Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość żeby zapomnieć

Plan jest prosty: UNIKAC UNIKAĆ UNIKAĆ I JESZCZE RAZ UNIKAĆ

Polecane posty

Gość khkhkkhk
no widac jak unika odpowiedzi tchórz cholerny. tak ladnie sie rozpisuje na inne pytania ale tego DLACZEGO niby nie ma nic do zaoferowania i jest robakiem to unika....oglednie napisal o fizycznosci wzorcach i tyle. Moze po prostu sobie to uroił żeby sie sam przed sobą wytłumaczyć że to nie jego wina że z nią nie będzie bo i tak by z nią nie był taka siła wyższa i taki już jego marny los....łatwiej sie w koncu usprawiedliwiać użalać i uciekać niż ryzykować.. masz racje autorze..jestes robakiem ale na wlasne zyczenie i gdybys tylko chcial moglbys to zmienic.Wystarczy troche odwagi!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1. Nie mam żony. 2. Nie jestem księdzem. 3. /dlaczego decydujesz ZA NIĄ? Kto dał ci prawo uważania, że twoje za i przeciw to jedyne za i przeciw w tej sytuacji?/ Moje "za i przeciw" są obiektywne. Gdyby jej "za i przeciw" były inne, to niewiele by to zmieniło... właśnie dlatego, że mi na niej zależy, przystałbym przy swoim, obiektywnym stanowisku. (zakładając nieprawdopodobną sytuację, że z jakichś bliżej niewyjaśnionych powodów, moje szanse u niej byłyby większe niż 50%) /A Ty niby nie mozesz spędzać z nią czasu ani budować więzi, tak? Dlaczego? Jestes az tak zajęty?/ Mógłbym... ale jakościowo mój czas który mogę jej ofiarować, jest mnie wart niż czas, który może dać jej ktoś lepszy. Wracamy do punktu wyjścia. /no widac jak unika odpowiedzi tchórz cholerny./ Moja analogia do chodzenia po linie jest odpowiedzą na mój "brak odwagi" (według Ciebie, według analogii jest to rozsądek). Nie ma sensu ryzykować spadnięcia z liny i śmierci, skoro szansę na sukcesywność danej czynności są niezwykle nikłe. Lepiej czuć smutek z niemożności podjęcia działania, niż czuć smutek z powodu podjęcia działania z góry skazanego na porażkę, które zakończyło się porażką.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Żyć z pasją....
"nie chodzi o to czy wygrasz czy przegrasz. Ktoś kto gra dla przyjemności jest zwycięzcą bez względu na wynik".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Żyć z pasją....
"BOWIEM ISTNIEJĄ W ZYCIU RZECZY O KTÓRE WARTO WALCZYĆ DO SAMEGO KONCA...." tutaj nie chodzi juz o nią a o Ciebie samego... O Twoje podejście do życia i szczęście. Bo co jeśli znów zakochasz sie w kims poza Twoim zasięgiem np w wielu 28 lat? Powiesz sobie nie ona nie jest dla mnie. Ja sie moge zakochać tylko w tej, w tej, w tej albo w tej bo to moja "kategoria". A na starość staniesz sie zgorzknialym człowiekiem w którego sercu gościć bedzie pustka. Lecz nie z powodu nieszczęśliwej miłości a żalu do samego siebie że mając możliwości że będąc w sile wieku oddało sie swoje życie w ręce strachu. Bo nie zdajesz sobie z tego sprawy ale to strach przed odrzuceniem jest główną przyczyną Twojego podejścia do życia.... Nie jestem psychologiem ale przechodziłam kiedyś przez to samo. Z tym że ja wygrałam. Mnie udalo sie uporać z przeszłością i zacząć żyć pełnią życia. Zastanów sie to juz zupełnie nie ma związku z nią tylko z Twoimi wyborami-przed Tobą pewnie jeszcze kilkadziesiąt lat życia. Czy skoro jestes taki inny i chcesz od życia cos wiecej to czy jestes gotów na to aby przez te kilkadziesiąt lat WEGETOWAĆ? Bo inaczej zarówno Twojego jak i wiekszosci ludzi życia nie da sie nazwać inaczej....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Żyć z pasją....
I jeszcze jedno- przez te prawdopodobne kilkadziesiąt lat chcesz rozmyślać nad za i przeciw oraz przeprowadzać analizy procentowe....? Czyż nie lepszym rozwiązaniem byłoby po prostu życie - przeżywanie emocji, chwil, ciągłe doświadczanie czegos nowego, pasjonującego? Ja juz dokonałam wyboru i tak żyję. "DLA PARU TAKICH CHWIL JAK WLASNIE TE, SERCE POMPUJE MI KREW.... DLA PARU TAKICH CHWIL USTAMI POWIETRZE CHWYTAM...." Leaf

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
//Żyć z pasją....// Mam podobne podejście do życia jeśli chodzi o jedną kwestię, nie mam zamiaru prowadzić "wegetatywnego życia" (które większość część społeczeństwa uważa za normalne) które będzie koncentrowało się na schemacie "praca - dom - praca". Chce się całe życie rozwijać, poznawać, doświadczać i zdobywać to czego brak mi jest w tej chwili, przyjemne wspomnienia. Chciałbym też emocjonalnie i uczuciowo się spełnić... ale tu niestety jestem niemal całkowicie przegrany. Mój problem , jest typowym przykładem brakiem akceptacji faktu, dotyczącego nie tego co mogę zmienić, a tego czego zmienić nie mogę. Tu leży najgłębsze źródło mojej bierności w niektórych sytuacjach które mogłyby, przy założeniu że wszystko poszłoby zgodnie z planem, okazać się dla mnie czymś co spowodowałoby u mnie pojawienie się poczucia "szczęścia". To jest jak wyrok. Nie wszystko możemy zmienić, nieważne jakbyśmy tego bardzo chcieli. Mój strach przed odrzuceniem jest w pełni uzasadniony. W moim przypadku, nie byłoby tak jak w innych, że troszkę bym posmutniał, ponarzekał i po tygodniu by mi przeszło. Konsekwencję które bym poniósł, ciągnęłyby się pewnie do końca życia. Gdybym przykładowo spróbował, a ona by mi wprost powiedziała to co sam o sobie sądzę, byłoby to jednoznaczne że każda kolejna próba jest skazana na niepowodzenie, bo kogo ja chcę oszukać? Kiedyś, kiedy starałem się przeżywać emocje, chwile, doświadczać czegoś nowego bez analizy (czyli tak jak piszesz), ZAWSZE kończyło się to bardzo źle, a ja musiałem poświęcać bardzo dużo czasu żeby się odbudowywać. Teraz, kiedy przyjmuje do wiadomości, że to i to może się zdarzyć, że to co najgorsze, jest najpewniejsze, mogę się asekurować. Ciężko dokonać wyboru, kiedy w całym procesie życia, w wielu najważniejszych jego kwestiach, wyboru dokonano za nas i ten wybór ciągnie nas w taką a nie inną stronę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aaaaaaaaaaaaah
oo północny wschód .. jejeje :D:D a czy Ty próbowałeś do niej startować w ogóle ?? pisałeś z nią ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aaaaaaaaaaaaah
ale Ty masz artystyczną duszę :) boisz sie odrzucenia bo nie możesz jej nic zaoferować.. a tak naprawdę nie wiesz czego Ona może chcieć . Nie zmarnuj tej szansy,mówie Ci.. bo nie masz nic do stracenia tak naprawdę a mozesz wiele zyskać :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aaaaaaaaaaaaah
miało być wschodnia północ :D coś mi sie poyebało, wybacz :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Żyć z pasją....
Kiedyś, kiedy starałem się przeżywać emocje, chwile, doświadczać czegoś nowego bez analizy (czyli tak jak piszesz), ZAWSZE kończyło się to bardzo źle, a ja musiałem poświęcać bardzo dużo czasu żeby się odbudowywać. dlaczego piszesz tak ogólnikowo? co takiego sie stało? ja odkąd żyję tu i teraz jestem po prostu szczęśliwa... "To jest jak wyrok. Nie wszystko możemy zmienić, nieważne jakbyśmy tego bardzo chcieli." kiedyś myślałam identycznie. na szczęście na własnej skórze przekonałam sie jak bardzo sie myliłam. RZeczy przydarzają sie nie nam ale DLA NAS a każda porażka ma za zadanie nauczyć nas tego czego nie byłoby w stanie zrobić zadne zwycięstwo. PS. Tobie jedynie wydaje sie ze nie wegetujesz. W rzeczywistosci strach panuje nad Twoim życiem. i jestem niemal pewna ze nie tylko w sferze uczuć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aaaaaaaaaaaaah
własnie - piszesz trochę tak dyplomatycznie,zbyt ogólnie ... cięzko zrozumieć gdzie leży Twój problem .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bn ghjmkljhg
to jest bardzo intymna sfera życia kazdego człowieka i dlatego jest ogarnia nas strach odrzucenia ecch ale nie tylko ,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aaaaaaaaaaaaah
ale to jest najgorsze! popatrzcie ilu ludzi myśli,że ktoś ich unika.. miałam sytuację w której był pewien facet,byłam zauroczona nim na zabój,czesto go mijałam....spotykałam- był cudowny...nie myslałam,ze w ogóle zwroci uwagę na kogoś takiego jak ja..a tu co? odezwał się! :) To wszystko wynika z niskiej samooceny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Żyć z pasją....
piszesz bardzo chaotycznie. Tak jakbyś pod przykrywką tych wyszukananych słów i zwrotów chciał ukryć jaki jestes na prawde...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aaaaaaaaaaaaah
żyć z pasją - bo pewnie tak jest..nie wiem czego On sie tak naprawdę boi.. odrzucenia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Żyć z pasją....
Tylko najgorsze jest to ze on sam siebie oszukuje ze nie ma kompleksów że nic nie moze jej zaoferować itd.... :-( ale mam pomysl kontrowersyjny ale coz.... Zrelaksuj sie i Wyobraź sobie ze TERAZ leżysz..... w trumnie. Wyobraź sobie to wszystko bardzo dokladnie. I teraz juz wiesz ze wszystko przepadło, ze czasu nie cofniesz. Powiedz teoretycznie-co bys zmienił w swoim zyciu gdybyś mogl cofnąć czas? Jakie decyzje bys zmienił? Jak bys żył? Na pewno bys żałował tego wszystkiego czego nie zrobiłeś z powodu niewiary w siebie a nie tego co zrobiłeś.... I jeszcze jedno- uzależniasz swoje szczęście od tej dziewczyny. Mam na myśli ze bez niej nie jesteś wartościowy. Ogromny błąd wiekszosci ludzi to wg mnie wiara w myśl o dwóch połówkach jabłka. Czyli jak nie ma tej drugiej połówki to nie ma pełni szczęścia. Teraz wiem ze prawdziwa miłość to nie zniewolenie, zazdrość i uzależnianie swojego szczęścia od innych a bycie szczęśliwym samemu ze sobą w stu procentach i dzielenie sie tym szczęściem, "pomnażanie go" wraz z ta druga osobą... Czyli polega na tym ze nie "kocham Cie i potrzebuje Cie do swojego szczęścia" a "kocham Cie, wiec chce dzielić sie z Tobą moim szczęściem"....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Żyć z pasją....
I na prawde uważasz ze masz rację? Tyle osób napisało Ci ze nie masz racji ze to tylko Twoja subiektywna ocena itd. a Ty dalej swoje. Czy jest w ogole cos co mogłoby Ci pomóc? Jak uważasz, czego potrzebujesz aby zmienic swoje życie? Związku z nią, przyjaźni, rozmowy, wsparcia.....???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hgfdsaASDFGHNM
dobre relacje z nia poprawiłyby Ci samopoczucie zdrowie ,wzniosły by Cie na piedestał ,to pozytywna energia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Żyć z pasją....
A moze przyjaźni z kimś zupełnie innym? Bo czas nie leczy ran sercowych. One tylko zaniedbane pokrywają sie warstwą kurzu, wcale same nie znikają. Musi byc cos co by Ci pomogło....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Żyć z pasją.....
Napisałeś o asekuracyjnym zyciu.... TO WLASNIE JEST WEGETACJA, ZARÓWNO JAK I ANALIZOWANIE PRZYSZŁOŚCI ZAMIAST ROBIENIA TEGO CZEGO SIE NA PRAWDE PRAGNIE... Jeśli pragnę czegos co nie krzywdzi innych ludzi to po prostu idę i to robię. Dla mnie życia po prostu nie da sie określić kilkoma wykresami, analizami i rachunkiem prawdopodobieństwa..... Ale może jestem jakaś inna, może to ze mną jest cos nie tak....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Żyć z pasją.....
A rozmawiałes z nia kiedys? Bo rozpatrujesz same czarne scenariusze. A co bys zrobil gdybys wiedzial ze ona Cie np. lubi ale nie wie czy by byl z tego związek i sie boi pierwsza zagadac? I moze nawet by wyszlo z tego cos wiecej.... Tzn czy jesli bys wiedział ze moze zostac albo kolezanka/przyjaciółka albo Twoja dziewczyna to czy bys spróbował ją poznać? Tylko nie odpowiadaj ze na to i tak nie ma szans bo jesli z nią nie rozmawiałes na ten temat to nie mozesz przeciez wiedzieć co ceni sobie w innych ludziach. A pozory często mylą....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hanka mostowiakzgrabiny
dlaczego wybrałeś akurat kafeterie? To przecierz forum dla kobiet i tyle tu debili i podszywów

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dalej niczego nie rozumiecie. Początkowo ten temat miał być całkiem inny, miał się zakończyć na pierwszej stronie, ale niepotrzebnie dałem się wciągnąć w tę bezcelową dyskusję. Powtórzę po raz któryś z kolei. Nie mam żadnych problemów, podjąłem decyzję, i nie widzę żadnego powodu dla której miałbym ją zmienić. Rozważyłem wszystkie możliwe kombinację rozwoju sytuacji z elementów (nazwijmy je zdarzeniami) które są mi dostępne i wiadome. W najlepszym przypadku wszystko zakończy neutralnie. Nie ma innej możliwości. Większość kombinacji kończy się bardzo, bardzo źle. Dwa, swoje osądy i postawę opieram nie na moim "widzi mi się" a na faktach, w bardzo szerokim tego słowa znaczeniu. Żyjemy w XXI wieku. Możemy się jasno określić, ocenić naszą wartość, potencjał, możliwości... na tej podstawie ja wyznaczyłem swoją wartość. Niestety nie mogę z tego wyniku być zadowolony, bo okazało się, że łagodnie to ujmując, należę do grupy ludzi "bezwartościowych". Kolejna sprawa, to kwestia szczęścia. Otóż w żadnym wypadku, nie jest tak, że to czy będziemy szczęśliwi czy też nie, zależy od nas. Istnieje mnóstwo uwarunkowań zewnętrznych, które określają granicę, której przekroczyć nie możemy a szczęście może znajdować się poza nią. Wiadomo też, że uwarunkowania przynależne naszej osobie w sposób immanentny, od początku naszego życia, do jego końca, stawiają naszemu życiu marginesy, których nie jesteśmy w stanie przekroczyć. Tym samym tworzy się bariera, która ogranicza nas ze wszystkich stron. Będąc kimś gorszym, kimś niższej kategorii, nie jesteśmy w stanie się zrealizować, jeśli stanie się tak, że nasze szczęście, leży poza naszymi możliwościami (pojęcie szczęśliwości każdy człowiek rozumie inaczej). Tak jest w moim przypadku, to czego chce, leży poza moim zasięgiem. Co podziwiam w ludziach, to ich naiwność. Wielu "gorszych" nigdy nie osiąga świadomości tego kim są, ich życiu towarzyszy beztroska naiwność, mylne poczucie równości, szans, możliwości... jeśli raz się to straci, nie ma już odwrotu. Świadomość jest głównym czynnikiem tego, że ludzie są nieszczęśliwi. Można być biednym, nieatrakcyjnym i chorym, ale jeśli nie wie się, co się traci, jeśli nie ma się pojęcia o tym, jak mogłoby być gdybyśmy byli zdrowi i bogaci, nie mamy skali porównawczej, wiedzy, rozeznania - wtedy nawet taka osoba może być szczęśliwa. "(...) nie wszyscy ludzie utracili naiwność, dlatego też nie wszyscy są nieszczęśliwi" /Na pewno bys żałował tego wszystkiego czego nie zrobiłeś z powodu niewiary w siebie a nie tego co zrobiłeś./ Na chwilę obecną żałuje najbardziej właśnie tego, co zrobiłem, nie odwrotnie. /jeszcze jedno- uzależniasz swoje szczęście od tej dziewczyny. / Nie. Dziecinnym i skrajnie wyidealizowanym byłoby sądzić, że ot "to jest ta jedyna" i bez niej wszystko nie ma sensu. Moje szczęście jest uzależnione od mnóstwa czynników, na które nie mam wpływu i które powodują, ze sytuacja zmierza raczej do nieszczęścia, niż do szczęścia. Ludzie są powtarzalni, pytanie tylko jaka jest szansa znajdowania wciąż nam odpowiadających osób w naszych środowiskach? Mała. Oczywistym jest, że nawet, abstrakcyjnie rozważając, doszłoby do naszego poznania się, mogłoby się szybko okazać, że dzielą nas różnice, które w żaden sposób nie będziemy w stanie zaakceptować i na tym byśmy zakończyli znajomość. Mojemu stanowi uczuciowemu zawsze towarzyszy rozum i rozsądek. Działanie w afekcie, jest złym działaniem. /A rozmawiałes z nia kiedys? Bo rozpatrujesz same czarne scenariusze. A co bys zrobil gdybys wiedzial ze ona Cie np. lubi ale nie wie czy by byl z tego związek i sie boi pierwsza zagadac? I moze nawet by wyszlo z tego cos wiecej.... Tzn czy jesli bys wiedział ze moze zostac albo kolezanka/przyjaciółka albo Twoja dziewczyna to czy bys spróbował ją poznać?/ Ona nie może mnie lubić, bo mnie nie zna. Nie rozmawialiśmy (choć tutaj istnieje bardzo skomplikowany, potencjalny wyjątek, o którym pisał nie będę, dotyczy dzieciństwa). Wszystko na ten temat napisałem już w tym temacie. Wie tylko, że ktoś taki jak ja istnieje. To ja się o niej starałem dowiadywać, i to ona, pod długim czasie, została przez mój umysł porównana do wzorca, który spełnia idealnie. Bardzo interesujące jest też to co nas różni. Nie mógłbym być z kimś kto jest taki jak ja, kimś kto ma takie same zainteresowania, bo to byłoby nudne. A w naszym przypadku, jesteśmy tak jakby na dwóch różnych stronach, jeśli chodzi o zainteresowanie pewnymi "obszarami" wiedzy. To też pociąga :) Podsumowując po raz kolejny. Nie mam żadnego problemu. Będę unikał jej aż do momentu kiedy zapomnę. Nie będzie to trudne, wystarczy że 2 razy w tygodniu , to co mam do zrobienia, będę robił później, albo wcześniej. Dzieli nas odległość kilkunastu kilometrów, czyli spotkania przypadkowe są niemal niemożliwe. Problem banalnie prosty, zostanie w równie prosty sposób rozwiązany :) Każdy kto znalazł się w podobnej sytuacji powinien postąpić dokładnie tak samo. I ostatecznie kończę dyskusje. Do niczego ona nie prowadzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aha i jeszcze jedno. To, że ktoś nie może być w życiu szczęśliwym, nie oznacza, że nie może wieść spokojnego, wygodnego życia, zająć wysoką pozycję w społeczeństwie i robić to co się lubi. Problem leży w niemożności realizacji priorytetów, które są dla nas najważniejsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ale bynajmniej
Masz okazję do wygadania sie. Zawsze to cos

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość vvvvvvvvvvv
ciekawi mnie ile mozesz miec lat? zastanawia mnie czy jestes osoba wierzaca? dziwne, ze nie mozecie byc razem. spotykacie sie dwa razy w tygodniu czyli musicie razem pracowac albo razem gdzies miec wspolne zajecie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stare dziadki dwudziestoletnie
zbyt przeintelektualizowałeś taką banalną sprawę, jeśli każdy swój krok tak analizujesz i roztrząsasz to współczuję. brak spontaniczności to pierwszy krok do stetryczenia. idziesz już tą drogą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Żyć z pasją...
O Twoje podejście do życia i szczęście. Bo co jeśli znów zakochasz sie w kims poza Twoim zasięgiem np w wielu 28 lat? Powiesz sobie nie ona nie jest dla mnie. Ja sie moge zakochać tylko w tej, w tej, w tej albo w tej bo to moja "kategoria". Nigdzie nie napisałam ze to miłość Twojego życia bo pewnie tak nie jest. Ale zauważ co wklejam wyżej. Być może za X lat spotkasz TĄ JEDYNĄ. I ona będzie znów z tej lepszej kategorii. I co wtedy? Co jeśli to będzie miłość na całe życie, wybranka Twojego serca? Stchórzysz? Zostaniesz sam bo nie możesz być z tą którą kochasz, czy może postąpisz tak jak wiele osób robi - biorą ślub z kimś kto jest wg nich ok., ale nie ma miłości i po latach zaczynają się męczyć.? Toż to właśnie jest wegetacja! Zamknijmy temat miłości bo to się robi już nudne. Przykro jest czytać jak ktoś kto wydaje się być sympatyczną osobą ma takie poglądy tzn. ze jeśli ktoś urodził się w domu w którym na przykład panowała bieda albo przemoc i czuje się robakiem nie widzi szansy na lepsze jutro i na zmiany. Ja się kiedyś uważałam za nawet nie robaka a za G.Ó.W.N.O. I cały świat mnie w tym utwierdzał. Ale to wiara A NIE NAIWNOŚĆ dała mi siłę. Wiara w to, że będzie lepiej, że mam możliwości, że mogę robić co chcę ze swoim życiem, ze jestem za nie odpowiedzialna. Kiedyś dużo myślałam o tym „jakby to było gdyby mnie nie było Miałam identyczne myśli jak Ty - ze urodziłam się w złym miejscu w złym czasie w złym ciele. Że wszystko było, jest i zawsze będzie do dupy. Że tego nie da się zmienić. Że jestem skazana na wieczne upokorzenia. Że jestem nikim, nic nie wartam, że całe życie przez wszystkich ludzi będę śmieciem i że nie zasługuję na miłość. Nienawidziłam swojego odbicia w lustrze, nienawidziłam każdej części swojego ciała. Nie chciałam się zabić ale nie chciałam też i żyć. Zabić - bo najbliżsi by tego nie znieśli mimo wszystko i byłabym wtedy sama dla siebie tchórzem. Żyć - bo miałam dość tego jak życie sobie ze mnie drwi, wszystko było na odwrót niż ja chciałam. Bo miałam dość siebie. Płakałam. Ojjj bardzo dużo płakałam. Z tych łez które uroniłam mogłoby się pewnie jakieś małe jeziorko utworzyć Słuchałam na okrągło piosenki Farben Lehre „ROBAK i za robaka własnie albo nawet gorzej się uważałam. Chcesz czytać dalej? Bo jak nie to nie będę Cię sobą zanudzać skoro ten temat powinien już być zakończony na pierwszej stronie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×