Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Zmartwiona i zauroczona

jego uczucie oslablo lub wygaslo pomozcie mi przez to przejsc

Polecane posty

Gość Nadziejjaaa
Czy on czasem nie musiał walczyć o uczucia rodziców? Bo widać jakby lubił "trójkąty emocjonalne".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zmartwiona i zauroczona
http://kobieta.wp.pl/kat,26325,title,Dlaczego-mezczyzni-znikaja,wid,14089755,wiadomosc.html?ticaid=1114c0

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zmartwiona i zauroczona
Nadziejjaaa: nie wiem, jakie byly relacje miedzy mna a jego rodzicami, ale nie sadze, zeby musial walczyc o ich wzgledy... od kilku lat z rodzicami nie mieszka, ale wiem, ze ma z nimi codzienny kontakt telefoniczny, a widuje sie z nimi mniej wiecej przez jeden weekend w miesiacu. Wiem, ze bardzo jest zwiazany emocjonalnie z rodzinai ze gdyby tam, gdzie mieszkaja, byla dobra praca, to by wrocil do rodzinnego miasta.... Zreszta nawet gdyby gosc mial problem, to w czym by mi pomogla ta wiedza? :( W niczym... Jak ma problem, to niech idzie na kozetke do psychologa a nie zabiera sie za zwiazki...Ja tez mam problem: mam problemy z zaufaniem, a tacy faceci bez serca jak on jeszcze ten problem poglebiaja, ale on ma to gdzies... :( Wiem, ze facet pomimo 30 lat, byl w niewielu zwiazkach i wszystkie z nich byly krotkie... kiedys spytalam go, czemu jego zdaniem sie rozpadly, to odpowiedzial:"Chyba za malo wierzylem w to, ze cos moze z tego wyjsc a poza tym nie czulem, ze potrafie sprostac wymaganiom dziewczyny"... Co za biedaczek z niego... :/ zalosne... chyba zaczynam go nienawidziec... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gościowa
Ciesze się że wytrzymałaś i nie zadzwoniłaś/napisałaś - że nie zrobiłaś kolejnego kroku w jego stronę. No ciekawe z tym skaypem - czyżby uznał że jak pokaże się to ty od razu będziesz się kontaktować? Musiało mu dać do myślenia, ze tego jednak nie zrobiłaś. Masz bardzo zdrowe podejście - ucieszyłam się tym co napisałaś o problemach z bliskością. Dokładnie tak, jesli je ma, niech idzie na terapię, Ty z pewnościa ich nie rozwiązesz i nie nalezy w takich sytuacjach bawic się w psychologa. A taka relacja porani Cię jeszcze bardziej - jesli uznasz że masz się poświęcić, by mu pomóc. To tak troche jak z alkoholikami. Jesli facet zakocha się to "chce" sprostać wymaganiom, a przynajmniej próbuje. Natomiast taka postawa asekuracyjna chyba wslkazuje właśnie na popapranie. Zaraz sie okaże że żadnych wymagań mieć nie możesz bo on jest słaby i niepewny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zmartwiona i zauroczona
gosciowa: witam ponownie :) :* Wiesz, nie sadze, ze z tym skypem w ogole go obeszlo, czy bylam on-line czy nie... Mysle, ze on raczej uzywal skype w telefonie, a dzisiaj sprawdzalam i raczej ciezko jest w tej opcji na komorce zauwazyc, kto jest online... musisz najpierw wpisac imie osoby z kontaktow, a wczoraj zauwazylam, ze on ma tych kontaktow ponad 400... wczesniej ta informacja byla dla mnie niewidoczna... Mysle, ze jesli on w ogole kiedykolwiek o mnie mysli, to predzej zwroci jego uwage moje milczenie niz sam skype... Oczywiscie zdaje sobie sprawe,ze nic to nie zmieni... ale wiem tez, ze byc moze on jeszcze nawet nie zdal sobie dobrze sprawe z mojego milczenia, bo w koncu 10 dni temu sie do niego odezwalam... byc moze jest pewien, ze na dniach znow do niego napisze, ale raczej ma to totalnie w d... :/ Nie potrafie zrozumiec, co tak naprawde sie stalo i nie wiem, co on mysli... Gdyby naprawde chodzilo tylko o prace, to chyba nie balby sie mi tego powiedziec? Boli to, ze swiadomie przekresla szanse szczerej rozmowy ze mna.... takie zachowanie boli bardziej niz pozegnanie...Nie rozumiem czym bylo dla niego to zauroczenie rok temu oraz codzienny 2-miesieczny kontakt w tym roku... A moze kontaktowal sie ze mna bo sie do tego zmuszal? Wiem jedno: chyba tak naprawde nie znalam dobrze tego czlowieka...ciesze sie, ze nie oddalam mu calej siebie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zmartwiona i zauroczona
Zazdroszcze mu troche: on pracuje 12 godzin na dobe, w niektore tygodnie rowniez w sobote, na pewno jemu jest duzo latwiej oderwac sie od spraw prywatnych... ja z kolei pracuje w niepelnym wymiarze godzin, wiec mam wiecej czasu na myslenie o glupotach...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość on choć nie on
cześć dziewczyno! Przeczytałem Twój wątek, w większości :-). Coś mi się rzuciło w oczy... Napisałaś, że kiedy on za pierwszym razem zerwał kontakt, Ty napisałaś, że nie chcesz żeby Cię nienawidził, że masz wyrzuty sumienia, że zawsze może na Ciebie liczyć. Byłem w prawie identycznej sytuacji jak on, kochałem kobietę która miała partnera, ona twierdziła, że mnie kocha, ale w pewnym momencie ona zakończyła naszą bliską znajomość, a ja zerwałem z nią kontakt całkowicie. I podobnie jak Ty, ona mnie przeprosiła, choć nie wiem za co. I wiesz co, te jej przeprosiny, ta jej litość była dużo bardziej dla mnie upokarzające od tego, że zakończyła znajomość między nami. I mimo tego, że jakoś ciągniemy znajomość już na stopie tylko koleżeńskiej, to upokorzenie, które wtedy czułem, do tej pory nie pozwala mi jej traktować jak zwykłą koleżankę, nie mówię już o przyjaźni. Ona chce utrzymywać kontakt ze mną, ale ja wciąż widzę w jej zachowaniu tylko litość, i czuję z tego powodu upokorzenie. I szczerze mówiąc, nie wyobrażam już sobie żadnej bliskiej znajomości z nią, choć czasami się zastanawiam, że może wciąż ją kocham. Nie wiem, bo nikt nie wie, co czuje ten Twój facet, ale to co powiedział Ci na początku, że poczuł się odepchnięty...ja też się taki poczułem. Też zerwałem kontakt. To chyba tkwi w nim i nie wiem, czy jest jakiś sposób na to, żeby się tego pozbyć. Ja go jeszcze nie znam. Może to jest klucz do jego zachowania? Może on Ci po prostu już nie ufa? To nawet nie jest chęć zemsty, bo ja się mścić na nikim nie chcę, a mógłbym tej kobiecie wygarnąć i też ją zranić, wiem jak mógłbym to zrobić. Nie wiem, czy jest dla was wspólna przyszłość, niektórzy faceci tak mają. Niech się na mnie wyżywają forumowi idioci, mam to gdzieś, chciałbym Ci pomóc, bo sam widzę, że taka sytuacja jest bolesna dla każdej ze stron. Ale serce nie sługa, i w miłości, i w strachu, niestety. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gościowa
Nie wiadomo czy Twoje milczenie nic nie zmieni. Musisz milczec, by sie o tym przekonać :) Może czeka na rozwój wypadków w pracy - przeniosą go i sprawa sama sie rozwiąże? Dlatego, zebys nie miała zbyt dużo czasu, proponowałam ci byś się z kimś spotkała. Może ze znajomymi, kolegą, z kimkolwiek. To nie tylko chodzi o wypełnienie czasu - także o to, ze odrywasz sie od niego, także jakoś mentalnie. Zobaczysz, to działa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gościowa
on....przebaczyć też trzeba umieć. W miłości tak jest - że mozna sie poczuć zranionym. Nie raz. Warto pamietać o tym, bo w przeciwmym razie zawsze się bedzie rzucało, uciekało, paliło mosty

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość on choć nie on
gościowa To nie jest najlepsze porównanie na świecie, ale najlepsze jakie ja znam: to jest podobnie jak ze zdradą - możesz wybaczyć, ale nigdy nie zapomnisz. I to, że zostałaś zdradzona, ma wpływ na Twoje życie, na Twoje zaufanie do ludzi. Ja jej nie wybaczyłem, bo nie mam jej czego wybaczać, krzywdy mi żadnej złośliwie nie zrobiła, ale zapomnieć tego, że się człowiek poczuł odepchnięty i upokorzony...tego zapomnieć łatwo się nie da. Ciężko to wytłumaczyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość on choć nie on
Ja to sobie tłumaczę tak, że pewne więzi między nami zostały zerwane, i dlatego zawsze będzie między nami jakiś dystans i nieufność. Szklana ściana.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gościowa
To porównanie ze zdrada też chyba nie jest najlepsze. Bo przecież nie byliscie razem i ona nie zawiodła zaufania w tym sensie. W ogóle zaufania nie zawiodła, po prostu Cię odrzuciła i to upokorzenie wynika z tego właśnie. Że pomimo tego, ze twierdziła że Cie kocha jednak na Ciebie się nie zdecydowała. Zresztą dla mnie szczerze mówiąc to jakaś abstrakcja i jesli byłaby we mnie jakas nieufnosć wobec takiej postawy to własnie dlatego, ze to są tak naprawde sprzeczne infornacje, a to nie wzbudza zaufania. Po co teraz utrzymuje relację? Jestem raczej zwilenniczką ostrych cięć. Skoro sie byc razem nie może, po kiego licha "przyjaźnić się". Po to żeby jedna strona sie łudziła, a druga asekurowała? Ale sytuacja autorki jest nieco inna. Zdecydowali sie być razem - on może sprawdzić na ile może jej zaufać, obydwoje mogą to sprawdzić. I o tym mówię, kiedy mówię o przebaczeniu. żeby dac sobie szansę i albo w jedna albo drugą stronę. I ostatecznie jesli nie, niech on to jakoś jasno powie. Nawet jesli by miałoby być to przez smsa albo maila. A on sie nie określa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zmartwiona i zauroczona
on choć nie on: czesc chlopaku! ;) Rzeczywiscie sporo podobienstwa miedzy Twoja a moja sytuacja, ale jednak, tak jak zauwazyla juz gosciowa, jest rowniez jedna, ale duzo znaczaca roznica. Podobienstwo jest takie, ze to co piszesz o Twoim poczuciu bycia odrzuconym pokrywa sie z tym, co powiedzial mi ten chlopak. Rok temu w sumie 2 razy probowalismy przerwac te znajomosc (zawsze z jego inicjatywy)i dopiero za trzecim razem facet poszedl w zaparte i naprawde ograniczyl kontakt do minimum. Mnie on caly czas sie podobal, ale nie dalam rady zostawic owczesnego chlopaka, ktory to w tamtym czasie borykal sie tez z wieloma problemami...Chlopak, z ktorym spotykalam sie do niedawna, caly czas uwaza, ze to ja odepchnelam go rok temu, bo nie zostawilam dla niego owczesnego partnera. I powiedzial mi, gdy w tym roku zaczelismy sie spotykac, ze byl to dla niego niezly cios, choc zdaje sobie sprawe, ze on tez nie byl bez winy napedzajac w sobie uczucie do mnie, czyli do osoby, ktora od samego poczatku postawila sprawe jasno "Jestem zajeta",A jeszcze w marcu podczas luznej pogawedki na czacie napisal mi "Czuje sie juz dobrze, ale nadal czasem gdy przychodzi sms mysle sobie, ze fajnie by bylo gdyby byl od ciebie, ale wiem, ze to sie nigdy nie stanie, pogodzilem juz sie z tym". A jednak stalo sie, szkoda, ze nie docenil tej szansy... Pierwszy raz po 5-miesiecznej przerwie w widywaniu sie (bo pisanie na czacie grzecznosciowego "czesc, co slychac?""Wszystko OK, a co u Ciebie?" raz w tyg lub radziej nie zaliczam do czegos majacego szczegolne znaczenie) zobaczylismy sie w pracy, przyszedl z kolegami na zebranie z moim szefem... Przywital sie ze mna grzecznosciowymi dwoma buziakami w policzek, spojrzelismy sobie w oczy z usmiechem i pusclismy sobie oczko... ;) To byl zawsze taki nasz znak umowny w pracy... :) Nie widzialam w jego oczach zalu. Wtedy moj szef chcial, zebysmy wszyscy razem omowili pewne sprawy, i podczas gdy inni rozmawiali, ja i on ukradkiem spogladalismy na siebie i usmiechalismy sie do siebie...To bylo takie slodkie, tego dnia wyszlam z pracy szczesliwa, po pierwsze dlatego, ze go zobaczylam, po drugie dlatego, ze nie widzialam u niego zalu, pretensji, czulam, ze on nadal mnie lubi...Po kilku dniach wrocil znow do mnie do pracy kilka razy, ale zachowywal sie inaczej niz wczesniej. byl bardzo formalny i w ogole sie nie usmiechal... A ktoregos dnia wyszedl od nas wiedzac, ze za kilka minut mialam wychodzic tez ja, i zanim wyszedl, podal mi reke na pozegnanie, innym nie, tylko mnie...Dziwne to bylo...Myslalam, ze odezwie sie do mnie po pracy, jakis SMS... a tu nic... zaczelam wtedy szalec z niepokoju i tesknoty.Uznalam rowniez, ze moj zwiazek nie ma juz sensu skoro jestem w takim stanie psychicznym. Gdy zaczelismy sie w tym roku spotykac ja rowniez mowilam, ze obawiam sie, ze podswiadomie czuje do mnie niechec i ze jesli nie jest pewien, to niech sie ze mna nie spotyka. On powiedzial "To co czuje to nie ta sama fascynacja jak rok temu, uczuc nie da sie ot tak po prostu wlaczyc czy wylaczyc. Ale nie rozumiem, czemu mialbym sie z toba nie spotykac, chce tego i nie jestes mi obojetna". Widzisz, roznica jest taka, ze ja, w przeciwienstwie do dziewczyny, ktora Ci sie podoba, zakonczylam poprzedni zwiazek i z pelna odpowiedzialnoscia odezwalam sie do tego chlopaka, zeby sie z nim spotykac. Zanim to zrobilam, zastanowilam sie, czy przypadkiem nie podoba mi sie tylko dlatego, ze mialam w nim wsparcie podczas kryzysu w moim zwiazku...Bo to by oznaczalo ryzyko, ze w pewnym momencie strace zainteresowanie, a drugiego ciosu nie chcialam mu zadawac. I powiedzialam mu to podczas naszej ostatniej rozmowy w lipcu:"Czuje sie rozczarowana, ze rozwazasz mozliwosc rozstania, podczas gdy ja odnowilam nasza znajomosc z cala odpowiedzialnoscia, zeby nie odepchnac Cie znowu choc tak naprawde nigdy Cie nie odepchnelam, mimo ze razem nie bylismy". Lzy mi przy tym polecialy, i on pewnie sie tego wystraszyl...Uznal, ze za szybko sie angazuje.... ? Moge Cie zapewnic o jednym: ta dziewczyna, ktora do Ciebie pisze, nie czuje litosci do Ciebie. Ja nie czulam do tego chlopaka litosci, ja chcialamkontaktu z nim i tyle. Owszem, bylo mi przykro, ze cierpi, ale litosc nie miala tu nic do rzeczy. Teraz gdy Wam to wszystko opisalam, az lzy mi w oczach stanely i znow mam ochote do niego napisac, i napisac mu to samo co Wam... Obym miala sile, zeby sie nie odzywac....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zmartwiona i zauroczona
gościowa: wlasnie wczoraj wyszlam ze znajomymi, troche mi to pomaga, to fakt... Ale nawet podczas spotkan z przyjaciolmi zdarza mi sie myslec o NIM.... Moze lepiej zadzialaloby na mnie wyjscie z jakims atrakcyjnym facetem, tak zebym znow w sobie odkryla poklady kobiecosci... :) Na zwiazek i tak nie mam ochoty, przygodny seks w moim wypadku nie wchodzi w gre, wiec, tak jak piszesz, zwykle spotkanie i pogaduchy dobrze by mi zrobily... Tylko, ze nie mam wokol siebie nikogo ciekawego... A nie chcialabym tez wzbudzac w kims nadziei... "Ale sytuacja autorki jest nieco inna. Zdecydowali sie być razem - on może sprawdzić na ile może jej zaufać, obydwoje mogą to sprawdzić. " Gosciowa, sadze, ze wedlug tego chlopaka my nie bylismy razem przez te 2 miesiace, ale po prostu spotykalismy sie. Moze przez to uwaza, ze nie naleza mi sie zadne wyjasnienia? Tylko ze dziwne mi sie wydaje, ze po tak silnym zauroczeniu, a pozniej .2-miesiecznym kontakcie (widywalismy sie stosunkowo rzadko, ok. 2 razy w tyg. ale kontakt byl codzienny) i opowiadaniu mi o pracy, zdawaniu relacji z tego co robi, pisaniu smsow o tym, ze wlasnie dojechal do domu rodzicow, pamietaniu o moich planach (typu "Mowilas, ze jutro wychodzisz z kolezanka a pojutrze pracujesz wieczorem" ) i pamietaniu szczegolow minonych zdarzen , np. "Pamietam, ze miesiac temu gdy jechalem wieczorem do domu do rodzicow, ty szlas do znajomych na kolacje"), ktos moze z taka latwoscia odciac sie.... Wedlug mnie gdyby powodem byla tylko praca, na ktorej wiem, ze mu strasznie zalezy (on za swoim szefem skoczylby w ogien), powiedzialby mi o tym.... i mysle, ze mimo wszystko nie wytrzymalby i chcialby mnie zobaczyc...A propos, dzis w pracy kolezanka dzownila do jego oddzialu spytac sie o cos, i odebral on... :( "I o tym mówię, kiedy mówię o przebaczeniu. żeby dac sobie szansę i albo w jedna albo drugą stronę. I ostatecznie jesli nie, niech on to jakoś jasno powie. Nawet jesli by miałoby być to przez smsa albo maila. A on sie nie określa." No wlasnie, skoro nie chce mu sie spojrzec mi w oczy, to niech przynajmniej napisze.... niech napisze czemu juz mnie nie chce. Przyszla mi do glowy jeszcze jedna mysl: on wie, ze przyjaznie sie z kolezanka z pracy. Moze on obawia sie, ze nasza znajomosc moze sie wydac? Ze predzej czy pozniej powiedzialabym jej o nas? Nie, to nie moze byc powod jego odejscia, wiem o tym... Wiem, ze pisze glupoty, ale ta niewiedza co do tego co on mysli doprowadza mnie do szalenstwa...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Elizzaa
Nie zależy mu na Tobie, nie chcę Cię już. Gdyby było inaczej to stawał by na głowie, żeby się z Tobą skontaktować. Na pewno też to nie jest spowodowane pracą. Stwierdził, że to nie to to, albo zwyczajnie znalazł sobie inną. Zrozum to wreszcie i przestań o tym myśleć. Wiem, że jest trudno, ale dasz radę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zmartwiona i zauroczona
Pewnie, ze dam rade, ale boli mnie to, ze byc moze juz podczas ostatniej rozmowy klamal mowiac mi, ze nadal mu sie podobam, ze jesli chodzi o nas to z jego strony nic sie nie zmienilo...A ja jeszcze wtedy mu ufalam. :( I znow placze przed monitorem. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolorado
Rozumiem twoja bezsilnosc, z jednej strony moglabys walczyc ale faceci lubia kiedy kobiety sa niedostepne, kiedy mialas innego kręciło go to ze nie moze cie miec. Jak w koncu ma sie sytuacja bo chcialam szybko odpisac i nie przeczytalam kilku ostatnich postow?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ickra
dziecko, a ty dalej płaczesz za tym klaunem.. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolorado
Niestety takie jest zycie ze jesli sie kogos kocha to nie mozna sie pogodzic z tym ze sie ta osobe traci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
zgadzam się z postem powyżej ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zmartwiona i zauroczona
kolorado: ja juz o niego zawalczylam piszac do niego neutralne wiadomosci. Wiecej nie trzeba.... A skonczylo sie tym, ze po ostatniej wiad. napisal do mnie ponad tydzien temu "Tak, to prawda, chcialem z toba porozmawiac, na dniach zadzwonie do ciebie i sie umowimy" po czym nastapila totalna cisza.... dla mnie takie cos to znecanie sie psychicznne nad druga osoba... Tak nieszczery czlowiek nie zasluguje na moje lzy, tylko czemu nie potrafie tego pojac?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ickra
pojęłaś już. nawet nie wiesz jaka siła jest w Tobie. kiedyś byłam w podobnej sytuacji. kupiłam flaszkę whisky powiedziałam "ch*j ci w d**ę" w myslach. upiłam się. powiedziałam sobie"od jutra to wszystko p*****le" . wstałam rano , powiedziałam, "koniec " i szybiutko się wzięłam w garść, a gościa olałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolorado
Bardzo Ci współczuje bo wiem jak to jest kiedy nie mozesz pogodzic sie z tym ze uczucie wygasa. Musisz zajac sie czyms nowym ..czyms co cie totalnie pochlonie. Moze brzmi to banalnie ale zawsze dobrze jest wrzucic troche nowosci do swojego zycia, moze wtedy uda ci sie na chwile zapomniec. Widac ze go kochasz ale analizujac wszystko w koncu oszalejesz. Trzymaj sie bo wydajesz sie fajna babka, a twoja historia mimo ze jest bardzo smutna jest tez bardzo piekna i romantyczna. Mimo ze wiele cierpienia odczowasz mam nadzieje ze ta histoira skonczy sie dobrze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gościowa
Mam nadzieję że się nie złamałaś i nie kontaktowałaś. Pamiętaj, on naprawdę odczuwa/odczuje brak Ciebie. Tylko na t potrzeba czasu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zmartwiona i zauroczona
ickra,kolorado: dziekuje za slowa otuchy... :) Gosciowa: nadal milcze, choc w weekend mialam straszna chec do niego napisac cos w stylu "Podjales decyzje dot. drugiej osoby i nawet jej o tym nie poinformowales", ale nic nie napisalam... Nie moge sie przed nim plaszczyc i blagac o kontakt, a poza tym w takiej sytuacji jaka jest obecnie to on wychodzi na chama i tchorza, a ja jestem jedynie osoba, ktora mu zaufala.Ja w tej chwili czuje sie jak osoba, ktora ktos powalil na ziemie, a pozniej jeszcze daje jej kopniaki...:( Kiedy moge spotykam sie ze znajomymi, ale nawet wtedy zdarza mi sie myslec o tym "klaunie" :P Nie wiem, czy on poczuje moj brak... Gdy przypomne sobie te chwile, gdy calowalismy sie, patrzylismy sobie w oczy i usmiechalismy sie do siebie, albo gdy odprowadzal mnie do domu i calowalismy sie do utraty tchu ;) to mysle, ze tak, poczuje brak tego przyciagania... Ale to nie wystarczy, zeby zakochac sie we mnie... Z drugiej strony rok temu ktos jemu powiedzialby, ze nie ma u mnie szans, ze ja nigdy sie na niego nie zdecyduje, a wiemy co sie stalo pozniej... I tak naprawde ja sama wiem, ze gdy on prosil mnie o spotkania, o decyzje rok temu, ja czulam sie pod presja i czulam sie nieswojo...Dopiero gdy odcial sie i zaczal zyc swoim zyciem, pozniej gdy zobaczylismy sie w pracy usmiechal sie do mnie a pozniej byl powazny i poza praca nie odzywal sie, ja oszalalaml... Tu na pewno tez zadzialalo "Im bardziej cos ci ucieka, tym bardziej tego chcesz"....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gościowa
Dzielna jesteś. Jestem pewna że odczuwa twój brak. Ale ponieważ do tej pory odzywałaś się, on po prostu liczy, myslę ze jest przekonany że napiszesz, lub zadzwonisz. Potrzeba czasu by przy dodatkowo jego pracy, zorientował sie że nie dzwonisz, już od dawna. Oczywiście że bedziesz o nim myslała, ale cieszę się że wychodzisz ze znajomymi. Zobaczysz, jeszcze zostaniesz zaskoczona

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zmartwiona i zauroczona
gosciowa: po raz kolejny dziekuje Ci za wsparcie i doping w moim milczeniu ;) Z koncem wrzesnia mina 2 miesiace od mojego ostatniego SPOTKANIA z nim... :( To duzo czasu i obawiam sie, baaa, jestem pewna, ze skoro nie brakowalo mu mnie przez ten czas, to juz nie bedzie mu mnie brakowac...A nawet jesli bedzie, to bedzie mu wstyd odezwac sie po jego zachowaniu i niedotrzymanych obietnicach... Ale szczerze nie mam juz sily o tym myslec: moj mozg juz jest zmeczony mysleniem o tym facecie a i lzy juz wszystkie chyba wyplakalam... Gosciowa i inni: jak radzicie mi sie zachowac, gdyby kiedys ten facet przyszedl do mnie do pracy na zebranie z moim szefem? Albo gdyby zadzwonil w pracy, a ja akurat bym odebrala telefon? Moze sie tez tak zdarzyc, ze ja bede musiala zadzwonic do jego oddzialu spytac o cos i na 99% bede musiala spytac jego, bo gdy nie ma managera jego oddzialu lub jest zajety, on odpowiada za decyzje... ewentualnie moglabym poprosic o wykonanie telefonu kolezanke z pracy, jedyna, ktora jest wtajemniczona w sprawe, bo przyjaznimy sie tez poza praca... Myslalam, zeby zlosliwie powiedziec cos w stylu "Ooo, dawno sie nie slyszelismy", ale sama nie wiem... a jesli pojawi sie w pracy u mnie? Ja juz sobie zaplanowalam zimna obojetnosc, zero usmiechu, a w stosunku do innych kolegow bycie mila i usmiechnieta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a ja ostatnio wyluzowałam, zdystansowałam, zaczełam godzić sie z tym, ze pewnie go stracę-trudno, życie biegnie dalej i obiecałam sobie ze z nim czy bez niego będę szczęsliwa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość on choć nie on
Cześć dziewczyno! Trzymaj się!. Prędzej czy poźniej wyjdziesz na prostą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zmartwiona i zauroczona
"a ja ostatnio wyluzowałam, zdystansowałam, zaczełam godzić sie z tym, ze pewnie go stracę-trudno, życie biegnie dalej i obiecałam sobie ze z nim czy bez niego będę szczęsliwa" to gratuluje! Oby gosc wyczul Twoje podejscie i w pore sie ocknal!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×