Dlaczego w dzisiejszych czasach KAŻDY związek się rozpada prędzej czy później

jeśli dla ciebie bycie mężczyzna to chlanie i zdradzanie .... to sie nie dizwie tokowi myślenia .

Prawda jest taka, że obecnie ludzie nie modlą się o miłość. Kiedyś warunki życia były trudniejsze i ludzie mieli respekt przed Bogiem. A teraz warunki życia są lżejsze niż kiedyś i teraz każdy uważa się za Boga. Eh... szkoda słów

podobno kobieta zawiniła w raju.... tu też się tego dopatruje... facetów też jest dużo winy w tym wszystkim.. ale przede wszystkim pornografia i seks są tym złem.... tym początkiem końca związku... prawda?

allium- <3 h

:)

podobno kobieta zawiniła w raju.... tu też się tego dopatruje... facetów też jest dużo winy w tym wszystkim.. ale przede wszystkim pornografia i seks są tym złem.... tym początkiem końca związku... prawda?

chciałabym powiedzieć, że po prostu MODLĘ sie o miłość MODLĘ, bo niczego tak nie PRAGNĘ niczego, moge oglądać z nim tv i żreć chipcy do końca życia, nawet jeśli śmierć miałaby przyjść szybko, bo juz około 50tki nic więcej nie ma sensu w życiu, takiego głębokiego

Rozwod jest dramatem, ale życie do śmierci z osobą, z którą po 25 latach nie chce się już byc - też. Zmieniamy się przez lata i jeśli mimo staran narasta niekompatybilność , to w imię czego w tym trwać?przysięgi sprzed ćwierćwiecza?

Cóż... małżeństwo jako sakrament jest na dobre i na złe a nie tylko na dobre. Jak ktoś tego nie rozumie to niech nie zawiera związku małżeńskiego.

nikt i nic nie zatrzyma człowieka w małżeństwie jeśli ten nie chce w nim być . raczej chodzi o to dlaczego w nim juz być nie chce - czy starania sie niewystarczające ? czy żyjemy mrzonkami , ze trawa po stronie sasiada jest bardziej zielona ? czy chwilowy kryzys bierzemy za brak milości i rzyczynek do rozważań ,ze z inną / innym vyłoby nam z pewnością lepiej ?

Allum, jeśli po 25 latach małżeństwa mam ok 50 tki i kolejne kilka miałoby upływać na reperowaniu, to szkoda czasu. Frustracja, smutek, niezadowolenie, rozgoryczenie, często nuda do kwadratu- kto normalny chce to ciągnąć ?

Niektórzy lubią się męczyć na siłę, na pokaz, z przyzwyczajenia, tradycji (bo u nas rozwodów nigdy nie było) i niewiadomo czego jeszcze. Ja nierozumiem tylko jednego; dlaczego mało kto zauważa że w związku dziejejs się coś niedobrego? Przecież to można wyczuć instynktownie. I nawet gdy ktoś czuje, to nic nie robi tylko zostawia albo czeka aż druga osoba podejmie inicjatywę? W ten sposób ludzie się oddalają, dlaczego tak jest?

Po przestąpieniu pewnej grancy, kiedy stosunki zaczynają przypominać wspólokatorskie, braterskie, wtedy niezwykle trudno ponownie zblliżyć się do siebie, staje się to wręcz nierealne.

Jak w takim razie tego unikać?