Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Hi-za-ga

wdowa

Polecane posty

Gość Andi14
Witajcie Kochane, dzień zaczął się paskudnie a właściwie to już w nocy padało. Teraz nie pada, jest wiatr i tylko 8 stopni. Najgorsze, że nie ma słonka. Jestem ciepłolubna, kocham słonko (jestem zodiakalnym bliźniakiem). Słoneczne dni "ładują moje baterie" tak, że czasami chcę samą siebie przeskoczyć Z moich planów na dzisiaj nici. Nie posadziłam cebulek krokusów i narcyzów bo w trawnikach bagno. Nie uporządkowałam też kwietników pod oknami z tej samej przyczyny. Poprawiłam trochę urodę i wybrałam się na małe spożywcze zakupy a potem do męża. Przed tym oczywiście ugotowałam zupę, żeby było co wrzucić "na ruszt" po powrocie. Kupiłam ładną paprykę a jutro dokupię do niej mieloną łopatkę i nafaszeruję. Będę miała jedzonko na tydzień. Nie wiem jak Wy, ja nie potrafię ugotować sobie tylko na 2 obiady. Mam znajome, które mrożą część ugotowanych potraw i mają je na zapas. Jest dopiero 15,oo z dużymi groszami a już zaczyna się szarówka. Kolejny długi, samotny wieczór przede mną. Może coś poczytam, może pogapię się w TV. Moje prasowanie nadal czeka i może się doczeka. Dołączyła do nas nowa Babeczka, Aleksandra 70. Jest nas co raz więcej. Ciekawe jak by to było, gdybyśmy miały szansę spotkać się w tak licznym gronie. Nasza guru to oczywiście Hi-za-ga. To Ona zaczęła nasz wątek. Ciekawa jestem Hi-za-go jak czujesz się jako emerytka. Ja jestem nią kilka lat i ciągle nie mam czasu dla siebie.Są oczywiście dni, kiedy nie mam ochoty nikogo oglądać. Są też dni, że wyję dosłownie i w przenośni z tej okrutnej samotnej niemocy. Idę do kuchni zjeść obiad. Wieczorem znowu tu wrócę. Pozdrawiam nową koleżankę Aleksandrę 70 i wszystkie inne Babeczki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Andi, tak wlasnie jest, ze kiedy nie ma pracy, i wynikajacych z tego obowiazkow, to mozna wyc z nudow do ksiezyca, ale kiedy sie ta prace ma, to z kolei czlowiek teskni za nicnierobieniem. Czasami wyklinam ile sie da, ze musze codziennie jak ten niewolnik budzic sie na odglos budzika, myc sie, ubierac prawie na spiaco, i wychodzic na to zimno do pracy. Brrrrrrrrrrr I czeka sie na ten urlop jak na zbawienie, obiecujac sobie bardzo wiele. Ale potem znowu sie chetnie wraca do pracy. Tak sie sklada, ze bez zadnych obowiazkow trudno nam funkcjonowac. Tak juz mamy, ze nicnierobienie nie bardzo nam wychodzi, prawda? Witaj Aleksandro. I pisz, kiedy tylko bedziesz miala na to ochote. To naprawde pomaga. Hi-za-ga, czy wnuki urosly? reenka, no tak to juz ci mlodzi mezczyzni maja, ze wydaje im sie, ze juz wszystko wiedza. Mialam podobnie z mlodszym synem. Tez chcial zastepowac w domu ojca, wydawalo mu sie, ze koniecznie powinien przejac jego role. Ale jakos malymi kroczkami dalam sobie z nim rade, chociaz do tej pory zdarzaja nam sie trudne rozmowy. No coz, tylko cierpliwosc nas uratuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Andi14
Kochane, zrobiłam. Mój kosz na czyste pranie pusty. Wyprasowałam wszystko ale mój kręgosłup wyje od wysiłku. Nie umiem prasować na siedząco a podobno bardzo łatwo to się robi. Czy któraś z Was to praktykowała? Jestem już po kolacji i po jabłkach. Teraz czas tylko dla mnie. Wstyd się przyznać, nazbierałam prasowania od sierpnia. Głównie pościel i ściereczki do naczyń, trochę bluzek koszulowych i reszta ciuszków letnich. Mogę zbierać od nowa. Planowałam zapisać się dzisiaj do okulisty i plan wziął w łeb. Jutro też jest dzień. Jedna z moich znajomych powtarza, że w poniedziałki nie wybiera się pieniędzy z banku i nie załatwia się żadnych ważnych spraw. Może w tym coś jest? Oczywiście nie pech. Myślę, że to pracownicy różnych instytucji po dwóch dniach wolnego a dzisiaj niektórzy po 4 dniach wolnego wracali do pracy z wielką niechęcią a niektórzy z niechęcią do petentów. Trochę lenistwa i do pracy jak na skazanie. Lubiłam swoją pracę i z chęcią do niej chodziłam. Miałam kontakt z ludźmi, którzy przychodzili do mojej instytucji z różnymi problemami, z radościami i smutkami. Dzisiaj również wypełniając mandat społecznego zaufania mam, oczywiście nie co dzień, kontakt z ludźmi, z problemami dużymi i małymi. Bez tego chyba bym zwariowała albo zdewociała. Za 4 tygodnie Adwent. Będziemy myślały o Bożym Narodzeniu. Aż się boję tego czasu. Aleksandra 70 pisze, że nie miała odwagi wcześniej wejść na nasze forum. To tak jak ja, od wakacji Was czytałam, nie miałam jednak odwagi wyrzucać z siebie swoich żali, smutków. Rodzina i znajomi tego nie zrozumieją. Któraś z Was napisała wcześniej, że to trzeba przeżyć. Dzisiaj wiem, że w przeszłości kiedy mi przyszło mieć kontakt z osobą , której zmarł ktoś najbliższy, ja powtarzałam slogany w stylu; głowa do góry, będzie dobrze, myśl o dzieciach itp. robiąc tej osobie krzywdę. Sama też tak odczuwałam po spotkaniach z różnymi pocieszycielami i współczującymi. Po spotkaniach wszyscy rozchodzili się w swoje strony a ja sama ze swoim wielkim żalem do całego świata i Pana Boga wracałam do pustego domu. Muszę Wam powiedzieć,że po śmierci męża zostałam samiuteńka w mieszkaniu. Nikt z bliskich nie zaproponował, że zostanie ze mną choć na jedną noc. Jedynie noc po pogrzebie była ze mną moja siostra, która na pogrzeb przyjechała z Zagranicy. No dosyć tego dobrego. Przed nami noc i lepiej, żeby nie śniły się nam żadne niefajne rzeczy. Andi14, wydaję ci rozkaz; głowa do góry, jutro wstanie nowy dzień. Chyba do jutra. Pa wszystkim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ALEKSANDRA70
Dzięki za słowa otuchy ,teraz będę mogła mówić to co leży tam głęboko we mnie.Nie mogłam wcześniej napisać ,bo pracuję popołudniu.Pozdrawiam wszystkich ,dobranoc do jutra.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam.Piszemy wszystko co czujemy,jak patrzymy na nasze życie.Nie ma dni podobnych do siebie,każdy jest inny i mija bezpowrotnie.Nie wrócimy do wczorajszego dnia,rzeczywistość kolejnych dni ,które nam przyniosą nadzieję na nową znajomość a może na miłość.? Jeżeli chodzi o mnie to ja muszę solidnie nad sobą popracować.Przede wszystkim zapomnieć ,wyrzucić z siebie co było a nie ma prawa wrócić i spojrzeć prawdzie w oczy.Nic na siłę kobietki.Najważniejsze to zapewnić sobie spokój wewnętrzny i nie dawać się ponosić emocją. Mój najmłodszy wnuk na przyszły rok idzie do Komunii Św.Teraz jak przyjechali to już opowiadał co by chciał dostać,jaki prezent,a mnie zaraz się przykro zrobiło,że będę musiała myśleć o tym sama jak i o wszystkim. Ale nie ma co ponoć łzy ma się dla siebie a uśmiech dla ludzi............. Pozdrawiam miłego dnia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Andi14
Witajcie, ranek był pochmurny i tylko 6 stopni. Teraz świeci słonko. Za mną już kilka załatwionych i nie załatwionych spraw. Zapisałam się na poniedziałek do fryzjera.Chciałam zarejestrować się do okulisty ale tam rejestrują tylko do 10,oo. Jutro będę dzwonić i rejestrować się telefonicznie. Na wizytę czeka się około 3 tygodni. Zawsze chodziłam do prywatnych gabinetów aż znajoma mnie wyprostowała i powiedziała, że w przychodni przyjmuje ta sama lekarka, do której zawsze chodziłam prywatnie. Jednym słowem 100,-zł pozostaje w portfelu. Zaraz rzucę coś na ząb i pojadę do męża. W drodze powrotnej kupię zimowy płyn do spryskiwaczy. Kupiłam mieloną łopatkę i po powrocie będę faszerować paprykę. Będzie jedzonko na kilka dni. Do zobaczenia się wieczorem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutna40
witam. U mnie pada, wcześniej poświeciło troszke słoneczko, ale pogoda do bani, coraz rzadziej wychodze z synkiem na podworko bo po pracy zaraz szarówka. Hi-za-go- madrze piszesz że musimy zapewnic sobie spokój wewnętrzny - ja chyba podświadomie odrzucam wszelkie znajomości z mężczyznami bo nie mam w sobie jeszcze pogodzenia z zaistnialą sytuacją-mimo upływu zaraz 3lat. Możliwe że już na mej drodze nie stanie żaden mężczyzna ale jezeli zapanuje nad emocjami, nad tym że naprawde juz nie wroci to co bylo - mimo że wiem że nie wroci to jeszcze sie z tym nie pogodziłam - to latwiej bedzie mi sie pogodzic z losem z życiem - nieraz smutnym samotnym - mimo że na zewnątrz może to calkiem inaczej wygladac. Wczoraj odgrzebalam kobietki druty i zaczelam dziergac szalik z wlóczki jaką mialam pod reka a dzis skocze i kupie rożową żeby corce do kupnej czapki zrobic szalik a potem moze inny kolor i tak mysle że spedze te długie jesienno-zimowe wieczory kiedy synek juz bedzie spal. Aha - ostatnio dziergalam na drutach chyba z 10 lat temu- ale tego sie nie zapomina - fakt że może nie bede pamietac warkoczy czy innych wzorków ale mysle że są gazety jest internet wiec wszystko przede mną. Witam nowa kolezanke na naszym forum- pewnie najlepiej by było zeby takich kobiet jak my bylo jak najmniej ale niestety śmierc jest byla i bedzie szkoda tylko że przychodzi czasem tak szybko i niespodziewanie. I wiecie - czesto mysle że nie docenialam tego co mialam - np. czesto spedzalismy z mezem sylwestra w domu z dziecmi - na przyjeciach balach - moze bylismy pare razy i ja czesto byłam niezadowolona ze znowu w domu - a teraz bym za takiego sylwestra spedzonego w domku z dzieciakami oj użyje sloganu ale naprawde wszystko bym dala. I wiecie - ludzie gonia za szczesciem, kupuja cuda wianki a tak naprawde szczescie to np u mnie to było to co wszystko robilismy razem - wyjazdy wspólne czy do rodziny czy gdzies na wczasy, zabawy z dzieciakami, spacery, planowanie jakis remoncikow, wspolne gotowanie - ale wtedy naprawde nie wiedzialam że to szczescie a teraz tylko moge sobie poprzypominac i tyle. Andi- płyn zimowy kupilam w biedronce i nawet juz wiem gdzie go sie wlewa i sama wlewalam:). Pozdrawiam wszystkie czytajace i piszące kobietki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jak miło poczytać, co u Was słychać! Tak, jakby czytało się listy od przyjaciółek! Bardzo mi się spodobało powiedzonko przytoczone przez Hizagę: jak to było? - Uśmiech dla innych, łzy dla siebie? Niestety, nie zawsze można te łzy powstrzymać, ale trzeba się starać. Bo dla otoczenia łzy - to problem. Bo każdy czuje się w obowiązku pocieszać, a przecież nie o łatwe pocieszenie tu chodzi, tylko żeby z kimś "być" w tym smutku i żałobie. Andi,jak udała się papryka faszerownana? Może zdradzisz przepis, to sama upiekę. Jak drogie kobietki rozwiązałyście sprawę posiłków? Pytanie to kieruję głównie do tych z Was, które mają dzieci poza domem. Czy gotujecie, czy jadacie na mieście, czy w pracy? Ja stosuję sposób kombinowany: trochę w pracy, trochę w niezobowiązującej knajpce, ale najczęściej pichcę coś w domu, ponieważ bardzo lubię gotować. Stawiam głównie na warzywa, nabiał i chleb własnej roboty, trochę ryb, trochę kurczaka. Staram się jeść 4-5 posiłków dziennie. Byłam w sierpniu na diecie wg dr Ewy Dąbrowskiej . Po tej diecie czułam się świetnie i po części staram się kontynuować ją w domu. Ponuro na dworze, ciemno i zimno. Moim sposobem na jesienne smutki jest ruch . Wczoraj byłam na aquaaerobicu. Polecam wszystkim, nawet bojącym się wody! Taniec połączony z gimnastyką w wodzie, w takt rytmicznej muzyki znakomicie poprawia humor!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Perellka
Witam kochane i dzielne kobietki , bo przecież jesteśmy dzielne. Dziś przekonałam się , jak ludzie potrafią być wredni, moja teściowa rozpowiada wszędzie że to Ja jestem winna śmierci Jej syna , bo gdyby mnie nie poznał i nie ożenił się ze Mną , to by żył , brak Mi słów. Widzę Magdaleno , że masz wspaniałą teściową , moja nawet nie zadzwoni i nie zapyta o swoją wnuczkę , która choruje od urodzenia na nerki ma 2 latka. Jak spotkałyśmy się na cmentarzu to nawet się nie odezwała do dziecka . Kończe , bo musze przygotować się na jutrzejszy wyjad do szpitala w Toruniu. Dobrej nocy kobietki , pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Perellka
Przepraszam Aleksandro pomyliłam imiona , ale to ze zdenerwowania

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Perellka
Przepraszam Aleksandro pomyliłam imiona , ale to ze zdenerwowania

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj Perełko! Rzeczywiście, co za kobieta z tej teściowej! Zamiast Cię wspierać, jeszcze przysparza Ci dodatkowych zmartwień. A masz chociaż oparcie w rodzonej mamie? Czekam na wieści ze szpitala w Toruniu, jak córeczka wszystko zniosła ? życzę Ci dużo wewnętrznej siły i optymizmu! Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Perellka
Droga Hisako moja mama nie żyje od 10 lat a tata zginoł w wypadku jak miałam 8 miesięcy, rodzeństwa też nie mam, dziękuję Ci za słowa otuchy i Wam Wszystkim kobietki , odezwe się jutro. PAPA

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fili-pinka
Witam wieczorkiem ! Aleksandro do tej pory ja tu byłam o ile dobrze pamiętam najkrócej stażem wdową, ale ludzie ciągle umierają i niestety ale będzie nas przybywać ciągle. Ciesze się że dołączyłaś do nas, wiem jak trudny to jest czas dla Ciebie bo teraz bedą 3 miesiące jak jestem sama. Nie jest łatwo o spokój wewnętrzny o którym piszecie kobietki ja się zastanawiam czy to wogóle będzie kiedykolwiek możliwe.Musimy jakoś żyć, bo nie mamy innego wyjścia, ale co to za zycie. Nie wiem czy to normalne, ale ja robię się czasami nerwowa jak słysze jakimi błahostkami przejmują się ludzie , szczególnie w moim otoczeniu. Smutna , ja też myślę cały czas , że nie doceniałam tych chwil spędzonych razem , że to było największe szczęście , ale wczesniej było to normalne, że razem coś np. robimy, czy jedziemy, nie pomyślałam nawet ,że może być inaczej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dobry wieczór- witaj Aleksandro-nie ma to jak wyrzucić z siebie te trudne dla innych niezrozumiałe myśli-prawda? Hisako-racja- tutaj to ja w gronie przyjaciół. Ja w domu gotuję , codziennie praktycznie przychodzi do mnie moja mama-wdowa niestety od dawna- czasem pogadamy, czasem po prostu jesteśmy. To jest bardzo mądra kobieta. Rzadko kiedy chodzę na zewnątrz na obiadki-chyba, ze do znajomej, która prowadzi małą knajpkę. Smutna- masz rację - ja jestem sobie mojej rodzinie wdzięczna, że normalne domowe życie prowadziliśmy- te wspomnienia są skarbem. No bo inaczej to nawet nie byłoby co wspominać. Co roku byliśmy rodzinnie na wczasach, na nartach. Super. A wiesz, ze też o drutach pomyśłałam-na studiach dorabiałam pracą na drutach:). Andi- ale tak całkiem być sama jak TY to jest przykre. Masz dużo sił do walki z tą samotnością. Ciekawe co będę na emeryturze robić. Nigdy nie miałam czasu na pracę społeczną. Często w hospicjum pomagałam ale teraz nie mam czasu. Filipinko-życie ma sens. Chwilowo tego nie widzisz - ale ma-pamiętaj, że ma. Nikt nie powiedział, że będzie łatwo. Własnie córka zadzwoniła żeby w lotka zagrać bo jest 50 mln.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fili-pinka
Tak Renko, nie jest łatwo i nie bedzie.Tez szukam sobie czegoś na zabicie czasu w te długie wieczory. Mam do posprzatania szuflady z różnymi papierami, gazetami itp. ale nie mogę się zebrać bo natknę się tam na różne rzeczy męża, jak zapiski jakieś, dokumenty i znowu wszystko wróci , a wiem że muszę to uporządkować. Też robiłam kiedyś na drutach jak dzieciaczki były małe, lubiłam robić małe sweterki i pomyślałam że teraz też mogłabym się tym zająć ale nie mam koncepcji co robić. Może w necie popatrzę i mnie natchnie. Zajęłam się ostatnio zwężaniem spodni tzn. z szerokich nogawek na rurki, bo mam niektóre fajne i nie chodzę w nich bo szerokie. Kilka już przerobiłam i nawet dobrze wyszło. Trzeba coś robić , żeby nie zwariować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Andi14
Witajcie! Papryka faszerowana to pyszne jedzonko i bardzo łatwo się je przyrządza.8 czerwonych nie dużych papryk, 60-70 dag mielonej łopatki, 1 cebula- zetrzeć na drobnej tarce, 1 mała sucha bułka rozmoczona w wodzie, 1 jajko, przyprawy (sól i pieprz). Mięso przyrządzić jak na kotlety mielone - trochę więcej je osolić, ponieważ papryka ją "zabierze". Paprykę umyć, wykroić ogonki, usunąć gniazda nasienne. Wypełnić paprykę przygotowanym mięsem. Na dno naczynia żaroodpornego wlać 3-4 łyżki oliwy (ja używam oliwę z oliwek- wszystko na niej smażę i duszę) i ułożyć paprykę otworami do góry. Jeżeli pozostało mięso, zrobić z niego małe, jak klopsiki, kulki i ułożyć je między paprykami. Przykryć naczynie i wstawić do piekarnika nastawionego na 150-180 stopni. Papryka puści dużo soku i będzie się w nim dusiła. Czas duszenia to około 1,5 godziny. Może trochę krócej. Podałam Wam porcję na duże naczynie, wielkości dużej tortownicy. Jeżeli kupię paprykę rożki, to musi ich być 12-14 sztuk, również nie dużych i duszą się nieco krócej. To jest pyszne, ulubione nasze danie. Niektóre panie robią nadzienie do papryki takie samo jak do gołąbków. Ja tego nigdy nie robiłam. Smacznego. Dzień dzisiejszy minął po japońsku czyli jako tako. W drodze na cmentarz spotkałam koleżankę ze szkolnej ławy. Tak mnie rozpłakała, że musiałam sporo odczekać, żeby prowadzić samochód. Przypominała jak to wszyscy z dawnej paczki uważali nas za idealne małżeństwo, stawiali nas innym za wzór do naśladowania. I takie tam różności. Rozwaliła mnie dokumentnie. Przepraszała później, była przekonana,że 2 lata i 5 miesięcy to czas, który pozwolił wrócić mi do równowagi. G...o prawda z tą równowagą. Przepraszam ale to było silniejsze ode mnie. Skończyło się "Prawo Agaty", które oglądałam jednym okiem. Teraz pora na "Szkło kontaktowe". Idę do łazienki a później sprawdzić w sypialni w łóżku czy jeszcze mnie tam nie ma. Kolorowych snów dla Was wszystkich.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ALEKSANDRA70
Witam ja robię paprykę faszerowaną tak jak gołąbki.Chociaż teraz trzymam się diety ,bo nie chce przybrać na wadze.Zawsze chciałam trochę schudnąć ,ale mi nie wychodziło za to teraz przez nerwy i całą tą sytuację schudłam prawie 10 kilo.Jutro mam wizytę u lekarza i ubędzie mi z portfela 100 .U mnie dziś leje i wieje,dobrze że wczoraj poszłam na cmentarz.Pisałam wczoraj że mam dobrą teściowa ,ale z własną matką nie potrafię się dogadać teraz po śmierci męża.Bo ona jest zdania że skoro dostałam po mężu dużo pieniędzy to może mnie teraz z nich jak się to mówi wydoić.Choć twardo się trzymam zasady nie pożyczę ,bo to są pieniądze na przyszłość dla dzieci .Pozdrawiam odezwę się wieczorem jak wrócę z pracy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam.Rodzina nasza bliższa i dalsza jest naszą rodziną czy tego chcemy ,czy nie.Nie musimy się zgadzać z nimi lecz gdy nas traktują jak powietrze to boli.Moja teściowa jeszcze żyje i jest kobietą,chociaż wiekową to ja wysiadam przy niej.Jest pełna optymizmu i radości ale podejrzewam,że wewnątrz jest innym człowiekiem bo przecież pochowała męża i syna .W stosunku do mnie teraz jest wyrachowana i oziębła.Zresztą ja też też się tak zachowuję więc nie mam się czego spodziewać.Każdą relację należy zacząć od siebie i wtedy można wymagać od innych.Czas mi się zająć moim hobby.Wyszywam ściegiem krzyżykowym,kiedyś robiłam to z moim mężem i dlatego tak mi teraz ciężko wrócić,ale to mnie uspokaja i wycisza.Bo wiecie co gubią mnie moje pochopne decyzje,decyzje w złości i pośpiechu.A pośpiech złym doradcą.Staram się panować nad sytuacjami,które mnie czasem przerastają.Nawet moja córka zauważyła,że zaczynam wybiegać wstecz nie zakończywszy poprzedniego.Tak,że kobietki spokój i rozsądne myślenie to nas nie zgubi nigdy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Andi14
Witajcie, dzień pochmurny i bardzo wietrzny, mamy halniak a do zimy jeszcze półtora miesiąca. Temperatura też kiepska, tylko 6 stopni. Czekam na syna sąsiadki, miał przyjechać i zmienić mi koła w samochodzie na zimowe. W międzyczasie skróciłam sobie spodnie, telefonicznie zapisałam się do okulisty na 26 listopada, poukładałam co sama nabałaganiłam i teraz chwila relaksu przy klawiaturze. Hi-za-go, piszesz, że Twoim uspokajaczem jest wyszywanie, ja też kiedyś próbowałam, kupiłam wszystkie niezbędne akcesoria ale to nie to. Dużo robię na drutach. Skończyłam przed kilkoma dniami drugi rękaw sweterka dla siebie. Teraz zostało pozszywać go, zrobić wykończenie dekoltu i przyszyć guziczki. Zostawiłam to na gorszą pogodę. Aleksandro, ja po krótkiej chorobie męża (poszedł do szpitala na badania, które wymusiły różne zabiegi i trwało to wszystko ponad 2 miesiące) i jego śmierci schudłam 15 kilogramów. Rozmiar 42 był dla mnie za duży. Teraz jestem od 2 przeszło lat rozmiar 42 czyli taki jak po porodzie i w wieku do 50 lat.Musiałam wymienić wszystkie ciuchy. Od bielizny po okrycia wierzchnie. Jem 4 posiłki dziennie. Obfite śniadania, przegryzki na II śniadanie i obiad zazwyczaj z 2 dań, kolacja lekka i zawsze w godz. 18 - 19. W międzyczasie jem owoce. Lubię bardzo słodycze i też ich nie ograniczam. Chyba się nie doczekam na zmianę kół. Zaraz się ubiorę i skoczę na cmentarz.Bywajcie Babeczki, do wieczora.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Perellka
Witajcie kochane koleżanki , dzień pełen nerwów , właśnie pije kawe i dochodzę do siebie po wizycie w szpitalu. Hisako z córeczką lepiej , ale i tak przed Nią dwie operacje 1 planują na wiosnę 2013 r , następną wizyte mam za 2 miesiące . Hisako dziękuję że myślami jesteś ze mną i Wam wszystkim kochane kobietki, pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kobietki lubie tu do nas zaglądać, moze nie zawsze mam co napisac ale sie zaczerniłam i mysle że razem bedziemy spedzac te samotne długie wieczory. Perelko ciesze sie że z twoja coreczka lepiej, a co do operacji bedziemy wszystkie na pewno trzymac kciuki żebys z tym nie byla sama. Dobrze że bedziesz w dobrym szpitalu, mój mąż na chemie dojezdzal do grudziadza czasem do bydgoszczy, ja wtedy przebywalam w innym miescie bo moja ciaza była zagrozona przyplątała sie cholestaza ale czasem jezdzilismy razem wiec szpital na wysokim poziomie a w toruniu jeszcze wyzszy poziom aparatury lekarzy wiec wszystko bedzie dobrze. Andi przypominaj o tych zimowych oponach bo ja w końcu zapomne- na razie dobra pogoda wiec odwlekam ale najgorzej jak przyjdzie zima znienacka to wtedy bede miala problem. A ja wczoraj zrobiłam prawie caly szalik a dzis dalam corce do sprucia bede robic od nowa a i corce kupilam fajna włoczke wiec mam do zrobienia póki co 2 szaliki a i starsza juz zlozyla zamowienie wiec nudzic sie nie bede- i znowu pamieć przywodzi obrazki z przeszłosci jak kiedys dziergalam to mąż pytal sie m.. bardzo zdrabnial moje imię -nikt tak do mnie nie mowil i nie mowi tylko on - czy zrobic herbatki, i tak pilismy sobie ja dziergalam albo cos oglądalam w tv a on przegladal gazetki np z autami czy meblowe i na jednej wersalce niby zajeci roznymi rzeczami ale ta obecnosc to bylo takie cos jak to filipinka nazwala normalne że nawet czlowiek nie zdawal sobie sprawy że moze byc inaczej-eh zeby sie wiedzialo to moze by na zas nabralo sie tej normalnosci. Andi a mi mimo bardzo wielu stresow przy chorobie meza mojej ciazy potem zaraz jego smierc z kilogramow nic nie polecialo nawet chyba przybralam - teraz musze przy zimie sie poograniczac z jedzeniem bo malo ruchu, koniec jezdzenia rowerem, spacerow wiec tylko patrzec jak ze 2 rozmiary skoczy do gory. A ja mam cudowna mame a z tescowa mam poprawne stosunki- co prawda dzieli nas spora odleglosc ale z raz w miesiacu sie widujemy, nigdy nie powiedziala nic takiego że to przeze mnie, nawet nie wiem czy sama sie troche nie obwinia bo jej mąż czyli ojciec mego meza zmarl na tego samego raka co moj mąż wiec czesto rozmawiamy że mogl moj mąż zrobic po smierci swego meza badania w tym kierunku ale niestety ani ona nie pomyslala ani ja zeby go naklonic - troche mam zal do meza bo on siedzial w medycynie po uszy czemu to zaniedbal - nie wiem. Aleksandro co do kasy ktorą otrzymalysmy po smierci naszych ukochanych to u mnie nikt reki po to nie wyciagnal- rodzice sie cieszyli że spalacilam kredyty bo tego mielismy zawsze sporo ale moglismy przy meza zarobkach sobie pozwolic a reszte rozdzielilam po rowno na dzieci i corki wiedza ze jak beda wychodzic za maz czy moze kupowac mieszkanie to maja taka a taka czesc i to lezy na procencie i jest nie do ruszenia, wiec nie daj sie omamic, że ktos ci odda, ja z bratem mialam pierepalki - niby 300 zł to g.. ale bardzo nas pozroznilo bo nie chcial oddac dopiero jak przestalam sie odzywac to zwrocil ale kontakty nasze staly sie bardziej letnie. Renka piszesz że zycie ma sens - ja bym z tym polemizowala- fakt wiem ze musze wychowac dzieci, byc dla nich i ojcem i matka ale naprawde latwo nie jest, codziennie modle sie zebym dala rade ciągnąć sama ten woz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Andi14
Dobry Wieczór wszystkim Babeczkom. Melduję posłusznie, jestem padnięta. Koła w samochodzie zmienione, powietrze w oponach uzupełnione do wymaganego poziomu, kwietniki pod oknami zrobione, ziemia po kwiatach balkonowych rozsypana na kwietnikach, cebulki krokusów i narcyzów posadzone. Jestem tak urobiona, że nie miałam siły jeść obiadu. Teraz już po kolacji i jabłku, tylko odpoczywam. Jedno oko w monitorze a jedno w ekranie telewizora. Oby do 22,oo. A co tam u Was Kochanieńkie? Super Perellko, że wróciłaś z badań z córeczką w takim optymistycznym nastroju. Smutna 40tko, to prawda dzierganie na drutach wycisza a przy okazji można patrzeć w telewizor.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Smutna - no a pomyśl jakbyś nie dała rady - to co? Nie masz wyjścia. Tak jak my wszystkie. Może są to ostre słowa. Jeśli uraziłam Ciebie to przepraszam. Też mam różne myśli-chociaż już dużo mniej buntuję się. Zrozumiałam - tylko nie potrafię się pogodzić. Ale wydaje mi się tez idealizujemy teraz nasze byłe życie. Na przykład nie pamiętam złego. Jak ktoś mnie pyta to nie powiem na mojego męża nic złego. Na nasze życie. Po Jego śmierci miałam bardzo dużo trudnych momentów: z teściową, jej córka, synem moim, trochę łatwiej z córką. Choć ona jest bardziej skryta. Jej emocje uwydatniają się przy nawet drobnym nieporozumieniu-po prostu płakać zaczyna. A w czasie nieobecności już swojego ojca zdała maturę, zrobiła prawo jazdy, dostała sie na dwa kierunki na Politechnice-i to niepłatne- tak że super pod tym względem. A syn tez zdała maturę , prawko, i tez jest na dziennych studiach na Politechnice. Tyle , ze bardzo szybko w gniew wpada- i myślę, że to jest jego reakcja na ten stres. A ja stres pracą zabijałam. Pracą zawodową-projektuję i nadzoruję budowy-, remontami w domu, tą działka a właściwie polem. I ogromny żal miałam zwłaszcza w sobotnio-niedzielny czas. Jeden kolega, który jest sam nauczył nie jak żyć. Ona ma gorzej , bo nie ma nikogo-tzn dzieci. On właściwie nie nauczył mnie żyć tylko ukierunkował w dobrym kierunku- żeby się nie zadręczyć. Bo wiecie same jak rozpamiętywanie może człowieka pogrążyć. Tamtych czasów nie zwrócimy a teraz musimy dbać o nasze szczęście- i powtarzam czas na trochę egoizmu. A jak sie trafi ktoś kto na nas zasługuje - to ok, a jeśli nie-trudno i żyjmy dobrze dalej. I zaczynam rozumieć Hisako, że samej można dobrze spędzić życie. Niekoniecznie z mężczyzną u boku . Nie wierzę, że dałabym radę być na co dzień z kimś. A jeśli nawet to nie wierzę ,że byłby to związek bez zgrzytów. nawet z tym moim przyjacielem -nie wyobrażam sobie mieszkać z nim. Wolę sobie pomarzyć. Bo tak jak w serialach to nie będzie- a szarość życia może nas niemile zaskoczyć. Poprzednie życie miałyśmy piękne- i to jest nasz bonus. Głowy do góry ! Perełko - jesteśmy cały czas sercem z Tobą o ile inaczej nie możemy. Oj dziewczyny - fajnie byłoby się spotkać gdzieś. Np nad ,morzem albo w górach? Hi-za-go - ja tez tak mam , ze czasem palnę coś bez przemyślenia-teraz pracuję nad tym , ze by nie zdarzało się to.Liczę do 10-ciu. Na razie idę z psem na spacer- a potem muszę popracować. Kaddarka dawno się nie odzywała- mam nadz., ze wszystko ok. I to tyle moich różnych przemyśleń na dziś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fili-pinka
Witam ! Smutna mi właśnie najbardziej brakuje teraz takich zwykłych chwil spędzonych w domu, czy spacerów do lasu czy nawet po podwórku, zwykłych rozmów albo milczenia.W dalszym ciągu nie mogą pojąć dlaczego tak się stało, wyszłam z domu do pracy, po niedługim czasie zadzwoniłam do męża na chwilę i to była nasza ostatnia rozmowa. gdybym wtedy wiedziała to porozmawiałabym na zapas- tak jak to Smutna powiedziała. Perełko cieszę się, że z córeczką lepiej , to najważniejsze żeby mała wyzdrowiała. Wy kobietki cały czas o schudnięciu mówicie a ja chcę przytyć a mam wrażenie że dalej chudnę. Nosiłam rozmiar 38, a teraz 36 czasami za duży, zależy jakie ubrania. Chyba szybko nie przytyję, bo ciągle w stresie, a to nie sprzyja przybieraniu na wadze. U mnie koła już zimowe przełożone - synuś się postarał i zmienił. Oj dobrze mieć mężczyznę w domu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fili-pinka
Tak Renko to dręczenie i rozpamiętywanie jest najgorsze, a ja właśnie mam do tego tendencje i nie potrafię być egoistka jak na razie. Fajnie że miałaś takiego kogoś, kto Cię dobrze ukierunkował. Jeżeli ten ktoś jest sam z wyboru to na pewno jest mu o wiele łatwiej taką sytuację zaakceptowac, a to co my teraz mamy to wbrew naszej woli się dzieje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzięki Perellko za wieści ze szpitala. Czy byłaś w tym pediatrycznym na Rubinkowie? Bo dawno temu też tam byłam z 4-letnim wówczas synkiem, któremu groziło odwodnienie. Pewnie po 15 latach tam się dużo zmieniło, ale jak tam moje dziecko leżało, to warunki były takie sobie. Sama musiałam dziecko kąpać w wanience z gorącą wodą (bez możliwości dolania zimnej) i w ogóle pielęgniarki nie opiekowały się należycie dziećmi, tak że zajmowałam się jeszcze innymi małymi pacjentami z sali, na której leżał synek. Może na innych oddziałach jest teraz lepsza opieka, ale najlepiej patrzeć pielęgniarkom na ręce. Twoja córeczka jest jeszcze tak mała, że nie będzie zdawała sobie sprawy, co jej będą w szpitalu robić, to i będzie mniej cierpiała. Najważniejsze, żeby mama była blisko, wówczas dziecko zniesie wszystko. Tak, Reenko. Zbyt długo byłam sama i chyba bym już nie umiała z kimś mieszkać. A bycie singlem jest teraz w modzie. I ma dużo zalet:sama jesteś sobie żeglarzem i okrętem. Nie musisz swoich decyzji z nikim uzgadniać, pytać o zgodę. Naprawdę polubiłam niezależność. Bo wcześniej byłam zdominowana przez męża, a wcześniej przez ojca. Udawanie, że jest się słabą płcią, wymagającą opieki było dla mnie bardzo wygodne, a mąż przez to czuł się dowartościowany, że jest taki mądry i zaradny. Kończę, bo też jestem zmęczona po dniu stresującej pracy i muszę się wyciszyć przed snem. Dobranoc wszystkim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość olfinwoo
Podaje swojego e- maila: magda28a1@tlen.pl. Tez jestem samotna wdowa 50+ i takze sobie nie radze. Nie potrzebuje "super rad", ale pogadac o tym co boli. Jest to czasem potrzebne. NAtomiast nie o wszystkim chce sie gadac na forum. Pozdrawiam MAgdalena

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fili-pinka
Witaj Olfino, my tu właśnie rozmawiamy o tym co nas boli bez żadnych oporów. Mozna się wygadać, a to naprawdę pomaga.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oj pomaga i uzależnia Fiipinko. Pójdę już spać - a tyle miałam narobić. Jutro będę musiała podwójnie popracować. Witaj Olfina(jeśli przekręciłam -sorki) - każda z nas podaje adres mailowy - możesz napisać jeśli czujes zpotrzebę. Dobranoc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×