Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

wiecznie_steskniona

chłopak mnie rzucił :(

Polecane posty

Ja również pomyślałam w pewnym momencie czytania tego topicu ze moze on jest gejem bo jakos mi tu nie pasuje to czekanie do ślubu, nie wiem moze i faktycznie tacy faceci jeszcze są, ale szczerze wątpię w to..... I ten ciągly brak niby uczucia, ze kocha ale zaraz nie kocha nie wiem normalny czlowiek jak jest z kimś powiedzmy rok to chyba wie albo pasuje mi i kocham albo nie pasuje cos i wiem ze nie pokocham.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
naprawdę nie jest ani gejem ani impotentem. nie uprawialiśmy seksu, ale inne rzeczy były. czasem sobie myślę, że może zbyt przytłoczyłam go swoją osobą i nie dałam powalczyć o siebie. ale to w tym momencie nieistotne i dzięki za ostrzeżenie. West, przeczytałam Twoją historię, widzę, że też łątwo nie miałeś, ale wyszedłeś z twarzą. na gg jak pisałam wyżej - nie jestem gotowa. ale jakbyś miał kiedyś ochotę - napisz do mnie na platki_sniadaniowe@interia.pl . nie jest to mój oficjalny mail, taki do użytku publicznego, więc go nie sprawdzam zbyt często, także daj znać tutaj, że napisałeś (i np o której - tak jakby jakiś debil chciał się podszyć) i serdecznie polecam melise na takie chwile. naprawdę mi pomaga. przynajmniej się aż tak nie stresuję. ale i tak wyobraźnia płata mi figla, że On przyjdzie do mnie wieczorem, bo już jutro się rozjeżdzamy. mimo, że wiem, że lepiej jakby mnie nie widział już do końca roku.,i dla niego i dla mnie, to będę nasłuchiwać :( wiem, że kupił mi prezent na gwiazdkę.. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiecznie_steskniona napisałem maila na podany adres. Dokładnie o 23.07. Dla dalszego uwiarygodnienia mój adres mailowa składa się z mojego imienia oraz czterech cyfr. Podam Ci dwie tutaj: *54* Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam ponownie wszystkich muszę tu coś napisać, bo inaczej znowu zrobię jakąśgłupotę i napiszę do Niego. minęło trochę czasu, ale ja oczywiście zrobiłam kilka błędów po drodze, tzn. napisałam do Niego. ale on też nie jest konsekwenty. dzień przed wyjazdem nie wytrzymałam. chciałam go zobaczyć jeszcze przed Świętami. zadzwoniłam i poprosiłam o rozmowę. przyszedł. tej rozmowy akurat nie żałuję, bo szczerze sobie powiedzieliśmy kilka rzeczy, uspokoiła mnie trochę, bo zobaczyłam, że też tęsknił. powiedział, że dwa dni wcześniej był na mnie zły i był pewien, że to koniec, ale przez kolejne dwa czuł się strasznie samotny, myślał o mnie i nie mógł spać przez to. na moje pytanie co myślał, odpowiedział, że wolałby nie mówić. ja skomentowałm to czymś w stylu "aż tak źle, co?", a on z pełną powagą powiedział, że wręcz przeciwnie, tylko nie chce mi robić nadziei. Powiedziałam mu jeszcze, że wiem, że on potrzebuje czasu, bo moim zdaniem jest zagubiony w życiu, a jeśli siebie nie odnajdzie to nie będzie znał swojego miejsca w związku. on się zaśmiał i powiedział ciekawą rzecz. otóż był u spowiedzi i ksiądz.. powiedział mu dokładie to samo. żeby się ogarnął i odnalazł. na pokutę zadał mu następujące zadanie: miał wziąc kartkę papieru, napisać n nim trzy rzeczy na których mu zależy i dążyć do ich zrealizowania. swoją drogą niezły ksiądz. aż mi się zachchiało iść do spowiedzi, a nie byłam dobre kilka lat. Jak pisałam, tej rozmowy nie żałuję, jedyne czego żałuję to faktu, że się całkiem nieźle poryczałam wtedy. bo dał mi ten prezent o którym mówiłam, że wiem, że kupił. spytałsię czy przyjmę, bo kupił go z myślą o mnie. zgodziłam się. i prezent okazał się cudowny. coś tak do mnie pasującego, wiążacy się z pewnym wydarzeniem z przeszłości. i jak go odpakowałam to się po prostu poryczałam jak głupia. a on mnie prztylił i trzymał w ramionach. nie takie zwykłe przytulenie, tylko takie długie.. a później mnie zaczął delikatnie całować.. rozstaliśmy się ze dwie godziny później, jeszcze jak wychodził to tak patrzył na mnie.. takim wzrokiem :( życzył wesołych świąt i poszedł. Święta zero odezwu. jakoś się trzymałam, bo byłam w domu, dużo zajęć, poza tym byłam przyzwyczajona, że jak jestem w domu to się z nim nie widzę. miałam oczywiście gorsze momenty, ale jakoś dałam radę. w przeddzień wyjazdu jednak się złamałam. miałam zdecydowanie najgorszy dzień od rozstania. napisałam mu smsa. bo chciałam dostać JAKIKOLWIEK znak życia od Niego. sms był prosty. brzmiał "hej, jesteś już może w krakowie?". nie wiedizłam co odpisze i nie wiedziałam co mu później napisać, kilka pomysłów miałam w głowie, ale on nie dał mi szansy na pomślenie, zaskoczył mnie, bo tylko co odłożyłam telefon, zadzwonił. rozmowa trwała minutę, powiedział, że jest od dwóch dni już i kiedy ja przyjeżdzam, ja na to że jutro i (tutaj zawaliłam) czy wyjdzie po mnie na dworzec. zawsze wychodził i pomagał mi nieść bagaż, bo wiecznie mam super ciężki. a on, że "oczywiście, SAM O TYM MYŚLAŁEM". umówiliśmy się, ale już wiedziałam, że wszystko spartoliłam. ale jak człowiek nie myśli to proszę. na następny dzień byłam na siebie zła że coś takiego wywinęłam, chociaż trochę się cieszyłam, że Go zobaczę. nie było źle, pogadaliśmy o głupotach typu świąteczne prezenty, zawiózł mnie na mieszkanie. Weszliśmy, moja współlokatorka była. pochylił się chcać ściągać buty, ale jakoś się cyba rozmyślił i powiedział tylko, że musi leciec. no ja "OK". chciał mi dać buzi, nie wiem czy w policzek czy w usta, ale ja się trochę odsunęłam. ale on się akby trochę jeszcze bardziej nachylił i pocałował mnie w polczek. i wtedy znowu mnie naszło :/ jednak było lepiej, jak go nie widziałam, bo w momencie jak wyszedł znowu wszsytkie emocje we mnie zaczęły wzrastać. wieczorem już było okropnie, w dodatku dostałam gorączki, byłam przemęczona podróżą i nie myślałam i ZNOWU do niego zadzwoniłam, czy mi nie pójdzie do apteki po leki. a on że OCZYWIŚCIE. @#$#@$@#$!!!! przyszedł i znowu zaczęłiśmy gadać o głupotach, ale we mnie mocje sięgały zenitu. zauważyl to. z drugiej strony nie mogliśmy swobodnie porozmawiać, bo moja współokatorka była. ale widziałam, że jemu też nie jest łatwo. dodatkowo, muszę powiedzieć, że on ma duży referat na poniedziałek do zrobienia i na pewno przez weekend nad nim ostro siedzi i musi się skupić. generalnie mam mętlik w głowie, ale postanowiłam, że kontakt już na pewno ograniczam do minimum, bo moje wygłupy nikomu nie służą. ciężko będzie, bo i tak będę go widywać, ale będę się starała. a jak mnie najdzie ochota znowu na pisanie do niego to zacznę tutaj pisać. pomaga. a sylwestra oczywiście spędzaliśmy osobno. ja byłam u znajomych i generalnie, jeśli ktoś znał mnie i jego i się dowiedział że ze mną zerwał to był w raczej ciężkim szoku. i wciąż we mnie siedzi ta głupia nadzieja, że jednak kocha, że jednak wróci.. mieliśmy tyle wspólnego, odpowiadał mi jego charakter, jego wygląd.. nie wiem skąd wynika jego zachowanie w tej chwili. czy to sentyment, czy chciałby być przyjacielem, czy co? na pewno mu zależy w pewien sposób na mnie. tylko jak bardzo? czasem mi się wydaje, że on to wręcz zaplanował, że zerwał już z myślą, że wróci, tylko po jakimś czasie, że będie sobie walczył i to będzie romantyczne. kiedyś dawno, jak się pokłociliśmy z jego winy, przyszedł a ja mu oczywiście wybacyłam od razu, poweidział wtedy, że trochę żałuje, że go tak od razu przyjęłąm, bo wolałby się bardziej postarać (czy coś w tym stylu, nie pamiętam tak dokładnie), bo "takiej dziewczyny jak ja nigdy by sobie nie odpuścił". i bądź tu mądry.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość TeżPłacząca
bardzo poruszyła mnie Twoja historia, aktualnie tez przezywam trudne chwile...czuje, że wszystko zmierza ku końcowi...(też po 3 latach związku)...Z tego co piszesz Twojemu facetowi jednak musi nadal zależeć. Sam fakt, że poleciał do apteki dobrze o nim świadczy, ja myślę, że on po prostu się pogubił, ale z czasem ochłonie i zrozumie, pewnie będzie chciał wrócić. Daj mu teraz czas, nie odzywaj się, wiem, że to trudne...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie wiem jak rozgryźć tego Twojego faceta, dziwny jakiś. Sam nie wie czego chce. Ja myślę że powinnaś z nim porozmawiać jasno i otwarcie żeby wiedzieć na czym stoisz. Albo jesteście normalną parą albo do widzenia. Innego wyjścia nie widzę. Bo to jego zachowanie wobec Ciebie jest zmienne jak pogoda ja bym się dawno wściekła i go kopnęla nie powiem gdzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
właśnie to mnie wkurza - że to ja powinnam go już kopnąć dawno, ale nie potrafiłam nigdy. ale na razie się odzywać nie będę. chcę starać się życ normalnie, czas pokaże co będzie. TeżPłacząca - jaka jest Twoja histiria? odnośnie apteki to świadczy tylko że jest dobrym człowiekiem, bo nikt takiej rzeczy raczej nie odmawia..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Chyba Ci trudno olać go, bo on taki milutki, biega po Ciebie na dworzec i do apteki... Z tego co piszesz, on chyba jest równie zagubiony, co Ty. Nie rozumiem faceta. Zachowuje się, jakbyś była strasznie ważna dla niego, a tu nagle zrywa. Chyba najlepszym sposobem w tej sytuacji byłoby odsunięcie się od niego. Żeby poczuł brak Twojej obecności. Cały czas przy nim byłaś i jesteś, widzicie się codziennie. Jeśli nagle "znikniesz" w jakiś sposób z jego życia przynajmniej trochę i na chwilę, powinno mu to dać coś do myślenia. A tak poza tym, ładnie piszesz. Bardzo obrazowo przedstawiasz uczucia, aż mi się łzy w oczach pojawiły:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość TeżPłacząca
Poznałam go tak zwyczajnie, na imprezie. był kumplem brata mojej przyjaciółki. niedługo potem zostaliśmy parą. Było dobrze, wiadomo większe i mniejsze kłótnie czasem się zdarzały, ale potrafiliśmy dojść do porozumienia. w maju 2010 los tak pokierował moim życiem, że zamieszkaliśmy razem ( ale nie dlatego, że oboje tego pragnęliśmy, zamieszkaliśmy razem z powodu traumatycznego doświadczenia, które mnie w życiu spotkało, po prostu podjął decyzję, że się mną zaopiekuje ) było to bardzo szlachetne z Jego strony, ale wiedziałam, że nie był gotowy na taki krok...od tego czasu zmieniło się w zasadzie wszystko...Mam wrażenie, że nie jestem już z tym samym człowiekiem, tęsknie za Nim, takim jakim był kiedyś...Nasze życie wygląda tak, że on wraca z pracy, ja mu podaje obiad(bo wracam z pracy wczesniej), jemy w ciszy, albo rozmawiamy o Jego pracy i o tym jaki to On jest zmęczony, po czym siada przed kompem, lub tv i tyle go widzieli...:/ nie spędzamy razem czasu, kocham go, tęsknię, chciałabym coś zmienić, ale sił mi brakuje...praktycznie każdy gest z mojej strony kończy się kłotnią, czuje, że On jest zmęczony mną, czuje, że jestem dla niego nudna, trudno mi to opisać, w jego oczach: jestem pewnie gderliwą babą, bo proszę, żeby umył naczynia, albo chociaż wyniół śmieci. o wszystko muszę się po 100 razy upominac, sam od siebie niczego nie zrobi...nie wiem z czego to wynika. znam dobrze jego rodziców, ich rodzina normalnie funkcjonuje, dzielą się obowiązkami, widać po nich, że się kochają, więc to nie jest kwestia wychowania...Myślę, że może Kraków go zepsuł ( bo zanim mnie poznał mieszkał 1,5 roku w Krk i pewnie tam nauczył się niechlujstwa) nie wiem co robić, nie chce spędzić życia z kimś takim, z drugiej strony kocham go i mam ciągle orzed oczami Jego, takiego jakim był keidyś. starał się, pomagał, weekendy spędzaliśmy razem, więc jakaś namiastka wspólnego życia już byla, jednak wtedy było inaczej...On twierdzi, że mnie kocha, ale przecież miłość okazuje się czynami...Ok czasem mnie czymś zaskoczy: np.zrobi zakupy, lub odkurzy, ale jest to baaardzo sporadycznie. dzisiaj np. wstał o 12stej, wziął kąpiel i od tego czasu cały czas gra na kompie...słów brakuje, wczoraj po alkoholu oczywiscie troche się pokłóciliśmy i przez to dzisiaj zamiast porozmawiac o problemie, on woli bezsensownie siedziec przed komputerem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kwiat_śniegu - jest dokładnie tak, jak piszesz i tak też mam zamiar zrobić. będzie to wymagało ode mnie sporego wysiłku, ale muszę, bo kończę studia, czas sie zabierać za pracę magisterską, na uczelni sobie zrobiłam trochę zaległości prez ten cały stres, ale mam po mamie głupią cechę - jak się czymś przejmuję, to na całego :/ i dziękuję za komplement, szczerze takiego się nie spodziewałam :) TeżPłacząca - Twoja historia jest strasznie smutna :( a w ogóle śpicie w jednym łóżku? i czyje jest to mieszkanie, w którym życiecie teraz? może lpiej, jeśli znalazłabyś (lub On) inne gniazdko, żeby odpoacząc? nabrać dystansu i zdecydować co dalej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość TeżPłacząca
śpimy razem, seks raz na kilka dni, chociaz od pewnego czasu robię to raczej dla świętego spokoju. Ale to chyba wiadome, że jak się w życiu nie układa to i na ,,to''człowiek nie ma chęci. mieszkanie jest teoretycznie moje, ale pieniądze mamy wspóne, a że On więcej zarabia, to też ma większy wkład w utrzymanie, zresztą nie mogę go wygonić z dnia na dzień, On w zasadzie nie miałby się gdzie podziać, do rodziców napewno nie wróci, bo takie ma zasady. zastanawia mnie jedno, ponoć psychologicznie uwarunkowane jest, że jeśli facet szanuje i dobrze traktuje swoją matkę to i kobietę będzie dobrze traktował. On o swojej matce zawsze mówi dobrze i jest dobrym synem. dlaczego więc dla mnie nie moze być dobry? A najgorsze jest to, że On uważa, że przesadzam, że krzyczę, zrzędze itd...ogolnie sił mi brak

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość TeżPłacząca
zawsze myślalam, że uda mi się nie dopuścić do tego, aby rutyna zniszczyła nas związek, ale jednak się przeliczyłam... jeszcze mam nadzieję, bo czasami bywają dobre momenty np. wspólna kąpiel, ale cos razem ugotujemy, ale puzzle poukładamy, ale niestety jest to sporadyczne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no to faktycznie wygląda na rutyne, ale skoro są fajne chwile to może warto popracować nad tym, żeby było tak częściej? nie wiem co poradzić, bo sama nie znam takiej sytuacji, ale polcam Ci przeczytać książkę "dlaczego mężczyźni kochają zołzy". jest lekko przesadzona, ale jest też dużo prawdy, może Ci pomóc, szczególnie jeśli chodzi o Jego pomoc przy pracach domowych :) i może doda Ci sił, mi takie rzeczy osobiście pomagają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ale mam huśtawkę nastrojów :/ raz sobie myślę, że dobrze, niech będzie sam, jak chciał! a zaraz chce mi się do Niebo biec :( gdyby nie fakt, że wiem, że wiem, że jest uwalony dzisiaj robotą po pachy to bym pewnie teraz stała pod Jego drzwiami :/ ile to będzie jeszcze trwało?? :/ a jutro dwugodzinne zajęcia na których on referuje. i jak mam wytrzymać??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej stwierdziłam, że będę tu pisać aż moja historia się zakończy. generalnie był spokój, tylko wczoraj znowu złapały mnie emocje i poprosiłam go o rozmowę. przyszedł do mnie, chciałam wiedzieć co On czuje i na czym stoję. generalnie z całej rozmowy zapamiętałam tyle, że powiedział, że przed zerwaniem bylo źle, ale teraz jest gorzej. co nie zmienia faktu, że uważa że się nam nie układało. i owszem, zgadzam się, pod koniec było kiepsko. ale zaczęliśmy o tym rozmawiać i chyba oboje zdajemy sobie sprawę, co każde z nas mogło naprawić. i wiecie co, ja nie wiem czy on naprawdę wierzy w to zerwanie, czy zrobił to dlatego, żeby zobaczyć jak mu samemu czy coś. powiedział, że jestem najpiękniejszą, najmądrzejsza i najbardziej seksowną dziewczyną jaką do tej pory poznał, ale nasz związek był racjonalny ze względu na fakt, iż mamy te same poglądy, tak samo się odżywiamy, spędzamy wolny czas, ale to nie miłość. generalnie nie do końca potrafię to zrozumieć, bo zawsze mi się wydawało, że takiej osoby się szuka - kogoś, z kim dobrze się spędza czas, ma się wspólne cele, a do tego pociąg fizyczny. później spędzliśmy wieczór jak za dobrych czasów, śmialiśmy się, rozmawialiśmy, nawet całowaliśmy (chemia między nami jest niesamowita, to było nieuniknione..) wiem, że większość osób mnie w tym momencie skrytykuje, ale tak szczerze mi to pomaga się z Niego leczyć.. to jak rzucenie jakiejś używki, ciężko jest przestać używać z dnia na dzień, łatwiej jest zmiejszać dawkę. i faktycznie, dzisiaj już byłam spokojna, potrafiłam się uczyć, zająć sobą. inna sprawa, że dzisiaj wychodziliśmy grupą na miasto. mamy wspólnych znajomych, takie rzeczy też są nieuniknione. i ja się zbierałam u siebie, w pewnym momencie usłyszałam, że ktoś wszedł do klatki. myślałam, że to moja współokatorka, ale po minucie usłyszałam pukanie do drzwi. to był On. powiedział, że za wcześnie na przystanek przyszedł, więc przyszedł po mnie i przy okazji się zagrzeje. zdziwiłam się, ale całkiem miło mi się zrobiło. i po imprezie odprowadził mnie pod drzwi (sam zaproponował żeby nie było) nie wiem dlaczego to robi. obojętna na pewno mu nie jestem. na pewno wczoraj przypomniał sobie, że dobrze nam się spędza razem czas. może zatęsknił? a może robi to z jakiegoś dzwnie pojętego obowiązku? albo po prostu chce być miły i się przyjaźnić? bądź co bądź ten wieczór wczorajszy naprawdę mnie uspokoił :) i dał jakąś siłę. mniej o nim myślę o dziwo. co będzie to będzie, nie nastawiam się że wróci, chociaż czuję, że tak. tylko nie wiem czy za tydzień, za miesiąc, za rok czy za dziesięć lat. i nie wiem jak będą wyglądać moje uczucia wtedy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość superbitch
"powiedział, że jestem najpiękniejszą, najmądrzejsza i najbardziej seksowną dziewczyną jaką do tej pory poznał, ale nasz związek był racjonalny ze względu na fakt, iż mamy te same poglądy, tak samo się odżywiamy, spędzamy wolny czas, ale to nie miłość." jezuu, dziewczyno, zal mi ciebie. cos tu nie gra na maxa. albo on ma powazne problemy psychiczne albo z toba jest cos nie tak tylko nie napisalas o wszystkim. on z jakiegos powodu nie widzi w tobie osoby z ktora chcialby spedzic zycie. czegos mu jednak w tobie brakuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość superbitch
sorry ale przez niemal 4 lata jest sie wiecej niz pewnym czy sie kocha czy nie. jak facet mowi ze nie kocha, to nie kocha. tylko ze w tym momencie powinien cie juz zostawic a nie ciagnac 'zwiazek', a ty nie powinnas sie na to godzic jak jakas desperatka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chinka z wietnamu
jakies prowo odstawiasz bo nic tu sie ch** nie trzyma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wsest19_21
Ja zawsze myślałem, że to kobiet nie da się zrozumieć... Pozdrawiam K. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiedziałam, że będą takie opinie, ale wiecie co? ja się po tej nocy poczułam pewniej, dzięki temu, że wiem, że (mówiąc kolokwialnie) na mnie po prostu leci, czuję jakąś siłę, która pozwala mi choćby nie płakać, odżywiać się jak człowiek, normalnie funkcjonować. póki co nic specjalnego się nie wydarzyło. jesteśmy kolegami/przyjaciółmi, jedyne co robię to ślicznie wyglądam, ale panuję nad sobą i nie spędzam więcej czasu z Nim niż jest to konieczne, nie rzucam się na Niego, choć mam ochotę. a On ma też coraz większą. dzisiaj się też tak złożyło, że byłam u Niego, miałam sprawę. byliśmy sami, powietrzu wisiał taki seks, że prawie można było go zobaczyć i do ręki wziąć. widziałam w Jego oczach jak bardzo chce mnie pocałować, w sumie to wręcz miał takie mimowolne ruchy w moim kierunku, spodnie też mu jakoś urosły ;). pewnie myślał, że ja się złamię, bo do tej pory te kilka razy się łamałam. a tu zaskok :] nic nie inicjowałam. mam nadzieję, że go to zbiło z tropu. szczerze mówiąc trochę mnie zaczyna to bawić.. niby mnie nie kocha, ale mało się na mnie nie rzuca, odprowadza mnie na zajęciach na przystanek, kseruje mi sam z siebie notatki (jak byliśmy razem to niekoniecznie myślał, że ja też bym notatki chciała), widać, że brakuje mu rozmów ze mną, bez sensu. ciągle Go kocham, ale wiem jedno - jeśli będzie chciał wrócić to będzie się musiał BARDZO postarać. bo jestem warta, żeby o mnie walczyć. a jeśli nie - Jego strata. i nie prowo, oszem, tu sie nic kupy nie trzyma, ale mogę wam przysiąc, że szystko prawda. różni ludzie są na świecie. a ja ostatnio odkryłam, co z Nim jest nie tak. otóż, nie do końca akceptuje siebie i już od jakiegoś czasu chce się "zmienić" i na silę zachouje się inaczej, jak osoba którą chciałby być. zagłusza swoje uczucia na rzecz jakichś "idealnych". czyli generalnie siedzą w nim dwie osoby, które się ze sobą kłócą. i stąd całe zamieszanie. jak z Eks ostatnio o tym rozmaiałam i kazałam się ogarnąć, zaproponoałam mu żeby pogadał ze swoim najlepszym kumplem (i swoją drogą bardzo mądrym facetem). On powiediał, że sumie by się przydało, ale tak trochę sie skrzywił. zapytałam o co kaman, to on na to, że ten kumpel "zawsze był po mojej stronie", ostatnio jak Eks opisywał mu swoje rozterki odnośnie mnie, poiedział, że ja jestem świetną dziewczyną a on jest zamotany jak but ;p generalnie jest ok :) zobaczymy co będzie dalej. pozdrawiam wszystkich czytających, bo te żale wylewane tutaj, za które w części mi wstyd w tej chili, bardzo mi pomogły. i pozdrawiam R. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gratuluje autorko postawy :) Masz bardzo silny charakter :) Racja....chłopak musi się ogarnąć i zrozumieć czego chce i jakie są priorytety....zachowuje się trochę jak mała, nieogarnięta dziewczynka :] Tylko czy wtedy nie będzie za późno?:) Pisz tu jak masz chęć jak to się dalej potoczyło...z chęcią poczytam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no dokładnie, już sama nie chciałam tak pisać, ale czasem naprawdę zachouje się jak dziewczynka. czy będzie za późno to jest dobre pytanie, sama jestem ciekawa odpowiedzi ;) na razie zauważam, że faza rozpaczania przechodzi w fazę złości.. i nawet nie mam ochoty do Niego pisać czy dzwonić. i tym bardziej jestem zła, że muszę, bo koniecznie potrzebuję na jutro jedną rzecz, którą zostawiłam u Niego. chociaż muszę przyznać, że jak jestem obok Niego to się świetnie czuję.. miło, że ktoś moje wypociny czyta. na pewno dokończę tą historię :) pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość milunia lolunia
wszystko fajnie ale dlaczego on Cie nie kocha? :( czemu go nie zapytasz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czy fajnie to bym polemizowała ;p i pytałam, on NIE WIE. i generalnie NIE WIE co czuje, NIE WIE czy kocha, blablabla, ale "nie zrywajmy kontalktu bo to by znaczylo, ze siebie na zawsze skreślamy" ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość superbitch
dla mnie to prosta sprawa, przetlumacze Ci o co chodzi: "nie wiem co czuje, ale chce zebysmy mieli kontakt" - u faceta znaczy to tyle co: "musze sobie zostawic furtke zeby sprobowac z inna laska, ale ciebie potrzebuje zebys byla w rezerwie jak mi z tamta nie wyjdzie". Czyli teraz jest otwarty na nowe znajomosci, rozglada sie, a jak nie wypali to wroci do ciebie z wyznaniem: "dopiero teraz dotarlo do mnie co dla mnie znaczysz, bylam taki glupi, przyjmij mnie prosze z powrotem". wiec nie daj sie zwiesc, nie jest taki niewinny jakiego udaje ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
właśnie muszę Ci powiedzieć, że do takiego samego wniosku powoli dochodzę.. chociaż ciężko mi w to uwierzyć o tyle, że nie znam bardziej uczciwej osoby od Niego. już nie mówiąc o tym, że On nawet niespecjalnie lubi gdziekoliek wychodzić, jeśli już to w kameralnym, znanym gronie, więc nawet nie wiem jak planuje kogoś poznać.. wkurza mnie, że nie potrafi docenić tego co ma. i nie mówię tu tylko o mojej osobie, ale tak ogólnie. wielu facetów chciałoby się na pewno z Nim zamienić miejscami, a Jemu wiecznie coś nie grało. ma super rodzinę, kończy dobre studia, ma dobrych znajomych, jest zdrowy, inteligentny, wysportowany, ma swoje hobby, miał niezłą dziewczynę, czego chcieć więcej? a ciągle było coś nie w porządku. wiecznie żył jakąś wizją idealnego życia którą sobie stworzył w głowie. cholerny idealista.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A mnie zostawił po 11 latach..Mamy pięcioletniego synka. Dowiedziałam się, że przez dwa lata mnie oszukiwał, spotykał się z inną, potem zaprzyjażnił się z jej mężem. W czasach kryzysu nawet mieszkał u nich a ja o tym nie wiedziałam. Próbowałam to wszystko ratować a oni zrobili ze mnie wariatkę.Jeszcze próbowali mi wmówić, że flirt przez smsy i zdjęcia w bieliżnie od niej to normalne.. :( że ważne jest to, że jest tylko ze mną a pisać sobie może..Ja uwierzyłam, chociaż teraz kiedy wiem, że to koniec to wszystko było chore..Byłam taka głupia.Najgorsze jest to,że coś do niego jeszcze czuję..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no i co?989
on woli facetów,ty to przykrywka .lubie cie to fakt ale nic poza tym ,kobieta mu się podklada a on wejsc nie moze,pózniej ta gadka o uczuciach ,dziewczyno nie widzisz tego ze cos tu nie gra bo masz rózowe okulary,facet ktory broni sie przed sexem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×