Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Gość Ania mamaZuzi

Poród martwego dziecka

Polecane posty

Gość Nadzieja40

Pójdę robić prywatnie, bo lekarz nic nie chciał przepisać. 

AMH 200zł, toksoplazmoza 127, różyczka 80, TSH 65, glukoza 27, morfologia 13, badanie ogólne moczu NFZ.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Meg

Naprawdę jestem zdziwiona, że nie chcą kobiecie po stracie zrobić badań dot. tarczycy czy toxo. Przecież nie ma co ryzykować kolejną utratą! Mój lekarz przepisał nawet te badania na rezerwy jajnikowe, chociaż mam 29lat i udało się zajść w ciążę z córeczką od razu, a Tobie nie sprawdzą tsh czy glukozy, chociaż przecież miałaś ją podwyższoną. Niepojęte! 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nadzieja40

A ja mam 40 lat :( i muszę sama wykonać badania, bo już u kolejnego ginekologa usłyszałam, że badania nie mają sensu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mama-Kruszynki

Dziewczyny z tymi badaniami to jest pewnie tak,ze jak się chodziło często do danego lekarza i jest się jego stałą pacjentką to chętniej zleci, a w innym przypadku mogą się migać.Taka lojalność za pieniądze.

Najdziwniejsze,ze rodzinny nie chce przepisać podstawowych badań.

Po prostu Nadzieja musi porobić te badania powolutku prywatnie.

Jeśli chodzi o te wysokie straty i Fundację Ernesta to rzeczywiście.Tak sobie myślę,ze mamy które np straciły ciążę np przez niewydolność szyjki chociaż znają przyczynę.A u nas jak tak naprawdę nie wiadomo co się stało to ciężko jest. Czytałam np,ze niektóre pępowiny nie mają tej galarety Whartona i łatwo je zagnieść dziecku.Strach jest ,że to się powtórzy.

Najgorsz jest świadomość ,że przez dosłownie głupotę,jakąs bzdurę dzieci potracilysmy 😞

czasem myślę,czy Bóg istnieje , po co takie rzeczy się dzieją na chwilę przed narodzinami.Przecież to tylko ściąga na nas niepotrzebną rozpacz i na pewno nie jest to żadną lekcją 😞

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mama-Kruszynki

Dziewczyny z tymi badaniami to jest pewnie tak,ze jak się chodziło często do danego lekarza i jest się jego stałą pacjentką to chętniej zleci, a w innym przypadku mogą się migać.Taka lojalność za pieniądze.

Najdziwniejsze,ze rodzinny nie chce przepisać podstawowych badań.

Po prostu Nadzieja musi porobić te badania powolutku prywatnie.

Jeśli chodzi o te wysokie straty i Fundację Ernesta to rzeczywiście.Tak sobie myślę,ze mamy które np straciły ciążę np przez niewydolność szyjki chociaż znają przyczynę.A u nas jak tak naprawdę nie wiadomo co się stało to ciężko jest. Czytałam np,ze niektóre pępowiny nie mają tej galarety Whartona i łatwo je zagnieść dziecku.Strach jest ,że to się powtórzy.

Najgorsz jest świadomość ,że przez dosłownie głupotę,jakąs bzdurę dzieci potracilysmy 😞

czasem myślę,czy Bóg istnieje , po co takie rzeczy się dzieją na chwilę przed narodzinami.Przecież to tylko ściąga na nas niepotrzebną rozpacz i na pewno nie jest to żadną lekcją 😞

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mama-Kruszynki

Dziewczyny z tymi badaniami to jest pewnie tak,ze jak się chodziło często do danego lekarza i jest się jego stałą pacjentką to chętniej zleci, a w innym przypadku mogą się migać.Taka lojalność za pieniądze.

Najdziwniejsze,ze rodzinny nie chce przepisać podstawowych badań.

Po prostu Nadzieja musi porobić te badania powolutku prywatnie.

Jeśli chodzi o te wysokie straty i Fundację Ernesta to rzeczywiście.Tak sobie myślę,ze mamy które np straciły ciążę np przez niewydolność szyjki chociaż znają przyczynę.A u nas jak tak naprawdę nie wiadomo co się stało to ciężko jest. Czytałam np,ze niektóre pępowiny nie mają tej galarety Whartona i łatwo je zagnieść dziecku.Strach jest ,że to się powtórzy.

Najgorsz jest świadomość ,że przez dosłownie głupotę,jakąs bzdurę dzieci potracilysmy 😞

czasem myślę,czy Bóg istnieje , po co takie rzeczy się dzieją na chwilę przed narodzinami.Przecież to tylko ściąga na nas niepotrzebną rozpacz i na pewno nie jest to żadną lekcją 😞

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mama-Kruszynki

Powiem Wam dziewczyny,ze ja przed 1.11 mam straszny kryzys.Samo patrzenie na wiązankę i znicze sprawia,ze płaczę i wracam od nowa do tego....

Ostatnio powiem Wam wpadłam w jakaś depresję,ze to się powtórzy.Mialam tę długą pępowinę, dziecko było nią powiązane.Doczytalam się ,że długa pępowina często się powtarza w kolejnej ciąży i ogólnie powstają w niej łatwo zastoje 😞

Mysle sobie przecież tak łatwo o powtórkę,znowu będzie długa,dziecko będzie fikać koziołki i znów się owinie 😞

35 procent dzieci jest przed porodem owinięte pępowiną.Nie wiem czy ja powinnam mieć jeszcze dzieci bo coś czuję,ze ta pępowina się powtórzy i porobią się węzły supły i owinie się szyjka . I co z tego,ze będę brac przeciw zakrzepowe ....

Powiem Wam bardzo destrukcyjnie wpłynęło to na mnie, jednak to się nie powinno wydarzyć przy 1 dziecku bo mi tylko narobiło strachu na przyszłość 😞 oczywiście rzadko zdarza się powtórka ale się zdarza i mnie to przeraża 😞

taka ładna sobota a ja zamiast na spacerze ,na zakupach , to nic mi się nie chce i atakują mnie myśli o niepowodzeniach położniczych 😕

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nadzieja40

Lekarz rodzinny chce pomóc, przepisała mi badania krwi, za tydzień mam badania glukozy i możliwe, że będę miała TSH, ale AMH itd. mi przecież nie przepisze... :( 

Co do długiej pępowiny, proszę nie panikuj, przecież może być długa, a dziecko sie w nią nie zaplątać. Zaplątało się przecież dopiero pod koniec ciąży. Zaryzykuj... idź do lekarza prywatnie... Masz tu cytat z Poradnika Zdrowie: „Okręcenie pępowiny wokół szyi jest powikłaniem incydentalnym, na ogół się nie powtarza i oprócz częstego wykonywania badań monitorujących dobrostan dziecka w ostatnich tygodniach kolejnej ciąży nie wymaga innych działań”. Dzieci podobno często okręcają się pepowiną i odplątują.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nadzieja40

Pępowina

”Przeciętnie miewa około 50 cm długości. Ale może również sięgać nawet metra lub mieć zaledwie 20 centymetrów. Przebiegają przez nią dwie tętnice pępkowe oraz jedna żyła pępkowa, które układają się jak spirale. Naczynia te są osłonięte tzw. galaretą Whartona, która gromadzi wodę. Warto wiedzieć, że jest ona sprężysta i odporna na przygniecenie. Dzięki niej oraz ciśnieniu krwi w sznurze pępowinowymnawet bardzo ruchliwe dziecko rzadko zaplątuje się w pępowinę tak, aby mogły utworzyć się na niej węzły. A nawet jeśli już do tego dojdzie – na ogół nie jest to niebezpieczne dla rozwoju płodu.”

Ja też się boję, czy starać się o ciążę, z uwagi na wiek, ryzyko cukrzycy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mama-Kruszynki

Nadzieja kobiety z cukrzycą rodzą zdrowe dzieci, pod opieką lekarza.

Mnie wiek nie frapuje ale jednak mało kto traci ciążę na samym końcu nie oszukujmy się...może to nie przypadek tylko coś więcej jest tam nie tak u mnie 😕

wrocilam z Biedronki a tam noworodki,mamy w ciąży ,eh ciężko, człowiek walczy ,walczy a na dziecko może jedynie popatrzeć z zazdrością.Wracając myślałam ile to by radości było wracac z wózkiem i małym śmieszkiem ,od razu byłby park itp a tak nigdzie mi sie nie chce iść 😕

to tak jakbym miała iść do restauracji tylko po to aby popatrzeć jak inni jedzą a sama siedzieć w głodzie.Tak się czuję między tymi rodzinkami z dziećmi. Wybaczcie mi ale mam dola 😕

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Oliwka0612

Mamo-Kruszynki bardzo dobrze Cię rozumiem i wiem, co masz na myśli. Nie zdawałam sobie wcześniej z tego sprawy. Nawet jak ktoś mi mówił, ze się stara to ja jakoś nie widziałam w tym problemu, ze dzieci u wszystkich są i wszędzie są i te osoby, które się starają a nie maja nadal mogą to mocno odczuwać. Ostatnio słyszałam o restauracji, w której dzieci mogą wejść od 14 roku życia chyba, gdzieś w Poznaniu. Powiem Wam, ze przydałoby się więcej takich miejsc - po samym Pochówku nie miałam co z sobą zrobic. Na plaze nie, do parku nie, na basen nie, do pracy jeszcze nie, u lekarza ciężarne, a w domu ta cholerna cisza i pustka i te przyzwyczajenia, które dopiero co sobie marzyłam czy głaskanie i uśmiechanie się do brzucha w lustrze... to jest duży problem dla kobiet po stracie, czy nie mogących mieć dzieci. Nawet koleżanka mi mówiła, ze mając dzieci i płacąc niani i chcąc zjeść romantyczna kolacje z mężem chciałaby mieć opcje zjeść ja bez dzieci, żeby odpocząć. Co Wy o tym myslicie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Meg

Szczerze powiedziawszy mnie jest obojętne. Nie mam nic przeciwko dzieciom w miejscach takich jak restauracje, ale rozumiem, że mogą komuś przeszkadzać i to szanuję.

Ja z kolei zaraz po stracie uciekałam z domu, bo tak cicho, bo bez córki, bo ten piękny pokoik, w którym siadałyśmy i mówiłam do niej jak się już nie mogę jej doczekać. Ale to była tylko ucieczka do rodziców, teściów, rodzeństwa. Unikałam miejsc publicznych. Później oswoiłam się na nowo z moim domem, z tą ciszą i wtedy w ogóle nie chciałam wychodzić do ludzi z domu (oprócz cmentarza). Chciałam siedzieć tylko z mężem i nie widzieć obcych ludzi w miejscach publicznych.

Teraz wróciłam do pracy, między ludzi i też spotykam rodziny z dziećmi. I wiecie co? Widok noworodka w wózku nie sprawia, że panikuję. Znalazłam na to swój sposób- za każdym razem zerkam do wózka po czym mówię do siebie w myślach: nie rozpaczaj, przecież widzisz tamto dziecko- to nie ona, nie Zuza, a ty przecież chcesz tylko ją, nikogo innego.
Działa! Nie wiem, czy to dobry sposób, ale sprawia, że nie wpadam w czarną rozpacz. Muszę sobie jakoś radzić, żeby przetrwać każdy dzień i nie zwariować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Oliwka0612

A jak tak zerkasz Meg do wózka to nie masz takich myśli, dlaczego moje Dziecko nie żyje a to ma się świetnie? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Meg

Nie kochana, już nie. Zerkam i myślę- całe szczęście, że jesteś maluszku zdrowy. Początki były okropne. U mnie pytania pt. „dlaczego” + szukanie w sobie winy były na porządku dziennym. Ciężko było zaakceptować rzeczywistość. Właściwie było to niemożliwe. Płacz całymi dniami, zresztą pewnie każda kobieta tutaj to przerabiała. Obecnie jest lżej chociaż jeszcze często te łezki polecą, bo tak bardzo ją kocham i tęsknię, a wiem, że nic się nie da zrobić. Jedynie wierzyć, że jest szczęśliwa i nie brak jej mamy... a kiedy już się spotkamy (bo w to wierzę), wynagrodzę jej ten czas, kiedy mnie nie było...

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Meg

Jeszcze Ci powiem, że (chociaż na codzień już nie wybiegam w przyszłość) próbowałam sobie wyobrazić moment, w którym ponownie zostałabym mamą. Będzie bardzo ciężko- będę kochała moje drugie dzieciątko z całego serca i dziękowała chyba do końca życia, że jest. Ale zawsze z tyłu głowy będę zadawała sobie inne pytanie „dlaczego”- dlaczego pierwszej córki nie może również być z nami. A strach o dziecko nigdy się nie kończy. Mama mi opowiadała właśnie wczoraj, że przyjaciele jej znajomej z pracy szczęśliwie przywieźli swoje dziecko do domu- wiadomo cała rodzina przyjechała, noszenie na rękach, przytulanie, wspólne zdjęcia. W nocy po dwóch dniach od powrotu, serduszko się nagle zatrzymało i dołączyli do naszego grona zrozpaczonych rodziców... Nie potrafię tego zrozumieć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mama-Kruszynki

Meg ta historia ze śmiercią tego dziecka po 2 dniach to jakiś koszmar 😞

Po tego typu przeżyciach macieżyństwo nigdy nie będzie spontaniczne i radosne .Jakaś zadra w sercu zostaje.

Dziewczyny nie ma się co dziwić,ze tak przeżywamy widok maluszków w miejscach publicznych, po prostu nie ma w nad zgody na to co się wydarzyło! I przecież to jest normalne, bo stała się bezsensowna śmierć , a najgorsi złoczyńcy dalej chodzą po tej ziemi.Czasem mam kryzys wiary, to wszystko takie przypadkowe się wydaje.

Ja się zastanawiam co tak naprawdę zaważyło na śmierci małej ,pępowina,zakrzepy czy może coś jeszcze? To pytanie mnie frapuje bo kilka dni po mnie urodziła zywa córkę bezdomna kobieta ,która wcale nie chodziła do lekarza i zostawiła ją do adopcji.

Kurcze skoro dziecko osoby bezdomnej,ktora jak wiadomo żyje w tragicznych warunkach i na pewno nie dojada, marznie itp urodziło się zdrowe i żywe to naprawdę z moim organizmem może być coś nie tak 😞

Oj ten 1 rok żałoby będzie ciężki ,ale co tu się dziwić ,w końcu odszedł ktoś najważniejszy 😞

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Oliwka0612

Póki co mi to dłużej zajmuje, nie daje rady patrzeć na otwierające się oczka i ruszające się nóżki. Ja nie chciałam wyjsc na taka, która chce żeby teraz żadne dziecko się nie urodziło zdrowe, tylko mam takie myśli czasem i czuje żal, bo do tej pory realizowałam każdy cel i tutaj nie umiem sobie poradzić z tym, ze nie wiem co się z nim dzieje i czy nie cierpi. Wierze, ze jest aniołkiem i niczego mu nie brakuje. Często myśle o kolejnym dziecku i o tym, jak z moim narzeczonym będziemy szczęśliwi jak się urodzi i jak będziemy wszystko tak samo planować jak w tym roku. Daje mi to małe światełko takie, ze jeszcze będzie dobrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Do mamy Kryszynki

Tak mi przykro Kochana.Moj synek urodzil sie w ciezkim stanie,tylko2 punkty,okrecony wokol szyji pepowina,porod wyciskany w ostatniej chwili,dobrze ze mu glowki nie zmiazdzyli.Wyrwane obydwa bioderka.Dluga rehabilitacja,opozniony rozwojowo.Dzis zdrowy mezczyzna

Wierze ze u Ciebe bedzie dobrze 😘

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mama-Kruszynki

Oliwka Twoje myśli i odczucia są zupełnie normalne.Trudno żebyś po tak krótkim czasie miała o tym nie myśleć. Każda mama po porodzie chce się opiekować swoim dzieckiem i dlatego teraz tak nam przykro,ze inne mamy mają przy sobie te maluszki a my nie 😞

Mi też jest przykro patrząc na noworodki,ze to wszystko zostało mi i mojemu dziecku zabrane.

Osobiście uważam dziewczyny,ze organizm matki czasem za słabo się stara, ciało mogłoby rozpocząć poród skoro  z dzieckiem jest coś nie tak.U nas już były takie późne ciąże....

Mam żal do mojego ciała 😞 powinno jakoś zareagować na zakrzepy i pępowinę, akcją porodową np w 36 tygodniu,a nie w 38 mi dziecko umarło 😞

Mnie to w ogóle zastanawia jak to jest ,że przez 34-37 tyg jakoś sobie organizm radzi z tymi zakrzepami a potem już nagle nie 😕  , i dlaczego te zakrzepy zaatakowały mi dziecko a mnie nie 😞

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mama-Kruszynki

Anonimowa Mamo cieszę się ,że z Twoim synusiem jest ok 🙂 zawsze to radość jak maluch wyjdzie zdrowy z trudnego porodu.A Twój synek to prawdziwy Bohater po tym co przeszedł i dał radę!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Do mamy Kryszynki
Przed chwilą, Gość Mama-Kruszynki napisał:

Anonimowa Mamo cieszę się ,że z Twoim synusiem jest ok 🙂 zawsze to radość jak maluch wyjdzie zdrowy z trudnego porodu.A Twój synek to prawdziwy Bohater po tym co przeszedł i dał radę!

 

8 minut temu, Gość Mama-Kruszynki napisał:

Oliwka Twoje myśli i odczucia są zupełnie normalne.Trudno żebyś po tak krótkim czasie miała o tym nie myśleć. Każda mama po porodzie chce się opiekować swoim dzieckiem i dlatego teraz tak nam przykro,ze inne mamy mają przy sobie te maluszki a my nie 😞

Mi też jest przykro patrząc na noworodki,ze to wszystko zostało mi i mojemu dziecku zabrane.

Osobiście uważam dziewczyny,ze organizm matki czasem za słabo się stara, ciało mogłoby rozpocząć poród skoro  z dzieckiem jest coś nie tak.U nas już były takie późne ciąże....

Mam żal do mojego ciała 😞 powinno jakoś zareagować na zakrzepy i pępowinę, akcją porodową np w 36 tygodniu,a nie w 38 mi dziecko umarło 😞

Mnie to w ogóle zastanawia jak to jest ,że przez 34-37 tyg jakoś sobie organizm radzi z tymi zakrzepami a potem już nagle nie 😕  , i dlaczego te zakrzepy zaatakowały mi dziecko a mnie nie 😞

 

Jestes za surowa dla siebie.Na pewno chcialas jak najlepiej.Jeszcze i u Ciebie zaswieci iskiereczka.Napiszesz nam tu to za jakis czas.ja w to wierze i czekam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Meg

Oliwka, nie jestes wcale wyrodna czy bezwzgledna, bo inne dzieci zyja, a Twojego nie mozesz przytulic. Po prostu cierpisz i to jest zrozumiale! Kazda z nas tak naprawde inaczej przechodzi zalobe, szuka innych sposobow na zlagodzenie bolu. Obieramy rozne „taktyki” zeby jakos przetrwac i funkcjonowac. Ja tez patrze na te dzieci wokol i mam mysli „nigdy nie zobacze mojej corki w tym wieku, kiedy tak sobie radosnie biega” i momentalnie chce mi sie plakac. Tez mi ciezko, cale zycie mi sie rozsypalo. Nie chce mi sie nic, ani na tle prywatnym, ani zawodowym.. po prostu mam ochote byc niewidzialna 😔 znalazlam taki sposob na noworodki, bo ja tych wozkow w pracy codziennie widzie kilkanascie. 
Na pewno jeszcze bedzie dobrze, tez w to wierzę, musimy myslec optymistycznie! 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Oliwka0612

Dzięki Meg, bo już miałam wyrzuty sumienia, ze jestem złym człowiekiem. Zbliża się ten 1.11 i jakoś nie mogę pogodzić się tym, ze muszę iść na cmentarz do mojego Synka. Z każdym dniem coraz lepiej. Ciesze się chociaż, ze minely te trzy miesiące i wszystko u mnie fizycznie wróciło do normy, schudłam te dodatkowe kg ciążowe. Mam nadzieje, ze ten 2020 rok będzie dla nas najlepszy!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Meg

No pewnie, ze nie jestes! To na razie jest normalne. Kiedys bedzie lzej, a juz na pewno, kiedy bedziesz miala synka lub coreczke w ramionach. Wtedy mysle, ze spojrzymy na ten (niesprawiedliwy) swiat inaczej, wszystko znow zacznie nabierac kolorow. Z tesknota w sercu, ale spokojniejsze. Czekam na ten czas. U mnie fizycznie juz też dobrze, zastanawiam się tylko, bo moj lekarz nic jeszcze nie powiedział, czy ten zespol antyfosfolipidowy powtarza sie jeszcze raz (gdzies wyczytalam, ze po 12 tygodniach, zeby moc porownac wyniki). Podobno tez lepiej, aby zrobic jak najszybciej po ciazy, a u mnie to wszystko trwalo 9 tygodni, jakos nie moglam sie wczesniej zmobilizowac. 
 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Meg

Bardzo mi źle przez te ostatnie dni przed 1.11 😔 ogromnie tęsknię, ciągle myślę o tym dlaczego moja córka nie mogła żyć.. w dodatku wokół wśród znajomych koleżanek same noworodki, Niektóre z nich widywałam, kiedy w podobnym czasie byłyśmy w ciąży. One tulą swoje dzieci, a ja płaczę i rozpaczam. Niewiele ponad dwa miesiące temu byłam taka szczęśliwa..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Oliwka0612

Meg tak bardzo mi przykro, ze musisz przez to przechodzić. Ja 25.10 miałam datę ostatniej miesiączki rok temu i tez jest mi ciężko. Tak bardzo wiem co czujesz. Ja miałam 1.11 spotkac się z przyjaciółka, z która miałyśmy 8 tygodni różnicy i miałyśmy chodzić z wozeczkami. Teraz ja wstaje do pracy, a ona do córeczki i mimo ze ciesze się ogromnie, ze u niej jest wszystko dobrze to nie jestem jeszcze na silach poznac jej miesięczna córeczkę. Tak bardzo chciałabym się już starac o rodzeństwo dla Mikusia. Póki co mamy bilety do stanów na święta za grube pieniądze, wiec bardzo uważamy, żeby nie zajsc...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mama-Kruszynki

Dziewczyny na pewno z czasem będzie lepiej.

Ale ten PIERWSZY ROK myślę ,że będzie trudny ,co by człowiek nie robił.Musimy się z tym pogodzić,ze będą lepsze chwile i będą gorsze . 

Ja też tęsknię , myśli z gatunku "dlaczego ja" atakują same nie pytając o zgodę,ja wciąż chcę to dziecko tu z powrotem , mam momenty,ze nie dociera do mnie ,że ona nie wróci.

Na zdjęciu jest taka delikatna i kochana.Czemu jej nigdy nie poznam.Gdyby tydzień wcześniej odeszły mi wody moje dziecko by żyło,ona wtedy była taka aktywna, dużo się ruszała,mowilam do rodziny,ze ona już chce wyjść,tak się rozpycha.Tak to czułam. 

Gdzieś przeczytałam wywiad z księdzem,ze po takim przeżyciu rodziny dochodzą do siebie 3 lata. I ja w to wierzę. 

Ogólnie sama perspektywa cmentarzy przyprawia mnie o myśli samobójcze,dziecko miało być naszą radością a los je tak bezwzględnie pozbawił życia 😞

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Meg

Ja też bym chciała, aby wróciła. Tak tęsknię, nawet nie mogłam jej poznać, a ona otworzyć oczu i zobaczyć, że ja naprawdę istnieję. Mogła tylko słuchać mojego głosu i czuć mój dotyk przez brzuch 😔 tak mi smutno. Kiedy jestem na cmentarzu, często patrzę w niebo, świeci słońce uśmiecham się i w myślach powtarzam „wiem, że to Ty” 😢 Dlaczego musiała mnie zostawić, kiedy ja tak bardzo czekałam, odliczałam dni.. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mama-Kruszynki

Meg musisz być dobra i wyrozumiała dla siebie,Twoja córeczka by tego chciała.Pierwszy rok będzie najtrudniejszy, trzeba sobie pozwolić na łzy.Te dzieci nas nie opuściły, one rosły po Ty by z nami być 😞

 To zły los nas rozdzielił. I trudno żeby po tak krótkim czasie zapomnieć.... Zwłaszcza że to jest najbardziej bezsensowna śmierć ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość justysia26

Dziewczyny tule mocno przed jutrzejszym dniem 😘😢 to już 5 święto zmarłych gdzie muszę odwiedzić córcie 😢💔😢i 3 święto gdzie idę na grób brata 💔💔😢😢💔

Ja jestem przybita, już wczoraj byłam u brata włożyć mu kwiaty do wazonu, posiedzieć i popłakać w spokoju 😢 byłam u córci i u mamy też 😢💔💔💔 trudny czas 💔🕯️😢😇💔😢🕯️

🕯️🕯️🕯️🕯️😇😇😇😇♥️♥️♥️♥️ Dla wszystkich waszych dzieci 🕯️🕯️🕯️🕯️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×