Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość umndra

zaginiona Madzia

Polecane posty

Gość no jego reakcja na
wieść o śmierci była lekko mówiąc dziwna, tak jakby dobrze wiedział co się stało...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mihass
przypominam to polska a nie ameryka że krzesło dostanie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a niby za co ma dostać inną
karę?? to był w końcu do was dotrze , że wypadki się zdarzają i nie wiesza się za to ludzi!!! rozumiem , że dla was , rodziców jest to jeszcze większa tragedia bo ucierpiało na tym dziecko, ale takie rzeczy się zdarzają czy tego chcecie czy nie!!!!! a już teksty , że sfałszowano wyniki sekcji są poniżej jakiego kolwiek poziomu i tak , bardzo się cieszę , że KAsia wyjdzie i mam nadzieje , że będzie umiała odbudować swoje życie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uwazam
matka nie wyjdzie na pogrzeb, jesli ma odrobine przyzwoitosci to nie bedzie chciała wyjsc... moj maz mi powiedziałm, ze nigdy by mi nie wybaczył... a batek musi byc winny jak sie tak zachowuje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mihass
wiem że wypadki się zdarzają ale że dziecko wywalić to juz się nie wypadek a wymyslanie porwania tez raczej nie było wypadkiem tylko ohydne kłamstwo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość faffafafafaf
W Polsce wszystko jest mozliwe!!!! Falszowanie,krycie kolegow,,itd ktos kto ma wiecej lat wie o co mi chodzi..a to co sie wyprawia w tej chwili w sprawie tej calej wyrodnej Kaski to jakas paranoja....biedna meczennica ohh to ona jest tu ofiara..nie to biedne malenstwo??Takie cyrki to tylko w Pl sa mozliwe..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MIHASS
:(:(:(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość słon
moja siostra w wieku 11 miesiecy wypadła z okna na pierwszym pietrzestraciła przytomnosc i sasiadka niosła siostre w strone zakładu pracy mojej mamy,dalej była nieprzytomna,mama z małą do lekaza a tam siostra usiadła mamie na rekach lekaz słysząc opowiesc mamy powiedział ze jesli chce zwolnienie to niech powie a nie opowiada takich bredni o upadku.A dzis siostra ma 48lat,slat na boku,ciut ciemniejszą skóre,3 dorosłych dzieci i mowimy na nią kot,mysle ze z Madzia mogła zyc..........ale ???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niććc
czy wiadomo coś nowego ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mmihass
obserwuje to forum i widze że m polacy intersujemy się czymś kimś tylko pare chwil a wczorja i dziś niek tu prawie nie zaglada szkoda że tlko duzo krzyczymy pewnie ta sprawa zakończy sie jak każda inna za tydzień zapomniny i nikt nie pozna prawdy jak zgineła mała madzia :(:(:(:(:(:( mam nadzieje tylko że nie zamarzla ani nie cierpiala

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jest weekend
urzędnicy/prokuratura/ nie pracuje, więc co ma być nowego? Myślę, że do pogrzebu niewiele nowego będzie i tyle... Zresztą, prokuratura ma czas 2 miesiące na zebranie dowodów. Wtedy może utrzymać lub zmienić kwalifikację czynu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama innej małej dziewczynki
jestem pewna, że takie osoby, jak Katarzyna W. powinno się zabijać. Jeśli miała depresję to mogła sobie sama strzelić w łeb. Nawet jeśli stał się wypadek to powinna ratować dziecko. Skoro tego nie zrobiła to jest skończona. Powinno sie ja zutylizować, bo jest niebezpieczna. A co jesli za parę lat urodzi kolejne dziecko...Wredna, wyrachowana, perfidna, kłamliwa suka. Jak patrzę na zdjęcia małej Magdy to serce mnie boli. mam nadzieję że jak Katarzyna W. wyjdzie na wolność to sumienie ją dogoni i popełni samobójstwo. Życze jej tego za to, co zrobiła temu Aniołkowi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Matka półrocznej dziewczynki
do mihass i mamy innej małej dziewczynki ja o Madzi nigdy nie zapomnę.. czuję się jednak max bezsilna..patrzę na moje maleństwo, które zdobywa coraz to nowe umiejętności, śmieję głośniej i radośniej, niebawem kończy 7 miesięcy...a Madzia? Leży w trumience, którą we środę znów zakopią. To koszmar Mną też nadal targają najgorsze emocje - uważam, że to ścierwo zwane Katarzyną W. powinno zostać w najlepszym wypadku wysterylizowane. Jeśli uda jej się w końcu popełnić samobójstwo...hmm no comments Powtarzam sobie jednak słowa: "kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamień.." Życie na ziemi nie jest hollywoodzką operą mydlaną - to piekło, ale trzeba tu żyć i wierzyć, że nasze dzieci będą szczęśliwe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama innej małej dziewczynki
moja córeczka ma 5miesięcy...płaczę jak patrzę na nią i myślę o tym, że podobna maleńka istota leżała na mrozie przykryta gruzem i śniegiem...normalny człowiek by tego nie zrobił...Mówi się, że Katarzyna W.pochodzi z rodziny, gdzie był alkohol, awantury, patologia. Mnie też życie nie rozpieszczało- ojciec alkoholik, mama choleryczka non stop darła się na niego. Wychowałam się od awantury do awantury...ale moją córeczkę kocham, jak nikogo. Swojego męża też. Jesteśmy szczęśliwą rodziną. Mam ich teraz lać, bo miałam nieszczęśliwe dzieciństwo. Takich ludzi jak matka Madzi powinno się likwidować albo zamykać w więzieniu do końca ich dni. Inaczej codziennie będziemy słyszeć, że matka zabiła dziecko, udusiła, ukisiła w beczce, spaliła........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lunja:)
Cytat z ostatniej gazety Wprost: "Zwłoki Madzi leżały pod kawałkiem muru: cegły, beton, zaprawa. Kilkadziesiąt kilogramów. Dwoje dorosłych, policjant z policjantką, długo się siłowało, żeby go przesunąć. Czy drobna Katarzyna sama przesunęła kamień? A może wsunęła Madzię pod głaz? To mało prawdopoodbne, po odsunięciu kamienia policjanci widzą, że kocyk na dziecku jest równo ułożony. I jeszcze jedno. Kiedy do Katarzyny pod blokiem na Legionów przyjechała karetka, kobieta miała czyste dłonie. I rękawiczki." Wprost nr 7/2012

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mihass
kazdy z nas ma jakies zle doswiadczenia z zycia ale nie zanaczy to że trzeba innych pozbawiać zycia a tymbardziej takie małe dzieci dla mnie ona jest winna i nitk mi tego nie przetłumaczy mimo prób wyrozumialości do niej . dziś na ulicy widzialam chlopczyka może trzy moze cztery lataka brudny w sandałkach z czipsami :(:(:( wyszła ,, mama,, pijana brudna menelica i krzyczy na niego żeby do domu wrocil bo zimno szok za czym urodzil sie moj synek mówiła że niebęde miala dzieci wiele czasu zastanawialm się czy mic dziecko moj syn to bardzo przemyslana sprawa ale teraz wiem że jest najważniejsza osoba na świecie i ważniejeszą od mojego męża choc kocham go bardzo dla synka zrezygnowałam z pracy żeby móc tylko nim sie zajmowac i jak pomysle o tej katarzynie albo o tej menelce to zastanawiam sie jak mozna krzywdzic swiadomie swoje dziecko nie wiem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Matka półrocznej dziewczynki
niestety w naszym kraju dzieci są nadal takie bezbronne mam nadzieje, że niebawem w szkołach zostanie rozpowszechniona wiedza o tym jak 'bronić się przed rodzicami" tzn. każde dziecko będące ofiarą przemocy będzie czuło, że są miejsca, gdzie znajdą schronienie i spokój na zachodzie to jest powszechne a takich rodziców o których piszecie, należy pozbawiać praw rodzicielskich!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kinderdelipl
czytam właśnie artykuł w internetowym Wproście. Wiele daje do myślenia i rzuca nowe swiatło na ojca dziecka. Wiecie ze to on namówił wtedy Katarzynę na kino? Dwa rzędy dalej siedzieli zresztą tajniacy z policji. Dlaczego więc Bartek nie sprostował kłamstwa Rutkowskiego? Teraz rodzina Bartka robi zabiegi żeby się Katarzyna na pogrzeb nie wybierała. Bartek nawet starał się o widzenie w prokuraturze, żeby żonie wybić pomysł z głowy. Pytanie, czy on boi się tylko o jej bezpieczeństwo? A może boi się że żona pęknie i zacznie gadać? Że wyjdzie na jaw co się naprawdę stało?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mihasss
hm................ no wlasnie mam nadzieje że tak będzie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość z wprost
Ostatni czwartek, 8.30 rano, blok przy Legionów 5 w Sosnowcu. Żaneta Nowak, w szóstym miesiącu ciąży, wychodzi na wizję lokalną. Jest bardzo ważnym świadkiem, ma pomóc policji odtworzyć to, co stało się 24 stycznia o 17.45. A było tak: Żaneta Nowak idzie do domu. Patrzy: wózek. Przy wózku ktoś leży. Pod- biega. Poznaje, że to Kaśka, córka sąsiadów z tej samej klatki, więc krzyczy: „Boże, sąsiad- ko, w wózku nie masz dzieciaka! Gdzie jest dziecko?!. A Kaśka ani drgnie. Ma na głowie kaptur, leży twarzą do ziemi. Twarz czysta, ręce też, co teraz Żanetę Nowak dziwi. No bo jak można mieć ręce nieubrudzone, skoro dopiero co zakopało się dziecko w ruinach koło torów? Ale w tamten wtorek 24 stycznia Żaneta Nowak nie myśli o rękach sąsiadki, tylko próbuje ją cucić. A ona nadal nie otwiera oczu. Leży bez ruchu 16 minut, do czasu kiedy przyjeżdża pogotowie. Idąc na wizję, Żaneta Nowak spodziewa się, że spojrzy w oczy Kaśki i odczyta z nich, po co tak wszystkich nabierała? Nie ma jed- nak okazji, bo policja boi się o bezpieczeństwo matki i nie wyciąga jej z katowickiego aresz- tu. Na ulicy zamiast Katarzyny W. kładzie się funkcjonariusz w kominiarce na twarzy. Nawet dobrze, że to nie ona myśli sobie Żaneta Nowak. Woli pochylić się nad poli- cjantem niż znów nad Kaśką. Jest tak na nią zła, że skopałaby jej tyłek. Inni ludzie, tutaj, w Sosnowcu, poszliby znacznie dalej. Nie skopać, a zlinczować, ska- zać Katarzynę W. na dożywocie albo lepiej na karę śmierci. Miejsce, w którym ciało sze- ściomiesięcznej Madzi leżało pod stertami liści i gruzu, jest celem pielgrzymek. Trzeba wejść w głąb parku, minąć halę widowiskową, basen, dojść do ruin po budynku kolejowym. Zimno jak diabli, ale ludzie suną tu całymi rodzinami. Można poplotkować, zrobić pamiątkową fotkę, zapalić znicz, położyć na gruzie misia, laleczkę albo wierszyk: „Tu ukryta była Madziusia, którą zabiła mamusia. Teraz idzie do nieba. Zbrodniarki jej już nie trzeba. Albo tak: „Nie znalazłaś serca matki pod zimnym kamieniem, rozpaliłaś serca nasze o Tobie wspomnieniem. Są też życze- nia: „Śpij spokojnie, słodka Madziu oraz wyznania miłości: „Kocham Cię Dominik, lat 5. Są też listy dla Katarzyny W. Na przy- kład takie: „Mama Madzi to POTWÓR. Pod- pisane: ojciec sześciorga dzieci. Nikt nie chce się za nią ująć ani matka, ani ojciec, ani brat, ani teściowie. Nawet mąż zachowuje dystans, choć twierdzi, że nie przestał jej kochać. Nikt poza jej adwoka- tem mecenasem Marcinem Szymonkiem nie mówi, że jest niewinna. Jak tylko Katarzyna W. została jego klientką, Szymonek wydał oświadczenie, że nie widzi w niej ani winy, ani zdemoralizowania. Za to widzi cierpienie. No, ale wiadomo myślą ludzie obrońca jest od tego, żeby bronić. *** Ja bym ją złamał pierwszego dnia mówi detektyw Krzysztof Rutkowski. Ale nie mo- głem powiedzieć: come on, jedziemy z tobą jak z dziką świnią. Ona by natychmiast po- wiedziała: dziękuję panu, panie Rutkowski. I namówiłaby rodzinę, by mi podziękowała. Bała się mnie, jak złodziej policjanta. Trzeba było ten jej lęk oswoić. Ściągnąć ją do bazy (Rutkowski uwielbia taki język: baza, strzał). No więc bazę miał w hotelu Trojak w Mysłowicach i tu ją dopadł jednym strzałem. Wziął Katarzynę W. na rozmowę w cztery oczy, zapewnił, że jest w stanie bardzo pomóc. Ona na to, że pomocy nie chce. Woli, żeby ją spotkało to, na co zasłużyła. On naciska, że jej pomoże. Ona znowu, że nie chce. Rutkowski już wtedy musiał czuć, że ją ma. Wyciągnął od niej zapewnienie, że mąż o niczym nie wiedział. Rutkowski dopadł Katarzynę W. w pięk- nych okolicznościach. Gdy ktoś taki jak ona trafia do hotelu Trojak, to może myśleć, że tra ł do raju. W holu marmury i fontan- na, w restauracji cielęcina na borowikach, w apartamentach jasna skóra. Kiedy oni z Bartkiem brali ślub cywilny w kwietniu ubiegłego roku, przyjęcie zrobili u jej rodzi- ców w bloku przy Legionów: wszystkiego razem z kuchnią niewiele ponad 40 metrów. Zaprosili tylko najbliższą rodzinę, bo pie- niędzmi nie mogli szastać. Z forsą zawsze było w domu Kaśki krucho. Ojciec kiedyś jeździł tirem, teraz na ogół jest bez pracy, za to z nawykiem picia i wszczyna- nia awantur. Matka utyrana, bierze sprząta- nie gdzie się da, żeby związać koniec z koń- cem. A jeszcze młodszy brat na garnuszku. Ciasnota: dwa pokoje, w jednym ona z mamą, w drugim brat z ojcem, a po ślubie mąż Kaśki, a potem jeszcze mała Madzia. Młodzi wytrzy- mali tam do jesieni, później poszli na podda- sze kamienicy przy Floriańskiej. Ponoć myśleli z Bartkiem o tym, żeby w końcu wziąć kościelny. Ależ byłoby pięknie zrobić to w takim miejscu, jakie Rutkowski wybrał na bazę! Ale doba w pokoju kosztuje tu tyle, ile tydzień pracy sprzątaczki, więc nie ma o czym mówić. Otoczenie, w którym Rutkowski rozpracowywał Katarzynę, musia- ło ją onieśmielać. I te konferencje prasowe! Prosiła, żeby jej nie pokazywać. Ale z Rut- kowskim jest krótka piłka. Mówi: do apelu. I nie ma co dyskutować, trzeba powiedzieć coś do kamery, wykonać polecenie. Teraz już nic w tej sprawie nie dzieje się bez kamer. Katarzyna siedzi w celi, która jest non stop monitorowana. Jej mąż Bartek idzie do prokuratury po zgodę na wydanie zwłok dziecka, a operatorzy kamer już czekają. Nie chodzi do pracy, nie zagląda do mieszkania na poddaszu kamienicy przy Floriańskiej, w której Madzia miała wypaść mamie z rąk. Gdyby jednak chciał się tu pojawić, to stoją uż wozy TVN 24. Ludzie w okolicy boją się drzwi uchylić, bo zaraz: światło na nich, mi- krofon, kamera, akcja: Proszę powiedzieć, co pan czuje? Czy pani widziała? Życia tu nie mamy wzdycha młodziut- ka matka trzyletniego Kuby. Mieszka przy Floriańskiej od niedawna, nie zdążyła dobrze Katarzyny W. poznać, ale już jej nie lubi. Przede wszystkim za to, że swojego dziec- ka nie ratowała ona, jak się Kubuś kiedyś zachłysnął mlekiem i zsiniał, natychmiast wezwała pogotowie. Brat Kaśki tu do mnie pukał, żebym nic mediom nie mówiła. Dla dobra śledztwa opowiada Maria Niewiadomska, sąsiadka z pierwszego piętra kamienicy przy Legio- nów, gdzie mieszkają rodzice Kaśki. Ale czy ona śledztwu zaszkodzi, jeśli powie, że Kaśka była wiecznie jakby naburmuszona? Niedo- bra dziewczyna. Niby na oazy jeździła, niby z tym Bartkiem poznali się w kościele, niby oboje tacy wierzący, a tylko cywilny wzię- i. Więc należy się zastanowić, jak to u nich est z tą wiarą. A z ciążą? Ponoć matka miała pretensje, że życie sobie dziewczyna łamie. Pewnie jej kołki ciosała na głowie. Koleżanki? Nie widziałam, żeby się z kimś trzymała. To dom mówią sąsiedzi do którego się nie zaprasza gości. Jak Jasio, czyli ojciec Kaśki, sobie popił, to szalał, rodzina musiała uciekać na klatkę albo do piwnicy. Odkąd policja założyła im niebieską kartę, Jasio ciut jakby przyhamował. Ale dawniej ogień był w nim potwornie niszczący. Kiedyś tu jeszcze mieszkali jego rodzice, Boże, jacy mili ludzie, a mieli piekło. Jak się Jasiek dowie- dział, że jest adoptowany, to żyć im nie dawał. Bali się, że on ich we śnie załatwi, więc ojciec pod poduszkę kładł wieczorem siekierę. Kasia? Spokojna dziewczyna mówi Paweł Abramczyk z tej samej klatki. Kiedyś na podwórku razem się trzymali. Choć ona jak pamięta za bardzo nie lubiła tracić cza- su. Idę się uczyć mówiła. Dostała się do bar- dzo dobrego liceum: dwójka, imienia Emilii Plater, tu chodzą przyszli lekarze, dzienni- karze, kierownicy katedr na uniwersytetach. Nie zdała matury, choć podchodziła dwa razy Zanim Katarzyna urodziła Madzię, trochę zarabiała w barze. Potem już tylko była przy dziecku. Teściowa wyjawiła mediom, że jak dziecko miało dwa miesiące, to się Kasia obraziła, trzasnęła drzwiami i zostawiła je. Mniej więcej po pięciu dniach wpadła zoba- czyć, co z córeczką, i znów zniknęła. Koleżan- ka Katarzyny opowiada, że Kaśka w ogóle dziecka mieć nie chciała, że się biła pięściami po brzuchu, żeby spędzić płód. Bartek pracował na budowach. Żyli tak jak inni przy Floriańskiej, gdzie stare kamienice, mieszkania z piecami, ludzie na zasiłkach. Nie byli ani w lepszej, ani w gorszej sytuacji od innych, którzy wpadają do pobliskiego sklepu Momusem i za 10 zł biorą woreczek węgla, raptem 10 kg. Przydałoby się kupić od razu tonę, ale kogo tu stać na wywalenie 600 zł? Gdy wszyscy jeszcze myśleli, że Madzia została porwana i nagroda za jej odnalezie- nie sięgnęła 160 tys. zł, każdy gwizdał: ależ fortuna! Takich pieniędzy tu się nie spotyka Tak jak wcześniej nie spotykało się słynnego detektywa Rutkowskiego. Katarzyna z Bart- kiem nagle wpadli w taki wielki świat. Każdy chciał im pomóc, dać pieniądze, pocieszyć Dostali to, czego wcześniej nie mieli. Kata- rzynie coraz trudniej było to przerwać. Dzisiaj ludzie mają jej za złe mataczenie, uciekanie od odpowiedzialności, ukrycie ciała dziecka. Ale Tomasz Majewski, psy- cholog i członek Stowarzyszenia na rzecz Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie „Niebieska Linia, wcale się temu nie dziwi. Twierdzi, że zachowanie Katarzyny W. jest charakterystyczne dla dzieci wychowywa- nych w domach, w których jest przemoc. Takie dzieci tłumaczy Majewski uczą się, jak minimalizować cierpienie, opracowują strategię przetrwania, która na ogół jest po prostu ucieczką. W myśl zasady: skoro nie wiem, jak można naprawić to, co się stało, lepiej ucieknę. Żeby chronić siebie, uciekła w wersję: to nie ja. Nie ja sierotka, tylko zły wilk przy- takuje mu Agnieszka Kaluga, która działa w stowarzyszeniu „Dlaczego? skupiającym rodziców po stracie dziecka. Sama straciła córeczkę (po porodzie zapalenie płuc, trzy wylewy, śpiączka). Patrzy na Katarzynę W. i nie widzi złej matki, raczej zagubione dziec- ko,które wpadło w panikę. Pewnie bała się oskarżenia: jak mogłaś Madzię wypuścić z rąk? Chciała się schować przed odpowie- dzialnością na parę godzin, może pół dnia, a wyszło jak wyszło mówi Kaluga. Katarzynę W. widzi tak: ratowała chwilę. A później musiała ratować twarz. Człowiek jest w stanie życie poświęcić, by nie stracić twarzy. A ona przecież pokazała całej Polsce twarz matki, której porwano dziecko. Przy- znać się do kłamstwa wymagało nadludzkie- go wysiłku. Agnieszka Kaluga nie dziwi się nawet temu, że Katarzyna W. jeszcze przed odnalezieniem ciała dziecka poszła do kina. Ona też dzień przed pogrzebem swojej córki była w kinie, bo nie wiedziała, co ma z sobą zrobić, gdzie się schować, jak zagłuszyć rozpaczliwe wycie w sobie. Więc rozumie, że w kinie Katarzyna czuła się dobrze: mogła wreszcie odpocząć od tej roli, którą grała przed wszystkimi. Adwokat Katarzyny W. złożył wniosek o uchylenie aresztu. Ludzie w Sosnowcu mówią, że wypuszczenie na wolność będzie dla niej najgorszą karą. Już oni dadzą jej popalić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość z wprost
W myśl zasady: skoro nie wiem, jak można naprawić to, co się stało, lepiej ucieknę. Żeby chronić siebie, uciekła w wersję: to nie ja. Nie ja sierotka, tylko zły wilk przy- takuje mu Agnieszka Kaluga, która działa w stowarzyszeniu „Dlaczego? skupiającym rodziców po stracie dziecka. Sama straciła córeczkę (po porodzie zapalenie płuc, trzy wylewy, śpiączka). Patrzy na Katarzynę W. i nie widzi złej matki, raczej zagubione dziec- ko,które wpadło w panikę. Pewnie bała się oskarżenia: jak mogłaś Madzię wypuścić z rąk? Chciała się schować przed odpowie- dzialnością na parę godzin, może pół dnia, a wyszło jak wyszło mówi Kaluga. Katarzynę W. widzi tak: ratowała chwilę. A później musiała ratować twarz. Człowiek jest w stanie życie poświęcić, by nie stracić twarzy. A ona przecież pokazała całej Polsce twarz matki, której porwano dziecko. Przy- znać się do kłamstwa wymagało nadludzkie- go wysiłku. Agnieszka Kaluga nie dziwi się nawet temu, że Katarzyna W. jeszcze przed odnalezieniem ciała dziecka poszła do kina. Ona też dzień przed pogrzebem swojej córki była w kinie, bo nie wiedziała, co ma z sobą zrobić, gdzie się schować, jak zagłuszyć rozpaczliwe wycie w sobie. Więc rozumie, że w kinie Katarzyna czuła się dobrze: mogła wreszcie odpocząć od tej roli, którą grała przed wszystkimi. Adwokat Katarzyny W. złożył wniosek o uchylenie aresztu. Ludzie w Sosnowcu mówią, że wypuszczenie na wolność będzie dla niej najgorszą karą. Już oni dadzą jej popalić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość biedna ta kobieta w sumie
teraz rodzina tupta w koło, mecenasa wysyła, żeby tylko Katarzyna nie wyszła na pogrzeb. Bo się o jej bezpieczeństwo boją. A na cholere Bartuś sobie foty strzelał z super expresem na tle grobowca rodzinnego, dokładnie wskazywał w którym miejscu będzie pochówek. O której godzinie, na jakim cmentarzu. W jakim kościele msza. Klepsydry na każdym kawałku płota i słupa wiszą w sosnowcu. No sory. Nikt obcy tego nie rozwiesił. To co on nie wiedział że matka może chcieć być na pogrzebie?? i że jawnie zaprasza tłumy gapiów? Nie można tego było dyskretnei zrobić? Nikt by się nie dowiedział. On się boi że jak żona wyjdzie, to zacznie poprostu gadać. Już srają z mamusią w pory, bo Katarzyna za bardzo się stara o przepustkę, zaczęła działać nie pod dyktando.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama innej małej dziewczynki
wiecie co...ja mam taką cichą nadzieję, że przed pogrzebem małej Madzi śledczy nie chcą podkręcać tłumu i tak już mocno nakręconego...ale po tej uroczystości przedstawią nam nowe światło tej historii, nowe dowody...bo ja po prostu nie mogę uwierzyć w niewinność tej kobiety. Nawet zakładając, że to był wypadek i że była w ogromnym szoku...to jak to jest możliwe żeby tak misternie ukryć zwłoki i na biegu wymyślić historię o porwaniu i nabrać na nią policję, społeczeństwo i biegłych psychologów...jak to jest możliwe w takim stresie zaplanować to wszystko i zrealizować to??? no jak?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niććc
i co dalej ?????? i co po pogrzebie pewnie wszystko ucichnie i nigdy nie dowiemy się prawdy :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MIHASS
MIEJMY NADZIEJE ŻE KATARZYNA DOWIE SIE ŻE RODZINA NIE CHCE JEJE NA CMENTARZU I ŻE PRZESTANIE KRYC TEGO DRANIA I POWIE CALĄ PRAWDE BO TEN PLACZ BABKI NIE DZIAŁA NA MNIE I NIE WIDZE U NIEJ NORMALNEJ ZALOBY I SMUTKU PO STARCIE WNUCZKI BO O BARTKU TO JA JUZ NIE WSPOMNĘ ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×