Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość uuuuniuniauu

związek kobieta katoliczka, mężczyzna świadek Jechowy... odpiszecie

Polecane posty

Gość polecam ksiazki pana T.Kunda
Katolicka nauka wiary w zmartwychwstanie po śmierci zobowiązuje nas do odpowiedzialności za swe życie. Zmartwychwstanie Chrystusa otworzyło człowiekowi drogę do zbawienia. Teoria którą głosi Strażnica mówiąca o możliwym końcu egzystencji duszy po jego fizycznej śmierci, to nauka niezwykle nieodpowiedzialna. Bazuje na bezkrytycyzmie który nie pozwala dostrzegać konsekwencji które mogą prowadzić do wiecznego potępienia człowieka. Świadczy o braku odpowiedzialności za czyny popełnione przez niego za życia. W przeciwieństwie do świadków Jehowy Jezus i Apostołowie nigdy nie zanegowali nauki o duszy nieśmiertelnej, a znana była ona w judaizmie, jak i również u pogan. Dopiero 1900 lat po Chrystusie kiedy pojawiła się Strażnica, dla swych celów wyznaniowych zaczęła atakować nieśmiertelność duszy! Człowiek bez duszy nie różnił by się od zwierząt, a jednak swymi wywodami Strażnica zrównuje człowieka ze zwierzęciem. Brak nieśmiertelności duszy jest sprzeczny z nauką o zmartwychwstaniu. Bez duszy nieśmiertelnej jako formy naszego "ja" nie byłoby zmartwychwstania (Rdz 2:7), lecz ponowne stwarzanie z prochu ziemi, czego Pismo nie uczy. Jak dawno była znana nauka o zmartwychwstaniu duszy, tak długo była znana nauka o duszy nieśmiertelnej. Rz 8:11 mówi, że Bóg "przywróci do życia wasze śmiertelne ciała" to nie oznacza że stworzy dublety ciał jak wynika z nauk Organizacji. "Zmartwychwstanie nie oznacza ponownego powstania ciała, poprzez zebranie tej samej materii organicznej. Lecz wskrzeszenie przez Boga tej samej osoby mającej ciało duchowe i identyczną osobowość. Twierdzenie że człowiek po śmierci nie egzystuje tylko oczekuje na nastanie Armagedonu, a wówczas Chrystus przywróci go do życia w przyszłym raju, nie jest prawdziwe. Nauka Chrystusa mówi o życiu wiecznym, a nie o jakiejś nieświadomości odrywającej od Boga. Dla ŚJ niewygodny jest tekst: "Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle" Mt 10:28. Starają się zmienić znaczenie słów Chrystusa które zostały skierowane do ukrzyżowanego, a zarazem skruszonego łotra: "Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju" Łk 23:43. Przekręcają sens obietnicy Chrystusa przenosząc ją daleko w przyszłość. Według świadków łotr po śmierci nie miał w żaden sposób egzystować, aż do momentu ustanowienia raju na ziemi. Dla Boga istnieje zawsze czas teraźniejszy, a rozum człowieka nie jest w stanie myśleć w kategoriach Bożych. Zauważmy niekonsekwencję ŚJ. Naszym umierającym świętym karzą kończyć egzystencję swych dusz w momencie śmierci jako Osoby które nie zostały zbawione , a ich "144 tys." to nie dotyczy. Czemu tak czynią? Bo korzystają z tego, że nie znamy ich nauki. Tylko korzystanie na czyjejś niewiedzy jest ich bronią. Ich nauka mówi że grono tzw. "pomazańców" (małe stadko 144 000, elita wśród świadków), po swojej śmierci natychmiast zmartwychwstaje i idzie prosto do życia w niebie. Jeśli zatem przytaczają werset że "umarli nie chwalą Pana" to ich umarli ze 144 tys. także. Kościół naucza za Pismem Św., że dusza Łazarza po śmierci znajdowała się w Otchłani (Hades sprawiedliwych) zwanej łonem Abrahama (Łk 16:22 por. Otchłań niesprawiedliwych - Łk 16:23), a nie w niebie, do którego Chrystus pierwszy wstąpił aby przygotować nam miejsce. Dopiero On przez swą zbawczą moc zmartwychwstania wiele dusz "pociągnął" do nieba (1P 3:19, J 12:32, Łk 23:43, Ap 6:9, Hbr 12:23). Twierdzą oni że nauka o nieśmiertelności duszy jest powtórzeniem kłamstwa szatana z raju. Diabeł w raju jednakże obiecywał Ewie tylko nieśmiertelność ciała, i że nie umrą, jako osoby cielesne. To oczywiście było jego kłamstwem, bo pierwsi ludzie zmarli, co było w rezultacie konsekwencją tego że dopuścili się grzechu. Szatan nie obiecywał jednak Ewie nieśmiertelności duszy. Szatan który "jest kłamcą i ojcem kłamstwa" (J 8,44) te same kłamstwa sprzed wieków powtarza dzisiaj ustami Strażnicy. Obiecują oni nieśmiertelność ciał w raju podobnym do tego który był u stworzenia świata. O ile w raju kłamstwo szatana dotyczyło dwóch osób, to ŚJ spotęgowali je dla milionów ludzi którzy mają żyć wiecznie w raju na ziemi. Przez naukę o śmierci duszy szatan chce uśpić nasze sumienia, byśmy nie obawiali się kary za grzechy. Bo karą za grzechy nie jest "wieczny grób ludzkości" lecz wieczne potępienie człowieka. Świadkowie twierdzą że dusza po śmierci grzesznego człowieka przestanie istnieć na zawsze, i nie poniesie on kary za grzechy. A szatanowi o to chodzi by człowiek grzeszył, i nie obawiał się ostatecznej konsekwencji grzechu czym są wieczne męki w piekle. Dzisiaj zatwardziali ateiści i sceptycy odrzucający wszelkie religie, tak do końca nigdy nie mogą wykluczyć istnienia czegoś po własnej śmierci. Przecież w literaturze jest ogromny zbiór dokumentów dotyczących relacji z pogranicza śmierci. Czy mamy rozumieć ze jest to wytwór ludzkiej fantazji? Zauważmy jednak że relacje te mają zaskakującą liczbę wspólnych szczegółów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dzieci świadków
Wracając do transfuzji,to jest ciekawe W WYDAWANEJ wSao Paulo (Brazylia) gazecie Shopping News ukazał się artykuł „Niebezpieczeństwa związane ztransfuzją krwi, wktórym drSalomao A.Chaib pisze: „Nie ulega wątpliwości, że nieraz stosuje się krew zbyt pochopnie, kiedy jest niepotrzebna. Pilniejsze zwracanie uwagi na zapobieganie znaczniejszemu upływowi krwi zpewnością mogłoby doprowadzić do ograniczenia liczby dokonywanych transfuzji. „(...) Bezsprzecznie transfuzja jest ważnym czynnikiem zapewniającym bezpieczeństwo, aczęsto jedynym środkiem ratunku wwypadku zagrożenia życia. Niemniej pociąga za sobą pewne ryzyko, tak jak wszystkie przeszczepy; nie jest bowiem niczym innym, jak tylko przeszczepianiem. Można przy tym przenieść wiele chorób, na przykład kiłę, malarię, wirusowe zapalenie wątroby, chorobę Chagasa iinne choroby wirusowe; krew może ulec zakażeniu podczas pobierania izawierać bakterie oraz wywołać infekcję lub posocznicę [zatrucie krwi]. „(...) Przechowywana krew traci krwinki płytkowe iobniża zdolność krzepnięcia krwi biorcy. Jeśli podać ją wdużych ilościach, spowoduje podczas operacji ipo niej jeszcze większe krwawienie. Tworzy się błędne koło: im więcej krwi otrzymuje chory, tym bardziej krwawi. (...) „Trzeba pamiętać, że organizm człowieka, który przyjął wiele transfuzji, wytwarza przeciwciała reagujące na obcą krew. Człowiek taki nie powinien oddawać ani przyjmować krwi, chyba że zzachowaniem środków ostrożności ipod ścisłą obserwacją zuwagi na możliwość wystąpienia niekorzystnych reakcji. (...) „Ale największe niebezpieczeństwo pociąga za sobą przetoczenie krwi obcogrupowej. Wywołuje natychmiast wstrząs, duszności, gorączkę idreszcze. Krwinki czerwone ulegają zniszczeniu, pacjent oddaje krew zmoczem, następuje uszkodzenie nerek, amoże również wystąpić mocznica [stan spowodowany niewydolnością nerek]. Objawy te trudno zauważyć upacjenta będącego pod narkozą, gdyż anestezja nie pozwala na ich wystąpienie; czujny chirurg spostrzeże, że przecięte tkanki zaczynają obficie krwawić, wskutek czego wszystko jest zbroczone inasączone krwią. Może to być sygnał alarmowy. Na szczęście wporę leczony organizm prawie zawsze wraca do zdrowia, chyba że doszło do rozległego uszkodzenia nerek. „WStanach Zjednoczonych, gdzie można korzystać zwszelkich udogodnień technicznych, dokonuje się rocznie 8milionów transfuzji, zczego w160000 przypadków występują powikłania. Wnaszym kraju odsetek ten jest zcałą pewnością wyższy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja czytalam ze sobie cos tam pozmieniali:D ale jesli maja identyczne to tym bardziej nie rozumiem:O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dzieci świadków
przeszczepy nie są zabronione, ważne aby nie przetaczać przy tym krwi. Nie zgodziłabym się na przetoczenie krwi mi ani moim bliskim. Prawdziwi Świadkowie przestrzegaja zasad Bozych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość polecam ksiazki pana T.Kunda
W dniach 25 i 26 czerwca br. gościł w parafii w Gliwicach-Sośnicy p. Tadeusz Kunda, współautor książki Pismo Święte przeczy nauce świadków Jehowy. W czasie Mszy św. wygłosił on prelekcję dotyczącą błędnej doktryny świadków Jehowy. W niedzielę o godz. 16.00 został wyświetlony film L. Chrietena pt. Świadkowie Jehowy'. Po filmie Prelegent wygłosił konferencję o imieniu Bożym. Spotkanie cieszyło się bardzo dużą frekwencją. W przeddzień p. Tadeusz Kunda wraz z Piotrem Andryszczakiem - członkiem ruchu Effatha', odwiedzał liczne domy świadków, ale żaden świadek nie miał odwagi nawiązać rozmowy na tematy Pisma Świętego. Niektórzy z nich zachowali się nawet arogancko. W ich oczach było wiele nienawiści do Kościoła katolickiego. Jakże inaczej zachowują się oni, gdy pukają do drzwi katolickich rodzin. Tydzień wcześniej do członków Towarzystwa Strażnica' zostało wysłanych pocztą ok. 40 imiennych zaproszeń na spotkanie z Tadeuszem Kundą. Żaden z zaproszonych świadków nie przyszedł na spotkanie z nim do salki katechetycznej. Jest to jeszcze jeden z dowodów, że świadkowie szukają najczęściej rozmówców, którzy bardzo słabo znają swoją religię, a także i Pismo Święte. Członkowie Ruchu Effatha' w Gliwicach" ("Effatha" 10/ 1994, s. 221).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie wierze, ze skazalabys wlasne dziecko na smierc z powodu przetoczenia krwi:O Moze nie masz dzieci wiec nawet nie wiesz o czym piszesz, a jesli masz to pewnie zmienilabys zdanie w krytycznej sytuacji, ktorej absolutnie ci nie zycze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość polecam ksiazki pana T.Kunda
JAK ROZMAWIAC ZE SWIADKAMI JEHOWY Na wstępie należy jasno sobie powiedzieć, że dialog religijny ze świadkami Jehowy jest wyjątkowo trudny, a czasami wydaje się niemożliwy. Głównym tego powodem jest wpajana im przez ich przywódców pewność posiadania przez nich "prawdy", o której mają świadczyć wobec tego złego świata. Jeśli dodamy do tego ich gorączkowe oczekiwanie na "bardzo bliski" Armagedon, łatwiej zrozumiemy ich "odporność" na wszelkie przedstawiane im argumenty, których po prostu "nie widzą" (wiadomo, że fanatyzm zaślepia człowieka i uniemożliwia mu normalne myślenie). Nie bez znaczenia jest też ich potępiające podejście do każdej innej religii, zwłaszcza do Kościoła katolickiego, który uważają za swego głównego przeciwnika. Dla świadków wszyscy ludzie inaczej wierzący, pozostają pod wpływem szatana i jego przewrotnych nauk. Takie ich podejście oczywiście utrudnia, o ile nie wyklucza dialog z nimi. Zresztą świadkowie nie są przygotowani do prowadzenia jakiegokolwiek dialogu z kimś spoza organizacji i ich działalność polega jedynie na "nawracaniu" drugich i wciąganiu ich do własnej organizacji. Świadkowie widzą więc w osobach, które nie zgadzają się z ich własną wiarą niebezpiecznych wrogów, którzy tylko czyhają; aby pozbawić ich wspomnianej "prawdy", której naucza ich "niewolnik" (CK) (często powtarzają: "jesteśmy [żyjemy, chodzimy] w prawdzie"). Czasami świadek napotyka na osoby, które są dobrze obeznane z Pismem św. i które orientują się w ich wierzeniach. W takich sytuacjach przyjmuje on z reguły postawę obronną. Ponadto gdy "czuje, że może być w błędzie rozmowa przybiera postać walki, w której dominuje argumentacja irracjonalna i nielogiczna" (JB 18). Dialog ze świadkami utrudnia dodatkowo ich prawie zupełny brak elastyczności, który wyklucza jakiekolwiek wątpliwości w sprawach doktrynalnych własnego wyznania. Jest to o tyle dziwne, że rzadko która wiara tak często zmienia swoje poglądy. Ale świadek ma też wpojone, że to co w danej chwili "niewolnik" podaje mu do wierzenia, nie może być w najmniejszym stopniu kwestionowane (za to grozi wykluczenie). Świadek broni się więc, niejako z konieczności, przed podjęciem pogłębionej analizy nauk organizacji, widząc w tym niebezpieczeństwo dla własnej wiary. Dlatego woli oczekiwać gotowych odpowiedzi od CK, "kanału Jehowy". Dr Bergman przytacza świadectwo świadka, który długo tłumił w sobie wszelkie wątpliwości (ich dopuszczenie wywołuje u wielu świadków "poczucie winy wobec Boga i Organizacji" oraz "poczucie porażki") "Od mojego chrztu w 1944 r. dręczyły mnie wewnętrzne wątpliwości, stałe poczucie winy przeradzające się w prawdziwy lęk. Nikt nie powiedział mi, że wszyscy wierzący mają wątpliwości, będące logicznym następstwem wolnej woli. Nawet mistycy czuli się niekiedy opuszczeni przez Boga, którego tak bardzo czcili. Ile udręczeń zaoszczędzono by mi. Świadkowie nie mogli mi tego powiedzieć, gdyż sami nie przyznają się do własnych wątpliwości. Wiara jest dla nich czymś totalnym, w co się nie wątpi, czego się nie krytykuje i gdzie nie ma zachwiań. Moje impulsywne myślenie było jak drapieżnik', który zaatakuje mnie i zniszczy, jeśli go nie okiełznam'. Ponieważ w Organizacji nie tolerowano jakichkolwiek wątpliwości, za jedyne rozwiązanie uznałem całkowite ich tłumienie (a z nimi również siebie). Ponieważ chciałem ujść z życiem [w Armagedonie] i być uznanym przez Jehowę, poświęciłem służbie dla niego tak dużo czasu, by mój zatwardziały duch', upokorzony i wyczerpany nie miał możliwości wątpić. Podobnie jak kobiety, które potrafią skutecznie przekształcać wątpliwości w zalety (lub na to, co za zalety uważają) postępowałem również ja. Wstąpiłem do Betel, by mój potencjał myślenia pozbawić możliwości wątpienia poświęcając się intensywnie nowym celom" (JB 18-19). POSTAWA KATOLIKA WOBEC ŚWIADKÓW JEHOWY Kierując się wskazaniami bpa Zygmunta Pawłowicza, który analizuje to zagadnienie w swej książce o świadkach, należy przyjąć, że właściwa postawa katolika wobec nich winna być następująca: - katolik zajmuje wobec świadków postawę człowieka religijnego, który ma świadomość, iż ma do czynienia ze wspólnotą niechrześcijańską; - katolik stara się okazać tym ludziom postawę pełną szacunku i kultury, która obejmuje także kontakty osobiste czy rodzinne; - katolik nie powinien mieć wątpliwości, że ma do czynienia z ludźmi, którzy wyznają błędne doktryny, struktury organizacyjne i proponują błędną drogę życia i zbawienia; - katolik powinien zatroszczyć się o poznanie nauki jehowickiej i, przez rozpoznanie błędnych jej założeń, wyrobić w sobie zdecydowanie krytyczną ocenę, pozwalającą mu na odrzucenie błędu i ustrzeżenie przed nim innych braci w wierze, zwłaszcza dzieci i młodzieży; - katolik w kontakcie ze świadkami pamięta o swojej własnej odpowiedzialności za dzieło apostolskie Kościoła (przez dawane świadectwo wiary) i stara się pomóc odnaleźć im prawdę Bożą ZASADY DIALOGU ZE ŚWIADKAMI JEHOWY Na wstępie pragniemy zwrócić uwagę na jedną ważną sprawę: nie każdy katolik jest zdolny do podjęcia dialogu ze świadkami Jehowy. Na pewno nie powinni wdawać się z nimi w "dyskusję" ci, którzy są świadomi, że nie posiadają wystarczająco ugruntowanej wiedzy o własnej wierze i nie potrafią właściwie korzystać z Pisma św. Takie osoby powinny zachować się według wskazań bpa Herberta Bednorza, który w jednym ze swych Listów pasterskich do swoich diecezji napisał: "Jak zareagujemy [na wizytę świadków Jehowy]? Bez złości i nienawiści, ale niemniej stanowczo i mocno! Nie będziemy wpuszczali sekciarzy do mieszkań, nie będziemy wszczynali dyskusji, bo ona i tak zwykle nie daje żadnego rezultatu. Fanatycznego sekciarza nikt nie przekona, dlatego trzeba go odsunąć, przypominając mu, że odgrywa rolę fałszywego proroka, który przychodzi w owczej skórze, a wewnątrz jest wilkiem drapieżnym (Mt 7, 15)". Wielu katolików wie z doświadczenia, że prośba skierowana do świadków, aby więcej już nie przychodzili do ich domów, nie skutkuje. Świadkowie pojawią się niebawem, ale w innym składzie. Na prosty - i jak się okazało bardzo skuteczny - sposób, wpadł pewien włoski ksiądz, który wydrukował w formie niewielkiej wizytówki tekst o następującej treści: "Świadkowie Jehowy są proszeni o nie przychodzenie do tego domu. Dziękujemy!" Wierni docenili pomysł swego proboszcza i bardzo chętnie umieścili ten tekst na drzwiach swoich domów i mieszkań. W tej sytuacji świadkowie nie znajdując już żadnego dla tych swoich "wizyt" wytłumaczenia, byli zmuszeni ograniczyć swoją aktywność do placów, przystanków itp. Dobrze byłoby wykorzystać ten pomysł włoskiego księdza także w Polsce! Inaczej powinna podejść do problemu osoba, która pragnie wykorzystać wizytę świadków, aby nawiązać z nimi owocny dialog. Jednak należy pamiętać, że niewłaściwie prowadzony dialog ze świadkami może bardzo łatwo przerodzić się w "walkę poglądów", która z reguły nie przynosi żadnych spodziewanych owoców. Istnieje wiele osób, które są czynnie zaangażowane w dialog ze świadkami Jehowy. Do takich osób należą w Polsce zwłaszcza członkowie katolickiego Ogólnopolskiego Ruchu "Effatha" (działa od 1990 r.), których w 1995 r. miało być 2,5 tys.52 Obok Ruchu "Effatha", coraz to większą rolę zaczynają odgrywać liczne już w Polsce Centra Informacji o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach, obecne zwykle w większych miastach. Istnieje też wiele innych punktów informacji i poradni religijnych, działających przy parafiach. Nie tylko katolicy, ale również protestanci są zainteresowani ograniczaniem wpływu organizacji świadków Jehowy. Ciekawe, że do tej akcji wymierzonej w Towarzystwo Strażnica włączyło się wielu byłych świadków, którzy zorganizowali się w różne samodzielne grupy i zbory. Przykładem takiej zorganizowanej grupy byłych świadków Jehowy w Polsce jest Fundacja "Słowo Nadziei" wydająca od 1989 r. pismo "Słowo Nadziei". Właśnie na łamach tego pisma, wcześniej już przez nas cytowanego, ukazał się w tłumaczeniu na język polski rozdział książki Davida A. Reeda pt. Jak rozmawiać ze Świadkami Jehowy? ("Słowo Nadziei" 24/1994, s. 18-20). W tym samym mniej więcej czasie pismo "Effatha" zamieściło artykuł inicjatorki Ruchu "Effatha" s. Zofii Klimowskiej SVD pt. "Jakie stosujemy metody?", dotykający tego samego zagadnienia ("Effatha" 11-12/1994, s. 250-254). Wykorzystując ich wieloletnie doświadczenie, podajemy kilka warunków i zasad, o których warto pamiętać, aby spotkania ze świadkami mogły przynieść pożądane owoce: - Do świadków podchodzimy z należnym dla każdej osoby szacunkiem i miłością. Ten podstawowy warunek owocnego dialogu najlepiej ujęła s. Zofia Klimowska SWD: "W 'I rozmowie ze świadkami należy zwrócić uwagę nie tyle na doktrynę, którą chciałoby się zdusić w jednym momencie (...), ale sposób z jakim do nich podchodzimy. Najskuteczniejszą metodą jest miłość i wielka cierpliwość, o co także trzeba się modlić" ("Effatha" 11-12/1994, s. 251). - Należy unikać w stosunku do nich tak sformułowanych zdań, jak np. "Jesteście fałszywymi nauczycielami i prorokami", "Jesteście członkami amerykańskiej sekty", "Chodzicie po domach za pieniądze", "Zostaliście oszukani i zwiedzeni!", "Musicie przyjąć zbawienie!". Możemy być pewni, że świadkowie są już "uodpornieni" na tego typu zarzuty czy wezwania i opuszczając taki dom poczują się nawet "prześladowani za wiarę", co tylko umocni ich w dalszym trwaniu w organizacji. Po takiej wymianie wzajemnych oskarżeń i apeli (świadkowie też potrafią przyjąć ton oskarżycielki wobec Kościoła, gdy zorientują się, że mają przed sobą katolika), nie ma mowy o dalszym dialogu. - Należy liczyć się z ograniczeniami umysłowymi świadka i nie próbować nawracać go "na siłę". Wzór właściwej postawy wobec rozmówcy pozostawił nam przede wszystkim Jezus Chrystus i Jego Apostołowie. Nasz Pan, jak to jest dobrze widoczne w Ewangeliach, często uciekał się do metody nauczania, nazywanej heurezą, która to metoda nakłania słuchacza do samodzielnego myślenia i udzielenia sobie odpowiedzi na umiejętnie postawione mu pytanie (por. Mk 8, 27-30; Mt 22, 41-45). - Nie należy od razu "zarzucać" świadka zbyt licznymi pytaniami, dotyczącymi spraw, z którymi jego umysł, zniewolony naukami "Strażnicy", nie będzie mógł sobie poradzić. Przed czymś takim przestrzega D.A. Reed, odwołując się do metody nauczania samych świadków: "Ta książka [Reed ma na myśli swoją książkę] zawiera bardzo wiele amunicji' do wywołania duchowej wojny przeciwko fortecom Strażnicy'. Ale gdy chrześcijański wojownik chce od razu zapędzić świadka' w kozi róg, chcąc go szybko ustrzelić, to przekona się, że ta taktyka jest zawodna. Przywódcy Organizacji świadków Jehowy zdają sobie sprawę z tego, ile informacji może przyjmować umysł ludzki w określonym czasie i dlatego polecają organizowanie sześciomiesięcznych kursów dla osób, które są przez nich odwiedzane. Tylko niedoświadczony świadek Jehowy będzie bombardował' odwiedzanego informacjami od Adama do Armagedonu, już przy pierwszej wizycie. Generalnie technika stosowana przez świadków Jehowy jest poprawna i to jest przyczyną zdumiewającego wzrostu ich Organizacji. Dlatego zrobimy dobrze ucząc się od nich efektywnych metod działania, a nie fałszywych doktryn" ("Słowo Nadziei" 24/1994, s. 18). - Nie wolno dopuścić do wzajemnego "ostrzeliwania się" wersetami z Pisma św. O bezskuteczności tej metody, pisze z własnego doświadczenia s. Zofia Klimowska SWD: "Aby udowodnić świadkom, że nie mają racji, uczyłam się na pamięć mnóstwa wersetów z Pisma Świętego kodując sobie ich Księgi i rozdział, aby na każdy zarzut przytoczyć przynajmniej kilka wersetów, które by się sprzeciwiały ich doktrynie. Było to posługiwanie się ich metodą - żonglowanie tekstami Pisma Świętego, co okazywało się okropne. Strzelanina' biblijnymi wersetami on we mnie Markiem a ja w niego Mateuszem' doprowadzała do tego, że po wymianie kilku zdań, świadek zamykał się i nie słuchał moich cytatów. On swoje wersety przytaczał, a ja swoje. Byliśmy jednymi z tych spod wieży Babel, którzy mówili tym samym językiem, lecz się wzajemnie nie rozumieli" ("Effatha" 11-12/1994, s. 250). - Nie należy zezwolić świadkowi, aby na potwierdzenie swoich wywodów "zasypywał" nas wersetami z Pisma św. Każdy przytoczony przez niego werset należy rozpatrzyć w jego biblijnym kontekście, zgodnie zresztą z intencją natchnionego autora. Najczęściej samo już tylko odczytanie tego kontekstu wystarczy, aby stwierdzić, że ów werset traktuje zupełnie o czymś innym, niż chcieliby nauczyciele świadków w Brooklynie. Po kilku takich przykładach świadek może zdobyć się na wysiłek, aby samodzielnie "posprawdzać" z Biblią w ręku to, w co każe mu wierzyć organizacja. Ci, którzy się zdobyli na ten wysiłek, szybko odkryli niebiblijność większości nauk Towarzystwa Strażnica i opuścili szeregi organizacji (odkrycie błędnych nauk Towarzystwa jest najczęstszym powodem odejścia). - W duchu tego, co napisaliśmy wyżej, powinniśmy przejąć inicjatywę i spróbować zainteresować świadka wybranymi tekstami biblijnymi, które pobudzą go do samodzielnego myślenia. Jak to można zrobić, pokazuje Reed: "Zobacz, co jest napisane w tym wersecie!', Biblia stwierdza w tymmiejscu, że Jezus jest Bogiem!'; możemy poprosić, by świadek przeczytał z nami dany werset i spytać Jak myślisz, do kogo odnosi się to, co jest tu napisane...', Co tu jest napisane o... [np. Jezusie, Królestwie Bożym]' itd. Może nie od razu świadek Jehowy odpowie prawidłowo, ale w momencie, gdy złapie' sens, będziemy widzieli to wyraźnie" ("Słowo Nadziei" 24/1994, s. 19). - W rozmowie ze świadkiem dobrze jest wykorzystać starszą literaturę Towarzystwa Strażnica, na podstawie której łatwo będzie można wykazać manipulatorskie traktowanie słowa Bożego przez kierownictwo świadków do uzasadnienia różnych nauk, które dzisiaj stały się już "nieaktualne". Nie jednemu świadkowi, który zdobył się na ten wysiłek, "zakręciło się w głowie". Oto jedno z takich świadectw: "Pod wpływem tych słów Anne poszła do miejscowej biblioteki i tam w dziale religioznawczym usiłowała znaleźć coś więcej na temat swojej religii. Trafiła na książkę napisaną przez byłego świadka Jehowy, który wyliczał w porządku chronologicznym wszystkie fałszywe proroctwa i demaskował próby ukrycia oszustw. Zakręciło mi się w głowie. Wiedziałam, że przyznawaliśmy się do błędów w przeszłości, lecz nie miałam pojęcia, że było ich aż tyle"'. - W końcu należy pamiętać, że o nawróceniu drugiego człowieka decyduje ostatecznie łaska Boża: "Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który Mnie posłał..."(J 6, 44). Dlatego Pan Jezus zwraca uwagę na post i modlitwę, w których należy upatrywać istotny warunek powodzenia, i to zapewne nie tylko w sytuacjach krańcowych (por. Mk 9, 28-29). Ani organizacja świadków Jehowy, ani Kościół katolicki nie widzą podstaw do prowadzenia wzajemnego dialogu. O niemożliwości takiego dialogu decydują przede wszystkim względy doktrynalne, na co słusznie zwraca uwagę ks. Tadeusz Pietrzyk, gdy pisze: "Rozważmy więc teraz możliwość dialogu między Kościołem Katolickim a Organizacją Świadków Jehowy. Otóż trzeba zdecydowanie stwierdzić, że obecnie nie istnieją jakiekolwiek warunki zaistnienia dialogu. Według Organizacji Świadków Jehowy Kościół nie tylko zdeformował naukę Bożą, lecz przede wszystkim stanowi istotny element szatańskiego systemu rzeczy, skazanego na rychłą zagładę. Nie można więc traktować go jako partnera dialogu ani szukać jakichkolwiek płaszczyzn kompromisu z nim (ub współpracy. Bezcelowe są także próby zmiany dotychczasowego nauczania Kościoła". Pomimo braku oficjalnego dialogu Kościoła z Organizacją Świadków Jehowy, nie brakuje wielu inicjatyw katolickich, które taki dialog z poszczególnymi członkami podejmują, i to przy różnych okazjach. Za jedną z takich najważniejszych inicjatyw należy uznać powstanie w Niepokalanowie w 1990 r. podczas trwania II Ogólnopolskiego Sympozjum na temat świadków Jehowy - wspomnianego wcześniej Ogólnopolskiego Ruchu "Effatha". Inicjatorka tego Ruchu s. Zofia Klimowska SVD i jednocześnie założycielka oraz przełożona Sióstr Słowa Bożego, rozpoczęła w tym samym jeszcze roku redagowanie i wydawanie pisma "Effatha", które od razu spotkało się z bardzo ciepłym przyjęciem. Z inicjatywy członków Ruchu "Effatha", któremu przewodniczy Tadeusz Kunda, zaczęły powstawać przyparafialne Punkty Poradnictwa Religijnego, a niektórzy z nich zaangażowali się w organizowanie spotkań i wygłaszanie odczytów na temat zagrożeń, jakie niosą sekty, ze szczególnym zwróceniem uwagi na świadków Jehowy. Podejmowane są też akcje apostołowania wśród świadków, chociaż są to niełatwe przedsięwzięcia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość polecam ksiazki pana T.Kunda
JAK ROZMAWIAC ZE SWIADKAMI JEHOWY Na wstępie należy jasno sobie powiedzieć, że dialog religijny ze świadkami Jehowy jest wyjątkowo trudny, a czasami wydaje się niemożliwy. Głównym tego powodem jest wpajana im przez ich przywódców pewność posiadania przez nich "prawdy", o której mają świadczyć wobec tego złego świata. Jeśli dodamy do tego ich gorączkowe oczekiwanie na "bardzo bliski" Armagedon, łatwiej zrozumiemy ich "odporność" na wszelkie przedstawiane im argumenty, których po prostu "nie widzą" (wiadomo, że fanatyzm zaślepia człowieka i uniemożliwia mu normalne myślenie). Nie bez znaczenia jest też ich potępiające podejście do każdej innej religii, zwłaszcza do Kościoła katolickiego, który uważają za swego głównego przeciwnika. Dla świadków wszyscy ludzie inaczej wierzący, pozostają pod wpływem szatana i jego przewrotnych nauk. Takie ich podejście oczywiście utrudnia, o ile nie wyklucza dialog z nimi. Zresztą świadkowie nie są przygotowani do prowadzenia jakiegokolwiek dialogu z kimś spoza organizacji i ich działalność polega jedynie na "nawracaniu" drugich i wciąganiu ich do własnej organizacji. Świadkowie widzą więc w osobach, które nie zgadzają się z ich własną wiarą niebezpiecznych wrogów, którzy tylko czyhają; aby pozbawić ich wspomnianej "prawdy", której naucza ich "niewolnik" (CK) (często powtarzają: "jesteśmy [żyjemy, chodzimy] w prawdzie"). Czasami świadek napotyka na osoby, które są dobrze obeznane z Pismem św. i które orientują się w ich wierzeniach. W takich sytuacjach przyjmuje on z reguły postawę obronną. Ponadto gdy "czuje, że może być w błędzie rozmowa przybiera postać walki, w której dominuje argumentacja irracjonalna i nielogiczna" (JB 18). Dialog ze świadkami utrudnia dodatkowo ich prawie zupełny brak elastyczności, który wyklucza jakiekolwiek wątpliwości w sprawach doktrynalnych własnego wyznania. Jest to o tyle dziwne, że rzadko która wiara tak często zmienia swoje poglądy. Ale świadek ma też wpojone, że to co w danej chwili "niewolnik" podaje mu do wierzenia, nie może być w najmniejszym stopniu kwestionowane (za to grozi wykluczenie). Świadek broni się więc, niejako z konieczności, przed podjęciem pogłębionej analizy nauk organizacji, widząc w tym niebezpieczeństwo dla własnej wiary. Dlatego woli oczekiwać gotowych odpowiedzi od CK, "kanału Jehowy". Dr Bergman przytacza świadectwo świadka, który długo tłumił w sobie wszelkie wątpliwości (ich dopuszczenie wywołuje u wielu świadków "poczucie winy wobec Boga i Organizacji" oraz "poczucie porażki") "Od mojego chrztu w 1944 r. dręczyły mnie wewnętrzne wątpliwości, stałe poczucie winy przeradzające się w prawdziwy lęk. Nikt nie powiedział mi, że wszyscy wierzący mają wątpliwości, będące logicznym następstwem wolnej woli. Nawet mistycy czuli się niekiedy opuszczeni przez Boga, którego tak bardzo czcili. Ile udręczeń zaoszczędzono by mi. Świadkowie nie mogli mi tego powiedzieć, gdyż sami nie przyznają się do własnych wątpliwości. Wiara jest dla nich czymś totalnym, w co się nie wątpi, czego się nie krytykuje i gdzie nie ma zachwiań. Moje impulsywne myślenie było jak drapieżnik', który zaatakuje mnie i zniszczy, jeśli go nie okiełznam'. Ponieważ w Organizacji nie tolerowano jakichkolwiek wątpliwości, za jedyne rozwiązanie uznałem całkowite ich tłumienie (a z nimi również siebie). Ponieważ chciałem ujść z życiem [w Armagedonie] i być uznanym przez Jehowę, poświęciłem służbie dla niego tak dużo czasu, by mój zatwardziały duch', upokorzony i wyczerpany nie miał możliwości wątpić. Podobnie jak kobiety, które potrafią skutecznie przekształcać wątpliwości w zalety (lub na to, co za zalety uważają) postępowałem również ja. Wstąpiłem do Betel, by mój potencjał myślenia pozbawić możliwości wątpienia poświęcając się intensywnie nowym celom" (JB 18-19). POSTAWA KATOLIKA WOBEC ŚWIADKÓW JEHOWY Kierując się wskazaniami bpa Zygmunta Pawłowicza, który analizuje to zagadnienie w swej książce o świadkach, należy przyjąć, że właściwa postawa katolika wobec nich winna być następująca: - katolik zajmuje wobec świadków postawę człowieka religijnego, który ma świadomość, iż ma do czynienia ze wspólnotą niechrześcijańską; - katolik stara się okazać tym ludziom postawę pełną szacunku i kultury, która obejmuje także kontakty osobiste czy rodzinne; - katolik nie powinien mieć wątpliwości, że ma do czynienia z ludźmi, którzy wyznają błędne doktryny, struktury organizacyjne i proponują błędną drogę życia i zbawienia; - katolik powinien zatroszczyć się o poznanie nauki jehowickiej i, przez rozpoznanie błędnych jej założeń, wyrobić w sobie zdecydowanie krytyczną ocenę, pozwalającą mu na odrzucenie błędu i ustrzeżenie przed nim innych braci w wierze, zwłaszcza dzieci i młodzieży; - katolik w kontakcie ze świadkami pamięta o swojej własnej odpowiedzialności za dzieło apostolskie Kościoła (przez dawane świadectwo wiary) i stara się pomóc odnaleźć im prawdę Bożą ZASADY DIALOGU ZE ŚWIADKAMI JEHOWY Na wstępie pragniemy zwrócić uwagę na jedną ważną sprawę: nie każdy katolik jest zdolny do podjęcia dialogu ze świadkami Jehowy. Na pewno nie powinni wdawać się z nimi w "dyskusję" ci, którzy są świadomi, że nie posiadają wystarczająco ugruntowanej wiedzy o własnej wierze i nie potrafią właściwie korzystać z Pisma św. Takie osoby powinny zachować się według wskazań bpa Herberta Bednorza, który w jednym ze swych Listów pasterskich do swoich diecezji napisał: "Jak zareagujemy [na wizytę świadków Jehowy]? Bez złości i nienawiści, ale niemniej stanowczo i mocno! Nie będziemy wpuszczali sekciarzy do mieszkań, nie będziemy wszczynali dyskusji, bo ona i tak zwykle nie daje żadnego rezultatu. Fanatycznego sekciarza nikt nie przekona, dlatego trzeba go odsunąć, przypominając mu, że odgrywa rolę fałszywego proroka, który przychodzi w owczej skórze, a wewnątrz jest wilkiem drapieżnym (Mt 7, 15)". Wielu katolików wie z doświadczenia, że prośba skierowana do świadków, aby więcej już nie przychodzili do ich domów, nie skutkuje. Świadkowie pojawią się niebawem, ale w innym składzie. Na prosty - i jak się okazało bardzo skuteczny - sposób, wpadł pewien włoski ksiądz, który wydrukował w formie niewielkiej wizytówki tekst o następującej treści: "Świadkowie Jehowy są proszeni o nie przychodzenie do tego domu. Dziękujemy!" Wierni docenili pomysł swego proboszcza i bardzo chętnie umieścili ten tekst na drzwiach swoich domów i mieszkań. W tej sytuacji świadkowie nie znajdując już żadnego dla tych swoich "wizyt" wytłumaczenia, byli zmuszeni ograniczyć swoją aktywność do placów, przystanków itp. Dobrze byłoby wykorzystać ten pomysł włoskiego księdza także w Polsce! Inaczej powinna podejść do problemu osoba, która pragnie wykorzystać wizytę świadków, aby nawiązać z nimi owocny dialog. Jednak należy pamiętać, że niewłaściwie prowadzony dialog ze świadkami może bardzo łatwo przerodzić się w "walkę poglądów", która z reguły nie przynosi żadnych spodziewanych owoców. Istnieje wiele osób, które są czynnie zaangażowane w dialog ze świadkami Jehowy. Do takich osób należą w Polsce zwłaszcza członkowie katolickiego Ogólnopolskiego Ruchu "Effatha" (działa od 1990 r.), których w 1995 r. miało być 2,5 tys.52 Obok Ruchu "Effatha", coraz to większą rolę zaczynają odgrywać liczne już w Polsce Centra Informacji o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach, obecne zwykle w większych miastach. Istnieje też wiele innych punktów informacji i poradni religijnych, działających przy parafiach. Nie tylko katolicy, ale również protestanci są zainteresowani ograniczaniem wpływu organizacji świadków Jehowy. Ciekawe, że do tej akcji wymierzonej w Towarzystwo Strażnica włączyło się wielu byłych świadków, którzy zorganizowali się w różne samodzielne grupy i zbory. Przykładem takiej zorganizowanej grupy byłych świadków Jehowy w Polsce jest Fundacja "Słowo Nadziei" wydająca od 1989 r. pismo "Słowo Nadziei". Właśnie na łamach tego pisma, wcześniej już przez nas cytowanego, ukazał się w tłumaczeniu na język polski rozdział książki Davida A. Reeda pt. Jak rozmawiać ze Świadkami Jehowy? ("Słowo Nadziei" 24/1994, s. 18-20). W tym samym mniej więcej czasie pismo "Effatha" zamieściło artykuł inicjatorki Ruchu "Effatha" s. Zofii Klimowskiej SVD pt. "Jakie stosujemy metody?", dotykający tego samego zagadnienia ("Effatha" 11-12/1994, s. 250-254). Wykorzystując ich wieloletnie doświadczenie, podajemy kilka warunków i zasad, o których warto pamiętać, aby spotkania ze świadkami mogły przynieść pożądane owoce: - Do świadków podchodzimy z należnym dla każdej osoby szacunkiem i miłością. Ten podstawowy warunek owocnego dialogu najlepiej ujęła s. Zofia Klimowska SWD: "W 'I rozmowie ze świadkami należy zwrócić uwagę nie tyle na doktrynę, którą chciałoby się zdusić w jednym momencie (...), ale sposób z jakim do nich podchodzimy. Najskuteczniejszą metodą jest miłość i wielka cierpliwość, o co także trzeba się modlić" ("Effatha" 11-12/1994, s. 251). - Należy unikać w stosunku do nich tak sformułowanych zdań, jak np. "Jesteście fałszywymi nauczycielami i prorokami", "Jesteście członkami amerykańskiej sekty", "Chodzicie po domach za pieniądze", "Zostaliście oszukani i zwiedzeni!", "Musicie przyjąć zbawienie!". Możemy być pewni, że świadkowie są już "uodpornieni" na tego typu zarzuty czy wezwania i opuszczając taki dom poczują się nawet "prześladowani za wiarę", co tylko umocni ich w dalszym trwaniu w organizacji. Po takiej wymianie wzajemnych oskarżeń i apeli (świadkowie też potrafią przyjąć ton oskarżycielki wobec Kościoła, gdy zorientują się, że mają przed sobą katolika), nie ma mowy o dalszym dialogu. - Należy liczyć się z ograniczeniami umysłowymi świadka i nie próbować nawracać go "na siłę". Wzór właściwej postawy wobec rozmówcy pozostawił nam przede wszystkim Jezus Chrystus i Jego Apostołowie. Nasz Pan, jak to jest dobrze widoczne w Ewangeliach, często uciekał się do metody nauczania, nazywanej heurezą, która to metoda nakłania słuchacza do samodzielnego myślenia i udzielenia sobie odpowiedzi na umiejętnie postawione mu pytanie (por. Mk 8, 27-30; Mt 22, 41-45). - Nie należy od razu "zarzucać" świadka zbyt licznymi pytaniami, dotyczącymi spraw, z którymi jego umysł, zniewolony naukami "Strażnicy", nie będzie mógł sobie poradzić. Przed czymś takim przestrzega D.A. Reed, odwołując się do metody nauczania samych świadków: "Ta książka [Reed ma na myśli swoją książkę] zawiera bardzo wiele amunicji' do wywołania duchowej wojny przeciwko fortecom Strażnicy'. Ale gdy chrześcijański wojownik chce od razu zapędzić świadka' w kozi róg, chcąc go szybko ustrzelić, to przekona się, że ta taktyka jest zawodna. Przywódcy Organizacji świadków Jehowy zdają sobie sprawę z tego, ile informacji może przyjmować umysł ludzki w określonym czasie i dlatego polecają organizowanie sześciomiesięcznych kursów dla osób, które są przez nich odwiedzane. Tylko niedoświadczony świadek Jehowy będzie bombardował' odwiedzanego informacjami od Adama do Armagedonu, już przy pierwszej wizycie. Generalnie technika stosowana przez świadków Jehowy jest poprawna i to jest przyczyną zdumiewającego wzrostu ich Organizacji. Dlatego zrobimy dobrze ucząc się od nich efektywnych metod działania, a nie fałszywych doktryn" ("Słowo Nadziei" 24/1994, s. 18). - Nie wolno dopuścić do wzajemnego "ostrzeliwania się" wersetami z Pisma św. O bezskuteczności tej metody, pisze z własnego doświadczenia s. Zofia Klimowska SWD: "Aby udowodnić świadkom, że nie mają racji, uczyłam się na pamięć mnóstwa wersetów z Pisma Świętego kodując sobie ich Księgi i rozdział, aby na każdy zarzut przytoczyć przynajmniej kilka wersetów, które by się sprzeciwiały ich doktrynie. Było to posługiwanie się ich metodą - żonglowanie tekstami Pisma Świętego, co okazywało się okropne. Strzelanina' biblijnymi wersetami on we mnie Markiem a ja w niego Mateuszem' doprowadzała do tego, że po wymianie kilku zdań, świadek zamykał się i nie słuchał moich cytatów. On swoje wersety przytaczał, a ja swoje. Byliśmy jednymi z tych spod wieży Babel, którzy mówili tym samym językiem, lecz się wzajemnie nie rozumieli" ("Effatha" 11-12/1994, s. 250). - Nie należy zezwolić świadkowi, aby na potwierdzenie swoich wywodów "zasypywał" nas wersetami z Pisma św. Każdy przytoczony przez niego werset należy rozpatrzyć w jego biblijnym kontekście, zgodnie zresztą z intencją natchnionego autora. Najczęściej samo już tylko odczytanie tego kontekstu wystarczy, aby stwierdzić, że ów werset traktuje zupełnie o czymś innym, niż chcieliby nauczyciele świadków w Brooklynie. Po kilku takich przykładach świadek może zdobyć się na wysiłek, aby samodzielnie "posprawdzać" z Biblią w ręku to, w co każe mu wierzyć organizacja. Ci, którzy się zdobyli na ten wysiłek, szybko odkryli niebiblijność większości nauk Towarzystwa Strażnica i opuścili szeregi organizacji (odkrycie błędnych nauk Towarzystwa jest najczęstszym powodem odejścia). - W duchu tego, co napisaliśmy wyżej, powinniśmy przejąć inicjatywę i spróbować zainteresować świadka wybranymi tekstami biblijnymi, które pobudzą go do samodzielnego myślenia. Jak to można zrobić, pokazuje Reed: "Zobacz, co jest napisane w tym wersecie!', Biblia stwierdza w tymmiejscu, że Jezus jest Bogiem!'; możemy poprosić, by świadek przeczytał z nami dany werset i spytać Jak myślisz, do kogo odnosi się to, co jest tu napisane...', Co tu jest napisane o... [np. Jezusie, Królestwie Bożym]' itd. Może nie od razu świadek Jehowy odpowie prawidłowo, ale w momencie, gdy złapie' sens, będziemy widzieli to wyraźnie" ("Słowo Nadziei" 24/1994, s. 19). - W rozmowie ze świadkiem dobrze jest wykorzystać starszą literaturę Towarzystwa Strażnica, na podstawie której łatwo będzie można wykazać manipulatorskie traktowanie słowa Bożego przez kierownictwo świadków do uzasadnienia różnych nauk, które dzisiaj stały się już "nieaktualne". Nie jednemu świadkowi, który zdobył się na ten wysiłek, "zakręciło się w głowie". Oto jedno z takich świadectw: "Pod wpływem tych słów Anne poszła do miejscowej biblioteki i tam w dziale religioznawczym usiłowała znaleźć coś więcej na temat swojej religii. Trafiła na książkę napisaną przez byłego świadka Jehowy, który wyliczał w porządku chronologicznym wszystkie fałszywe proroctwa i demaskował próby ukrycia oszustw. Zakręciło mi się w głowie. Wiedziałam, że przyznawaliśmy się do błędów w przeszłości, lecz nie miałam pojęcia, że było ich aż tyle"'. - W końcu należy pamiętać, że o nawróceniu drugiego człowieka decyduje ostatecznie łaska Boża: "Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który Mnie posłał..."(J 6, 44). Dlatego Pan Jezus zwraca uwagę na post i modlitwę, w których należy upatrywać istotny warunek powodzenia, i to zapewne nie tylko w sytuacjach krańcowych (por. Mk 9, 28-29). Ani organizacja świadków Jehowy, ani Kościół katolicki nie widzą podstaw do prowadzenia wzajemnego dialogu. O niemożliwości takiego dialogu decydują przede wszystkim względy doktrynalne, na co słusznie zwraca uwagę ks. Tadeusz Pietrzyk, gdy pisze: "Rozważmy więc teraz możliwość dialogu między Kościołem Katolickim a Organizacją Świadków Jehowy. Otóż trzeba zdecydowanie stwierdzić, że obecnie nie istnieją jakiekolwiek warunki zaistnienia dialogu. Według Organizacji Świadków Jehowy Kościół nie tylko zdeformował naukę Bożą, lecz przede wszystkim stanowi istotny element szatańskiego systemu rzeczy, skazanego na rychłą zagładę. Nie można więc traktować go jako partnera dialogu ani szukać jakichkolwiek płaszczyzn kompromisu z nim (ub współpracy. Bezcelowe są także próby zmiany dotychczasowego nauczania Kościoła". Pomimo braku oficjalnego dialogu Kościoła z Organizacją Świadków Jehowy, nie brakuje wielu inicjatyw katolickich, które taki dialog z poszczególnymi członkami podejmują, i to przy różnych okazjach. Za jedną z takich najważniejszych inicjatyw należy uznać powstanie w Niepokalanowie w 1990 r. podczas trwania II Ogólnopolskiego Sympozjum na temat świadków Jehowy - wspomnianego wcześniej Ogólnopolskiego Ruchu "Effatha". Inicjatorka tego Ruchu s. Zofia Klimowska SVD i jednocześnie założycielka oraz przełożona Sióstr Słowa Bożego, rozpoczęła w tym samym jeszcze roku redagowanie i wydawanie pisma "Effatha", które od razu spotkało się z bardzo ciepłym przyjęciem. Z inicjatywy członków Ruchu "Effatha", któremu przewodniczy Tadeusz Kunda, zaczęły powstawać przyparafialne Punkty Poradnictwa Religijnego, a niektórzy z nich zaangażowali się w organizowanie spotkań i wygłaszanie odczytów na temat zagrożeń, jakie niosą sekty, ze szczególnym zwróceniem uwagi na świadków Jehowy. Podejmowane są też akcje apostołowania wśród świadków, chociaż są to niełatwe przedsięwzięcia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dzieci świadków
Polecam książki pana T. Kunda -to chyba czytasz Pismo bez zrozumienia skoro opierasz się na poglądach odstępcy Kunda.Mam pytanie- zostałaś/łeś wykluczony/a ,że tak teraz popierasz tego człowieka?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ej no ja sie nie spotkalam ze swiadkami Jehowi, ktorzy odnosili sie do mnie z nienawiscia:D nawet jak ich szybko splawialam. Takze mysle, ze to tez przegiecie z ta nienawiscia w druga strone

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość polecam ksiazki pana T.Kunda
Po takiej wymianie wzajemnych oskarżeń i apeli (świadkowie też potrafią przyjąć ton oskarżycielki wobec Kościoła, gdy zorientują się, że mają przed sobą katolika), nie ma mowy o dalszym dialogu. - Należy liczyć się z ograniczeniami umysłowymi świadka i nie próbować nawracać go "na siłę". Wzór właściwej postawy wobec rozmówcy pozostawił nam przede wszystkim Jezus Chrystus i Jego Apostołowie. Nasz Pan, jak to jest dobrze widoczne w Ewangeliach, często uciekał się do metody nauczania, nazywanej heurezą, która to metoda nakłania słuchacza do samodzielnego myślenia i udzielenia sobie odpowiedzi na umiejętnie postawione mu pytanie (por. Mk 8, 27-30; Mt 22, 41-45). - Nie należy od razu "zarzucać" świadka zbyt licznymi pytaniami, dotyczącymi spraw, z którymi jego umysł, zniewolony naukami "Strażnicy", nie będzie mógł sobie poradzić. Przed czymś takim przestrzega D.A. Reed, odwołując się do metody nauczania samych świadków: "Ta książka [Reed ma na myśli swoją książkę] zawiera bardzo wiele amunicji' do wywołania duchowej wojny przeciwko fortecom Strażnicy'. Ale gdy chrześcijański wojownik chce od razu zapędzić świadka' w kozi róg, chcąc go szybko ustrzelić, to przekona się, że ta taktyka jest zawodna. Przywódcy Organizacji świadków Jehowy zdają sobie sprawę z tego, ile informacji może przyjmować umysł ludzki w określonym czasie i dlatego polecają organizowanie sześciomiesięcznych kursów dla osób, które są przez nich odwiedzane. Tylko niedoświadczony świadek Jehowy będzie bombardował' odwiedzanego informacjami od Adama do Armagedonu, już przy pierwszej wizycie. Generalnie technika stosowana przez świadków Jehowy jest poprawna i to jest przyczyną zdumiewającego wzrostu ich Organizacji. Dlatego zrobimy dobrze ucząc się od nich efektywnych metod działania, a nie fałszywych doktryn" ("Słowo Nadziei" 24/1994, s. 18). - Nie wolno dopuścić do wzajemnego "ostrzeliwania się" wersetami z Pisma św. O bezskuteczności tej metody, pisze z własnego doświadczenia s. Zofia Klimowska SWD: "Aby udowodnić świadkom, że nie mają racji, uczyłam się na pamięć mnóstwa wersetów z Pisma Świętego kodując sobie ich Księgi i rozdział, aby na każdy zarzut przytoczyć przynajmniej kilka wersetów, które by się sprzeciwiały ich doktrynie. Było to posługiwanie się ich metodą - żonglowanie tekstami Pisma Świętego, co okazywało się okropne. Strzelanina' biblijnymi wersetami on we mnie Markiem a ja w niego Mateuszem' doprowadzała do tego, że po wymianie kilku zdań, świadek zamykał się i nie słuchał moich cytatów. On swoje wersety przytaczał, a ja swoje. Byliśmy jednymi z tych spod wieży Babel, którzy mówili tym samym językiem, lecz się wzajemnie nie rozumieli" ("Effatha" 11-12/1994, s. 250). - Nie należy zezwolić świadkowi, aby na potwierdzenie swoich wywodów "zasypywał" nas wersetami z Pisma św. Każdy przytoczony przez niego werset należy rozpatrzyć w jego biblijnym kontekście, zgodnie zresztą z intencją natchnionego autora. Najczęściej samo już tylko odczytanie tego kontekstu wystarczy, aby stwierdzić, że ów werset traktuje zupełnie o czymś innym, niż chcieliby nauczyciele świadków w Brooklynie. Po kilku takich przykładach świadek może zdobyć się na wysiłek, aby samodzielnie "posprawdzać" z Biblią w ręku to, w co każe mu wierzyć organizacja. Ci, którzy się zdobyli na ten wysiłek, szybko odkryli niebiblijność większości nauk Towarzystwa Strażnica i opuścili szeregi organizacji (odkrycie błędnych nauk Towarzystwa jest najczęstszym powodem odejścia). - W duchu tego, co napisaliśmy wyżej, powinniśmy przejąć inicjatywę i spróbować zainteresować świadka wybranymi tekstami biblijnymi, które pobudzą go do samodzielnego myślenia. Jak to można zrobić, pokazuje Reed: "Zobacz, co jest napisane w tym wersecie!', Biblia stwierdza w tymmiejscu, że Jezus jest Bogiem!'; możemy poprosić, by świadek przeczytał z nami dany werset i spytać Jak myślisz, do kogo odnosi się to, co jest tu napisane...', Co tu jest napisane o... [np. Jezusie, Królestwie Bożym]' itd. Może nie od razu świadek Jehowy odpowie prawidłowo, ale w momencie, gdy złapie' sens, będziemy widzieli to wyraźnie" ("Słowo Nadziei" 24/1994, s. 19). - W rozmowie ze świadkiem dobrze jest wykorzystać starszą literaturę Towarzystwa Strażnica, na podstawie której łatwo będzie można wykazać manipulatorskie traktowanie słowa Bożego przez kierownictwo świadków do uzasadnienia różnych nauk, które dzisiaj stały się już "nieaktualne". Nie jednemu świadkowi, który zdobył się na ten wysiłek, "zakręciło się w głowie". Oto jedno z takich świadectw: "Pod wpływem tych słów Anne poszła do miejscowej biblioteki i tam w dziale religioznawczym usiłowała znaleźć coś więcej na temat swojej religii. Trafiła na książkę napisaną przez byłego świadka Jehowy, który wyliczał w porządku chronologicznym wszystkie fałszywe proroctwa i demaskował próby ukrycia oszustw. Zakręciło mi się w głowie. Wiedziałam, że przyznawaliśmy się do błędów w przeszłości, lecz nie miałam pojęcia, że było ich aż tyle"'. - W końcu należy pamiętać, że o nawróceniu drugiego człowieka decyduje ostatecznie łaska Boża: "Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który Mnie posłał..."(J 6, 44). Dlatego Pan Jezus zwraca uwagę na post i modlitwę, w których należy upatrywać istotny warunek powodzenia, i to zapewne nie tylko w sytuacjach krańcowych (por. Mk 9, 28-29). Ani organizacja świadków Jehowy, ani Kościół katolicki nie widzą podstaw do prowadzenia wzajemnego dialogu. O niemożliwości takiego dialogu decydują przede wszystkim względy doktrynalne, na co słusznie zwraca uwagę ks. Tadeusz Pietrzyk, gdy pisze: "Rozważmy więc teraz możliwość dialogu między Kościołem Katolickim a Organizacją Świadków Jehowy. Otóż trzeba zdecydowanie stwierdzić, że obecnie nie istnieją jakiekolwiek warunki zaistnienia dialogu. Według Organizacji Świadków Jehowy Kościół nie tylko zdeformował naukę Bożą, lecz przede wszystkim stanowi istotny element szatańskiego systemu rzeczy, skazanego na rychłą zagładę. Nie można więc traktować go jako partnera dialogu ani szukać jakichkolwiek płaszczyzn kompromisu z nim (ub współpracy. Bezcelowe są także próby zmiany dotychczasowego nauczania Kościoła". Pomimo braku oficjalnego dialogu Kościoła z Organizacją Świadków Jehowy, nie brakuje wielu inicjatyw katolickich, które taki dialog z poszczególnymi członkami podejmują, i to przy różnych okazjach. Za jedną z takich najważniejszych inicjatyw należy uznać powstanie w Niepokalanowie w 1990 r. podczas trwania II Ogólnopolskiego Sympozjum na temat świadków Jehowy - wspomnianego wcześniej Ogólnopolskiego Ruchu "Effatha". Inicjatorka tego Ruchu s. Zofia Klimowska SVD i jednocześnie założycielka oraz przełożona Sióstr Słowa Bożego, rozpoczęła w tym samym jeszcze roku redagowanie i wydawanie pisma "Effatha", które od razu spotkało się z bardzo ciepłym przyjęciem. Z inicjatywy członków Ruchu "Effatha", któremu przewodniczy Tadeusz Kunda, zaczęły powstawać przyparafialne Punkty Poradnictwa Religijnego, a niektórzy z nich zaangażowali się w organizowanie spotkań i wygłaszanie odczytów na temat zagrożeń, jakie niosą sekty, ze szczególnym zwróceniem uwagi na świadków Jehowy. Podejmowane są też akcje apostołowania wśród świadków, chociaż są to niełatwe przedsięwzięcia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziekuje za rozmowe:) dzieci swiadkow- jak bedziesz jutro (a raczej juz dzis) to chetnie bym pogadala jeszcze, bo sie zainteresowalam troche, a jak ja sie czyms zainteresuje to musze uzupelnic wiedze:D A wole pogadac z osoba, ktora jest w tej wierze, ma wlasne doswiadczenia niz czytac cos w internecie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość polecam ksiazki pana T.Kunda
Nie zostalam wykluczona,bo zawsze wierna bylam mojej wierze. Mialam kolezanke Swiadka. Pamietam jak bardzo dziwila sie,ze czytamy Pismo Sw.w Kosciele...myslala,ze my nie czytamy.:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość polecam ksiazki pana T.Kunda
Dobranoc🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dzieci świadków
Ten Kunda sam widać jest guru jakiejś sekty bo próbuje prać ludziom mózg tylko po to aby od nas stronili:) szkoda czytać te bzdury. Wszystko odwraca o 180 stopni a kto nas trochę zna doskonale wie,że to głupoty.Ja stąd idę, dobrej nocy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dzieci świadków
EwelinaEwa chętnie odpowiem Tobie na pytania:) dobranoc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Katolicy a Świadkowie Jehowy Andrzej Wronka http://www.youtube.com/watch?v=PNEnvpDoNuk Błędy w "przekładzie" Nowego Świata biblia świadków jehowy piotrandryszczak http://www.slideshare.net/siloam/bdy-w-przekadzie-nowego-wiata Świadkowie Jehowy - głosiciele fałszywego imienia co znaczy imię jehowa http://www.youtube.com/watch?v=XYwcPSd1jR4

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kocham_Pana_Chrystusa
jehowa to k***a ,niestety obluda wprowadzają ludzi w blad , gdzie tam u nich pisze tyle co w Prawdziwym pismie Swietym...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×