Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość grubaja

Pora odzyskać samą siebie Czyli ja minus 30kg, ktos ze mną?

Polecane posty

Oj Niusia Niusia ty to masz heh, zakręcona jesteś. Tak dzisiaj chyba zrobię sobie tą inhalację wieczorem. Jeszcze dzisiejsze menu: śn: owsianka i herbata z cytryną p: pomidor II śn: serek wiejski ob: talerzyk zupy (jeszcze nie wiem jakiej) kol: bułka fitness z twarogiem, sałatą, ogórkiem i pomidorem Dziś muszę jeszcze po pracy podjechać na chwilę do rodziców bo odbierają Kubę i mam parę spraw do załatwienia heh. Ale jeszcze mąż wrócił wczoraj z pracy i mówi że chyba wyjedzie na szkolenie 11-12 marca gdzieś pod Poznań i stwierdziłam że jak będzie jechał sam to też się może zabierzemy z nim heh. Ale to zobaczymy jak się to rozwinie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niusia łoł to jednak są tacy fachowcy jeszcze, chociaż coś, rewanżują ten hałas. Moja teściowa pracuje w spółdzielni i też zachwalała jak moja kuzynka robiła remont całego mieszkania, odnowić musieli bo kupili w dość kiepskim stanie, to na korytarzu było tak czysto jak nigdy. Nie mogła wyjść z podziwu. U nich małe miasteczko więc w spółdzielni mają babki do sprzątania klatek schodowych, a już każdy mieszkaniec się przyzwyczaił i nie sprząta na korytarzu tylko te babki co tydzień. Choć ci starzy mieszkańcy to jeszcze na swoim piętrze posprzątają a ci młodzi ludzie wcale. I w zimę to taki syf bo piachu sie nosi. szok. A wyobraź sobie mieszkam na parterze w 11 pietrowym bloku, a do tego ci obok remontowali mieszkanie, to jest taki syf bo nikt nie posprząta a piachu to tonę leży a ulotek drugie tyle. Zawsze ja sprzątałam. Ale teraz powiedziałam dość niedługo się wyprowadzam i nie będę już sprzątać bo to się w głowie nie mieści.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Vani i bardzo dobrze. Nie ma co przyzwyczajać ludzi do tego, że się cały czas sprząta, bo potem ciężko odzwyczaić i nikt nie poczuwa się do odpowiedzialności. W blokach dość często niestety dochodzą te ulotki, która walają się tonami. Dobrze, ze już niedługo się wyprowadzacie:):) To prawda, są tacy ludzie, którzy robiąc remont kompletnie nie zwracają uwagi na innych. Tak jak kiedyś Wam pisałam o moim sąsiedzi, który w niedzielę czyścił płyty wokół domu karcherem. To też była niezła jazda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wróciłam ze spaceru... ...i Moje Kochane Dziewczynki 🌼❤️🌼 WIOSENKĘ 🌼❤️🌼 się czuje...!! po pierwsze - śniegu na łące prawie wcale już nie ma po drugie - błoto w ziemię gdzieś wsiąknęło i było prawie zupełnie sucho po trzecie - ptaki śpiewają i to jeszcze jak śpiewają po czwarte - sarnami bardzo pachniało po piąte - zająca spotkałam (dobrze, że sunia za nim nie pognała!) po szóste - jest bardzo ciepło po siódme - drzewa dostają pąki po ósme - zmieniłam dzisiaj rano lek przeciwhistaminowy (jako alergik/astmatyk mam ich zawsze przepisywany od pulmonologa cały zapas) na taki, który nie na oskrzela i płuca, a na błonę śluzową nosa, bardziej działa i katar mam MNIEJSZY :D huraaa...!! Tak więc, same pozytywy......... :) :) :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Estera no tacy są niektórzy ludzie co zrobić. Niusia to fajnie :) hm ja jak patrze przez okno to załamać się idzie jest tak pochmurno. A tu jeszcze w weekend na minusie noce zapowiadają. Zaraz się zbieram, ale dziś tu cicho w biurze hehe sama zostałam bo kierownik gdzieś biega po hali. Oczywiście na dworze 6-7 stopni to u nas już za bardzo nie grzeją i zimno w biurze. Rąk to już nie czuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
O sąsiedzkim sprzątaniu mówicie... No to u nas, od lat 80-tych tak było, że się (pomimo pracy pana gospodarza bloku) wspólnie też sprzątało... i nie było jak na Alternatywach :D wyznaczonych dyżurów... ludzie, po prostu, sami z siebie sprzątali... półpiętra i schody... szczotką, a później mopem (albo ścierą) na mokro... pamiętam też, że kilka razy okna na klatce myłam... i szyby w drzwiach wejściowych też... ale później takie lata nastały, że się wszyscy sąsiedzi z parteru i pierwszego piętra powyprowadzali... no i z tym naszym starym wspólnym sprzątaniem klatki sama zostałam... nikt z "nowych" nie przyłączył się do mnie... doszłam więc do wniosku, że nie ma głupich... no i teraz sprzątam tylko nasze półpiętro i kawałek schodów... ale nie na mokro... po prostu jak mieszkanie odkurzam, to i moje półpiętro też... i właśnie przed chwilą z odkurzaczem po chałupie i półpiętrze szalałam... a teraz, z kawunią, odpoczywam... o, jeszcze coś mi się przypomniało... ostatni raz szyby w drzwiach wejściowych do klatki myłam parę lat temu... sąsiadów córka za mąż wychodziła... młodzież zrobiła jej tzw. bramę... czyli wejście do klatki przystrojone balonami i wstążkami... a ja (wracając z psem ze spaceru) widziałam jakie te szyby brudne... założyłam więc rękawiczki złapałam płyn do mycia szyb i zbiegłam na dół... mój Boże, co by sobie weselni goście pomyśleli... nic tylko, że tu brudasy mieszkają... i jeszcze te upaprane szyby zostałyby na wideo uwiecznione... ech... i mam cichą nadzieję, że czasy masakrycznego brudzenia szyb wejściowych minęły nieodwołalnie... bo sprawcami tego był synalek (i jego koledzy) tych ludzi z parteru... tych, którzy właśnie mieszkanie sprzedali... :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niusia u moich rodziców w bloku też tak było, każdy swoje piętro mył i powiem wam że ja uwielbiałam sprzątać na korytarzu, pierw szczotką zamieść a później na mokro fajnie było. Ale odkąd mieszkam na parterze to szok takiego syfu to nie widziałam. A co do wesel, to u nas na klatce ktoś brał ślub i też drzwi ładnie przystrojone a jak się weszło to środka to masakra pod skrzynkami tone ulotek leżało przy wejściu do piwnicy od razy przy drzwiach pełnio liści ale powiedziałam nie będę sprzątać, drzwi ustroili to chociaż by te ulotki zebrali ale nie. A najlepsze jest to że u nas jak nie sprzątasz na korytarzu to dowalą ci opłate do czynszu, normalnie szok. I to nie wystarczy zamieść na mokro trzeba umyć. Śmiech na sali normalnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Vani 🌼 kurna... kara za niesprzątanie... to nie macie dozorcy, czyli po nowemu mówiąc: gospodarza domu...? :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A te stosy ulotek, to też mnie drażnią... i ja już od dłuższego czasu, jak słyszę w domofonie: dzień dobry, reklamy...!! to nie otwieram drzwi... trudno... wiem, że to ich praca... ale po pierwsze - w ten sposób można złodzieja na klatkę wpuścić... a po drugie, niepotrzebne ulotki przynoszą, chyba nikt tego nie czyta, tylko ze skrzynki na listy wyjmuje i na parterze zostawia... bo tak ciężko zabrać te świstki i do własnego kosza wrzucić... lepiej niech się walają... i współczuję tym właśnie, którzy na parterze mieszkają... podłoga i skrzynka na listy często w pomiętych reklamach toną... oj ludzie, ludzie.......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niusia właśnie o to chodzi że jest gospodarz ale on nie sprząta w klatkach. Taka spółdzielnia co zrobić. U moich rodziców dosłownie po 2 stronie wielkiej ulicy (to już inna dzielnica i inna spółdzielnia) gospodarz przynajmniej raz w tyg myje cały parter jakimś środkiem odkarzajacym. A u nas brak słów. A na dodatek mamy ssypy i co jakiś czas walczymy z robactwem. Moja teściowa załatwiła nam super specyfik ale tylko psikam i siebie w domu a na korytarzu pelno tego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no to dziwne zwyczaje z tymi karami... nie słyszałam nigdy o czymś podobnym... widać, długo żyję, ale mało wiem... :P Vani, robactwo?? o, jasny gwint!! pewnie prusaki masz na myśli?? w naszej klatce też dawniej były... tacy najpierwsi lokatorzy z parteru przynieśli je... wiem, że to oni... bo wtedy jeszcze pracowałam w przychodni, w której oni się leczyli... pielęgniarki środowiskowe i dziewczyny z opieki społecznej po prostu mrożące w żyłach historie opowiadały... między innymi o roju prusaków w ich dawnym (też to był właśnie, tak jak u Ciebie Vani, wieżowiec) mieszkaniu... no i na nieszczęście ludzie ci zamieszkali na naszym parterze... mój Boże jedyny, ile lat walki z robactwem, które się od nich do naszych mieszkań rozlazło... i walka z góry skazana na przegranie... bo co z tego, że wyżej mieszkający ludzie w swoich mieszkaniach wytępili, skoro zaraz od tamtych nowe stada prusaków szybami wentylacyjnymi właziły... dopiero jak wpadłam na pomysł i zaczęłam na rynku od "Ruskich" kupować taki zajzajerowaty proszek i systematycznie sypałam go do kuchennego szybu wentylacyjnego i jeszcze innym sąsiadom w naszym pionie o moim sposobie rozpowiedziałam i zawsze tego samego dnia sypaliśmy, to nareszcie pomogło... a proszek był nieziemsko ostry... jak się go sypnęło, to trzeba było na kilka godzin z chaty wyjść, bo człowiek chyba by się udusił... dobrze, że wtedy jeszcze psa nie mieliśmy, bo pewnie by padł zatruty... i widocznie ten zajzajer też wpadał od mieszkania brudasów i te ich gniazda wytruł... później ludzie ci przestali płacić komorne i po paru latach sprzedali to swoje mieszkanie... a kupili je ci, których syn wiecznie mazał po drzwiach wejściowych... i opowiadali nam, że smród brudasów nawet w ścianach był... więc przed wprowadzeniem się musieli TYNKI SKUWAĆ, bo było nie do wytrzymania... a we wszystkie gniazdka przez długie lata wsadzali takie wtyczki elektryczne z olejkami, tak z gniazdek WALIŁO... no, ale oni parę lat mieszkali i się rozwiedli, więc mieszkanie poszło na sprzedaż... i teraz kolejny remont... :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niusia no wiesz co jak ja sie dowiedziałam o tych karach to padłam, bez przesady gospodarz za to kase dostaje że porządek ma być od czegoś w końcu jest. A co do robactwa to tak prusaki. Ja to prawie całe życie z nimi hehe. Jak byłam mała mieszkaliśmy z rodzicami w hotelu zakładowym Elany tam to sie działo, jak się światło wyłączyło to było tylko słychac jak chodzą, ale to wina właśnie takich brudasów ktoś ze sobą przewiózł i zaraz pełno tego. Później na 5 lat się przeprowadziliśmy to nie było, a później już jak się przeprowadziliśmy do nowych bloków to też z poczatku były, ale wtedy wszyscy walczyli nawet raz w tyg chodziła firma ze spółdzielni i pryskali wszędzie więc się wytępiło ale jak wszyscy walczą. U nas właśnie na 4 piętrze jest takie mieszkanie co wszyscy mówią "masakara" para staruszków mieszka, pan jeszcze chodzi ale pani to ledwo na dwór wychodzi a jak przejdą obok ciebie to taki smród i u nich pełno tego i wiadomo szybem przejdą. parę razy do roku chodzą ze spółdzielni i popsikają ale co to daje nic. Na szczęscie teściowa załatwiła u siebie w spółdzielni środek którym u nich pryszczą, taki biały płyn się rozrabia w wodą i psika, naprawdę silny, dla człowieka trucizna. więc jak wyjeżdzamy to psikamy wszędzie gdzie się da to jak wracamy to parę leży, ale już się u nas nie pokazują, psikamy co jakiś czas. A na klatce tyle tego chodzi ale my drzwi też popsikaliśmy wiec u nas padają pod drzwiami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziś zaliczone 30 min orbitreka :) i później kąpiel z olejkiem eukaliptusowym i od razy lepiej się oddycha :) Miłego wieczora kochane :) :*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kochane, to faktycznie macie przygody w bloku:) Ja w bloku też chwilę mieszkałam, ale na studiach i oprócz tych nieszczęsnych ulotek to raczej bywało ok:-) Vani świetnie, już 30 minut;) No dobrze, że lepiej się czujesz. Moje dzisiejsze menu: ś: jajecznica z dwóch jaj na szynce, 2 wasy II ś: owsianka z morelami, żurawiną, cynamonem obiad: filet z pieczarkami, kasza, 1 ogórek konserwowy podwieczorek: 2 wafle ryżowe z konfiturą truskawkową i kubek kakao Ćwiczenia: 72 minuty, 31 km, 800 kcal:);) Dobrej nocy:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzień doberek :) Jak minęła nocka ? U mnie hmm budziłam się parę razy, ogólnie to jak się kłade spać to tak mi się nos zatyka że masakra. Jak ja nie lubię jak jestem przeziębiona. Jeszcze dziś jak wróće do domu to poćwiczę ale jutro leże w łóżku bo tak to nie przejdzie. Chociaż jak mówią katar leczy się tydzień bez leków, a z lekami 7 dni więc czy tak czy tak te 7 dni trzeba się pomęczyć heh. Lecę po wodę bo jakoś czuję się niewyspana.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie;), ja nawet się wyspałam, ale za oknem pochmurno, więc optymizmem to raczej nie napawa. Dzisiaj napięty dzień, więc pewno szybko zleci:) Vani do 7 dni jeszcze niewiele Ci zostało, więc jakoś przetrwasz heh.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Estera no teraz to już z górki hehe. A do pogody to porażka. Wyglądam przez okno, patrze na termometr i tak sobie myślę nie będę ubierać zimowych kozaków tylko wezmę takie jesienne krótkie. Ubrałam się wychodze a tu leje normalnie szlak mnie trafił bo przeszłam kawałek i w butach mokro wrrr. A nie było widać przez okno że pada. Ogólnie pogoda beznadziejna, szaro burno i zimno. Najlepsze jest to że jak na dworzu jest powyżej 5 to u nas już kaloryfery letnie są i jest tak zimno w biurze że szok.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Vani, o joj- to niedobrze. W butach mokro, w biurze zimno, no i butów nie ma gdzie osuszyć. Żeby szybko Ci zleciało do 15. Ja pamiętam jak dojeżdżałam do pracy i też się tak załatwiłam, że ledwo z domu wyszłam, uszłam kawałek i w buciorach miałam mokro. A zanim dojechałam do pracy, w pracy 8 godzin i jeszcze powrót. W domu byłam koło 17. Masakra. Co prawda miałam mały grzejnik włączony, ale to trochę za mało było, więc w mokrych butach siedziałam tyle godzin. Ech...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Vani, czy Ty możesz mi podać tego linka to twojego bloga? Masz tam jakieś torty? Przymierzam się do zrobienia torta dla Córci na urodziny. Stresuję się, bo to mój pierwszy raz będzie:), ale postanowiłam że spróbuję. Chcę zrobić taki tęczowy z 6 kolorowych biszkoptów, do tego masę śmietankową na bazie serka mascarpone i jeszcze jedną jakąś- ciemniejszą chciałabym dla przegryzienia smaków. Masz może jakąś dobrą, sprawdzoną?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej !! Ło matko, jaka ja dzisiaj słaba... ledwo chodzę... już wczoraj to czułam, bo wracając z suńką ze spaceru jakoś ciężko było mi na drugie piętro wejść... 😭 oj, daje mi w kość to zapalenie rogówki... niby to tylko oko, a ja cała zdechła jestem... myślę sobie, że jeszcze do tego wszystkiego przyłożyła się zmiana leku przeciwhistaminowego, bo on też może mieć takie uboczne działanie, że osłabia człowieka... dzisiaj łyknę go wieczorem, to może tę słabość prześpię... :D A jeszcze wczoraj przecięłam sobie palec u prawej ręki... myłam kieliszek... ale nie pomyślcie sobie, że popijam... o, nie... :D już kiedyś wspominałam, że żadnego alkoholu kilka lat w gębie nie miałam, bo nie na się połączyć % z lekami, które na stałe łykam... :P w kieliszek nalewam sobie tę miksturę (z cytryn, imbiru, miodu, cynamonu i pieprzu cayenne) co to mi pulmonolog na przegonienie wirusów grypowych pić każe... no i jak kielicha wczoraj myłam to musiałam go jakoś w zlewie czymś potrącić i kieliszek potłukł się... a że ja ślepa, to tego nie zauważyłam i wsadziłam palec do środka... zabolało, krew trysnęła... Chryste, prawie sobie odcięłam czubek palca... no i teraz chodzę z zaklejonym lewym okiem i zaklejonym palcem u prawej dłoni... czysta ofiara losu... i nawet już nie wspomnę, jak mnie ten paluch napieprza... jak coś robię, to muszę go w górze trzymać, żeby nie urażać... No dobra, koniec płaczu nad sobą... lecę mocną kawę zrobić i zaraz poczytam co u Was dziewczynki... :):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Vani 🌼 nooo... toś babo odwaliła... bo nie ma chyba nic gorszego, niż chodzić w przemoczonych butach... a Ty przecież zakatarzona... nie dobrze, nie dobrze... a czy nie możesz do pracy przynieść sobie jakichś butów na zmianę...? tak byłoby chyba najrozsądniej... bo w zasadzie nie powinno się w pracy chodzić w tym samym obuwiu, w którym na dworze pomykamy, nasze stopy tego nie lubią... no i jakbyś miała takie na zmianę, to dzisiaj nie musiałabyś w mokrych kozakach siedzieć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Estera 🌼 w tortowej sprawie to Ci chyba nie pomogę... bo ja mało co piekę... a tortów to już w szczególności nie znam... nie mam do nich dobrej ręki... parę razy próbowałam i kicha... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Estera powiem ci właśnie że na blogu nie ma żadnych tortów, rok temu robiłam dwa ale przepis też w necie znalazłam. A za taki tęczowy też się zabieram i chyba zrobię ale dopiero w lipcu. Więc jakiś sprawdzonych przepisów jeszcze nie mam> Też się stresowałam przed tymi pierwszymi tortami w tamtym roku ale nie było tak źle. Musisz poszperać w internecie. Ale jak byś chciała sprawdzony przepis na biszkopt to mogę ci podesłać, moja mama tylko go robi i zawsze się uda. Niusia to nie dobrze że taka słaba jesteś, poleż dobrze ci to zrobi. A co do kieliszka to żeś odwaliła. Ja tak kiedyś zrobiłam ze szklanka z tymi podwójnym szkłem. Masakra była. A właśnie jutro idę kupić cytryny i robię tą twoją miksturę. Dobrze że mam wyciskarkę do cytrusów bo tak to bym musiała wyciskać ręcznie heh. A co do butów dziś jakoś tragedii nie było aż takie mokre nie były. Ale trochę tak. Na szczęście już wyschły. Teraz jakoś nikt nie zmienia butów, kiedyś jak byliśmy w starym miejscu to każdy zmieniał teraz po przeprowadzce jakoś to znikło, ale to może dlatego że tu jest tak zimno hehe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Vani 🌼 no... ta mikstura daje popalić... piekło na ziemi... ale właśnie dzięki temu bardzo rozgrzewa... wszystko robię dokładnie w/g podanych proporcji, tylko pieprzu cayenne wsypuję trochę więcej... nie 1/2 a gdzieś tak 3/4 łyżeczki... :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niusia no ja pieprz cayenne to do wszystkiego dodaję, bardzo lubię. Ale na początku spróbuje z tą wersją co jest w przepisie. A tak mniej więcej to na ile ci starcza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oj Niusia, zawsze coś wymyślisz:) Palec jeszcze trochę poboli, no i trzeba uważać żeby go nie urazić, bo wtedy ból nieziemski. Ja już kiedyś zakupiłam barwniki do biszkoptów, więc będę coś działać. Z masą pokombinuję, ale tak żeby nie przekombinować, więc zrobię pewno jedną tę śmietankową, a drugą jakąś ciemną. To już za tydzień, więc jutro planuję upiec próbnego biszkopta;)), bo nigdy nie pracowałam z barwnikami, ale wierzę, że dam radę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Estera na pewno dasz rade :) a powiesz mi jeszcze gdzie kupujesz barwniki bo ja jakoś nie mogę znaleźć. A ta druga masa to może masa kakaowa co?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Estera 🌼 też tak sobie pomyślałam jak Vani, że ciemna masa to chyba najlepsza kakaowa... pomyślałam ale zapomniałam :P napisać... Vani 🌼 skoro jesteś do tego ostrego pieprzu przyzwyczajona, to walnij go od razu 3/4 łyżeczki... bo taka oryginalna wersja może być dla Ciebie zbyt słaba... na ile starcza ten eliksir, to trudno mi powiedzieć, bo często się do picia mój mąż dołącza... często ale nie zawsze, czasem sama piję... w każdym razie po zrobieniu wychodzą dwa niecałe słoiczki po dżemie... Kobitki, coś wam mailem zaraz wyślę... ;) ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×