Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość mark09

Jak sprawić żeby wróciła

Polecane posty

Gość Porzucony i czekający
To pewnie się ktoś podszywa pod marka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Możliwe, ale jeśli nie, to byłaby wspaniała wiadomość, bo przecież my na takie wieści czekamy. Ehh to życie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nic nie zrobisz, po prostu zajmij się swoim życiem. Widać, że miała rację i nic nie daje Ci tyle radości co ona. Znajdź sobie hobby, trenuj coś, planuj i realizuj. Niech czuje się przy Tobie słabsza płcią, a nie przywódcą stada.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Greta Garbooo
Witam was moi drodzy. Przykre jest to ze powrot bylego czy bylej odbieracie w kategoriach sukcesu. Ktos sie podszyl pod marka juz po raz kolejny ze byla wrocila a wy mu gratulujecie? Wlasnie to jest chyba najwieksza porazka. Bo to znaczy ze nie potraficie byc szczesliwi sami ze soba, a jak mozna byc szczesliwym z kims skoro nie jest sie samemu szczesliwym? Mi tez jest ciezko, przeszlam sowj osobisty dramat, ale minely miesiace odkad mieliismy kontakt, nie liczac 3 smsow i jednego spotkania podczas nie zamienilismy ze soba słowa. Ale wiecie co: praktycznie zmienilam swoja sytuacje zawodową. Wrocilam do cwiczen podczas ktorych schudlam 3 kg( mialam zamiar schudnac 6kg-wiec jeszcze 3kg), czuje sie dowartosciowana i moje samoocena wrasta z dnia na dzien-podczas gdy sie rozstawlam bylam prawie ze na dnie. Nie robcie tego sobie. Nie czekajcie na nich. Dlaczego staracie sie zapomniec ze to jest zadanie bolu przez nich- zwątpili w zwiazek z wami, wyceniali siebie na lepszych oraz na bycie z lepszym. Ja tez tesknie ale wiem ze to tylko siła mojego umysłu zmusza mnie aby idealizować to wszystko. Najwazniejsze ze oni odeszli-podjeli decyzje- pomozmy im w byciu konsekwentym. Ps a to topic jakby ktos chcial poczytac. http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=4567175

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mark09
Tak, to kolejny falszywy wpis.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mark jak po Twoich Urodzinach?
Była złożyła Ci życzenia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mark09
Dzwonila z zyczeniami, tak w ogole od jakichs 2 tygodni mamy lepszy, czestszy kontakt, ale nic z tego nie wynika. Jak ma czas to cos sama napisze albo zadzwoni, ale jak jest zajeta to olewa, a gdyby jej zalezalo to czas znalazlaby zawsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Porzucony i czekający
Tylko mark czy nie właśnie o to Ci chodziło? Kontakt powrócił, to jest dobry prognostyk na przyszłość. Nie bądź dostępny na każde jej zawołanie, pokaż jej, że masz swoje życie poza nią i że Ci się to życie podoba. Cały czas traktuj ją z lekkim dystansem no i nie poddawaj się i działaj w dobrym kierunku, tzn. tym Twoim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mark, ważne, że się odzywa, że macie normalne stosunki- czy nie o to chodziło ?:) Mam wrażenie, że topik upada.. pisz częściej, bo ostatnio się obijasz a Twoje posty są zdawkowe.. :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mark nie lepiej dać sobie spokój ? Robić sobie nadzieję ? Ja już odpuściłem i zaczynam patrzeć na wszystko racjonalnie. 2 tygodnie jest cisza i tak już pewnie będzie zawsze dopóki się przypadkiem nie spotkamy ale nawet nie będzie chciało mi się z nią gadać i szczerze mówiąc najchętniej to bym wolał już nigdy więcej w życiu jej nie zobaczyć i zapomnieć. Boli jeszcze ale już nie tak jak na początku także czas powoli robi swoje. W tych miłosnych zawodach ludzi często ponoszą emocje mnie tez poniosły i nic dobrego z tego nie wyszło. Ja zrobiłem już wszystko wiec co ma być to będzie. Życie pokaże. Nawet nie wiem czy bym chciał żeby ona wróciła bo nie wiem czy potrafiłbym zapomnieć to że tak mnie olała i w pewnym sensie upokorzyła. To tak jakby kryształ się roztrzaskał i musiałbym tysiące elementów na nowo poskładać. Pewnie nie byłoby już jak kiedyś. Pewna osoba mi powiedziała mądre zdanie. Czy coś co się "wypaliło" było kiedykolwiek prawdziwą miłością czy można to tak w ogóle nazwać ? Ja już sobie odpowiedziałem na to pytanie... Teraz wierzę, że moja prawdziwa księżniczka jest gdzieś na świecie, czeka na mnie, a ja mam nadzieje, że ja kiedyś odnajdę. Saluto !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Porzucony i czekający
Wydaje mi się west, że spokój należy sobie dać dopiero wtedy, gdy sami poczujemy, że to moment na danie spokoju (czyt. będziemy już na tyle szczęśliwi, że ex nie będzie nam już do tego szczęścia potrzebny). Nie chcę w Was rozpalać zbędnej nadziei, ale przeczytajcie sobie proszę, np. ten topik http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=3863145&start=0 Znajdziecie w nim też wypowiedzi, chłopaka który powrócił, i który podkreśla, że związek po raz drugi to istna walka, każdego dnia. Natomiast wiecznym pesymistom, napiszę - tego czy nas drugi raz zrani, nigdy nie będziemy pewni, dopóki nie spróbujemy, a odpowiedzcie sobie proszę, gdzie jest napisane, że nowo poznana osoba, nie zrani nas jeszcze bardziej? Czas! Mark (i inni), dajcie sobie więcej czasu. Tylko nie czekajcie, czekając, a czekajcie żyjąc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Natomiast wiecznym pesymistom, napiszę - tego czy nas drugi raz zrani, nigdy nie będziemy pewni, dopóki nie spróbujemy, a odpowiedzcie sobie proszę, gdzie jest napisane, że nowo poznana osoba, nie zrani nas jeszcze bardziej?" Nie dowiesz czy zrani jeśli ponownie nie będziecie razem ale żeby się o tym przekonać musi tego chcieć druga strona. Ja się nie nastawiam, ze moja była chce i uważam, ze to koniec pomimo braku powiedzmy oficjalnego zakończenia. Jeszcze raz napisze - będzie co będzie nie mam zamiaru nic robić ! A czy nowo poznana zrani nas jeszcze bardziej ? Obiecałem sobie, że już nie pozwolę sobie do tego żeby kobieta mnie tak potraktowała dlatego nie będę się angażował na maksa i trzymał pewien dystans bo będę wiedział, że mogę być w każdej chwili wydymany a na to po prostu nie zasługuje. Z każdej porażki trzeba umieć wyciągnąć wnioski i nie popełniać tych samych błędów. Wolę się nastawić, ze jednak nie zrani. Staram się myśleć pozytywnie i nie przyciągać złych rzeczy więc liczę, ze znajdę wartościową i ładną kobietę, którą jednak będę traktował tak jak powyżej napisałem. Mam nadzieję, że nie macie mi za złe, że dużo piszę. Wiem że, większość czeka tutaj jednak na relację Marka. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Porzucony i czekający- zgadzam się z Tobą. Jesli ktoś nie spróbuje, nie będzie wiedział, czy powrót miał sens, a za kilkanaście lat może żałować swojej decyzji. Ja wychodzę z założenia, że prawdziwa miłość przetrwa i jeśli jest to właśnie TA osoba, to ona wróci, prędzej czy później. Pytanie tylko, czy zostawiona osoba będzie potrafiła zaufać i zapomnieć. I tu właśnie też sprawdzamy sami siebie, czy kochamy, czy nie...I ile jesteśmy w stanie zrozumieć i co zaryzykować.. Miłego ŚNIEŻNEGO popołudnia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
West -pisz, pisz :) Piszesz, że już drugi raz na maksa się nie zaangażujesz,by nie dać się zranić.. Niestety (albo stety) nie da rady. Jeśli poznasz kogoś, do kogo mocniej zabije CI serce, wątpię, czy będziesz potrafił trzymać dystans i podchodzić do wszystkiego na maksa 'trzeźwo'. Chyba każdy, kto został zraniony sobie to obiecuje, ale naprawdę sztuką jest to zrobić. Z drugiej strony czemu "nie angażować się" w coś, co być może będzie czymś pięknym ? W każdym bądź razie życzę CI, żebyś spotkał tę swoją księżniczkę i żebyś nie musiał brać czegoś na dystans :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziękuję, chce wierzyć, że ja spotkam mimo tego, że wokół wydaje się, że wszyscy zajęci. Może się zaangażuję jak będę wiedział, że to to ale z tyłu głowy zostanie obawa. Zgadzam się, że prawdziwa miłość przetrwa wszystko. Moja raczej nie przetrwa więc nie zamierzam już nic robić i nie mam sobie nic do zarzucenia.Widocznie nie była prawdziwa. Walczyłem i nie udało się. Trudno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość alishjanna
Jezu przeczytałam prawie wszystko. Ja mam podobną historie- baaaardzo do Twojej Mark, tylko, że mój chłopak z którym byłam 4 lata zostawił mnie w ten piątek...napisał 2 esemesy, nawet nie chciał ze mną porozmawiać. Jeszcze pare dni temu zapewniał mnie o swojej wielkiej miłości. Pokłóciliśmy się trochę, ale na prawdę o pierdołę. I odszedł. Wiem tylko, że "to był impuls" i że "gdyby nie ta kłótnia to byli byśmy razem". Nie wiem czy robić sobie nadzieję, 4 lata ehh :( A najgorsze jest to,że mamy wspólnego przyjaciela, który znalazł sobie strasznie dziwną dziewczynę. Wczoraj powiedziała mi, że Piotr w ogole mnie nie kochał, że był ze mną z litości, że odetchnął z ulgą, że jego rodzice mnie nienawidzili. Oczywiście nie wytrzymałam i napisałam do niego esemesa bo wolałabym takie rzeczy wyjaśnić...on odpisał (bo go to sprowokowało), że to same kłamstwa, że ani pół zdania nie jest prawdą, że tylko przez tą kłótnie podjął taka decyzje.. Strasznie to było dla mnie przykre...jak obca baba mówi takie rzeczy. Nie wiem w co wierzyć ale jakby był z litości to by dawno odszedł bo ja już w międzyczasie też wymiękałam (ale tak na chwile) i jakoś walczył. Dzisiaj już nic nie piszę. Generalnie trochę wziełam do siebie to co ta dziewczyna powiedziała i wiem, że nie chcę być z osobą, która możliwe, że mnie nie kochała, możliwe że była z litości. Leżę, płaczę, nie umiem się skupić na czymkolwiek. Ale napisałam wszystko co mogłam...już nic nie zmienie..mogę tylko czekać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Najlepszym sposobem na dojscie do siebie po takich przezyciach jest calkowite zakonczenie znajomosci z bylym partnerem/partnerka, wiem co mowie, zrobilem tak pomimo ogromnego bolu i nie zaluje, po pewnym czasie czlowiek patrzy na takie sprawy zupelnie inaczej. Ona sie odzywa od czasu do czasu ale ja powiedzilem w pewnym pmomencie stop - koniec tego dobrego, i od tej pory calkowicie ja zlewam. No ale do tego trzeba miec charakter, zycze wam wszystkim wytrwalosci oraz zdolnosci widzenia spraw w szerszej perspektywie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oczy z guzików
Witajcie, Przepraszam, że milczę, choc regularnie czytam topik. Po prostu próbuję teraz innej metody na uwolnienie się od tego bólu - czyli starać się o tym nie myśleć, nie rozgrzebywać, nie dociekać (bo nic nie wymyslę a zwariuje od tych domysłów), nie opowiadać nikomu - nawet tak życzliwym i anonimowym ludziom na forum. Ale jestem Wam winna informacje za ciepło i pomoc. A więc - napisał obiecanego długiego maila, ponad tydzień temu. Tylko, że to właściwie nic nie zmieniło - tyle, że emocje znowu ożyły i ryczałam przez kilka dni. Mail był smutny, ciepły choc powściągliwy. Zwlekanie z pisaniem tłumaczył okolicznościami zewnetrznymi (tymi samymi, które nas rozdzieliły) no i wyrzutami sumienia, tym, że nie wiedział, jak się do mnie odezwać po tym bólu, który mi sprawił. Generalnie z listu wynika, że myśli o mnie, tęskni, brakuje mu naszych rozmów itp. - ale uważa, że podjął decyzję którą niestety w obecnych realiach musiał podjąć. Momentami pojawia się żal i wyraźna chęć bycia mniej konsekwentnym w postanowieniach porozstaniowych - ale tylko tyle. Zapowiedział, że to wstępny mail i wkrótce napisze kolejne, i że powróci bardziej obszernie do tematu naszej relacji. Więc rozumiecie, że smutno mi bardzo i próbuję o tym nie myślec, żeby nie zwariowac, nie robic sobie nadziei :-( Czasami myślę, że to dobry znak, coś się ruszyło, on tęskni... Z drugiej - że to po prostu droga do bycia w przyszłości kolegami :-( Trzymajcie się wszyscy!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość LESS
Oczy z guzików: My nie znamy tych okoliczności, ale tak czytając zewnątrz, to to brzmi jak jakieś znecanie sie nad Tobą. Jest mail, ale napisze jeszcze jednego, pogłębionego... Co to kurcze jest, rozprawa naukowa, jak zgromadzi dalszy materiał badawczy. Czekaj dalej, napisze później, napisze więcej - to jakiś śmieszny żart. Sorry, ale z zewnatrz tak to wygląda. I może masz jeszcze grzecznie czekać na królewicza ja pokona smoka...?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oczy z guzików
Okoliczności wszystko zmieniają, niestety (w sensie oceny jego zachowania), ale że się męczę, to fakt. Stąd moja strategia - naprawdę próbuję sie od tego jakoś odciąć, potraktować z dystansem, z góry. Nie potrafię być suką czy zołzą, a bardzo by się to w tej sytuacji przydało :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość LESS
To juz nie wiem co radzic...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oczy z guzików
Staram się zakazac samej sobie karmienia nadziei, snucia fantazji "co by było gdyby" i odciąć przeszłość grubą kreską. Niestety, nie potrafię go znienawidzieć, ale próbuję o nim zapomnieć :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość LESS
to niestety latwe nie jest... zapomniec. Znienawidzic tez trudno, ehh

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
oczy z guzików- niestety muszę się zgodzić z LESS. To naprawdę dziwne "znęcanie się"- czekaj na maila, dłuższego, bardziej sensownego. W ogóle cała ta sytuacja jest mega zakręcona- moim zdaniem jeśli kogoś się kocha to za przeproszeniem ch** ze wszystkim innym- czy to lepsza praca, czy wyjazd za granicę, kontrakt etc. Wszystko traci sens, gdy nie ma ukochanej osoby u boku. I nigdy nie zmieniłabym życia na "lepsze" kosztem miłości... Nie mam pojęcia co może być TAKIM powodem,aby oboje KOCHAJACYCH się ludzi musiało się rozstać (w dodatku On próbuje utwierdzić CIę w przekonaniu, że on podjął słuszną decyzję, mimo wszystko). Nie proszę Cię,abyś napisała o co chodzi, tylko jeśli jest to sprawa typu nowa praca, lepsze pieniądze, ucieczka przed kimś czy przed czymś to naprawde zastanów się,co jest ważniejsze i z czego rezygnujecie ... Dla mnie jest to absurdalna sytuacja, choć rozumiem, że różne są w życiu "zakręty".. Tylko to wszystko wygląda jakby on po prostu wybrał coś/kogoś innego, nie Ciebie, jakby łączące Was uczucie było gówno warte, bo -kalkulując, lepiej będzie się rozstać... Trochę namieszałam, ale pewnie wiesz o co mi chodziło..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oczy z guzików
Wiem, że to tak wygląda, ale naprawde nie chodzi o pracę, pieniądze, karierę, ale o coś znacznie ważniejszego... Bardzo Wam dziękuję za troskę i chęć pomocy; w tym sęk, że nic z tym się nie da zrobić, nawet gdy wie się wszystko o tej sprawie (moi rodzice wiedzą). Odezwę się, gdy coś się istotnego wydarzy. Trzymam za Was kciuki...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oczy z guzików
Wiem, że to tak wygląda, ale naprawde nie chodzi o pracę, pieniądze, karierę, ale o coś znacznie ważniejszego... Bardzo Wam dziękuję za troskę i chęć pomocy; w tym sęk, że nic z tym się nie da zrobić, nawet gdy wie się wszystko o tej sprawie (moi rodzice wiedzą). Odezwę się, gdy coś się istotnego wydarzy. Trzymam za Was kciuki...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"moim zdaniem jeśli kogoś się kocha to za przeproszeniem ch** ze wszystkim innym- czy to lepsza praca, czy wyjazd za granicę, kontrakt etc. Wszystko traci sens, gdy nie ma ukochanej osoby u boku. I nigdy nie zmieniłabym życia na "lepsze" kosztem miłości... " KlementynkaAh gdzie są kobiety takie jak Ty :) ? Gdzie ich szukać ? Takie jak Ty jeszcze istnieją ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×