Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Aggie:)

proszę o radę tylko miłośników zwierząt, szczególnie psów

Polecane posty

Aggie az mi sie zebralo na wspomnienia i lezka w oku sie zakrecila..... to smutne, tracisz czlonka rodziny, przyjaciela i kompana, ktory byl przy Tobie w kazdym mniej lub bardziej kolorowym momencie Twojego zycia. Ja wiedzialam czyja to byla sprawka, znienawidzeni sasiedzy, ktorzy nas nie lubili od zawsze sie czepiali o wszystko a ze pies wygladal jak wygladal (amstaff) i byl masywny to znalezli pretekst by o niego sie czepiac, odgrazali sie odgrazali az w koncu dopieli swego..... ale sie nie martwie, bo do dzisiaj nie maja spokojnego zycia i nie zaznaja, doskonale wiedza kto stoi za krzywda jakiej doswiadczaja ale to juz jest taki stopien, ze sie boja cos przeciw temu podjac. Skurviele.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
na Twoim miejscu zniszczyłabym im życie dokumentnie. Ja nie mam pojęcia kto otruł mojego kota....możliwe że sam zjadł coś zatrutego po prostu...koty wiadomo chodzą swoimi ścieżkami :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Współczuje! Niestety, tak to jest z łapami u piesków. Mój owczarek zaczął chorować na łapy (tylnie). Przyjechał weterynarz, dał zastrzyk, tabletki (żeby się nie odwodnił). Pies na następny dzień jak nowo narodzony. Normalnie jak szczeniak. Po tygodni niestety - położył się u siebie w budzie i już nie wstał. Cały dzień leżał, oczka zaszły mu już ropą, sam sobie nawet obroże ściągnął (do tej pory nie wiem jak?). Zdechł tego samego dnia :(, Miał 13 lat. Piękna futerko, zdrowe zęby, dużo energii w sobie, weterynarz jak go zobaczył to dał mu max 8 lat- taki był zadbany i zdrowy. Niestety przez te łapki tylnie, przedwcześnie zdechł :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aggie, na dzien dzisiejszy juz chyba bardziej sie nie da ich zniszczyc, choc nadal probuje :D i wcale nie jest mi zal tych pier... potworow. Wystarczy przypomnienie sobie widoku - moj pies wyl strasznie i caly sie wykrzywial na wszystkie strony, naprawde cierpial a sasiad wylazl ze swoja krzywa morda i sie cieszyl.... doslownie sie szeroko usmiechnal na widok tego psa. Wyobrazasz sobie takiego potwora? Nie podaruje, chocbym miala fortune wydac jeszcze na wykonczenie tych dziadow.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do_autorki
Oj nie zazdroszcze Ci, ja miesiąc temu musiałam zadecydować o uspieniu mojej niemal 15letniej suczki, była ze mną od szczeniaka.... Właściwie nie otrząsnełam sie z tego do dziś. Zachorowała 10 dni przed decyzja o uśpieniu. Było tylko gorzej i gorzej, zaczęło się od niedowładu tylnych łapek, potem juz w ogóle przestała chodzić. nadal duzo jadła i piła, ale miałam wrażenie, że psychicznie męczy ją ciągłe leżenie, siusianie pod siebie, zastrzyki, leki....ostatnie 2 dni wyła po kilka h dziennie, spuchły jej łapy (nerki zaczęły siadać) i po prostu widziałam, że jest coraz gorzej. Wet przyszedł do domu i zasneła koło mnie na zawsze, płakałam jak oszalała jeszcze kilka dni. Samo uśpienie jest dość humanitarne, piesek zapada w głeboki sen jak w narkozie, moja nawet zaczęła pochrapywać a potem jak juz nie czuje jest ten ostatni zastrzyk, kilka sekund czy minut (nie wiem ile to było....nie rejestrowałam) i pieska nie ma... Starszne to jest, jestem stara baba ponad 30 letnia ale to jedno z gorszych doświadczen mojego zycia. bardzo Ci współczuję, bo Twoja psinka juz starsza tez i takie psiny się gorzej regeneruja albo w ogole jak zachorują. Nie daj jej cierpieć. Ona zrozumie, jak jej oszczedzisz cierpienia, ale nie zrozumie, czemu ją na nie skażesz, jeśli przedłużysz niepotrzebnie jej agonię. Jak widzisz, ze pies dłuzej nie bedzie miał fajnego zycia, które go cieszy to nie staraj się walczyc z naturą...nie wygrasz. Zyczę wiele sił na ten nadchodzący czas. Ja bardzo tęsknię za moja psicą. Strasznie ja kochałam. I te jej oczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I dobrze, tak trzymaj i tak podziwiam Cię że nie pobiegłaś do nich z siekierą zaraz po tym zdarzeniu. Jakby mi się jakiś skurwiel śmiał jeszcze z tego prosto w oczy to na serio nie ręczę co byłabym wtedy w stanie zrobić. Ale brawo, oliwa zawsze sprawiedliwa. Życzę żeby się udało i żeby nie zaznali spokoju.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Samo uśpienie jest dość humanitarne, piesek zapada w głeboki sen jak w narkozie, moja nawet zaczęła pochrapywać a potem jak juz nie czuje jest ten ostatni zastrzyk to znaczy, że uśpienie składa się z kilku części? Boże ja nie wiem jak ja to zniosę psychicznie, już dosłownie nic nie wiem. Moja właśnie NIC nie chce jeść to jest też najgorsze. Zawsze miała spory apetyt.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do_autorki
Tak, zalezy od lekarza, ale składa sie z kilku czesci, wlasnie dlatego, zeby dla psa to było uśmierzenie bólu a nie osttani strzał bólu... Najpierw jest narkoza, tzn u nas tak było, taka jak przed operacją. Pies zasnął, lek był taki jak do operacji, więc można powiedzieć, ze nic nie czuła. Potem jak piesek juz spi głeboko podaje się srodek zatrzymujący pracę serca. Najcześciej w żyłę z nogę, mojej niestety od tych nerek napuchly żyły i się nie dało. Żyła pękła podczas próby, takie miała w nich cisnienie :/ Poczekaliśmy kilka minut i wet dał zastrzyk alternatywną metodą, w serduszko. Biło moze kilka sekund dłużej i przestało. Wszystko razem trwa max 20-30 minut, zależy jak szybko pies zapadnie w śpiączke narkozową Trzymaj się, będzie ciężko naprawdę. Boli jak po stracie człowieka. Ale wiele ludzi to przezyło. Nawer dorosłe chłopy płacza jak dzieci. To nieuniknione prawa natury...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do_autorki
No i jak pies nie je to też nie jest dobry znak...nie chcę Cię dołować. Ale z drugiej strony męczyc psa tez niefajnie. Najlepiej spytaj weterynarza co sadzi o jej szansach i czy jej nie męczysz. On będzie wiedział najlepiej/.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ojiojo
jaka słodka psinka...mam nadzieję że będzie ok

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość vldmflkzvdm
aż sie popłakałam jak was czytam i przypomniał mi się mój maly pieseczek który żył kilka miesięcy i musial zostać uśpiony. Takie niewinne maleństwo nawet nie zdążyło nacieszyć się życiem :( :( :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie wiem ile w tym prawdy, ale ja słyszałam że najpierw jest tzw. "głupi jaś" a potem drugi zastrzyk już do serca. Kiedyś tutaj pisali ludzie którzy musieli uśpić psa/kota. No i czasami potrzebowali kilku zastrzyków, bo zwierzaki tak mocno chciały żyć, że nie dawały się uśpić. Podobno niektóre zwierzaki walczą mocno. Ja kiedyś z koleżanką usypiałyśmy kotka zmiażdżonego do połowy przez kierowcę tira u siebie na zakładzie. Chociaż kotka znałam tylko z widzenia, to i tak kilka łez uroniłam. Ale kotek był spokojny do samego końca. Nawet sobie pomrukiwał pod sam koniec.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dopóki nie cierpi - pozwól jej żyć. Gdy zacznie cierpieć - będziesz widziała że sama prosi Cię byś jej pomogła. One naprawdę nam to mówią - trzeba umieć słuchać. Nie chcę Cię straszyć Aggie:), ale 14 lat to sporo na małego pieska. Owszem, niektóre psy żyją po 18 lat, ale to są raczej wyjątki. Większość między 11 a 15 rokiem życia kończy swoją przygodę. Znam ten sam ból. Może nawet straszniejszy bo mój piesek ciężej chorował. Też mała sunia w tym samym wieku. Ale wiesz... Jak już to kiedyś nastąpi i piesek uzna że ma dość, nie myśl o tym że ją straciłaś, ale o tym że miała naprawdę wspaniałe życie. A teraz: WEŹ się w garść! Nie opłakuj jej za życia. Przecież ona to widzi, czuje. Nie każ jej się bać o siebie. Trzeba dużo siły żeby się nie złamać, i być silną za siebie i zwierzę. Ale ona ufa twoim reakcjom - nie odwrotnie. Dopóki będzie widziała że swoją osobą sprawia Ci radość, będzie walczyć. Po prostu uzna, że ma po co. To prawda - nie macie wiele czasu. Ale nawet gdyby to miały być tylko tygodnie - to czy nie lepiej by minęły wam obydwu szczęśliwie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziękuję Wam wszystkim za rady i dobre słowa. Będę nadal pisała co i jak bo dla mnie tez to jest w pewnym sensie "terapia" :( Lady (tak ma na imię) owszem nic dzisiaj nie je, wczoraj bardzo wymiotowała. Ale ogólnie sprawia wrażenie że jest głodna, ale tak jakby żołądek i instynkt podpowiadały jej że nie może jeść bo znowu będzie wymiotować, nie wiem jak to opisać. Jest też zdenerwowana tym, ze nie może chodzić i tym że rozjeżdżają jej się łapki. Sprawia wrażenie, że bardzo chciałaby pochodzić. Będę pisać, na razie dziękuję :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WEŹ się w garść! Nie opłakuj jej za życia. Przecież ona to widzi, czuje. Nie każ jej się bać o siebie. dziękuje, zapamiętam to sobie, dzięki wielkie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak, sa dwa zastrzyki najpierw sie daje narkoze a po niej ten ostateczny zastrzyk. 14 lat, moim zdaniem to wiele, dogi niemieckie zyja srednio 6-7 lat ze wzgledu na anatomie, mojej cioci pinczerek siegajacy za kostke zyl ponad 18 lat :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość leseferystka
bardzo Ci wspolczuje, moja sunia umarla tydzien temu miala 18 lat (ja mam 23 wiec jak widzicie - byla calym moim zyciem), musielismy ja uspic bo dostala wylewu. tak nagle w sobote wieczorem - wylew, padaczka, szybki transport do wet. na drugi dzien leki, nadzieja... cala niedziele bylo z nia kiepsko, w pon. nagla poprawa, zaczyna jesc sama, podnosic sie... we wtorek nagly atak padaczki i niestety uspienie... nie bylo nawet 1% szansy ze z tego wyjdzie...bylaby jak warzywo musielismy wybrac cos, by ją uchronic od cierpienia... bardzo za nia tesknie:(:( i nie moge sie zebrac po tym, w domu mamy mega pustke... wiem ze ciezko patrzec na psa ktory cierpi:( rozumiem co czujesz bardzo Ci wspolczuje ale przezywam to samo... tyle ze mojej Suni juz ze mna nie ma:( tylko zdjecia i wspomnienia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mcmma
myślicie że kiedyś sie spotkamy z naszymi zwierzakami? ja mam nadzieję że tak czasem mi się śnią moje już nie zyjące zwierzątka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie wiem czy możesz jej teraz podawać przetarte owoce. Jeśli tak, spróbuj przetrzeć jej sok z jabłkiem albo z truskawką, albo dać marchwiowy(typu smakuć czy inny kubuś -Najlepiej działają winogronowe ale tych niestety piseki nie chcą pić.)Tylko troszeczkę. Pół łyżeczki. Po kwadransie znowu. Powinno rozbudzić soki żołądkowe i apetyt na tyle, żeby powstrzymać wymioty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość leseferystka
ja modle sie codziennie, aby Bog wzial moja sunie do siebie i sie nią opiekowal i mam nadzieje, ze patrzy na mnie z gory i wie, ze ja kocham... taka prawda, moze komus to sie wydaje smieszne. ale tak wlasnie robie... codziennie sie modle i ufam ze po smierci ja zobacze, ze tam na mnie czeka...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ojiojo
myślę że spotkamy się po drugiej stronie z nimi...a teraz już im jest dobrze i na nas patrzą z góry i czuwają

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość vbccvcvvc
dlatego ja przed uśpieniem polecam psu podać narkozę, a dopiero później zastrzyk śmierci :( ja tak usypiałam swojego pieska. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niestety vbccvcvvc, to zależy od weterynarza. Są takie gabinety gdzie trzeba się uprzeć, że się wejdzie z psem. Wtedy wygląda to dużo ładniej. Oczywiście są tacy weterynarze, którym zależy na samopoczuciu zwierzęcia i mają jego godność na względzie. Ale są też tacy którzy patrzą na oszczędność a zwierzęta traktują jak towar na półkach dający im zarobek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mam w nosie to, ze inni się śmieją i tym podobne, uważam że zwierzęta domowe, te ukochane przez nas mają dusze i wolno mi, mam do tego prawo. Jestem nastomiast święcie przekonana, ze niektórzy ludzie nie mają dusz, no ale to juz odrębny temat:O Kiedyś znalazłam taką oto stronę, słyszałyście o niej? http://www.teczowy-most.pl/ ktoś to pięknie napisał, można poczytać....tylko że łzy murowane :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To może i ja się dołączę ... Moja Sunia zachorowała na nerki... coś tam, że jej się nerki zwapniały i przestały powoli funkcjonować. Powoli traciła siłę w nogach, nie chodziła... u weterynarza dostawała kroplówki parę dni z rzędu, do tego antybiotyki i było dobrze na jakieś 3 tygodnie.. stanęła na nogi i w miarę normalnie funkcjonowała. Aż do dnia 22 czerwca 2010... Kiedy to zerwały mnie jej pojękiwania i wycie z bólu... Chciałam ją zabrać na ręce to nie chciała, gryzła, ale nie dlatego bo jest złym psem tylko dlatego bo bardzo ją bolało z tyłu i na ból tak reagowała.. Pamiętam, że zadzwoniłam do mamy i pytałam co robimy, że Tania wyje i trzęsie się. Pojechałyśmy do tego weterynarza a ona wydała wyrok... albo dajemy jeszcze raz kroplówki, które pomogą ale na kilka dni, albo usypiamy... Musiałyśmy dać sobie czas, mój tata wtedy był w pobliskim szpitalu (nic groźnego) a Tania to był jej najukochańszy piesek... pojechaliśmy tam do niego i wspólnie podjęliśmy decyzję, że nie można jej przedłużać cierpienia.. Heh ja płakałam cały dzień i cały czas ją na rękach trzymałam wtuloną, bo sama nie była w stanie chodzić a nawet siedzieć. Tata się z nią pożegnał i wróciłyśmy tam... Ale mama z nią została do końca, bo ja nie jestem aż tak wytrzymała, za bardzo wrażliwa, szczególnie że wet powiedziała, że każdy pies reaguje inaczej na uśpienie, jedne spokojnie usypiają inne się wyrywają resztkami sił...nie chciałam tego widzieć... byłam z bratem przed wejściem i czekałam... mama wróciła ze łzami w oczach, powiedziała że już po wszystkim a Sunia usnęła jak gdyby nigdy nic, spokojnie położyła pyszczek i usnęła... Cały dzień wtedy miałam 'do dupy' płakałam, oczy spuchnięte no zero chęci do życia... a brak psiaka jeszcze długo się trzymał... Niemożliwe jak człowiek może się do zwierzęcia przyzwyczaić, a ja kocham zwierzaki... eh... Aggie, oby Twojej suni się polepszyło, ale pamiętaj, że ona też ma swój wiek... moja miała 15 lat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do_autorki
Racja, spędzaj z nią teraz dużo czasu. Ja jestem ateistką ale jak umarła moja psica to szczerze mówiąc załowałam, ze nie mam jakiejś swojej religii, która mówi, ze psy idą do jakiegoś psiego nieba..myślę, że to psychicznie pomaga. Ja swoją widzę w oczach niektórych psów na ulicy. Zdarzało mi sie rozpłakać patrząc na takiego pod sklepem, ale u mnie to świeza rana. Czas goi rany. Powoli ale goi. Troche zaluję, ze wiecej czasu nie mialam dla mojej małej, ale widac tak miało być. Mam nadzieje, ze czuła ze ja kochałam. Brakuje mi nawet jej smrodków....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mam dzisiaj trochę lepsze wieści. Ladunia znowu nie chciała jeść od rana więc pojechaliśmy znowu do weterynarza. Dał jej dwa zastrzyki na wzmocnienie z glukozy, kazał kupić glukozę spożywczą itp i jeszcze parę innych rzeczy. Powiedział też, że nie jest na razie aż tak źle jak to wygląda. Wprawdzie prędzej czy później czeka ją całkowity paraliż tylnej części ciała, ale trochę jego zdaniem to jeszcze potrwa. Na razie jak się ją postawi na łapki to jakoś daje sobie radę. Powiedział, że trzeba jej tylne łapki często masować bo powstaje tam zanik mięśni. Zaproponował jeszcze żebyśmy się ewentualnie zastanowili nad takim wózeczkiem dwukołowym jak dla psów po wypadku. Więc powiem tak: dobrze nie jest, ale jest światło w tunelu że jeśli będzie przyjmować te wszystkie leki i będziemy na nią chuchać i dmuchać to jeszcze trochę z nami będzie. jednocześnie nie będzie bardzo cierpiała i będzie w miarę szczęśliwa. Dwa dni temu przede wszystkim przeraziły mnie te wymioty no i dodatkowo to, że nie mogła ustać na łapkach. Wet też powiedział, że najprawdopodobniej ma wrzody dlatego dostała lek osłonowy, który ma przyjmować zanim weźmie ten drugi na stawy. Martwię się tylko jak to będzie jak będziemy wszyscy w pracy, do tej pory wiadomo nie było tego problemu, w tak ciepłe dni to zostawała nawet na ogrodzie. Teraz ja od poniedziałku zaczynam pracę, kończą mi się wakacje, jestem nauczycielką. Ale może jakoś damy radę i z tym. no mam nadzieję, że jakoś to będzie.........tak czy inaczej będę tutaj jeszcze pisać co nowego, więc jeśli jesteście zainteresowane to zapraszam do poczytania:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tak bardzo mi z tym zle
Witaj Aggie.Bardzo sie ciesze,ze masz dobre wiesci.Moj merdaczek niestety dzis gorzej,kaszle od rana czesciej i tak jak mowil lekarz zaczyna tracic wzrok,Boze jetem zalamana,nie potrafie dopuscic do siebie mysli,ze moze nam go zabraknac,to taki moj synus :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
moja to też taka córeczka :( Współczuję Ci bardzo bo przecież wiem co czujesz. Trzymaj się jakoś. Wiesz, ja tak jak piszę wet dał nadzieję i powiedział że jeszcze pożyje, ale martwi mnie to że ladunia nic nie je. A zawsze była takim głodomorem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Napiszę tylko że byłam w podobnej sytuacji, wrecz gorszej... Moja sunia tez miala 14 lat i dostałą wylewu. nie mogla sie podniesc...;/ 1 wetwrynarz kazał od razu uśpic lecz gdy pojechalismy do drugiego sunka dostala mase zastrzykow, lekow itp. przez 3 tygodnie robila pod siebie, jadla papki z kurczaka i ryzu(karmiona lyzka) az w koncu po tych 3 tyg zaczela probowac "podchodzic" do miski i po 3 miesiacach leczenia znow biegala jak dawniej :) Przezyla z nami jeszcze 4 lata bez problemow zdrowotnych az nie bylo juz wyjscia i trzeba bylo ja uspic z powodu naglych atakow czegos jakby epilepsji...:/ Jezeli bardzo kochasz swojego pieska szukaj dla niego dobrago weta :) pozdrawiam. Dacie rade...:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×