ze mna ok pół roku, pozniej przypadki raz w miesiacu, czy ktos podejrzewałby uzaleznienie? w dodatku w ogóle nie wiedzialam co to znaczy, bo dookoła kazdy pil alkohol, na urodzinach, imieninach, kieliszek wina do obiadu, to nie grzech przeciez. Zaczelo sie psuc z latami, postepowalo, mielismy wiele lat szczesliwych i cudownych chwil. Mamy coreczke ocekiwana i chciana. Ja po prostu nie wiem gdzie popelnilam blad. Maz pochodzil z patologicznej rodziny - ojciec pil a ja wychowalam sie bez ojca, mozliwe, ze tu jest problem, bo oboje nie mielismy wzorcow jak powinien wygladac zdrowy zwiazek. Juz jest po wszystkim, chcialam tylko powiedziec, ze choc wiele kobiet chce odejsc, to podjecie takiej decyzji jest b.trudne z wielu powodów. W tej chwili nie dziwie sie temu i nigdy nie skrytykuje niezdecydowanej zagubionej, zastraszonej kobiety. Dla nich czesto samotnosc i bieda lub brak mozliwosci wyprowadzenia sie sa nie do przeskoczenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ela po przejściach
oneil, mądrze piszesz i obys miala racje. Chodzi tylko o to, aby nie zalowac swojej decyzji o rozstaniu po 25 latach. Ja musze sobie co jakis czas przypominac momenty dla ktorych nie chcialabym wrocic do tamtego zycia. Bo jednak swiat wywrocil mi sie do gory nogmi. Nie wiem, czy to milosc, czy tak silne przyzwyczajenie, jako czlowieka nadal mi go brakuje, znalam go no i przezywalismy tez mile chwile. To jest chyba dla mnie za trudne i nie wiem, czy rozumiesz, co chce powiedziec.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ela po przejściach ... no wlasnie tak to jest ze chce sie odejsc, ze ma sie swiadomosc ze to nie ma sensu a jednak tkwi sie w tym nadal modlac sie codziennie wieczorem o to by to wszystko wkoncu sie skonczylo :( wszystkie te dobre chwile sa gdzies tam i pozostana na zawsze ... wszystkie te zle przetaczaja sie przez moja glowe tysiac razy dziennie a jednak decyzji podjac nie potrafie, stach przed samotnoscia? strach przed zmianami? falszywe poczucie winy ktore on mi wmawia a ktore nie jest realne? co tak naprawde trzyma mnie przy kims kto nie potrafi zadbac o moje szczescie, bezpieczenstwo, stabilnosc ... oddalamy sie od siebie coraz bardziej, ja oddalam sie od niego coraz bardziej, caly czas walcze o siebie na tyle na ile mam sil, wierze ze wkoncu przyjdzie ten dzien "kiedy powiem sobie dosc" ... czytam sobie ten watek (przyznaje nie przeczytalam go calego ale od pewnego czasu regularnie tu zagladam) i martwi mnie to ze oni nigdy badz prawie nigdy nie daja za wygrana, do konca probuja udowodnic i zniszczyc ... dlaczego bedac doroslymi ludzmi nie potrafimy poprostu sie rozstac i uznac ze tak byc musi ... za tydzien ide do psychiatry po jakies leki antydepresyjne mam nadzieje ze to mi pomoze ogarnac emocje i zapanowac nad sama sobie i tym co sie dzieje wokol mnie, wiem ze nie bedzie latwo ale przeciez nie mozna sie oszukiwac cale zycie i wierzyc, czekac na cuda prawda :( on nigdy mnie nie pil, nie naduzywa alkoholu ale tyle wyzwisk, wypominan, braku szacunku ile od niego doznalam to pewnie kazda z was by nawet na 1/100 tego nie pozwolila ... Też Po masz racje wina zawsze lezy po srodku, nigdy nie jest tak ze tylko on jest winny ... ja wiem ze sama nie jest latwa osoba, nie jestem typowa kobieta ktore lubi prace domowe i ma instynkty maciezynskie ... moze to wina mojej pokreconej rodziny a raczej prawie napewno ... ale juz teraz przyszedl moment ze powiedzialam mu na glos ze ja sie nie zmienie, przestalam tez nalegac by on sie zmienil - uznalam ze to nie ma sensu ... ja swoja wine widze, dlatego chodze do terapeutki i staram sie poukladac wszystko on mimo ze go namawialam na terapie nie chce isc, jest zbyt dumny? a moze poprostu boi sie przyznac do slabosci? przyznac do tego ze ma problem? ... to juz nie jest wazne ja podjelam decyzje bede walczyc tak dlugo az sie uwolnie AMEN :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ela po przejściach
Alisha79 Nawet nie wiesz jak długa była moja droga do "uwolnienia". Pomogła mi w tym terapia, chodziłąm 5 lat do grupy wspoluzaleznionych, nawiazalam tam wiele przyjazni, do tej pory sie kontaktujemy. Na kilkanascie dziewczyn udalo sie zaledwie dwóm. Cos w tym jest. Inne do tej pory tkwia w swoich traumach. Jedne biora psyhotropy, jedna ma raka piersi i walczy o zycie, inna mieszka z mezem, z ktorym nie odzywaja sie do siebie (nie ma gdzie odejsc), inna godzi sie na kochanke przez 6 dlugich lat. Widac to nie jest łatwe. Alkoholicy i inni uzaleznieni czy agresorzy wychodza z tego 1/1000, to malo i tylko pod warunkiem, ze to on sam chce. A ja chcialam bardzo leczyc mojego meza, mialam niebieska karte, wyslalam na terapie z wsparciem policji, nic nie pomoglo. Mialam jednak wielkie szczescie, bo bylo cieplo i byly mogl mieszkac na naszej dzialce w wawie w domku letniskowym. Zaparcie mieszkal az do pierwszych chlodow i wtedy poprosil o powrot do domu, ale ja juz nie nawiazalam z nim kontaktu. Przez ten czas na dzialce, gdy bylo cieplo stale byl pijany i zadowolony. Wiem jednak, ze czasem sprawy lokalowe sa nie do przeskoczenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ela po przejściach
Abssthine, To wszystko prawda, ze wiekszosc znajomych zdziwila sie naszym rozstaniem, bo nie chwalilam sie co sie dzieje w domu. Byly byl b.dobry uczynny, lubiany. Nawet moj syn i synowa uwazaja, ze gdybym byla dobra dla niego.... ach szkoda gadac, oni tez chorzy bo z domow patologicznych. Wiem, ze na zewnatrz wyglada inaczej niz rzeczywistosc, ale te wizje ich szczescia nawet przesladuja mnie w nocy w snach. Dziewczyna jest mloda, nowy dzidzius, pewnie jest dla niego b. dobra i wyrozumiala, dziecko-chlopczyk fajniutki widzialam na fb. A ja walcze z finansami aby nasza corka mogla skonczyc studia i juz dzidziusia nie urodze. Mam juz wnusia 1 rok, ale jakos dziwnie syn z synowa stale stwarzaja problemy z widzeniami. Mam czas tylko w weekendy, a oni maja swoje zycie, wyjezdzaja, ida do znajomych itd, stale cos. Mama synowej mieszka po sasiedzku i jest codziennie. Mam dziwne wrazenie, ze celowo mnie odsuwaja, ale dlaczego? sory za to przynudzanie, zale wylalam swoje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej Ela... dlaczego wyobrazasz sobie cos, co nie ma miejsca i z wlasnego doswiadczenia wiesz, ze raczej jest niemozliwe? piszesz, ze pewnie jest dla niego dobra i wyrozumiala....co to znaczy? ze pewnie godzi sie na ponizanie, na robienie wszystkiego co Pan rozkaze, sprzata za nim i czysci mu buty? hmmmm swietny los, mi by bylo jej szkoda raczej....i biedny dzidzius, z psycholem sie w domu bedzie chowal, no po prostu wspaniale...a dziewczynie, jak juz przejrzy na oczy, bedzie trudniej odejsc....bo juz uwiazana dzieckiem do niego i uzalezniona... no kurcze naprawde czego tu zazdroscic??????? wydaje mi sie, ze Ty dalej siebie obwiniasz za wszystko, to pisanie, ze ona pewnie dobra i wyrozumiala znaczy dla ,mnie, ze najprawdopodobniej myslisz 'a gdybym byla dla niego lepsza i bardziej wyrozumiala, to wszystko byloby inaczej..' - powiedz mi, jesli sie myle :) czy Twoj syn naprawde jest taki slepy, ze nic w domu nie widzial nic nie slyszal i nic nie wie o tym, jak jego kochany tatusiek sie do Ciebie odnosil? Jakos ciezko mi w to uwierzyc..... ewentualnie, jesli takie ma naprawde przekonanie, to byc moze taki sam syf gotuje zonie w domu i dlatego nie spotykacie sie zbyt czesto...? Niestety dzieci zbyt czesto powielaja bledy rodzicow.... trzymaj sie cieplo, A.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
Cos mi sie wydaje, ze Absinthe ma racje. Podobno statystyki mowia, ze corki z dysfunkcyjnych domow nieswiadomie szukaja sobie toksyka, a synowie czesto takimi toksykami sa, bo takie wzory mieli w domu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość TEŻ PO
Jeszcze chwilę, a uzależnię się od tego forum. To jest właśnie przykład jak się ludzie uzależniają. Zamiast iść do fachowca szukamy pomocy, a może pociechy raczej na forach internetowych gdzie przecież nie zawsze uzyskamy to co powinniśmy. Możemy się ewentualnie pocieszyć większym ludzkim nieszczęściem niż moje - to jest pewnie normalne ludzkie. Ponawiam apel o zastanowienie się nad swoim postępowaniem i od tego zacząć, na tym się skupić, na tym zakończyć. Jeżeli nie ma tego czegoś co powoduje, że można w miarę normalnie ze sobą być - konczyć to bez względu na sytuację, albo - cierpieć z pełną swiadomością i nie narzekać. ALISHA79 - wydaje się myslisz bardzo poprawnie i logicznie. Znasz swoje słaby strony. Znasz słabe strony swojego partnera. I co z tego wynika? Jak długo będziesz się męczyć i męczyć jego? No do jasnej - jeżeli masz świadomość swoich wad, które w końcu nie tak trudno zmniejszyć to może zacznij ty pracować nad sobą. Nie wiem czy przypadkiem nie zachowujesz się gorzej niż alkoholik bo świadomie nie zmieniasz swoich zachowań aby poprawić relacje. Podejmij zobowiązania i zacznij od siebie. Pokaż że jesteś coś warta, że potrafisz. Jestem pewien, że partner to doceni, tym bardziej, że to zdaje się nie jest człowiek z problemami patologicznymi. ELA PO PRZEJŚCIACH. Zdaje się jesteś teraz z kimś kto ci odpowiada - powiedzmy mniej więcej. Co cię z nim łączy? Miłość, seks, a może tylko twoja ucieczka przed samotnością? Oszukujesz tego kogoś i myslę, że on o tym wie. Ty jesteś nadal w starym związku. Ty jesteś gotowa powrócic do tego związku w imię chwilowych uniesień. Twoja wylewność na forum swiadczy o dużym problemie. Źle wróżę dla twojego obecnego związku. Terapia nic ci nie dała. Jeżeli nie potrafisz z tym poradzić to może uczciwiej będzie odejść? Przecież ten ktoś może nie zasługiwać na bycie z kimś kto powiedzmy nie kocha prawdziwie? Zastanów się. DO WSZYSTKICH Nie płaczcie nad sobą. To wzmacnia przeciwnika, a osłabia was. Ja jestem sama i tak na razie ma być. Jest mi powiedzmy niełatwo, ale sobie radzę. Jeżeli będe pewna, że kogoś nie krzywdzę i ten ktoś nie krzywdzi mnie, a to oznacza miłość prawdziwą z tolerowaniem powiedzmy niegroźnych wad, to się zdecyduję na wspólne życie. Inaczej nigdy. I jeszcze. Czasami dużym problemem w związkach są dzieci - moje, twoje i nasze. Myślę, że na ten temat dopiero by można dyskutować? Trzymajcie się ciepło w ten chłodny czas. Obiecuję, że nie uzależnię się od tego i innych forum!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
TEŻ PO - owszem moj facet ma problemy bo pochodzi z rodziny patologicznej gdzie ojciec byl alkoholikiem, to ze napisalam ze nie pije to jest teraz kilka lat temu umial pic co weekend, umial w wigilie pojsc z psami na spacer i wyladowac w knajpie bo mu malo bylo po tym jak po kolacji wypilismy troszke z moimi rodzicami ... Piszesz ze mam zaczac pracowac nad soba - wlasnie to robie od marca staram sie naprostowac swoje zycie przy pomocy specjalistow ale nie robie tego zeby partner to docenil, nie robie tego zeby uratowac ten zwiazek robie to dla siebie tylko i wylacznie dla siebie - zeby uratowac siebie. Nie szukam na forum pocieszenia, nie szukam gotowej recepty (bo ta znam od dawna) poprostu czytam to co inni pisza z nadzieja ze pomoze mi to zrozumiec sama siebie i zaistniala sytuacje w jakiej sie znajduje i uwierz mi ze wlasnie takie fora jak to uswiadomily mi wiele spraw ktorych do tej pory nie dostrzegalam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
Tez Po - Nie calkiem zgadzam sie z Toba, ze ludzie zamiast siedziec tutaj na Forum i uzalezniac sie od niego, pocieszac sie, ze inni tez tak maja, powinni szukac pomocy u specjalistow. Uwazam, ze specjalisci swoja droga, a Forum swoja. Zaluje wlasnie, ze takiego forum nie bylo, kiedy ja bylam w takiej sytuacji. Nawet u specjalistow sa terapie wspolne dla osob, ktore maja taki sam problem. Dlaczego? Dlatego, ze kazdy cos wnosi do tego forum czy takiej terapii. Zarowno terapia u specjalisty, jak i terapia na forum moga trwac dlugo, czasem bardzo dlugo, ale bardzo pomaga. Powoli wzmacnia. Nikt tu sie nie uzaleznia od Forum, jak Ty to piszesz. Po prostu kazdy tutaj czyta o tym co go interesuje. Naukowcow interesuje nauka, politykow - polityka, muzykow - muzyka. Czy kazdy z nich jest uzalezniony??? Smieszy mnie jak sie mowi, ze ktos jest uzalezniony albo ma syndrom. Kobiety nie zawsze tylko siedza z toksykami z powodu uzaleznienia. Czesto jest to po prostu dalszy ciag ich poczatkowej milosci do tego czlowieka, a czesto jest tak, ze sa tez dobre chwile, kobiety wybaczaja, maja wciaz plonna nadzieje, ze on sie zmieni i bedzie tak jak na poczatku. Czasem tak czlowiek jest tak skonstruowany, ze nie jest mu latwo sie ot tak po prostu natychmiast odciac. Ciekawa jestem jaka jest Twoja historia, czy zaraz bylas taka twarda i odeszlas.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ela po przejściach
Ja bardzo się ciesze, ze znalazłam to forum. Nawet powiem więcej, chętnie poznałabym jakies fajne koleżanki, bo czasami pewne problemy dobrze czasem "przegadać" i razem mozemy się poczuć silniejsze. Byłam w terapii, spotykalysmy sie 1 raz w tygodniu, doladowywalysmy akumulatory do dalszego zycia (wtedy jeszcze bylam pewna, ze bede z mezem do konca swiata). Dala wiele, chociaz nie pokazala nikomu konkretnych decyzji, bieglysmy jak na skrzydlach aby znow sie spotkac. Cos w tym jest. Czasem tak trudno podjąć decyzję, tę własciwie ostateczna, o rozstaniu sie z mezem, partnerem(przeciez kiedys sie b.kochalismy). Znacznie latwiej bylo malymi kroczkami zmieniac nasze postepowanie. Po jakims czasie zaobserwowalam, ze im czesciej stosuje okreslone, wyuczone techniki, maz zaczyna sie ode mnie oddalac, przestal mna manipulowac, plakac, przepraszac na kolanach, blagac. Zaczelam sie rzekonywac, jaka w tym jest sila, w tym jak to my postepujemy. Omawialysmy konkretne sytuacje i konkretne zachowania. Znacznie latwiej rozstac sie z czlowiekiem, nawet po wielu latach jesli nie ma silnych wiezi emocjonalnych, milosc wygasla, mozemy sie bez niego obyc, nie odczuwamy braku partnera. Tak jestem teraz w nowym zwiazku, dawny zamknelam - pozostala we mnie "zazdrosc" (chyba zadzialalo dziecko). Nawet nie wiecie jak bardzo nad tym pracuje )nawet modle sie). wczesniej pisalam wlasnie o tym, ze nie przezywam zarliwej milosci, szalonych "motylkow", jest stabilnie, dbamy o siebie, pomagamy sobie, oboje wczesniej samotni (moze to ucieczka przed samotnoscia?). Jestem tak nieufna, ze po 1,5 roku razem wciaz wydaje mi sie, ze cos wyjdzie na wierzch, bo przeciez wybieram nieodpowiednich partnerow. Wiec chyba juz nie wiem co to jest milosc, albo ta stabilizacja mnie wyciszy i da mi poczucie bezpieczenstwa. Nie uzalam sie nad soba (juz). Chcialam sie tylko z wami podzielic....... moja historia. Wszystkie dziewczyny pozdrawiam goraco w zimowy wieczor

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sama wsrod ludzi...
A ja wlasnie dzieki temu forum podjelam swoja decyzje. Wyjechalam , chcialam dac nam szanse, czas na przemyslenia, zmiany...Rozmawialismy o jego przyjezdzie tutaj, mozliwym powrocie malymi kroczkami...Ale wydaje mi sie,ze zrozumialam wreszcie ze tak nie mozna zyc, ze to sie nie zmieni i to dzieki Wam dziewczyny. Teraz gdy jeszcze pisze dostrzegam rzeczy, ktorych wczesniej nie widzialam , bo slepo wierzylam we wszystko co mowil. Elu nie zazdrosc...moj partner mial wczesniej zone, maja dwojke dzieci, sa juz po rozwodzie, a jemu zostal na koncie wyrok za znecanie sie psychiczne....mi wmowil ,ze ona go pozwala poniewaz chce mieszkanie dla siebie, ze chce pozbawic go wszystkiego, ze to zla kobieta, itp. Wierzylam, bo kochalam, wiec dlaczego mialabym nie ufac...Dla niej bylismy papuzkami nierozlaczkami, pisal jej ze planujemy slub, dziecko (teraz mysle, ze chyba na szczescie mam spore problemy z plodnoscia), ze bardzo sie kochamy a jak wygladalo wewnatrz...podejrzewam ,ze tak jak u niej. Teraz dostaje grozby, ze obleje moja mame kwasem, ze zniszcy mnie i moja rodzine, ze pokaze z kim zadarlam i kogo zranilam albo czule slowka, ze tylko mnie kocha ,ze tylko dla mnie moze sie zminic, ze juz to robi tylko za malo, zebym dala jeszcze nam czas, ze zawsze moge na niego liczyc. I tak przyczyna jest w nas ,ze pozwalamy sobie na to. Moze to wina wychowania nie wiem...ja przykladowo tez pochodze z rozbitej rodziny, a on byl wychowywany w polowie przez kochajaca babcie, a w polowowie przez agresywnego ojca i bijaca go matke.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rozo, Ja mieszkam daleko od Chicago... w Nowej Anglii. Kilka lat temu bylam przejazdem u was w Chicago i nawet jadlam polski obiad na Jackowie w polskiej knajpce. Znacznie czesciej wpadam do Nowego Jorku, bo mieszkam stosunkowo niedalego... 2 godziny jazdy samochodem... a do Chicago cos 16 h. Zatem sama widzisz. Do Nowego Jorku mam sentyment ogromny, bo tutaj nastapilo moje zderzenie z Ameryka.Tutaj chodzilam na college i znam to miasto jak wlasna kieszen. Nigdy nie bylo mi pisane zyc wsrod tzw. polonii... i moze to i dobrze... ale z drugiej strony czasami brakuje mi czegos polskiego. Wtedy odwiedzam nasz polski Greenpoint, gdzie nawet azjaci mowia po polsku... bo nasza stara polonia nie znizy sie do poslugiwania jakoms tam angielskim belkowem. :D :D Gdy pobede na Greenpoincie kilka godzin... to czuje sie jak po przeczytaniu Wiecha.... czyli swojsko i zabawnie. No i wracam z tobolami pelnymi polskich wedlin, slodyczy od Wedla, wodeczki etc. Tradycje polskie warto podtrzymywac. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ela po przejściach
sama wsrod ludzi, kiedy przeczytalam twoj post, u pewnilam sie, ze takie fora moga rowniez pomoc, bo to w pewnym sensie jest dla nas terapia. Doswiadczenia innych pozwala nam spojrzec na wlasne problemy z innej perspektywy. Samemu trudno oceniac, gdy graja emocje, z boku inni widza nasze przezycia bardziej obiektywnie. Przykro mi, ze nie ulozylo ci sie szczesliwie z twoim partnerem, jest to dla mnie kolejny sygnel, ze tak na prawde ci nasi toksyczni mezowie nie zmieniaja sie, a jesli nawet to na krotko, aby ratowac swoja skore. Wiem tez, ze alkoholicy musza miec stale kogos kolo siebie, szybko wchodza w nowe relacje, bo sami najczesciej gina. Przy kims maja poczucie, ze ktos kontroluje ich i ich picia, czuja sie bezpiecznie. To jest okropne. Fajnie, ze wlasnie tutaj mozemy wymieniac nasze mysli i pocieszac sie. /pomimo, ze ja juz jestem wolna od 2006, to jednak to wszystko "nowe" przychodzi mi trudno, mam chwile smutku, moze to moj wiek, a moze pora roku? podobno nastroje jesienia i zima ulegaja zmiana, wpadamy latwiej w depresje. Mam wrazenie, ze stale mnie cos meczy, ze wynajduje problemy, mam poczucie winy co do mojej corki, matki, wnuczka itp, ze za malo poswiecam im czasu, ze za malo pomagam. Zupelnie tak, jakbym nie mogla w pelni sie ucieszyc swoim zyciem. Nie wiem, zastanawiam sie, czy to sa jeszcze skutki wspoluzaleznienia?(brak stalej kontroli nad wszystkim i wszystkimi?) Co o tym sadzicie? czy tez ktos tak ma?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
Consekfencja - ladnie napisalas o Nowym Jorku. Ja poczatkowo wyladowalam w malym miasteczku w Pensylwanii, skad po tygodniu przypadkowo pojechalam do Chicago. Nie tak strasznie znowu sie angazuje w polonijnym grajdolku, zyje jak zyje: dom, ogrod, rodzina. Tak, zakupy zywnosci robie w polskich sklepach. Jeszcze jedno dodam o tym dlaczego tkwimy w takich toksycznych zwiazkach - z wlasnego doswiadczenia. Na poczatku myslalam faktycznie po wmawianiu mi na kazdym kroku jak to do niczego jestem, ze taka jestem jak mi mowil. Ze zle gotuje, zle sprzatam, ciagle cos robie nie tak. Staralam sie jak moglam a i tak nie pomoglo. Dopiero jak jego corka przyjechala i zaczal ja tak samo traktowac, zrozumialam, ze to nie ja i nie ona jestesmy winne, tylko on chce nas ponizyc, pognebic. Wyprowadzalam sie wiele razy i wracalam. Potem wyprowadzilam sie na dobre, ale on przychodzil, nie potrafilam skonczyc. To bylo upiorne zycie. Zaluje, ze wtedy nie mialam internetu i nie bylo takiego Forum jak to teraz. Mialabym wtedy wsparcie, a nie mialam zadnego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anuszka1
Dziewczyny, przeczytajcie książkę Wiktorii Zender "Strefa cienia. Trzy lata z psychopatą - historia prawdziwa." Przerażające studium uzależniania się od psychopaty. Otwiera oczy, pomaga pozbyc sie złudzen. Naprawde warto włączyc lekturę tej ksiązki jako element autoterapii. Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć. Pierwszy raz zajrzałam na ten wątek kilka lat temu. Byłam wtedy w toksycznym związku - przemoc psychiczna, fizyczna. udało mi się uwolnić. Przez długi czas byłam sama i nie narzekałam. Dobrze sobie radziłam, znalazłam nową pracę. Dwa lata temu poznałam faceta. na początku luźne spotkania bardzo rzadko. Mieszkamy w innych miastach. Dwa miesięce temu zaczeliśmy być ze sobą. Było naprawdę świetnie - tak, jak wreszcie powinno być. Nagle zwrot o 180 stopni. Tydzień temu przestał się odzywać. Zamartwiałam się. Codziennie wydzwaniałam , pisałam maile, smsy. NIc zero odzewu. W końcu przycisnełam i odpisał na smsy - powiedział, że przed tym jak postanowiliśmy być razem poznał kogoś. I ten ktoś jest do tej pory, sypia z Nią. Wiedział, że tym samym pogrzebał Naszą znajomość. Twierdzi, że nie grał tylko po prostu jest skurwielem. Na tym się skończyło. Jestem w szoku. Nie mogę się pozbierać. Mineły dwa dni a ja wciąż tylko rycze. Ciągle myślę o tym, jak był ze mną a cały czas miał z Nią kontakt. Widzę, jak do mnei pisze smsy a z NIą idzie do łózka. Dziewczyny, jak sobie z tym poradzić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
Slonko - Pomysl, ze dobrze, ze sie tak stalo na poczatku, niz mialoby sie stac na przyklad po 5 latach. Jak na przyklad u Sandry Bullock. Wyszla za maz w wieku 40 lat, myslala, ze wreszcie trafila na wspanialego faceta, a tu sie okazalo po 5 latach, ze zdradzal ja z wieloma. Nie ma kogo zalowac, sam przyznal, ze jest skur...., musimy przyjac do wiadomosci, ze tacy istnieja, ze sa tacy, ktorzy klamia, zdradzaja. Jak ktos ma taki charakter, to inny nie bedzie. Te nastepna dziewczyne tez zdradzi, jak sie nia po pewnym czasie znudzi. On pewno jest taki latajacy ptak, motylek - co to z kwiatka na kwiatek, nie chce zwiazac sie z jedna. I po kim tu plakac? Chyba tylko po niespelnionych marzeniach. Ale to bylo tylko marzenie. Znajdz sobie uczciwego faceta, nie oszusta matrymonialnego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mam 30 lat i chciałam już stabilizacji, za jakiś czas dziecko ech i w jednej chwili wszystko poszło do kosza. Przeraziło mnie to, że wszystko było takie prawdziwe. Nigdy bym nie pomyślała, że wykręci mi taki numer szczególnie, że kiedyś sam został zdradzony. Rozmawialiśmy o tym nie raz i wiedział, że wiele mogę znieść ale nie zdrade. Przec chwilą byłą sielanka i w jednym momencie wszystko znikneło. Jak można być takim człowiekiem? Tak traktować innych? pewnie, że bym chciała znaleźć uczciwego faceta tylko, jak komuś zaufać, jak na każdym kroku trafia się sku....?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anuszka1
Slonko12, to trudne do zaakceptowania, ze ktos jest po prostu zły. Wolimy zyc iluzjami i naginac rzeczywistosc do naszych wyobrazen i marzen o szczesciu. Tez przez dlugi czas nie chcialam zaakceptowac faktu, ze moj byly maz jest psychopatą. Szukam miliona usprawiedliwien, czekalam na cud, ktory nie nastapil. Zaaakceptuj, ze Twoj chlopak nie jest tym, kogo sobie wymarzylas. Skoro sam mowi, ze jest s...nem, widocznie tak jest. Dlatego Cię oszukiwal. Pozwol mu odejsc, bo na pewno go nie zmienisz. Buziaki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiem co znaczy związek z psychopatą - kiedyś i to przerobiłam. Cholernie ciężko zaakceptować, zrezygnować ze wszystkich planów...szczególnie, że zaraz święta, Sylwester. Pozwoliłam mu odejść, nie zatrzymywałam. Tchórz poinformował mnie przez smsy. Nie miał odwagi odebrać telefonu choć dobijałam się od tygodnia, zamartwiając, czy coś się nie stało. Napisał wybacz, przepraszał, ale nie zrobił nic, żeby naprawić nawet nie spróbował od razu wyszedł z założenia, że wszystko tym pogrzebał. I w sumie miał racje, bo nie wiem, czy byłabym w stanie dalej z NIm być ze świadomością, że był ktoś inny i jak sam napisał nadal jest. Tak na marginesie - ten topik ma jakąś magiczną moc pewnie dzięki Wam dziewczyny. Byłam na mnie jakieś 4 lata temu i znów wróciłam tym razem po zdradzie. Oprócz tego, że pobiegłam wypłakać się do przyjaciółki od razu pomyślałam też, żeby tu zajrzeć. Oby pomogło tak, jak kilka lat temu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
Slonko - moze zle szukasz. My kobiety czesto szukamy takich przystojniakow, ktorzy maja duze powodzenie i mamy satysfakcje, ze wlasnie nas wybral. Ja tez kiedys taka bylam. I robilam niewlasciwe wybory. Mysl pozytywnie. Ciesz sie jednak, ze Swieta masz bez skur.... i masz jeszcze niejedna szanse na dobre, spokojne zycie z czlowiekiem uczciwym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×