Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Hi-za-ga

wdowa

Polecane posty

Gość fili-pinka
Wiesz Smutna zazdroszczę Ci tego małego smyka . Mąż kilka lat temu namawiał mnie na takiego małego szkraba, ale jak zachorował na cukrzycę to temat się urwał jakos, teraz naprawdę żałuję, może to egoistyczne podejście, ale żałuję. Nie martw się wychowasz go lepiej niż w nie jednej rodzinie, gdzie są obydwoje rodzice. To dziecko jest dla Ciebie wybawieniem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fili-pinka
Ja w 1991 roku, a Renka wychodzi na to że rok wcześniej. Renko ja też w styczniu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutna40
dziękuje filipinko - u nas ten maluch to wpadka stulecia, nie bede opisywac jak to przeżywałam, ale mąz tak sie cieszył a teraz ja myślę że kocham go za nas dwoje i czasami sie aż boję ....- nawet nie bede pisac czego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutna40
ja tez 91-kwiecien

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutna40
renko w którym roku ślub bralaś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiem czego się boisz napisać- czasem chciałabym znać plny Boski ale czasem nie. 1990=-2012-22

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fili-pinka
Nie bój się już nic złego się nie stanie, limit został wyczerpany. Wiem, że różne myśli przychodzą do głowy, ale jeden człowiek nie może cierpieć za resztę świata. Ja jestem teraz ostrożniejsza, bo w końcu tylko ja dzieciom zostałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiem czego się boisz napisać- czasem chciałabym znać plany Boskie ale czasem nie. 1990=-2012-22

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fili-pinka
Nie bój się już nic złego się nie stanie, limit został wyczerpany. Wiem, że różne myśli przychodzą do głowy, ale jeden człowiek nie może cierpieć za resztę świata. Ja jestem teraz ostrożniejsza, bo w końcu tylko ja dzieciom zostałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiem czego się boisz napisać- czasem chciałabym znać plany Boskie ale czasem nie. 1990=-2012-22

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fili-pinka
mi też się zawiesił i nie mogłam wysłać wypowiedzi, w efekcie 2 razy się wysłało

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fili-pinka
Renko ,dużo też myślę o samotności i jak tak wybiegnę myślami w daleką przyszłość to mi się dosłownie słabo robi. Wiem , że nie wróci, bo cud się nie stanie, ale w mojej podswiadomości jest coś takiego, że w pewnym momencie wydaje mi się , że to się nie wydarzyło. To są takie chwilowe odczucia, a po chwili wraca rzeczywistośc i dociera do mnie, że już go nigdy nie będzie, a mam wrażenie jakby gdzieś pojechał, przecież nie mógł mnie tak zostawić samej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fili-pinka
Chyba lepiej nie znać planów Boskich. Czy Wy dziewczyny korzystałyście z pomocy psychologa, bo ja się nad tym czasami zastanawiam. Może lekarz pomógłby mi jakoś to sobie poukładać w głowie i pogodzić się z Jego odejściem. Czytałam, że powinno się pozwolić odejść zmarłemu, a ja raczej nie godzę się z tym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiesz - mam koleżankę psychologa - ona mi niewiele pomogła. Pod koniec choroby mojego męża myślałam o pomocy psychologa dla syna-bo córka lepiej sobie radziła- i wiesz po rozmowie mojej z psychologiem-jeszcze bez udziału syna- stanęło na tym , że mam postępować tak jak postępuję. Możesz spróbować - ale jak dla mnie to za dużo teorii w tym jest. Tez myślę, ze musisz żałobę przeżyć -ułożysz się z tym - o cel życia moim zdaniem jest najtrudniej. Bo to takie życie dla siebie - tak się wydaje-ale tak nie jest. Żyjesz dla innych. Ale u mnie to dopiero właśnie teraz się krystalizuje. Stąd tyle wątpliwości. Człowiek musiałby być automatem żeby p.rzestawić się z jednego życia w drugie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fili-pinka
Tak wracam pamięcią jak zmarła moja mama to było mi ciężko, byłam bardzo związana z nia, ale było jakoś inaczej jak teraz. Wiedziałam, że dopiero życie przede mna , że założę rodzinę, będę mieć dzieci i tak się stało. A teraz co, nie ma żadnych planów, bo niby jakie można mieć. Strach przed tym, że dzieci założa swoje rodziny tak jak ja kiedys i co dalej( oczywiście życzę im tego). U Ciebie minęło już trochę czasu, można by powiedzieć , że przyzwyczajasz się powoli do samotności, ale dalej nie jest tak jak powinno być. Myślę ,że tak jak mi już radziłaś trzeba przestawić swoje myślenie, ale jak, dobrze to ujęłaś nie jesteśmy maszynami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Miałaś tak samo jak - jak zmarła Twoja mama - miałaś przyszłego męża w "zanadarzu", ze tak brzydko powiem. Jak zmarł mój ojciec miałam podobna sytuację jak Ty - byłam z moim przyszłym mężem. A teraz my musimy być dla tych dzieci . Oni założą rodziny- ale tak jak mi wczoraj powiedziała kuzynka-zawsze będę dla nich Rodzicami- mam być podporą- nawet jak będą mieli już swoje rodziny, dzieci itd. I to jest racja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam.Żeby te dni jak najszybciej minęły ,chociaż zawsze towarzyszy nam to ,że już nigdy nie spotkamy naszych mężów-może w zaświatach,ale to jest w dalszym ciągu takie niewiadome i trudne do uwierzenia.Rozstanie na zawsze z osobą z którą było się w szczęśliwym związku co człowiek myślał,że nic nie jest w stanie nas rozdzielić to jednak przyszła śmierć i zostałyśmy tak brutalnie dotknięte. Nie mogę pohamować łez i zaczynam się obawiać o swoje zdrowie. U mnie każdy rok jest ciągle taki sam a czas ma leczyć rany.????? Psycholog miałam do czynienia tylko raz i może trochę mnie podratował,ale trzeba samemu pracować nad tym i tak jak pisałam wsparcie i dobre słowo -odpowiednie znalazłam tutaj. Trzymajcie się cieplutko i nie dajcie się chandrze........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Andi14
Hi-za-go, masz rację, Żaden psycholog, żadna przyjaciółka, nikt z rodziny nie jest w stanie nam pomóc. To już trzeci rok ale jak słyszę "wszystko będzie dobrze", "głowa do góry" itp to otwiera mi się w kieszeni "przysłowiowy nóż". Nie chodzę skwaszona, zapłakana. Staram się robić dobrą minę do złej gry.Co się dzieje w środku tego nikt nie jest w stanie sobie wyobrazić. Jedynie my, które to przeżywamy. Czas leczy rany to martwy slogan. Im dalej tym gorzej. Same wiecie jak jest, kiedy prowadzi się dom. Wiele spraw męskich spadło na nas. Musimy szukać kogoś, kto pomoże w drobnych naprawach domowych, przy samochodzie( zmiana kół na zimowe czy letnie) wymiana żarówki w żyrandolu i takie inne prozaiczne czynności. Ubieramy się, robimy makijaż i szczerzymy zęby do napotykanych znajomych. Odpowiadamy, że jest ok. Moja mam nie żyje już 22 lata a mnie ciągle się wydaje, że to było tak nie dawno. Nie wiem czy Wy tak jak ja żeby zabić nadmiar czasu i odsunąć dręczące myśli, wyszukujecie sobie jakieś absorbujące zajęcia, jakieś niepotrzebne sprzątanko. Mam takie dni, że czytając książkę myślę o czymś zupełnie innym. Potem muszę wracać i czytać od nowa jakiś jej fragment. W tej chwili spokojniej chodzę czy jeżdżę do miejsc w których bywaliśmy razem. Jak do tej pory nie mogę opanować lęku przed oglądaniem zdjęć. Jeżeli to robię to z paczką chusteczek pod ręką i w samotności. Święta, opłatek, życzenia, to wszystko powinno być wymazane z mojego życia na jakiś czas. Zamiast się weselić świętować - w moim przypadku z rodziną brata - wyję jak bóbr. Psuję nastrój innym i żałuję, że nie zostałam sama w domu. Po śmierci mamy i teściów u nas odbywały się wszystkie Wigilie, Święconki i inne uroczystości rodzinne. Nie mam odwagi pojechać do siostry, kiedy ona jest w kraju, nie mam też odwagi i na razie nie chcę polecieć do syna. Wydaje mi się, że zrobiła bym coś z czego mój Kochany nie byłby zadowolony. To głupie i chyba zakrawa na paranoję ale nic na to nie poradzę. A z innej beczki; pobiegałam po nadmorskich plażach gdzie jest słonecznie i spacerowo. U nas teraz tylko + 1 stopień i mglisto-pochmurno. Za chwilę muszę wyjść odśnieżyć z wczorajszego śniegu auto, zrobić zakupy, zamówić stroiki na cmentarz u zaprzyjaźnionej kwiaciarki i tak zleci kilka godzin. Ciekawe czy zaniesione wczoraj urodzinowe kwiaty dla Męża są jeszcze na grobie czy też zmieniły właściciela. Czy u Was też tak kradną i niszczą na cmentarzach? Pozdrawiam, życzę wszystkim dobrego dnia i do zobaczenia wieczorem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja nie zastanawiam sie, co maz by w danej sytuacji zrobil, jaka by podjal decyzje. Mysle o tym, co ja mam zrobic, jak sobie z jakims problemem poradzic. Jego nie ma. A ja jestem i mam zamiar byc jak najdluzej. I problemy tez sa. I trzeba sobie z nimi tak albo inaczej radzic. Moze to brutalne, ale za to bardzo pragmatyczne. Taka mam przynajmniej nadzieje. A odbiegajac od temtu....Mam zaproszenie na jazzowy koncert zaduszkowy. I zastanawiam sie, czy isc, czy nie. Jest jeszcze troche czasu. Spokojnego wieczoru Wam zycze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fili-pinka
Tak Renko musimy być podporą dla naszych dzieci, zrobic wszystko aby były szczęśliwe, bo tylko one nam zostały i tak chcieliby nasi mężowie. Muszę się właśnie na nich skupić głównie i dbać o swoje zdrowie , żeby być dla nich jak najdłużej. Dzisiaj sobie popłakałam na cmentarzu, bo firma kamieniarska skończyła nagrobek, wszystko jest okey, ale patrząc na zdjęcie nie sposób było powstrzymać łez.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kaddarko - przecież ,ze idź na zaduszki jazowe. Jazz na żywo jest świetny. U nas tez czasami są - własciwie dobrze , ze mi przypomniałaś - a może o tych samych myślimy?:) Kobiety - naszym połówkom może jest lepiej niż nam . I Kaddarko masz rację - myślmy o naszym życiu tu i teraz. Bo życie jest krótkie. Za krótkie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fili-pinka
Andi ja już boję się świąt, nie wiem jak to będzie, najlepiej żeby ich nie było. Myślę że Twój mąż chciałby, żebyś nie była całkowicie samotna i nie miałby nic przeciwko spotkaniom z siostrą czy z synem. Jeżeli zależy Tobie , to on będzie zadowolony, bo na pewno chce żebyś była szczęśliwa. U nas jest nieduży cmentarz, nie słyszałam żeby ktoś coś ukradł. Jeden nagrobek został zdemolowany przez kobietę, która mściła sie na grobie męża swojej rywalki( zabiegały o tego samego faceta). W efekcie została złapana na gorącym uczynku i sprawa trafiła do sądu. Ale na dużych cmentarzach giną głownie krzyże , bo z metalu i wędrują na skup złomu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ale trochę trzeba porozczulać się nad sobą. Tak dla zdrowia psychicznego. Właśnie przykryłam kwiaty, które kupiłam na groby-zawsze u jednego ogrodnika je kupuję. Od wielu lat. Dziś trochę sobie pogadałam z tym "moim' kolesiem. Fajny On jest - Tez o moim mężu. I chyba przetrawiłam. Mówi, że dom żyje swoim życiem. On swoim. No dobra - zobaczymy. Faktem jest , że jak mało kto mi odpowiada. Taki Przyjaciel- ostatnio mnie zarejestrował do kardiologa, do którego sam chodzi. Żeby sprawdzić co z moim zdrowiem. Ujęło mnie to - nie prosiłam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Perellka
Witam wszystkich . To drugie święta , kiedy idę na grób męża , to takie przykre , nie wiem jak to zniosę i jeszcze cała rodzinka męża patrząca na mnie wrogo , stwierdzili że nie taką wiązankę kupiłam znicze tez nie takie . bo mój mąż spoczywa w grobie razem ze swym ojcem bo tak życzyła sobie jego rodzina . Nie rozumię tych ludzi zapatrzonych w siebie i widzących czubek własnego nosa. przecież mnie też jest ciężko żyć z myślą że Jego już nie ma z nami , ale musze być silna , bo są dzieci. dobrze że zaprzyjażniłam się z jedną z sąsiadek , Ona ma chore dziecko na cukrzyce i tak się na wzajem wspieramy , bo ja mieszkam na wsi , a życzliwych ludzi jest tu mało. Ostatnio zrobiłam remont kuchni razem z dziećmi , wszystko sami, także dół domu mam już po remoncie , zostały 2 pokoje u góry ale to już na wiosne , bo teraz zima to musze kupic opał a to kosztowna rzecz. Oj rozpisuje się troche , kończe już i życzę Wszystkim dobrej nocy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Andi14
Mam za sobą pracowity dzień. Kupiłam kwiaty na wszystkie groby, dokupiłam lampiony i wkłady. Mam nadzieję, że kwiaty wytrzymają w mojej piwnicy; jest chłodna i nie bardzo widna. Nie uda mi się załatwić przed świętem zmiany kół. Nadzieja jeszcze w synu sąsiadki.Może się pojawi i będzie miał czas. Kobietki, od piątku zjadłam trzy połówki tych nowych tabletek na rozluźnienie mięśni i zaczynam normalnie chodzić. Nie mam uczucia zesztywnienia bioder, kolan i nie drobię kroków. Chodzę normalnie, jak kiedyś. Mogę chodzić w butach na wysokich obcasach. Ostatnio tak dobrze chodziłam wiosną 2010 roku, kiedy jeszcze żył mój Mąż. W ciągu minionych dwóch lat lekarze szukali u mnie nawet choroby błędnika. Niektórzy składali winę na kręgosłup, który uciska tam gdzie nie powinien. Przechodziłam dwukrotną rehabilitację. Nawet złożyłam wniosek o leczenie sanatoryjne. Oczywiście nie sama. Tak mi zaleciła moja doktor rodzinna. Czekam już 17 miesięcy. Wczoraj na cmentarzu przemoczyłam buty i trochę drapie mnie w nosie. Wypiłam już herbatę z malinami i za trochę tabletka, łazienka i do łóżeczka. Do jutra moje Kochane. Kolorowych snów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutna40
witam i ja. Perełko jak napisałaś ze mąż pochowany razem ze swoim ojcem bo tak chciała jego rodzina to aż mnie zatrzęsło - jak oni mogli cos ci nakazywac - chociaz i ja boje przeszłam z teściowa ale tu nie miała nic do gadania a chodziło o kremacje bo taka byla wola męża- musiała to przelknąć chociaż bardzo jej to nie odpowiadało, ale sama słyszala jak mąż przed śmiercią i dla niej mowil że chce byc skremowany. Dobrze perełko że masz zaprzyjaźnioną sąsiadkę taka osoba to skarb. Andi ja też lubie chodzic na obcasach ale dzis doszłam rano tylko do garażu a miałam isc na piechote do pracy ale tak ślisko było, a ja na szpileczkach że wybralam chyba mniejsze zlo czyli auto na letnich oponach-tez musze zmienic oponki na zimówki ale mysle ze w polowie listopada może- musze tylko je z garazu zapakowac do auta pojechac do wulkanizatora a potem letnie wrzucic znow do garazu. Dobrze andi że juz skończyly ci sie problemy z chodzeniem - ja strasznie nie lubie jak cos mi dolega- moze czesto to sie nie zdarza ale nawet bol zęba potrafi wykończyc czlowieka. Reenke fajnie masz z tym kolesiem-przyjacielem- mnie tez ujęłoby gdyby ktos chciał sprawdzic co z moim zdrówkiem. Filipinka ale historia z tą demolka nagrobku przez zazdrosna babe-szok. Kaddarko- nad czym tu sie zastanawiac- miec zaproszenie i eszcze myslec czy skorzystac-nu nu. Hi-za-go nie chce sie dawac chandrze ale jak wiemy czasem to jest niezależne od nas. Mi czesto lzy leca w kościele jak zespoł młodzieżowy spiewa bo od razu nasuwaja mi sie wspomnienia naszych początków z mezem - jak bylismy w takim zespole, on gral i spiewał a ja bylam tylko wsparciem duchowym bo jestem beztalenciem muzycznym, albo czesto jak kąpie malego po 19.00 i jest jakis hałas na klatce to mam wrażenie ze maż wraca z dyżuru i zaraz bedzie wesoło w domku i lzy lecą ja probuje ukryc zeby maly czasem nie zobaczyl a tak wogóle to chyba jescze nie przezyląm nalezycie żaloby- na pewno nie wyplakalam sie z calej duszy bo ciagle uważam żeby byc silna- od poczatku choroby męża do teraz musze pokazywac że jestem silna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
O jeśli chodzi o teściową i kremacje - tez był foch. Mój maż tez miał życzenie być skremowany. Ale nie dyskutowała moja teściowa. Dopiero potem tyle ile z dziećmi nasłuchaliśmy się to nasze. I oczywiście zero wsparcia- bo to szwagierka i teściowa najbardziej ucierpiały - a my? dobrze się bawiliśmy-prawie tak było. Masakra. W tej chwili mogę powiedzieć , ze stosunki są poprawne. A na grobie też potrafila nawet kwiatki, które przynieśliśmy wyrzucić - w końcu musiałam sprawę postawić ostro. No bo co! Ale uzależniłam się od Was. Jeszcze trochę popracuje. Mogę na Was liczyć - Filipinko chociaż na Ciebie ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×