Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość carolinen

chcę zajść w ciążę (dla nowych dziewczyn)

Polecane posty

Gość MaćkowaŻona
Jovanko ja za Twoja rada naśmieciłam troszkę i stronka szybciej przeskoczyla ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przeskoczyla :) x Mackowa wlasnie mam pomalowane, ale najwyzej zmyje tylko jutro rano.. troche sie nameczylam wiec chociaz niech przez noc pobeda sobie takie troszke ladniejsze.. x Jovanko ja sie boje chyba tego ze nie wiem co mnie czeka.. co zadecyduja jutro lekarze.. ale tez nie moge sie doczekac chwili przytulenia malutkiej.. x Alaa zobaczysz ze czas szybko zleci. Ja pamietam jak jeszcze niedawno byl poczatek a we wtorek zaczynam 39 tc :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jestem w tej "komfortowej" sytuacji, że przeżyłam i poród naturalny (częściowo, ale wystarczająco, żeby mieć jakiekolwiek doświadczenie), i cc. Postaram się nie owijać w bawełnę, ale nie po to, żeby Was straszyć, tylko żebyście mogły się przygotować na podobne sytuacje - podobne, bo pamiętajcie, że ile kobiet, tyle porodów i tyle historii. Postaram się też pokazać Wam, że nie do końca taki diabeł straszny - serio! No to do dzieła. Oczywiście - początek u każdej może być inny, bo jedna przyjedzie do szpitala na spokojnie, na zaplanowane cięcie, inna z małymi bólami, a jeszcze inna z rozwarciem prawie do parcia. Różnie może być, wiadomo. Dlatego musicie sobie "dopasować" moją wersję do siebie, jakoś ją przystosować:*. Mnie odeszły wody. Czyste. Kilka dni wcześniej obserwowałam na majtkach przezroczysto-żółtawą galaretkę (czop), plecy bolały jak na @, bolała mnie głowa (trochę), miałam mniejszy apetyt. To wszystko. To znaczy te objawy były na tyle subtelne, że nawet mi do głowy nie przyszło, że może zbliżać się poród, wręcz przeciwnie - płakałam, że to pewnie jeszcze potrwa wieki... A czekałam na jakieś bum, jakieś konkretne sygnały z mojego ciała. No i byłam tak na tym skupiona, że...nie zauważyłam ich;). Pojechałam do szpitala, tam wywiad-rzeka z położną na izbie przyjęć, składanie tysiąca podpisów, podpisywanie zgód, badanie ginekologiczne. Nie bolało! Ok, na izbie to wszystko. Spędziłam tam około pół godziny. Winda i na oddział. Nie na żadnym wózku, normalnie, o własnych siłach. Sączącymi się po udach wodami płodowymi znaczyłam moją ostatnią "ciężarną" drogę po korytarzu szpitalnym;). Tam siedziałam jakieś 15 minut (cały czas jest ze mną mąż - wychodzi tylko podczas badania, ale podczas porodu jest obecny nawet jak mnie badają). Znów gabinet - KTG. 25 minut leżenia plackiem - masakra, bo cały ciężar dziecka miałam na już i tak obciążonym kręgosłupie. No ale nie ruszać się. Skurcze znikome. Dziewczyny - nic a nic mnie wtedy nie bolało, rozwarcie 2 cm. Przychodzi lekarz - bada na fotelu. No i to BOLI. Ale do wytrzymania! Schodzę z fotela, idę na salę porodową. Rozpakowujemy najpotrzebniejsze rzeczy z toreb (przydatne na czas porodu). Co chwila przychodzi położna, lekarz, debatują, kiwają głowami, mnie nadal nic nie boli, tylko trochę brzuch twardnieje. Bezboleśnie. Zapada decyzja, że mam zwiększyć rozwarcie;). Spoko:). Chodzę i chodzę, Korzeniowski tyle w życiu nie przeszedł. Co 20 minut badanie ginekologiczne, KTG co godzinę (ale na szczęście mogę leżeć wtedy na boku). Mija kilka godzin, nic mnie nie boli. Decyzja: oksytocyna w kroplówce. Wenflon i jazda. Płynie sobie do żyłki, płynie, a ja plotkuję z mężem. Nudzi nam się. Kroplówka zeszła, dają drugą. Teraz już każą non stop chodzić (bo przy pierwszej mogłam leżeć). Zaczynam coś odczuwać. Takie mocniejsze skurcze, ale do wytrzymania, na pełnym luzie. Czekam z ciekawością aż mnie zwali z nóg;). Jakieś tam odczuwalne skurcze są, więc jak poczuję, że idzie to mam przykucnąć. Spoko. Do przeżycia, tylko dupę potem podnieść ciężko;).Badania, badania, badania. Rozwarcie 3 cm. Mało!!! Dochodzi skakanie na piłce. No i tu zaczynają się skurcze tak mocne, że momentami nie mogę nic powiedzieć. Ale tak szybko jak nadchodzą, tak szybko mijają, więc jest czas na to, żeby uwierzyć w to, ze nadal jest się żywym, mimo, że chwilę temu wydawało się nam to nieprawdopodobne;). Prysznic - chwilowa ulga. Badania - teraz już badają podczas skurczu, więc szczerze? Wbijam stopy w łóżko... Czopek na rozwarcie, zastrzyk - nic. 5 cm i koniec. Jestem zmęczona, chce mi się spać, jeść, ale to tylko momentami, w większości o tym nie myślę. Piję tylko jak smok. I sikam jak opętana - sikam i lecą wody, bo z nimi to jest tak, że jak nawet odejdą to dziecko nie ma całkiem "sucho", one się na bieżąco doprodukowują, jednak nie na tyle, żeby można było przełożyć poród na jutro na przykład. Dlatego po odejściu wód poród następuje z reguły (naturalnie albo przez cc) w ciągu 24 godzin. Dobra, postępu porodu brak, więc po ostatecznym KTG (jest ok) i wywiadzie przeprowadzonym przez panią anestezjolog decydują lekarze o cc. Minęło 18 godzin i 10 minut. Zakładają cewnik. O własnych siłach przechodzę do sali obok - operacyjnej. Kładę się na łóżko - cholernie zimne;). A nie, najpierw siadam. Znieczulenie. Naprawdę nie boli, dziewczyny to ukłucie. Albo boli tylko po tych moich skurczach wydaje mi się to pieszczotami;). Nie no, poważnie - nie boli. Nogi robią dziwnie i śmiesznie ciężkie. Szybko zanika w nich jakiekolwiek czucie. Są bezwładne i ważą 2 tony. I laski - TERAZ ZACZYNA SIĘ NAJPRZYJEMNIEJSZA CZĘŚĆ PORODU, KTÓRA POTRWA AŻ DO MOMENTU JAK ZNIECZULENIE (JUŻ PO ZASZYCIU) PRZESTANIE DZIAŁAĆ. Nie ma się co bać, naprawdę;). Mówią o wszystkim co będą z Wami robić, mówią jak się za chwilę poczujecie, kiedy wyjmą dzidziusia, kiedy może Wam się zrobić trochę niedobrze (właśnie podczas takiego szarpania, kiedy wyciągają dzieciątko). Kiedy wyjmą dziecko czujecie ulgę - ale w tym sensie, że wyraźnie Wam lżej! Serio! Pokazują go Wam - co się potem dzieje nie muszę chyba mówić;). Łzy, szczęście, kręci się w głowie:). I ta myśl: to naprawdę już? Już nie jestem w ciąży? Przed minutą przecież jeszcze byłam;). Dobra, wynoszą dzidziusia, żeby go "oporządzić", a Was zaszywają. Trwa to około pół godziny, ale leci migusiem. Gadają z Wami, żartują:). Wy słyszycie krzyk dziubka gdzieś za Wami i jest luksusowo;). No tak - luksusowo, bo nic a nic nie boli, jesteście szczęśliwe, czujecie ciało tylko od piersi w górę i ręce. Nie macie zgagi, uczucia cofającego się jedzenia w przełyku, nie boli Was kręgosłup, nic Wam nie puchnie, nie czujecie głodu ani pragnienia, nie chce Wam się siku - jest pięknie!!!:) I zaraz zobaczycie minę tatusia:). Skończyli szyć, przenoszą Was na łóżko takie już normalne, przykrywają kocykiem w poszewce, jak to w szpitalach i wiozą na salę pooperacyjną. Tam przynoszą i pokazują dzidziusia, przychodzi mąż, jest pięknie. Potem już maleństwo zabierają, towarzycho wyganiają, a Wy macie odpoczywać. Nadal jest zaje..., więc dumne i szczęśliwe piszecie sms-y do wszystkich, dzwonicie, odbieracie gratulacje. Mijają 3-4 godziny i znieczulenie powoli zaczyna schodzić. Nóg nadal nie czujecie, ale brzuch a i owszem. I tak - w jednej ręce wenflon i kroplówka z oksytocyną (tą samą, za pomocą której wywołuje się poród, tylko tym razem wywołane przez nią skurcze mają doprowadzić do obkurczania się macicy), w drugiej wenflon i kroplówka ze środkiem przeciwbólowym. Lipa, bo zaczyna boleć coraz bardziej. No i co tu dużo mówić - już nie przestanie, przynajmniej na razie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Stymulowana
Olala trzymam jutro kciuki mocno. Ja tez juz paznokcie w razie wu gotowe:) i cała w strachu. Odezwę sie jutro po lekarzu mam na 15

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MaćkowaŻona
Olala no co Ty wygadujesz? Łóżko zmieniasz na wygodniejsze czy co ze twierdzisz ze to ostatnia noc ;) to pewnie ostatnia noc Twojego starego zycia, teraz zacznie sie nowa rola w Twoim zyciu! :) trzymam kciuki zebys jutro juz mogla przytulic Lenke :*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jovanka tak to wszystko opisalas ze juz chcialabym to wszystko przezyc :) X Mackowa nie jestem przyzwyczajona do spania bez P.. :) od slubu spalismy osobno tylko podczas mojego pobytu w szpitalu.. ale dla Lenki przetrwam wszystko. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MaćkowaŻona
Stymulowana Ty tez paznokcie masz pomalowane? :) zmywaj raz dwa, szczegolnie Ty skoro masz miec cc bo po paznokciach lekarz moze stwierdzic czy z Toba jest wszystko ok, a jak masz pomalowane to w razie wu nie zobacza czy Ci sinieja czy nie... &&&& Olala zmywaj zmywaj :) obys miala jak i kiedy pisac nam na bieżąco jak sytuacja wyglada :) &&&& Jovanko dzieki za ten opis. A powiedz mi jeszcze kiedy jest czas na przebranie sie w swoja wlasna koszule? Jak juz przewioza na sale poporodowa czy jeszcze na porodowce? Bo ja tak sie zastanawiam czy do torby na porodowke zapakowac koszule jedna czy nie. Niby glupia rzecz a sen z powiek spedza ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I jeszcze jedno.. na szpitalnym wifi czesto nie moge wejsc na forum wiec nie wiem jak bede Was informowac o wszystkim a bardzo bym chciala :/ wiec teraz moja prosba.. czy jedna z Was moglaby dac mi nr tel zebym Jej pisala sms i dalej informowala inne dziewczyny na kafe? Oczywiscie jesli to nie problem.. chyba ze jest jakies inne rozwiazanie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MaćkowaŻona
Olala ja Ci moge nr tel podac, no problemo. I na maila mozesz tez pisac jakby co

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Olala ja tez moge podać ale nie wiem czy jest sens skoro jestem o krok za Toba moze lepiej mackowej:) Mackowa kochana mam pomalowane na przezroczysto a przed szpitalem zmyje na rekach a na nogach zostawię:) Jovanka a cewnik na żywca wkładają?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Olala możesz pisać na. Fb albo mogę Ci podać nr. Jeśli chodzi o te pazurki to u stóp mogą być pomalowane

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja urodziłam Kacperka o 21:30. Męża wygonili o 23, wtedy też zabrali dziecko. Koło północy zaczął się ból - boli świeżo cięta rana i obkurczająca się macica. O 3 nad ranem odłączyli mi oksytocynę, podali jeszcze jakąś tabletkę przeciwbólową, zastrzyk w brzuch z lekiem przeciwzakrzepowym (nic nie bolało). Zasnęła, obudziła mnie pielęgniarka koło 7 rano. Znieczulenie zeszło, poczułam nogi. Dziękowałam Bogu za cewnik, bo nie musiałam myśleć o pójściu do łazienki - a poza tym to fajna sprawa, bo nie odczuwa się potrzeby siku, samo tam się sączy;). No więc przyszła ta pielęgniarka, w metalowym dzbanku miała ciepła wodę, pod tyłek podłożyła mi metalową miseczkę (kazała mi trochę unieść pośladki, oł gad...) i polewała psiochę wodą z dzbanka, przemywając ją gazikami jałowymi trzymanymi w jakichś metalowych szczypcach. Uczucie miłe - od razu poczułam się czysta;). O 8 obchód, nie zaglądali w krocze, oglądali tylko ranę na brzuchu i - niestety - naciskali na brzuch, zeby sprawdzić jak się obkurcza macica i gdzie się znajduje... Bolało... O 10 rano (12 godzin po operacji) przyszły 2 pielęgniarki i pomogły mi wstać z łóżka. I to był najgorszy ból ever. Nie umiem tego opisać. Poza tym chlupnęło ze mnie na podłogę i ich czyste, białe spodnie. Mnie wstyd, a one w śmiech, że ja się przejmuję takimi głupotami;). Nie wiem jak w innych szpitalach, ale w tym moim dzieci kąpane są rano, potem jest obchód i małego przywieźli mi dopiero koło 11. Bez proszenia. Spytałam tylko raz jak to wygląda i kiedy będę mogła zobaczyć synka. Rano musiałam poprosić o coś przeciwbólowego, bo...no bo masakra:(. I potem wzięłam już tylko raz - na wieczór, potem nic:). Nie to, ze nie chciałam, bo nie było potrzeby... Więc jestem z siebie dumna. Tym bardziej, ze przy karmieniu nie bardzo można cokolwiek brać. Znaczy się można, Apap - no ale nie bądźmy śmieszne - Apap na ból pooperacyjny:):):)No więc dziecko przywieźli mi koło 11. Ale ja nadal leżałam, więc pielęgniarka mi go zostawiła na moim łóżku i przychodziła co pół godziny sprawdzić co tam u nas. A my sobie leżeliśmy, spaliśmy, trochę go karmiłam. One dokarmiały, bo pokarmu miałam jeszcze mało. Przebierały mu też pieluszki tego dnia, zabierały na różne badania, szczepienia. I za każdym razem o wszystkim mnie informowały. Czasem musiałam podpisać jakąś zgodę. Na noc go zabrały. I powiedziały, ze jak nazajutrz wstanę i SAMA po niego przyjdę na noworodkowy to mi go dadzą już na zawsze;). Jezu, pół nocy ćwiczyłam półpodnoszenia, zeby rano dać radę.Stwierdziłam, że jeden dzień półmatkowania wystarczy, jutro muszę już być mamą w 100%;). I zostałam nią;). Wstałam rano sama (jakieś 15 minut mi to zajęło), wyjęto mi cewnik (pierwsze sikanie po wyjęciu było - o dziwo! - bezbolesne!), po obchodzie podeszłam (a raczej posunęłam) do lustra, uczesałam się, umyłam twarz i zęby i poszłam po syna:). Wiozłam go do swojej sali taka dumna!:) No i co - weszliśmy do sali, zamknęłam drzwi i...zaczęłam być mamą. Pierwszy Pampers jeszcze ze smółką, pierwsze przystawianie do piersi (potem sutki zaczęły krwawić, zasychać i pękać od ciągłego karmienia), pierwsze zdjęcia, mąż w sali non stop;). Dokarmialiśmy małego cały czas butelką. Pielęgniarki przychodziły co kilka godzin spytać jak się czujemy, czy czegoś nie potrzebujemy, czy nie donieść mleczka małemu;). To był drugi czyli piątek, bo urodziłam w środę. W sobotę chodziłam już prawie normalnie, choć nadal z nieludzkim wysiłkiem przewracałam się z boku na bok, ale leżenie nieruchomo nie sprawiało mi żadnego bólu. A środki przeciwbólowe brałam ostatni raz w czwartek! Niedziela jeszcze lepsza, w poniedziałek wyszliśmy:) Czy coś jeszcze dziewczynki chciałybyście wiedzieć?:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MaćkowaŻona
No to cacy dziewczynki jesli o paznokcie chodzi :) a poza tym jestescie mega dzielne i dacie sobie jutro rade :) zobaczycie, wierze w Was :) &&&& Olala juz wyslalam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
O rety to mnie czeka. Mam nadzieje ze oliś Doda mi sił :) Jovanka a butelka dla małego miałaś swoja czy w szpitalu dali?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MaćkowaŻona
Jovanko to mnie zaskoczylas, wyobraz sobie ze u mnie w szpitaly (polozna ostatnio mowila) dzieci sie nie kapie! Pierwsze spotkanie z woda maluszek ma w domu jak rodzice go umyja!!! Porazka po prostu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jovanko ale żeś się spisała... Dobrze tak krok po kroku. Dzielna babka z ciebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Znowu strona?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MaćkowaŻona
O rany laski idziemy jak burza ;) kolejna strona za nami i to w ciagu kilku chwil ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No to zaśmiećmy troszke, a co se zalowac ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MaćkowaŻona
Ciekawe jak sytuacja u Kasi wyglada :) No i wlasnie, co u Karci bo nie odzywala sie ostatnio, albo przegapilam gdzies Jej wpis

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MaćkowaŻona
Kurcze dziewczyny dawno nie mialam ciazowych zachcianek a dzis mnie naszlo na lososia, kiszonego ogorka i ser arla apetina feta o smaku czosnkowym a na deser kabanosa! A tu jak na zlosc nic z tych rzeczy w domu nie ma :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MaćkowaŻona
Juz mnie tak paluchy bola ze ciezko mi pisac posty :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MaćkowaŻona
Cholibka nadal nic?!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MaćkowaŻona
O przeskoczyla :) &&&& Stymulowana na 9.40 mam wizyte :) a Ty? :) &&&& Alaa wlasnie Ty jeszcze nie bierz do glowy bo osiwiejesz do marca ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×