Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gariela

Czy miłość wygasa do końca?

Polecane posty

Gość gość
Gadałam też z kolegą na ten temat. W końcu dobrze jest znać zdanie faceta. Powiedział mi, że mój mnie raczej kocha, ale po prostu na różnych poziomach w różne dni. No to co to jest?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U mnie było prawie idealnie tylko przeciagnelismy to w czasie , gdyby rzucił taka propozycje jeszcze pol roku temu spakowalabym walizki i już byli byśmy razem. No cóż , miłość chyba nie jest wieczna :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Może po prostu jesteś zmęczona tą sytuacją? Bo ja powiem ci szczerze, że jestem wykończona...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jestem i to bardzo :( dlatego koniec . Szkoda mi go bo jednak bylo cudownie ale ja juz dłużej nie pociagne a przeprowadzać na probe tez juz nie chce:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ile to juz trwa u Ciebie ? Ja 5 lat wytzymalam .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No u mnie też będzie ok. 5... Za długo...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Za dlugo .... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie wiem, czy mu dawać szansę jeszcze, czy po prostu to zakończyć. Kocham go, ale nie mam już siły walczyć o ten związek, bo zdaje mi się, że walczę tylko ja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szambonurek
Miłość nie wygasa, bo pamięć nie wygasa. Pamięć potrafi w dodatku upiększać. Po 2-3 latach hormonalny haj zwany zakochaniem wygada. Po latach zmienia się wygląd kogoś kogo się kocha. Dochodzą różne przykre wspomnienia, rozczarowania. Mimo to wyidealizowany obraz w naszych głowach, zwany miłością, będzie trwał do końca życia, bo niestety jesteśmy nauczeni pogoni za wiecznością, absolutem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gość dziś & Gość dziś Jestem pewien ze jesli ma dalej ta swiadomosc, ktora mials gdy ja tracilem, to bardzo chce byc ze mna. Niebawem bedzie pelnoletnia, niestety rodzice juz czynia kroki prawne by po ukonczeniu 18 roku zycia dalej to oni o wszystkim decydowali, argumentując to wspomniana choroba. To juz zresztą nawet nie chodzi o to, nie muszę z nią mieszkać, nie chce im jej odbierac. Chce jedynie być w jej życiu, dla nich niestety juz to stanowi zbyt dużo. Domagają się ciszy emocjonalnej w jej życiu. Po kilkuset wiadomościach, telefonach jej mama odpisala mi ze jest ona w dobrych rekach, zagranicznych fachowców. Dzielilo nas wszystko - pochodzenie, środowisko, status materialny, doświadczenie (życiowe) etc. Wydaje mi się ze miedzy innymi to wlasnie ten szereg różnic pozwolił wyzwolić tak intensywne uczucie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Smutne jest to, co piszesz... Może jej rodzice boją się, że ją w sobie rozkochasz, a potem przerazisz się jej chorobą i ją zostawisz, a ona z racji swojej przypadłości, może to ciężko przejść... Nie chcę ich usprawiedliwiać... Może po prostu myślą, że to nie przetrwa... Nie wiem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
szambonurek masz racje , mnie już hormon miłości wyczerpał się :( Szkoda bo może była bym z nim szczęśliwa :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U mnie to ja bym była szczęśliwa, gdyby on się wreszcie ogarnął...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Z tego co tu pisza ludzie wniosek jest taki ,ze miłość u jednych wygasa i innych nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja uważam ze to zależy wyłącznie od człowieka i jego matury. Jeżeli ktoś jest wyjątkowo wrażliwy to o uczuciu nie zapomni długo, a być może nawet nigdy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"gość dziś Gość dziś & Gość dziś Jestem pewien ze jesli ma dalej ta swiadomosc, ktora mials gdy ja tracilem, to bardzo chce byc ze mna". To znów ja. No widzę, że dzisiaj oboje się przez naszych ukochanych nie wyspaliśmy. :-( No mnie i tego, którego tak kocham poza ogromnym podobieństwem też pewne rzeczy bardzo dzielą, podobne jak u Was. Ale kocham go mimo to, bo ważne było dla mnie to, jakim jest człowiekiem. I dlatego robiłam wszystko, aby mu nie pokazać swoich uczuć, żeby był szczęśliwy i miał takie życie, na jakie zasługuje, z kimś zdrowym, chociaż ja nie cierpię na chorobę psychiczną. Ale wystarczająco jest mi trudno, by funkcjonować jak inni. Jeśli chodzi o rodziców tej Twojej kobiety to nie zgadzam się z tym, co ktoś tutaj pisze, że oni w ten sposób chcą dla niej jak najlepiej - nie, oni chcą jak najlepiej tylko dla siebie, skoro Was rozdzielili wiedząc, że oboje się kochacie. Egoistycznie chcą się nią zajmować, przejąć pełną kontrolę nad jej życiem. Rodzice którzy tak się zachowują na pewno niestety nie kochają własnego dziecka. Rozumiem pewne obawy o to, że ona dopiero jest bardzo młoda i chcą np., żeby skończyła szkołę, a nie od razu zaszła w ciążę. Ale gdyby chcieli dla niej dobrze, to widząc Twoją miłość by pozwolili Tobie być w jej życiu, może tylko w jakimś mniejszym zakresie na razie. Tak by się zachowali, gdyby im zależało na szczęściu własnego dziecka, ale im niestety nie zależy, chcą kierować jej życiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"gość dziś Z tego co tu pisza ludzie wniosek jest taki ,ze miłość u jednych wygasa i innych nie". Wygasa tylko ta, która nie jest tą prawdziwą. Ja wiem i czuję, że ten którego kocham, chociaż ze względu na swoją chorobę nic mu o swoim uczuciu nie powiedziałam, to dla mnie ten jedyny i nic tego nie zmieni. Nawet jeśli on się kiedyś ożeni a ja zostanę sama albo może kiedyś pokocham kogoś innego, jeśli będę w stanie się już z kimś związać. Ale to i tak on pozostanie dla mnie miłością mojego życia, nikt mu nie dorówna. A prawdziwa miłość na całe życie istnieje, znam takie przypadki ludzi kochających się pół wieku i dłużej. I ja wiem, że to właśnie on dla mnie jest kimś takim, nawet jeśli nie będziemy razem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czy wygasa do końca????? myślę że nie tak całkiem do konca bo jesli kiedyś na kimś nam faktycznie zalezało to jakiś sentyment do tej osoby gdzieś tam w środku pozostanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tyle razy juz kochalam, ze szkoda gadac. Zostaly sentymenty, bo jestem wrazliwa. Ale juz chyba nie wierze w tego jedynego. One love dla wszystkich he he ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Sentyment pozostaje, jak było miło, ale jak jest wielka prawdziwa miłość, to kochasz i nie jesteś w stanie związać się z innym. Nie każdego to spotyka i szczerze mówiąc jest to przekleństwo jak spotka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Milosc moze przyjsc w roznym wieku... Jak np spotka cie w wieku 50 lat to tez fajnie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
i znowuż zgadzam się z silene :( dlaczego mnie to spotkało? bo nie każdego musi to spotkać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
i o wiele lepiej jest mieć dużo miłości "mniejszych", zwyłych przyziemnych, bo po tzw wm nie można się już w nikim zakochać :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Chcialam to samo napisac, ze chyba wole te male milostki...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Te małe miłostki są łatwiejsze do przeżycia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
miłości niespełnione trwają wiecznie, sentyment pozostaje na zawsze, te spełnione a byłe raczej nie x no wlasnie dlaczego tak jest?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
O tak, miłostki to błahostki :-). Fajnie jak miłość spotka, ale gorzej jak spotka w niewłaściwym momencie, czasie. Moje odbicie, ja jestem jego odbiciem, tyle że w momencie kiedy zupełnie nie byłam na to gotowa, bo oglądałam się na innych, co ludzie powiedzą o mnie, o nas, zamiast cieszyć się ze mam swojego anioła. Nikt nie musiał o tym wiedzieć, jakby ktoś to potępił, to jego problem. Ale chciałam tak zwyczajnie, ślub, rodzina, dzieci. Odrzucałam jego miłość. Teraz żałuję, bo jakbym go teraz spotkała, byłabym na tę jego miłość gotowa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A Ty do niego cos czulas? Bo inaczej by sie chyba nie zenil z tamta? Wyglada jakbys Ty za was zdewcydowala.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mnie się wydaje, że coś czułam, ale widziałam zbyt wiele przeszkód dla tego związku, że wolałam go jako kumpla... A on po prostu się nie narzucał. Podczas ostatniego spotkania czuć było jakąś chemię. Ale my po prostu chyba jesteśmy bratnimi duszami, może. Nie wiem. Nie mam wyrzutów sumienia, żalu, czy czegoś tam. Czasem mnie tylko myśl nachodzi w stylu: "co by było, gdyby?"...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiec wydaje mi sie, ze odczuwal, ze wolisz go jako przyjaciela. tylko nie rozumiem po co bral slub tak na szybko z inna, bo nie wynika zeby ja szalenczo kocha...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×