Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość biurowy_romans

biurowy romans

Polecane posty

Gość lanta
Sorry, 11:49 :-) mala pomylka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorze tematu wróć,bo piszą tutaj same oszołomy,wrąbały się tu jakieś porzucone żonki,i jeszcze wiele takich śmieci że już czytać się nie chce.Ty naprawdę jesteś na poziomie,co z Tobą,masz nas gdzieś?????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
O problemie :-) Jedyny problem jest taki, że faceci nie wiedzą, czego chcą ;-) Nie da się mieć ciastka i zjeść ciastka, trzeba wybrać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie chcesz odejsc od zony bo boisz sie bolu jakiego mozesz nie udzwignac. Albo beda to jej lzy, albo Twoj niesmak, ze zostawiles kobiete. Nie ma rozwiazania najlepszego dla Ciebie. Kazde bedzie bolec. Najmniej bolesne byloby sprobowac sie z zona pogodzic, tyle, ze jesli jej nie kochales... Nie ma do czego sie odniesc. Zadnych wspomnien, uniesien. Pakujac sie w jakis romans, tylko zapominasz o problemie, odpedzasz go na chwile. Rozdrabniasz sie tylko stwarzajac pozory problemow, ktore niby zawracaja Ci glowe. Pytasz jak a nie co. Zapomnij o M i S. Czemu nie? Jaby cos mialo byc to by bylo. Laska ma Cie w glebokim powazaniu i tyle. Olej, idz dalej. Jak zapomniec? Tak jak ona. Brak kontaktu i tyle. Poboli, poboli, przestanie. I to na tyle. Nic wiecej nie rob teraz. Za duzo na raz jest niezdrowo;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Racja! Albo rybka albo pipka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość biurowy_romans
Dlaczego nienawidzę? To za mocne słowo było. Ale chyba chcę coś czuć. To jedyne uczucie, do jakiego jeszcze potrafię się przekonać. Tak serio, to przez znakomitą większość czasu Ex zdecydowanie mi zwisa. x Tak właśnie jest. Nie potrafię określić, czy decyzja o rozstaniu będzie ta właściwą. Z jednej strony wiem, że życie razem bez kochania się to nie jest szczyt marzeń. To nie jest i nie powinno być coś, czego się pragnie i do czego się dąży. Z drugiej jednak strony, biorę pod uwagę możliwość, że zarówno mi jak i żonie może się już nie udać osiągną tego "CELU". Być może to "nijakie życie" jest najlepszym życiem, jakie nas czeka. Muszę rozważać możliwość, że próbując naprawić stare błędy popełnię kolejne, jeszcze większe. x Rozważam ryzyka. Staram się maksymalizować szanse. Pewności nigdy nie będę miał, ale decyzję będę musiał podjąć. Albo w tak, albo siak. Decyzja musi w dodatku zapaść jak najszybciej. Brak decyzji będzie jednoznaczny z decyzją o pozostaniu. Niby proste, a jednak niebardzo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziewczyna ratownika
Maksymalizować szanse - na co? Ryzyko masz już chyba dokładnie skalkulowane, w przeciwnym wypadku czułbyś jakieś opory przed skokami w bok. Twoja żona też nie jest idiotką - domyśla się, że nie sypiając z nią jednak z kimś sypiać musisz. Autorze, z doświadczenia wiem, że najprostsze rozwiązania są najlepsze. Nic nie stoi na przeszkodzie , aby zdecydować się na tę najważniejszą rozmowę. Prosty komunikat - potrzebuję porozmawiać o naszym związku, zarezwujesz czas tylko dla mnie - kiedy? x Być może to "nijakie życie" jest najlepszym życiem, jakie nas czeka. x "Nijakie" to bardzo delikatne określenie. Z Waszej rozmowy wynika dokładnie to, co napisałam - przekonanie, że pojawienie się dziecka uratuje i naprawi związek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tylkoe, ze pojawienie sie dziecka nie naprawi niczego. Zona pewnie ludzi sie, ze zajmiesz sie dzieckiem, bedziesz blizej, wykazesz zainteresowanie no i spojrzysz na nia jak na matke swojego dziecka, kogos wyjatkowego. To prawdopodobny oczekiwania Twojej zony. Chyba ze ona chce miec dziecko, by Tobie pozwolic odejsc. Nie koniecznie w sensie rozwodu, ale zajecia, organizacji dnia, pokladow emocji. Tak czy inaczej, ty bedziesz w tym samym miejscu, lub bardziej sflustrowany. Powiem Ci, ze przykro mi, bo to cholernie ciezka sytuacja. A rozmowa nie jest latwa. to prawdopodobnie najciezsza z rozmow, jakie przeprowadzisz. A nie boisz sie ze ona bedzie chciala walczyc? Ze tym samym zalozy Ci lancuch z wyrzutow sumienia, rozpaczy, litosci? Teraz masz wzgledny spokoj, po rozmowie duzo sie zmieni. Szczerze mi przykro, ze ludziom sie nie uklada. Nie powinno tak byc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
sfrustrowany- sorki;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lanta
Mysle, ze podobne dylematy maja wszystkie zwiazki, ktore z jakiegos powodu sa nie-stabilne badz sa w rozsypce. Zycie pokazuje, ze sa trzy grupy dzialania. 1. odchodze bo wole zyc sam-sama niz w takim zwiazku 3. lepiej dalej zyc tak byle jak, niz samej-samemu 3. mam juz nowego-nowa i odchodze Do ktorej grupy ty wejdziesz, to pokaze zycie. Trudno ci radzic jednoznacznie bo kazdy dziala wedlug swoich potrzeb, zasad i mozliwosci. Wiec nie pytaj nas jak masz to zrobic tylko ustal swoje priorytety i badz konsekwentny a nie jak flaga na wietrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gwoli wyjasnienia
nadal wisisz czy juz cos zdecydowales?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Shoshana
hej biurowy! ciekawe, co tam u Ciebie, dużo czasu minęło od ostatniego wpisu. im bardziej się wczytuję, tym bardziej myślę, że najlepiej życzyć Ci, żeby wyszło z tą M. może się pokochacie prawdziwą miłościa :) wtedy łatwiej będzie Ci podjąć decyzję o rozstaniu z żoną. może w konsekwencji i żona będzie szczęśliwsza, bo w takim małżeństwie to pewnie co najwyżej pozory zadowolenia są. i za parę lat wszyscy będziecie dumni z takiego obrotu spraw.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Shoshana
u mnie się skomplikowało. chyba pisałam wwcześniej, że tak jak Ty mam swojego S, z którym wylądowałam w łózku, choć miętę czułam do swojego M. inaczej jednak niż u Ciebie u mnie to podziałało jak klin. S wyleczył mnie z M, tak mi się przynajmniej teraz wydaje, jednak zaczyna mi obecnie S doskwierac. chyba się zakochuję. a to ja byłam orędowniczką tezy, że kobiety wcale nie zakochują się przez seks. więc jest mi ciężko, on ma żonę. i nie wiem, czy ja jestem dla niego taką M czy taką S :( ale już nie zaśmiecam się Ci topiku, tak się chciałam podzielić, bo czasem myślę, że mamy podobnie nasrane w głowach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość biurowy_romans
Witaj! Nasrane mamy bez dwóch zdań ☺ Co u mnie? Nic, co warto by opisać. Powolutku, pomalutku dojrzewam do tego, aby odważyć się na odejście od żony. Czy to w końcu nastąpi? Nie mogę tego jeszcze z całą pewnością powiedzieć. Myślę jednak, że jest to nieuchronne. Strasznie przykra to sprawa. Krzywdzę żoną zupełnie nie z jej winy. Nie sądzę, abym potrafił zmienić się na tyle, abyśmy wreszcie znaleźli wspólny język, przestali działać sobie na nerwy i zaczęli cieszyć się swoim towarzystwem. Nie piszę o tym na forum każdego dnia, bo wszystkim tutaj łatwo (i być może w pełni zasadnie) byłoby dawać proste rady "zrób to i to", "odejdź", "zachowaj się jak facet" itp. A dla mnie jest to proces, który muszę przejść. OK, może jestem wybrakowany, ale nie potrafię podjąć takiej decyzji z dnia na dzień... czy nawet z miesiąca na miesiąc. To musi swoje potrwać. Niestety. M? No jest sobie M. Ale o tym też już dość. Pracuje u mnie. Widujemy się często. Wyłącznie w pracy. Czasami gdzieś wyjeżdżamy do klientów, ale tylko tam i z powrotem. Nie proponuję już nieuzasadnionych wycieczek z noclegiem. Dogadujemy się, ale już nie flirtujemy. Nadal traktujemy się po koleżeńsku. M nadal mi się podoba i pociąga mnie. Nadal imponuje mi w niej wiele jej cech. Nadal chętnie spróbowałbym, czy może być między nami coś więcej, ale wszystko w swoim czasie i po kolei. Nie to, żebym spasował, jeżeli nadarzy się okazja. Co to, to nie. Ale nie prowokuję już sam takich okazji. Zresztą, mam powody przypuszczać, że M jest w pewien sposób uwarunkowana przez jakieś historie z przeszłości. Nie będę jednak o tym pisał. S? Kontakt z S całkowicie urwaliśmy. Już pisałem wam, że po powrocie znad morza pisaliśmy jeszcze sms po jakiejś mocno zakrapianej przez S i M imprezie. Wyczułem wtedy, że S mogłaby chcieć lub liczyć na coś więcej. Uczciwiej zatem było zerwać kontakt. Tak też zrobiłem. Tyle w temacie. Pozdrawiam Pa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jestem S,znam kobietę na M i znam faceta na M.Jesli Ty jesteś M -to wiedz ze ja na Ciebie nie lecę,lecz jeśli twoje imię nie zaczyna sie na M to znaczy ze z cała pewnoscia "pieprzyłes "się z tą na M -nawet wiem z którą.To ze ona na ciebie poleciała ,to nie znaczy ze ja też na ciebie brzydko mówiąc lecę.Nie zadaję się z żonatymi facetami!,mało tego w ogóle nie zadaje się z facetami,dlatego nie lubię tej M-bo jest zupełnym moim przeciwieństwem!.Ja jestem porządna -ona nie!.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
moze jakis update? daj nadzieje ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
i co udalo sie z M? flirtujecie? przespaliscie sie? spotykacie sie? utozsamiam sie z toba bo czuje to samo lub podobnie ;) do kolegi... trzymam kciuki, poza tym fajnie sie ciebie czyta szkoda ze tak szybko przetales i sie poddales zbednym komenatarzom

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Shoshana
no, ciekawe co u autora. biurowy, wyobraź sobie, że ten mój się rozwodzi. dużo się działo ostatnio... kłotnie i inne. aż w końcu niedawno temu się odezwał i powiedział, że się rozwodzi i czy ja nie zechciałabym z nim być. chyba jednak byłam dla niego taką M. (a nie S.). no nic, jak na razie mam mętlik w głowie i nie wiem, co myśleć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Hej, kumpel, jak tam, decyzja juz podjeta - czy ten Sylwester jeszcze bedzie wspolny ze slubna? ynele

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ten sylwester będzie wspólny ze ślubną i pozostałe też, a tą zdzire przekazuję tobie w prezencie noworocznym. niech teraz tobie ciągnie po kątach

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość biurowy_romans
I to jest właściwa częstotliwość pisania w takich miejscach! W telegraficznym skrócie: 1. Nie odszedłem od żony. Chyba wygoda. Coś w stylu: "nie chciało mi się". 2. M zobojętniała mi zupełnie. Do niczego nigdy nie doszło. abc Dużo zmieniło się, kiedy, w końcu, pojechaliśmy z M na wspólną, długą delegację. Wspólne kolacje, browarowanie w knajpie i hotelowym pokoju. Intymne rozmowy. I wtedy jakoś mi zbrzydła i zobojętniała. Została zwyczajną koleżanką z pracy. Podwładną. Dobrze, że się z nią nie przespałem. Dziś znów jesteśmy razem w delegacji. Znów była kolacja i piwo. Muszę jeszcze popracować. Dokończę jeszcze tylko ten post. Może jednak kiedyś puknę M. Kiedyś, kiedy już zapomnę, że dawno temu nie była mi całkowicie obojętna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×