Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość mark09

Jak sprawić żeby wróciła

Polecane posty

Gość Oczy z guzików...
Jak ktos ma Tobie pomóc skoro ty sama nie napiszesz tutaj o co chodzi? Skoro to nie chodzi o prace pieniądze itp. to o co moze innego chodzić? Wybacz ale wplatałaś się pewnie w romans z zajętym facetem majacym pewnie zonę dzieci i czekasz tracisz czas... A on jak ktoś tu napisał torturuje cię...obiecuje jakieś głupie maile na które czekasz miesiącami. Jesli powodem faktycznie jest rodzina sama powinnaś z nim zerwać bo byłas tylko zabawką.Gdyy chciał juz dawno by odszedł do ciebie. Natomiast jest powód jest inny hmmm chociaz nie wiem jaki inny powód może powstrzymać go od kontaktów z osobą którą kocha i za którą teskni podobno. Nie ma na to wyjasnienia i TYLE!!! Ty sama ładnie ubierasz to w słówka,a jemu najwyrazniej nie zalezy na tobie..A te głupie maile obiecane sa wyłącznie po to by zachowac cię na czarną godzinę...bo wybacz gdzie facet znajdzie druga tak głupia i czekajaca tyle miesiecy. Ządaj wyjasnien teraz!!! A jesli tego nie zrobi popros by zniknął z Twojego życia raz na zawsze...i uwierz mi nie wyjdziesz wcale na zimną sukę! I prosze cie kochana nie idealizuj go i przestań "ubierać wszystko w piękne słówka"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Oczy z guzików...
zreszta pomyśl sama ile czasu zajmuje napisanie 1 maila? No ok! dobra nie mógł nie wiedzial jeszcze co napisać... Ale np. czy przez ten czas wysłał chociaż smsa z pytaniem co u ciebie? Nie!!! Tez nie miał czasu? No proszę cie...ty wcale go w tej chwili nie obchodzisz.... Ogólnie ludzie są powaleni mysla ze na wszystko mają czas...ze nie napisza jutro tylko za miesiąc...zastanawiaja się itp. Ale czy chociaż przez chwilę ktoś pomyślał ,że przez ten czas rozłąki moze stać się coś od czego nie bedzie odwrotu? Np. ta druga osoba pozna kogoś innego.Kobieta zajdzie z kimś w ciąże... Lub co najgorsze....wyjdzie na ulicę i już nie wróci...ginąc pod kołami rozpedzonego samochodu.... Nosz kuźwa to jest tylko zycie....warto tak zwlekać? Zycie moi drodzy trzeba "brać"tu i teraz, a nie odkładac na później! Powodzenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cooooler
Witajcie, Jestem juz szczesliwym magisterem:)...widzialem sie z moja ex 2 razy w okresie kiedy nie pisalem,nie bylo to chyba dobre rozwiazanie,napisze wiecej wieczorem,albo jutro,bo musze uciekac do pracy.Pozdrawiam wszystkich

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Porzucony i czekający
Do oczy z guzików, Wybacz pytanie, ale czy ten Twój ex nie ma czasem raka? Pytam, gdyż czytałem ostatnio pewien wpis na pewnym forum. Coś tak mi pasują te Wasze historie i dlatego pytam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oczy z guzików
Cooler - gratulacje, życie toczy się dalej :-) Porzucony i czekający - wiem, o czym piszesz. To nie moja historia, choć pewne elementy są podobne, dlatego nie chcę wchodzić w detale. Także dlatego, że on i wspólni znajomi mogą to czytać. Do anonimowej osoby, która zwraca się do mnie bezpośrednio - dziękuję, z pasją i poczuciem sprawiedliwości, mądrze piszesz o tym, jak nie powinny wyglądac relacje międzyludzkie, a jak wygląda ta moja :-( Oficjalnie sprawa jest zamknięta, oficjalnie on zdecydował (tak, jak dziewczyny Marka i innych facetów na tym topiku), więc nie ma go o co pytać. Nadzieja słabiutka wiązała się z tym, że może jednak zmieni zdanie i zechce powrócić. Tak, jak pisałam stronę temu - staram się juz teraz o całej sprawie nie myślec, wymazac ją, zamknąć. Dlatego nawet nie chciałam wracac juz do niej na topiku. Ale poczułam sie w obowiązku wobec Was - żebyście nie myśleli, że "olałam" grono ludzi, z którymi jednak od tygodni czy miesiecy dzielę się przemyśleniami. Nie piszę tego po to, żeby dostać poradę czy pomoc, bo to niemożliwe. Programuję się na konsekwentne myślenie o nowym etapie zycia, jaki niedawno zaczęłam - samotnym, ale nie bezsensownym, bo zajętym prez pracę, hobby, przyjaciół... On się na pewno będzie jeszcze odzywał, kiedyś tak czy inaczej na siebie wpadniemy - ale baśniowo-harlekinowym byłoby myślenie, że to cokolwiek zmieni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
west- na pewno takie kobiety są.. Chociaż czasem mam wrażenie, że urwałam się z choinki.. kiedy znajome mają podejście typu - "wyjeżdzam, jak związek nie przetrwa to co, trudno, nic nie zrobię " (po 2 latach razem np. ). Mimo to za nic nie zmienię mojego podejścia, kocham P. i tyle. Być może takie dziewczyny są bardziej skromne i nie jest ich pełno WSZĘDZIE ? Znajdziesz tę swoją księżniczkę, wierzę w to i trzymam kciuki! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Less
Ciekawe co u Morelki, nie odzywa się?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie. Nie pisałam jakiś czas, ale czytam Was każdego dnia. Trochę się boję tu napisać o sobie teraz, że znowu mnie ktoś zbeszta za tą moją postawę :/ Ale...trudno. Z mężem ostatnio mamy lepszy kontakt, częściej rozmawiamy przez tel i smsy też się pojawiają. A to pisze, żeby jeździć ostrożnie, a to pyta jak wizyta u lekarza itp. Kilka dni temu rozmawialiśmy dość długo, mąż stwierdził, że widzi że się zmieniłam i to mu się podoba. Powiedział, że chce ratować nasz związek i że jakby nie chciał, to by nie pisał, nie dzwonił i nie chciał ze mną utrzymywać kontaktu, ale przecież chce. Mówił, że potrafi posprzątać, wyprasować, ugotować itp. więc do tego nie byłabym mu potrzeba, ale jednak emocjonalnie mu nas brakuje. Skończyło się na tym, że potrzeba nam czasu, żeby nie godzić się tak pochopnie (jak kiedyś, a za chwilę znowu kłótnie) i żeby ta nasza zmiana była trwała. Kilka dni temu dzwonił do moich rodziców mój teść i wspominał im, że chcieliby, żebym u nich spędziła święta. Nie wiem ile w tym prawdy i jak to będzie, bo ja jeszcze nic o tym nie wiem, chyba że czekają z tą informacją do czasu, aż teściowa wróci (bo tak jak wcześniej pisałam pracuje za granicą). Domyślam się, że mój mąż wie o tym pomyśle, bo jego kontakt z tatą się poprawił, teściu nawet wspominał, że był w tym jego nowym mieszkaniu. Z jednej strony mam taką ogromną nadzieję znowu, że to się uda, że musi być dobrze, a z drugiej znowu boję się jak to faktycznie będzie. Wiecie co tak sobie w ostatni weekend myślałam o sobie i zobaczyłam tyle błędów w swoim postępowaniu w małżeństwie, że szok. I nie chodzi o to, żeby brać winę na siebie, bo ja uważam, że wina zawsze jest po dwóch stronach. Ale dzięki tym przemyśleniom wiem, co mogę zrobić, poprawić w sobie. Jedynie pozostaje mi mieć nadzieję, że on też to przemyśli i że na to mu potrzeba tego czasu. Choć pewnie znajdą się głosy, że jestem głupia i po tym wszystkim co mi zrobił i jak się zachowywał nie powinnam liczyć na nic ani myśleć o pojednaniu. Ale mówią, że miłość jest ślepa, może moja taka jest, a może po prostu pomimo wszystko kocham tego człowieka najmocniej na świecie i dlatego nie jestem w stanie myśleć o nim w tych "złych" kategoriach. Mam tylko nadzieję, że nie dostanę od życia po tyłku za to :( Na pewno od ostatniej rozmowy chce mi się wstawać z łóżka, pamiętam o tym, żeby coś tam zjeść, bo różnie z tym bywało. Choć mam dni takie np. jak dzisiaj, że smutno mi, że jestem sama, że popsuło mi się auto i nie mam męża przy sobie, żeby mi pomógł, a przede wszystkim brakuje mi bliskości i tej emocjonalnej, psychicznej, fizycznej. Pozostaje mi tylko wierzyć, że to co mąż mówi jest szczere i że nie robiłby nadziei nie tylko mnie, ale też swoim rodzicom niepotrzebnie. Rozpisałam się, mam nadzieję, że Was nie zanudziłam tymi moimi wypocinami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Porzucony i czekajacy
Do morelki :) Widze, że Ci się układa. Kiedyś Ci pisałem, abyś odwiedziła teściów na święta, było to jakis miesiąc temu, jak to proponowałem, a tutaj proszę, teściowie sami Cie zapraszają. Wszystko zmierza w dobrym kierunku. :) Cieszę się :) Dajcie sobie tyle czasu ile będziecie potrzebowali. Oczywiście nikt Ci nie napisze, że wszystko się ułoży w najlepszy sposób, jednak coś mi podpowiada, że będzie dobrze i za to trzymam kciuki :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Porzucony i czekajacy pamiętam jak mi pisałeś o tych światach, ale jeszcze muszę poczekać, czy teściowie mi to zaproponują, bo tak jak pisałam, ja na razie o niczym nie wiem oficjalnie. Bardzo dziękuję za kciuki i całego serca mam nadzieję, że to coś, co Ci podpowiada, że będzie dobrze sprawdzi się :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cooooler
Witajcie, Nie pisałem,bo jakos nie mogłem się zbierać,ale czytałem wasze posty,jak tylko miałem chwilę i już bałem się,że temat upadnie całkowicie,ale widzę,że w ostatnich dnia dyskusja znowu się ożywiła:)Martwi tylko fakt,że założyciel tematu Mark prawie w ogóle sie nie odzywa,a tu jego posty są najważniejsze!:) Pomijam fakt,że jakiś matoł podszywał sie pod niego,niektórym ludziom naprawdę się nudzi :/ A co u mnie...tak jak pisałem juz rano,udało mi się obronić,ale jakos myslałem,że bardziej bedę się cieszył z tego powodu,tym bardziej,że ciężkie jak cholera te studia były,ale generalnie jakos tak spłyneło to po mnie:/...pewnie gdyby moja sytuacja prywatna była inna,to cieszyłbym się zupelnie inaczej... Po obronie wpadłem w ciąg imprez,prawie 5 dni z rzędu, nie ukrywam było wesoło,ale to jednak nie to co kiedys jak miało się świadomośc,że nie wraca sie do pustej chaty:/ Spotkalem sie z moja ex,wyszlo to wszystko z jej inicjatywy,chciala umowic sie na kolacje,żeby uczcic moja obrone,no i w koncu po przelozeniu tego na kolejny tydzien,zgodzilem sie.Bylo milo nie ukrywam,zadnych dupnych rozmow o nas,o przeszlosci,tylko biezace sprawy,duzo smiechu.No i po tym spotkaniu co dziwne,ona dalej sie odzywala smsy,telefony,prawie codziennie....no i nietstey ja tez sie w to wkecilem:/ tez zaczalem dzwonic i pisac.W zeszly weekend,rowniez z jej inicjatywy poszlismy do kina,tym razem juz nie bylo tak milo, nie wytrzymalem i zaczalem wypytywac o tego goscia,z ktorym zaczela sie widywac po zerwaniu ze mna ( zeby bylo jasne,byl to jej byly facet z ktorym byla przede mna pol roku)Wpadla w furie powiedziala,ze to zakonczona sprawa,miala prawo robic co chciala,bo nie bylismy juz razem i ze nie bedzie o tym gadac....szczerze mowiac wkurwilo mnie to jeszcze bardziej i dalej ciagnalem temat,skonczylo sie tak,ze wyszla mi z samochodu na swiatlach i poszla w cholere....i co????? I na drugi dzien znowu sie odzywa,a ja kretyn znowu odbieram i tak gadalismy araczej gadamy az do dzisiaj przez tel,na przemian milo rozmawiajac i sie klocac...to jest jakas chora sytuacja,ona mowi,ze moze nam sie uda jeszcze kiedys,ale na razie chialaby utrzymac ze mna dobre relacje przyjacielskie,tak naprawde to nie wiem o co jej chodzi,sam nie wiem po co z nia rozmawiam,tylko wrocilem kurwa mac do punktu wyjscia a juz mi sie wydawalo,ze zmierzam w dobrym kierunku,a tu znowu mam hustawke nastroju i niepotrzebne rozkminy :/ Nawet pol godziny temu z nia rozmawaielm i tak sie pozarlismy,ze mi pierdolnela telefonem....nie jestesmy razem juz 3,5 mc a tu dalej takie loty,nie wiem co tym wszytskim myslec.powinienem to odciac gruba krecha i juz tak bylo,bo nie odzywalem sie w ogole,a ona nagle zaczela kontaktu szukac i proponowac spotkania... Ech nie wiem juz co robic,bo tak naprawde to powinienem ja olac,ale z drugiej strony dlaje mi jej brakuje, w koncu to byly ponad dlugie 4 lata...ale czuje teraz,jakbym stal znowu w miejscu:/ Jeszcze po tym wszystkim zaczalem myslec o swietach i sylwestrze,ktore to przez 4 lata spedzalismy razem i boje sie ze wlasnie w tym okresie najbardziej dopadnie mnie zwala....krotko mowiac,pojebane to wszystko... Sorry za chaotycznos tego wpisu,ale jeszce podkurwiony jestem po tej rozmowie przez tel :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cooler- przede wszystkim gratuluję panie magistrze! :D :) Co do Twojej sytuacji..to faktycznie nieźle zakręcone.. Widać, że ona tęskniła, stąd jej telefony, sms-y,propozycje kolacji, wyjść. Być może bała się (i boi) , że CIę straci dlatego co jakiś czas coś mówi o ewentualnym powrocie "kiedyś". Dziwne tylko, że mimo iż nie jesteście teraz razem nadal się kłócicie i to aż tak, że rzuca telefonem czy wychodzi z auta ... Co będzie po ewentualnym zejściu ? Bo sądzę, że nadal brnąłbyś w temat tego jej byłego chłopaka, bo- nie ukrywajmy, każdy chciałby wiedzieć co (!!!) ta druga osoba robiła , kiedy nie było się razem (szczególnie z byłym ). Niedługo święta, może przez ten czas dojdziesz do jakichś wniosków, postanowisz coś. Jedno jest pewne- takie spotkania, kończące się kłótnią nie mają większego sensu. Ani się do siebie nie zbliżacie, ani nie próbujecie o sobie zapomnieć. Ona jeśli chce powrotu powinna wyśpiewać co robiła i że żałuje rozstania, a nie teksty w stylu "przecież nie byliśmy razem..." (od razu dające do myślenia, CO ona musiała robić, skoro nie chce powiedzieć raz i mieć spokój ).. Namieszałam chyba i chaotycznie to wszystko napisałam,no ale wyłapiesz o co mi chodzi :) Uważam, że teraz Ty rozkładasz karty- ona chce kontaktów, ale Ty zdecyduj czy tego chcesz, jak zapatrujesz się na dalsze zycie z nią i czy nie miałbyś pretensji.. Trzymam kciuki! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Greta Garbooo
cooler Zprzykroscia to mowic, ale w wypadku towjej dziewcyzny to trafiles na niezla sucz. Laska ci sie puscila , czy tam zostawila, nie wyszlo jej z innym a teraz wrocila do ciebei i ma jeszcze jakies fochy i robi cyrki. Pewnie rozdrazniona ze jej z tamtym nei wyszlo, zamiast podkulic ogon i byc mila dziewcyzna to ona uskutecznia z toba gry i zabawy w przyjazn, bo przeciez tak najłatwiej się ubezpieczyc, a tak naprawdę pląsa oczami na prawo i lewo czy aby nie ma czegos lepszego. Wybacz cooler ale z tego nic nie bedzie, jak nei zastosujesz terapii szokowej to kicha. Pewnie posypia sie grady porad czyli: poprowadz z laską szczerą rozmowę , ok, ale rozmowa nic nie da bo jak widac laska nie nalezy do szczerych(zamiast porozmawiac o tym jej kochasiu to trzaska drzwiami), moglbys jej postawic ultimatum ze albo jestes ze mna albo nie. Laska oczywiscie nie mając innej gałęzi na boku chwyci się twojej ale biada Tobie bo za kilka tygodni pokaże swoją naturę i znowu bedzie niepewnosc i niewedza co do swoich uczuc. Historia stara jak świat: albo się chce albo nie. Cooler, bądź facetem i zrob to czego ona nie potrafila, odetnij się. Bądźmy konsekwentni i nauczmy sie czegos na błędach innych. Bo sytuacje są dokladnie takei same tylko kazdy z nas wmawia sobie ze ich oblubieniec jest inny. Schematy się powtarzają: ona nie wie czy chce, wiec ty sei starasz, wiec ona jednak wie ze juz nie chce, ty sie zalamujesz i pokazujesz jaki jestes kochany mis, a jej sie odbija tym bo potrzebuje szoku. Sytuacja znana wszystkim porzuconym, znana dla niedojrzalych i niegotowych osob związku. Rozpieszczonemu dziecku -głaskanie nigdy nie pomogło. Ja tez popolenilam ten błąd, u mnei sie skonczylo tragicznie, ale po 4 miesiącach wycchodzę z tego silna jak skała. A przede wszystkim oceniam sytuacje takie jakie są a nie jakie bym chciała żeby były. A do reszty osób w niedoli( czy doli): Dajcie sobei szansę, sprobujcie pobyc samemu, ale nie tydzien czy dwa odliczajac dni od ostantniego smsa! Nie trudno zauwazyc tutaj prawidlowosc: ci co byli na tyle silni aby się odciąć, zaznali szczescia. A trzymanie się kurczowo przeszlosci nie prowadzi do niczego dobrego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oczy z guzików
Mądrze piszesz Greto. Trudno nie traktowac twoich rad poważnie, zważywszy, w porównaniu z Twoimi doświadczeniami (czytałam Twój topik :-( ) nasze wydają się wzdychaniami gimnazjalistów do ich "miłości" kolonijnych...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dokładnie miałem napisać tak jak Greta Garbooo. Cooler powiedz jej że albo wyjaśniamy sobie wszystko, jesteśmy razem i staramy się coś odbudować i ona się zaangażuje i przestaje stroić fochy albo szukaj szczęścia gdzie indziej. Wiem, że łatwo się pisze ale ja w mojej sytuacji przez około pół miesiąca byłem "ciepłym misiem" i po tym praktycznie cisza chociaż potem jeszcze się łudziłem drugie 2 tygodnie. Teraz, choć boli, wiem, że to koniec z tym, że ja co prawda nie trafiłem na "niezłą sucz" tylko na bardzo zimną, obojętną i egoistyczną osobę, która kiedyś wydawała się sympatyczną i miłą dziewczyną... Powodzenia wszystkim szczególnie tym, którzy w niedoli żyją w małżeństwie. Saluto... ! P.S. Ja już szukam KlementynkaAh 2 u siebie w mieście :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeszcze tak dla kontrastu. Widzisz cooler Twoja BYŁA dziewczyna umówiła się z Tobą na kolację aby uczcić Twoja obronę. Moja, wówczas OBECNA dziewczyna kiedy ja kończyłem studia, a kończyłem niełatwy kierunek, owszem pogratulowała mi i na tym koniec. Na pomysł żadnego świętowania nie wpadła co mnie zresztą raczej nie zdziwiło. Mimo, że obrona to raczej formalność to kończy się pewien etap i miło byłoby gdyby bliska Ci osoba cieszyła się tak jak Ty i chciała to jakoś okazać, coś zorganizować. Zawsze wtedy mówiłem sobie "zejdź na ziemię" Cóż bywa... Pozdrawiam i już nie męczę swoimi ponurymi historiami :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Greta Garbooo
oczy z guzikow Moj temat wbrew pozorów nie jest o tym czego dotyczy temat, bo to jest calkowicie inny rodzaj bólu, na innej płaszczyźnie. To co się stało tylko pokazuje jak może skonczyc sie wlasnie taka milosc 'gimnazjalistow'. Bo do czerwca tego roku wlasnie tak to wyglądało: szarpanina i pełen gier pokaz sił. Nie wmawiajmy sobie rzeczy ktorych nie ma ani nie dorabiajmy teorii do sygnałow robionych z grzecznosci. Ja czuję się wygrana po 4 miesiącach, spotkałam kilka mężczyzn z ktorymi moglabym coś więcej zdziałać, tylko nie jestem na to gotowa oraz po prostu nie obdarzę nikogo takim zaufaniem na jakie by zasłuzył. Spotkałam ich i w dwóch naprawdę widzialam wielkie zaangazowanie, a to znaczy ze są inne osoby. w lutym tego roku nie moglam na nikogo spojrzec, z reszta na mnei tez nikt nie chcial spojrzec, bo bylam smutnym kłębkiem nerwów. Teraz promienieję. Męzczyzni zaczepiaja mnei na parkingach, na basenie gdzie jestm bez makijażu proszą mnei o numer telefonu. Widzę po sobie że odżyłam, ze wrocilam do siebie. Ktorys z mezczyzn napisal ze on juz nigdy sie nie zaangazuje zeby nie zostac zraniony. To jest naprawdę wielki bląd wmawiac sobei takie nastawienie. Bez duzego zaangazowania nigdy sie nie zazna prawdziwego uczcucia. Bedziesz sie kontrolował na kazdym kroku czy aby nie za bardzo, czy aby nie za mocno. To nie o to chodzi. Ja przeanalizowalam moj zwiazek naprawde wzdluz i wszerz, wiem ze popelnilam duzo błędów, ze bytnio naciskalam i kontrolowałam, ale nic nie bierze sie z niczego. Nie bylo zaufania. A jej brak nie powstał z nikąd. Ja się zakocham i pokocham kogos calym sercem, z tą roznicą ze ktos musi na to zasluzyc, poobserowac, dodac rozsądku. Czas samotnosci pozwolil mi przeanalizowac wlasne blędy, nie tylko czyjeś, ale wlasnie w samotnych wieczorach poznajemy siebie. Teraz badam siebie, swoje zachowania, gdy będę wiedzieć co tak naprawdę mogę komuś zaoferowac, i nie chodzi mi tylko o dobry seks i przytulanie, czy rozmowę ale o dystans do tego, ze kazdy czlowiek potrzebuje innej bliskosci i ma rozne zapatrywania. A przede wszystkim nauczyc sie akceptacji, nie walczmy ze sobą ani z ukochanymi, tylko albo zaakceptujcie wady albo przemyslcie co tak naprawde chcecie. Ostatni akapit kieruję nie do tych co walczą z bolem po rozstaniu bo nie zrozumieją, ale do tych co juz zrozumieli ze ktos odszedl albo odeszła. Pamietajcie ze jemu moglo sie cos nie podobac, czegos nie akceptowal i po prostu podjął taką decyzję. Uszanujcie ją i pogodzcie się z nią- to jest największy ambaras. Wszyscy są ludzmi i sa zdolni do podejmowania decyzji, to ze ktos odszedl, nie znaczy ze to byla wasza wina, po prostu mu nie odpowiadaliście. Czy jakby wam powiedzial ze macie sie zmienic to byscie to zrobili? Wątpię.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Greta Garbooo
troche wam popiszę bo mam wenę;) Wszyscy rozpatrujecie to w kategoriach: zadzwonil, nie zadzownil, napisal nie napisal. To są krotkoterminowe zachowanie. Sprobujcie zauwazyc ze dana osoba kieruje się wyzszą polityką. A to ze jakis odlam zleci i tak wyjdzie ze sie odezwie-nie dorabiajcie do tego teorii. Pamietajcie: decyzja została podjęta. ALe do niektorych groch o sciane i niestety przewazaja tutaj kobiety, szczegolnie jedna mężatka. Tak krotkowzrocznie patrzy na to wszystko, nie mowie zeby miala odejsc bo co jak co to o malzenstwo ise walczy. Ale to co u niej nie wrozy nic dobrego, przeciez za kilka lat moze byc to samo. To co oni robią to nie jest rozwiązywanie problemow to jest załagodzenie. DLaczego młoda kobieto nei dostrzezesz tego co się dzieje? Mąż się wyprowadził, zrobil ogromny krok. Postaw się w jego sytuacji, pomysl przez chwilę: jakie uczucia musiałyby tobą targać zebys się wyprowadziła od męża? Trudne prawda? Musialyby być to straszliwa niechęć. A teraz sobie wyobraż czy wasze utrzymywanie kontaktu pomagałoby? Tak wiem-jestescie rodziną, ale czyz ze swoja mama czy tatą nie byliscie zwiazani zeby mozna się odciąć na jakis czas. Mozna wszystko -tylko trzeba chcieć. W twoim wypadku naprawdę pomoze terapia szokowa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Greta Garbooo
Jeszcze taka dygresja świateczna. Nie przesadzajcie z tym okresem swiatecznym, to naprawdę zaledwie tydzien, dla niektorych jeszcze krocej. Oni tez nie są ze stali i mogą sie troche otworzyc, ale to neikoniecznie bedzie dla was zielone swiatlo. Nie robcie glupich rzeczy, bo potem bedziecie zalowac. Pamietajcie: wiecej dystansu. A swieta sa nei tylko dla par, ale rowniez na podsumowanie roku, dokonan osobistych, rozliczenie sie z rodziną a takze postanowien noworocznych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam serdecznie. Siedzę od godziny 5 rano i przeczytem wszystkie posty od początku..wiele ciekawych rad, choć postanowiłem mimo wszystko napisać swoją historię.. Byłem z dziewczyna 5 lat..w sierpniu 2011 roku mieliśmy wziąć ślub...wszystko zarezerwowane itp..w czerwcu bieżącego roku, usłyszałem niespodziewanie że nie chce że mną być, że chce odpocząć, że nie może mi powiedzieć że mnie nie kocha ale chce zakończyć masz związek... Nie wierzyłem w to, przyjąłem to z ogromnym bólem..pisałem przez tydzien jak opętany..i to był mój błąd..po tygodniu dowiedziałem się że moja naj, spotyka się ze swoim byłym(z którym była tylko pół roku!)..kolejny cios, znowu nie wierzyłem, pojechałem do niej zapytac się prosto w twarz czy to prawda...powiedziała mi że tak.. Od tego momentu choć czułem się jak ostatnia szma** nie napisałem ani jednego smsa...najlepsze jest to że dziś jest grudzień, minęło 7 miesięcy a ja ciągle ja kocham, pomimo krzywdy jaką mi wyrządziła...ona jest z związku z tym gościem i wiem że jest im dobrze... Jutro ma urodziny nie wiem czy w ogóle coś do niej napisać..ale ludzie proszę pomóżcie mi...jak to możliwe że po takim czasie zachowuje się jak ostatnia ciota i płacze jak debil za moja kobieta? Wszystkich znajomych oszukuje i gram że wszystko jest ok, że zapomnialem a tak naprawdę to strasznie mi to leży na sercu i nie umiem sobie z tym poradzić.. Niewiem już jakich prob się łapać, sport, inna kobieta..nic nie daje..cały czas myślę tylko o niej, śni mi się co noc..a ona już sobie życie na nowo ułożyła... Kochaam ja strasznie, widocznie ona mnie nie nigdy.eh..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Porzucony i czekający
Greta Garboo całkowicie się z Tobą nie zgodzę jeżeli chodzi o Morelkę i jej małżeństwo. Czyżbyś zapomniała na czym polega przysięga małżeńska? Uważam, że morelka słusznie czyni czekając i być może w przyszłości da mężowi drugą szanse - to będzie jej decyzja. Powiedz mi proszę gdzie jest napisane, że nowo poznana osoba będzie lepsza i nas nie skrzywdzi bardziej? Piszesz, że zrozumiałaś kilka rzeczy, że wiesz czego teraz będziesz oczekiwała od swojego przyszłego związku, jednak widzę, iż całkowicie nie wiesz na czym polega miłość, o niej tutaj wszyscy piszemy. Miłość to danie siebie, a nie branie - a wydaje mi się po Twoich ostatnich wypowiedziach, właśnie chodzi bardziej o branie, aniżeli o dawanie. Twój wybór i szanuję go, jednak nie gań morelki za to, że chce ratować swoje małżeństwo. Ja mam w wielu kwestiach podobne stanowisko do Twojego i też uważam, że czas jest najlepszy w tych wszystkich zgromadzonych tutaj historiach, jednak postaw się w sytuacji większości ludzi piszących tutaj. Oni to przeżywają na świeżo, Twoja historia jest już HISTORIĄ, a u nich do HISTORII jeszcze musi trochę czasu upłynąć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Porzucony i czekający
Do badsanctalus Nie pisz życzeń urodzinowych. Ona na to liczy, zdziwi się dlaczego nie napisałeś. W jej obecnym związku nastąpi taki moment, że jej się znudzi, wychędożą się na wszystkie możliwe sposoby i zacznie sobie przypominać o Tobie. Pięć lat to nie mały okres i na pewno w waszym związku były chwile które mile wspomina, jednak aby sobie to uzmysłowić musi od życia dostać w ...... Postępuj dalej tak jak postępowałeś, spotykaj się ze znajomymi, poznawaj nowe kobiety, ćwicz, podróżuj - żyj bez niej. Jeżeli po takim czasie dalej masz z tym problem to zastanów się nad pójściem do specjalisty. Ponoć bardzo pomaga - ja osobiście nigdy nie pójdę, stoję na stanowisku, że każdy człowiek powinien sobie sam radzić ze swoimi problemami, bo w przeciwnym razie kiedyś pęknie. Jak masz taką potrzebę pisz tutaj co jakiś czas, to pomaga - mi nawet bardzo. Staraj się do tego wszystkiego zdystansować. Staraj się znaleźć jej wady a nie zalety i uzmysłowić sobie że to ona popełniła błąd zostawiając Ciebie i ty niczym nie zawiniłeś. Masz pytania, pytaj, masz słaby dzień pisz, chcesz płakać płacz (to nie wstyd). Z biegiem czasu spostrzeżesz się że masz wspaniałe życie i że to jej strata, iż nie chciała go przejść u Twego boku. Jeżeli chodzi o odzyskanie to jest kilka sposobów, ale to wszystko wymaga czasu!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość LESS
Do porzucony i czekający: To wszystko co mówisz to jednak dla wielu z nas piękna teoria. Konstrukcje psychiczne ludzi są na prawdę różne i każdy przeżywa swoje problemy w różny sposób i różne piętno na nim odbijają. Na siłę nie da się zmienić swojej osobowości - niestety...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dzięki za odpowiedź. Tylko że ja nie sądzę aby ona na to liczyła..przecież obydwoje się nie odzywamy. I z tego co wiem napewno jest jej dobrze z tym byłym..5 lat to szmat czasu, dlatego tak ciężko jest się mi ogarnac...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Greta Garbooo
Porzucony i czekający Wyraźnei napisałam ze w sytuacji morelki nie jestem zwolennikiem rozstana acz terapii szokowej. Nie ganię jej za to ze czeka i ze walczy. Ale sztuką jest walczyć z GŁOWĄ oraz zeby wyciagać wnioski. Czy nie odzywając sie i zadbac o siebie to jest zlamanie przysiegi małzenskiej? Nie sądzę. Staram sie zauwazyc ze jesli dobrze morelka tych problemow nie rozwiąże , to ktorys z kolei kryzys moze skonczyc się wlasnie zle. Nigdy nie napisalam o odejsciu, tylko o probie zrozumeinia zaisntialej sytuacji. Piszesz o milosci, i o dawaniu siebie a nie tylko braniu. Ale czyz kazdy tutaj wlasnie NIE ZACHOWAL TEJ ROWNOWAGI w dawaniu ze sytuacja sie tak skonczyla? Pomysl o tym, bo ja uwazam ze milosc to nie tylko nieszczescie i dawanie siebie, ale wlasnie symbioza w pelni swiadoma dwoch ludzi w pelni zdolnych podjac decyzje ze chca byc razem. Piszesz o dawaniu, ok, ale czyz nie bedzie to piekniejszy dar jesli bedzie on plynal nie tylko z serca ale rowniez i rozumu? Czyz rowzwinieta i zadowolona z zycia osoba nie jest lepsza od utesknionej i umeczonej, myslacej wiecznie o ukochanym. No tak, ale zapomnialam ze kazdy musi sie upodlic aby pokazac ze kazda cząstką należę i się oddaję. Nie mowie tego zlosliwie bo sama przez to przeszlam, ale chce uchronic wszystkich przed uczuciem bezsilnosci i zszargania sobie osobowosci. Tak samo ostatnia sytuacja, gosc po 7 miesiącach nei daje sobei rady, bo jedną nogą jest w związku jeszcze. Dlaczego nie pozwoli sobei przed znajomymi na chwilę zaloby, dlaczego udaje\? Zamiast skupic siłę na tym zeby zapomniec on niweczy się na pokazaniu znajomym ze jest dobrze. Nie! badsantaclaus Idz z kolegami na wódkę, powiedz ze jest zle , niech nie mowia przy tobei o niej. Pozwol sobei pomoc. SKąd wiesz ze jest jej dobrze z nowym?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
west- nie szukaj, miłość sama przyjdzie:) aczkolwiek trochę "pomóc" jej możesz.. :) morelka- Ty moje zdanie znasz na ten temat, wiesz, jak wg mnie powinnaś postąpić, jak to rozegrać. Cokolwiek zrobisz- mam nadzieję, że będzie tak,jak tego pragniesz :) Mark- co z Tobą ?:>

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
badsantaclaus- witaj, dobrze, że tu piszesz, zawsze to jakiś "azyl", gdzie wszystko można z siebie wyrzucić.. Moim zdaniem nie powinieneś wysyłać jej zyczeń urodzinowych, bo po co? Niech poczuje, że już nie piszesz, nie dzwonisz, nie myślisz o niej. Minęło 7 miesiecy- długo. Gdyby chciała -wróciłaby, chociaż możliwe, że brak jej odwagi. Byliście 5 lat razem, nie wierzę, że nagle przestała kochać. Może czegoś brakowało jej w waszym związku, może przestraszyła się ślubu? Wiem, głupio to brzmi,bo jeśli się kogoś kocha to raczej pragnie się ślubu albo przynajmniej jakichś deklaracji. Ale są rózne kobiety, może ona faktycznie przestraszyła się tego wszystkiego. A nie dawała jakichś znaków, nie spotykała się z nim wcześniej, nie kojarzysz nic? Nie kontaktowała się z nim kiedy zaczęliście być razem? (chodzi mi o to, jak duża była ich zażyłość przez te pół roku bycia razem i co było powodem ich rozstania? Ty? ). Tak czy inaczej nie pisz. Daj sobie spokój. Skoro ona ma już inne życie, Ty nie licz na to, że nagle odpowie na Twojego sms-a z życzeniami, po co rozbudzać nadzieje? Zyj tak jak dotychczas, zajmuj sobie czymś czas, znajdź sobie nowe hobby etc. I pamiętaj , że nikogo nie zmusisz do miłości.. Być może z tamtym jej nie wyjdzie i będzie chciała wrócić, ale Ty nie możesz na to liczyć. Musisz być twardy i iść dalej. Jeśli nie zrobiłeś nic złego, co mogłoby wpłynąć na jej decyzję o rozstaniu- jedyną osobą ,która powinna się smucić i obwiniać jest Ona.. Głowa do góry:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Własnie najlepsze jest to, ze to bylo niespodziewanie... Nie odczulem kompletnie nic...Dobra aktorka :P W sumie dopiero po czasie sie dowiedzialem, ze juz pod koniec naszego zwiazku z nim cos tam świrowała. Co bylo powodem ich rozstania ? Byli ze soba pół roku, i jemu cos w głowie sie pomieszało, i poszedl z inna. :] W sumie sa siebie warci chyba :) Nie pisze nic, juz od czerwca, ona tak samo do mnie. Jej brak strasznie mi przeszkadza, jej pewnie nie. Ale trzeba dac rade.. Dziekuje slicznie za szybką odpowiedz i rady.. Tak czy siak jeszzcze nie raz mi łezka poleci, ale czas mam nadzieje ze mi pomoze..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mark09
Czytam wszystko na biezaco - ostatnio nie mialem za bardzo czasu na pisanie, postaram sie nadrobic to w weekend. W skrocie: u mnie nic sie specjalnie nie wydarzylo jesli chodzi o kontakty z moja ex, tzn nic nadzwyczajnego. Troche ona pisala do mnie, ja do niej, nawetz qdzwonila ze 2 razy sama z siebie (wydaje mis ei ze wiem dlaczego - napisze o tym potem), nic powaznego. Ja sobie po pewnym takim razie zrobilem troche nadzieje, ale jakos w w zeszly weekend po imprezie podobno dzownilem do niej w nocy (nie pamietam tego) i troche jej nawrzucalem za cala ta sytuacje miedzy nami. Ona niby sie nie obrazila, ale od tygodnia znowu podchodzi do mnie z mega dystansem. Wczoraj napisalem do niej czy to o to chodzi, ze od tygodnia mnie unika a juz bylo dobrze (tzn normalnie, zdrowo) - ona zadzwonila, ze to przez ten telefon w nocy, ze dac mi palec to chce cala reke i ze ma teraz bardzo ciezki okres w zyciu ale nie chce o tym ze mna rozmawiac. Powiedzialem jej, ze ok i ze jakby zmienila zdanie to wie jak mnie znalezc. Wiec teraz znowu bedzie dluzsza przerwa w kontakcie, az ona sie odezwie, bo ja jzu nei zamierzam. Oczywiscie dzis wieczorem znowu mamy jakies wspolne urodziny znajomej, ale nie bede z nia rozmawiac - wyraznie powiedziala dzis, ze nie chce sie dzielic swoimi problemami. Nie bede sie przeciez narzucal. Nie to nie, juz w przeszlosci wielokrotnie ponizylem sie i jesli sie czegos nauczylem przez te pol roku (w sobote minelo pol roku, to tez mialo wplyw na ten telefon), to to, ze trzeba przede wszystkim szanowac samego siebie. Jesli nie bedzie miala sie do kogo zwrocic i bedzie chciala ze man porozmawiac (watpie szczerze mowiac), to sama sie doezwie. Ogolnie to troche sie uspokoilem, chyba czas rzeczywiscie jakos leczy rany. Juz nie jest dla mnie ogromna tragedia, ze nie jestesmy razem. Fakt, jest mi smutno i czasami cos mnie chwyci, ale staram sie o tym nie myslec. Wiem, ze zjebalem tym telefonem po pijaku w sobote, ale to byla dosyc specyficzna sytuacja - o tym tez opowiem w weekend.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×