Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Pomoc doraźna

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.3

Polecane posty

@dodo - jeszcze przed slubem "zaplusowal" u mnie tym, ze pozwolil by zamieszkala z nim wielodzietna rodzina do czasu otrzymania przez nich lokum socjalnego. Bo wniosek nasuwa sie sam niejako - jaki dobry czlowiek, uczynny, zrozumial czyjas trudna sytuacje. Tzn wniosek bardzo powierzchowny jak sie okazuje po wejrzeniu glebiej w sprawe. Wtedy jeszcze nie przyszloby mi na mysl, ze on w taki sposob "podlaczal" sie do innych i kontynuowal swoja bezradnosc (ktora oczywiscie sam wybral). Z czasem dowiedzialam sie, ze to nie jego pierwsza taka sytuacja ze wynajmuje komus dom. Jesli bowiem mieszka rodzina to wiadomo - oplacaja wszystko, rachunki itp a on malutki robaczek przytuli sie do nich i tak cos mu skapnie, dolozy troche do budzetu, dzieci nad morze zawiezie raz na czas - ale jest wolny od odpowiedzialnosci typu rachunki i caly ten "dorosly" mlyn. W naszym zwiazku to ja zajmowalam sie tym - tzn rachunkami, opalem, finansami - tzn nadzorowalam to wszystko i trzymalam w ryzach. Jego wlasciwie nic nie obchodzilo, tylko jask pracowal przynosil wyplate a ja z tego utrzymywalam dom i odkladalam na WSPOLNE wydatki. Usprawnienia w domu tez - mimo iz konieczne - prawie na nim wymusilam. Inaczej pewnie zgnilibysmy w wilgoci i grzybie. Dopoki mieszkalam to pilnowalam ogrzewania a jak sie wyprowadzilam to on nie grzeje i grzyb od nowa wychodzi. Nie moj cyrk, nie moje malpy. Ale teraz o sobie wiecej - otoz zrozumialam, ze od dziecinstwa bylam naznaczona zaleznoscia. Nie umialam wybrac niezaleznosci - tylko, jak mi sie wydawalo, ratunkiem z jednej niewoli byla inna, z nadzieja na lepsze. Nie wiedzialam, ze to, czego poszukuje, to wolnosc od zwiazkow, wiezi jakichkolwiek. Zaczelo sie od rodzicow, poprzez malzenstwa - ale przyznam sie szczerze z reka na sercu ze teraz jest mi najlepiej, czuje ogromny komfort psychiczny, cos w rodzaju spelnienia. I nie, jak mi sie przez lata wydawalo i jak wierzylam - tylko z kims bede szczesliwa. Sama jestem szczesliwa. Nie mam potrzeby dzielenia sie z nikim radoscia czy smutkiem - jest mi dobrze. Potrzebowalam wlasnie tego. Warto bylo. Naprawde. I teraz gdy pomysle ze mogloby byc gorzej finansowo to mnie nie przeraza bo mam spokoj, prywatnosc, robie co chce i wedlug siebie, nikt mnie nie krytykuje, nie wysmiewa, nie rozlicza z niczego. Wiem, ze sa zwiazki w ktorych czlowiek tak wlasnie sie czuje - ale wiem to teraz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
oneill ❤️ Wiem o czym piszesz, doskonale Cię rozumiem. Ja też nie chcę i nie potrzebuję zmian typu - życie w dwoje to jest życie. Moja kuzynka całkiem niedawno mówi mi - trzeba by ci kogoś poszukać bo z kim ty na starość będziesz ? A ja chcę żyć tak jak TERAZ i dobrze mi jest. Owszem, nie powiem i nie zaprzeczam - jeśli byłby to zdrowy ,normalny dojrzały emocjonalnie człowiek,odpowiedzialny, (który na początku nie ukrywa kim jest; a tak jest właśnie z psycholami ) to może i chciałabym być z kimś takim w związku. Ale powiem wam szczerze, człowiek już się tyle razy "nadział " że teraz dmucha na zimne. oneill, mamy teraz ten komfort, że nikt nas nie kontroluje, nikt nam nie pierdoli za plecami farmazonów,wiemy jak dbać o dom i porządek i nikt nad nami nie sterczy z pałą w ręce i nie pogania i nie wydaje rozkazów.Nikt nie poszturchuje,nikt nie bije, nie ubliża,nie dołuje. Mamy luzik. :D Długo to trwało zanim człowiek doszedł do tego, ba!, zanim do świadomości naszej to dotarło, że my potrafimy być same i jest nam z tym dobrze! :) Bo zawsze właśnie TEGO nam brakowało. Bycia i odkrywania siebie w pojedynkę. Z samą sobą. Zawsze był ktoś,kto przeszkadzał. A teraz jest fajnie i spokojnie. I cieszę się , bardzo się cieszę oneill że i Ty tego doświadczasz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość haze43
witam cie kochana Oneil to ja Hase z pierwszych watkow.Ja sie niemal cudem uwolnilam od zwiazku z pasozytem ktorego przygarnelam z ulicy,Pomoglam mu znalezc prace ktora zreszta szybko stracil,nie bede juz pisac jakie zgotowal mi pieklo.Pil dalej tylko teraz obwinial mnie.pozyczylam mu kasy na wyjazd doSzwecji,kiedy zostalam sama sprzedalam mieszkanie i razem z synem kupilismy dom w innym miejscu,wreszcie mam spokoj i ukojenie.Mam dom z ogrodem,dwa psy husky,chodze z kijkami do lasu,jezdze na lekcje malarstwa i ciesze sie kazdym dniem,czego wszystkim zycze.Szczescie w zyciu to niekoniecznie facet.Oneil,napisz kiedy do mnie.maria63_63@tlen.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kolejny Stary Kawaler
Nigdy nie lizałem tam kobiety :( Bardzo mnie to ciekawi! Niestety sam jestem starym prawiczkiem i nie raczej nigdy nie będę miał okazji skosztować, więc niech mi proszę ktoś odpowie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dodo żywa skamienielina
Oneill Bycie razem jest latwe gdy obie strony czują blusa :) Kochając siebie można spotkać podobnie czującego partnera. I własne zaangażowanie w rodzinę nie bedzie wypruwaniem sobie tego i owego ;) Najważniejsze, że z tym skończyłas. Bo chyba o to chodziło? Tak myślę. Mialam w zyciu do czynienia i z ofiara i z katem, ze tak uproszcze nazewnictwo. Modelowe przypadki ;) Kaci nie szukają pomocy, oni uważają, ze trzeba koło nich chodzić na palcach. To taka podwojna trauma, gdy byla ofiara (np.z domu rodzinnego) przyobleka dodatkową maskę kata, jest to naprawdę wielkim obciążeniem dla właściciela tej przypadłości. Dla osob postronnych ogromny ciężar. Najlepiej oddalić się w porę. Ofiara czuje, ze coś jest niehalo. Wymaga od siebie, w przeciwieństwa do kata, ktory tylko od innych. Tzn.mam na mysli, ze ofiara pracuje nad sobą a kat nad ofiara. Gdy ofiara złapie odpowiedni kierunek, to jej droga do zdrowienia nabiera tempa. I łapie równowagę :) Życzę Ci dużo szczęścia i wielu sukcesów osobistych, rodzinnych i zawodowych 🌻 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gdy ofiara złapie odpowiedni kierunek, to jej droga do zdrowienia nabiera tempa. I łapie równowagę 👄👄👄👄👄👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie lubie slowa "ofiara", ma zabarwienie bezsilnosci, braku nadziei, inercji. Ale moze wlasnie tak trzeba - mocno i brutalnie - zeby sie przebudzic. Wiem tez, ze sa osoby ktorym owo slowo i rola ofiary bardzo odpowiada - bo znaczy to dla nich iz sami niemusza nic robic, inni sie nad nimi ulituja (brrr, kolejne paskudne slowo, kojarzace sie z zaleznoscia i ponizeniem) i zorganizuja im zycie. Z czasem zaczna to zycie organizowac podlug warunkow, stawianym im przez ofiare - jak juz ich omota i przywiaze do siebie w chory sposob. Jesli nie, jesli dobroczyncy sa silniejsi - ofiara i tak przezyje, bo dla niej najwazniejsze by nic nie robic samej. Niewazne co zjem byle tylko nie gotowac ;) Ludzie uciekajacy przed odpowiedzialnoscia i samostanowieniem czesto bedacy tzw glowami rodziny (nie mam na mysli wylacznie mezczyzn - dla pelnej jasnosci), majacy dzieci (za ktore przeciez trzeba wziac odpowiedzialnosc, a jesli tego nie potrafia to chyba latwo dopisac sobie ciag dalszy i okreslic w przyblizeniu na kogo owe dzieci wyrosna)... Niektorzy z nich w drodze obudza sie, przejrza na oczy i zaczna zyc na wlasny rachunek - reszta zachowa status quo do konca swoich dni i bedzie obwiniac caly swiat za swoje niepowodzenia (czyli za to ze nie dostala tego czego chciala).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do oneil
ja tez nie lubie slowa ofiara. i masz racje latwo jest wpasc w sidla bycia pokrzywdzona ofiara. a to moze byc pulapka trzymajaca nas w toksycznej sytuacji przez dlugie lata.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dodo żywa skamienielina
Ja też tych zwrotów nie lubię, i kata i ofiary. Dlatego dodałam, ze upraszczając nazewnictwo. Za tymi słowami przecież kryją się osobiste tragedie - wyuczonej bezradności, rowniez wyuczonej kontroli, jak i nieodpowiedzialności oraz nadodpowiedzialności itd.itp. Lekkość bytu w takich okolicznościach jest zdecydowanie zablokowana. 🖐️ .... Eutunia :) Ty czujesz coraz wiecej lekkości bytu, prawda :) 🌻 To jakby podnieść się z wielopokoleniowych obciążeń...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do zywej skamienieliny
Lekkość bytu w takich okolicznościach jest zdecydowanie zablokowana. :D :D :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
...no to sie tutaj wypisze... rzecz nie 'zwiazkowa', ale ogolnie na temat relacji miedzyludzkich. bylam w sobote w sytuacji, ktora sie nie powinna zdarzyc, i do tej pory roztrzasam moje zachowanie i reakcje :/ ogolny opis sytuacji - wesele mojego przyjaciela i bardzo fajnej kobiety, ktora widzialam zaledwie kilka razy, ale bardzo polubilam od pierwszego spotkania. Znam jego przyjaciol, paczke, ktora trzyma sie razem od wielu lat. Byli tam wszyscy, lacznie z partnerkami - wszyscy w podobnym wieku ok 30, super goscie, z ktorymi czuje sie bezpiecznie, i ich super dziewczyny. Byl tam rowniez moj partner. Poza tym rodzina, inni bliscy - ale po oficjalnej czesci przyjecia zostalismy w knajpie tylko my - 'mlodzi'. My i jeden dziwny facet po cztredziestce, wygladajacy dosc sztywno w swoim garniturze, saczacy swojego drinka i siedzacy troche na uboczu. Przyjaciel panny mlodej, z zalozenia, bo z naszej paczki nikt go nie znal. probowalismy go wciagnac w rozmowe, zebrac stoliki razem, ale jemu wciaz udalo sie pozostac na uboczu. Co wydalo nam sie wszystkim dziwne, on nie probowal sie integrowac - zamiast tego wciagnal w rozmowe jedna z dziewczyn, a potem druga. Interesowala go wylacznie rozmowa jeden na jeden, i to tylko z dziewczynami. Tak sie stalo, ze kolezanka siedzaca kolo mnie wstala i poszla zapalic, tak, ze ja bylam na brzegu - najblizej niego. Zaczela sie rozmowa. Gosc zaczal od wyjasnienia, ze jest dobrym przyjacielem panny mlodej, pomagal jej podczas wychodzenia z toksycznego zwiazku - i wiele od niej na moj temat slyszal. Miedzy innymi dosc osobista sprawe, ze uczeszczam na fetyszowe imprezy - po czym pochwalil sie, ze on rowniez sie tym ineresuje. Nastepnie zaczal mi opowiadac o tym, jak to po rozstaniu z zona znalazl sobie partnerke tylko na seks, i jakie to jest wspaniale...oraz o tym, jak wiele kosztowaly jego buty i garnitur. Nie dawal mi dojsc do slowa, cay czas podkreslal jak wiele mamy ze soba wspolnego, bo te imprezy fetyszowe i on tez kiedys sluchal tej muzyki co ja itd itp Moja konsternacja i nieumiejetnosc 'wydostania sie' z tej nieprzyjemnej dyskusji musialy byc widoczne, bo siedzacy obok kolega wlaczyl sie do dyskusji - zaczal zartowac, wypytywac sie goscia o jego wiek i co on robi etc. Gosc sie wkurwil (nie ma lagodniejszego na to slowa) - dosc stanowczo wyjasnil, ze on wlasnie ze mna rozmawia, i nie zyczy sobie, zeby mu przeszkadzano, ze kolega jest niekulturalny i przerywa powazne konwersacje swoimi zartami, w koncu sie na niego wydarl. Moja reakcja? Ucieklam. Klepnelam po drodze mojego chlopa, zeby wyszedl ze mna na fajke, i zaczelam mu opowiadac sytuacje. Nieprzyjemny gosc wyszedl za nami i zaczal kontynuowac dyskusje, niepochlebnie sie wyrazajac o calej reszcie towarzystwa. Co ja zrobilam? W jakis sposob w ogole nie zauwazylam tego, ze on brzydko nazwal moich kumpli, pomimo tego dalej sie do niego usmiechalam i bylam uprzejma, odpowiadalam na jegp pytania - co pozniej wytknal mi moj partner, jako uniemozliwienie reakcji jemu (on nie cierpial na zadne otumanienie, jakie mnie ogarnelo, dotarlo do niego bardzo wyraznie, co gosc mowil) wyszli inni kumple, ja skorzystalam z tego, ze gosc tam zostal - i znowu ucieklam. byla jeszcze jedna okazja, kiedy stalam przy barze z ludzmi, on podszedl i zaczal znowu kontynuowac dyskusje, obwieszczcajac ludziom stojacym przy barze moje zwyczaje seksualne i pytajac, czy wiedza,co to jest. Oni nie wiedzieli, na co on konspiracyjnie sie do mnie nachylil i wysmial ich, ze sa naiwni i zalosni. Tez ucieklam, nie czulam sie w stanie nic zrobic. to cut a long story short, sytuacje potoczyla sie tak, ze postanowilismy sie wszyscy przeniesc do innego baru - gosc poszedl za nami, ja chowalam sie za innymi ludzmi przez pol imprezy, przyklejal sie do innych (zajetych!!) dziewczyn, obrazil wszystkivh innych prosto w oczy po kolei...skonczylo sie tym, ze jeden kolega popchnal go i przewrocil na ziemie (za zbyt bliskie przyklejanie sie do jego kobiety od tyly, gdy robila zdjecie), po czym dwoch 'naszych' zaprosilo go na zewnatrz i 'poprosilo' o opuszczenie lokalu. po 15 minutach facet wrocil. Moja pranoja docierala juz do tego stopnia, ze poprosilam jednego z kolegow, zeby podszedl ze mna do baru oddalonego o poltora metra od naszegop stolika. tenze kolega spojrzal tylko na stolik, przy ktorym siedzial popapraniec, i poprosil jednego z brmanow, zeby ten go wyprowadzil. Dupek juz nie wrocil i reszta wieczoru przebiegla spokojnie... ale do teraz czuje sie strasznie ze swoim zachowaniem - mialam przeciez tyle okazji, zeby mu sie przeciwstawic, a ja tylko uciekalam i chowalam sie za innymi ludzmi...a w rozmowie z nim bylam mila i uprzejma, nawet kiedy obrazal mnie czy innych w mojej obecnosci. Tak jakby to do mnie nie docieralo - chociaz wiedzialam, ze jestem manipulowana, nie wiedzialam jak zareagowac :( uffffffff wyspowiadalam sie poradzcie, prosze, jak uniknac takich sytuacji w przyszlosci? Jak sobie z nimi radzic?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do abssinthe
Czy wstydzisz sie tego, ze chodzisz na fetyszowe imprezy? Czy wolalabys aby inni o tym nie wiedzieli? Czy wsciekla jestes na przyjaciolke ktora nie umie trzymac jezyka za zebami? To zdarzenie moze byc dobra lekcja abys zaakceptowala siebie taka jaka jestes i zadnemu dupkowi nic do tego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie, nie wstydze sie. moze bardziej - czulam sie tak samo, jak gdyby ktos opowiadal wszystkim, w jakiej pozycji lubie seks. Czyli wstyd, tak, bardziej poczucie pogwalcenia mojej prywatnosci. Wiele osob dopisuje sobie rozne rzeczy w glowie, kiedy slysza o fetyszowych imprezach - najprawdopodobniej ten dupek tez sobie podopisywal, i myslal, ze sobie moze pozwolic na rozne rzeczy. Dlatego nie chce, zeby wszyscy o tym wiedzieli. Na przyjaciolke nie jestem obrazona, ona dopiero niedawno sie zaczela tym interesowac, i nie zna tego typu sytuacji - podchodzi do tego bardzo niewinnie, wrecz nie-seksualnie, jakby rozmawiala o sukienkach, albo makijazu...wsciekla nie jestem, czuje, ze musze z nia porozmawiac i wyjasnic, ze nie rozmawia sie o czyims zyciu seksualnym. Z drugiej strony - co zasugerowal moj facet - ona mogla mu nic nie mowic, albo tylko wspomniec, a on sobie dorobil cala teorie :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość durnapała
ja to na przyklad jestem w zwiazku w ktorym to ja molestuje mojego partnera psychicznie. tam lubie a co.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Was wissen zwei, wisst Schwein
a 40-letnia świnia powinna zrozumieć aluzję :) z drugiej strony unikanie nieprzyjemnych sytuacji nie załatwia sprawy, facet narusza granice osobiste i dobrego smaku, więc trzeba by go o tym poinformować oczerniając kogoś bielszym się nie staje, a mile się uśmiechać na to - dlaczego? bo "tak wypada" czy "byle mnie nie ruszył"?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Abssinthe :-) hm... Ja to bym mu powiedziała - Spadaj facet! a jak będziesz za mną łażić to poproszę aby się tobą zajęli i żeby cię wyprosili z imprezy. Ja też byłam długo długo milczkiem, i wiele znosiłam ( całkiem niepotrzebnie). Może dla przykładu opisze i ja coś.Może to nie identyczna sytuacja do Twojej Abssinthe ale ... przeczytaj. Zamieszkaliśmy tutaj z dziećmi około 5 lat temu. Po dwa mieszkania na piętrze. Naprzeciwko mnie rodzina z synem. Sąsiadka młodsza odemnie o 6-7 lat ( ja mam43 ) Iprzyszła pewnego dnia i mówi mi milutkim głosem - sąsiadko, gdyby sąsiadka czegoś potrzebowała to ja chętnie pomogę. No i dobra. Czas leci. Nagle z miłej dobrej sąsiadki zrobiła się hexa ( hexa -czarownica :P) i puka do mych drzwi, ja otwieram i słyszę jak się wydziera na mnie ale jaki to był ryk , mój Boże, to była jakaś wścieklizna w niej, drze się a ja nie wiem o co jej chodzi, i wyszło na to że ( mamy wspólne wc na klatce schodowej , mieszkamy w starym budownictwie) na sedesie po mnie została kropka ze spłukiwania. Darła się i darła aż cała klatka na pewno słyszała. Ja mówiłam do niej cichym tonem, ale co tam, ona dalej darła gębę. I nie przerywała. W końcu i ja zaczęłam się drzeć. Ale potem żałowałam. Ile ja straciłam energii to tylko ja wiem, wróciłam do domu i padłam na łózko tak wyssana że tego się nie da opisać. Wróciłam do siebie dopiero po około 2 godzinach. Nie mogłam wstać,tak mnie wyssała. Zgłosiłam owe zajście przez telefon do Straży Miejskiej. Przyjęli zgłoszenie. Przyjechali i tylko ze mną porozmawiali, o co konkretnie chodzi. Pytali czy jestem przez nią obrażana, wyśmiewana i takie tam... Powiedziałam co miało zajście. Ale do niej nie poszli aby ją upomnieć i tego żałuję. Ponieważ ! - znowu zaczęły się ataki z jej strony. A było to : Podrzucanie łupin ze słonecznika pod moje drzwi. Podrzucanie różnych kartek pod moje drzwi. Podrzucanie różnych małych kamieni pod moje drzwi. Tym chciała mnie SPROWOKOWAĆ do kłótni :P Cała jej rodzina wraz z jej przemądrzałym synkiem nie mówili do nas już - dzień dobry ( nie zależy mi na tym) mi im też już nie mówimy dzień dobry. Przecież do słupa soli nie będziemy mówić , który nam nie odpowiada. Potem raz CZEKAŁA sobie na mnie jak wchodziłam pod schody na górę i już się wydzierała - a ja pięknie i spokojnie bez odzewu , otworzyłam sobie drzwi, weszłam do mieszkania, ona nadal się darła, wręcz biegła za mną, haha, a ja pięknie przed nosem zamknęłam jej drzwi. Ściągam buty i słyszę jak ona skomle - głosem już zniżonym i jakimś błagalnym prosi - sąsiadko .... i czeka żebym jej te drzwi otworzyła. A tu dupa jasna. Nie ma się nachapić moją energią. Ale nie minęło trochę czasu, wychodzę na klatkę, i co widze? Leży karteczka do mnie od niej, A tam słowa mające mi ubliżyć i poniżyć mnie. Wzięłam tą kartkę i położyłam na jej wycieraczce, ale potem pomyślałam że to przecież dobry dowód na to że ona mnie molestuje. Wzięłam ją do domu, wołam syna, czytamy to razem a ja się śmieję. Schowałam ją, mam ją do dzisiaj. Ale znowu zadzwoniłam na Straż Miejską i powiedziałam o co chodzi. Przyjechali. Byli u mnie około 40 minut, wszystko musiałam opowiedzieć od początku. Potem poszli do niej i tez tam siedzieli dość trochę. Babsko nie będzie mnie tutaj urabiać, wredne to i fałszywe. A taki głosik miała fajny jak się przyprowadziliśmy. Od tej pory mam spokój. Zawsze kiedy ktoś nam ubliża powinno się POSTAWIĆ i nie milczeć bo to jest jakby przyzwolenie na to aby dalej nas tak traktowano.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie nie, jeszcze była jedna zaczepka już po tej interwencji Straży Miejskiej. Była położona pusta puszka po piwie pod moimi drzwiami, więc ją przesunąłem obok gelyndra ( gelynder - poręcz :P ) I nagle pojawia się znowu krzykaczka i już cichszym tonem upomina mnie abym jej puszek do piwa nie wrzucała do jej wiadra! A ja nic nie wiem o żadnym jej wiadrze. Co za pomyleniec z baby. I to była miejmy nadzieję jej ostatnia zaczepka. Jeśli nie - znowu to zgłoszę gdzie trzeba. Tak się króciutko zastanawiam, czy TO się już takim rodzi , czy się takim staje ? :P ____________________ 🌼 _________________ Jakie to błogosławieństwo mieć DOBRYCH i życzliwych, normalnych sąsiadów.🌼 Gdyby mi przyszło się stąd wyprowadzić, pierwszą rzeczą będzie obcykanie jacy sąsiedzi będą obok mnie mieszkać, choć to nie będzie łatwe, ale to jest bardzo ważne, przekonałam, się ile krwi take zarazy mogą zepsuć człowiekowi. Ach, szkoda gadać. Póżniej dowiedziałam się, że tak USTAWIAŁA poprzednią sąsiadkę. Myślała że mnie też będzie. No to się srogo rozczarowała. :P Dobra, nie nudze Was już. Miłego dnia życzę. :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
" Kto nienawidzi, ten wargami swymi zmienia swój wygląd nie do poznania, lecz w sobie kryje podstęp. Chociaż odzywa się miłym głosem, nie wierz mu, bo w jego sercu jest siedem obrzydliwości. Nienawiść bywa zakryta podstępem " Księga Przysłów 26:24-26

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a jo wrzuca beranie http://www.youtube.com/watch?v=OS4fnFhqae4 A co do sytuacji, ktore opisalyscie... Znane przyslowie: madry glupiemu ustepuje (ktos dodal: i dlatego swiat tak wyglada ;)). Wzbraniamy sie walczyc czyjas bronia (bo wychodzi na to, ze wlasnie tak trzeba bo inaczej ni cholery taki osobnik nie zrozumie), trzymamy "klase" a tu trzeba z grubej rury. Zycie to nie bajka - nie glaszcze po jajkach ;) A ludzie wscibscy, wulgarni, dokuczliwi i zlosliwi nie rozumieja jezyka "prosze, dziekuje". Tylko "w.y.p.i.e.r.d.a.laj". Musimy sie nauczyc postwpowac z takimi osobnikami. Ostro, konkretnie i po bandzie. Bez grzecznosci i usmiechow. Mialam kiedys dziwna sytuacje, bylo to w 88 roku. Do dzis ja pamietam. Jechalam do syna do szpitala zeby go zabrac na weekend na przepustke, z domu mialam autobus a potem zmienialam na tramwaj. A ze byla ladna pogoda to sobie mysle: przejde na nogach kawalek pod Poczte Glowna bo tam mialam kilka tramwajow do wyboru. I gdzies na wysokosci Plant zaczepia mnie facet, goscia pierwszy raz na oczy widze a ten do mnie czy juz skads tam wrocilam (wymienil jakas nazwe, nie pamietam) i wyczuwam od niego agresje. I stopniowo zaczyna mnie oskarzac ze jakies pieniadze jestem mu winna i ze mnie potnie zyletka czy cos w tym rodzaju. Grozby, otwarte grozby. I wciaz nawraca do tego miejsca gdzie to niby wyjechalam i z kims tam, tez jakies imie podal. Mowie grzecznie gosciowi ze sie pomylil, ze ja nigdzie nie bylam ani takich osob nie znam - a ten ze ja go nie bede w buca robic, jak moge sie tam chamsko zarzekac skoro on wie - zaczelam sie bac bo facet caly czas za mna szedl. Malo tego - chwycil mnie za ramie i scisnal, i tak mnie prowadzil. Zaczepilam w strachu jakies starsze malzenstwo i mowie zeby mi pomogli bo ten czlowiek mnie napadl i oskarza o cos a ja sie boje. Nic. Jakos malo ludzi wtety bylo na miescie, ten wsiadl ze mna do tramwaju i wciaz o tych pierniadzach, tak sie ustawil ze z zewnatrz wygladalismy na zakochana pare a ja sie balam potwornie. Mowie mu ze musze kolo szpitala wysiasc a on zebym nie krecila bo on mnie tak szybko nie pusci, ze mam mu oddac to co mu jestem winna (moze i nie o pieniadze chodzilo). Ja sie nawet nie przyjrzalam temu gosciowi, tak sie balam i czulam sie po prostu bezradna, ze moze mi zrobic co zechce i tak nikt mi nie pomoze. Chyba jakie flashback z dziecinstwa powrocil. Ale mysle sobie tak - w szpitalu maja telefon, zadzwonie na milicje i niech goscia zgarna - choc przyznam szczerze nie wierzylam w to ze mi pomoga, obawialam sie ze to jemu uwierza a nie mnie (kolejny flashback). Ale zawsze byla nadzieja. W szpitalu wszedl ze mna do srodka i jakos udalo mi sie mu przetlumaczyc ze nie moze wejsc na oddzial, ja doslownie wparowalam za drzwi jak mi pielegniarka otworzyla i mowie jej ze mnie jakis facet przesladuje i straszy. Wypuscila mnie tylnymi drzwiami i chyba zadzwonila na milicje, zagadala go czy co - a ja sru przez park pod sady do taksowki i mialam szczescie ze byla wolna. Nie wiem co sie dalej stalo, nie rozmawialam z pielegniarka bo moja matka odprowadzila syna do szpitala po weekendzie, ja sie wolalam tam nie pokazywac a nuz bedzie na mnie czekal. Ale nigdy nie potrafilam "postawic sie" - balam sie ze jak to zrobie to stanie sie cos zlego.To ten ktos jeszcze dodatkowo mnie "ukarze" za to ze sie stawiam.Takie jakies migawki z dziecinstwa... Teraz jest juz o niebo lepiej bo umiem bronic swoich racji ale jeszcze wiele mi brakuje ;) Z tym, ze wcale nie musze teraz o nic walczyc bo nie ma w moim zyciu takich sytuacji, mam szczescie ze zyje spokojnie (nareszcie), sasiadow mam tez spokojnych. Zycia towarzyskiego bujnego nie prowadze (na razie). :D Ale gdyby doszlo do jakiejs konfliktowej sytuacji to wydaje mi sie, ze potrafilabym przelamac blokady i stanac w swojej obronie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dzieki za wpisy dziewczyny i podzielenie sie swoimi sytuacjami... hmm z mojej strony, po pierwsze bylo to, ze to przyjaciel panny mlodej (a wesele bylo malutkie, tylko dla najblizszych przyjaciol) , czyli a) 'musi' byc fajnym czlowiekiem, b) nie bede obrazac kogos waznego dla ludzi, ktorych lubie, zwlaszcza w dniu ich slubu; c) balam sie go od momentu, jak sie zaczal ciepac na tego kolege, ktory nam 'przerwal' to, mam wrazenie, jest czesc wychowania (myslalam, ze sie pozbylam tego, ale widocznie nie...i to jak bardzo nie!) - u mnie w domu nie denerwowalo sie ojca, trzeba bylo uwazac na kazde slowo, nie mowilo mu sie wielu rzeczy...od milej sympatycznej rozmowy do udowadniania mi jakim jestem durniem czasem byly sekundy, i zle uzyte slowo, nie taki ton glosu etc... boje sie agresji. Chociaz tej fizycznej u mnie w domu nigdy nie bylo, ani w moim bylym zwiazku (chociaz byl ciagly strach przed nia, moj toksyk sie bardzo wkurzal i opowiadal co zrobi temu, a co tamtemu, bawil sie nozami i podnosil ciezary, wiec ta grozba agresji byla caly czas namacalnie) Mam jakos wpojone, zeby byc mila i uprzejma dla ludzi (jak ja tego nienawidze czasem...!) Plus w tej konkretnej sytuacji gosc ewidentnie manipulowal, strasznie - i ja czulam, ze cos jest nie tak, ze gosc robi cos czego nie powinien, ale nie potrafilam tego skontrowac, a kilku rzeczy jakos naprawde nie zauwazylam, uslyszalam, ale jakos nie przyjelam do wiadomosci na dana chwile..? czyli np sytuacje, jak - dupek do kolegi - przestan nam przerywac, nie widzisz ze rozmawiam z Abssinthe? Abssinthe, czy nie jest tak? ja (uciekam) , co moglam powiedziec - 'ta rozmowa sie juz skonczyla' ; 'wole rozmawiac z toba' (do kolegi); 'nie chce z toba wiecej rozmawiac' (do dupka) dupek do mnie i do mojego partnera - o jak dobrze ze was tutaj znalazlem, mnozemy dokonczyc rozmowe bez tych wszystkich sukinsynow; tak wiec, czy jestes na tym forum internetowym? ja (tak, bywam tam, jest bardzo interesujace bla bla bla), co moglam powiedziec - 'nie zycze sobie, zebys obrazal moich przyjaciol w mojej obecnosci'; 'nie chce z toba rozmawiac'; 'to nie twoja sprawa' no zesz kurka wodna, czuje sie brudna, jakos zmacana psychicznie, w ogole do mnie nie dociera jak ja moglam sie dac tak wkrecic, zeby NIC mu nie powiedziec, w gronie przyjaciol, wsrod ludzi, ktorzy staneliby za mna murem (i staneli!!! a ja nic nie powiedzialam jak on ich obrazal :( ) (bede to walkowac jeszcze przez jakis czas, heh - boje sie, ze cos podobnego stanie mi sie w przyszlosci, i znowu sie zachowam jak ulomna intelektualnie, a strasznie tego nie chce) PS Oneill - strasznie fajnie jest czytac o tym, jak Ci teraz spokojnie...oby bylo jak najlepiej, juz zawsze :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gingerbread new
Ja też jestem z tych co nie umiały obronić się :-) Miałam 21 lat, poszliśmy z rodzicami do ciotki, był tam jej znajomy. Lubił robić zdjęcia, więc w pokoju mojej młodszej kuzynki robiliśmy sobie te zdjęcia. Jedno ze zdjęć robiła nam moja kuzynka. On -tak do zdjęcia - objął mnie i ręką zbłądził w okolice mojego biustu, udając, że nic się nie dzieje i uśmiechał się do zdjęcia. Teraz wiem jakbym zareagowała - ale wtedy... Tylko zdrętwiałam, przez moment pomyślałam, że jak powiem rodzicom to spowoduję wielką kłótnię pomiędzy nimi, ciotką i tym małym obleśnym facetem i wystraszyłam się tego. I nic nie powiedziałam tylko wyszłam już z tego pokoju. Przez wiele lat ta sytuacja wracała do mnie, bo nie tak miałam zareagować. Ja wtedy i jeszcze jakiś czas potem nie wiedziałam, jak powinnam zareagować... i żeby nie czuć ogarniającego lęku. Myślę, że nawet po czasie dobrze jest wrócić do takiej sytuacji i powiedzieć na głos to co powinno być wtedy powiedziane czy zrobione.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Esesesflores
Oneill Bardzo słuszne, a co jak czasami mówisz komuś w.y.p.i.e.r.d.l.a.j :D po uprzednim uprzejmym wysłuchaniu, i delikatnym daniu do zrozumienia, ze nam nie po drodze, a taka menda dalej swoje... :D :D Ja mam dodatkowy zmysł na ludzi taborety, i z własnej woli to na nich nie wpadne. Chyba, ze okoliczności, rodzina, czy u znajomych. Na ogół jednak patrzę bez żadnego zaintesowania, zbywam pytania i dyskusję. W realu to na ogół wystarcza. Wyglądam na grzeczną dziewczynkę ale gdy trafiam na toksyka, to przestaje tak wyglądać, a niektórych to prowokuje do agresji, bo ich olewam ;) a wyglądałam tak niewinnie :classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Abssinthe Mam jakos wpojone, zeby byc mila i uprzejma dla ludzi (jak ja tego nienawidze czasem...!) masz byc mila i uprzejma w pierwszej kolejnosci dla siebie a tak jak czytam to jesli pozwolisz zadam ci kilka pytan jak bylas mala to kto stawal w twojej obronie ? kto dbal o twoje poczucie bezpieczenstwa? czy wogole byl ktos w twoim zyciu kto cie obronil przed napadami slownymi ojca? jesli czujesz sie niekomfortowo w jakiej sytuacji to walcz o siebie zapewne twoje cialo pierwsze reaguje na takie sytuacje rozpoznaj jak reaguje ? to moze byc scisniecie w gardle to moze byc paniczny lek jesli to szybko zlokalizujesz to krok po kroku naucz sie uswiadamiac sobie co sie dla ciebie dzieje jesli ktos z kim rozmawiasz wzbudza w tobie takie reakcje to albo konczysz rozmowe i odchodzisz albo wchodzisz w to ale z pelna swiadomoscia, ze zamierzasz sie bronic zawsze masz prawo do zdania: nie chce z Panem o tym rozmawiac jesli on drazy temat to : albo Pan skonczy ten temat albo ja odchodze wg. mnie wszelkie przejawy naruszania naszych granic pochodza ze zlego wychowania nas przez rodzicow kazdy czlowiek ma prwo do wlasnych granic i jesli sa one naruszane do natychmiastowej reacji , obrony i interwencji nalezy pracowca nad swoimi prawami i granicami non stop bo agresor wyczuwa nasze miepewnosci w tych tematach jesli po pierwszym zdaniu , ktore narusza nasze granice intymnosci nie ma zdecydowanej reakcji obronnej to on idzie dalej i dalej dlaczego to twoj tata tak byl chroniony, dlaczego kazdy uwazal by go nie denerwowac( przeciez kazdy ma prawo do gniewu , ma prawo go wyrazac ale w bezpieczny sposob dla otoczenia :D) i tu zapewne lezy psisko pogrzebane on mial prawo do gniewu i to byla jego forma obrony a tobie odebral gniew , i zlosc ale nie nauczyl i nie dal prawa do obrony ciebie masz prawo sie wsciec masz prawo do obrony masz prawo stawiac granice ale music mic swiadomosc tego co jest twoje, za co ty jestes odpowiedzialna a za co inni ludzie wiem ze tez temat byl ale on powraca wlasnie przy okazji tego typu zdarzen jak dziewczyny opisuja niby wiedza.... ale nie do konca ..... zapewniam cie ze mozna to w sobie wypracowac kiedys milam podobnie teraz wyczuwam takie osoby na kilometry i jestem przygotowana dasz rade to kwestia czasu i treningu i tak jak pisze oneil jesli kultura nie dociera to ostro i konkretnie i bez skrupułów pozdrawiam cieplo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
gingerbread new zabieraj reke odsuniecie sie to sa wlasciwe reakcje masz racje nawet jeslo od tego zdarzenia uplynely lata WARTO JEST, wrocic do tych zdarzen i glosno wypowiedziec zdania, ktore wtedy nie zostaly wypowidziane to bedzie takie oczyszczenie i swoisty trening i to wielokrotnie warto potrenowac takie slowa by sobie je wbic do golowy raz na zawsze przy okazji mozg przyswaja ze dajesz sobie prawo do obrony

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Yeez 🌻 kto stawal w mojej obronie? Mama. Troche... Wiedzialam, ze 'z nauczycielami nie wygram, wiec nie warto probowac' kiedy zostalam bolesnie zbita linijka w przedszkolu, nie uwierzyla mi albo to olala, albo bala sie przeciwstawic przedszkolankom. Potem, jak olewalam liceum, chodzila prosic i wyjasniac, zeby mnie nie wyrzucili za nieobecnosci. kiedy klocilam sie z ojcem, mama siedziala w pokoju co jakis czas prosila nas, zebysmy byli ciszej, bo zagluszamy film. albo zebysmy sie nie klocili. Juz wtedy moja odpowiedz byla - mamo, my sie nie klocimy, my rozmawiamy...jakbym chciala ukryc to, ze tak naprawde ojciec udowadnia swojej 10 czy 11stoletniej corce jaka jest glupia, bo osmiela sie miec inne zdanie niz obecnie wyznawane przez tatusia? Ojciec klocicl sie ze mna od najmlodszych lat jak z dorosla - czyli nie szczedzil erystyki, nie szczedzil uderzania w najslabsze punkty logicznego rozumowania, rozkladania argumentu na czynniki pierwsze - z oczekiwaniem, ze powinnam sie umiec bronic jak dorosla. tak naprawde jednak rozmowy sie konczyly moim placzem i zamknieciem sie w pokoju, podczas gdy ojciec jeszcze zza drzwi wykrzykiwal i cieszyl sie, jak mu sie udalo wygrac z wlasnym, o ponad trzydziesci lat mlodszym dzieckiem. pytanie kto mnie bronil i pojecie ojca przypominaja mi o jeszcze jednym przypadku, ktory mnie do dzisiaj meczy - wracajac skads do domu jako byc moze 14stolatka, przechodzilam kolo lawki, na ktorej siedziala grupka pijaczkow. Zaczeli oni wolac za mna, komentowac figure i wykrzykiwac, co oni by ze mna zrobili i co ja mam im zrobic udawalam, ze nie slysze (podobno najlepsza metoda, tak mi zawsze powtarzano :/) , ominelam ich i poszlam do domu. W domu sie wkurzylam z tego wszystkiego, az mnie trzeslo z tego i z tej bezsilnosci - normalnie opowiedzialabym cala sytuacje mamie, ale byl tylko ojciec jego reakcja na zdarzenie? 'przesadzasz, wiesz, chlopy tak maja, maja prawo do swoich zachcianek, przeciez od tego wolania nic ci nie ubylo' no zesz kurwa. powiedzialam mu wtedy, ze jakby mnie ktos zgwalcil, to pewnie tez by bylo ok wg niego, i poszlam plakac. Nie pamietam co mi odpowiedzial. tak wyglada sprawa bronienia mnie przez ludzi do tego 'powolanych' potem urodzila sie moja siostra i to ja bylam od bronienia, jako starsza o 7 lat. reasumujac - z tego wszystkiego mi wynika, ze przekonania mam wbite takie: musze sie bronic sama; ze jesli sie z kims kloce to nie jest dobre, zle swiadczy o mnie(?) , ze KURRRRRRWA ktos ma prawo naruszac moje granice bo mi nie ubedzie, ze najlepiej jest nie zauwazac kiedy ktos mnie obraza bo udawanie ze deszcz pada jest lepsze niz przyznanie, ze na mie pluja, i odezwanie sie.... cdn dzieki, Yeez, pootwieralas mi cos tymi pytaniami :) siedze w pracy i prawie placze piszac to :/ a jednoczesnie mi sie tak cisnienie podnosi, ze chcialabym kogos na strzepy rozerwac...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kto dbal o twoje poczucie bezpieczenstwa? ja nie wiem do dzisiaj, co to jest poczucie bezpieczenstwa....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie dziwie sie ze nie wiesz co to poczucie bezpieczenstwa bylas jako dziecko sama ze swoimi problemami aby siebie uzdrowic wywal je z siebie daj sobie prawo do bycia niemilą , nieuprzejma, są okolicznosci w ktorych takie zachowania sa oczywiste przeanalizuj dzicinstwo i zmieniaj i zmieniaj co tylko mozesz przyznawaj sobie prawa, ktorych rodzice ci nie przyznali to potrwa bo nasz mozg bardzo szybko przyjmuje to co dla nas zle a to co dla nas dobre troszke wolniej ustal czego chcesz czego nie chcesz na co sie godzisz na co sie nie godzisz ustal jakie sa twoje granice;fizyczne, emocjonalne psychiczne i naucz sie ich bronic to czasami sa dwa zdanie ale naucz sie je wypowiadac przecwicz wszsytki sytuacjie z pojcem i innymi osobami,,..... jakk bys dzis jako osoba dorosla zachowala sie w takich sytuacjach, co bys powiedziala to da ci sile i wiedze ..... i poczujesz w koncu poczucie bezpieczenstwa jak to opanujesz zycze wytrwalosci w pracy nad soba 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jeszcze jedno mi sie nasuwa wywal ta zlosc z siebie ale wyznacz jej koniec daj sobie pewien czas na zlosc ale miej świadomosc, ze to co sie stalo to juz bylo pamietaj, ze nie zmienisz tego co cie spotkalo mozesz zmienic swoje obecne zycie zmienijajac wlasnie swoje granice, zmieniajac reakcje i biorąc odpowiedzialnosc za siebie jesli masz z tym problem to pisz wiele razy o tym tu dyskutowalysmy i nigdy takiej dyskusji dosc czasami trezba czasu by uznac ze cos jest nasze, lub odrzucic -bo jest cudze sciagnije sobie jakies ksiazki o asertywnosci tam jest sporo tekstow ktore moga ci byc pomocne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Was wissen zwei, wisst Schwein
dupek do kolegi - przestan nam przerywac, nie widzisz ze rozmawiam z Abssinthe? Abssinthe, czy nie jest tak? --- w zasadzie to był monolog :) Dobrze, że podzsedłeś... Idziemy do baru? dupek do mnie i do mojego partnera - o jak dobrze ze was tutaj znalazlem, mnozemy dokonczyc rozmowe bez tych wszystkich sukinsynow; tak wiec, czy jestes na tym forum internetowym? --- O kim mówisz? O moich dobrych znajomych?.. po prostu nie gaś swojej czerwonej lampki :) niekoniecznie należy odpowiadać agresją na agresję to nas też wyczerpuje, jak Ciebie czytam, to naprawdę dziwi mnie, że nie mogłaś się zdobyć na ripostę bądź graczem w każdej chwili swojego życia nie musisz się dostosowywać, możesz być po prostu sobą mówisz „ja nie wiem do dzisiaj, co to jest poczucie bezpieczenstwa.... to jest to co chciałaś uświadczyć, opowiadając o przykrych zdarzeniach rodzicom to jest bycie zrozumianą, chronioną, to jest przekonanie o tym, że tobą się zaopiekują i dorośli i usuną lub zlikwidują niebezpieczeństwo, to jest pewność, że masz takich ludzi blisko siebie gdy jest się już dorosła, sprawy nieco się zmieniają możesz sama się obronić, bo czujesz się na siłach, nie zwiążesz się nigdy ani nie będziesz musiała obcować z kimś, kto stanowi dla ciebie nawet minimalne zagrożenie, nawet dyskomfort nie musisz to przyjdzie, z czasem „jesteś tego warta „ :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×