Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Lea99

Do samotnych - czy pogodzilyscie sie z tym, ze byc moze od konca zycia bedziecie

Polecane posty

Też jestem sama, bo zawsze w moich związkach,tych po rozwodzie było nie tak, potem ktoś podniósł poprzeczkę tak wysoko, że wszyscy inni nie mogli tego przeskoczyć. Zawsze porównywałam. A teraz jestem sama z uwagi na inne rzeczy. Część znajomych tż się ode mnie odwróciła,ale co zrobić. Wiem że to moja wina i pokornie to znoszę. Co do facetów to tak naprawdę i tak nie spotkałam nikogo kto by mnie zainteresował. Faktem jest że od 7 lat już nawet nie szukam, jednak nie zamykam się w domu, nie jestem ani garbata ani kulawa, żeby nie budzić zainteresowania, jednak jeśli budzę to w tych, którzy jak dla mnie są nie do przyjęcia....takie życie. Pogodziłam się z tym. Większość rzeczy robię sama, bo z racji tego że nie mam towarzystwa nie zamykam się w domu. Chodzę do kina, teatru, jeżdżę się opalać za miasto, jeżdżę na rowerze, chodzę na basen itp. Czasem boję się starości, że wtedy mogę naprawdę zacząć odczuwać samotność. Coraz częściej odczuwam brak bliskiej osoby, poczucia tego że jest się kochanym, w pełni akceptowanym i że kogoś mogłabym kochać. Wtedy zapłaczę, ale ocieram łzy i żyję dalej. Taka karma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja sie pogodzilam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie moge znalezc odpowiedniego faceta i nic na to nie poradze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Rok temu byłam bezrobotna, mieszkająca z rodzicami na prowincji z kilkuletnią córką. Czułam się okropnie, bardzo chciałam kogoś poznać, ale nie byłam w stanie, w mojej sytuacji. Nie wyobrażałam sobie, że jak poznam kogoś i zapyta mnie o pracę to ja powiem, że czegoś szukam, w dodatku bałam się, że ktoś pomyśli, że szukam kogoś, kto będzie mnie utrzymywał i moją córkę. Szukałam długo pracy na prowincji, traciłam już nadzieję, ale nie poddawałam się, w końcu znalazłam zwykłą pracę w biurze, to mi pozwoliło na otwarcie się do ludzi, próbowałam na siłowni, we wspólnocie religijnej, odświeżyć stare znajomości, nic nie wypalało, w końcu przyszedł czas na Internet, przez kilka miesięcy różne randki i wielkie rozczarowania . Nie usunęłam konta,bo na prowincji miałam zbyt dużego pola do manewru,w końcu poznałam świetnego mężczyznę, który tez nie miał gdzie poznać kobiety z wojewódzkiego miasta, moja córka nie jest dla niego problemem, szanuje mnie, mieszka sam i jest nam ze sobą dobrze. Kompletnie nie wierzyłam już w to, że kogoś fajnego poznam i zaiskrzy, ale mimo niewiary umawiałam się na te randki...Duże wsparcie dała mi moja przyjaciółka, która zachęcała mnie do aktywnych poszukiwań. Cieszę się, że dała mi dobre rady.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
podziwiam że nie poddałaś się. ja już straciłam nadzieję :-( życzę dużo szczęścia i miłości szczególnie wszystkim samotnym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość36
Super, że Ci się udało:) To zawsze jakoś pokrzepia i pomaga tym, którym wydaje się, że nie ma już dla nich nadziei. Zastanawiam się na ile to szczęście jest kwestią wytrwałości, starań, nie poddawania się, a na ile - ślepego, nieczułego losu. Co decyduje o znalezieniu miłości - konieczność czy przypadek? Również próbowałem wielu dróg - może nie wszystkich możliwych, ale jednak wielu. I wszędzie fiasko. Czasem ja nie chciałem, czasem ona. Najczęściej nie było nikogo. Obecnie jestem na granicy nadziei i rezygnacji. Za chwilę (3-4 lata) stuknie mi 40stka i to będzie moment krytyczny. Ostateczny właściwie. Samotność w moim przypadku jest rodzajem paraliżu. Unier******* mnie. Odbiera wolę życia. Im mniej woli, tym mniej działania. A tylko działanie, inicjatywa,********mogą cokolwiek odmienić. Portale, kluby, kółka, stowarzyszenia, praca - to wszystko wymaga wysiłku. Największą trudność sprawia uwierzenie, że warto znowu spróbować. Po raz setny stawić czoła samotności, żeby w końcu ją pokonać, przełamać. Mimo, że wydaje się to niemożliwe, a każda porażka boli coraz bardziej i pogłębia bezsilność, udręczenie, rozpacz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
:-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pisałam do was długą wiadomość już wcześniej, ale kafeteria nie chciała jej pokazać. Teraz napisze krótko, NIE PODDAWAJCIE SIĘ. Zawsze pomagała mi myśl, że nie wszyscy po 30 są wybrakowani, są też tacy jak ja, normalni, którzy nie mają gdzie poznać kobiety. Wychodźcie tam, gdzie jest szansa na poznanie wolnych rówieśników oraz logujcie się na portale, polecam te wartościowe. Nie przeciągajcie pisania, najlepiej wymienić 5,6 maili i umówić się, a jak ktoś nie chce to nie kontynuujcie pisania, strata czasu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ta powyżej to gość z 23:18; która była w beznadziejnej sytuacji i poznała kogoś, ja mam 30 lat, a on 34.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W takiej sytuacji polecam porady wrózki. Na pewno pomogą. Ja korzystam bardzo często z podpowiedzi wróżki Sofii. Namiar do niej to tarocistkasofii@wp.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
do 11;02 goń się !!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość36
Radzę unikać wróżek, jasnowidzów etc. W większości to oszuści. Zarabiają na naszych bólach, marzeniach, nadziejach. Nie dajcie się na to nabierać. Ponadto - jeśli założyć istnienie świata duchowego - mądrość i tradycja wszystkich ważnych religii - przestrzega przed kontaktami z magami, wróżami, czarownikami. Mogą mieć one zgubne skutki i prowadzić do uwikłań demonicznych. Niezależnie od prawdziwości takich przeświadczeń - wystarczy odwołać się do zdrowego rozsądku, żeby zanegować pozytywny sens ezoteryki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jolia9999
Ej ludzie nie poddawajcie się. To, że jestescie czy byliście sami okaże się dopiero na łożu śmierci. Lepiej być z kims krótko i późno, niż na siłę, aby tylko kogos mieć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość alicjawawa
Ja - 36 lat, niedawno zakończyłam półtoraroczny związek, krótko potem poznałam kogoś , po dwóch miesiącach wspólne zamieszkanie, jest świetnie :) Nie ważne czy ma się dwadzieścia, trzydzieści czy czterdzieści a nawet więcej lat, w każdym wieku można poznać fantastyczną osobę, najważniejsze to nie zgnuśnieć, nie zrzędzić, nie biadolić i nie dać sobie wmówić, że zycie kończy się po trzydziestce :) pozdrawiam A :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jak krew
Jestem tu by powiedzieć wam: miłość, dobro i cierpliwość Jezusa do was nie ma granic, to on jest tym czego Ci zawsze gdzieś tam na dnie serca brakowało, to za nim była ta tęsknota kłująca Cię gdzieś od czasu do czasu, to stąd ten smutek gdzieś na dnie radości nie męcz się dłużej, już dziś zacznij modlić się o prawdziwą bliskość z nim, a gdy zostanie to spełnione gwarantuję Ci że oszalejesz ze szczęścia, to jest coś czego się nie da z niczym porównać, jestem wdzięczna za szczęście które eksplodowało w mojej dotąd smutnej i znudzonej, pełnej strachu duszy. On da Ci to czego nie da Ci nikt inny, nigdy, prawda krzyczy do Ciebie właśnie teraz, właśnie po to żebyś od tego, dokładnie tego momentu zaczął nowy lepszy etap, etap który doprowadzi Cię do milion razy lepszego zakończenia niż kiedykolwiek dla siebie przewidywałeś, rozumiesz? Mówię to serio i mówię to do Ciebie !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość36
Ok - to co piszesz jest całkiem prawdopodobne - że rzeczywiście istnieje Bóg - działający, kochający i będący z nami na dobre i na złe, ale jest jeden problem: żeby Go doświadczyć, trzeba się na Niego otworzyć. Tymczasem samotność, niepowodzenie, ból zamykają człowieka na nadzieję. Paraliżują i obezwładniają. Ja wiele razy próbowałem zwrócić się ku Bogu i owszem - doznawałem chwil pokoju, wytchnienia, wolności. Zawsze jednak na krótko. W doświadczenie Jezusa szybko wdzierała się rzeczywistość - nieznośny ciężar samotności. I ten ciężar oddalał mnie od Niego. Znam tę radość i entuzjazm, które towarzyszą pierwszym dniom "nawrócenia". Wtedy się myśli, że tak będzie już zawsze. Później jednak powraca codzienność i dopiero wówczas, po miesiącu, roku, dwóch - zaczyna się próba wiary. Ja tej próbie nie potrafię sprostać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
życie w samotności nie ma sensu ...... :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dokładnie :-( tyle straconych lat......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja chyba nie potrafie zyc w zwiazku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jestem sama bo nie znalazlam nikogo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
szukajcie a znajdziecie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja już nie widzę sensu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Raficzek
Ja się już pogodziłem...Co będzie...Tą sferę życia odstawiłem na bok i skupiłem się na innych rzeczach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Chodzę na plażę naturystów i do sauny poznaję nowe ciekawe osoby,pracuje wiec nie czyje się samotna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
38 lat... i 100 lat samotności...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość36
Jestem w podobnym wieku i też to hasło (Sto lat samotności) ciągle do mnie powraca. Czytałem kiedyś tę książkę i jak się okazuje - ujmuje ona samotność poprzez absurd nieustannego koła narodzin i śmierci, przez pryzmat nieskończonego cyklu tych samych lęków, nadziei, problemów. Wszystko to składa się na samotność zbiorową - dotyczącą nie tyle jednostki, ile całego rodzaju ludzkiego. Ale w istocie cierpimy pojedynczo. Ból samotności jest jednym z najbardziej osobistych przeżyć. Nie da się go właściwie wypowiedzieć. A w każdym razie nie można go wyrazić werbalnie. Jedyną szansą wydaje się spotkanie drugiej, równie samotnej osoby, z którą zdolni bylibyśmy samotność przezwyciężyć. Z dwóch odrębnych światów stworzyć jeden. Dwoje rozdartych "ja" przemienić w jedno "my". Najtrudniejsze jest to, że próbujemy, szukamy i nic się nie zmienia. I ta niezmienność odbiera nam nadzieję. A brak nadziei wyniszcza i obezwładnia. I z dnia na dzień mamy coraz mniej sił, żeby wciąż toczyć tę nierówną grę z czasem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jestem naturystką,więc samotna nie jestem.Zawsze urlop spędzam wśród naturystów a na saunę zimą zawsze się spotykamy w naszym waskim przyjacielskim gronie. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
źle sformułowany temat nie każdy co jest sam jest samotny i nie każdy samotny jest sam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość36
Widzę, że wątek obumarł, więc może znów go ożywimy? Może porozmawiamy o sposobach na wyjście z samotności (praca, studia podyplomowe, kursy, wolontariaty, aktywność społeczna, grupy wsparcia, wspólnoty religijne, portale randkowe i społecznościowe etc.) Których z nich próbowaliście? Które warto polecić, a które odradzić? Jakie są Wasze doświadczenia w tym zakresie? Próby, nadzieje, rozczarowania?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×